Łączna liczba wyświetleń

środa, 11 maja 2022

GDY KOCHA SIĘ ZBYT MOCNO - rozdział 1

GDY KOCHA SIĘ ZBYT MOCNO”


ROZDZIAŁ 1


Zatrzymała się przed szklanymi drzwiami prowadzącymi do firmy Febo&Dobrzański i głęboko westchnęła, jakby w ten sposób chciała dodać sobie odwagi. Poprawiła tkwiące na nosie przeciwsłoneczne okulary i już bardziej zdecydowanie weszła do wnętrza budynku.



Szybkim krokiem przemknęła obok portierni rzucając w przelocie – dzień dobry panie Władku – i wpadła w otwartą kabinę windy przyciskając guzik z piątką. Miała wrażenie, że dzisiejszy dzień nie będzie dla niej dobry, że wszyscy bez wyjątku będą się na nią gapić i zastanawiać się, dlaczego przy prawie trzydziestostopniowym upale ubrała bluzkę z golfem i długimi rękawami.

Odebrała od Ani recepcjonistki klucze od sekretariatu i gabinetu prezesa. Na szczęście dziewczyna nie przyglądała jej się zbyt bacznie. Położywszy stosik poczty na biurku szefa zaszyła się w swoim kącie, otoczyła kolumną segregatorów i wsadziła nos w monitor. Piętnaście minut później usłyszała za swoimi plecami: – cześć Ula. – Uśmiechnęła się. Tak entuzjastycznie mógł witać ją tylko sam prezes pod warunkiem, że był w dobrym nastroju.

- Cześć, cześć Marek – wyrzuciła szybko z siebie nie podnosząc głowy. Przystanął przy jej biurku przyglądając jej się z ciekawością.

- A co ty od rana taka zapracowana? Wiesz, że masz na nosie okulary przeciwsłoneczne? – zachichotał.

- Chcę skończyć analizę tych raportów ze szwalni, a okulary mam, bo przyplątało mi się zapalenie spojówek i razi mnie światło. Wolę chodzić w okularach niż straszyć ludzi czerwonymi oczami, jak u królika.

- No dobra. W takim razie nie przeszkadzam i idę do siebie.

Kiedy zamknął za sobą drzwi podniosła głowę i odetchnęła z ulgą. Źle się czuła z tym, że kolejny raz musiała kłamać, ale nigdy w życiu nie przyznałaby mu się, że została pobita przez własnego męża. Rano obudziła się z opuchniętymi powiekami i siniakami pod oczami. Próbowała zatuszować to fluidem, ale jej wysiłki na niewiele się zdały, bo spod brzoskwiniowego podkładu przebijały dwa fioletowe placki i to stąd decyzja o założeniu okularów przeciwsłonecznych. Na rękach widniały odbite różnokolorowe ślady po palcach Bartka.

Oderwała się od klawiatury i zamyśliła. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła być tak bardzo uległa wobec niego, posłuszna we wszystkim i będąca na każdy jego rozkaz. Kiedyś dominowała w niej wyłącznie miłość do niego. Teraz górował paniczny lęk. Miłość i lęk to uczucia, które mogą stanowić destrukcyjną mieszankę. Z powodu lęku nawet nie próbowała się buntować tylko w pokorze znosiła kolejne awantury kończące się zazwyczaj biciem. Dlaczego wcześniej nie zauważyła u niego tych bokserskich skłonności? Przecież znali się od dziecka. Mieszkali po sąsiedzku. Inna rzecz, że to głównie jej teściowa była bardzo zadowolona z ich związku. Zdawała sobie sprawę, że młoda Cieplaczka jest wyjątkowo uzdolniona i ma głowę nie od parady. Matura zdana celująco, bezproblemowe dostanie się na dwa kierunki trudnych studiów i zakończenie ich z najlepszą możliwą oceną. Pod tym względem Bartek nie dorastał Uli do pięt. Swoją edukację zakończył na liceum, nie zdobył żadnego zawodu i imał się wyłącznie jakichś dorywczych prac nie myśląc nawet, że mógłby postarać się o bardziej stabilne zatrudnienie. Odkąd Ula zatrudniła się w F&D i zaczęła zarabiać naprawdę niezłe pieniądze, utrzymywała z nich siebie, męża, mieszkanie i jeszcze wspierała swoją rodzinę. Tak wyglądała teoria. W praktyce musiała często chować pieniądze przed Bartkiem, by móc zapłacić czynsz i inne miesięczne opłaty. Jego nie obchodziło, czy będą mieli co jeść następnego dnia i z czego się opłacić. Brał pieniądze, jak swoje. Ula podejrzewała, że jest hazardzistą, ale tak naprawdę nigdy nie dowiedziała się na co idzie tak ciężko zarobiona przez nią gotówka. Bartek korzystał z życia ile tylko mógł. Pieniądze tracił w knajpach stawiając trunki zwykłym dziwkom, sypiając z nimi i zdradzając Ulę ile wlezie. Nie gardził też narkotykami i to głównie pod ich wpływem tłukł swoją żonę z byle powodu. Nawet w najgorszych snach nie sądziła, że jej życie tak diametralnie się zmieni. Kochała tego drania i nigdy nie miała dość siły ani odwagi, żeby od niego odejść jakby liczyła na to, że wkrótce on się zmieni i wszystko będzie tak, jak przed ślubem.


Praca była całym jej życiem. Tu mogła odetchnąć, skupić się na sprawach firmowych i nie myśleć, co czeka ją po powrocie do domu. Marek Dobrzański był wspaniałym szefem. Nigdy nie krzyczał, nie krytykował i nie ganił. Wręcz przeciwnie, bardzo doceniał jej pracę, zaangażowanie, błyskotliwe pomysły, które nierzadko przynosiły firmie niezłe profity. Podziwiał jej kreatywność, opanowanie i kompetencje. Często zaskakiwała go tym, że w lot odgadywała jego myśli jakby nadawali na tej samej fali. Rozumieli się świetnie i można by nawet powiedzieć, że przyjaźnili się, co bardzo rzadkie w relacji szef – podwładna. Nie miał tylko pojęcia, że ona skrywa taką straszną tajemnicę. Czasami zauważał, że bywa nieobecna, a jej myśli krążą zupełnie gdzieś indziej. Innym razem martwił się, że źle wygląda, że jest jakaś zmęczona, a jej poszarzała twarz wyraża tyle smutku. Kiedyś zapytał ją o jego przyczynę, ale wyłgała się jakimś kłamstewkiem i szybko zmieniła temat rozmowy. Co miała mu powiedzieć? Że znowu jej mąż zbił ją tak, że nie może ruszać rękami, że znowu przepłakała całą noc i wstała z wymiętą i opuchniętą twarzą, a policzki nosiły ślady łez? Było jej zwyczajnie wstyd, choć to nie ona powinna się wstydzić.


- Ula, podwieźć cię? – Marek otworzył pilotem samochód i wyszczerzył się. – Jadę dzisiaj w twoim kierunku więc jeśli tylko chcesz…



- Nie, nie Marek. Bardzo dziękuję, ale chcę jeszcze zrobić po drodze jakieś zakupy. Mam pustą lodówkę. Tak, czy siak, dzięki, że spytałeś. Do jutra.

Pomachała mu jeszcze, gdy odjeżdżał z parkingu i ruszyła w swoją stronę.


Objuczona siatkami wygrzebała klucze z torebki i z trudem otworzyła drzwi. Bartka jeszcze nie było a mimo to wciąż czuła w sobie to wielkie napięcie i wręcz paniczny strach. Te uczucia towarzyszyły jej właściwie od kiedy się pobrali. Pamiętała, że pierwszy raz uderzył ją trzy dni po ślubie. Nie pamiętała tylko z jakiego powodu. Najwidoczniej był prozaiczny, skoro tak łatwo umknął z jej pamięci. Ataki złości u Bartka zdarzały się dość często, ale bagatelizowała je, bo jak szybko następowały, tak szybko przechodziły. Wtedy jeszcze jakoś się hamował, za to po ślubie pokazał całe spektrum swoich możliwości. Dwa długie lata z człowiekiem, który w ciągu sekundy potrafił zmienić się z anioła w potwora, choć wśród znajomych i sąsiadów miał opinię kochającego ją na zabój, uroczego postrzeleńca.

- Ty to masz szczęście dziewczyno – mawiały z zazdrością jej szkolne koleżanki, które też chodziły z Bartkiem do jednej klasy. – Nawet nie zapowiadał się na takiego wspaniałego męża, a tu proszę.

Nie miały pojęcia o czym mówią, a ona nigdy w życiu nie przyznałaby się żadnej z nich, jaki Bartek potrafi być naprawdę. Na początku to siebie winiła za jego niekontrolowane wybuchy złości, za jego rozdrażnienie i zdenerwowanie. Z czasem doszła do wniosku, że wścieka się nawet o rzeczy zupełnie błahe, że wystarczy mała iskra do tego, żeby zaczął nią poniewierać.

Dwa lata takiego upodlania i poniżania wystarczyły, by mogła zacząć zmieniać zdanie i zacząć się buntować. Coraz częściej dochodziła do wniosku, że musi od niego odejść, żeby wreszcie osiągnąć jakąś równowagę psychiczną i żeby przestać się bać. Była znerwicowana, choć na zewnątrz nie było tego widać. Bezustannie towarzyszący jej lęk dławił za gardło i nie pozwalał złapać tchu. Pomyślała, że jeśli czegoś z tym nie zrobi, któregoś dnia nie wstanie już do pracy, bo będzie martwa.


Kończyła przygotowywać obiad, gdy usłyszała szczęk klucza w drzwiach. Momentalnie spięła się w sobie i z drżeniem serca czekała na pierwszy cios. Do kuchni wszedł jej mąż z ogromnym bukietem herbacianych róż, takich jakie najbardziej lubiła. Na twarzy miał wymalowany przepraszający uśmiech. Podszedł do niej i wręczył jej to ogromne naręcze kwiatów. Ich słodki zapach odurzył ją.

- Są piękne – wyszeptała. – Tak samo piękne, jak dwa pierwsze dni po naszym ślubie – przemknęło jej przez myśl.

- Przepraszam kochanie, ale wczoraj trochę mnie zdenerwowałaś.

- To wystarczający powód, żeby mnie bić? – zapytała cicho.

Nie, oczywiście, że nie – odpowiedział pospiesznie. – Przecież wiesz, że nie chciałem. Ja tylko troszczę się o ciebie i o nasze sprawy. Denerwuję się, kiedy proszę cię o pieniądze, a ty mówisz, że ich nie masz. Mam na oku świetny interes i potrzebuję tylko małego wsparcia z twojej strony. Czy to tak trudno zrozumieć? Przecież się staram… - zbliżył się do niej i objął ramionami. – No już, nie dąsaj się i uśmiechnij do mnie – szeptał jej zmysłowo do ucha. Nie dała się na to nabrać. Oderwała się od niego i sięgnęła po głęboki talerz.

- Obiad gotowy. Na pewno jesteś głodny. Już nalewam.


Jedli w milczeniu. Przy drugim daniu Bartek wyciągnął z kieszeni jakiś kolorowy kartonik.

- Spójrz, co dla nas mam. Tydzień w Sopocie, w najlepszym hotelu. Tydzień błogiego lenistwa i luksusu. Pojedziemy, odpoczniemy i oderwiemy się choć na trochę od Warszawy. Wyświadczyłem przysługę kumplowi i w zamian podarował nam ten pobyt. Cieszysz się?

Milczała przez chwilę kompletnie zaskoczona tą niespodzianką.

- Ale ja nie mogę jechać… - wydukała wreszcie. – Szef nie da mi urlopu, bo za dużo mamy pracy…

- Praca i praca – syknął podirytowany. – Za bardzo cię wykorzystują w F&D, a zwłaszcza ten twój szef. Nie ta firma, to będzie inna. Wcale nie musisz w niej pracować.



- Dzięki tej firmie dobrze zarabiam i przede wszystkim regularnie. Ty nie zawsze masz jakieś dochody…

- No tak…, teraz będziesz mi wypominać!

- Nic ci nie wypominam, jedynie chcę ci uświadomić, że to nie jest najlepszy pomysł.

- Prześpij się z tym. Jestem pewien, że jutro spojrzysz na to inaczej.


Wyszła spod prysznica i opatuliła się grubym, frotowym szlafrokiem. Zbliżyła twarz do lustra. Sińce pod oczami zaczęły zmieniać kolor. Te na rękach również. – Jak długo jeszcze mam to znosić? Jak długo mam się godzić z tym biciem i upokorzeniem? On nigdy się nie zmieni, a ja nie dam rady żyć w ciągłym strachu przez kolejne lata. Co on ze mną zrobił, przecież nigdy nie byłam tak tchórzliwa i wylękniona. Potrafiłam walczyć o swoje. Tata nazywał mnie wojowniczką. Nie ma we mnie nic z wojowniczki. Dlaczego uwierzyłam, że bez niego nie dam sobie rady? Czyż to nie ja zarabiam na życie? Jeśli znowu mu ulegnę stracę pracę, moje największe szczęście, w którym spełniam się zawodowo. Muszę się od niego uwolnić i jutro mu o tym powiem.

42 komentarze:

  1. Oj, Matko. Ale początek, już nie mogę się doczekać kolejnej części. Może być jutro🤣, poproszę 🙏 coś czuję, że jak Ula powie Bartkowi o swoich planach to się to źle dla Niej skończy. I tu chyba wkroczy Marek. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      dziękujemy za miłe słowa. Czas szybko leci, ani się obejrzysz, a będzie już kolejny czwartek:) Przesyłamy serdeczności i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  2. Smutny ten początek i obawiam się że tak będzie jeszcze jakiś czas. Zwłaszcza jak powie Bartkowi że chce odejść. Dobrze chociaż że podjęła decyzję. Bywa że kobiety w takich związkach trwają latami. O Marku dużo nie wiadomo. Czy wolny czy z Pauliną albo kimś innym. Oczywiście liczę że on pomoże Uli uwolnić się od Bartka i stworzy szczęśliwy związek. Tytuł dotyczy chyba Uli i ona kochała zbyt mocno. Chociaż Marka nie wykluczam i jego toksycznego związku i tego że jemu trudno będzie odejść.
    Pozdrawiam milutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      tytuł dotyczy co najmniej dwóch osób. Więcej o Marku już w kolejnej odsłonie, na którą gorąco zapraszamy:) Cieszymy się, że znalazłaś czas, przeczytałaś i skomentowałaś. Serdecznie Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
    2. Ranczula,
      nie do końca:) Dość szybko sama wpadniesz na odpowiedni trop:)

      Usuń
  3. Ula powinna jak najszybciej odejść od tego damskiego boksera. W innym przypadku może dojść naprawdę do nieszczęścia.
    Chyba bardzo dobrze ukrywa te wszystkie siniaki skoro nawet jej rodzina niczego nie zauważa.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam późną porą.
    Julita.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      w Uli powoli dojrzewa ta myśl. Więcej w kolejnym rozdziale, na który serdecznie zapraszamy:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  4. bartek to swinia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda:) Niestety ukochany małżonek nie pokazał pełnego wachlarza swoich możliwości. Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  5. Zaczyna się smutno 🙁 Chociaż z pozytywów tyle, że Ula dostrzega w czym tkwi i chce coś zmienić. Przypuszczam jednak, że Bartek nie będzie zadowolony. Odejście żony oznacza stratę źródła dochodu a na to Dąbrowski sobie nie może pozwolić.
    Żal mi Uli, ale wierzę, że niedługo uwolni się od tyrana jakim jest jej mąż a i Matek dostrzeże jakim skarbem jest jego asystentka. W Waszych opowiadaniach może być tylko lepiej z odcinka na odcinek dlatego czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam cieplutko i do następnego czwartku 💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dagmara,
      na poprawę losu Uli musimy chwileczkę poczekać. Bartek nie pokazał jeszcze wszystkich swoich możliwości. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:)

      Usuń
  6. Taka rozsądna i mądra kobieta i w tym wszystkim ten bandzior Bartek?! Jak to się stało? Miśka pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      serce nie sługa, chce tego, czego chce. Nie ma logiki właściwej dla tych spraw. Spotykasz kogoś, w kim się zakochujesz i wtedy niestety zazwyczaj rozum zaczyna spać. Ula i Bartek pobrali się z powodu miłości, ale w tzw. międzyczasie wiele się zmieniło. Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  7. Jejciu,co to się porobiło?! Ulka aż tak się poddała, aż tak się boi? Wiej dziewczyno, bo ten kretyn zrobi ci jeszcze większą krzywdę! Bartek to jedna wielka porażka! Do następnego czwartku. Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      wydaje się, że Ula pogodziła się z losem, ale tak do końca to nie jest, o czym przekonamy się już niedługo. Każdy strach też się kiedyś kończy. Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  8. Niepokojący początek historii. Bardzo się martwię o Ulę. Mam wiele pytań i rad, ale poczekam na dalszy ciąg, Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pierwszymi rozdziałami zazwyczaj tak jest, ale już niedługo kolejny rozdział, który coś więcej rozjaśni:) Zapewniamy, że Ula w końcu, oczywiście przy wsparciu "anioła stróża", sobie poradzi. Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  9. To straszne jak miłość potrafi nas ogłupić. Ula to przecież piękna, młoda i doskonale wykształcona kobieta. Mogłaby mieć każdego, a wybrała takiego buraka. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      nie bez kozery mówi się, że miłość jest ślepa. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz:) Niestety niewiele osób potrafi przeciwstawić się porywom serca. Ula zakochała się w Bartku wiele lat temu i w tym czasie rozum i rozsądek wziął urlop. Ale spokojnie, każdy urlop się kiedyś kończy. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  10. Brrr! Nie wiem co powiedzieć. Bartek to potwór, ale gdzie jest Józef, gdzie jest dorosły Jasiek, no i wreszcie gdzie jest cudownie dobrotliwa teściowa? Nikt nic nie widzi? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      małżeństwo mieszka osobno, na tzw. swoim. Józef i rodzeństwo Uli niczego się nie domyślają, Ula nauczyła się nieźle ukrywać. Natomiast teściowa jest zapatrzona w swojego ukochanego synka i nic poza nim nie widzi. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  11. Szkoda, że Ulą rządzi paniczny strach i wstyd. A przecież, to nie ona powinna się wstydzić. Niestety to właśnie kobiety w dalszym ciągu się wstydzą takich zachowań. Przecież jest wiele instytucji, które pomagają takim osobom. Trzeba się wyrwać z takiego małżeństwa. Z zaciekawieniem przeczytam kolejny odcinek Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      absolutna racja:) Wstyd powinien odczuwać Bartek. Do decyzji o sięgnięciu po pomoc trzeba dojrzeć. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  12. Strasznie się zaczyna, ale mam nadzieję, że Ula się jednak odważy i ucieknie od tego gnojka! Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      dość często do działania zmusza nas ostatnia kropla goryczy. Ula też czegoś takiego doświadczy. Więcej w kolejnym rozdziale, na który zapraszamy. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  13. Zastanawiam się, co by zrobiły kobiety będące w takiej samej sytuacji, co Ula, bez tych cudownych kosmetyków? A jednak, mimo, że są tak świetne, to nie potrafią zatuszować miłosnych zapędów i uścisków kochanego mężusia. Szkoda, że w przypływie szału Bartek nie zrobił sobie krzywdy, oczywiście tak przez przypadek. Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      niezły pomysł żeby Bartek np. złamał sobie rękę lub nogę w przypływie szału. Tylko wówczas za to pewnie odpowiedzialna by była Ula. I kolejny pretekst do znęcania się nad żoną gotowy. Jeśli chodzi o maskowanie, to trzeba przyznać, że kobiety są w tym mistrzami. Jeśli się już nie daje ukryć, to idą na zwolnienie lekarskie. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś:)

      Usuń
  14. Ja cię! Co za historia! W pracy naprawdę nikt nie zauważył, że u Uli coś się dzieje dziwnego? A może jednak zauważyli, ale stwierdzili, że to nie ich sprawa, że nie warto się wtrącać? Załamię się całkowicie jeśli dowiem się, że Ula z tego powodu jest powodem do drwin w pracy. Ludzie potrafią być podli. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      tym razem nikt z firmy nie życzy Uli niczego złego. Ula doskonale się maskuje i absolutnie nikt w firmie niczego się nie domyśla. Ula wstydzi się zachowania Bartka i swojego, że się na to godzi. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  15. Życzę Bartkowi aby wreszcie trafił na godnego siebie przeciwnika, który porządnie obije mu mordę! Może wówczas coś zrozumie? Tylko żeby Ula już przez niego nie cierpiała. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada,
      Bartek i zrozumienie czegoś, to zupełnie niemożliwe. On myśli tylko o swoim dobru i jak jest wszystko po jego myśli, to jest zadowolony. W przeciwnym wypadku potrzebuje worka treningowego. Ale przyjdzie kryska na Matyska. Bardzo dziękujemy za wpis i także przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń
  16. Czemu Ula nie wierzy we własne możliwości. Przecież to ona ma pracę i utrzymuje darmozjada. Poradzi sobie. Cichutko cieszę się, że nic nie piszesz o dzieciach i liczę na to, że Ula jeszcze nie ma dzieci. Byłaby wielka szkoda gdyby one musiały patrzeć na wyrazy miłości tatusia. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      uspakajamy, dzieci z tej "wielkiej" miłości nie ma:) Jeśli chodzi o pracę, to Ula bardzo ją lubi. Dodatkowo wszyscy są bardzo zadowoleni z efektów jej pracy. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  17. Nieporozumienia małżeńskie, to właściwie nic wielkiego i jest raczej normą. Ale podnoszenie ręki na kobietę?! Te obrzydliwe łapska Bartka powinny mu uschnąć w trymiga! Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      podobno karma wraca, więc wszystko jest możliwe. Może nie aż tak szybko, ale sprawiedliwość musi być:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  18. Marek, gdzie on jest, gdzie jego wrażliwość?! Nic nie zauważył do tej pory? Nic go nie zaniepokoiło? Jeśli teraz Bartek tak załatwił Ulę, to pewnie robił to też już wcześniej. Marek jest tak szczęśliwy, że widzi tylko czubek swojego nosa? Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      spokojnie, Marek jest na swoim miejscu. Ula jest bardzo skrytą osobą i nikomu się nie zwierza. Ta sytuacja nie jest winą Marka. Gdyby tylko wiedział, to zapewniamy, że na pewno by jej pomógł. Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  19. Dla wszystkich, oczywiście oprócz Bartka, jest to okropna sytuacja. Ula chyba stała się mistrzynią kamuflażu. Przez to nawet jak ktoś chciałby jej pomóc, to ma zamkniętą drogę, żeby jej dodatkowo nie urazić. Liczę tylko na to, że Ula się jednak wreszcie obudzi z tego dziwnego marazmu. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      w domu Uli rządzi przemoc, której się ona boi i brzydzi, Niemniej jednak Bartkowi udało się ją mocno zastraszyć. Wyjście z tego zamkniętego kręgu jest dość ciężkie, ale nie niemożliwe:) Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  20. Czyżby Ula przestrzegała zasady żeby trzymać swoich przyjaciół blisko, ale jeszcze bliżej swoich wrogów? Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać, że mamy do czynienia ze znawcą Ojca Chrzestnego, gratulujemy wiedzy:) Niemniej jednak Ula nie ma żadnej cechy z tego filmu:) Ale trzeba przyznać, że dość często okazuje się, że ta zasada jest naprawdę bardzo trafna. Bardzo dziękujemy za wpis, zapraszamy i także przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń