Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 3 grudnia 2020

AZYL - rozdział 13

 ROZDZIAŁ 13

 

Marek wrócił do domu i zaparzył sobie zielonej herbaty. Stanął z parującą filiżanką przy oknie i zapatrzył się w mrok za szybą.

 



Dzisiejszy dzień uzmysłowił mu i utwierdził w przekonaniu, że kocha Ulę najbardziej na świecie. Nigdy wcześniej nie spotkał nikogo podobnego do niej. Była inna niż wszystkie znane mu kobiety. Przy niej jego serce przyspieszało a w brzuchu lęgły się tysiące motyli. Wyzwalała w nim najlepsze i najcieplejsze uczucia. Dla niej był gotów do największych poświęceń. Przytulił ją dzisiaj zupełnie spontanicznie, ale najwyraźniej potrzebowała takiej pociechy, bo przywarła do niego ufnie i nie odsunęła się. Ten całus trochę ją zawstydził. Widział to, ale nie żałował. Nie miał pojęcia, czy ona czuje do niego wyłącznie wdzięczność, czy coś więcej. Bardzo liczył na to „więcej”, bo uważał, że ona jest tą jedyną i tą właściwą kobietą, której szukał przez lata. Musi się z nią obchodzić delikatnie i powoli ją oswajać. Dać jej czas, żeby przywykła do jego obecności w swoim życiu. Nie chciał niczego zepsuć ani jej spłoszyć. Metoda małych kroków. Tego właśnie powinien się trzymać.

 

Od rana poświęciła się obieraniu owoców. Nie mogły leżeć za długo. Wrzuciła ich część do ogromnego garnka i zaczęła gotować na małym ogniu mieszając od czasu do czasu. Odprowadziwszy Beatkę weszła jeszcze do miejscowego dyskontu i kupiła dwadzieścia słoików, by móc zaprawić powidła. Powoli zaczęła powstawać słodka pulpa. Oderwała się na chwilę od mieszania, bo zadzwonił telefon. Uśmiechnęła się i odebrała natychmiast.

 - Witaj Marek.

 - Dzień dobry Ula. Dzwoniłem do tego psychologa. Pojutrze macie wizytę o piętnastej trzydzieści. Będziesz musiała odebrać Betti wcześniej z przedszkola. Ja podjadę po was i zawiozę do lekarza.

 - Dziękuję. Na ciebie zawsze można liczyć. Wpadniesz na obiad? Będą pierogi z mięsem.

 - Ty wiesz, że jesteś wielką kusicielką? Jak mógłbym odmówić? Mam tylko pytanie. Czy mógłbym przyjechać z Sebastianem? Poznałaś go jak byłyście w firmie, pamiętasz?

 - Oczywiście, że pamiętam. To twój najlepszy przyjaciel i chłopak Violi. Nie ma sprawy, pierogów będzie aż nadto.

 - Nie prosiłbym o to, ale mamy trochę rzeczy do zrobienia i pewnie posiedzimy z tym do nocy. Mogłabyś przygotować teczkę z twoim CV? Seba ją zabierze i od razu będzie mógł zredagować umowę dla ciebie. Ja już zamówiłem komputer u informatyków. Zainstalują go tuż przed twoim przyjściem do firmy.

 - Podziwiam cię, wiesz…? Potrafisz wszystko ogarnąć i o wszystkim myślisz. To cenna umiejętność. Ludzie powinni z ciebie brać przykład.

 - Nie przesadzaj Ula. Będziemy koło siedemnastej. Do zobaczenia.

Parę minut po piętnastej zadzwonił Maciek z informacją, że garaż już opróżnili, wybiałkowali i w zasadzie można zadzwonić do nowych nabywców i oddać im klucze.

 - To świetna wiadomość Maciuś. Zaraz to zrobię. Podam im twój numer telefonu, żeby skontaktowali się z tobą przed przyjazdem do Rysiowa i odebrali od ciebie klucze. Bardzo wam za wszystko dziękuję. Gdyby nie wy, to opróżnianie domu trwałoby tydzień. Pozdrów rodziców i podziękuj im w moim imieniu.

 



Połączyła się z młodym małżeństwem i przekazała im pomyślne wieści. Ucieszyli się, że będą mogli zacząć remont i zapewnili, że zadzwonią do pana Szymczyka.

 

Przed siedemnastą rozdzwonił się domofon. Nacisnęła guzik i po paru minutach witała się z Sebastianem. Marek wszedł za nim i wycisnął na jej policzku buziaka. Nie potrafił się powstrzymać.

 - Rozbierzcie się proszę, a ja już stawiam obiad na stół.

Krupnik na indyczych żołądkach pachniał wspaniale. Na środku wylądowała ogromna miska pierogów obsypanych szczodrze skwarkami z wędzonego boczku. Był i kompot gruszkowo-śliwkowy. Mężczyźni ochoczo zabrali się do jedzenia. Beatka zadowoliła się jednym pierogiem, bo obiad zjadła w przedszkolu. Ula nałożyła sobie skromną porcję.

 - To co macie takiego pilnego i pracochłonnego do zrobienia? Może mogłabym pomóc?

 - Nie Ula. Ty masz jeszcze wolne i ciesz się nim, bo za chwilę naprawdę wpadniesz w prawdziwy kierat. Ta robota nie jest skomplikowana, ale pochłania sporo czasu. Przyszły raporty ze szwalni i teraz trzeba rozliczyć materiałówkę, dodatki i inne drobiazgi, podsumować i sporządzić jeden zbiorczy protokół. Damy radę. Zresztą nie mamy wyjścia. Niedługo zarząd… Przygotowałaś CV?

 - Tak. Jak zjemy, to dam ci teczkę.

Olszański podniósł głowę i uśmiechnął się błogo. Jego broda wręcz ociekała pachnącym tłuszczem.

 - Ależ to dobre… Nawet moja staruszka nie robi takich pysznych.

 - Możesz dostać do domu, jeśli tak ci smakują – zaproponowała Ula. - Jak już zacznę lepić, to nie mam umiaru. Dzisiaj zrobiłam ich bardzo dużo. Może na kolację sobie przygrzejecie?

 - Ja jestem chętny. Mógłbym je jeść na okrągło.

Po obiedzie zostali jeszcze na herbacie, a potem zaczęli się zbierać, bo czas ich gonił. Już wychodząc Marek zapewnił ją, że będzie czekał jutro pod przedszkolem, żeby zawieźć je na wizytę.

 - Dziękuję za dzisiaj. Obiad był przepyszny.

 

Lekarz okazał się znanym specjalistą w swojej dziedzinie, a przynajmniej tak zapewniała o tym Helena Dobrzańska. Przyjmował w swojej willi na przedmieściach. Poczekalnia była nowocześnie urządzona i poza nimi nie było żadnego pacjenta. Najwidoczniej lekarz umawiał wizyty tak, żeby nikt nie poczuł się skrępowany. Najpierw zaprosił Ulę i Beatkę do gabinetu. Wskazał im wygodną kanapę i sam usiadłszy naprzeciwko poprosił Ulę o wyjaśnienie celu wizyty. Uznała, że nie będzie szczędzić mu żadnych szczegółów, bo skoro ma pomóc, musi znać całą prawdę. Wyjaśniła mu wszystko a głównie to, że od śmierci taty minęły ponad dwa lata, a siostra nadal śni koszmary i budzi się z krzykiem.

 - Przez pierwsze pół roku moczyła się, ale w końcu przestała. Niedawno sprzedałyśmy ten dom, w którym przeżywałyśmy tę tragedię każdego dnia i zamieszkałyśmy w Warszawie. Przyjaciel pomógł nam stworzyć taki mały azyl. Mamy przytulne mieszkanie, w którym obie czujemy się dobrze. Beatka miewa jeszcze sny i krzyczy w nocy, ale już nie tak często jak wcześniej.

 - Jestem pewien, że zdołam wam pomóc. Szkoda tylko, że od razu nie poszukała pani dla małej pomocy, ale jeszcze wszystko da się naprawić. Teraz chciałbym porozmawiać z siostrą bez pani udziału. Proszę zaczekać na korytarzu.

Wyszła z mokrymi policzkami. Opowiedzenie o ich złej przeszłości było bardzo emocjonalne. Marek wstał i podszedł do niej. Objął ją szeptając:

 - Będzie dobrze Ula, zobaczysz. Pierwsza wizyta zawsze jest najcięższa, bo trzeba się odrzeć z prawdy. Później będzie już lepiej. Usiądź i uspokój się trochę.

Po pół godzinie ponownie poprosił ją do gabinetu. Betti siedziała rozluźniona wcinając lizaka.

 - Pani Urszulo już wiem, na czym stoję. Chciałbym was tu gościć przynajmniej raz w tygodniu na półgodzinnych sesjach. Nie będę miał żadnych szczególnych zaleceń, bo z tego co pani mi powiedziała zrobiłyście duży krok do przodu zmieniając miejsce zamieszkania i zapisując Beatkę do przedszkola. Proszę tam dopytać, czy mają jakieś zajęcia ponadplanowe na przykład z rytmiki, gimnastyki, czy jakieś kółka zainteresowań, które rozwijają zdolności dziecka. Ona powiedziała mi, że lubi rysować, więc można pójść w tym kierunku. Chodzi o to, żeby miała jak najmniej czasu na rozpamiętywanie tych przykrych dla niej wydarzeń i myślała wyłącznie o pozytywnych i przyjemnych rzeczach. Możemy się umówić, że będziecie przyjeżdżały na godzinę szesnastą w każdy czwartek?

 - Oczywiście jak najbardziej.

Ula uiściła jeszcze opłatę za wizytę i z ulgą opuściła gabinet. Betti podbiegła do Marka. Wziął ją na ręce i zapytał jak było.

 - Pan doktor jest bardzo fajny. Dał mi lizaka.

 - To odwiozę was teraz do domu, chyba że chcesz Ula coś jeszcze załatwić.

 - Chciałabym, ale nie śmiem cię już prosić. Zdecydowanie za dużo zwaliłam na twoją głowę, a przecież masz tyle pracy…

 - Nie jest tak źle. Wczoraj uporaliśmy się ze wszystkim, więc dzisiaj jestem cały twój, to znaczy… - zmitygował się – jestem do waszej dyspozycji. To mów, dokąd jedziemy?

 - Do Złotych Tarasów. Muszę kupić trochę odzieży dla Betti i może coś dla siebie. Jak wrócimy zrobię wam furę naleśników z powidłami. Wyszły pyszne.

Marek miał genialne oko. W sklepach z odzieżą dziecięcą bez namysłu wybierał najładniejsze rzeczy dla małej. Podobnie było zresztą w sklepach z damską odzieżą. Gdyby nie on i jego szybkie podejmowanie decyzji, pewnie wyszłyby stamtąd wraz z zamknięciem sklepów. Dzięki niemu poszło szybko, sprawnie i bezstresowo. Torby z odzieżą zajęły cały bagażnik.

W domu pomógł pochować ją w szafach a Ula zajęła się naleśnikami.

 



- Dzisiaj masz obiad z kolacją – uśmiechnęła się do niego.

 - Ale za to jaki pyszny. Powidła rzeczywiście wyszły rewelacyjnie.

 - Dostaniesz do domu parę słoików. Dobrze smakują z tostami.

 - A ja mam do ciebie prośbę. W sobotę mama organizuje w ramach fundacji imprezę dobroczynną dla dzieci. Będzie loteria i licytacja a najważniejsze, że będą też występy dla maluchów. Pieniądze są zbierane na zakup jakiegoś sprzętu dla dziecięcego oddziału onkologicznego. Byłbym szczęśliwy, gdybyście zgodziły się mi towarzyszyć. Beatka na pewno znajdzie tam rówieśników i obejrzy występy. Nie będzie się nudzić. Impreza zaczyna się o siedemnastej i potrwa do dwudziestej pierwszej. Natomiast w następną sobotę zorganizowalibyśmy parapetówkę. Obiecaliśmy to niektórym i pewnie byliby rozczarowani, gdybyśmy nie oblali tego mieszkania. Ja we wszystkim ci pomogę, bo przecież zaczynasz pracę już od następnego poniedziałku i będziesz miała mniej czasu. Co ty na to?

Uśmiechnęła się łagodnie patrząc mu w oczy.

 - Planujesz, wciąż planujesz, ale to wszystko ma sens. Bardzo chętnie pójdziemy z tobą na imprezę i równie chętnie zorganizuję parapetówkę. 

 

 

 - Ślicznie wyglądasz – Marek stał w drzwiach i zachwyconym wzrokiem lustrował sylwetkę Uli od stóp do głów. – Obie wyglądacie pięknie. Nie będę wchodził. Jeśli jesteście gotowe, to jedziemy.

Event odbywał się w jednym z warszawskich hoteli, gdzie na ten cel fundacja Heleny Dobrzańskiej wynajęła salę bankietową. Ustrojono ją kolorowymi wstążkami i balonami. Kiedy weszli, na sali było już całkiem sporo zaproszonych gości. Niemałą grupę stanowiły tu dzieci obciążone chorobami onkologicznymi będące na różnym etapie. Część z nich siedziała już na wózkach. Przystanęli z boku i zerknęli w program imprezy.

 



Po chwili Marek zaczął rozglądać się za rodzicami. Mieli być tu dzisiaj oboje. Wreszcie zauważył ich i pociągnął dziewczyny w ich kierunku. Przywitał się z nimi i przedstawił im Cieplakówny. Ula nie omieszkała podziękować za lekarza, którego Helena wyszukała dla Betti.

 - Jesteśmy już po pierwszej wizycie i bardzo zadowolone. Jest duża szansa, że siostra wyjdzie na prostą.

 - Bardzo się cieszę Ula, że mogłam pomóc. Sporo przeżyłyście. Wiem o tym, bo Marek trochę nam opowiadał, ale mam nadzieję, że teraz tylko dobre rzeczy przed wami. Cieszymy się też, że zaczniesz pracować w firmie. Ona potrzebuje zdolnych ekonomistów – odwróciła się w stronę sceny. – Podejdźmy bliżej, bo chyba zaczynają się występy. Beatce powinny się spodobać.

47 komentarzy:

  1. Czekam już na 16 cześć... Mam okrągła foremke pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A myślałam że nie ma... opowiadanie super napisane. Trzymaj się zdrowo i dbaj o siebie byś nie złapała tego cholernego Covida, do lutego trzeba będzie uważać... Dobrze że są szczepionki pozdrawiam Cię 2 raz tego dnia...

      Usuń
    2. Renia,
      bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad:) Oczywiście serdecznie zapraszamy na kolejny czwartek. Tobie również życzymy duuuużo zdrowia i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  2. Bardzo wolno się rozkręca znajomość Uli i Marka, moim zdaniem Marek wyraźnie pokazuje że chce czegoś więcej i Ula mogłaby również wykonać jakiś ruch aby on miał świadomość, że ona tego chce i może być śmielszy w swoim zachowaniu.
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzycielko,
      co nagle, to po diable:)Wszystko w swoim czasie. Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  3. Marek już wie dla kogo bije jego serce. Tylko jeszcze Ula musi sobie to uświadomić. Nie dziwi mnie metoda małych kroków. Marek nauczony, że Ula na wszystko potrzebuje więcej czasu nie nalega, nie pogania. Dodatkowo w tej chwili najważniejsza jest mała Beatka.
    Dziękuję Ci bardzo za tę część.
    Cieplutko pozdrawiam w czwartkowe przedpołudnie.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julito,
      Ula już w poprzednim rozdziale powoli zaczynała uświadamiać sobie, że to, co czuje do Marka, to nie jest tylko wdzięczność, ale coś znacznie głębszego. Zapewniamy, że już niedługo przyjdzie czas na nazwanie tego wprost zarówno ze strony Marka, jak i Uli:) Zapraszamy na kolejny czwartek. Pozdrawiamy Cię równie cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  4. Super cześć. Marek już zrozumiał co czuje do Uli, teraz tylko jeszcze Ula musi zrozumieć swoje uczucia. Już nie mogę doczekać się kolejnej części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halino,
      serdecznie dziękujemy za miłe słowa. Mamy nadzieję, że Twoje zainteresowanie nie opadnie po następnym rozdziale:) Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  5. Fajnie, że Seba stara się dorównać pracowitości Marka. We dwójkę, to zawsze raźniej, n i oczywiście szybciej;) Czekam na next. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      w tym opowiadaniu prawie nikt się nie leni. Marek daje dobry przykład. Poza tym obaj panowie wiedzą, jak wielka jest satysfakcja z dobrze wykonanej pracy. Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  6. Z Marka to prawdziwy komplemenciarz! Wie co działa na dziewczyny! Potrafi podziwiać ich piękno. Z pewnością Ula i Beatka się ucieszyły;) Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      Marek jest prawdziwym dżentelmenem. W komplementach nie ma żadnego drugiego dna, tylko szczera prawda:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy i oczywiście zapraszamy na kolejny rozdział:)

      Usuń
  7. Ładnie razem wyglądają, prawie jak rodzina! Ale prawie, to nie to samo, co prawdziwa rodzina. Mam nadzieję, że im się ułoży;) Przesyłam pozdrowienia Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      masz rację, że prawie robi dużą różnicę, ale w tym przypadku aż takiej różnicy nie robi:) Bardzo dziękujemy za wpis i również przesyłamy pozdrowienia:)

      Usuń
  8. Jacy oni są zgodni. Jednym momencie doszli do tych samych wniosków! Żeby byli tacy zgodni również i później. Bo w serialu to na razie masakra! Do czwartku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochają się i zrobią wszystko aby nic nie zepsuć. Jeśli chodzi o serial, to muszą być jakieś zawirowania, bo by było nudno:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  9. Ona chce, on chce, to już dużo;) W nawale obowiązków muszą tylko znaleźć trochę czasu na szczerą rozmowę. Powinno być dobrze;) Oczekując na kolejny czwartek serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      pięknie to napisałaś:) Już niedługo się wszystko wyjaśni, ale możemy być spokojni, przecież oni już lgną do siebie. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  10. Marek przyznał sam przed sobą ,że kocha Ulę. Pytanie ,że Ula będzie go kochać równie mocno i czy będą szczęśliwi? A metoda przez żołądek do serca nadal działa. Metoda małych kroków jest najlepsza ,bo co nagle to po diable. Super rozdział. Czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynka,
      należy mieć nadzieję, że skoro się kochają, to zrobią wszystko aby tak było jak najdłużej:) Obie metody są sprawdzone i przeważnie działają, więc i tutaj powinny zadziałać:) Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia:)

      Usuń
  11. Ciekawi mnie, czy rodzice Marka zauważą wzajemne zauroczenie Uli i Marka>? Bo oni jak na razie wiedzą tylko o swoich uczuciach, a poza tym nic nie widzą, są ślepi? Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      jak to się mówi, pod latarnią najciemniej:) Sami zainteresowani najczęściej coś zauważają na samym końcu. Poza tym w sprawach sercowych każdy chce wiedzieć i być pewny na sto procent, a nie domyślać się, bo rzeczywistość może się znacznie różnić od naszych przypuszczeń. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i zostawiłaś komentarz:)

      Usuń
  12. Ula tak bardzo opierała się pomocy specjalisty, ale całe szczęście, że teraz zmieniła zdanie. Skoro Beatka jest zadowolona i nie boi się lekarza, to wspaniale się złożyło. Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      można powiedzieć, że nie taki diabeł straszny, jak go malują:) Poza tym Ula nie była tam sama. Marek potrafi działać cuda i z nim nic nie jest straszne:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  13. Dzieci, to jednak potrafią cieszyć się z byle błahostki. Beatka zadowoliła się lizakiem i już lubi lekarza. Nawet się nie zorientują kiedy Beatka będzie całkowicie zdrowa i nie będzie potrzebowała pomocy. Czekam kolejny odcinek. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      Beatka niczym właściwie nie się różni od innych dzieci, które z natury są ufne i przyjazne. Nie znają wartości pieniędzy i wystarczy im drobiazg aby poczuły, że są dla kogoś ważne. Wizyty u lekarza będą samą przyjemnością. Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejny czwartek:)

      Usuń
  14. Wspólne wyjście na imprezę już za nimi;) Ula z Beatką zostały bardzo miło przyjęte przez rodziców Marka. Więc z tej strony chyba nie należy się spodziewać jakiś sztormów? Do następnego czwartku Pozdrowienia;) Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      w tym opowiadaniu Państwo Dobrzańscy nie ingerują w życie syna. A i Ula z siostrą przypadły im do gustu:). Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  15. Ale sielsko, anielsko! Oni bardzo pasują do siebie i jeśli sami nie potrafią tego dostrzec, to ktoś im powinien pomóc. Pozdrawiam AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      Ula i Marek są dorosłymi ludźmi i w tej dziedzinie nie potrzebują pomocy. Sami do tego dojdą już całkiem niedługo. Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  16. Sprawa pracy posuwa się do przodu, tak jak i inne rzeczy. Ula nawet nie będzie miała czasu się zestresować przed pierwszym dniem pracy, no i dobrze;) Dość miała zmartwień. Gorąco pozdrawiam Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa,
      tak jak większość z nas, Ula też będzie trochę przeżywała pierwszy dzień pracy. Ale zdaje sobie sprawę, że i tak ma dobrze, bo zna już kilka osób, które dobrze jej życzą. Bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i najserdeczniej Cię pozdrawiamy:)

      Usuń
  17. Ula jest niesamowicie pracowitą kobietą. W pracy pewnie też tak będzie, byle tylko się nie zapominała i nie siedział za długo w firmie. Marek z całą pewnością będzie zadowolony z takiego nabytku;) Serdecznie pozdrawiam Regina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regina,
      Ula ma taki charakter, że nie może wysiedzieć bezczynnie i nie lubi niczego marnować, dlatego np. robi przetwory. W pracy też tak będzie, ale nie będzie niepotrzebnie siedzieć w firmie. Ma przecież do odebrania z przedszkola Beatkę. Bardzo dziękujemy za komentarz. Przesyłamy serdeczności:)

      Usuń
  18. Ja tam uważam, że widać, że wszystko idzie ku dobremu. Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za opinię i gorąco pozdrawiamy:)

      Usuń
  19. Jakoś tak się przyjęło, że Sebastian jest wielkim łasuchem, a przecież jest szczupłym mężczyzną;) Pozdrawiam i do następnego razu;) Nina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina,
      rzeczywiście Sebastian dość często jest przedstawiany jako koneser dobrej kuchni, ale mu to nie szkodzi:) Dobra przemiana materii potrafi zdziałać cuda:) Do tego dość młody wiek i uprawianie sportu, ot i cała tajemnica:) Pozdrawiamy Cię najserdeczniej i bardzo dziękujemy za wizytę na blogu:)

      Usuń
  20. Przyszli teściowie poznani i chociaż nie jest napisane( chyba bo rano czytałam) wygląda na to, że są Ulą i Beatką zachwyceni. A pierwsze wrażenie najważniejsze jak to mówią. Teraz powinno być z górki. Ula kocha Marka a Marek Ulą. Niech tylko się dogadają, co czują do siebie, a nie czają.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      racja, pierwszego wrażenia nie da się powtórzyć:) Państwo Dobrzańscy bardzo przyjaźnie odnoszą się do Uli i Beatki. Między młodymi na razie obowiązuje metoda małych kroków, ale spokojnie, w końcu się odważą:) Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  21. Pani Helena poleciła naprawdę dobrego specjalistę. Przynajmniej tak wygląda na razie. Ula ma za co być jej wdzięczna. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam;) Ada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ada,
      Helena nie miała większych kłopotów z poleceniem odpowiedniego specjalisty. Dzięki swojej fundacji zna środowisko lekarzy. A Ula jest ogromnie wdzięczna Markowi i jego rodzicom:) Pozdrawiamy serdecznie i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  22. Rozdział trzynasty więc mogło się wydawać, że będzie dla bohaterów pechowy;) A tym czasem same dobre wiadomości, super! Ula z Markiem już działają jak zgrany duet;) Do następnego czwartku. Pozdrawiam;) Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola,
      dość dużo osób rzeczywiście upatruje w liczbie trzynaście pecha:) My tak nie sądzimy i dlatego zupełnie nie zwracamy na to uwagi. Ula zaufała Markowi i od tego czasu bardzo dobrze się dogadują. Odpowiedź, czy tak będzie do końca, powinnaś uzyskać z kolejnych rozdziałów. Gorąco pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  23. Gosiu...
    Mam lekki poślizg, ale dotarłam.
    Rozdział mega! 😍 Bardzo się cieszę że Marek już czuje motyle w brzuchu. To bardzo dobrze wróży. Liczę, że delikatnie aczkolwiek szybko odkryje karty. Bałam się wizyty Beti u lekarza. Cała rozmowa jednak przebiegła spokojnie i jestem przekonana, że każda kolejna spowoduje, że mała odżyje na nowo. Znów mnie rozochociłaś tymi pierogami. Co prawda wolę ruskie ale opis sprawił, że moje kubki smakowe szaleją. Odniosę się jeszcze do balu charytatywnego. Miło, że Marek zabrał dziewczyny i poznał z rodzicami. Teraz tylko czekać, aż miłość rozkwitnie.
    Ps:Czuje, że Marek na umowie da Uli spora sumkę. Taka wiedzę jaka ma panna Ciepła trzeba docenić. Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział. Buziaki. 😘
    Shabii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shabii
      Nawet nie pamiętam, czy wymieniałam sumę na umowie. Prawdopodobnie nie, ale przecież najważniejsze, że Ula wreszcie będzie miała pracę, w której co miesiąc dostanie pensję a z niej będzie mogła utrzymać siebie i Betti. Mała powoli będzie wychodzić na prostą. Lekarz rzeczywiście jest świetny i ma podejście do dzieci, a to już połowa roboty. Miłość już czuć w powietrzu. Tylko patrzeć jak zaanektuje ich oboje.
      Bardzo dziękujemy za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiamy. :)

      Usuń