Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 2 marca 2017

"SENS ŻYCIA" - rozdział 10

ROZDZIAŁ 10


Wiki wsadziła do niewielkiego koszyka trochę owoców, termos z kawą i dwa plastikowe kubki. Wzięła wodę dla psów i kilka psich przysmaków. Wszystko położyła na kolanach Pawła i wyjechała z wózkiem na zewnątrz. Mona jak zwykle biegła luzem obok uwiązanego do wózka Momo.
Słońce prażyło od rana. Oboje czuli ten upał. Nie przeszkadzał im, bo jedno i drugie wolało się pocić niż marznąć. Dojechali do świateł i przejechali na drugą stronę drogi.
 - Gdzie teraz? – Wiki rozejrzała się.
 - Widzisz tę ścieżkę? – Paweł pokazał ręką. – Wjedź na nią. Za jakieś pięćdziesiąt metrów będzie dość spora kępa krzewów czeremchy i dzikiego bzu. Tam się zatrzymamy. Jak zrobi nam się za gorąco, będziemy mogli schronić się w ich cieniu.
Wiki zgodnie ze wskazówkami Pawła dotarła do krzaków. Ściągnęła koszyk i koc z jego kolan i rozłożyła wszystko obok wózka. Psy natychmiast ułożyły się w cieniu. Obydwa ziajały, więc nalała im do miski wody.
 - Wzięłam krem do opalania. Znalazłam u ciebie w łazience. Ściągnij koszulę to nasmaruję cię trochę, żebyś się nie spalił. Ja też skorzystam. Wprawdzie nie przewidziałam, że dzisiaj tu wylądujemy, bo na pewno wzięłabym opalacz, mam jednak nadzieję, że nie zgorszy cię mój widok w bieliźnie?
 - Na pewno nie – zapewnił skwapliwie. – Zresztą, tu nikt nie przychodzi, więc zachowamy prywatność. Nie masz się czego krępować – uśmiechnął się do niej ściągając koszulę.
 - A nogi? Nie chcesz opalić nóg?
 - To trochę żenujące dla mnie, bo moje nogi nie wyglądają już normalnie, chociaż muszę przyznać, że rzeczywiście są blade jak u nieboszczyka.
 - Ściągaj spodnie. Mnie nic nie jest w stanie zadziwić. Najpierw wysmarujesz tors i ręce, a potem nogi.
Ścisnęło się jej serce, gdy zobaczyła te dwa wychudzone chorobą patyki. Nie dała jednak po sobie poznać, że zrobiły na niej jakiekolwiek wrażenie. Pozbyła się cienkiej, letniej sukienki zostając tylko w czarnych figach i biustonoszu tego samego koloru. Paweł obrzucił ją ciekawym spojrzeniem. Była idealna, niezwykle proporcjonalna i zgrabna. Zdziwiony poczuł wzbierające w nim pożądanie. Szybko nakrył się spodniami, żeby je ukryć. Odetchnął kilka razy głęboko chcąc uspokoić emocje. Oddał jej tubkę z kremem i obserwował teraz jak dokładnie smaruje swoje ciało. Przykucnęła tyłem do wózka prosząc go, by wysmarował jej plecy. Miała taką delikatną skórę, miękką i aksamitną – zupełnie jak Marta… - pomyślał.
Podziękowała mu i ułożyła się na kocu wystawiając do słońca twarz. On zanim zrobił to samo omiótł kilkakrotnie wzrokiem jej sylwetkę. – Ależ ona piękna – przeszło mu przez myśl. – Piękna i mądra. Wiedziałaś o tym od początku Martuś, prawda? Wiedziałaś, że tylko dzięki niej jakoś pozbieram się do kupy i że tylko ją będę w stanie pokochać. Myślę, że ją kocham Martuś, choć miłość do niej jest zupełnie inna niż do ciebie. Nie oznacza to, że nie kocham jej równie mocno. Nie potrafię tego nazwać słowami, ale tak po prostu czuję. Wciąż szukam w sobie odwagi, żeby jej to wyznać, ale bardzo się boję, że ona nie odwzajemni tych uczuć. Na pewno byłoby mi przykro i poczułbym się mocno rozczarowany. Jak miałbym dalej z nią współpracować po takiej odmowie? Jak mógłbym przejść z tym do porządku dziennego i udawać, że nigdy jej tego nie wyznałem? – westchnął ciężko otwierając powieki i mrużąc je natychmiast przed jaskrawymi promieniami słońca. W oddali mignęła mu biała sukienka. – To niemożliwe… Chyba mam jakieś zwidy. – Poczuł na twarzy chłodny wiatr. Zaszeleściły liście czeremchy.


  Musisz spróbować…, odwagi kochany… - usłyszał gdzieś w głowie głos Marty. Dźwignął się na oparciu wózka i wytężył wzrok, ale nigdzie nie dostrzegł białej sukienki.
Wiki podniosła się z koca i zaniepokojona spojrzała na Pawła.
 - Stało się coś? Masz taką dziwną minę.
 - Nie…, nie…, wszystko w porządku. Czasem wzrok płata mi figle.
 - Napijesz się kawy? – odkręciła termos i nalała pół kubka. – Ja w tym czasie zabiorę psy na spacer. Za chwilę będę z powrotem, bo nie chcę ich przegrzać. Posiedzisz trochę sam?
 - Oczywiście idź, tylko się nie zgub. Trawy są tu wysokie, bo nikt ich nie kosi.
Podała mu kubek i zawołała psy. Wraz z nimi ruszyła przed siebie. Jeszcze przez chwilę widział jej czarne figi, ale wkrótce zniknęły wraz z ich właścicielką w wysokiej trawie.

Tyle co dopił kawę Wiki pojawiła się z powrotem niosąc wielki bukiet fioletowej koniczyny i białych, dzikich margerytek. Przykucnęła przy wózku kładąc mu je na kolana.
 - Powąchaj, jak intensywnie pachną. Włożę je do kubka z wodą, żeby nie padły w tym upale – chciała się podnieść, ale powstrzymał ją. – Teraz, albo nigdy – pomyślał.
 - Zaczekaj Wiki, chciałbym cię o coś zapytać – wykrztusił niemal szeptem. Patrzyła na jego minę i jej własna twarz przybrała wyraz jakiejś niepewności, bo nie zachowywał się tak jak zwykle. Paweł przetarł nerwowo czoło i popatrzył jej w oczy. Nie wytrzymał jednak jej spojrzenia i spuścił głowę. – Chciałem cię zapytać…, zapytać czy…, czy… O matko jakie to trudne… - wziął głęboki wdech. - Chciałem cię zapytać, czy ty byłabyś w stanie mnie pokochać… - zadrżał mu głos i zwilgotniały oczy. Wiktoria patrzyła na niego najpierw z napięciem, a potem ujrzał jak na jej twarzy wykwita piękny, szeroki uśmiech.
 - Myślę Paweł, że ja już cię kocham – odpowiedziała z prostotą. – Nie miałam odwagi ci tego wyznać, bo wiedziałam, jak głębokim uczuciem darzyłeś Martę i jak trudno ci było pogodzić się z jej śmiercią. Doszłam do wniosku, że jesteś tym rzadkim przypadkiem człowieka, który nigdy nie zwiąże się z inną kobietą, bo wciąż będzie pamiętał o zmarłej żonie. Tacy ludzie związanie się z inną uznają zwykle za zdradę pamięci tej, co odeszła i nie czują się z tym dobrze, bo są po prostu zbyt uczciwi. Był czas, że zazdrościłam Marcie tego wielkiego uczucia jakim ją obdarzyłeś, ale szybko mi przeszło, bo pomyślałam, że ona także musiała być wspaniałym człowiekiem, który zasługiwał na taką miłość.
Paweł pochylił głowę. Po jego policzkach toczyły się łzy.
 - Masz rację. Ona była wspaniałym człowiekiem i kochałem ją bardzo, ale też dzięki niej zrozumiałem, że nie mogę opłakiwać jej przez całe życie, że powinienem się otworzyć na nową miłość, założyć rodzinę i mieć dzieci. Wciąż miałem wątpliwości. Obawiałem się, że przez to, że stałem się kaleką, żadna kobieta nie będzie mną zainteresowana. Stałbym się dla niej ciężarem.
 - Nie jesteś ciężarem – gwałtownie zaprotestowała Wiki. – Mnie zupełnie nie przeszkadza fakt, że nie poruszasz się samodzielnie. Dla mnie to bez znaczenia, bo posiadasz mnóstwo wartościowych cech o wiele ważniejszych niż niedowład kończyn.
 - Zakochałem się w tobie – wyszeptał. – Zakochałem się całym sercem i duszą. Gdybym miał przy sobie odpowiedni rekwizyt i potrafiłbym zejść z tego wózka, uklęknąłbym wtedy przed tobą i poprosił, żebyś zechciała zostać moją żoną. Dałbym ci tyle szczęścia, ile tylko bym zdołał, bo zasługujesz na wszystko, co najlepsze.
Wiki podniosła się z klęczek i usiadła mu na kolanach przytulając twarz do jego policzka.
 - Jeśli to były oświadczyny, to wiedz, że zgadzam się i bardzo chcę zostać twoją żoną.
Przytulił usta do jej ust. Całował długo delektując się ich miękkością. Oderwał się od niej w końcu. Łzy na policzkach zdążyły obeschnąć a on uśmiechał się do niej uszczęśliwiony.

W poniedziałek w porze lunchu urwali się na godzinę z serwisu i poszli do jubilera. Paweł bardzo chciał, żeby te jego oświadczyny zostały przypieczętowane pierścionkiem. Nie chciał natomiast kupować go na własną rękę i dlatego poprosił Wiki, żeby poszła razem z nim. Oglądali te złote precjoza przesuwając się wśród rzędu przeszklonych gablot. Wiki nie chciała wielkiego pierścienia. Nie lubiła takich. Zdecydowanie wolała malutkie, skromne pierścionki z niewielkimi zdobieniami. Wreszcie przy jednej z gablot zalśniły jej oczy z zachwytu.
 - Spójrz Paweł na ten – pokazała palcem. – Śliczny jest i niedrogi. Taki właśnie chcę.
 - Nie jest za skromny?
 - Ani trochę i bardzo, bardzo mi się podoba.
 - W takim razie poprosimy – rzucił do ekspedientki. – Może przymierz najpierw. Jaki masz rozmiar?
 - Czternastkę. Macie takie?
 - Oczywiście – kobieta wyjęła z gablotki pierścionek i podała Wiktorii. – Jak okaże się za duży, zmniejszamy od ręki do właściwego rozmiaru.
 Wiki wsunęła go na palec. Nie był za luźny. Był w sam raz.
 - Idealny – szepnęła do Pawła.
 - Wiesz…, skoro już tu jesteśmy, może kupilibyśmy też obrączki? Ja wiem, że nawet daty ślubu nie mamy ustalonej, ale przecież i tak musiałbym je kupić, a to dobra okazja, żeby nie wracać tu ponownie.
 - Świetny pomysł – zgodziła się z nim.
Obrączki wybrali również skromne, ale bardzo gustowne, zupełnie proste, bez żadnych dodatkowych zdobień. Paweł zapłacił za wszystko i zadowoleni wrócili do pracy. Już na miejscu jeszcze raz obejrzeli swoje zakupy. Paweł trzymając otwarte pudełko z pierścionkiem ponownie oświadczył się Wiki. Pragnął, żeby już tak oficjalnie była jego narzeczoną.
 - Za chwilę dostanę zawrotu głowy – roześmiała się. – Nie sądzisz, że od wczoraj czas strasznie przyspieszył i wszystko dzieje się bardzo szybko? Wczoraj wyznałeś mi miłość i ja tobie również. Dzisiaj jestem już zaręczona, mam pierścionek i w dodatku kupiliśmy obrączki. Skoro już tak bardzo poszliśmy do przodu, to może pomyśl nad datą ślubu.
 - Co powiesz na październik? Na początek października?
 - Ten październik? To znaczy w tym roku?
 - No. A na co czekać? Ja już za długo byłem sam. Nie chcę już tak…
 - Nie wiem, czy uda nam się wszystko pozałatwiać…
 - Oczywiście, że się uda. Salę wynajmiemy tę samą, co Basia i Aleksander. Ludzi wprawdzie może być trochę więcej, ale nie sądzę, żeby ich liczba przekraczała dwadzieścia pięć osób. Będzie rodzina i Leśniakowie, bo ich od początku traktowałem jak mamę i tatę. Są dla mnie bardzo ważni. Będą dwaj moi najbliżsi koledzy ze studiów. A ty masz kogoś takiego, z kim utrzymujesz kontakt?
 - Mam tu w Łasku jedną koleżankę, mężatkę. Ostatnio jakoś nie widujemy się często, ale tylko z nią utrzymuję kontakt. Poza tym ja byłam na jej weselu i nie wypada mi jej teraz nie zaprosić.
 - To zrozumiałe.
 - W dodatku jej mąż jest fotografem i mógłby nam zrobić ładne zdjęcia na pamiątkę.
Paweł spojrzał na zegarek i roześmiał się.
 - Nie upłynęło pół godziny kochanie, a my mamy ustalone już niemal wszystko. Do października zdążymy na sto procent. Jest jeszcze jedna rzecz, o którą chciałbym cię zapytać. Chodzi o ślub kościelny. Jeśli bardzo ci na nim zależy, to oczywiście możemy go wziąć. Jeśli nie, ja wolałbym tylko ślub cywilny. Po śmierci Marty przewartościowałem swoją opinię na temat wiary i kościoła. Rodzina ma mi to za złe, ale ja uczciwie przedstawiłem im powody. Nie można zmuszać kogoś, by wciąż wierzył i praktykował, gdy ten bóg, któremu ufał i wierzył do tej pory, tak bardzo go zawiódł. Przestałem wierzyć i przestałem chodzić do kościoła.
 - Doskonale jestem w stanie cię zrozumieć. Nie martw się już tym. Ja nawet nie jestem ochrzczona, Aleksander zresztą też nie. Nasi rodzice byli ateistami i w takim duchu nas wychowali.
Po tych słowach Pawłowi najwyraźniej ulżyło. Pomyślał, że nie będzie z tym ślubem dużo zachodu. W urzędzie załatwią od ręki. Mogą tam pojechać nawet w tym tygodniu, żeby zaklepać termin jaki ustalili.
Uśmiechnął się do swojej narzeczonej.
 - W takim razie pozostaje nam powiadomić nasze rodziny i zamówić tobie suknię a mnie garnitur. Chcesz białą sukienkę?
 - Chyba nie. Wolałabym raczej błękitną. Dobrze wyglądam w tym kolorze.
 - Mnie też bardzo się podoba. Błękit będzie pasował do koloru twoich oczu. Ja postaram się o granatowy garnitur.

Dwa tygodnie później po powrocie Basi i Aleksandra z podróży poślubnej Paweł i Wiki postanowili urządzić małe przyjęcie i na nim powiadomić rodzinę o swoich planach. On zadzwonił najpierw do taty informując go o tym.
 - Bardzo mi zależy tato, żebyś był na tym spotkaniu. Mam do przekazania dość ważne wiadomości i wolałbym, żebyś nie brał w tym dniu dyżuru.
 - Będę synku. Na pewno będę, a dyżuru już nie wezmę, bo pożegnałem się z firmą. Uznałem, że chcę jeszcze trochę pożyć na emeryturze i nie gonić za pieniądzem. Basia ma męża, a mnie wystarczy to co dostaję.
 - W takim razie widzimy się w sobotę o szesnastej. Rozłączam się, bo jeszcze muszę powiadomić Leśniaków – wybrał numer Józefa i po chwili usłyszał jego głos.
 - Co tam Paweł? Potrzebujesz pomocy?
 - Witaj tato – roześmiał się. – Nie tym razem. Chciałbym zaprosić was do mnie w sobotę na skromne przyjęcie. Powodu na razie nie wyjawię, bo to ma być niespodzianka. Przyjedziecie?
 - Do ciebie zawsze. Może mama upiekłaby jakieś ciasto?
 - Jeśli nie sprawi jej to kłopotu, to będę wdzięczny.
 - W takim razie załatwione.
Wiki powiadomiła Basię i Aleksandra. Zapewnili, że przyjdą.

W sobotę od samego rana u Pawła w domu trwały gorączkowe przygotowania. Wiki zrobiła dwa rodzaje sałatek, faszerowane szczypiorkiem i rzodkiewką jajka, i masę różnych, barwnych, apetycznie wyglądających przystawek. Na ciepło miała podać faszerowaną mięsem, ryżem i pieczarkami czerwoną paprykę.
Basia z Aleksandrem przyszli nieco wcześniej. Basia z myślą, że Wiki w pojedynkę nie ogarnie wszystkiego nastawiła się na posprzątanie mieszkania. Jak się jednak okazało wszędzie panował wzorowy porządek.
 - Chyba niepotrzebnie tak pospieszaliśmy Olek. Oni doskonale radzą sobie bez nas.
 - Bardzo dobrze, że przyszliście wcześniej – Wiki wyszła z kuchni wycierając dłonie w lnianą ściereczkę. – Dotrzymacie Pawłowi towarzystwa, a ja tymczasem wyprowadzę psy.
 - O nie, – zaprotestował Aleksander – mało się napracowałaś? Zostajesz, a ja pójdę z psiakami. Chodźcie słodziaki. Wujek ubierze wam obroże.
Kiedy wyszedł Basia poprosiła o jakieś zajęcie dla siebie.
 - Możesz zacząć faszerować paprykę. Jest umyta i oczyszczona. Zaraz dam ci nadzienie, bo jest gotowe.

Goście zaczęli się schodzić. Expres pracował pełną parą. Wszyscy rozsiedli się wygodnie na kanapie i fotelach delektując się kawą i pysznym ciastem Leśniakowej. W końcu Józef nie wytrzymał.
 - To powiesz nam Paweł, w jakim celu nas tu ściągnąłeś?
 - Powiem. Moi kochani, chciałem wam oznajmić, że zakochałem się w tej oto pięknej kobiecie – wskazał na siedzącą obok Wiktorię. – Okazało się, że ona odwzajemnia to uczucie. Trzy tygodnie temu oświadczyłem się jej i zostałem przyjęty. Czwartego października o godzinie trzynastej w tutejszym Urzędzie Stanu Cywilnego odbędzie się nasz ślub, na który wszyscy jak tu siedzicie jesteście zaproszeni.
Wiem, że ta wiadomość na pewno was zaskoczyła. Mnie chyba trochę też. Przez ponad dwa lata nie miałem spokojnej nocy, bo bez przerwy śniła mi się Marta. To, co przekazała mi w tych snach pozwoliło mi uporać się z tęsknotą za nią i za naszym nienarodzonym dzieckiem. Wciąż powtarzała, że jestem jeszcze młody i powinienem otworzyć serce na nową miłość. Początkowo byłem pełen buntu i sprzeciwu, ale teraz myślę, że ona nie mogła tak po prostu odejść nie upewniwszy się, że zostawia mnie tu szczęśliwego, a nie załamanego jej śmiercią. Moja nowa miłość przyszła do mnie późną jesienią w czerwonej czapce i kolorowym szaliku. Okazała się szczera, dobra i czysta podobnie jak miłość mojej zmarłej żony. Ona na zawsze ma miejsce w moim sercu i Wiki doskonale o tym wie. Wie również, że bardzo ją kocham i bardzo chcę właśnie z nią spędzić resztę życia – ujął jej dłoń i przytulił do ust. – I to właśnie jest ta nasza niespodzianka – wysapał.
Józef wstał i mocno przytulił ich oboje.
 - To wspaniała wiadomość dzieci. Paweł jest dla nas jak rodzony syn. Mamy nadzieję, że ty staniesz się naszą córką. Wierzę, że będziecie ze sobą szczęśliwi.
Po nim gratulowała im Leśniakowa, ojciec Pawła i nowożeńcy. Paweł z Wiki opowiadali o szczegółach ślubu. Powiedzieli także, że nie będzie ślubu kościelnego.
 - Przepraszamy was wszystkich za to, ale mamy jednocześnie nadzieję, że rozumiecie nasze powody i uszanujecie tę decyzję.
 - Rozumiemy synku i szanujemy – Józef poklepał Pawła po dłoni. – Nie jest ważne jaki ślub, bo ważniejsze to, co po nim.
 - Dziękuję tato – odpowiedział wzruszony Paweł.
Wiki przysiadła się do Aleksandra. Chciała wyjaśnić z nim jeszcze sprawę mieszkania po rodzicach.
 - Ja na pewno po ślubie przeprowadzę się do Pawła. Wiesz, że tam nie moglibyśmy mieszkać, bo to pierwsze piętro bez windy. Tutaj ma wszystko, co jest mu potrzebne do normalnego funkcjonowania. Może kiedyś jak już dorobimy się jakichś pieniędzy kupimy dom, ale na razie musi nam to wystarczyć. Mam jednak propozycję. Mieszkanie rodziców jest duże, znacznie większe niż to pana Steca. Ma cztery pokoje. Wiem Basiu, że nie chcesz zostawiać taty samego. Może to nie byłoby takie głupie, gdybyście przenieśli się do naszego mieszkania, a to, w którym teraz jesteście sprzedali lub wynajęli. Panie Stec, co pan o tym myśli?
 - Ja jestem dziecko „za”, bo to bardzo dobry pomysł – powiedział Karol bez zastanowienia. - Mówią wprawdzie, że starych drzew się nie przesadza, ale ja jestem taki typ, że szybko przywykam do nowych warunków. Moje mieszkanie moglibyście sprzedać i podzielić się pieniędzmi. Mielibyście przynajmniej na start. Zacznijcie więc załatwiać.
 - I po co ja się wyprowadzałem z tego domu? – mruknął Aleksander robiąc zbolałą minę. Jak na komendę wszyscy wybuchli śmiechem.

52 komentarze:

  1. Pani Małgosiu jakim cudem rodzice Wiki byli pochowani na poświęconej ziemi skoro byli ateistami. Pamiętam że Paweł i Wiki poznali się właśnie na katolickim cmentarzu. Grażyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można użyć wyobraźni. W małych miasteczkach rzadko się zdarza, żeby występowały obok siebie dwa cmentarze. Jeden dla niewierzących i drugi dla katolików. Ja znam przypadek Sosnowca, gdzie obydwa funkcjonują obok siebie. Jeśli jednak jest tylko jeden taki w mieście, czy to oznacza, że ateiści mają być wyrzucani za rogatki? Znam wiele takich przypadków, gdzie na cmentarzach katolickich jest pochowanych mnóstwo ludzi niewierzących. Myślę, że tylko bardzo ortodoksyjni katolicy przywiązują do tego jakąś wagę. Niewierzących chowa ksiądz cywilny tzw. mistrz ceremonii, a księdza katolickiego nawet to nie obchodzi, bo jemu wyłącznie chodzi o kasę za miejsce pochówku.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. O pogrzebach tz. świeckich to wiem. Ja akurat mieszkam we Wrocławiu to cmentarzy jest tu od liku i można to porozdzielać. Jak sprawa ma się w tych mniejszych miejscowościach to nie wiem. A to gdzie opowiadanie dzieje się to prawdę mówiąc to nie wiem.

      Usuń
    3. Mi podobna rzecz skojarzyła się. W poprzedniej części pisałaś o ślubie kościelnym Olka i że z Basią nie może takiego wziąć.[Sprawdziłam chwilę temu] Coś niedopatrzonego wdarło się.
      Mariola

      Usuń
    4. Dziewczyny

      Być może, że nie ustrzegłam się od błędów i zabrakło mi konsekwencji. To pewnie wynik mojego rozkojarzenia za co Was serdecznie przepraszam, ale niestety już nic nie mogę zmienić. Chyba że cofnę się do wcześniejszych rozdziałów i poprawię tak, żeby miały sens. Obiecuję poprawić w wolnej chwili.

      Pani Grażyno, akcja opowiadania dzieje się w Łasku. To małe miasto położone między Zduńską Wolą i Pabianicami.

      Pozdrawiam obie panie i bardzo dziękuję za uważne śledzenie tekstu :)

      Usuń
    5. Ja poprostu dokładnie czytam i niektóre szczegóły mi tkwią w głowie. Poprawiać naprawdę nie trzeba. Mariola. Ta z fb.

      Usuń
    6. Właśnie dokonałam korekty rozdziału dziewiątego i mam nadzieję, że jego końcówka brzmi już bardziej sensownie.
      Mariola z fb? Znam ich kilka. Chyba musisz napisać mi coś więcej, bo nie bardzo kojarzę. Mam Cię w znajomych?

      Usuń
    7. Można nie być wierzącym i zostać pochowanym na chrześcijańskim cmentarzu. Jeśli w danej gminie nie ma cmentarza komunalnego to proboszcz ma prawny obowiązek pochować każdego zmarłego, dodatkowo należy łączyć rodziny. Np. na tym samym cmentarzu może leżeć mąż muzłumanin i żona katoliczka. Proboszcz nie może odmówić takiego pochówku.
      Leyla

      Usuń
    8. Leyla
      Bardzo Ci dziękuję za to wyjaśnienie. To samo miałam na myśli pisząc pierwszą odpowiedź na komentarz pani Grażyny, ale chyba niezbyt jasno ujęłam to w słowa.
      Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  2. No i jest, doczekałam się na to, na co czekałam! Wszędzie miłość;) Teraz panowie mają bojowe zadanie. Mam nadzieję, że wywiążą się niego wzorowo;) Pozdrowienia Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      No i masz ten swój szczęśliwy rozwój wypadków. Tylko się domyślam o jakim bojowym zadaniu piszesz. Powiem tak, że oni dla swoich wybranek zrobią wszystko, co w ich mocy, by one były szczęśliwe.
      Pozdrawiam Cię cieplutko. :)

      Usuń
  3. Tym razem Paweł okazał się w gorącej wodzie kąpany. Myślałam, że niecierpliwość to domena Olka. Paweł wydawał się taki spokojny, wyważony. Wszystko robił z namysłem, powolutku, a tu taka bomba! Ale cieszę się, że i jego stać na odrobinę szaleństwa. Trafił swój na swego - Wiki też niczego nie brakuje. Oświadczyny trochę nietypowe, ale za to w cudownym otoczeniu;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Uznałam, że już najwyższy czas, by Paweł pozbył się tej asekuracyjności i obaw przed nowym związkiem. Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a w jego wypadku była wręcz niezbędna. Dzięki temu wszystko potoczyło się błyskawicznie i wreszcie zaczynają planować wspólne życie.
      Dzięki piękne za komentarz. Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  4. Rewelacja. Uśmiałam się z komentarza Olka dotyczącego całej sytuacji - I po co ja się wyprowadzałem z tego domu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wizytę na blogu i wpis. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Co mam powiedzieć - mało mi;) Ale mam nadzieję, że następna odsłona mi to wynagrodzi?! Takie sprzyjające warunki natury i tylko buziaki? Swoją drogą, że też ja wcześniej nie wiedziałam, iż czeremcha i dziki bez mają takie miłosne działanie. Może nie musiałabym czekać na oświadczyny prawie trzy lata?! Teraz zaciągnęłabym go w krzaczory i obyłoby się bez komentarzy i niepewności naszych rodzin, co do wspólnej przyszłości. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Jak to Ci mało? W ciągu jednego rozdziału zadziało się tak wiele rzeczy. Koniecznie trzeba było popchnąć sprawę do przodu i zacząć doprowadzać ją do sensownego końca. Pocieszę Cię, że będzie więcej, znacznie więcej i mam nadzieję, że poczujesz się usatysfakcjonowana. Twój komentarz rozbawił mnie do łez. Naprawdę czekałaś aż tyle? Faktycznie mogłaś zadziałać bardziej romantycznie nawet jeśli miałyby to być krzaczory malin.
      Nadal nie mogę przestać się śmiać. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
    2. Czekałam, czekałam, ale było warto;) Fajny z niego gość, chociaż nieraz mam ochotę utopić go w łyżeczce wody. Tak dla równowagi w przyrodzie on też czekał, no nie tak długo, bo tydzień, ale zawsze;) Uznałam, że jakaś nauczka musi być. Jak wreszcie wydusił z siebie to pytanie, to stwierdziłam, że jestem w szoku, że to tak szybko (!?) i proszę go o cierpliwość, bo muszę najpierw ochłonąć z nadmiaru wrażeń. Teraz sami się z tego śmiejemy. Pozdrawiam;) Jolka

      Usuń
    3. Ty wiesz, że to może być temat na opowiadanie z wątkiem humorystycznym? A już tak na poważnie to na dobrego, porządnego super faceta można czekać latami, bo efekt końcowy wart jest tego czekania. Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Z tej części jestem najbardziej zadowolona. Paweł nareszcie uzyskał równowagę psychiczną. Z tego co piszesz Paweł mimo niepełnosprawności ruchowej to może zostać ojcem i taką też mam nadzieję.

    P.S Teraz trochę prywatnie. Przepraszam za to pytanie
    Czy może jesteś z Sosnowca lub okolic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Nadszedł czas szczęśliwości dla Pawła i Wiki i od teraz będzie tylko cud, miód i orzeszki. Co do ojcostwa, to na razie nic nie zdradzam.
      Sosnowiec, to moje rodzinne miasto, ale mieszkam w Siemianowicach Śląskich, więc też nie tak daleko. Pisałam o sosnowieckim cmentarzu, bo to właśnie na nim pochowana jest znakomita część mojej rodziny. Chodzi rzecz jasna o cmentarz Małobądzki. A Ty mieszkasz w Sosnowcu?
      Pozdrawiam najpiękniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
    2. Tak mieszkam w Sosnowcu. Lecz już jakiś czas temu coś mi mówiło, że mieszkasz gdzieś w okolicach. Moje spostrzeżenia wynikają z czytania twoich wszystkich opowiadań. Bardziej obstawiałam Katowice, a szczególnie po przeczytaniu "Odczarować los" oraz "Jeśli kiedyś się spotkamy"
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Julita, a to niespodzianka! Nie sądziłam, że mieszkamy od siebie o rzut beretem. W "Odczarować los" opisałam dzielnicę Katowic Szopienice, bo tam właśnie do niedawna pracowałam i znam tę dzielnicę od podszewki. Na pewno nie cieszy się dobrą sławą. Od Katowic dzieli mnie zaledwie piętnaście minut, wiec opisanie topografii miasta w drugim opowiadaniu też nie nastręczyło mi żadnych trudności. Znacznie łatwiej opisuje się to, co dobrze znamy, prawda?
      Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
    4. Jak najbardziej.
      Pozdrawiam serdecznie
      Julita

      Usuń
  7. Ale Paweł i Wiki mają tempo! Najpierw stosunkowo długo (dobrze ponad pół roku?!) i cierpliwie chodzili wokół siebie, przyglądali się sobie, poznawali się nawzajem w różnych sytuacjach, żeby później praktycznie w jednej chwili podjąć bardzo ważną decyzję. Ale i tak Olek i Basia byli szybsi;) Mam nadzieję, że nie będziesz im komplikować życia i obie pary nie będą żałować, że tak się spieszyli? Bardzo przyjemna część;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że od teraz absolutnie żadnych komplikacji. Zafundowałam im pełen spontan i teraz już z niczym nie będą zwlekać.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  8. Nie wiem czy to czas, czy podpowiedzi Marty, ale najważniejsze, że Paweł się zdecydował odsłonić przyłbicę. I jak widać nic nie bolało i bardzo się opłacało;) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć, że jedno i drugie. Sny o Marcie były bardzo sugestywne i dały Pawłowi sporo do myślenia, a i upływ czasu zrobił swoje. Decyzja o zaręczynach i poślubieniu Wiki nada nowy sens jego życiu.
      Pozdrawiam pięknie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  9. W tej części bardzo szybko się wszystko potoczyło, zwłaszcza te oświadczyny mnie zaskoczyły, ale bardzo się cieszę że Paweł zdobył się na odwagę i wyznał uczucie. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko ślub i niedługo po nim pojawi się maleństwo.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie tempo było zabójcze i Paweł, który do tej pory miał tak wiele wątpliwości nagle zaczął się spieszyć. To jednak jest pozytywne, że wreszcie zaczęło mu na czymś zależeć. Ślub odbędzie się niebawem.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  10. Z Pawła to taka cicha woda;) Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Wyznanie miłości i oświadczyny jak błyskawica;) Ale za to Wiki jakoś specjalnie zdziwiona nie była. Czyżby się czegoś wcześniej domyślała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę się nie spodziewałaś? A ja sądziłam, że tak wyraźnie daję do zrozumienia, jak zmienia się psychika Pawła, jak coraz bardziej dojrzewa do decyzji zmiany swojego życia. On za długo już jest sam i ta samotność w końcu zaczęła go uwierać. Jest młody i potrzebuje kobiety nie takiej na jedną noc, ale na całe życie. Wiki to idealna kandydatka. Ona na pewno była zdziwiona, bo sama miała pewność, że kocha Pawła, natomiast nie była pewna jego uczuć względem niej.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  11. Witaj Małgosiu,
    wzruszająco opisałaś oświadczyny na łące, niepewność Pawła i bezpośredniość Wiki:) Jak niewiele potrzeba do szczęścia, niekiedy wystarczy tylko słowo "tak":) Ono przyniosło wielkie szczęście i radość najpierw Olkowi i Basi a teraz Pawłowi i Wiktorii. Bardzo miło, że to uczucie podzielają również ich rodziny. Oni w przeciwieństwie do młodych zaskoczeni nie byli, czyżby więcej widzieli? Decyzja o ślubach zmieni życie wszystkich bohaterów tego opowiadania. Mam nadzieję, że na korzyść. Idzie nowe i ze starym należy się pożegnać. Oczywiście nie chodzi mi tu o zapomnienie Marty, ale jej już nic nie zwróci, a zarówno jej rodzice jak i Paweł muszą żyć dalej i powinni dołożyć wszelkich starań aby cieszyć z tego życia. Obie pary są niezwykle sympatyczne i bardzo rodzinne. W związku z tym śmiem uważać, że nie zapomną o rodzicach i oni bez przerwy będą częścią ich życia. To bardzo istotne, szczególnie dla Pawła i Wiki. Nie należy zapominać, że Paweł nie jest w pełni sprawny i jego rodzina może potrzebować wsparcia i pomocy ze strony pozostałej rodziny. I tak jest bardzo samodzielny i doskonale sobie radzi dzięki swojemu uporowi i fantastycznemu przyjacielowi Momo, ale mimo wszystko ma pewne ograniczenia. A mam też nadzieję, że ich rodzina się powiększy (w końcu pierwsze czułości maja już za sobą) i wówczas jak znalazł taka cudowna rodzina:) Dziękuję za dzisiaj. Jak zwykle czekam na kolejny rozdział. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam uściski:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teściowie Pawła są dla niego naprawdę bardzo ważni od samego początku jak tylko wszedł w tę rodzinę. Jest bardzo silnie i emocjonalnie z nimi związany i nie ma tu mowy tym, żeby po ślubie z Wiki miał się od nich odseparować. Józef Leśniak zawsze gotowy do pomocy będzie ją niósł i po ich ślubie podobnie jak jego żona. To wyjątkowi ludzie, a takich nie ruguje się ze swojego otoczenia.
      Zapomniałaś o jeszcze jednej parze, którą trzeba wyswatać. Zostały jeszcze psiaki, ale o nich w następnej części.
      Dziękuję i przesyłam uściski. :)
      PS.
      Odejdź wreszcie od garów. :P :)

      Usuń
  12. Miłość kwitnie na całego;) Udało się połączyć rozbitków życiowych, którzy powiększyli grono szczęśliwców;) Robi się błogo na sercu, jak się czyta o szczęściu. Czekam na następną część i na kolejną porcję endorfin. Gorąco pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Podobnie jak Ty i ja lubię takie klimaty a nawet kocham. Lubię jak ludzie są szczęśliwi zwłaszcza tacy po ciężkich przejściach. Endorfin jeszcze troszkę Ci dostarczę i myślę, że będzie ich nawet całkiem sporo.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  13. Normalnie stał się cud;) Wreszcie się zdecydował. I jak już upewnił się, że tak, to już nie odpuszczał i prze do przodu jak taran. Superowo, bo już miałam go za jakiegoś ciamajdę. Z niecierpliwością czekam na następny czwartek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko... Ja jednak nie rozpatrywałabym tego w kategoriach cudu, a raczej w kategorii skutku logicznego myślenia. Jedno jest pewne, że Paweł już się nie zatrzyma, bo zna wreszcie swoją drgę do szczęścia.
      Dziękuję za wpis. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Nic ,nic i bum! Cieszę się ,że Paweł wreszcie się zdecydował i odnalazł szczęście u boku Wiki. To wspaniała ,ciepła ,kochająca dziewczyna z którą spędzi resztę dni i doczekają się za jakiś czas małych szkrabów. Basia i Aleksander również zakochani i szczęśliwi to jeszcze małe psiaki by się przydały i rodzinka w komplecie. Ciepły ,rodzinny ,romantyczny rozdział i chyba wszystko powoli zmierza do końca oczywiście szczęśliwego. Ps. Nie czytałam powyższych komentarzy. Ile zostało do końca?
    Pozdrawiam serdecznie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyś
      Przed Wami jeszcze dwa rozdziały. Ten ostatni to epilog. Mogłabym określić ich treść jednym zdaniem "I zapanuje szczęśliwość wielka". W końcu trzeba jeszcze zeswatać Momo i Monę,by dopełnić cały proces.
      Dzięki za komentarz. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  15. Tak myślałam,że z wypadu za miasto coś będzie, ale aż tyle nie spodziewałam się. Obstawiałam pierwszy nieśmiały pocałunek a tu wyznanie miłości , oświadczyny i planowanie ślubu dzień później. Szybki Bill z niego. Niektórym facetom zajmuje to miesiące albo lata zanim zdecydują się. I co najważniejsze wszyscy są zadowoleni.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Paweł i tak długo zwlekał. Nie mógł się pozbierać po śmierci Marty. Sporo czasu mu zajęło zrozumienie, że oprócz tragicznie zmarłej żony istnieją też inne kobiety i dopiero trzeba było nocnych koszmarów, by do niego dotarła ta prosta oczywistość. Teraz, kiedy właściwie zrozumiał, że może jeszcze być szczęśliwy, dostał turbodoładowania i bardzo chce jak najszybciej osiągnąć ten stan szczęśliwości.
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Pozdrawiam Cię najpiękniej. :)

      Usuń
  16. No jak już się zabrałaś za drugą parę, to na całego;) Wreszcie pogadali jak ludzie. Już bardziej nie mogłaś związać ze sobą wszystkich bohaterów tego opowiadania. Nawet Leśniakowie w zamian za jedną córkę dostana w prezencie tyle osób. Cały czas mam nadzieje na jeszcze więcej osób;) Jak przy ślubach mieli takie tempo, to potomstwo też nie powinno przysporzyć im większego kłopotu;) Mam nadzieję też, że obie pary wezmą przykład z piesków, którzy tworzą bardzo przykładny związek;) Czekam na to co będzie dalej. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Opowiadanie dobiega końca, więc i rozwiązać wszystko trzeba jak należy. W sprawie dwóch par wszystko się wyjaśniło, ale w sprawie piesków nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  17. Spacer bardzo romantyczny. Wiki to spryciula, chyba wiedziała, że jak pokaże się Pawłowi w bieliźnie, to on odpadnie;) No i miała rację, bo Paweł dostał turbo doładowanie. Dobrze, bo jeszcze chwila i ktoś by mu ją sprzątnął sprzed nosa. Co prawda Wiki też go kocha, ale ile można czekać na jakikolwiek ruch. Świetnie się czytało. Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Wiki nie działa aż z taką premedytacją. Nawet nie pomyślała o włożeniu opalacza, bo nie sądziła, że będą się opalać, chociaż może i zaświtała jej taka myśl, ale pomysł był zbyt spontaniczny i nie było czasu na zabranie tego niezbędnego rekwizytu. Myślę, że zarówno w opalaczu jak i w bieliźnie wywarła by na Pawle podobne wrażenie.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  18. Fajnie, że okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam o pobudki Pawła. Wychodzi na to, że rzeczywiście się w niej zakochał, a nie tylko jest jej wdzięczny. Będą tworzyć super rodzinkę. Zresztą tak jak Basia i Olek. Słodki rozdział, bardzo rodzinny. Do następnego. Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Paweł wciąż był rozchwiany emocjonalnie, ale w końcu doszedł sam ze sobą do ładu i chyba oddzielił wdzięczność od miłości. Na pewno nie wiąże się z Wiki z tego pierwszego powodu.
      Cieplutko Cię pozdrawiam i dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  19. Ja cie!!! Ale obrót spraw. Tak jak lubimy najbardziej, miłość i tylko miłość;) I to na każdej płaszczyźnie. A co tam z miłością u Mono i Mony? Jakiś kłótnie, zdrady, obrażania? Czy wręcz odwrotnie, sama sielanka jak u pozostałych dwóch par? Pozdrawiamy i czekamy na cd;) M i E

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie dziewczyny!
      Troszkę cierpliwości, bo o pieskach będzie jeszcze całkiem sporo. Na szczęście one inaczej podchodzą do życia niż ludzie i o żadnym obrażaniu się nie ma mowy. O zdradzie też nie. W następnym rozdziale, w zasadzie ostatnim poświęcam zwierzakom sporo miejsca. Oczywiście będzie jeszcze epilog.
      Wielkie dzięki za komentarz dziewczyny. Pozdrawiam obie najserdeczniej. :)

      Usuń
  20. Ktoś napisał w komentarzu, że to wszystko co się stało, to dzięki Wiki i jej pokazaniu mu się w samej bieliźnie. Coś chyba w tym jest? I do tego jeszcze niezawodna Marta, która chce dla niego wszystkiego co najlepsze. Może teraz będzie mogła spokojnie odejść i już nie będzie mu doradzać i się pokazywać? Ślub zapewne będzie bardzo udany. A co szykujesz im po ślubie a może i przed nim? A i jeszcze jedno, z Wiki jest taka sama dobra gospodyni jak z Basi. Obaj panowie będą mieć prawdziwe skarby w domu. Serdecznie pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Na mężczyznę zawsze działają kobiece wdzięki. Paweł zrozumiał, że Wiki prócz tego, że jest fantastyczną osobą, to ma jeszcze piękne ciało. Ślub będzie rzecz jasna, a jeśli chodzi o przyszłość, to wszystko opisuję w epilogu, który ukarze się po ostatnim rozdziale.
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń