Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 października 2020

AZYL - rozdział 6

 ROZDZIAŁ 6

 

Po wyładowaniu samochodu Ula przestawiła go na parking i wraz z Dorotą zajęła się śniadaniem. Marek został z Beatką, bo mała nalegała. Usiadł sobie z nią na ławce przy jadalni i razem czekali na Pshemko. Trochę od niechcenia zaczął rozmawiać z dziewczynką pytając ją jak znosi pobyty w domu, kiedy już wyjeżdżają stąd. Ku jego zaskoczeniu mała powiedziała mu, że nie znosi domu w Rysiowie.

 - Tylko niech pan nie mówi o tym Ulci. Ona myśli, że ja nic nie rozumiem, a mnie jest tam źle, bo ciągle mi się wydaje, że słyszę tatę jak ciężko oddycha a ja nie mogę nic zrobić. Mój tatuś umarł. Był bardzo chory. Ulci wtedy nie było w domu a ja mogłam tylko krzyczeć. Byłam wtedy mała, bo miałam cztery lata.

 - I naprawdę pamiętasz to z takimi szczegółami?

 - Wszystko pamiętam a najbardziej to, że nie mogłam przestać krzyczeć i dopiero jak pan doktor dał mi zastrzyk, to przestałam.

Pogładził Betti po głowie. Bardzo jej współczuł. Ona nie powinna pamiętać takich rzeczy. Z czasem wspomnienia te dobre i te złe zacierają się w pamięci dziecka. On sam mało pamiętał z okresu dzieciństwa, a wiedzę pozyskiwał wyłącznie z opowiadań matki.

 - To bardzo przykre Betti. Chyba nie chciałabyś o tym pamiętać, prawda?

 - Nie…, bo to było straszne…

 - Wiesz jak temu zaradzić? Najlepiej zająć się czymś przyjemnym, żeby nie zaprzątać głowy smutnymi rzeczami. Dzisiaj Pshemko zabierze cię w jakieś ładne miejsce i trochę nauczy rysować. To wymagające zajęcie i jak tylko na nim się skupisz, żeby wykonać je jak najlepiej, to na pewno zapomnisz o tym złym okresie w twoim życiu.

 - Na pewno się skupię. Bardzo lubię rysować, a wujcio ma naprawdę talent. Już trochę mnie uczył w zeszłym roku. O, właśnie idzie – porwała blok i kredki i biegiem ruszyła w jego kierunku.

 - Wujciu zobacz, co pan Marek mi kupił. Gruby blok i piękne kredki. Koniecznie musimy narysować coś ładnego.

 - Narysujemy dużo ładnych rzeczy dziecinko, ale najpierw śniadanie, bo w brzuchu mi burczy. Witaj Marco. Jak wypad do miasta?

 - Owocny, nawet bardzo. Udało mi się przekonać Ulę, żeby przyjęła moją pomoc. Po powrocie do Warszawy zacznę działać.

 - To świetna wiadomość. Chodźmy jeść.

 

Śniadanie było na bogato. Chrupiące, świeże bułki smakowały genialnie. Do nich był twarożek ze szczypiorkiem, powidła lub dżem do wyboru, jajka na twardo i plastry wędliny. Mała Betti siedziała przy stole razem z nimi. Nie chciała mistrza tracić z oczu.

Po posiłku Ula przyniosła termos z czekoladą i dla siostry sok marchewkowy.

 - To na wszelki wypadek, gdyby wam się zachciało pić. A ciebie chciałam zapytać – zwróciła się do Marka – czy miałbyś ochotę na spacer po lesie. Pokazały się już grzyby i być może będziemy mieć szczęście i coś znajdziemy.

 - Bardzo chętnie tym bardziej, że ostatni raz je zbierałem chyba w dzieciństwie.

 - Będę wolna za jakąś godzinkę. Podejdę pod twój kemping. Na razie.

Wolnym krokiem wrócił do siebie. Nastawił wodę i zrobił sobie kawy. Zmienił koszulę i tak jak wczoraj, usiadł z filiżanką na zewnątrz kontemplując widoki. Większość letników prosto z jadalni ruszyła na plażę. Nie każdy miał ochotę na spacery, gdy słońce prażyło i była szansa na mocną opaleniznę.

 


 Przywołał z pamięci rozmowę z Beatką. Ula chyba nie miała pojęcia jak bardzo Betti nie znosi rysiowskiego domu. Swoich uczuć nie potrafiła jeszcze ubrać we właściwe słowa, ale mógł się domyślić, że przebywając tam przechodzi katusze wciąż wizualizując sobie umierającego ojca i słysząc swój własny krzyk. To tylko odświeżało jej pamięć każdego dnia i nie było najmniejszych szans, żeby kiedykolwiek zapomniała. Zdecydowanie powinny wyprowadzić się z tego domu, a nie trzymać się kurczowo jakichś sentymentów. Ula mówiła, że Ryn stał się dla nich prawdziwym azylem i to pewnie dlatego, że Betti jest tu spokojniejsza, rzadziej miewa koszmary a przede wszystkim jest wśród dzieci. Dla Uli to miejsce też było odskocznią od Rysiowa, bo rzucała się w wir pracy i nie myślała za wiele, tylko że błędnie interpretowała zbawienny wpływ tej okolicy na ich poprawę samopoczucia. Fakt, że ogólnie zmiana otoczenia wpływa pozytywnie na człowieka, ale nie wyleczy go z traumy. Po pobycie tutaj wracały do rodzinnego domu i wszystko powracało ze zdwojoną siłą. To koniecznie trzeba było zmienić. Przysłonił dłonią czoło i spojrzał w bok. Zauważył Ulę niosącą w ręku jakiś koszyk. Zerwał się z krzesła i wyniósł pustą filiżankę do kuchenki. Po chwili dołączył do niej.

 - To w którą stronę idziemy?

 - Skręcimy tu zaraz w prawo i przejdziemy lasem do takiego jednego miejsca. W zeszłym roku zbierałam tam rydze i liczę na to, że i teraz się pokażą. Trzymaj się blisko i nie oddalaj, bo łatwo można się tu zgubić, a ty nie znasz tego lasu.

 


 Szedł w pewnej od niej odległości mając ją w zasięgu wzroku i to właśnie on natknął się na polankę usianą podgrzybkami. Nie były imponująco duże, raczej średniej wielkości, ale było ich naprawdę sporo.

 - Ula! – zawołał. – Pozwól tutaj! Potrzebny kosz!

Pojawiła się szybko i aż westchnęła na widok brązowych kapeluszy.

 - Ale ich dużo! Zbieramy.

 - Mogę ci zadać pytanie? Chodzi mi o Betti.

 - Pytaj…

 - Czy ona nie powinna pójść od września do zerówki? Ma sześć lat i to chyba jest usankcjonowane prawnie, że sześciolatki idą do zerówki.

 - Nie ma jeszcze sześciu lat. Uważasz, że byłabym tak nierozsądna i zatrzymała dziecko w domu, kiedy powinno chodzić do szkoły? Ona urodziła się pierwszego stycznia, więc zobowiązujący jest następny rok. Poza tym rozważam możliwość posłania jej od razu do pierwszej klasy. Jest dość rezolutna i zna już trochę liter. Poradziłaby sobie.

 - Nie chciałem cię urazić, ale ona wciąż powtarza, że ma sześć lat i pomyślałem…

 - Wiem, co pomyślałeś – przerwała mu gwałtownie. - Zapewniam cię, że nigdy nie dopuszczę do żadnych zaniedbań wobec niej i to powinno rozwiać twoje wątpliwości.

Rozwiało. Trochę ją zirytował, chociaż wcale nie miał takiego zamiaru. Powinien już wiedzieć, że jest zbyt opiekuńcza i robi wszystko, by małej zapewnić jak najlepszy byt. Denerwuje się, gdy ktoś zarzuca jej jakieś zaniedbania względem siostry. Postanowił, że nie będzie drążył tematu i da jej spokój.

 

Kosz zapełniał się i Marek zaczął wątpić, czy starczy w nim miejsca.

 - Chyba nie zmieszczą się wszystkie… - wyraził swoje obawy.

 - No raczej nie… Nie sądziłam, że będzie ich tak dużo w jednym miejscu. Na szczęście wzięłam dwie płócienne siatki, więc na rydze też pójdziemy – wyciągnęła z kieszeni złożone w kostkę torby i podała jedną z nich Markowi. – Na obiad dzisiaj będą gołąbki i zamiast pomidorowego sosu zrobię grzybowy. Będą pyszne. Chodźmy jeszcze zobaczyć, czy są rydze. Za długo nie mogę chodzić po lesie, bo trzeba pomóc chłopakom w kuchni.

Marek niósł koszyk i szedł za Ulą. Po piętnastu minutach dotarli do tego tajemniczego miejsca i rozejrzeli się. Ula uśmiechnęła się, bo przy młodniku dostrzegła kilka kapeluszy.

 - Spójrz tam. Już są i to jakie ładne - nożykiem podcinała im nóżki i układała w torbie. Marek robił podobnie. Rydzów było znacznie mniej niż podgrzybków, ale Ula już miała pomysł na nie. – Usmażę wam na kolację. Na maśle są genialne. Jadłeś kiedyś? Pshemko je uwielbia.

 - Nie, chyba nie, ale chętnie spróbuję skoro tak zachwalasz. Wracamy?

 - Tak. Późno zaczyna się robić. Niedługo południe.

Odprowadził ją aż do kuchni i postawił kosz z grzybami na blacie. Jeden z kuchcików zaraz się nimi zajął.

 - To nie przeszkadzam już i uciekam. Dziękuję za ten spacer. Na razie.

 

Stała przy kuchennej ladzie zawijając wypełnione mięsem i ryżem liście kapusty w zgrabne ruloniki. Miała w tym ogromną wprawę, bo tace zapełniały się błyskawicznie. Była zła na Marka i trochę zaczynała żałować, że pozwoliła mu ingerować w jej i Betti życie. Chyba nieco przeholował. Jak w ogóle mógł pomyśleć, że byłaby zdolna zahamować edukację siostry? To niedorzeczne. Znał ją zaledwie kilka dni i już ją pouczał. Buntowała się przeciwko takiemu traktowaniu. Nikt nie będzie jej mówił jak ma wychowywać dziecko.

Zajrzała do grzybowego sosu. Woda już nieco odparowała i można było wlać śmietanę. Wymieszała ją z grzybami i spróbowała. Jeszcze tylko trochę soli i będzie genialny.

 

Marek wolnym krokiem zmierzał w kierunku jadalni. Już z daleka dostrzegł siedzącego na ławce mistrza wraz z małą Beatką. Dołączył do nich pytając jak poszło jej rysowanie. Pokazała mu wszystkie rysunki zrobione tego dnia. Ewidentnie posiadała jakieś zacięcie artystyczne, bo obrazki miały zachowane proporcje i kolory.

 - Są naprawdę piękne. Jak będę w mieście, to kupię ci ramki, żebyś mogła oprawić.

 - A ty co robiłeś? – dopytywał Pshemko.

 - Byłem z Ulą na grzybach i naprawdę sporo uzbieraliśmy. Postanowiła zrobić gołąbki a do nich sos grzybowy. Oprócz tego uzbieraliśmy trochę rydzów, które dostaniemy na kolację. Ponoć lubisz.

 - Uwielbiam. Na masełku są fantastyczne. Jutro jesteśmy zaproszeni na grill do Doroty.

 - Tak, wiem. Ula mówiła.

 

Pshemko rozpływał się nad anielskim, jak to określał, smakiem rydzów. Zawisł na szyi Uli i ściskał ją długo dziękując za te wspaniałości, które przygotowała.

 - To tu masz jeszcze jedną wspaniałość mistrzu, twoją ulubioną czekoladę – wręczyła mu termos. – Dobrej nocy panowie.

 - Ula ja mam jeszcze słówko do ciebie – Marek wstał od stołu i zbliżył się do niej. – Ponownie chcę cię przeprosić za moje nietaktowne pytania tam w lesie. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Wybacz. Poza tym jutro po śniadaniu wybieram się do Giżycka i jeśli czegoś byś potrzebowała, to ja chętnie kupię. Może będzie coś niezbędne na ten grill?

 - Nie, nie…, to nie będzie konieczne, bo mamy już wszystko, ale dziękuję, że zapytałeś.

 - W każdym razie, gdyby ci się coś przypomniało, to daj znać przy śniadaniu. Dobranoc.

 

Obudził się przed dzwonkiem komórki. Mimo, że było jeszcze wcześnie czuł się wyspany. To chyba dlatego, że odkąd tu jest, chodzi spać razem z kurami. W domu nie miał takiego komfortu, bo zawsze wieczorami było coś do zrobienia lub przejrzenia. Przeciągnął zastane mięśnie i poszedł pod prysznic. Z kawą zasiadł na werandzie wsłuchując się w świergot ptaków. To był jeden z najprzyjemniejszych momentów dnia. Giżycko wpadło mu do głowy zupełnie spontanicznie. Nigdy tam nie był a nadarzyła się okazja, żeby pojechać i trochę zwiedzić miasto. Przy okazji chciał kupić te obiecane Beatce ramki. Nie zamierzał spędzić tam pół dnia. Miał zamiar wrócić na obiad. Znowu zapowiadał się upał i wolał popołudnie nad jeziorem niż parogodzinną włóczęgę po pełnym turystów mieście. Dopił kawę, zabrał portfel z dokumentami i kluczyki od samochodu. Spacerkiem ruszył na śniadanie. Dochodził już do jadalni, gdy przed jej wejściem zauważył znaną mu postać. Jak to możliwe, że ten facet znalazł się właśnie tutaj? Niewiarygodne. Jednak świat jest mały.

 


 - Maciek? – Mężczyzna odwrócił się i uśmiechnął szeroko podchodząc do Marka.

 - Marek Dobrzański we własnej osobie. Nie do wiary. Skąd się tu wziąłeś? – uścisnął mu mocno dłoń.

 - Pshemko mnie tu ściągnął, a raczej polecił to miejsce jako idealne do wypoczynku, a ty?

 - A ja…, ja mogę powiedzieć, że budowałem to miejsce, a właściwie to podnosiłem je z ruin. W letnie weekendy jestem tu zawsze, bo ciągle jest coś do naprawienia. Właścicielka jest moją przyjaciółką od najmłodszych lat.

Marek wreszcie zaczął kojarzyć i ze zrozumieniem potakiwał głową.

 - No to ja już wszystko kumam. To ta wasza nierozłączna trójca: Dorota, Ula i ty. One mówiły, że mają przyjaciela, który pojawia się tu w weekendy, ale do głowy by mi nie przyszło, że tym kimś jest dyrektor Pro-S. To nawet dobrze się składa, bo dzisiaj ja i mistrz jesteśmy zaproszeni na grilla, ale wcześniej chciałbym z tobą pogadać. Po śniadaniu wybieram się do Giżycka. Nie zabawię tam długo i wracam na obiad. Po nim będę leniuchował nad jeziorem. Jeśli miałbyś wtedy wolną chwilę, to może spotkalibyśmy się. Bardzo mi na tym zależy i rozmowa nie będzie dotyczyć spraw służbowych. Chodzi o Ulę, ale wolałbym, żeby to zostało między nami.

 - No to umowa stoi. Na pewno będę, bo zaintrygowałeś mnie. Na razie.

44 komentarze:

  1. Też bym się wkurzyła gdyby ktoś mi zarzucił że robię cos przeciwko młodszemu rodzeństwu gdybym je oczywiście miała jestem najmłodsza z trójki rodzeństwa, mam dwóch braci straszych odemnie. Cieszę się jak przychodzą. Najbardziej lubię częstować brata i jego narzeczonego babeczkami które piekę. Mam mały dylemat. Czy mam na święta upiec kopiec kreta? Ja nie tknę makówek od dziecka ich nie jadłam. Dwa lata temu piekłam na wigilię zebrę, na pewno zasmakuje. Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Jestem pewna, że cokolwiek zrobisz, będzie braciom smakować.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie i dziękujemy za wpis. Jak zwykle pierwsza.:)

      Usuń
  2. Jak to mawiają świat jest mały. Spotkanie Marka z Maćkiem jest tego dobitnym przykładem.
    Ula kolejny raz nie potrzebnie się unosi i denerwuje. Marek z całą pewnością nie miał niczego złego na myśli. Owszem nikt nie lubi jak się ktoś wtrąca, ale on chce, próbuje pomóc.
    Dziękuje Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowy poranek.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Marek ma szlachetne intencje, ale działa zbyt szybko. Dla Uli to niepojęte, że ktoś zupełnie bezinteresownie chce jej pomóc.
      Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  3. Marek trochę za szybko działa i wypomina Uli błędy. Nawet jeśli nie wprost to ona między słowami może to tak rozumieć i ma prawo się denerwować. Mam nadzieję, że Marek zmieni strategię na bardziej skuteczną i być może wykorzysta Maćka do zrealizowania swojego pomysłu na pomoc Uli.
    Bardzo przyjemna część.
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielko
      Jak pisałam wyżej Marek działa ze szlachetnych pobudek, ale jest za szybki. On już chciałby pomóc Uli i Betti jak najszybciej a okazuje się, że nieraz ci, którzy potrzebują pomocy nie są na takie szybkie działanie przygotowani. Maciek spadł Markowi jak z nieba i to jego będzie prosił o pomoc.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  4. No i Marek nieświadomie zrobił krok w tył. Mam nadzieję, że rozmowa z Maćkiem pomoże i wszyscy razem przekonają Ule do zmian. A już Marka w tym głowa, żeby wprowadzić plany w czyn. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Miłego weekendu życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Marek też bardzo liczy na pozytywny skutek rozmowy z Maćkiem. Wie, że popełnił błąd wcinając się w życie Uli i w sposób jaki wychowuje Betti i faktycznie cofnął się, ale jest uparty i wciąż będzie próbował.
      Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i również życzymy miłego weekendu. :)

      Usuń
  5. Ten Marek, tak jak obecny w serialu BrzydUla2, ma bardzo dobry kontakt z dziećmi;) Dobrze to wróży na przyszłość;) Może Ula kiedyś się dowie o tych umiejętnościach Marka? Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Rzeczywiście Marek ma podejście do dzieci. Dzięki temu dowiedział się nieco więcej o życiu w Rysiowie od Beatki. Już wie, że mała nie znosi tego miejsca i tego domu, dlatego chce jak najszybciej wyrwać je obie stamtąd.
      Bardzo dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  6. No właśnie Pro-S. To Ula nie jest właścicielką albo współwłaścicielką tej firmy? Jeśli nie, to szkoda, bo by miała przynajmniej więcej środków na utrzymanie. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Akurat w tej historii jest inaczej. Jedynym właścicielem PRO-S jest Maciek.
      My również przesyłamy pozdrowienia i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  7. Generalnie faceci boją się cudzych dzieci i nie bardzo wiedzą, o czym z nimi rozmawiać. Swoje, to owszem kochają na zabój, ale dla innych szkoda czasu i atłasu. Brawo dla Marka za chęci, odwagę i umiejętne poprowadzenie rozmowy z małą Beatką;) Czekam na czwartek. Serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      Marek lubi dzieci i ma do nich podejście. Rozmowa z Beatką poszerzyła jego wiedzę i uświadomiła mu, że one jak najszybciej powinny wyprowadzić się z Rysiowa.
      Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  8. No proszę bardzo, Marek i Maciek witają się prawie jak przyjaciele;) W sumie, to czemu nie? W końcu te ich przepychanki dotyczyły tylko i wyłącznie Uli, a skoro Marek jej nie znał do tej pory, to i powodu do kłótni pewnie nie było? Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      Marek i Maciek współpracują i znają się bardzo dobrze tylko Marek nie miał pojęcia, że Maciek przyjaźni się z Ulą i Dorotą od najmłodszych lat. Teraz już to wie i liczy, że rozmowa z Szymczykiem wyjaśni sprawę Uli do końca.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za obecność na blogu. :)

      Usuń
  9. Odwrócić uwagę dziecka od strachu jest niesamowitą umiejętnością. Mam nadzieję, że tą rozmową Marek uspokoił chociaż trochę Betti? Fajnie, że Marek dał jej się wygadać, jego dodatkowe pytania jej nie wystraszyły, a i rada, co dalej, była bardzo trafiona. Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      Rozmowa z Betti pozwoliła zrozumieć Markowi, że Ryn jest dla niej azylem tylko na parę miesięcy. Reszta roku upływa dziewczynce w ciągłej traumie i to koniecznie trzeba zmienić.
      Serdecznie dziękujemy, że zajrzałaś. Pięknie pozdrawiamy. :)

      Usuń
  10. Z tym "grzybobraniem" trafiłaś w dziesiątkę. To teraz jest czas żniw dla grzybiarzy. Chociaż u mnie leje od długiego czasu, to pewnie grzyby mają mnóstwo wody w sobie, więc na suszenie niezbyt się nadają. Nie to, co u Uli i Marka. Sama chętnie bym zjadła takie pyszności;) Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Sama uwielbiam zbierać grzyby. Teraz rzeczywiście jest zdecydowanie za chłodno i za mokro. Mąż kupił na targu dwa kilo, ale były tak napite wodą, że schły w suszarce do grzybów prawie cztery dni. Makabra.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  11. Czytając rozmowę Beatki i Marka mam śmiałość przypuszczać, że Beatka doskonale by dała sobie radę u odpowiedniego lekarza. Jest bardzo otwartym dzieckiem i dzięki temu lekarz szybciej znalazłby sposób rozwiązania ich problemu. Ula niepotrzebnie się boi. Lekarz z całą pewnością nie zrobi krzywdy małej;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Ula ma powody, żeby się bać. Wprawdzie Betti to dość komunikatywny dzieciak, ale ma ciężkie przeżycia, które nie pozwalają jej normalnie funkcjonować. Ryn jest dla niej odskocznią, ale powrót do rodzinnego domu ponownie wywołuje ciężką traumę. Bezwzględnie musi trafić do psychologa dziecięcego i o tym już wie Marek.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  12. Praca jest dobra na wszystko, nawet na smuteczki Beatki. Marek ma rację, że zajęcie się czymś, w tym przypadku rysowaniem, powinno odgonić smutne myśli. Punkt za empatię dla dziecka;) Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Marek jest tu bardzo empatyczny, uchodzi w środowisku za filantropa, bo potrafi pochylić się nad każdym nieszczęściem. Lubi dzieci więc dogadanie się z Betti nie było trudne.
      Pozdrawiamy pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  13. Mam mieszane uczucia. Ula chyba już nigdy nie wybierze się na spacer z Markiem. On zachowywał się, jak słoń w składzie porcelany;) Należy tylko liczyć, że Ula mu jednak wybaczy;) Do następnej niespodzianki;) Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Marek chciał dobrze, ale wyszło zbyt obcesowo. Uraził Ulę tym wścibstwem i zamiast posunąć sprawę do przodu, cofnął się o jeden krok. Będzie starał się zatrzeć to niemiłe wrażenie, ale czy Ula nadal będzie chciała przyjąć jego pomoc to już inna sprawa.
      Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy za odwiedziny bloga. :)

      Usuń
  14. No i miałam rację z tą trójką przyjaciół. Fajnie, że tak długo się wspierają i przyjaźnią. Liczę, że jak wszyscy się zmobilizują, to Ula wymięknie;) Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad Ulą należy mocno popracować. Marek nie może tego zrobić, bo zraził Ulę do siebie. Pozostaje Maciek i Dorota. Oni już wielokrotnie próbowali, ale mało przekonywająco. Muszą po prostu znaleźć mocniejsze argumenty.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  15. Azyl nie tak do końca jest tym wymarzonym azylem. Przemyślenia Marka są bardzo słuszne jeśli chodzi o to miejsce i sytuację Uli i Beatki. Zapewnia im tylko chwilowy oddech o trosk dnia codziennego. Należy zrobić wszystko aby wyrwać dziewczyny z Rysiowa;) Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Dokładnie tak jest. Nazywanie tego miejsca azylem jest dość złudne, bo ono daje Betti i Uli poczucie bezpieczeństwa zaledwie przez kilka letnich miesięcy a potem obie wracają do koszmaru.
      Najserdeczniej pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  16. Jak to jest, że wszyscy zbierają grzyby, a mi się nie udaje? Byłam trzy razy i prawie nic! Co prawda byłam dwa razy w soboty i raz w niedzielę, ale przecież to niemożliwe żeby wszystko było wyzbierane? Może nie mam szczęścia albo co gorsze wzrok mi się psuje? Zazdroszczę tych grzybów, bo ja chyba na święta zostanę z niczym. A rozdział bardzo fajny;) Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na grzyby chodzi się bardzo wcześnie. Jeśli pójdzie się o siódmej czy o ósmej to niewiele ich się znajdzie, bo wyzbierają je miejscowi, którzy dobrze znają miejsca ich wysypu. Ja nabyłam grzybki na targowisku i sama ususzyłam w suszarce do jarzyn. Na święta wystarczy. Polecam więc tę metodę.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. :)

      Usuń
  17. Beatka jest taka malutka a myśli jak dorosła osoba. Nie martwi się o siebie tylko myśli o Uli. Nie chce jej smucić i martwić swoimi traumami. Obie dziewczyny bardzo się kochają. Mam nadzieję, że jednak uda im się pomóc;) Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Niektóre dzieci tak mają zwłaszcza te, które doświadczyły jakichś ciężkich przeżyć. Wówczas mentalnie dojrzewają wcześniej. Ula i Betti mają wokół siebie kilka życzliwych osób. Muszą tylko uwierzyć, że zmiana wyjdzie im na lepsze.
      Pozdrawiamy Cię pięknie i cieszymy się, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  18. Ciekawe o czym Marek chce tak koniecznie pogadać z Maćkiem? Może zaproponuje mu wspólny front działania wobec Uli albo chce wyczuć, czy między Ulą i Maćkiem to na pewno tylko przyjaźń. Ale boję się, że jeśli zaczną wspólnie spiskować przeciwko Uli i ona się o tym dowie, to im tego nie daruje. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Marek po prostu chce zasięgnąć więcej informacji o Uli. Wie, że za bardzo się pospieszył i zraził do siebie Ulę a co za tym idzie nie dowie się już od niej nic. Maciek na pewno będzie rozmowniejszy.
      Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  19. A mogło być tak pięknie;) To Ula sama wyszła z inicjatywą wspólnego spaceru. Można założyć, że chciała się otworzyć przed Markiem. A on zamiast stosować metodę małych kroków palnął od razu z oskarżeniami. Coś mi mówi, że Ula zamknie się przed nim i Marek będzie miał mocno pod górkę. Do następnego. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Marek lubi działać szybko i skutecznie, ale w tym wypadku to nie przejdzie. W dodatku trzeba uważać, żeby jakimś nieopatrznym pytaniem nie urazić Uli. Jemu się udało i teraz nie wiadomo, czy Ula będzie w ogóle chciała jego pomocy.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  20. Taki szybki bil tylko spłoszy Ulę jak sarnę i tyle z tego będzie miał.Musi obrać inną taktykę by ona mogła się przed nim otworzyć i przekonać, że nie ma on złych intencji.A mała faktycznie potrzebuje nowego miejsca i psychologa. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  21. Kolejna nowa zapowiedź. Gratuluję! I bardzo się cieszę, bo czeka nas dużo czytania;) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, wreszcie ktoś zauważył! Dziękuję za spostrzegawczość. To tylko krótka historia, ale mam nadzieję, że poruszony w niej temat Was zaciekawi. :)
      Serdecznie pozdrawiamy. :)

      Usuń
  22. Marek może powinien poczekać parę lat, bo lepiej dogaduje się z młodszą siostrą i jest ona pod wielkim wrażeniem Marka. Ale i na Ulę przyjdzie czas. Do końca wakacji Marka daleko.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Ty to masz wyobraźnię! Moja aż tak daleko nie sięga, bo Ula i Marek są sobie pisani chociaż póki co to u niego zwykłe zauroczenie i ogromna chęć pomocy dziewczynom.
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy, że dałaś radę zajrzeć na blog. :)

      Usuń