Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 6 maja 2021

ZMANIPULOWANE ŻYCIE - rozdział 15

 ROZDZIAŁ 15

 

Był wczesny wieczór. Ula i Marek urzędowali w kuchni wykładając na półmiski przywieziony catering.



 

Józef usadowiony wygodnie w fotelu oglądał wiadomości. Stolik zapełniał się pachnącym orientalnie jedzeniem. W końcu Ula ułożyła na nim talerzyki i sztućce a Marek doniósł dzbanek z herbatą i szklanki. Zaczęli jeść. W pewnym momencie Ula popatrzyła na ojca jakby chciała się upewnić, że to nie sen i że on tu jest naprawdę. Nie wyglądał tak jak wydawało jej się, że zapamiętała, choć tak naprawdę pamiętała go tylko dzięki zdjęciu z czasów jego młodości. Teraz siedział przed nią sterany życiem człowiek, wyniszczony chorobą i ciężką pracą.

 - Tato opowiedz mi jak to było… Dlaczego odszedłeś i nie dawałeś znaku życia. Rozpaczałam i płakałam za tobą przez wiele miesięcy. Tęskniłam… A ona… -  westchnęła boleśnie.

 - Ula, to może ja was zostawię. Musicie porozmawiać i wiele macie do nadrobienia. To takie osobiste i wrażliwe sprawy… - Marek podniósł się z kanapy, ale chwyciła go za rękaw marynarki uniemożliwiając odejście.

 - Nie Marek…, nie… Uważam, że powinieneś tego posłuchać.

 - Ja też tak uważam – zgodził się ze słowami córki Cieplak. - Trzeba sobie wszystko wyjaśnić, żeby nie było żadnych tajemnic i niedomówień – Józef pogładził córkę po głowie. – To była najcięższa decyzja w moim życiu. Nie chciałem odchodzić córcia, ale twoja matka nie dała mi wyboru. Tego dnia kłóciliśmy się w kuchni. Najpierw błagała, żebym tego nie robił. Nie wiem po raz który obiecywała, że się zmieni. Nie uwierzyłem jej, bo to były obietnice bez pokrycia i wielokrotnie przerabialiśmy to. Gdybym miał świadomość jaki zgotuje los mnie i tobie, nigdy bym się z nią nie ożenił. Była naprawdę piękną kobietą tak jak ty. Jesteś do niej podobna i całe szczęście, że odziedziczyłaś po niej urodę a nie charakter. Wtedy nic nie zapowiadało takiej życiowej katastrofy. Kiedy się urodziłaś nie mogłem przestać nosić cię na rękach. Byłaś moją kruszynką, moim cudem, na który niecierpliwie czekałem. To ja cię kąpałem, ja przewijałem i ja karmiłem, bo twoja matka nie miała pojęcia jak postępować z noworodkiem. U innych matek działa wtedy instynkt a ona nie miała go zupełnie. Przez pierwsze miesiące twojego życia nie troszczyła się o ciebie w ogóle. Nie sprzątała, nie zajmowała się domem, nie robiła nic tylko polegiwała w łóżku. Uznałem, że ma depresję poporodową, chociaż nigdy nie zostało to potwierdzone przez lekarza. Wziąłem zaległy urlop i przez trzy pierwsze miesiące niańczyłem ciebie i ją. Z tobą na ręku gotowałem, sprzątałem i zanosiłem jej posiłki do pokoju. Nigdy nie usłyszałem słowa „dziękuję”. Zachowywała się jak udzielna księżna, koło której należało skakać i jej usługiwać. W końcu musiałem wrócić do pracy, a ona nadal miała cię gdzieś. Wracałem do krzyczącego godzinami dziecka, które domagało się suchej pieluchy, jedzenia i odrobiny uwagi. To właśnie wtedy zaczęły się kłótnie i rzucane przeze mnie groźby, że odejdę i zabiorę jej ciebie. A jednak tkwiłem w tym chorym związku jeszcze przez parę lat. Magda uznała, że musi mnie wychować, że czegokolwiek bym się nie chwycił, wszystko robię źle. To ona dyktowała w co mam się ubrać, z kim się przyjaźnić, co gotować, jak właściwie obierać jarzyny, jakiej muzyki słuchać. Zawsze były tylko nakazy, nigdy żadnych kompromisów. Jeśli chciałem się wyłamać, zaczynały się karczemne awantury. W teorii była świetna tylko z praktyką było znacznie gorzej. Przejęła całkowicie kontrolę nad moim życiem. Cierpiałem, bo zanim ją poznałem zawsze byłem człowiekiem niezależnym, mającym własne zdanie na dany temat a tymczasem szedłem na przykład na wybory z nakazem głosowania na konkretnego człowieka z konkretnego ugrupowania, choć całkowicie się z tym nie zgadzałem. Na szczęście wybory zawsze są tajne i mogłem zrobić jak uważałem. Zacząłem się dusić w tym związku. Ty rosłaś i kłótnie były coraz częstsze. Miała dziwną manię chodzenia do lumpeksów i kupowania starej, znoszonej odzieży za grosze. Ubierała cię koszmarnie w jakieś szaro bure łachy. Inne dziewczynki chodziły w ładnych, kolorowych sukienkach a ty zawsze byłaś w zbyt obszernych spodniach i nieforemnych bluzkach. Kilka razy przywiozłem ci z Warszawy ładne ubranka, ale nie mam pojęcia co z nimi zrobiła, bo nigdy ich na tobie nie widziałem. Życie z twoją matką stało się dla mnie udręką. Pomyślałem, że nie dam rady ciągnąć tego dłużej. Odejdę, wystąpię o rozwód i o przyznanie mi praw rodzicielskich. Wydawało mi się to takie proste i naiwnie nie brałem pod uwagę opcji, że to się nie uda. A jednak nie udało się. Na rozprawie zjawiły się największe rysiowskie plotkary z Dąbrowską na czele. W czasie przesłuchania gloryfikowały Magdę. Mówiły, że dziecko jest dla niej wszystkim i trzeba być potworem chcąc jej ciebie odebrać. Konfabulowały, jaka z niej dbająca matka, troskliwa i dobra. Podważyły wszystkie moje argumenty. Gdyby było mnie stać na adwokata, wynająłbym go, żeby mnie reprezentował. Niestety nie zarabiałem kokosów. Wynikiem tego było pozbawienie mnie praw do ciebie i zakaz widywania cię. Dopięła swego. Nie mogłem się z tym pogodzić. Wiele razy wnosiłem apelacje, ale bezskutecznie. Próbowałem dogadać się z nią, ale z podobnym rezultatem. Ciągle jeździłem do Rysiowa, żeby móc choć z daleka popatrzeć jak rośniesz i jak się rozwijasz i za każdym razem pękało mi serce.

 



Różniłaś się od dzieci w twoim wieku. Byłaś taka wylękniona, zupełnie odizolowana, szczuplutka i drobna, jakbyś nie dojadała i jeszcze te ciuchy nie wiadomo jakiego koloru… Za każdym razem wracałem do Warszawy zdruzgotany, bo nie wiedziałem jak mam cię wyrwać stamtąd. Potem zaczęły się choroby. Bywało, że nie mogłem pracować. W końcu zwolniono mnie z kolei i musiałem szukać szczęścia gdzieś indziej. Znalazłem pracę w warsztacie samochodowym, ale i tam nie było lekko. Stan zdrowia ciągle się pogarszał aż w końcu lekarz, u którego się leczyłem stwierdził, że długo tak nie pociągnę, że potrzebuję operacji. Resztę już znasz – pokiwał smętnie głową. Po twarzy Uli płynęły strumienie łez. Zrozumiała, że to, co opowiadała o nim matka, było jednym, wielkim kłamstwem.

 - Pamiętam jak odchodziłeś – szepnęła. – Trzymałam się kurczowo twojej nogi i nie chciałam cię puścić. Płakałam. Wziąłeś mnie wtedy na ręce i obiecałeś, że niedługo się zobaczymy. To nigdy się nie stało. Uwierzyłam ci wtedy. Miałam przecież tylko sześć lat. Dni mijały, a ja wciąż pytałam matkę o ciebie. Któregoś dnia powiedziała mi, że nigdy tu nie wrócisz, bo jesteś alkoholikiem. Mówiła, że poznałeś jakąś kobietę, z którą popijasz i że masz z nią dziecko. Od tej pory każdego dnia sączyła mi ten jad do ucha i sprawiła, że zaczęłam cię nienawidzić.

 - To bzdura. Nigdy nie piłem alkoholu i nie piję do tej pory. Nigdy też nie byłem w związku z żadną inną kobietą oprócz twojej matki i nie mam drugiego dziecka. Miałem tylko ciebie.

 



 - Najgorsze było to, że przez to jej gadanie całkowicie się jej podporządkowałam. Od najmłodszych lat wychowywała mnie na swoją służącą. Jak próbowałam się buntować biła mnie po twarzy i wystawiała za drzwi na trzy godziny, żebym skruszała i kajała się przed nią. Latem jakoś to wytrzymywałam, ale zimą było już trudno. Czasami myślałam, że zamarznę na mrozie na progu własnego domu. Ta kobieta nie zna litości. Jest zła i okrutna. W takich razach twierdziła, że robi to wyłącznie z miłości, że poświęciła życie dla mnie a ja jestem wyrodną córką, zwykłą niewdzięcznicą. W domu nigdy nie kiwnęła palcem. To ja byłam zawsze od sprzątania i gotowania, bo ona cierpiała na jakieś urojone choroby. Nigdy nie podjęła pracy zarobkowej. Przez wiele lat klepałyśmy biedę żyjąc tylko z alimentów przysyłanych przez ciebie. Po szkole średniej chciałam iść na studia. Bałam się jej o tym powiedzieć, bo nie wiedziałam jak zareaguje. W końcu jednak zebrałam się na odwagę i ku mojemu zdumieniu zgodziła się. Zgodziła się nie dlatego, że zależało jej na moim wykształceniu, ale dlatego, że mogła ciągnąć jeszcze przez pięć lat alimenty. Dla mnie wielką satysfakcją jest to, że skończyłam jeszcze drugi kierunek o czym ona nie ma bladego pojęcia, bo robiłam go zaocznie. Można powiedzieć, że całą kwotę alimentów, które należały się mnie, ona wydawała na siebie. Ja dorabiałam korepetycjami, jakimiś projektami i artykułami do gazet ekonomicznych. Tak żyłam przez pięć lat. Na pierwszym roku poznałam Agatę moją najlepszą przyjaciółkę, moją prawie siostrę. To dzięki niej udało mi się wyrwać z rysiowskiego szamba. Gdyby nie ona nadal bym tam tkwiła całkowicie uległa matce. Byłam już dorosła więc i ona musiała zmienić sposób postępowania wobec mnie. Zdecydowała się na szantaż emocjonalny. Kiedy chciałam się przenieść do akademika jęczała, że nie mam serca ani sumienia, bo chcę zostawić chorą, umierającą matkę na pastwę losu bez żadnej pomocy. Zrezygnowałam z tego pomysłu, bo skutecznie wzbudziła we mnie wyrzuty sumienia. Agata pytała wciąż, dlaczego się na to godzę, czy nie widzę, że ona udaje? Umierała każdego dnia na nieistniejącą chorobę, a ja miałam na to tylko jedną odpowiedź – a jak się jej naprawdę coś stanie? Pomyślałam, że pójdę do lekarki, która nas dobrze zna i zapytam, bo może matka rzeczywiście na coś choruje, a ja nic o tym nie wiem. Okazało się, że ona na nic się nie leczy i nie była w przychodni od lat. Po powrocie do domu zapytałam ją o to. Zamiast odpowiedzi trzasnęła mnie z całej siły w twarz wrzeszcząc, po co się wtrącam. Powiedziałam jej wtedy, że ona wtrącała się przez całe życie do mnie i do ciebie, manipulowała nami jak marionetkami. Obiecałam jej też, że któregoś dnia cię odnajdę i zapytam, czy to co mówiła o tobie jest prawdą. Wściekła się. Kilka dni później poszła na strych i spadła z drabiny łamiąc nogę. Złamanie było otwarte i musieli operować. Potem wysłali ją do sanatorium. Któregoś dnia wracając z pracy usłyszałam rozmowę dwóch kobiet, z których jedna usiłowała namówić drugą do odejścia od męża potwora. Mówiła, że jest wartościową kobietą i nie powinna się tak uzależnić od drugiego człowieka, bo ma swój rozum. Ta rozmowa była dla mnie objawieniem. Już wiedziałam, co powinnam zrobić. Dziwiłam się tylko, że nie zaczęłam działać wcześniej, bo przecież każdego dnia słyszałam od Agaty podobne słowa. Wróciłam do domu i spakowałam trochę burych ciuchów. Matka miała wrócić do domu za tydzień. W dokumentach rozwodowych znalazłam twoje zdjęcie i adres, który okazał się nieaktualny. Zadzwoniłam do Agaty z pytaniem, czy jej propozycja zamieszkania razem w mieszkaniu jej babci jest nadal aktualna. Okazało się, że tak. Zanim uciekłam z domu zostawiłam matce kartkę i trzysta złotych. Poradziłam, żeby podjęła jakąś pracę, bo jest jeszcze młoda i przede wszystkim zdrowa. Może się utrzymać z pracy własnych rąk, a nie żerować wciąż na mnie. Napisałam, że ma do mnie nie dzwonić, bo nienawidzę jej za to wszystko, co mi zrobiła i nie chcę jej znać. Tu u Agaty znalazłam swój azyl i spokój. To dzięki niej od kilku miesięcy uczęszczam na sesje terapeutyczne, żeby dojść do jakiejś równowagi i normalności. Razem z nią podjęłam pracę w nowym miejscu, w firmie należącej do Marka rodziców. Agata wyszła za mąż za przyrodniego brata Marka, który także ma udziały w firmie i wyprowadziła się do niego zostawiając mi mieszkanie. W Marku znalazłam ogromne wsparcie i pomoc. Chroni mnie i nie pozwala płakać. Jest najlepszym człowiekiem na ziemi. To dzięki tej dwójce zaczynam znowu żyć i mam nadzieję, że i ty tu odżyjesz. Ja bardzo się o to postaram.

Marek przytulił ją do siebie i spojrzał na Józefa.

 - Bardzo ją kocham panie Józefie i bardzo mi zależy na tym, żeby wreszcie otrząsnęła się z tych bolesnych przeżyć i odetchnęła z ulgą. Oboje nie zasłużyliście na to, co was spotkało, ale też nikt nie mógł przewidzieć takiego splotu wydarzeń. Najważniejsze, że Ula odnalazła pana, bo tym bardzo się gryzła. To był naprawdę szczęśliwy zbieg okoliczności, chociaż nasi przyjaciele na pewno nie tak to potraktują, bo przecież ulegli wypadkowi. Obiecaliśmy, że jutro odwiedzimy Sebastiana w szpitalu – zerknął na zegar stojący przy telewizorze. – Trzeba przywitać nowy rok, za chwilę północ – otworzył butelkę z szampanem i rozlał do kieliszków. – Oby był lepszy od tego, co mija.

 



Wychylili toast, a Ula popatrzyła na obu mężczyzn z wielką miłością. Nadzieja umiera ostatnia, a ona choć miała chwile zwątpienia to jednak jej nie straciła. Marek to jej rycerz w lśniącej zbroi, a ojciec, to rodzicielska miłość i jedyna rodzina. Ten rok, choć trudny i momentami ciężki, okazał się najszczęśliwszy od wielu, wielu lat.

 

42 komentarze:

  1. Już czuję się lepiej ostatnio ciągle jestem rozdrażniona... stres potęguje to ze Ula i Marek się rozstają to boli najbardziej na świecie... lubię ich ale kurde... dzieci mają... ostatnio też trochę smutam... mam nadzieję że Ula i Marek się pogodzą
    Cudnie napisane opowiadanie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Widzę, że żyjesz drugą częścią BrzydUli i nie potrafisz skupić się na niczym innym. Spokojnie, bo jeszcze w jakąś nerwicę popadniesz.
      Serdecznie pozdrawiamy i dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  2. Wreszcie przełom i Marek usłyszał o przeszłości Uli. Tej strasznej przeszłości. Myślę jednak, że już będzie tylko lepiej. Lecz z drugiej strony coś Magda siedzi zbyt cicho. Ale Ula jest już nieco mocniejsza niż jeszcze kilka miesięcy temu, a dodatkowo ma przy sobie ojca i Marka.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam późną porą.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Magda ujawni się w ostatniej części a to co ją spotka, nie będzie zbyt miłe.
      taka rozmowa między córką i ojcem musiała się odbyć i dobrze, że Marek był jej świadkiem. Teraz znacznie lepiej rozumie przez co Ula musiała przechodzić w przeszłości.
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  3. No to mi ulżyło. Marek nareszcie wie wszystko i teraz może w pełni pomóc Uli. Z nowym rokiem nowe nadzieje na lepsze życie. A już Marka w tym głowa, by się spełniły. Choć chyba Cieplakowa z Dąbrowską to jeszcze dają o sobie znać. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Ta rozmowa była takim swoistym Katharsis i była potrzebna całej trójce, chociaż Marek był jedynie biernym słuchaczem.
      Tak jak już kiedyś pisałam Magda z Dąbrowską jeszcze dadzą się we znaki, choć będzie to już właściwie w końcówce opowiadania. Mimo to trochę krwi napsują.
      Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  4. Wspaniałą część. Mam niedosyt ale czekam na kolejne. Aleksandryjska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalia
      Dzięki wielkie. Tak naprawdę to już niewiele zostało, bo opowiadanie zmierza ku końcowi.
      Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  5. Gdzie była opieka społeczna? Jak można było tak okropnie traktować dziecko? Trzymanie dziecka na mrozie jest torturą! Magda powinna za to odpowiedzieć! Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      Z opieki społecznej to mamusia Cieplakowa brała tylko pieniądze. W końcu oprócz Dąbrowskiej miała jeszcze kilka sąsiadek, które stały za nią murem potwierdzając za każdym razem, że kobieta jest świetną matką dbającą o córkę w miarę możliwości a te były dość skromne. Magda była kuta na cztery nogi i zawsze coś z opieki wyszarpała bez żadnych nalotów i kontroli ze strony MOPS-u.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  6. Józef i Ula mieli ciężkie życie, ale teraz się odnaleźli. Jeszcze mogą się sobą nacieszyć;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Tego straconego czasu już nie nadrobią, ale przynajmniej Cieplak jest po operacji i ma szansę na życie bez bólu, a Ula wychodzi na prostą przy ogromnym wsparciu Marka i Agaty. Najważniejsze, że są już razem i z pewnością nie stracą się z oczu.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  7. Marek powinien czuć się przyjęty do rodziny;) Ula i Józef nie mają przed nim żadnych tajemnic. Ufają mu, a to powinno cieszyć;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Marek od razu zaakceptował Józefa, bo ma w sobie wiele empatii. Poza tym Uli zależało, żeby był świadkiem jej rozmowy z tatą, bo w końcu nie wiedział wszystkiego a zasłużył na prawdę.
      Bardzo dziękujemy Ci za wizytę na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  8. Dość długo Marek czekał na całą prawdę o przeszłości Uli i wreszcie ją usłyszał i to z dwóch stron. Nie musi się domyślać, co się stało, już teraz wie z czym Ula musiała się borykać. To pozwoli mu ją lepiej zrozumieć;) Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia
      Dokładnie tak. Ze strzępów informacji, które poznał zupełnie nie rozumiał o co chodzi z tą przeszłością Uli. Teraz ułożyło się wszystko w całość. Ta rozmowa była bardzo emocjonalna i zrobiła na Marku wielkie wrażenie, bo czegoś takiego na pewno się nie spodziewał.
      Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  9. Serce się kraje, jak się słucha o małej dziewczynce, która kurczowo trzyma się nóg ojca. I tak to nic nie dało, bo Józef odszedł. Wcale się nie dziwię, że Ula miała żal do taty. Powinien chociaż jej wytłumaczyć powody odejścia. Żal patrzeć jak dzieci obwiniają siebie za rozpad małżeństwa rodziców. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Powody odejścia wytłumaczył jej dopiero teraz. Wówczas nie mógł, bo niewiele by z tego zrozumiała. Miała zaledwie sześć lat. Potem, kiedy odszedł Magda skutecznie zniechęcała małą do ojca opowiadając jej o nim straszne rzeczy, które nie były prawdą. Masz jednak rację, że był żal, była rozpacz a potem, kiedy już dorastała, pozostała tęsknota.
      Bardzo dziękujemy Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  10. Marek dość szybko zrozumiał ile dla Uli znaczy ojciec. Miło z jego strony, że powiedział Józefowi jak bardzo kocha Ulę. Zrobiło się przejrzyście, nie ma tajemnic i bardzo dobrze;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Ten rozdział miał odkryć wszystkie tajemnice Cieplaków a rozmowa między córką a ojcem miała uzmysłowić Markowi, ile oboje wycierpieli w przeszłości. Teraz na pewno będzie już spokojniej choć to jeszcze nie koniec kłopotów Uli i Józefa.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  11. Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie?! Magda jest sprytna i musiała się dobrze przygotować do rozprawy rozwodowej. Do tego ta nierozgarnięta Dąbrowska. Szkoda Józefa i Uli i tylu lat rozłąki;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      No niestety, podłość Magdy przekroczyła wszelkie granice i skrzywdziła ludzi, których ona powinna kochać bezwarunkowo, bo powinni być dla niej najważniejsi. rzadko się zdarzają takie kobiety, żony i matki, które mają serce z kamienia a uczucia miłości, empatii i zwykłej, ludzkiej życzliwości są im z gruntu obce.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy serdeczności. :)

      Usuń
  12. Podziwiam Ulę, że mimo takiego prania mózgu, jednak był w niej jakiś bunt i że potrafiła przez ten cały czas tak dobrze się uczyć i utrzymywać. Niewiele osób by tak potrafiło;) Do następnego czwartku. Pozdrowienia;) Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Myślę, że każdy człowiek w jej sytuacji zacząłby się buntować. Ona zaczęła to robić, kiedy uruchomiła samodzielne myślenie. Wówczas zaczęła więcej zauważać np. to, że matka w wielu rzeczach mijała się grubo z prawdą zwłaszcza o ojcu. I tak jak wcześniej wierzyła matce bezgranicznie i nieświadomie pozwalała się indoktrynować, tak potem, gdy dorastała mogła weryfikować bajeczki sprzedawane jej przez rodzicielkę. Mimo to zarówno przemoc psychiczna jak i fizyczna zrobiły z niej znerwicowaną i mocno wycofaną kobietę wymagającą leczenia.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  13. Rodzice się nie zgadzają i często do swoich wojenek wykorzystują dzieci. Wielka szkoda, bo w tej wzajemnej złości nie zdają sobie sprawy, jak bardzo krzywdzą swoje dzieci! Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Akurat w przypadku Cieplakowej, to myślę, że ona jak najbardziej zdawała sobie sprawę z tego co robi, bo znęcała się nad Ulą z pełną premedytacją. Każdy jej bunt dusiła w zarodku sadystycznie bijąc córkę po twarzy lub wyrzucając ją z domu, żeby skruszała. Ta kobieta nie miała ani instynktu macierzyńskiego ani jakichkolwiek cieplejszych uczuć do córki a już z całą pewnością nie odczuwała litości nad własnym dzieckiem.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  14. Rozdział dotyczy zaledwie kilku godzin, a tyle wyjaśnia i nam i bohaterom;) Nowy Rok będzie zaczęty już z nową kartą;) Powodzenia im życzę;) Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, że to zaledwie kilka godzin, ale przełomowych. Józef nic nie wiedział o swojej córce, Ula znała wyłącznie kłamstwa na temat swojego ojca, a Marek był najbardziej pogubiony w całej sytuacji, bo nie rozumiał ani stanów emocjonalnych swojej dziewczyny, ani jakie było ich podłoże. Teraz wszyscy wiedzą wszystko i mogą trochę odetchnąć, bo wiedzą jak mają postępować względem siebie.
      Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  15. Szkoda, że Józef jakoś wcześniej nie zareagował. Powinien się rozwieść dużo szybciej. Może wtedy rzeczywiście by była szansa na zabranie Uli ze sobą? Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      To przeważnie tak jest, że jeśli nawet jeden z małżonków doznaje krzywdy od tego drugiego, to wciąż tli się w nim nadzieja, że to się kiedyś zmieni. Niejako liczy na cud, bo pewne zakorzenione zachowania raczej się nie zmieniają. Magdzie zmiana zachowania i charakteru nie groziła na pewno, bo z natury była podła i mściwa. Józef to uczciwy facet i naiwnie wierzył, że jego żona też zdobędzie się na uczciwość podczas rozprawy rozwodowej. Ta naiwność kosztowała go całe lata rozłąki i tęsknotę za swoją jedynaczką.
      Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  16. Jakie szczęście, że Józef powiedział, że Ula tylko urodę odziedziczyła po matce. Bo jeśli Marek się nasłuchał, to mógł się przestraszyć, że Ula będzie tak samo wredna i durna, jak jej mama. Ale zgodny charakter odziedziczyła po tacie, więc Marek może czuć się bezpiecznie;) Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Marek nie jest taki łatwowierny a poza tym poznał już trochę Ulę i wie, że dziewczyna ma porządny kawał dobrego charakteru odziedziczonego na szczęście po tacie.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Przesyłamy serdeczności. :)

      Usuń
  17. Znowu się zryczałam okropnie! Miej litość nad losem Uli i Józefa;) Już chyba dość mocno dostali kość? Niech wreszcie zaczną żyć normalnie;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że zaczną żyć normalnie. Nie może być inaczej zwłaszcza, że odbyli oczyszczającą rozmowę. Ja na pewno nie mam w planach fundowania im czegoś równie okrutnego.
      Wraz z Gają pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  18. Smutny ten sylwester, ale mam nadzieję, że to już koniec cierpień? Cała trójka zasługuje na odrobinę szczęścia;) Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Traumy Józefa i Uli na pewno koniec, chociaż przyjdzie jeszcze czas na wyrównanie rachunków i czas zapłaty za krzywdy i cierpienia. Sprawiedliwość musi być.
      Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  19. Zastanawiam się, czy Markowi nie odbije woda sodowa, czy czasem nie poczuje się zbyt pewnie? Ula tak pięknie mówiła o nim tacie;) Widać, że nie tylko jest mu wdzięczna, ale też go kocha;) Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Dlaczego Markowi miałaby odbić woda sodowa? Tzn. z jakiego powodu miałoby się to stać? Marek to nie jest typ zarozumialca, który wykorzystuje swoją pozycję. On jest wrażliwcem wyczulonym na nieszczęście i jeśli może pomóc to to robi. Tak został wychowany i taki ma charakter. Spokojnie więc, nic takiego nie będzie miało miejsca.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i skomentowałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  20. Fajnie, że Ula znalazła tatę i przygarnęła go pod swój dach. Ale Józef będzie z nią mieszkał cały czas? Trochę słabo, bo jak będą wyglądały randki Uli i Marka? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      To wszystko rozwiążę w następnej części więc nie gniewaj się, ale nie napiszę dzisiaj ani słowa na ten temat. Jedno jest pewne, że Ula skoro już odnalazła ojca nie będzie chciała się z nim rozstać ani tracić go z oczu. Przede wszystkim to rekonwalescent, o którego należy zadbać i właśnie opiekę Ula stara mu się zapewnić.
      Pięknie dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  21. Tych straconych lat nie da nadrobić się w kilka lub kilkanaście nawet godzin. Ula odnalazła ojca i teraz ich kontakt się już nie urwie chyba ,że do akcji włączy się Magda o której chwilowo ucichło. czyżby to była cisza przed burzą i przyczaiła się gdzieś i coś knuła? Mam nadzieję ,że nie rozbije związku Uli i Marka. Oni są stworzeni dla siebie. Powinni być razem i jestem pewna ,że będą. A Magdzie przydała by się jakaś nauczka. Tyle lat gnębiła Ulę ,znęcała się nad nią psychicznie , zabrała jej ojca ,bo to przez nią przecież odszedł. To ona tu ponosi winę ,za zniszczenie życia córce. Mam nadzieję ,że mimo ran skrywanych głęboko Ula zazna przy Marku szczęścia. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Magda na pewno będzie działać, ale powodem tego działania nie będzie chęć rozdzielenia córki i ojca, ale jak to zwykle u niej względy materialne. Bądź pewna, że los zemści się na niej, bo sprawiedliwość musi być.
      Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń