ROZDZIAŁ 9
- To takie straszne nie móc nic zrobić. Ta
bezsilność mnie wykańczała - zadrżał jej głos. – Przy Thomasie musiałam być
silna, ale wieczorem, kiedy on już spał, ja płakałam w poduszkę niemal każdego
dnia – zamigotały jej w oczach łzy i rozpłakała się. Delikatnie objął ją
ramieniem i przytulił do swego boku.
- Ja wiem, że to co przeszłaś było jak
koszmarny sen, ale musisz się zacząć dźwigać Ula. Nie możesz wiecznie żyć
przeszłością, bo ona nie była dobra ani dla Thomasa, ani dla ciebie. On zawsze
będzie obecny w pamięci i sercu, ale jestem pewien, że chciałby, żebyś ruszyła
do przodu i nie myślała wyłącznie o nim – wtulił usta w jej włosy. – Teraz
powinnaś wreszcie zacząć żyć, tak jak zamierzałaś, realizować marzenia i nie
ograniczać się w niczym. To ci się należy.
- Też tak uważam – szepnęła. – Tamto życie
wyryło na mnie piętno, ale wcale nie zamierzam żyć przeszłością. Wczoraj
właśnie myślałam nad poszukaniem sobie pracy, albo nad otworzeniem czegoś
własnego. Moja głowa potrzebuje zajęcia, bo z bezczynności roją się w niej
jakieś niedorzeczności.
- Jeśli tak, to ja mam na to radę. Radę na
twoją bezczynność. Mam wakat na stanowisku dyrektora finansowego.
Wyprostowała się i spojrzała
mu w oczy zaskoczona.
- Marek, ale ja nie znam się na drukarstwie.
Uśmiechnął się do niej
szeroko.
- Myślisz, że ja i Sebastian znaliśmy się? Nie
mieliśmy o tym zielonego pojęcia. To pan Jankowski, były właściciel wprowadzał
nas we wszystko. Jestem przekonany, że świetnie sobie poradzisz. W
kompetencjach dyrektora finansowego leży monitorowanie stanu budżetu
potrzebnego na zakup nowych maszyn. Świat nie stoi w miejscu i chcąc za nim
nadążyć musimy inwestować w coraz nowocześniejsze. Tu potrzebne jest też
pojęcie o ekonomii i finansach, które przecież posiadasz. We wszystko bym cię
wprowadził…, tylko nie odmawiaj mi…
- Tak… Myślę, że to byłoby coś dla mnie…
Bardzo ci dziękuję, bo to świetna propozycja.
Aż podskoczył z radości.
- Idąc więc za ciosem od razu zapytam, od
kiedy mogłabyś zacząć?
- Chyba od zaraz… Tak myślę…
- Lejesz miód na moje serce. „Iskierka” czeka
na ciebie Iskierko. Dziękuję.
Wyruszyli do Polski w
niedzielne popołudnie. Jeszcze tylko krótka wizyta na cmentarzu, zapalone nowe
znicze i wymieniona woda w wazonach. Także obietnica dana Thomas’owi, że
wkrótce odwiedzi go znowu. Tym razem Ula prowadziła tylko do wjazdu na
autostradę i przesiadła się na miejsce pasażera. Dzięki temu mogła spokojnie
pomyśleć i nie skupiać się wyłącznie na drodze.
W nocy z niedzieli na
poniedziałek rozpadało się. Bębniące o parapet krople deszczu obudziły Marka
jeszcze przed budzikiem. Smętnie spojrzał przez okno i pomyślał, że dzisiejszy
dzień absolutnie nie nadaje się na pójście pieszo do pracy. Postanowił wziąć
samochód. Kilka minut po siódmej zadzwonił do Uli informując ją, że podjedzie
pod jej blok.
- Pogoda jest paskudna i nie chcę, żebyś
zmokła. Za chwilę będę.
Czekała na niego pod
zadaszeniem drzwi wejściowych. Podjechał jak najbliżej a ona szybko wślizgnęła
się do wnętrza samochodu.
- Widzę, że nadal jesteś wierny Lexusowi?
- A tak… Lubię tę markę, chociaż auto nieco
nowsze. Tamtego się pozbyłem. Gotowa do pracy? – zapytał uśmiechając się do
niej.
- Tak naprawdę to nie wiem… Wszystko dzieje
się tak szybko, ale przywyknę…
- Będzie dobrze Ula. Ja jestem o to spokojny.
Najpierw oprowadzę cię po firmie, żebyś miała rozeznanie. Pomieszczeń biurowych
jest znacznie mniej niż w F&D, bo znakomitą część zajmuje sala produkcyjna
i maszyny. Mamy za to niewielki barek, w którym można wypić kawę i zjeść jakieś
dobre ciacho. Nie ma natomiast pomieszczenia socjalnego. Każdy sekretariat ma
na wyposażeniu czajnik elektryczny i to musi wystarczyć. Violetta siedzi w
sekretariacie, który łączy mój gabinet i Sebastiana. Ty będziesz miała własną
sekretarkę. Została w spadku po twoim poprzedniku, ale jest dość błyskotliwa i
ogarnia temat. Myślę, że nie będziesz z nią miała kłopotu. Przerwa na lunch od
dwunastej do trzynastej. Mówię o tym, bo chciałbym jadać w twoim towarzystwie,
jeśli się zgodzisz oczywiście. Olszańscy już dawno nie są dla mnie odpowiedni,
bo z reguły ten lunch nie przebiega spokojnie, a ja muszę wysłuchiwać wiecznych
pretensji Violetty. Pod tym względem niewiele się zmieniła.
- Olszański ożenił się z Violą? A to nowina…
- Myślałem, że wiesz… Ale z drugiej strony skąd
miałabyś wiedzieć? Od co najmniej dwóch lat starają się o dziecko, ale jakoś
nie bardzo im to wychodzi i o to głównie się kłócą. Mimo to jedno bez drugiego
żyć nie może, a Seba nie da na żonę powiedzieć złego słowa. On chyba właśnie to
kocha w niej, że jest taka pokręcona i czasami nieobliczalna. Jesteśmy na
miejscu.
Zaparkował przed biurowcem.
Obiegł samochód i trzymając rozpostarty parasol pomógł Uli wysiąść.
- Najpierw pójdziemy do kadr i złożysz
papiery.
Pokonawszy kilka schodów
otworzył szerokie, przeszklone drzwi na których pysznił się napis „Wydawnictwo
Iskierka” i przepuścił Ulę przodem.
- Tu na lewo Ula – otwierał
kolejne drzwi. Weszła do dość sporego pokoju i przywitała się z siedzącymi w
nim trzema kobietami. – Dzień dobry drogie panie. Przedstawiam wam Urszulę
Cieplak-Ditmar. Od dzisiaj będzie naszym dyrektorem finansowym. Pani Elu proszę
się tym zająć. Tu są wszystkie, wymagane dokumenty. Stawka taka sama, jaką miał
poprzednik. Proszę zredagować umowę i przynieść ją do mojego gabinetu. Oczywiście
umowa na czas nieokreślony.
Kobieta odwzajemniła uśmiech
Marka i zabrała teczkę z jego rąk.
- Za pół godzinki będzie wszystko gotowe.
Znowu byli na korytarzu, a
Marek dalej objaśniał.
- Tu obok są trzy pokoje. Jeden z nich, ten z
brzegu zajmuje dział księgowości. Twój dział. W środku jest sekretariat, w
którym urzęduje Iwona, a te drzwi na końcu, to twój gabinet. Z sekretariatu
można się dostać i do ciebie i do księgowych. Chodź, pokażę ci.
W jej dziale pracowały cztery
księgowe i Iwona Bielska, którą najpierw Marek jej przedstawił. Potem wywabił
do sekretariatu pozostałe pracownice.
- Drogie panie, przedstawiam wam nowego
dyrektora finansowego panią Urszulę Cieplak-Ditmar. Od dziś ze wszystkimi
sprawami proszę się zgłaszać do niej. To osoba bardzo kompetentna i gwarantuję,
że współpraca z nią będzie się układać znacznie lepiej niż z panem Szymańskim.
- Ja bardzo się o to postaram – Ula
uśmiechnęła się nieśmiało do stojących kobiet. – Jak już się zorientuję co i
jak, chciałabym zrobić krótkie zebranie i poprosić panie o wprowadzenie mnie we
wszystko, ale myślę, że to dopiero za jakieś dwie godziny.
- To świetny pomysł – Marek otwierał drzwi do
jej gabinetu. – A to twoje królestwo Ula. Mam nadzieję, że będzie ci tu
wygodnie. Gdybyś chciała coś zmienić to daj mi znać. Może jakieś firanki, lub
kwiaty?
- Nie przesadzaj. Pokój jest świetny i ma
wszystko co trzeba.
- W takim razie chodźmy dalej – powiódł ją
dość długim korytarzem pokazując, kto gdzie siedzi. – Tu siedzą nasi graficy
komputerowi. Jest ich dwóch. Tuż obok jest pokój korektorów. Też dwóch, a
raczej dwie, bo to kobiety. Tam dalej zaczyna się niejako część produkcyjna.
Mamy tu dział kolportażu, dział składu, dział menadżerski i pokój sekretarza
redakcji, a tam dalej już hala, na której drukują. I to chyba wszystko. Mam
nadzieję, że teraz napijesz się ze mną kawy i poczekasz u mnie na umowę. Czas
też, żebym odświeżył pamięć dwóm osobom, które znasz. Już widzę jakie będą
mieli miny. Bezcenne ha ha ha.
Stanęli oboje w drzwiach
sekretariatu Marka i przez chwilę obserwowali wlepiającą wzrok w monitor
Violettę.
- Cześć Viola, jak tam po weekendzie? – zapytał
głośno Marek. Kobieta aż podskoczyła na krześle chwytając się za obfity biust.
- Marek, ty mnie kiedyś do grobu wpędzisz –
zerknęła ciekawie na stojącą przy nim Ulę. – A kogo przyprowadziłeś?
- No co ty Viola!? Nie poznajesz?
- A my się znamy? – odpowiedziała skołowana patrząc
na piękną kobietę. – Na pewno nie, bo zapamiętałabym.
Ula wyciągnęła do niej dłoń.
- Cześć Viola. Ula Cieplak. Kojarzysz?
- Oczywiście, że kojarzę i powiem więcej, Ula
Cieplak tak nie wyglądała. Miała aparat na zębach i wielkie okulary. Raczej nie
powalała urodą. A ty jesteś piękna. Więc jak naprawdę się nazywasz?
- To naprawdę ja. Ula Cieplak-Ditmar. Przez
pięć lat każdy może się zmienić prawda?
Viola nie zdążyła
odpowiedzieć, bo drzwi od sąsiedniego pokoju otworzyły się i wyszedł z nich
Olszański. Ula pomyślała, że on właściwie w ogóle się nie zmienił. Nawet nie
posiwiał.
- Sebastian, - wyrwała się jego żona – czy
wiesz, kto to jest? To Ula Cieplak! – oznajmiła triumfalnie, jakby odkryła po
raz drugi Amerykę. Zaskoczony Sebastian wlepił w Ulę wzrok i przez chwilę nie
mógł wydobyć z siebie głosu. Rozbawiony Marek nie reagował, a tylko przyglądał
się przyjacielowi.
- Ula – wykrztusił wreszcie – to naprawdę ty?
Nawet nie wiesz jak wiele razy chciałem cię przeprosić za to świństwo, którego
się dopuściłem. Ta intryga była wyjątkowo podła. Minęło tyle lat a ja wciąż mam
wyrzuty sumienia. Nie powinienem był ci tego robić, nie powinienem… Marek tego
nie chciał, mówił, że nie znam cię, że ty byś nigdy nie wykorzystała tego
weksla, a ja tylko śmiałem się z niego i jego naiwności wmawiając mu, że nie
zna kobiet. Bardzo cię za to przepraszam. Jeśli możesz, wybacz…
- Było minęło Sebastian. Jeśli ci to ulży to
wiedz, że nie mam żalu. Przez te pięć lat wiele wydarzyło się w moim życiu i to
o wiele gorszego niż ta intryga. Ja na pewno nie będę do tego wracać i ty też
nie powinieneś – wyciągnęła do niego dłoń. – To co? Zgoda?
Olszański uścisnął ją.
- Jak najbardziej zgoda. A co cię do nas
sprowadza?
- Jeszcze o tym nie wiesz Seba, – odezwał się
Marek - ale to nasz nowy dyrektor finansowy. Właśnie od dzisiaj zaczyna.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę Ula, bardzo.
Myślę, że będziesz najlepszym dyrektorem finansowym jakiego do tej pory miała
ta firma. Zawsze podziwiałem twój wyjątkowy talent do cyferek. Kochanie –
zwrócił się do żony – zrobisz nam wszystkim kawy? Jakoś trzeba uczcić przyjęcie
Uli do firmy.
- Już lecę – Viola zakręciła się jak fryga i już po
chwili włączyła expres.
Rozsiedli się w gabinecie
Marka na wygodnych fotelach. Popijając mocne espresso wspominali dawne dzieje.
Wkrótce pojawiła się kobieta z kadr przynosząc umowę opiewającą na jedenaście
tysięcy brutto. Uli ta suma wydawała się ogromna, ale nie skomentowała tego.
Równie dobrze mogłaby pracować za darmo, byle by zająć czymś głowę. Tak
naprawdę to wcale nie potrzebowała tych pieniędzy, bo miała za co żyć. Thomas
pomyślał o wszystkim.
- Jutro muszę jechać do Rysiowa – Ula
odstawiła talerz z niedokończonym drugim daniem. – Jest sobota, a w soboty
zazwyczaj jadę tam i robię im porządki. Może pojechałbyś ze mną? Nie, nie chcę,
żebyś sprzątał – uspokoiła Marka widząc jego zdziwioną minę. – Chodzi głównie o
to, że tata wie, że gdzieś pracuję, ale nie ma pojęcia, że u ciebie. On nic nie
wie o naszej przeszłości, więc nie masz się czego obawiać. Nawet nie przyznałam
mu się, że napisałam tak bardzo osobistą książkę. Pewnie to się kiedyś wyda,
ale na razie on żyje w błogiej nieświadomości.
Marek uśmiechnął się szeroko.
- Bardzo chętnie z tobą pojadę i bardzo
chętnie pomogę w sprzątaniu.
- Jeszcze jak mi powiesz, że bardzo chętnie
wybierzesz się dzisiaj ze mną na wielkie zakupy dla nich, to zacznę lewitować
ze szczęścia – powiedziała nieco kokieteryjnie i obrzuciła go powłóczystym
spojrzeniem. Tym razem wybuchli śmiechem oboje
- Nie ma innej opcji. Zakupy z tobą moja
droga, to prawdziwa przyjemność.
Po osiemnastej zaparkował
przed blokiem Uli. Ona otworzyła garaż i przeniosła do swojego samochodu
rzeczy, które nie miały prawa się zepsuć. Wędliny i inne łatwo psujące się
produkty zapakowała do jednej wielkiej torby.
- Musisz mi pomóc wtargać to na górę. Przy
okazji obejrzysz jak mieszkam i napijemy się dobrej, niemieckiej kawy.
Nie miał nic przeciwko. Był
szczęśliwy, że sama proponuje takie rzeczy, bo to zbliżało ich do siebie.
Jeszcze się nie odważył na bardziej intymne gesty. Bał się, że nie zareaguje na
nie właściwie. W końcu nadal nosi żałobę po Thomasie.
Mieszkanie Uli do złudzenia
przypominało jego własne.
– Tak czułem, że one będą identyczne. Twoje
chyba jest bardziej przytulne. Moje urządzone jest dość minimalistycznie, ale
twoje też nie jest jakoś specjalnie przeładowane. Pięknie je urządziłaś.
- Jeden z pokoi przeznaczyłam na coś w rodzaju
gabinetu. Tam korzystam z komputera i tam zgromadziłam trochę pamiątek po
Thomasie. Reszta, to sypialnie przeznaczone dla mojej rodziny, gdy goszczę ich
w Warszawie.
Józef Cieplak był bardzo
zaskoczony widząc Marka na progu swojego domu. Szerokim gestem zaprosił go do
środka.
- Chyba z pięć lat pana nie widziałem, albo i
dłużej. Trochę się pan zmienił.
Marek serdecznie uścisnął mu
dłoń.
- Postarzałem się panie Józefie. To tylko dla
Uli czas się zatrzymał. Z każdym rokiem jest piękniejsza. Traf chciał, że
spotkaliśmy się po latach. Okazało się, że Ula szuka pracy więc zaproponowałem
jej pracę w mojej firmie.
- W Febo&Dobrzański? – Józef aż przysiadł
ze zdumienia.
- Nie, panie Józefie. Ja odszedłem stamtąd już
dawno temu i założyłem własną firmę, a właściwie wraz z przyjacielem odkupiliśmy
podupadające wydawnictwo. Teraz to już całkiem spore wydawnictwo. Kiedyś
pracowało tam pięcioro ludzi a teraz zatrudniamy około siedemdziesięciu.
Ponieważ miałem wakat na stanowisku dyrektora finansowego zaproponowałem Uli
etat. Ona świetnie sobie radzi. Wiedziałem od początku, że to dla niej idealna praca.
Do pokoju weszła przebrana w
domowe ubranie Ula.
- Pokaż mu tato dom. Pochwal się. Opowiadałam
Markowi, że ten dom już tak nie wygląda jak dawniej.
- Ja to zauważyłem. Nowa elewacja, nowy dach i
ogrodzenie…
- Ogród też nowy – Cieplak podniósł się z
kanapy. -. Chodźmy. Nie będziemy Uli przeszkadzać.
- Ale ja chciałbym pomóc… Oczywiście bardzo
chętnie obejrzę dom, ale nie chcę siedzieć bezczynnie i patrzeć jak tylko ty
pracujesz.
- Bez obaw. Na pewno znajdzie się i dla ciebie
jakaś robota, a teraz zmykajcie przynajmniej na godzinę.
Podczas gdy Marek podziwiał
zadbany ogród, z pietyzmem oczyszczone, równe grządki i nowo posadzone drzewka
owocowe Ula uwijała się jak fryga wykonując kilka czynności naraz. Aktywnie
pomagała jej młodsza siostra i brat. Przy tak zaangażowanych pomocnikach prace
posuwały się bardzo szybko. Dwa zwinięte dywany czekały na wytrzepanie, ale tę
czynność zostawiła mężczyznom.
W tak zwanym międzyczasie
postawiła na piecu kawał pieczeni, obrała ziemniaki i przygotowała sałatkę do
drugiego dania. W wielkim garnku parował gorący rosół, a Betti wstawiała wodę
na makaron.
Kiedy Marek wraz z Józefem
wrócił z rekonesansu w ogrodzie, w całym domu pachniało obiadem i czystością.
Ula przeniosła się na piętro, a Jasiek wskazał Markowi dwa leżące dywany.
- Ula prosiła, żebyśmy wytrzepali, ale ty
przebierz się może, bo zakurzysz się od stóp do głów.
- Nie ma sprawy. Jestem przygotowany na taką
ewentualność – Marek wyciągnął z reklamówki parę spranych jeansów i flanelową
koszulę.
Obiad zajadali z wielkim
apetytem. Marek chwalił umiejętności Uli.
- To jest pyszne. Dawno nie jadłem nic równie
dobrego. Delicje…
- A co powiecie, żeby zamiast kolacji rozpalić
ognisko i upiec sobie kiełbaski? Miłe zakończenie dnia - zaproponowała.
Nikt nie miał nic przeciwko
temu. Upieczono nie tylko kiełbaski na specjalnie zaostrzonych kijach, ale też
i ziemniaki w gorącym popiele, które zjedzono kładąc na nie świeże, pachnące
masło.
Pobyt u Cieplaków bardzo się
Markowi spodobał. Już dawno nie spędził tak miło soboty. Dziękował Uli za to,
kiedy rozstawał się z nią pod swoim blokiem. Odpiął pas i pochylił się w jej
kierunku cmokając ją w policzek.
- Dziękuję za wszystko. Za wspaniały
dzisiejszy dzień i za to, że mimo tego, co wydarzyło się kiedyś między nami
jesteś dla mnie taka przychylna i wyrozumiała. Bardzo to doceniam. Dobrej nocy.
Coraz lepiej między nimi układa się. Wrócili do punktu wyjścia i znów pracują razem i są przyjaciółmi.Mówi się do trzech razy sztuka tu miejmy nadzieję, że będzie do dwóch razy sztuka. Postawa Sebastiana i przeproszenie Uli jak najbardziej na miejscu i nie przypominam sobie aby w serialu miało to miejsce. Ojciec pojawieniem się Marka również zadowolony, chociaż Ula to młoda wdowa i mógłby uważać, że to jeszcze nie czas.Kolejny krok np. randka w ich życiu będzie jak przypuszczam już szybko.
OdpowiedzUsuńMarek tak kompletnie z nikim nie utrzymuje kontaktów z firmy? Nawet z Pshemko.
Pozdrawiam miło.
RanczUla
UsuńTak właśnie założyłam w tym opowiadaniu, że Marek kompletnie odetnie się od firmy. Będzie unikał kontaktów z innymi pracownikami. W końcu Sebastian odszedł razem z nim, a to przecież on jest jego najlepszym przyjacielem. Z innymi Marek nie był aż tak bardzo zżyty. Poza tym poczuł się mocno urażony słowami ojca i tym jak bardzo Dobrzańscy seniorzy ufali Paulinie a nie jemu. To z pewnością bolało i skutecznie odstręczyło go od firmy.
A między nim i Ulą rzeczywiście coraz lepiej i tu nie będzie żadnych niespodzianek.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam cieplutko. :)
Zupełnie jakby cofnęli się w czasie. Praca i przyjaźń . Cieszę się ,że tak się dogadują i myślę ,że niedługo Marek zdobędzie się na odważniejsze gesty. Na razie nie chcę jej zrazić do siebie ,bo ona nadal jest w żałobie ,ale ona też ,kiedyś minie ,a ich miłość zakwitnie na nowo. Zastanawiam się też czy dojdzie do spotkania z seniorami Dobrzańskimi i czy Marek pogodzi się z nimi? Czy wybaczy ojcu ,że trzymał nie jego stronę? Gorzkie słowa ,które padły?Za to Józef mimo ,że zranił ,kiedyś jego córkę nie chowa do niego urazy.Wszyscy się zmienili tylko chyba Violka nie ,aż tak bardzo ;). Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJustyś
UsuńNie mogę odpowiedzieć na Twoje pytania. Odpowiedź na nie niech będzie dla Ciebie niespodzianką. Ale co do naszej ulubionej pary masz rację, bo ich relacje w szybkim czasie wejdą na wyższy poziom.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)
nie ma to jak Viola;) Ona jest zawsze niezawodna i niezmiennie potrafi rozbawić. Pozdrawiam Kara
OdpowiedzUsuńKara
UsuńVioletta to barwna postać. Jest kontrowersyjna, nie działa racjonalnie i jest bardzo żywiołowa. Przy tym zabawna i zwyczajnie śmieszna. Nie sposób reagować na nią obojętnie. Bardzo lubiłam tę postać w serialu i nie mogłam tu o niej nie wspomnieć.
Dziękuję, że wciąż tu zaglądasz. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
Witaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńekipa jak za dobrych starych czasów:) Mam tylko nadzieję, że nie będzie już żadnej potrzeby do jakichkolwiek knowań i nieporozumień. Zwłaszcza między Ulą i Markiem. Fajnie zachował się Seba. W prostych słowach przeprosił, nie udawał, że nic się nie stało, że nic nie pamięta. Zaskoczyła mnie wielkość firmy Iskierka. Szczerze powiedziawszy myślałam, że jest trochę mniejsza, ale to dobrze bo rzeczywiście Ula będzie miała co robić i przestanie tak mocno rozpamiętywać Thomasa. A myślałam, że Marek proponuje Uli stanowisko tylko po to aby była blisko niego, że tak naprawdę nie potrzebuje dyrektora finansowego, że doskonale dają sobie radę sami. Bardzo dobrze, że nie miałam racji. Okazało się, że Marek rzeczywiście teraz kieruje się tylko zasadą, że prawda nas wyzwoli:) To dobrze rokuje na przyszłość. Bardzo fajnie układają się stosunki pomiędzy Ulą i Markiem. Oboje traktują się bardzo naturalnie, prawie tak jakby nie upłynęło tyle czasu od ich poprzednich stosunków, tylko jakby widzieli się poprzedniego dnia:) Wspólne zakupy, odwiedziny w domu Uli, wspólne odwiedziny w Rysiowie są takim początkiem ich "bliskości". Nawet pogoda sprzyja Markowi:) Gdyby było piękne słońce pewnie do firmy dotarliby osobno?! Józef też jest bardzo uprzejmy i gościnny, wizyta Marka specjalnie go nie dziwi, o nic nie pyta. Zapewne uznał, że skoro przyjechał z Ulą, to należy go traktować jak miłego gościa. Już wcześniej zastanawiałam się czy Józef jest w dalszym ciągu wolnym mężczyzną? Teraz już wiem, że nie ułożył sobie życia, poświęcił się w całości dzieciom i domowi. Niekiedy tak się zdarza. Najważniejsze aby był z tym wyborem szczęśliwy. Jak już dorwałam się do komputera, to jeszcze chciałam odnieść się do Państwa Olszańskich. Szaleństwa Violi są bardzo zabawne:) Szkoda tylko, że nie mogą doczekać się potomstwa. Może maluszek potrafiłby utemperować swoją zwariowaną mamusię. Na pewno dałyby małżonkom wiele szczęścia:) Zrobisz coś z tym? Ta część ma wiele ciekawych wątków. Przeczytałam z wielką przyjemnością:) Oczywiście czekam na kolejną odsłonę tej historii. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam moc gorących uścisków z "gościnnych występów":)
p.s. odezwę się wieczorem w niedzielę.
Gaja
Gaju
UsuńNie ma mowy o żadnych intrygach z niskich pobudek. To już zamierzchła przeszłość. Oni wszyscy się zmienili. Są starsi, bardziej dojrzali i rozsądnie myślący. Zarówno Marek jak i Sebastian zostali rzuceni na głęboką wodę. Żeby móc przeżyć musieli założyć coś swojego. Jeśli zdecydowali się na własną firmę, to poświęcili się dla niej w stu procentach. Rozwinęli ją, śledzą nowinki techniczne i usprawniają dzięki nim pracę drukarni. To przekłada się na spory zysk, który jest nagrodą i potwierdzeniem, że nie musi się liczyć na pieniądze rodziców, jeśli ma się odpowiednią motywację. Marek, mimo że bardzo zraniony postawą swoich rodziców udowodnił, że bez nich też sobie poradzi, a firma, którą prowadzi wraz z Sebą, to nie firma "krzak", ani też mały zakładzik, ale prężnie działające wydawnictwo posiadające już sukcesy.
Na stanowisku dyrektora finansowego faktycznie był wakat i Marek mówił prawdę. Ula nadawała się na to stanowisko idealnie.
Dziękuję kochana za imponujący wpis. Przesyłam uściski. :)
Ula kocha cyferki więc dla niej propozycja Marka jest ciekawa, ale dla nas, to chyba raczej nie;) Myślałyśmy o czymś innym, np. o jakiejś małej knajpce? Ula kiedyś lubiła i umiała gotować a do tego ma niezbędną kasę na początek. Ale w tym przypadku to chyba stanowisko dyrektora finansowego jest lepszą propozycją;)Jak zawsze czekany na ciąg dalszy. Pozdrawiamy świątecznie M i E
OdpowiedzUsuńM i E
UsuńDziewczyny kochane, a co miałaby robić Ula, skoro skończyła taki kierunek studiów? Same piszecie, że kocha cyferki, a jeśli się na nich człowiek skupia, to inne myśli odchodzą precz. O to właśnie Uli chodzi, żeby czymś sensownym zająć głowę, a propozycja Marka wydaje się idealna, żeby wciąż nie rozpamiętywać Thomasa i jego cierpienia. Szczerze powiedziawszy o prowadzeniu knajpki przez Ulę nawet nie pomyślałam. Tak naprawdę to prowadzenie takiej działalności jest ciężkim kawałkiem chleba. Ona dopiero odetchnęła od trudnej opieki nad Thomasem i miałaby się pakować w kolejny 24-godzinny kierat? To chyba nie jest najlepszy pomysł. Zresztą zdradzę Wam, że Ula stanie przed znacznie trudniejszym zadaniem niż stanowisko dyrektora finansowego.
Najpiękniej Was pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :)
O rany niezłe zarobki! Nic tylko trzeba zakasać rękawy, to może kiedyś i mi będzie dane;) Fajna część. Czekam na cd. Pozdrowienia AB
OdpowiedzUsuńAB
UsuńWysokość zarobku wyssałam z palca, chociaż czasem dochodzą do mnie wieści o zarobkach np. księgowych. W porównaniu do moich są astronomiczne, a co dopiero mówić o dyrektorach finansowych. Tak czy owak myślę, że warto się starać, by życie było znośne i nie klepało się biedy.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Lekiem na całe zło tego świata okazał się Marek;) Ula może na niego liczyć. Jest bardzo taktowny i niesamowicie cierpliwy. W dalszym ciągu twierdzę, że zna Ulę aż za dobrze. Wie co i kiedy powiedzieć, jak się zachować itp. żeby Ula nie czuła w jego obecności dyskomfortu. Te jego działania, te malutkie kroczki prawie niepostrzeżenie zbliżają ich do siebie. Nie wiem czy Ula zdaje sobie z tego sprawę? Traktuje go jak najlepszego przyjaciela a można chyba już powiedzieć, że jak bardzo bliską jej osobę;) Nie ma to jak dobra taktyka;) Czekając na kolejną odsłonę serdecznie pozdrawiam. Jolka
OdpowiedzUsuńJolu
UsuńJuż Krystyna Prońko wiele lat temu śpiewała o facecie, że jest lekiem na całe zło. Marek wpisuje się w ten schemat doskonale tym bardziej, że jak piszesz, zna Ulę świetnie i w zasadzie już teraz wie, jak z nią postępować. Ula rzecz jasna jest tego świadoma. Przecież nigdy nie przestała go kochać. Jej dramatyczne losy i fakt, że minęło ponad pięć długich lat powodują, że odczuwa jeszcze jakiś rodzaj blokady, ale to szybko się zmieni, mimo że wciąż odczuwa na barkach brzemię śmierci Thomasa i żałoby po nim.
Pięknie dziękuję za komentarz i równie pięknie Cię pozdrawiam. :)
Blisko, coraz bliżej .... Już zacieram rączki na to kiedy Ula zrozumie, że Marek tylko Marek! On już w serialu powiedział, że tylko ona, nikt więcej! Teraz powoli zdobywa jej zaufanie, a ona faktycznie ufa mu bezgranicznie;) Ktoś kto by ich nie znał już teraz może powiedzieć, że zachowują się jak zgodne małżeństwo;) Czekam na więcej. Pozdrowienia Nina
OdpowiedzUsuńNina
UsuńTo prawda, że ich relacje zacieśniają się. Ula coraz bardziej ufa Markowi, co dla niego jest ogromnie ważne. Jak bardzo mu ufa da dowód bodajże w następnej części (o ile dobrze pamiętam) i nie chodzi tu o pójście do łóżka.
Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny na blogu i najserdeczniej pozdrawiam. :)
Marek się spisuje jako "odciągacz" od niezbyt miłych wspomnień:) Super, że dość skutecznie zajmuje jej czas;) Propozycja pracy trafiona w punkt! Jestem pewna, że teraz Ula nie będzie miała czasu na rozpamiętywanie. Wydaje mi się, że taki dyrektor finansowy w dość dużej firmie ma naprawdę masę roboty. Żeby tylko praca nie przesłoniła jej życia osobistego. Musi znaleźć też czas dla miłości i na założenie rodziny;) Szkoda mi Violi i Seby;( Tak się starają powiększyć rodzinę i nic. A czas leci. Może to da do myślenia Uli i Markowi, że nie ma na co czekać! Czekam na ich wspólne działania. Do następnej wizyty. Pozdrawiam Ada
OdpowiedzUsuńAda
UsuńZałożenie rodziny jeszcze trochę im czasu zajmie, bo oboje będą musieli stawić czoła wielkiemu wyzwaniu, o którym piszę chyba w następnej części. To póki co będzie ich priorytet i faktycznie za dużo czasu dla siebie mieć nie będą.
A jeśli chodzi o Violettę, to ona zawsze była w gorącej wodzie kąpana i wszystko chciała mieć od razu. niestety dobrze wiemy, że tak przeważnie nie jest i na spełnienie marzeń czy też oczekiwań trzeba trochę poczekać. Viola ma wielkie parcie na dziecko i powinna chyba trochę odpuścić i wyluzować się.
Bardzo dziękuję za wpis i najpiękniej Cię pozdrawiam. :)