Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 listopada 2020

AZYL - rozdział 12

 

ROZDZIAŁ 12

 

 

Odebrała Betti z przedszkola i przyspieszonym krokiem wracała z nią do domu. Mała była podekscytowana pierwszym dniem i nie zamykała jej się buzia.

 - Poczęstowałam wszystkich cukierkami i mam dwie nowe koleżanki. Cały dzień się z nimi bawiłam. Pani uczyła nas też literek. Bardzo lubię literki, bo jak poznam wszystkie, to będę mogła podpisywać swoje rysunki. Zjadłam też dobry obiad i deser.

 - A ja też mam dzisiaj coś smacznego, ale skoro jesteś najedzona to pewnie nie będziesz chciała spróbować.

 - A co?

 - Kopytka, buraczki i mięsko. Za godzinkę przyjdzie Marek, bo go zaprosiłam.

 - To ja też troszkę zjem, żeby nie było mu przykro – postanowiła.

 

Marek zjawił się punktualnie. Przywitał się z dziewczynami i z przyjemnością pociągnął nosem.

 



- Pięknie pachnie. Czuję, że to jednak będzie coś wyjątkowego.

Umył ręce i zasiadł za stołem, na którym Ula ustawiała talerze wypełnione zupą dyniową przyrządzoną na pikantnie z imbirem, odrobiną chili i grzankami. Obok parowały gorące kopytka polane szczodrze gęstym sosem, kawałkiem pieczeni i buraczkami.

 - Smacznego wszystkim.

Było smaczne. Marek mruczał z zadowolenia pochłaniając swoją porcję.

 - Jesteś prawdziwym skarbem Ula. Masz niezliczoną ilość talentów. To godne podziwu, naprawdę. Co rusz, czymś mnie zaskakujesz i to bardzo pozytywnie. To było genialne. Wszystko co ugotujesz jest genialne i nie sposób się oprzeć. Może chcesz, żeby na jutro coś kupić? Myślę o tym ognisku w Rysiowie. Odbiorę Betti i możemy się gdzieś zatrzymać po drodze. Może jakiś boczek, lub jeszcze więcej kiełbasek? – Ula pokręciła przecząco głową.

 - Nie trzeba Marek, bo ja już o to zadbałam. I tak nie czuję się komfortowo zrzucając na ciebie odbieranie Beatki i przywożenie jej do Rysiowa. To nie tak blisko.

 



Ujął jej dłoń i przycisnął do ust.

 - Gdybym nie chciał tego robić lub nie miał dość czasu, na pewno bym ci o tym powiedział. To żaden dla mnie problem. Betti uwielbiam i świetnie się razem dogadujemy, a poza tym przecież obiecałem ci pomoc w uprzątaniu domu. Nie musisz mieć wyrzutów sumienia. Sam jestem ciekawy jak nam pójdzie. Ty z Maćkiem i być może Dorotą będziecie walczyć od rana. Ja przyjadę na koniec tej nierównej walki, ale zrobię ile się da.

 - Dziękuję Marek i naprawdę bardzo to doceniam, bo nikt nigdy nie zrobił dla nas tyle, co ty.

 

Nazajutrz odprowadziła Beatkę do przedszkola i ruszyła pośpiesznie na przystanek. W ciągu niespełna godziny dotarła do rodzinnego domu. Otworzyła furtkę i stanęła jak wryta. Wzdłuż chodnika stały kanapy, stoliki, stare krzesła i inne starocie pochodzące ze strychu. Z domu wyszli obaj Szymczykowie, ojciec i syn, i przywitali się z Ulą.

 - Nie gniewaj się, ale zaczęliśmy sami wcześnie rano. Walczymy od szóstej. Za chwilę powinna zjawić się Dorota. Pomoże ci opróżniać szafy z ciuchów. Załatwiłem kartony i wielkie foliowe worki. Będzie można sporo napakować. Najpierw wyrzucamy meble, w których tych ubrań nie ma. Spójrz na nie. Są stare i niektóre mocno uszkodzone. Nie nadają się do niczego i te na pewno spalimy. Do opróżnienia jest też garaż. Trochę rzeczy z niego wezmę do siebie, ale jest tam spora ilość złomu i trzeba będzie zamówić samochód od właściciela złomowiska. Zawsze przyda się parę groszy. Ojciec znalazł u nas wielką, metalową beczkę i w niej będziemy palić wszystkie szmaty. Meble porąbiemy, bo trzeba oddzielić drewno od tapicerki. Byliśmy na strychu i pomyśleliśmy, że jak już będzie pusty, to wybiałkujemy ściany. Ojciec ma trochę kredowej farby i powinno jej wystarczyć. Zawsze to trochę estetyczniej. Może i na garaż starczy?

 - Bardzo wam dziękuję. Świetny plan. Ja w takim razie tylko się przebiorę i zabieram za pakowanie rzeczy.

 

Robota posuwała się dość szybko tym bardziej, że dołączyła też Dorota. Ula zabrała się za szafę w przedpokoju, a przyjaciółka za jedną z szaf w pokojach. Na razie pakowały do foliowych worków. Rzeczy w lepszym stanie odkładały do kartonu z myślą o oddaniu ich biednym. Najwięcej było koszul i swetrów taty. Jakieś jego kurtki na różne pory roku i trochę butów. Każda z tych rzeczy wywoływała u Uli ból serca i ogromny żal. Starała się jednak nie rozklejać. Dwa porządne i grube koce, kilka sztuk pościeli i ręczników kąpielowych wrzuciła w karton, który miała zamiar zabrać na Sienną. Z ubrań swoich i Betti wzięła niewiele. Chciała wymienić całą garderobę na nową więc nie było sensu nawet segregować tych rzeczy. Miały skończyć w ognisku.

Na podwórzu pojawiło się paru ich najbliższych sąsiadów. Powiedziała im, że mogą zabrać co tylko chcą. Mama Maćka zadeklarowała się, że odniesie ciuchy dla biednych do kontenera stojącego na początku ulicy. Powoli zaczęło ubywać worków. Maciek rozpalił ogień w beczce i wrzucał ich zawartość w płomienie. W końcu wyniesiono na zewnątrz szafy. Dom opustoszał.

 - Nawet nie sądziłam, że możemy go opróżnić w ciągu jednego dnia. Wydawało mi się, że tyle tu gratów, że nie starczy nam nawet tygodnia. Jak dobrze pójdzie, to nie będę musiała już tu wracać, chyba że na grób rodziców. To co teraz?

Dorota podniosła się z krzesła i rozejrzała dokoła.

 - Myślę, że mimo wszystko powinnyśmy umyć okna, a potem podłogi. Maciek z ojcem pewnie za chwilę oczyszczą z pajęczyn strych i zabiorą się za białkowanie. Idę po płyn do okien i jakieś szmaty.

 

Szymczykom robota paliła się w rękach. Pracując szerokimi wałkami na długich stylach w błyskawicznym tempie pokrywali farbą skośne ściany strychu. Ula i Dorota też uwijały się jak w ukropie. Po umyciu okien i podłóg wyszły na zewnątrz i zabrawszy ze sobą kartony ruszyły do niewielkiego sadu, żeby wyzbierać opadłe jabłka i gruszki a także dojrzałe śliwki. Gdyby tego nie zrobiły, owoce zgniłyby, a tak Ula postanowiła przerobić je na powidła. Po wszystkim wygrabiły trawę i uprzątnęły sad z nadgniłych owoców.

Maciek z ojcem zaczęli opróżniać garaż. Sprzęt ogrodniczy przenieśli do swojej szopy. Zardzewiałe części jakichś maszyn powywlekali na zewnątrz podobnie jak i stare fragmenty ogrodzenia, jakieś metalowe sztaby i słupki. Przed bramą stało z wózkami dwóch zbieraczy złomu łakomie patrząc na wyciągane z garażu rzeczy. Zauważyła to Ula i podeszła do ogrodzenia.

 - Chcą panowie to zabrać? Jeśli tak, to zapraszam – otworzyła na oścież bramę. Proszę to sobie sprzedać. Panowie trochę zarobią, a mnie spadnie kłopot z głowy. - Mężczyźni podziękowali i jeden po drugim wjechali swoimi wózkami na teren posesji. – Maciuś, nie kłopocz się już wywózką tego złomu. Tu są panowie, którzy chętnie go zabiorą. Pokaż im tylko, które rzeczy są do wywiezienia.

Szymczyk ucieszył się, bo takie rozwiązanie oszczędzało im czas i energię. Złomiarze z ochotą zabrali się do pracy, a Ula wróciła do palenia rzeczy z worków.

 

Tuż przed siedemnastą pojawił się Marek trzymając za rękę Beatkę. Przywitał się serdecznie ze wszystkimi także z rodzicami Maćka. Marysia Szymczykowa zabrała Ulę na bok.

 - Ula na pewno jesteście głodni. W domu mam wielki gar duszaków z kiełbasą i boczkiem i równie wielki gar żuru.

 



Pomóż mi to przynieść a Dorocie powiedz, żeby wyciągnęła papierowe tacki z reklamówki, która wisi w przedpokoju. Niech przetrze stół i ławki. Ja wezmę jakiś obrus.

 - Obrusy mam, a resztę zaraz jej przekażę.

 

Dorota błyskawicznie nakryła stół lnianym obrusem. Przyniosła też kubki na żurek i tacki na duszaki. Znalazły się też sztućce. Szymczykowa wraz z Ulą wniosła parujące garnki ustawiając je na stole.

 - Siadajcie kochani, bo głodni jesteście. Mam nadzieję, że będzie wam smakować. Ula rozlej żurek.

Usiadła obok Marka, który przyglądał się ciekawie potrawie.

 - Chyba jeszcze nie jadłem nic podobnego, ale pachnie bosko.

 - Pani Marysia to zawołana kucharka. Gotuje bardzo smacznie. To akurat prosta potrawa, ale my ją uwielbiamy. Nałóż sobie i nie żałuj. Ziemniaki trzeba popijać żurem.

Nałożył sobie solidną porcję i spróbował. Uśmiechnął się szeroko ukazując w pełnej krasie główny atut swojej urody.

 - Boskie, po prostu boskie… Czy tu w Rysiowie wszystkie kobiety tak genialnie gotują?

Szymczykowa uśmiechnęła się znad talerza.

 - Bardzo się staramy panie Marku. Na szczęście nasi mężczyźni nie są zbyt wybredni.

 - Pani Marysia robi najlepsze kotlety mielone – odezwała się Betti. – Jadłam kilka razy i mogłabym je jeść bez przerwy.

 - Wiem, że je lubisz kochanie. Następnym razem jak przyjedziesz, zrobię ci całą patelnię.

Marek pochylił się do ucha Uli i szepnął

 - Dużo wam jeszcze zostało? Z tego, co zdążyłem zauważyć, to nie ma zbyt wiele do zrobienia. Nie sądziłem, że tak sprawnie pójdzie. Byłem z Maćkiem na strychu. To wygląda naprawdę dobrze. Pokoje wypucowane aż lśnią.

 - W zasadzie ze wszystkim się uporaliśmy. Został tylko garaż, ale z nim Szymczykowie poradzą sobie sami. Też mają zamiar go wybiałkować, ale chyba już nie dzisiaj. Za chwilę będziemy palić meble. Część wzięli sąsiedzi a te w najgorszym stanie porąbiemy i spalimy. Przy okazji upieczemy sobie kiełbaski na patykach.

 

Po obiedzie poprosiła Marka i Maćka, żeby zapakowali do bagażnika rzeczy, które chce zabrać i zebrane owoce.

 - Narobię powideł i przywiozę wam gotowe słoiki – wyjaśniła. – Jak wrócicie zaczniemy palić meble.

 

Mężczyźni rąbali stare sprzęty na mniejsze kawałki natomiast dziewczyny zajęły się nacinaniem kiełbasek i nabijaniem ich na zaostrzone patyki. Wkrótce wystrzeliły do góry płomienie a oni ustawili się wokół ogniska piekąc smakowicie ociekające tłuszczykiem kiełbaski.

 - Na pewno wszystko zabrałaś? – zapytał Marek. – Nie za wiele tego.

Ula westchnęła głęboko i pokiwała głową.

 - Masz rację, Zapakowałam całe swoje poprzednie życie w jeden foliowy worek. Nie do wiary, prawda? – zadrżał jej głos i po policzkach popłynęły łzy. Przytulił ją do siebie i uspokajająco gładził po plecach. Ten gest był taki kojący i miły.

 - Nie płacz Ula. Pomyśl, że mimo wszystko nie zawsze były to dobre wspomnienia, a teraz masz szansę na nowe życie i dzięki temu możesz nabrać dystansu do dramatu, który przeżyłyście. W tym worku są tylko rzeczy, do których nie powinnaś się przywiązywać i obdarzać je jakimś sentymentem. Pamięć o rodzicach zawsze będziesz nosić w sercu i to na pewno się nie zmieni. Zmieni się za to perspektywa i spojrzenie na okoliczności towarzyszące ich śmierci, bo te były traumatyczne – przytulił usta do czubka jej głowy. – Obie wyszłyście z tego mocno poranione, a ja zrobię absolutnie wszystko, żebyście odzyskały równowagę i spokój.

 

Wrócili na Sienną dość późno. Marek pomógł im wnieść kartony i worek. Chciała mu zrobić jeszcze herbaty, ale odmówił.

 - Lecisz z nóg a Betti zasypia na stojąco. Obie jesteście wykończone i musicie odpocząć. Jutro będę dzwonił do psychologa, żeby umówić wizytę. Jak będę już wiedział coś konkretnego, dam ci znać – pochylił się i musnął ustami jej policzek. – Dobranoc Ula.

 - Dobranoc – wyszeptała zarumieniona zamykając za nim drzwi. Ten dzisiejszy dzień dał jej trochę do myślenia. Zastanawiała się, czy te wszystkie intymne gesty wykonywane w jej kierunku miały coś oznaczać? To przytulenie przy ognisku było naprawdę miłe. Odebrała to jako wyraz opiekuńczości, jak rodzaj parasola ochronnego, który rozpostarł nad nimi. Takie zachowanie zawsze poruszało w niej najczulsze struny. Pomyślała, że Marek znacznie różni się od innych mężczyzn. Posiadał ogromne pokłady wrażliwości jakby przeważał w nim pierwiastek kobiecy. Nigdy tak naprawdę nie była w związku więc nie mogła go porównać do jakichś znanych sobie mężczyzn. Maciek od zawsze był jej przyjacielem i na pewno inaczej ją traktował niż dziewczyny, z którymi czasem chodził. To była raczej relacja typu brat-siostra.

Powoli też zaczynała uświadamiać sobie, że to, co czuje do Marka, to nie jest tylko wdzięczność do człowieka, który odmienił ich życie, ale coś znacznie głębszego. Nie miała odwagi, by nazwać to miłością, ale bez wątpienia było bliskie temu uczuciu.

50 komentarzy:

  1. Niedawno wróciłam do domu. Oczekując na gotującą się zupę postanowiłam zajrzeć. I spotkała mnie nagroda;) Świetny rodziła i taki smakowity, a mnie aż skręca z głodu i z zazdrości, bo u mnie tylko pomidorówka;) Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka
      Jutro mam bardzo zajęty dzień więc wstawiłam rozdział dzisiaj.Poza tym nie narzekaj. Pomidorówka to zupa narodowa.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś.:)

      Usuń
  2. Ale niespodzianka, w momencie jak weszłam na swojego bloga musiałam sprawdzić kalendarz - myślałam, że dni mi się pomyliły.
    Zachowanie Marka jak nic przypomina zachowanie zakochanego faceta. I nawet jeśli on sam jeszcze się do tego nie przyznaje to widać to na odległość.
    Dziękuję Ci bardzo za tak miłą niespodziankę.
    Cieplutko pozdrawiam w środowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita
      Rzeczywiście Marek zachowuje się jak zakochany facet i gotów dziewczynom nieba uchylić. Jeszcze tylko sam musi sobie zdać sprawę z tego, że już nie kierują nim pobudki czysto empatyczne ale coś więcej.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  3. O kurczę, jak miła niespodzianka! Z rozdziału jasno wynika, że w kupie siła! Coś, co miało trwać i trwać, zostało wykonane szast prast;) Uli będzie lżej, jak już nie będzie wracała do domu w Rysiowie i do wspomnień;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara
      Niespodzianka wynika z faktu, że jutro mam bardzo wypełniony dzień i nie chciałam dodawać rozdziału wieczorem, dlatego pojawił się dzień wcześniej.
      To faktycznie była kumulacja pomyślnych splotów wydarzeń a Marek potrafi wykorzystać każdą nadarzającą się okazję. Dzięki niemu dziewczyny mają porządny dom a tego starego trzeba jak najszybciej się pozbyć i spalić symbolicznie wszystkie złe wspomnienia.
      Pozdrawiamy najserdeczniej i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  4. Chyba mamy przełom? Wreszcie serce wygrywa przed wszystkim! Teraz jeszcze tylko Marek musi sobie uświadomić, że Ula to ta jedyna;) Jak ta się stanie, to już cud, miód i orzeszki;) Dziękuję za dzisiaj. Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola
      To w końcu musiało nastąpić. Oboje wciąż nie zdają sobie sprawy z uczucia, które ich łączy, lub nie chcą tego nazywać miłością, ale nadejdzie moment, gdy dojrzeją i ją sobie wyznają.
      Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. ;)

      Usuń
  5. Wcześniej martwiłam się jak Ula sobie poradzi z wyrzucaniem rzeczy rodziców i miałam trochę racji. Dzięki Markowi dość szybko się uspokoiła. Jego ramiona czynią cuda;) Mam nadzieję, że Ula nie będzie zbyt często wracać do przeszłości. Teraz mają świetne mieszkanie, Ula ma pracę i Beatka chodzi do przedszkola. Trzeba iść do przodu, a rodziców mieć w sercu;) Pozdrawiam i dziękuję za miłą niespodziankę Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira
      Zmiana miejsca zamieszkania i zmiana w ogóle trybu życia miały na celu spowodowanie, że ani Ula ani Betti nie będą wracać już do tych koszmarów z przeszłości. Dzięki Markowi obie zyskały sposobność do odcięcia się od niej całkowicie. Nowy dom, nowe otoczenie i nowy krąg znajomych, który Ula będzie miała szansę poznać na pewno w tym pomogą.
      Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  6. Rysiów żegna Warszawa wita. Do tego w sercu Uli coś drgnęło i zaczyna patrzeć na Marka nie jak na przyjaciela, ale faceta. Czuję że zbyt długo Ula z Betti nie będą tam mieszkały.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Na razie zaczęły mieszkać a tak naprawdę zaczęły żyć. Betti musi trafić do dobrego specjalisty a Ula zacząć pracować. Marek bez wątpienia jest dla obu dużym wsparciem i raczej tak już zostanie.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  7. Bardzo miła niespodzianka na zakończenie dnia. :) Marek coraz bardziej pokazuje, że chce czegoś więcej a Ula też powoli zauważa, że coś do Marka czuje. Rozumiem, że nie od razu nazywa to miłością, bo tak jak piszesz nie była jak dotąd w żadnym związku i może mieć problem z nazwaniem tego uczucia bo przecież miłość do mężczyzny to zupełnie inna miłość niż do siostry.
    Opisywałaś tak smakowicie duszaki, że aż musiałam sprawdzić w internecie co to za potrawa bo pierwszy raz o tym usłyszałam.
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielko
      U mnie na Śląsku duszaki są bardzo popularne. Przeważnie piecze się je na ognisku, ale zimą sporo ludzi robi to w domu. Też się udają i są równie dobre a do tego żurek. Pycha.
      Ula faktycznie ma problem z nazwaniem tego, co czuje do Marka. Z czasem zrozumie, że lubi jego towarzystwo nie dlatego, że coś mu zawdzięcza, ale z zupełnie innego powodu.
      Pozdrawiamy Cię serdecznie i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  8. Bardzo smutne sceny z wyrzucaniem i paleniem dorobku życia rodziców Uli i Beatki. Betti jeszcze pewnie nic nie rozumie, ale dla Uli to na pewno był cios. Całe szczęście, że nie była sama. Z całą pewnością było jej trochę łatwiej. Powinna zamknąć za sobą drzwi i zacząć wszystko od nowa. Taka gruba krecha często jest bolesna, ale potrafi pomóc. Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza
      To smutne, gdy część Twojego życia nadaje się tylko do spalenia. Pocieszeniem jest to, że palone są wyłącznie rzeczy nie nadające się już do użytku. Uli jest przykro, ale rozumie, że to tylko rzeczy, do których nie powinna się przywiązywać. to, że dzięki przyjaciołom poszło tak szybko i sprawnie sprawia jej ulgę. Ten dom był świadkiem wielu przykrych sytuacji i ani Ula ani Betti nie chcą już do niego wracać. Pozostaje jeszcze grób rodziców, na który będą zaglądać.
      Pozdrawiamy pięknie i cieszymy się, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  9. Słodka mała dziewczynka. Tak, jakbym stała obok. Beatce buzia się nie zamykała, To dobrze, bo tak mają szczęśliwe dzieci. Niby tylko przedszkole, a jaka zmiana w zachowaniu. Mam nadzieję, że dalej już będzie tylko lepiej. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa
      Mała łaknie towarzystwa. Jeśli ma wokół siebie inne dzieci, nie myśli o tej traumie, którą przeszła. To nadal siedzi w jej głowie, ale już niedługo trafi do specjalisty, który jej pomoże.
      Bardzo dziękujemy za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  10. Ale ekipa! Nie ma co się obijać, jak można raz a porządnie! Napracowali się solidnie, ale mają to już z głowy. Super przyjaciół ma Ula. Spotkało ją sporo nieszczęścia, ale też ma szczęście do dobrych ludzi;) Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga
      Wszyscy ruszyli ostro do pracy i dzięki temu udało się opróżnić dom w ciągu jednego dnia. Dla Uli to bardzo pozytywne, bo nie sądziła, że pójdzie tak szybko. Sądziła, że przynajmniej przez tydzień będzie musiała tu przyjeżdżać. Tym samym zyskała czas, który może poświęcić na skupienie się na terapii Betti i na rozpoczęciu pracy w F&D.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  11. Serce Uli zaczyna niebezpiecznie bić na samą myśl o Marku. Żeby tylko nie okazało się, że Ula to jednak pomyliła z innym uczuciem - z wdzięcznością. Słabe by to było, bo i jej i Markowi by było przykro. Pozdrawiam Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia
      Ula też będzie rozważała to w swoim sercu, bo jakby nie patrzeć to spory dylemat. Musi oddzielić ziarno od plew i wyciągnąć wnioski, czy to co czuje do Marka, to wyłącznie ogromna wdzięczność, czy też wielka miłość.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  12. Beti porostu słodka, aż mi się łezka w oku zakrecila jak czytałam fragment z Jej udziałem. A tekst zjem troszeczkę żeby Mareczkowi nie było przykro, rozwala🤗❤️ Marek jest Ula zauroczony odkąd Ją zobaczył i Jego uczucie się rozwija w prawidłowym kierunku. Ula też zaczyna czuć do Marka coś więcej niż wdzięczność i sympatię. Oboje potrzebują jeszcze trochę czasu, by zrozumieć swoje uczucia i móc stwierdzić, że to miłość. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na dalsze losy Uli i Marka, no i Beti.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina
      Marek niezawodnie jest pod wielkim urokiem Uli a i ona uwielbia jego towarzystwo. Jest mu wdzięczna za wszystko co dla niej i Betti zrobił. Teraz tylko musi porozmawiać sama ze sobą i wyjaśnić sobie, czy to, że tak Marka lubi to wdzięczność, czy miłość, której nie potrafi nazwać.
      Pozdrawiamy Cię cieplutko i pięknie dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  13. Robisz mi smaczka na ostre jedzenie jak tak dalej będzie to chyba sobie kupię hamburgera z papryką japapeno... bo właśnie uwielbiam na ostro... Wtedy tak rozkosznie pali w środku... Nie, że jestem szurnięta czy coś w tym stylu... Słuchaj czy kopiec kreta może być prostokątny czy zawsze musi być okrągły?? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia
      Nie wiem co Ty masz za smaki, ale duszaki nie są bardzo pikantne i nie zawierają papryki a jedynie pieprz i cebulę z ostrzejszych rzeczy. A co do kopca kreta, to znam wyłącznie wersję owalną.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  14. Uczucie powoli się rozwija,niedługo Ula pewnie będzie głośno nazywać to miłością, ale na to potrzeba jeszcze troszkę czasu. Jeśli chodzi o kuchnie nie wiem czy smaczne ,bo ja nie jadam takich rzeczy oprócz dyniowej zupy (to akurat jadłam ),ale dobrze ,że Markowi smakuje to co przyrządza Ula. Czy sprawdzi się powiedzenie przez żołądek do serca? Zaskakujące jest ,że Marek jako jedynak ma świetny kontakt z Betti.Ciekawa jestem, kiedy nadejdzie ten przełomowy moment u Marka i Uli i zrozumieją, że są dla siebie bardzo ważni i powinni iść przez życie razem? pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      To powiedzenie, o którym wspominasz chyba już się sprawdziło. Ula rokrocznie uczestniczy w zbiorowym żywieniu i jak widać wychodzi ze skóry, żeby gościom smakowało. Jedzenie jest niewyszukane, ale pyszne, bo tak wyniosła z rodzinnego domu. Markowi i Pshemko też bardzo ta kuchnia odpowiada. Betti to nie pierwsze dziecko, z którym Marek ma dobry kontakt. Pomaga w fundacji swojej matki a tam robi się wiele dla chorych onkologicznie dzieci, ale to tylko część prawdy, bo Marek jest naprawdę dobrym człowiekiem.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  15. Czytając jednak było mi odrobinkę smutno... Rysiów 8 już niebawem pójdzie w zapomnienie. Dziewczyny z pewnością będą pamiętać wszystko (w końcu to tyle lat) , ale już w nowym miejscu. Dumna jestem z Szymczyków. Ze świeca szukać takich sąsiadów. Co by nie mówić, do sąsiadów to Ula ma szczęście. Wszystko sprawnie uprzątnęli. Zastanawia mnie tylko jedno... Czy oni te kiełbaski piekli na ognisku w którym płonęły meble? Wiesz, meble są często malowane, lakierowane. Do kiełbasek wybrałabym jednak czyste drewno. (Czepialska Shabii 🤪) Mareczek magia! Już skrada buziaki, przytula. Czuję, że w powietrzu wisi miłość, bo i Ula już się nie broni i nie oszukujmy się na pewno ma motyle w brzuchu. 😁

    Ps: Ale mi smaka narobiłaś na tę zupę dyniową. Chyba jest plan na obiad. 😁

    Rozdział super, czekam na kolejny.
    Pozdrawiam, Shabii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shabii
      Założyłam, że meble były stare i nie zawierały toksycznego kleju czy innych szkodliwych substancji więc bez obaw. Nikt się nie zatruł. Rysiowski dom musi stać się przeszłością, która była niedobra dla obu dziewczyn. Zaczynają nowe życie i na tym powinny się skupić. Miłość oczywiście krąży gdzieś w powietrzu, ale oboje muszą do tego dojrzeć a przede wszystkim nie mylić tego uczucia z czymś innym.
      co do zupy dyniowej to ja sama raczej nie jestem smakoszem, ale wiem, że np. Filip ją lubi i nawet gotuje, chociaż jest przy tym trochę roboty.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś.Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
    2. Uf, no to się cieszę. W sumie nie pomyślałam, że dawniej ludzie mieli meble z czystego drewna a nie tak jak dziś. Wszędzie pewno chemii.
      Tak, wisi i mam nadzieję, że oboje niebawem się w sobie zakochają. Innej opcji nie widzę. Szczerze, jadłam chyba tylko raz, była to zupa krem. Smakowała mi. Moja mama robi przetwory z dyni i też są pyszne.
      Buziaki. 😘

      Usuń
    3. Shabii
      Z dyni może być tylko zupa krem. Ja bynajmniej nie znam tej zupy w innej postaci, bo dynię najpierw piekę, obieram ze skóry, potem kroję w kostkę i miksuję. Smak dyni nie jest moim ulubionym i nawet tę w occie nie bardzo trawię, ale mój mąż lubi więc czasem go rozpieszczam.
      Pozdrawiam. ;)

      Usuń
  16. Marek ma ogromne i dobre serce, któremu się jeszcze chce;) Mam nadzieję, że nie straci go i nie stanie się bezdusznym facetem. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB
      Na pewno serca nie straci. Jeśli raz się zacznie a dobre uczynki przynoszą satysfakcję i radość, to raczej brnie się w to dalej i nie rezygnuje.
      Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  17. Blisko, coraz bliżej;) Przynajmniej tak mi się wydaje. Dziewczyny wychodzą na prostą. Oczywiście zostało jeszcze trochę do zrobienia, chyba najpilniejsze będą odwiedziny u lekarza, ale w porównaniu do życia z początku wakacji, to teraz dziewczyny są nie do poznania;) Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Teraz priorytetem jest lekarz dla Beatki, ale bez wątpienia życie Uli zaczyna się stabilizować i nie jest już takie nerwowe i rozedrgane.
      Bardzo dziękujemy za wizytę na blogu. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  18. Jakiś czas temu, wnuczka powiedziała mi, że chłopak przywiózł jej jako pamiątkę londyńską mgłę w słoiku;) Tak sobie skojarzyłam, bo myślę, że Ula też będzie miała taką słoikową pamiątkę;) Jedząc powidła będzie mogła miło wspominać dom rodzinny w Rysiowie. Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina
      Londyńska mgła. Tego nie słyszałam, ale obiło mi się o uszy, że zarobiono fortunę na powietrzu z Podlasia. Haha. Powidła to jednak konkret i można się nimi delektować a przede wszystkim poczuć.
      Pozdrawiamy Cię pięknie i bardzo dziękujemy za wpis. :)

      Usuń
  19. Jedno ciężkie przeżycie za nimi. Teraz czeka je kolejne. Wizyta u psychologa. Coś czuję, że opiekuńcze ramiona Marka będą potrzebne;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina
      Tak naprawdę to tę wizytę u psychologa najlepiej zniesie Beatka. Ula będzie przeżywać i wówczas przydadzą się opiekuńcze ramiona Marka.
      Pozdrawiamy cieplutko i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. :)

      Usuń
  20. Pochwały Marka są bezcenne;) Ula przecież dobrze wie, że dobrze gotuje, ale na pewno jest jej przyjemnie, że ktoś docenia jej starania. Przy stole często się słyszy pytanie pan domu - jak wam smakuje? Najczęstsza odpowiedź - jak zwykle jest dobre. Trochę to słabe. Fajnie jest pochwalić, oczy wiście jak nam smakuje. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada
      Każda pochwała dopinguje a czasem sprawia, że człowiek wznosi się na wyżyny. Gotowanie sprawia Uli przyjemność a jeszcze większą wówczas, gdy widzi, że ludzie chętnie to jedzą i właśnie chwalą.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  21. Największy ból serca matki, patrzeć na cierpienie dziecka. Ula dla Beatki jest właściwie mamą. Nie ma co się dziwić, że tak drżała o nią. Teraz jest już trochę lepiej. Liczę na to, że psycholog zupełnie uspokoi Ulę i oczywiście Beatkę. Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, co piszesz. Poza tym między Ulą a Betti jest duża różnica wieku i Ula faktycznie traktuje małą jak swoje własne dziecko. Chroni ją i trzęsie się nad nią. Teraz wie, że takie postępowanie było niewłaściwe a izolowanie dziewczynki źle na nią wpływało. Betti jest dość otwartym dzieckiem więc psycholog nie będzie miał problemu, żeby do niej dotrzeć.
      Dziękujemy pięknie za wpis i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  22. Mała rzecz, a cieszy;) Cukierki to strzał w dziesiątkę;) Po pierwszym dniu Beatka ma już dwie koleżanki;) Jak tak dalej pójdzie, to zawojuje całe przedszkole. Widać, że Beatce dobrze zrobiło pójście do przedszkola. A i Ula ma dzięki temu więcej czasu na pozałatwianie różnych spraw. Do następnego czwartku. Pozdrowienia;) Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta
      Torba cukierków to tak na nowe otwarcie i zyskanie kilku koleżanek. Zawsze trochę inaczej dzieci postrzegają kogoś, kto przynosi im cukierki. Beatka lgnie do dzieci i zależy jej na dobrych z nimi relacjach.
      Pięknie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz. :)

      Usuń
  23. Fajny rozdział. Wygląda na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Czekam teraz na ruch Marka. Może on też już coś więcej poczuł do Uli, niż tylko litość? Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola
      Bez wątpienia Markowi Ula nie jest obojętna. Ula też inaczej postrzega Marka. Lubi jego towarzystwo. Teraz tylko oboje muszą zweryfikować swoje uczucia i je po prostu nazwać.
      Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś. Najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń
  24. Jeśli się czegoś bardzo chce, to wszystko można;) Nie tylko szybko uprzątnąć dom, ale przede wszystkim zmienić życie całkowicie. Dzięki przyjaciołom Ula wreszcie zechciała i już dalej poleciało. Oby tak dalej. Chciałabym aby wpadły już na zawsze w ramiona Marka;) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jednak duże znaczenie miał czas, bo należało jak najszybciej wyrwać dziewczyny z Rysiowa i uwolnić od złych wspomnień. Marek nie tracił czasu i okazał się bardzo skuteczny. Przyjaciele też nie szczędzili starań. Dom wysprzątany czeka na sprzedaż, a Ula może skupić się na leczeniu Beatki.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej pozdrawiamy. :)

      Usuń