Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 października 2019

DRUGA SZANSA - rozdział 8

ROZDZIAŁ 8            +18


Zaparkował na piaszczystym poboczu pod jakimś mostem i poprowadził ją wąską ścieżką między gęstymi kępami rosnącej tu dziko wierzby szarej. Wyszli na otwartą przestrzeń. Od razu zauważyła szeroki pniak i uśmiechnęła się.
 - To twoja świątynia dumania?
 - Tak. To tu najczęściej przyjeżdżałem, żeby uspokoić nerwy po kolejnej awanturze z Pauliną. Cisza i spokój. Tylko słychać szum Wisły. Idealnie.
 - I urokliwie, ale jednak od wody trochę ciągnie. Zaczynam dygotać.
 - W takim razie wracajmy. Rozgrzejesz się w samochodzie. Podjedziemy do Łazienek. Pokażę ci Starą Pomarańczarnię, w której zawsze organizujemy nasze pokazy.
Nie spacerowali zbyt długo. Najwyraźniej zrobiło się chłodniej. Ruszył się zimny wiatr, pod którego wpływem Ula drżała na całym ciele.
 - To bez sensu. Jeszcze mi się tu przeziębisz. Jedziemy na obiad, a w domu profilaktycznie zaaplikuję ci jakąś aspirynę.

Hotel InterContinental wywarł na niej ogromne wrażenie. Był niesamowicie nowoczesny, wręcz futurystyczny i bardzo, bardzo luksusowy. Weszli do windy i wyjechali niemal na samą górę. Marek poprowadził ją do wnętrza restauracji.
 - Zamówiłem stolik przy oknie. Widok jest powalający. Zresztą za chwilę sama się przekonasz.
Miał rację, bo przed oczami miała widok na Pałac Kultury i ogromną panoramę Warszawy. To było naprawdę coś, co ją zachwyciło.
 - Na co masz ochotę kochanie?
 - Nie wiem. Zdaję się na ciebie. Na pewno wybierzesz coś smacznego.
Wybrał francuską zupę cebulową i stek ze szparagami polanymi szczodrze gorącym masłem. Wszystko pachniało bosko i było pyszne. Jednak rachunek jaki zapłacił przyprawił ją o zawrót głowy.


Nigdy w życiu nie wydała tyle na obiad.
 - To nieprzyzwoite Marek, żeby wydać tyle pieniędzy na jedzenie. Już nie dam się namówić na takie fanaberie. W innych restauracjach też na pewno można smacznie zjeść i to o wiele taniej.
 - Powiedziałem ci, że nie szaleję zbyt często i niewiele na siebie wydaję. Twój przyjazd to wyjątkowa okazja i należało ją uczcić.
Wyszli z restauracji przystając jeszcze przy oknie i kontemplując tę niesamowitą panoramę.


 - Tylko dla tego widoku warto było tu przyjechać. Zapada w pamięć – mówiła Ula ubierając płaszcz i szalik. – W Krakowie musiałabym wejść na dach Salwator Tower a i tak on jest o wiele niższy od tego hotelu, bo ma zaledwie siedemnaście kondygnacji a nie ponad czterdzieści tak jak ten.
 - W tym na czterdziestym trzecim piętrze jest wielki basen i SPA. Stamtąd są najlepsze widoki.

Wrócili do domu. Mieli dość wrażeń na dzisiaj. Marek zaparzył kawę i podał Uli tabletkę aspiryny.
 - Weź na wszelki wypadek. Lepiej dmuchać na zimne. Nie darowałbym sobie, gdybyś wróciła do Krakowa przeziębiona. Wydajesz się taka krucha i delikatna…
 - Nie jestem taka. Jak trzeba potrafię pokazać pazury i walczyć o swoje.
 - Wiem, wiem… - odgarnął jej kosmyki z czoła. – Jesteś małą wojowniczką. Bardzo bym chciał, żebyś była już tu na miejscu. Do świąt jeszcze osiem dni. Postaram się wszystko przygotować. Zamówię najlepiej jakiś catering. Nie chcę, żebyś stała przy garach. Święta są po to, żeby odpocząć. Może uda ci się coś załatwić w związku z pracą. Nawet jeśli się nie zgodzą na porozumienie stron to nie przejmuj się tym, bo nie będziesz miała długiej przerwy w zatrudnieniu i zachowasz ciągłość. Tak naprawdę to bez znaczenia. Musisz mi też powiedzieć, czy przylecisz w wigilię, czy wcześniej, żebym mógł zabukować bilety. Trzeba to dobrze zgrać w czasie.
 - Nie martw się. Postaram się załatwić tak jak trzeba. Mam jeszcze sporo zaległego urlopu. Na pewno za jego część będą musieli mi zapłacić, bo jest go więcej niż zostało dni do końca roku. Nie wiem co zrobię z meblami.
 - Jeśli miałbym coś sugerować, to najlepiej zapytać właściciela, czy możesz je zostawić. One są w bardzo dobrym stanie i szkoda byłoby je wyrzucać na śmietnik. Najlepiej niech przyjdzie i je obejrzy. Przecież nie będziemy organizować transportu mebli z Krakowa, chyba że zależy ci na jakimś.
 - Absolutnie nie. Meble były bardzo tanie. Nie ładowałam w to mieszkanie dużo pieniędzy, bo nie jest moje. Ciągle ciułałam na swoje własne. Mój Boże wierzyć mi się nie chce, że moje życie tak bardzo się zmieni. Marzyłam o tym, ale i tak jestem bardzo zaskoczona. Mam mieszane uczucia, bo trochę się boję i jednocześnie cieszę.
 - Nie masz się czego bać kochanie. Nie jesteś już sama i nie musisz o wszystko zabiegać. Ja jestem i zawsze będę przy tobie.

Ułożyła głowę na poduszce. Po chwili wsunął się do łóżka Marek. Podparł się na łokciu patrząc na nią z miłością.
 - Mogę się do ciebie przytulić – zapytała nieśmiało.
 - O niczym innym nie marzę – rozpostarł ramiona i zamknął ją w nich tak szczelnie jakby chciał ją odgrodzić od wszystkich kłopotów i trosk.
 - Dawno nie spałam przy mężczyźnie. Mój mąż ciągle był poza domem i jak się później okazało przytulał wyłącznie personel medyczny.
Marek położył jej palec na ustach.
 - Ciii… Nie wracaj już do tego. Było, minęło. Wyzwoliłaś się od niego a to najważniejsze. Zaczynasz nowe życie. Życie ze mną i na tym się skup.
 - Masz rację. Nie warto żyć przeszłością.
Pochylił się całując delikatnie jej usta. Oddawała te lekkie jak wiatr pocałunki czując jak rozpalają jej ciało. Nadchodziło pożądanie, którego nie doznawała od paru lat. Ręka Marka wdarła się pod jej koszulkę sunąc w kierunku jej piersi. I on był pobudzony. Przerzucił jednym ruchem koszulkę przez jej głowę i odrzucił na bok. Dotknął jej piersi. Były cudowne. Nieduże, okrągłe ze sterczącymi sutkami i idealnie pasowały do jego dłoni.
 - Boże jak ja cię kocham. Do szaleństwa – wymruczał. – Jesteś taka piękna. Jesteś ideałem. Moim aniołem – powrócił do jej ust. Pocałunki stały się mocne i namiętne. Odpływała. Nigdy nie doznała czegoś podobnego. Ręce Marka błądziły po całym jej ciele. Rozsiewał pocałunki schodząc coraz niżej najpierw do pępka i na łono. Rozchylił jej uda pieszcząc ich wewnętrzną stronę. Palcami wdarł się w jej płeć. Była wilgotna. Opuszkiem palca dotknął ten najczulszy punkt. Zadrżała i jęknęła przeciągle. Zawisł nad nią. Znowu całował ją delikatnie i miłośnie wchodząc w nią coraz głębiej. Przeciągał moment pierwszego pchnięcia pieszcząc jej skórę na szyi i to wrażliwe miejsce za uchem. Wreszcie ruszył najpierw wolno delektując się tym momentem, by po chwili przyspieszyć. Zacisnęła powieki. Nigdy nie doświadczyła takiego namiętnego seksu. Marek wprowadzał ją w świat niesamowitych doznań, pięknych i rozkosznych. To było wspaniałe. Czuła, że za chwilę eksploduje z tego ogromnego napięcia. Krzyknęła. Pulsowała każdą komórką ciała dygocząc i umierając z rozkoszy. Poczuła ciepło rozlewające się w jej podbrzuszu. To Marek doszedł. Długo z niej nie wychodził pieszcząc ją i szepcząc czułe słowa.
 - To było piękne Ula. Piękne i wspaniałe. Dziękuję kochanie. Jestem szczęśliwy.
 - Ja też. Nigdy czegoś podobnego nie przeżyłam. Kocham cię.

Rano wstał pierwszy. Z miłością popatrzył na śpiącą Ulę. – Wczoraj była wspaniała i taka moja – uśmiechnął się do swoich myśli. – To jej szukałem przez całe życie. Miałem szczęście. – Poszedł do łazienki i odkręcił wodę nad wanną. Wlał sporo pachnącego płynu i wrócił do sypialni budząc Ulę pocałunkiem.
 - Obudź się kochanie. Przygotowałem nam kąpiel. - Kiedy otworzyła powieki odkrył kołdrę i nagą wziął na ręce. – Nie ma nic przyjemniejszego jak kąpiel z rana w jacuzzi. Odpręży nas. To bardzo przyjemne. – Delikatnie ułożył ją w wannie i nacisnął guzik, który uwolnił miliony bąbelków łaskoczących jej ciało. Wskoczył do wanny i usadowił się naprzeciwko niej. Podał jej gąbkę i migdałowy żel. Uśmiechnęła się błogo.
 - To naprawdę bardzo przyjemne – mruknęła. Przyciągnął ją do siebie i wziąwszy drugą gąbkę zaczął spłukiwać z niej pianę.
 - Ta noc była wyjątkowa i chciałbym to powtórzyć.
 - Marek… - zarumieniła się. Nie pozwolił jej dalej mówić i zamknął jej usta pocałunkiem.
 - Bardzo, bardzo, bardzo cię pragnę. Bardzo. – Jeszcze bliżej przyciągnął ją do siebie tuląc ją i pieszcząc. Dłonią wdarł się w jej płeć drażniąc te najwrażliwsze miejsca. Znowu poczuła pożądanie. Wtulił twarz w jej piersi ssąc raz jeden sutek raz drugi. Uniósł jej pośladki i delikatnie połączył ich ze sobą. Westchnęła. Seks z nim był taki przyjemny. Tym razem to ona nadawała im rytm. Woda chlupała wokół nich, a ona unosiła się i opadała. Przyspieszyła ruchy. Marek podłożył jej dłoń pod plecy i odwrócił ją tyłem do siebie. Uklęknął. Pchnięcia stały się szybkie i mocne. Wydała z siebie jęk. Złapał jej biodra i kierował nimi zagłębiając się w niej raz za razem. Naprężyła się jak struna i wygięła ciało zastygając. Objął jej piersi przytulając się do jej pleców.
 - To było mocne, ale fantastyczne – szepnął jej do ucha. – Uwielbiam kochać się z tobą.
Ten intensywny poranek sprawił, że zgłodnieli. Marek wyciągnął z lodówki kiełbaski, owinął je serem i boczkiem i na chwilę wrzucił do piekarnika. Przypiekł kilka tostów i zaparzył kawę.


 - Proszę kochanie i smacznego.
 - Wygląda naprawdę pysznie. Gdzie się nauczyłeś gotować?
 - Lata praktyki skarbie. Paulina nigdy nie gotowała. Wolała łazić do restauracji, a mnie w którymś momencie to kompletnie obrzydło i zacząłem pichcić sam. Powoli się nauczyłem. Oczywiście nie umiem wszystkiego, ale z głodu nie umarłem, więc nie jest tak źle.
 - Wybieramy się gdzieś dzisiaj?
 - Wybieramy. Zabieram cię do palmiarni. Tam przynajmniej nie zmarzniemy. Po powrocie zamówimy jakąś dobrą pizzę, a potem będę musiał odwieźć cię na lotnisko – dokończył ze smutkiem. – Znowu będę tęsknił.
 - Nie będzie tak źle. Przecież wkrótce się zobaczymy.


Kilka minut po dwudziestej pierwszej przemierzała parking kierując się do swojego samochodu. Podjechała do szlabanu i zapłaciła za trzydniowy postój. Nie spiesząc się dotarła do domu. Tak jak przewidział Marek była koło dwudziestej drugiej. Zadzwoniła jeszcze do niego, żeby go uspokoić i poinformować, że doleciała szczęśliwie i jest już w domu.
 - Łóżko bez ciebie jest puste – zajęczał.
 - Mnie też ciebie brakuje. Wytrzymamy prawda?
 - Wytrzymamy. Informuj mnie jak coś załatwisz.
 - Na pewno będziesz na bieżąco. Rozłączam się Marek, bo późno. Jutro oboje musimy wcześnie wstać. Dobranoc.

Mimo, że kładła się spać o dwudziestej trzeciej, to jednak nie mogła zasnąć, bo wciąż myślała, jak dobrze załatwić swoje zwolnienie z pracy. Policzyła, że miała jeszcze do wybrania dwadzieścia pięć dni urlopu za ten rok. Jeden dzień wybrała na zarejestrowanie samochodu. Do końca roku zostało piętnaście dni. Gdyby je wybrała bank musiałby jej wypłacić tylko za dziesięć. To mogło się udać i nie musiałaby już wracać do pracy.
Rano jak tylko dojechała do banku siadła za biurkiem i napisała wypowiedzenie i wypełniła wniosek urlopowy. Z nim poszła do swojej kierowniczki i wyłuszczyła jej sprawę. Powiedziała, że dostała dobrze płatną pracę w Warszawie i wyprowadza się tam zaraz po świętach.
 - Jeśli jest możliwość przejścia za porozumieniem stron, to chętnie z niej skorzystam. Jeśli nie, to chciałabym, żeby zwolniono mnie w trybie natychmiastowym z datą ostatniego grudnia. Jest jeszcze sprawa zaległego urlopu. Zostało dwadzieścia pięć dni. Wypisałam wniosek już od dzisiaj do końca roku.
Kierowniczka podpisała jej wszystko. Nie miała żadnych obiekcji i na koniec życzyła jej powodzenia. Na wypowiedzeniu za porozumieniem stron podpisał się też dyrektor placówki. Wybiegła od niego jak na skrzydłach i ruszyła do kadr. Tam załatwiła sprawę urlopu i świadectwa pracy, które obiecano przesłać jej pocztą pod koniec miesiąca na adres Marka. Kazano jej jeszcze wypełnić kartę obiegową i zostawić ją w kadrach. W końcu dopięła wszystko na ostatni guzik i pożegnała się. Była wolna, a formalności okazały się wcale nie takie skomplikowane. Wyszła z banku i odetchnęła pełną piersią. Koniec nudy i monotonii. Sięgnęła po telefon, żeby zadzwonić do właściciela kawalerki.

35 komentarzy:

  1. Sądzę, że ta aspiryna nie była konieczna po tak intensywnym wieczorze oraz takim samym poranku przeziębienie nie grozi.
    Koniec nudy i monotoni to jedno, ale dzięki temu całkowicie oderwie się od przeszłości.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy ranek.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Nigdy nic nie wiadomo. Aspiryna nie zaszkodzi a może nawet pomóc, gdy okaże się, że jednak seks nie był wystarczający, żeby uniknąć kataru.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  2. Fajna część, taka beztroska i mam nadzieję, że tym dwojgu już nic złego się nie przydarzy, a może nawet pojawi się dziecko?
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielko
      Już nic złego nie planuję. Ta cała historia poza traumatycznym rozwodem Uli i skaleczoną stopą raczej nie obfitowała w negatywne zdarzenia. Teraz Ula przeprowadza się do Warszawy i od teraz będzie tylko i wyłącznie budowanie wspólnej przyszłości.
      Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Super wszystko napisałaś aż miło poczytać nową część, zwłaszcza kiedy człowiek czuje, że nagle złapało go przeziębienie. Dobrze, że Ula i Marek się spotkali. Pozdrawiam cię najserdeczniej jak tylko potrafię i ściskam mocniej niż potrafię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Witaj w klubie. Ja od ponad dwóch tygodni nie mogę wyciągnąć się z choroby. Syrop z cebuli i sok malinowy dokonują czasem cudów.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Zaczęło się od kataru a teraz mi zimno i jestem senna. Obym nie musiała brać antybiotyków, a ich nie lubię jak widoku krwi. Wiem to zabrzmiało głupio i dziwnie uroki hemofobii. Cóż każdy się czegoś boi prawda?

      Usuń
    3. Najlepszym lekarstwem byłby taki seksowny przystojniak jak Mareczek 😄 Życzę zdrowia i głowa do góry, mnie się robi miękko gdy coś dotyczy oka. Pozdrawiam cieplutko 😎

      Usuń
  4. Cudowna część. Tak pięknie i zmysłowo opisałaś ich miłosne uniesienia, żem stara baba jest a z wypiekami czytałam po kilka razy.😄 Napisane pikantnie, a nie wulgarnie, brawo👌Pozdrawiam cieplutko i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy 😎

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Zawsze staram się opisywać "te" sceny bez wulgaryzmów. Przecież tych dwoje uprawia ze sobą seks z miłości a nie z jakiegoś chorego popędu. Trzeba to opisać w miarę delikatnie i łagodnie. Jam też stara baba, ale jeszcze co nieco pamiętam. Hahaha.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Oj, ale romantyczna ta część, wszystko jak w bajce. Marek jest tak zakochany, że nieba by Uli uchylił. Ula jeszcze czasami wspomina swoje nieudane życie z mężem, ale czuję, że przy Marku to ostatecznie o nim zapomni. Załatwienie spraw w Krakowie nie sprawiło jej kłopotów, więc pora ruszać do Warszawy zacząć nowe życie z Markiem, zapewne lepsze i szczęśliwsze. Przyzwyczaiłaś nas do szczęśliwych zakończeń, więc tak sobie to wyobrażam.
    Małgosiu pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia, Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata
      Zakończenie jak zwykle będzie szczęśliwe. U mnie tak zawsze, więc niespodzianki nie będzie. Julita publikuje teraz opowiadanie pt. "Rozbitkowie" i tak mi się nasunęło, że tu Ula i Marek, dwójka życiowych rozbitków wreszcie znajduje pisane sobie szczęście, na które każde z nich zasługuje. To nagroda za nieudane pierwsze związki.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  6. Teraz pozostaje tylko przedstawić Ulę rodzicom i mogą do ślubu się szykować. Myślę, że Dobrzańscy problemu z akceptacją Uli problemu nie będą mieć. Święta to dobra okazja na takie poznanie się.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Niestety Dobrzańscy przebywają w Szwajcarii i nie zjadą do Polski na święta. Ula nie będzie więc miała okazji być im przedstawiona. Nastąpi to trochę później. Święta póki co spędzą we dwoje.
      Bardzo dziękuję Ci, że zajrzałaś.Przesyłam serdeczności. :)

      Usuń
  7. Hej;) Właśnie zakończyłam ciąg trzydniowy z grzybami. Tyle tego było, że wystarczy chyba na kolejnych kilka lat! Do rzeczy. Co ja mogę więcej powiedzieć, jak tylko to, że było pięknie;) Doczekałam się całkowitej zażyłości między Ulą i Markiem;) Teraz tylko trzeba dbać o to uczucie, chuchać i dmuchać, aby zbyt szybko nie zgasło! Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tych grzybów i przyjemności chodzenia po lesie. Uwielbiam zbierać grzybki, chociaż ze względu na moją niepełnosprawność nie robię tego od lat i strasznie żałuję. Z pewnymi rzeczami ciężko się pogodzić.
      Wstawiając tę część myślałam o Tobie i o tym, że na pewno nie będziesz narzekać jak ją przeczytasz. Full contact zaliczony i szykuje się niezła sielanka.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i pięknie dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
    2. Chodzenie po lesie świetna sprawa, ale obrabianie takiej ilości, to już zupełnie inna sprawa, ale jakoś dałam radę;) A rozdział miód malina;) Pozdrawiam Jolka

      Usuń
  8. No kurcze, jacy oni piękni i pasują do siebie. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lata mijają a oni wciąż wspaniali i nieprzeciętni. Bardzo jestem ciekawa drugiej części BrzydUli.Jakby nie patrzeć od zakończenia poprzedniej minęło dziesięć lat.
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu. Przesyłam serdeczności. :)

      Usuń
  9. Widać i słychać, że Marek jest zakochany po uszy, ale Ula, to aż tak mu nie okazuje tej miłości. Chyba nie jest z nim, bo nie chce być sama? Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      Ula jest trochę nieśmiała, ale przecież zależy jej na Marku i to bardzo. Póki co tempo z jakim on proponuje różne rzeczy jest dla Uli oszałamiające i być może stąd takie lekkie wycofanie. Przypomnij sobie pierwsze rozdziały. Ona jechała odreagować rozwód, nie myślała o żadnej wakacyjnej miłości. Po powrocie do Krakowa długo do Marka nie dzwoniła, bo nie miała odwagi. Uczyniła to dopiero w dość nietypowych okolicznościach, bo potrzebowała pomocy. Nie można więc jej zarzucać, że jest z Markiem tylko dlatego, bo nie chce być sama.
      Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  10. Świątynia dumania. Pięknie powiedziane, każdy takie miejsce powinien sobie znaleźć. Na mnie kojąco zawsze działa spacer po lesie, niezależnie od pory roku. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Mam podobne zdanie. Takie miejsce warto mieć. Ciche, spokojne i działające terapeutycznie. Człowiek może odreagować i przemyśleć rzeczy, które go uwierają. Dla Marka był to cichy zakątek nad Wisłą, dla Uli spacer bulwarem wzdłuż jej brzegu.
      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo dziękuję, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  11. Mają mało czasu do świąt. Fajnie by było, gdyby Uli się udało wszystko załatwić w Krakowie. Mogłaby wówczas przenieść się już na stałe do Marka. Święta by mieli spokojniejsze;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Marek to szalona głowa, ale i dobry logistyk. To właśnie on będzie mózgiem sprawnej przeprowadzki do Warszawy. O tym już w następnej części.
      Dziękuję bardzo za komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  12. A jednak, to Ula zrobiła pierwszy krok! Fajnie, bo Marek zachowuje się wspaniale i na zbliżenie jakoś mocno nie napierał. Za to z przeniesieniem Uli, to już działa jak wariat, ale za to zakochany;) Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Do zbliżenia musiało dojść. Chemia działa a oni oboje wyposzczeni. Przeprowadzka będzie błyskawiczna, bo Marek działa jak w gorączce.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i bardzo dziękuję za wpis. :)

      Usuń
  13. Z pracą poszło Uli nadzwyczaj dobrze. Kierowniczka widocznie wie, że, jak to się mówi, z niewolnika nie ma pracownika. Ciekawe jak jej pójdzie z właścicielem mieszkania? Zazwyczaj obowiązują jakieś terminy wymówienia. Może i on okaże się normalnym człowiekiem? Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Dla kogoś, kto pragnie się rozwijać i zdarza mu się być kreatywnym banki nie są odpowiednim miejscem do spełnienia się w pracy. Ula też tak czuje i to od lat. Nie może znieść tej monotonii i pragnie się z niej wyrwać. Najwyraźniej jej przełożona uważa podobnie i doskonale wie, że jeśli Ula zostanie to kariery w banku nie zrobi i też nie dorobi się z urzędniczej pensji.
      Co do mieszkania, to wszystko zależy od umowy, ale można ją ominąć jeśli są istotne powody np. przeprowadzka do innego miasta. Zresztą ja uważam, że z takim właścicielem zawsze się można dogadać.
      Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Wydaje się, że Marek zrobiłby jeszcze lepszy biznes niż FD, gdyby zaczął udzielać lekcji dobrego zachowania i motywowania ukochanej do działania, które obojgu daje szczęście. Taka szkoła z poradami, jak zdobyć i utrzymać ukochaną. Niezły pomysł, prawda hahaha;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Jakoś nie widzę Marka w roli pedagoga, ale jako człowiek mający świetnie opanowane podstawy logistyki spełnia się wzorowo. To on kieruje wszystkim i dopinguje Ulę przedstawiając jej szybkie plany przeprowadzki. Jego motywacja jest na tyle skuteczna, że przeprowadzka odbędzie się błyskawicznie.
      Pozdrawiam Cię pięknie i bardzo dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  15. Jak ja lubię, jak faceci gotują;) Może dlatego, że robią to stosunkowo rzadko, to zazwyczaj wychodzą im cudeńka. A może jest też tak, że skoro się nie namęczę przy garach, to wszystko mi lepiej smakuje? Nie wiem jaka jest prawda, ale na miejscu Uli byłabym w siódmym niebie i to nie tylko z powodu śniadań;) Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Myślę, że w domu faceci gotują niewiele, no chyba że są singlami z zacięciem kulinarnym. Natomiast to najczęściej oni są szefami kuchni i spełniają się w zawodzie znakomicie. Często lubią eksperymentować i są w tym bardziej konsekwentni niż kobiety. Markowi obrzydło jadanie w knajpach i to stało się pretekstem do tego, że zaczął gotować i to w dodatku smacznie, co doceniła Ula.
      Najpiękniej Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za odwiedziny na blogu. :)

      Usuń
  16. Witaj Małgosiu,
    dla miłości Ula zmienia w swoim życiu wszystko. Niezła volta. Co prawda od jakiegoś czasu marzyła o zmianie w życiu, ale chyba nie aż o takiej i tak szybko. Dobrze, że trafiła na Marka, bo w innym przypadku mogłoby to się różnie skończyć. Liczę, że się nie zawiedzie i nie będzie zmuszona wracać do Krakowa albo szukać nowego lokum i pracy. U Marka też szykują się zmiany, ale zdecydowanie mniejsze. Teraz będzie z ukochaną, ale wszystko inne pozostaje bez zmian. Z drugiej strony, jak ryzykować i coś zmieniać, to kiedy, jak nie teraz. Jednak muszę stwierdzić, że Ula jest odważna kobietą:) Dziękuję za dzisiaj i czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaja
      Ula pragnęła zmian, ale z pewnością nie spodziewała się, że one będą następować tak szybko. Jest nimi podekscytowana i jednocześnie wchodzi w nie pełna obaw. Tak naprawdę nie musi się obawiać. Jest świetnym fachowcem więc w pracy na pewno sobie poradzi. Ma też pewność, że Marek ją kocha, bo daje jej to odczuć na każdym kroku. Przed nimi przeprowadzka i święta a praca dopiero po nowym roku. Na pewno nie będzie powrotu do Krakowa.
      Bardzo doceniam, że dałaś radę skomentować. Przesyłam serdeczności. :)

      Usuń