Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 grudnia 2020

AZYL - rozdział 16 ostatni

 

KOCHANI

Z uwagi na to, że zarówno wigilia jak i Sylwester przypadają w tym roku w czwartki, postanowiłyśmy trochę zmienić „rozkład jazdy”. W związku z powyższym już dzisiaj publikujemy ostatnią część opowiadania pt. „AZYL”, natomiast pierwszy rozdział krótkiej historii pt. „KONFLIKT WEWNĘTRZNY” zostanie opublikowany we wtorek 29 grudnia. Po Nowym Roku wszystko wraca do normy.

Serdecznie pozdrawiamy. :)

Gośka i Gaja

 

 

 

ROZDZIAŁ 16               +18

ostatni

 

 

Przy stole zasiedli wszyscy goście w komplecie. Wcześniej połamali się opłatkiem i złożyli sobie życzenia. Zaczęto świętować. Pshemko jak zwykle rozwodził się nad smakiem potraw, a było ich naprawdę sporo. Dwa rodzaje zupy, postna kapusta, pierogi, smażone różne gatunki ryb na czele z królewskim karpiem, duży wybór śledzi i sałatek. Wspominano tych, którzy odeszli a nadal są w sercach krewnych. Po kolacji mała Betti rozdała wszystkim świąteczne prezenty i kiedy każdy odpakował już swoje Marek wstał i zwrócił się do gości.

 - Moi kochani, te święta są dla mnie szczególnie wyjątkowe. Ten rok był dla mnie szczególnie wyjątkowy, bo poznałem kobietę mojego życia, kobietę, w której zakochałem się bez pamięci, wreszcie kobietę, z którą chcę spędzić resztę moich dni. Dlatego pozwólcie, że uklęknę przed moim kochaniem i zapytam – wyciągnął z kieszeni małe puzderko i otworzył wieczko. Klęcząc spojrzał głęboko w błękitne oczy Uli – Kochanie wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim, sensem i treścią mojego życia, powietrzem, którym oddycham, moim szczęściem, nadzieją, miłością. Moim aniołem. Klęczę tu przed tobą i pytam, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Była tak zaskoczona, że początkowo nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. Zamiast niej odezwała się Beatka.

 - Ulcia zgódź się. Mareczek nas kocha. Jest dobry, najlepszy.

Uli zwilgotniały oczy. Czy mogła dać inną odpowiedź od twierdzącej, skoro tak wielkim uczuciem go darzyła? Popatrzyła mu w oczy, w których ujrzała całe pokłady oddania i wielkiej miłości.

 - Bardzo cię kocham – powiedziała cicho. – Zostanę twoją żoną.

Wsunął jej skromny pierścionek z brylancikiem na palec, podniósł się z klęczek i przywarł do jej ust.

 - Słyszeliście wszyscy. Zgodziła się. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

Gratulacjom nie było końca. Pshemko już deklarował uszycie sukni ślubnej i garnituru. Seniorzy wciąż powtarzali, że o takiej żonie marzyli dla syna a Betti zawisła na szyi Marka całując jego policzki i mówiąc w kółko „kochamy cię bardzo, bardzo, bardzo”.

Kolacja skończyła się późno, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Rodzice i Pshemko zostawali w mieszkaniu Marka a on wraz z Betti i Ulą poszedł do jej mieszkania. Beatka wykąpana, przebrana w piżamę w towarzystwie wszystkich swoich prezentów zasnęła natychmiast. Ula zabrawszy koszulę nocną pierwsza poszła pod prysznic. Była szczęśliwa. Jej życie zmieniło się diametralnie. Życie Betti także, a wszystko to dzięki temu szlachetnemu i dobremu człowiekowi. Stanęła pod prysznicem nalewając na głowę nieco szamponu. Usłyszała skrzyp otwierających się drzwi od kabiny i nerwowo zasłoniła dłońmi łono i piersi.

 - Marek… - wyszeptała. – Co ty tu robisz?

Stał przed nią nagi i uśmiechał się łagodnie.

 - Ja chciałem ci tylko umyć plecy. Mogę? – Nie czekając na jej odpowiedź wszedł do kabiny zasuwając za sobą drzwi. Przytulił ją do siebie wpijając się w jej usta. - Tak naprawdę, to bardzo cię pragnę. Pragnę jak wariat. Od dawna marzę, żeby się z tobą kochać aż do utraty tchu. Pozwól mi się sobą nacieszyć.

Czuła się zawstydzona. Jej policzki płonęły, ale czyż i ona nie pragnęła go całym sercem? Opuściła dłonie, co uznał za przyzwolenie. Kolejny raz całował ją zachłannie, pożądliwie znacząc ślad pocałunków na całym jej ciele. Pomyślała tylko, czy to dzieje się naprawdę? Czy naprawdę doświadcza tego wszystkiego, co przyprawia ją o utratę zmysłów? Jęknęła cicho, gdy dłonią wdarł się w jej płeć nie przestając drażnić językiem nabrzmiałych z podniecenia sutków. Zarzucił jej nogi na swoje biodra opierając ją o ścianę brodzika i delikatnie w nią wszedł. Pisnęła cicho przygryzając zębami wargi. Dostrzegł grymas bólu na jej twarzy. Obsypał ją pocałunkami i przyciskając mocno do siebie zaczął wykonywać ostrożne ruchy moszcząc się w niej. Jedno pchnięcie i drugie. Odetchnęła głęboko łapiąc oddech. Objęła go za szyję rękami przytulając twarz do jego policzka. Kolejne pchnięcie wolne i głębokie, i jeszcze jedno. Zaczął nabierać rytmu. Twarz Uli wygładziła się i nabrała łagodnego wyrazu. Teraz poruszał się szybko i płynnie zagłębiając się w niej raz po raz. Czuł, że ona traci siły i wolno wysuwa mu się z dłoni. Nie wychodząc z niej przeniósł ją na siedzisko. Zarzucił jej nogi na swoje ramiona nie tracąc tempa penetracji. Całował ją namiętnie drażniąc to najczulsze miejsce kobiety. Nie wytrzymała. Napięcie było tak duże, że niemal rozsadzało ją od środka. Chciała krzyknąć, ale pocałunkiem zamknął jej usta. Nagle poczuła wstrząs. Był tak silny, że miotał jej ciałem w sposób zupełnie niekontrolowany. Po chwili zawładnęła nią fala błogich skurczy. Poczuła jak w jej podbrzuszu rozlewa się miłe ciepło i wypełnia ją sobą. Marek zwolnił. W końcu zatrzymał się tkwiąc w niej nadal. Otworzyła zaciśnięte powieki. Scałowywał rozkosz z jej twarzy szepcząc między jednym pocałunkiem a drugim najpiękniejsze słowa o miłości.

 - To było wspaniałe – powiedziała cicho. – Wspaniałe i piękne. Nigdy czegoś podobnego nie przeżyłam. Kocham cię.

Zasypiała w jego ramionach nieprzyzwoicie szczęśliwa i spełniona. Kiedyś mogła tylko marzyć o takim szczęściu, dzisiaj marzenia się spełniły.

 

Sylwestra podobnie jak święta spędzili u Marka, ale oprócz nich na imprezę został zaproszony Sebastian i Dorota. Maciek bawił się gdzieś na domówce z nowo poznaną dziewczyną. Nad ranem okazało się, że ta dwójka jakoś przylgnęła do siebie i już umawiali się na randkę. Ula była trochę zdziwiona tym tempem, bo odkąd znała Dorotę, ta zawsze powtarzała, że jest zdeklarowaną singielką, a tu taka niespodzianka. Sebastian bez wątpienia leczył rany po Violetcie, chociaż zastrzegał się, że i tak zerwałby z nią wcześniej czy później, bo swoim zachowaniem wzbudzała w nim wyłącznie negatywne emocje.

 

Po nowym roku zaczęła się standardowa rutyna. Znowu wpadli w kierat pracy. Pierwsze przymiarki do nowej kolekcji, pierwsze szkice Pshemko i wybór materiałów. Dobrą nowiną była informacja od psychologa Beatki, że nie ma już potrzeby jej uczestniczenia w sesjach.

 - Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że dziewczynka jest zdrowa. Nie ma lęków, sypia dobrze, jest w niej radość życia. Moja pomoc już nie będzie potrzebna.

Ulę bardzo ucieszyła ta wiadomość Najważniejszy problem zdjęto jej z głowy a Marek coraz częściej zaczął przebąkiwać o ślubie.

 - Powinniśmy przynajmniej ustalić jakąś datę. Ja pomyślałem o świętach wielkanocnych. Jest dość czasu, żebyśmy przygotowali się do wesela. Pshemko czeka tylko na hasło, żeby zacząć szyć. Teraz jest dobry czas, bo nie ma jeszcze takiego nawału zajęć. Po obrączki możemy jechać choćby dziś. Zaproszenia to też żaden problem, a wesele spokojnie można urządzić w oranżerii rodziców, bo gości nie będzie wielu. Już nawet rozmawiałem na ten temat z mamą. Pobralibyśmy się jeszcze przed pokazem wiosenno-letniej a potem wyjechalibyśmy na Mazury na dwa tygodnie. Oboje kochamy to miejsce a Betti czuje się tam wspaniale. Za świadków wzięlibyśmy Dorotę i Sebastiana. Plusem jest też to, że nasz ślub odbyłby się przed początkiem sezonu w Rynie. Przemyślisz to kochanie?

 



- Tu nie ma nad czym myśleć, bo właśnie przedstawiłeś mi gotowy plan. Idę do Pshemko pogadać o sukni i garniturze, a po obrączki faktycznie możemy jechać dzisiaj.

 - Uwielbiam cię – omiótł jej twarz oddechem i słodko cmoknął w usta.

 

Kościół pw. Wszystkich Świętych na Placu Grzybowskim donośnym biciem dzwonów obwieszczał światu radosną nowinę. To właśnie dzisiaj w ten piękny, wiosenny i słoneczny dzień mieli wstąpić w święty związek małżeński Urszula Cieplak i Marek Dobrzański. Na szerokich stopniach przed wejściowymi drzwiami do tego przybytku stali już goście trochę się niecierpliwiąc i wypatrując białej limuzyny. Sebastian Olszański ścisnął dłoń Dorocie pochylając się do jej ucha.

 - Mam nadzieję, że nie rozmyślą się w ostatniej chwili?

 - Żartujesz? – Dorota parsknęła śmiechem. – Widziałeś kiedykolwiek większą miłość od tej jaką oni się darzą? Poszliby za sobą w ogień. Właśnie nadjeżdżają.

 

 

Rzeczywiście biała limuzyna wolno podjechała pod wejście główne i zatrzymała się. Wyskoczył z niej zgrabnie pan młody podając rękę pannie młodej i małej Betti. Dziewczynka trzymała w dłoniach koszyczek z płatkami herbacianych róż. Marek podał Uli ramię i wolno poprowadził ją do wnętrza kościoła. Zatrzymali się na chwilę i przywitali ze świadkami. Beatka wysforowała się naprzód i usłyszawszy Marsz Mendelsona ruszyła wolno sypiąc płatki. Goście zajęli miejsca w ławkach. Nie byli zbyt liczni. Maciek z dziewczyną, jego rodzice, państwo Dobrzańscy, Pshemko, Sebastian z Dorotą, oboje Febo i dwóch kuzynów Marka z żonami.

Zaczęła się ceremonia. Dla Marka trwała wieki. On już chciałby powiedzieć „tak” i zacząć imprezę. Na to jednak musiał trochę zaczekać, bo ślub był konkordatowy i trwał około godziny. W końcu usłyszał to zbawienne „a teraz możesz pocałować pannę młodą”. To była zdecydowanie najlepsza i najmilsza część celebry.

 



Po niej wszyscy wylegli przed kościół i zaczęli składać życzenia młodej parze.

To wesele miało charakter bardzo kameralny. W oranżerii było dość miejsca, żeby ustawić stoły i wygospodarować przestrzeń do zabawy. Helena zamówiła znakomity catering i obsługę. Kelnerzy poruszali się niemal bezszelestnie. Marek i Ula byli zadowoleni. Żadne z nich nie chciało wesela z pompą. Miało być skromnie i rodzinnie. Dzięki zachowaniu dyskrecji żaden z paparazzich nie zakłócił im ceremonii.

Mimo, że gości było niewielu nikt nie mógł się skarżyć, bo wszyscy wybawili się świetnie. Ula i Marek opuścili oranżerię jako jedni z ostatnich. Była już czwarta nad ranem. Przed północą Helena zabrała Beatkę do przygotowanego dla niej pokoju. Oni wolno szli po schodach na pierwsze piętro, gdzie czekał na nich dawny pokój Marka. Byli zmęczeni po całonocnych hulankach, ale Marek nie odpuścił sobie prawa do nocy poślubnej.

 - Wiem kochanie, że masz dość, ale dzisiaj jest wyjątkowy dzień, a ja mam obok takie ciało. Uważasz, że mógłbym sobie odpuścić, kiedy w środku cały płonę z pożądania? – odpiął jej błyskawiczny zamek i zsunął sukienkę pozostawiając ją w samej bieliźnie. – Mam potężną erekcję skarbie i jeśli zaraz czegoś nie zrobię, to rozerwie mnie na kawałki.

Ula spojrzała na niego przerażona. Parsknął śmiechem uwalniając ją z bielizny. Stała przed nim kompletnie naga.

 - Żartowałem. Mam gigantyczną erekcję i nie zawaham się jej użyć – porwał ją na ręce i ułożył na łóżku. Zerwał z siebie resztę ubrań i ułożył się na niej rozsiewając na jej skórze najczulsze pocałunki. Wdarł się językiem w jej płeć i poczuł, że zwilgotniała. Rozsunął jej nogi i pieszczotliwie pogładził łono.

 - Jest piękne – szepnął – i całe moje.

Już nie czekał, bo pożądanie wzięło górę. Wszedł w nią celebrując każdy ruch. Wiła się pod jego dłonią cichutko jęcząc. Seks z nim był zawsze czymś wyjątkowym, bo za każdym razem odkrywała w nim inny rodzaj przyjemności. Przyspieszył nagle tak mocno, że aż krzyknęła. Złapała go za pośladki przyciskając do siebie z całej siły. Jeszcze bardziej zintensyfikował ruchy. Nie myślała już o niczym. Pragnęła tylko spełnić się w tym szaleństwie do samego końca. Poczuła to. Poczuła tę zniewalającą falę, która przetoczyła się przez jej ciało. Zesztywniała wyginając się niemal w łuk. Marek szczytował w niej długo rozsiewając w jej trzewiach błogie ciepło. Opadła na prześcieradło dysząc ciężko.

 - Kiedyś seks z tobą mnie zabije, – wyszeptała mu prosto w usta – bo za każdym razem umieram z rozkoszy.

 - Mam podobnie kochanie i wcale nie chcę, żeby było inaczej – ułożył się obok niej przytulając do siebie. Śpij dobrze a jutro, a właściwie już dzisiaj pomyślimy jak rozwiązać sprawę naszych mieszkań. Ja już wprawdzie mam pewien pomysł, ale nie wiem, czy zgodzisz się ze mną.

 - Zawsze się z tobą zgadzam więc pewnie i tym razem tak będzie. Najlepiej jak sprzedamy obydwa i zainwestujemy w jakiś dom.

 - Wyjęłaś mi to z ust. Czytasz mi w myślach rusałko. Boże jak ja cię kocham… – ziewnął szeroko i wtuliwszy się w jej plecy smacznie zasnął.

 



 K O N I E C

32 komentarze:

  1. Kochana coś pięknego, nie spodziewałam się, że Marek aż będzie miał taką erekcję. Jestem zaskoczona, że Dorota przyjaźni się z Sebastianem. ZDROWYCH WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA 🎄 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia.
      Cieszymy się, że rozdział Ci się podobał. Również życzymy Ci radosnych świąt, choć oficjalne życzenia jeszcze ukażą się na blogu.
      Serdecznie pozdrawiamy. :)

      Usuń
  2. O ŁAŁ TO BYŁO WSPANIAŁE CUDOWNE ZAKONCZENIE PRZEDEWSZYSTKIM ZDROWYCH SWIAT I ODPOCZYNKU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miranda,
      cieszymy się, że się podobało:) Przesyłamy serdeczności i oczywiście zapraszamy na kolejne opowiadanie:) Również życzymy zdrowych i spokojnych świąt:)

      Usuń
  3. To był cud, miód i pierniczki 🤗 Wzruszyłam się do łez, dziękuję
    Życzę zdrowych, radosnych świąt Bożego Narodzenia. Niechaj magia wigilijnej nocy sprawi, by troski i problemy odeszły w niebyt. 🎄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halina,
      dziękujemy za miłe słowa. O to chodzi, żeby również wzruszać czytelników:) Przesyłamy serdeczności:) Życzymy zdrowych i spokojnych świąt:)

      Usuń
  4. Tak mi się wydawało, że ta Wigilia skończy się oświadczynami. Dziewczyny dużo w życiu przeszły i to wszystko co zaczęło się dziać od poznania Marka jest dla nich nagrodą.
    Wreszcie mogą obie odetchnąć i cieszyć się życiem.
    Dziękuję Ci bardzo za to opowiadanie i czekam na kolejne.
    Cieplutko pozdrawiam we wtorkowy wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita,
      masz nosa:) Oświadczyny miały być romantyczne i chyba się udało:) Pozdrawiamy Cię cieplutko i bardzo dziękujemy za wpis:)

      Usuń
  5. No, no, no Marek wreszcie się doczekał;) I tak dość długo był cierpliwy;) Czekam na kolejny post. Pozdrowienia;) Kara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kara,
      jak widać powściągliwość opłaciła się Markowi, zresztą Uli też:) Pięknie dziękujemy za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy i zapraszamy na następne opowiadanie:)

      Usuń
  6. WOW! Ula i Marek, to cud, miód i orzeszki;) Dziękuję za całość, świetnie się czytało. Oczekując na kolejne opowiadanie serdecznie pozdrawiam;) Jolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola,
      przecież kiedyś musieli się zbliżyć:) Prawda? Dziękujemy za miłe słowa i zapraszamy za tydzień. Najserdeczniej Cię pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za wszystkie komentarze:)

      Usuń
  7. Oświadczyny z pompą! Marek zaryzykował, a jakby Ula powiedziała nie? Do wtorku;) Pozdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula bardzo kocha Marka i on o tym dobrze wiedział dlatego nie uważał, że czymś ryzykuje:) Oczywiście zawsze może pójść coś nie tak, ale tutaj raczej ryzyko było minimalne:) Cieszymy się, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczności i zapraszamy na następne opowiadanie:)

      Usuń
  8. Warto było tyle czekać na bliższe poznanie się Uli i Marka;) Nie pozostaje nic innego, jak życzyć im życia w zgodzie, bez niedomówień! Miśka pozdrawia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśka,
      dziękujemy za miłe słowa:) Cieszymy się, że się podobało:) Życie w prawdzie, jak się okazuje w serialu, jest bardzo ważne:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  9. No proszę bardzo, pojawiła się nowa para? Dorota i Sebastian pewnie będą zgodniejsi niż Violka i Seba;) Do następnego razu? Pozdrowienia. Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta,
      Dorota jest miłą i dobrą kobietką a i Sebastian jest fajnym mężczyzną. Oboje są samotni więc dlaczego nie:) Przesyłamy serdeczności i dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  10. No tak, Marek jest pierwszy do pomocy. Wiadomo, że Ula potrzebowała pomocy przy myciu pleców. Spryciula jeden, hihihi;) Przesyłam pozdrowienia Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia,
      masz rację, że Marek jest pierwszy do wszelkiej pomocy, a już zwłaszcza jeśli chodzi o Ulę:) Najważniejsze, że oboje są szczęśliwi, prawda:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Serdecznie pozdrawiamy:)

      Usuń
  11. U nich już po gonitwie świątecznej, nas właśnie to dopadło. Przydała by mi się Ula do pomocy;) Dziękuję za całe opowiadanie. Czytało się bardzo dobrze i przynosiło wiele radości;) Pozdrawiam Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mira,
      pewnie nie tylko Tobie przydałaby się pomoc, hahaha:) Taki czas, co roku to samo a i tak każda daje radę:) Cieszymy się, że opowiadanie się podobało. Zapraszamy na następne opowiadanie:) Bardzo dziękujemy za komentarz. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń
  12. Wspaniale, że wszystkie supełki zostały rozplątane. Dziewczyny są szczęśliwe i wreszcie zaczęły żyć, tak jak już dawno powinny. Marek cudny;) Dziękuję za tę opowieść. Czekam na kolejną historię. Pozdrawiam;) Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza,
      bez pomocy Marka pewnie tak szybko by się nie udało, a może w ogóle. Marek to taki anioł stróż Uli i Beatki:) A one odwdzięczają się mu wielką miłością:) Bardzo dziękujemy za odwiedziny na blogu. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejne opowiadanie:)

      Usuń
  13. Piękny dzień na oświadczyny i na ślub. Chociaż niektórzy na ślub w czasie świąt odpowiadają, po co mamy sobie święta psuć. Na koniec brakowało mi dzidziusia, ale nie można mieć wszystkiego. Jest miłość i szczęście i z tego trzeba się cieszyć.
    Pozdrawiam was dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla,
      całe szczęście, że każdy może wybrać sobie taką datę na ślub i oświadczyny, jaka mu odpowiada. Piękne jest to, że ludzie się różnią. Inaczej byłoby nudno:) Jeśli chodzi o dzidziusia, to postawiliśmy na Waszą wyobraźnię:) Serdecznie pozdrawiamy i pięknie dziękujemy za komentarz:)

      Usuń
  14. Piękne za zakończenie. Marek i Ula szczęśliwi, bo przepełnia ich miłość. Z pewnością uda im się razem przeżyć wiele pięknych lat. Pozdrawiam serdecznie. Życzę zdrowych, pełnych miłości,pogodnych świąt Bożego Narodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynka,
      podobno miłość i szczęście jest najważniejsze w życiu:) Ula i Marek już to osiągnęli. Teraz muszą to uczucie pielęgnować i wtedy wszystko będzie dobrze:) Tobie również życzymy zdrowych, wesołych świąt i ogromnych prezentów pod choinką:) Bardzo dziękujemy Ci, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Przesyłamy serdeczne pozdrowienia i oczywiście zapraszamy na kolejne opowiadanie:)

      Usuń
  15. Nawet z najgorszych tarapatów można wyjść. Świetnie, że Ula i Beatka wreszcie zaczęły normalnie żyć. Przesyłam ciepłe pozdrowienia;) Daga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daga,
      nie można zasklepiać się w swoim bólu i zamykać się na innych. W przypadku Uli właśnie otwarcie się na rady przyjaciół pozwoliło na radykalną zmianę życia. Poza tym poznała swojego Anioła Stróża:) Marek też znalazł upragnione szczęście. Serdecznie pozdrawiamy i bardzo dziękujemy, że zajrzałaś i zostawiłaś komentarz:)

      Usuń
  16. Marek przekonał się, że warto być otwartym na cudze nieszczęście. Ula i Beatka za nim przepadają;) Pozdrawiam;) AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AB,
      nie bez kozery mówi się, że dobro dane komuś innemu wraca do nas:) Marek tak był wychowany, że nie potrafi przejść obojętnie obok czyjegoś nieszczęścia. Tym razem trafiła mu się miłość na całe życie:) Wielkie dzięki za wpis. Najserdeczniej pozdrawiamy:)

      Usuń