Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 listopada 2015

"NARODZONA NA NOWO" - rozdział 3



ROZDZIAŁ 3


Po niecałym miesiącu największa miłość Maćka zostawiła go. Okazało się, że owszem jest piękna, ale też ma ogromne wymagania, głównie finansowe. Jak tylko zorientowała się, że Maciek nie jest wielkim biznesmenem, a jedynie zwykłym pracownikiem banku, bez żalu go opuściła. Szymczyk cierpiał ogromnie. Ula starała się go pocieszać jak tylko umiała. Czasami wystarczała tylko jej obecność. Siedzieli wówczas w ciszy nic nie mówiąc. Częściej jednak była świadkiem jego lamentów i użalania się nad sobą.
 – Maciek, przestań się tak dołować, proszę cię. Przecież jesteś taki rozsądny. Jeśli Viola nie potrafiła docenić tego jakim jesteś wspaniałym człowiekiem, oznacza to tylko, że jest zwyczajną materialistką i łowczynią polującą na bogatego męża. Gdzie w tym wszystkim miłość? Nie zasługiwała na ciebie i tyle. Nie znam lepszego człowieka od ciebie. Jestem przekonana, że szybciej niż ci się zdaje poznasz fajną dziewczynę, która pokocha ciebie, a nie twoje pieniądze.
Jakoś niespecjalnie jej wierzył. Bardzo żałowała, że nie jest facetem. Wierzyła, że wówczas mogłaby mu bardziej pomóc. Mogłaby na przykład przynosić litry alkoholu, które by z nim wypijała i przyprowadzać inne kobiety. Na pewno wiele z nich chciałoby poznać go bliżej. Może któraś wpadłaby mu w oko? Podobno każdego kaca należy leczyć na zasadzie klin, klinem. Ale niestety, była tylko kobietą i do tego jeszcze stroniącą od alkoholu. Zresztą Maciek generalnie też był z tych niepijących. Jak się niedługo okazało od każdej reguły jest jakiś wyjątek.

Pewnego dnia Ula została sama w domu, tata pojechał z Betti w odwiedziny do znajomych mieszkających w Warszawie i tam też mieli przenocować, a Jasiek skorzystał z okazji i pognał do swojej dziewczyny Kingi. Martwili się trochę, że zostawiają ją samą w domu, ale zapewniła ich, że to nawet bardzo dobrze, bo odpocznie sobie i może trochę poczyta. Akurat w lekturze miała ogromne zaległości. Dawno nic nie czytała, a przecież kiedyś uwielbiała to robić. Niektóre książki potrafiła wertować kilkakrotnie, tak ją wciągały. Za każdym razem odnajdowała w nich coś innego. Uspokojeni zostawili ją samą w domu. Późnym wieczorem zawitał do niej Maciek. Zdziwiła się, bo był dość mocno wstawiony. Zrobiła mu kolację i przy herbacie zaczęli rozmawiać. Maciek zachowywał się dość dziwnie. Ula próbowała go zagadać. Zaczęła wspominać dawne czasy i wtedy Maćkowi przypomniała się ta ich idiotyczna, wzajemna umowa sprzed wielu lat.
 – Ula pamiętasz co sobie kiedyś obiecaliśmy? Obiecaliśmy sobie, że w sytuacji, gdy do trzydziestki nie znajdziemy swoich połówek, pobierzemy się. Chyba już czas na jej realizację?
Na wspomnienie tych ustaleń Ula lekko się uśmiechnęła.
 - Przecież nie mamy jeszcze trzydziestu lat, a poza tym mówiliśmy wtedy o przekroczeniu czterdziestki – pokręciła głową uśmiechając się szeroko. - To niewiarygodne jakimi byliśmy dzieciakami.
 - Dlaczego tak myślisz? - spytał smutnym głosem
 - Bo przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, nie kochamy się tak jak kobieta mężczyznę i odwrotnie – odpowiedziała lekko zdziwiona
 - Nieprawda, - zaprzeczył gwałtownie - ja właśnie tak cię kocham.
 - Nie Maciuś, to nie może być prawda – zapewniła go żarliwie.
 - Przecież sama mówiłaś, że miłość to głównie przyjaźń.
 - Maciuś, proszę cię, nawet tak nie żartuj. My nigdy nie byliśmy razem. Pomagałeś mi, byłeś oparciem dla mnie w najtrudniejszych chwilach i za to jestem ci bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Tak, przyznaję, jesteś dla mnie bardzo ważny, kocham cię, ale jak brata, jak najlepszego przyjaciela, a nie jak mężczyznę. Proszę zastanów się i pomyśl, ty też mnie nie traktujesz i nie kochasz jak kobietę. Wiem dobrze, że myślisz o mnie jak o przyjaciółce, no może o siostrze, ale nie jak o kobiecie, za którą szalałbyś bez pamięci. Przypomnij sobie to uczucie, którym darzyłeś ostatnio Violę, a przekonasz się, że mam rację.
Po tych słowach Maciek tak dziwnie na nią spojrzał. Poderwał się od stołu i wręcz rzucił się na nią wpijając się w jej usta. Był coraz bardziej natarczywy. Ogarnęła ją panika – Boże! On chce doprowadzić do zbliżenia. Nie mogę na to pozwolić. To wszystko przez alkohol.
 - Nie, nie, nie Maciek! - stanowczo go odepchnęła. - Opanuj się! Nie róbmy czegoś, czego oboje będziemy gorzko żałować.
Oddychał ciężko. Widać było, że jest zły na nią.
 - Jak sobie chcesz. Pójdę już – wydyszał.
Nie umiała nic powiedzieć, bo sytuacja ją przerosła. Maciek wyszedł trzaskając drzwiami. 
Uświadomiła sobie, że tak naprawdę, to właśnie od tamtego momentu zaczęli się wzajemnie unikać – Szkoda takiej przyjaźni, która miałaby się skończyć przez taka głupotę. Muszę z nim w końcu to wyjaśnić. Jak szczerze pogadamy, znowu będzie tak samo jak kiedyś, wszystko naprawimy – pomyślała z nadzieją.


Nad Wisłą zaczęło robić się chłodno. Spojrzała w niebo, po którym wolno przesuwały się ołowiane chmury zwiastujące deszcz. Potarła zmarznięte ramiona. W samochodzie miała chyba jakiś sweter. Postanowiła wracać do Rysiowa. - Pewnie w domu znowu się o mnie martwią. - W drodze powrotnej warunki atmosferyczne nie były zbyt sprzyjające. Zerwał się wiatr i zaczęło dość mocno padać. Jednak tym razem Ula jakby w ogóle tego nie zauważała. Bezwiednie włączyła wycieraczki. Była zła na siebie i na świat, czuła się bezsilna. Uświadomiła sobie, że od jakiegoś czasu cokolwiek by nie zrobiła, jakkolwiek by się nie zachowała, koniec końców okazywało się, że kogoś rani, że ktoś czuje się urażony lub cierpi przez nią. A przecież nigdy nikogo nie chciała skrzywdzić, nie umiała i nie chciała się mścić, starała się nikomu nie narzucać swojej osoby, robiła wszystko, by rodzina się o nią nie martwiła. Teraz doszła do przekonania, że jej starania przynosiły skutek odwrotny od zamierzonego. W radio śpiewał LemON „Żadnego końca świata dziś nie będzie, bo w Tokio jest już jutro” – Szkoda, może w końcu ten koszmar by się skończył? Od tak dawna wydaje mi się, że żyję za karę – pomyślała ze smutkiem. Niekontrolowanie wdepnęła pedał gazu. Samochód znacznie przyspieszył. Nawet nie zwróciła na to uwagi. Dzwoniący telefon wyrwał ją ze stanu odrętwienia. Chciała sprawdzić kto dzwoni. Kiedy sięgała do torebki, zza zakrętu wyjechał samochód. Wystraszyła się, bo samochód jechał wprost na nią. Po sekundzie zorientowała się, że to ona jedzie środkiem drogi. Skręciła gwałtownie, aż zarzuciło samochodem, bo bocznymi kołami zjechała na pobocze. Z całej siły naciskała pedał hamulca, jednak samochód nie reagował. W panice skręciła kierownicę w drugą stronę i wróciła na jezdnię, niestety prosto pod nadjeżdżający z naprzeciwka samochód. Jego kierowca robił co mógł, aby uniknąć czołowego zderzenia. Jednak nie do końca się udało. Bokiem zaczepił o samochód Uli. W wyniku tego stuknięcia wypadła z drogi, przekoziołkowała i zatrzymała się na łące. Nim straciła przytomność, zdążyła jeszcze pomyśleć – wreszcie cię zobaczę. Tak bardzo za tobą tęsknię…
Natomiast mężczyzna z drugiego wozu pomyślał - jak to dobrze, że przy drodze nie ma żadnych drzew ani zbyt głębokiego rowu.
Błyskawicznie dobiegł do rozbitego samochodu. Bał się co zastanie w środku. Zobaczył zakrwawioną, młodą kobietę. Wyglądała jakby spała z głową ułożoną na kierownicy.
 Całe szczęście, że jechała sama, nikogo innego nie widzę – pomyślał. Szarpnął drzwiami raz i drugi. W końcu udało mu się je otworzyć. Nachylił się próbując jedną ręką odpiąć jej pasy, a drugą podtrzymując jej głowę. Była nieprzytomna. - O w mordę! Jeszcze tego brakuje – pomyślał zobaczywszy wystającą z jej ręki kość. Ostrożnie wyciągnął ją z auta. Bardzo się bał. – A jak ma uszkodzony kręgosłup? Może nie powinienem jej ruszać? Ale jeśli nie udzielę jej pomocy, może umrzeć. Muszę natychmiast zawieźć ją do szpitala. - Nie mógł wezwać pogotowia ani innej pomocy. - Co za pech! - Zawsze miał przy sobie dwa telefony, że też akurat dzisiaj zapomniał zabrać ich z domu! Kretyn! Do tego wszystkiego jeszcze wokół żywego ducha żeby poprosić o pomoc, co za zadupie! – Czemu ona nie odzyskuje przytomności? Nie pamiętam jak się robi sztuczne oddychanie. Cholera jasna! Jak to było? Co ten facet mówił na szkoleniu? - Przecież niedawno sam zorganizował wszystkim pracownikom z firmy szkolenie BHP z elementami pierwszej pomocy. - Aha, chyba jakoś tak: najpierw bezpiecznie ułożyć, ocenić przytomność, udrożnić drogi oddechowe, sprawdzić oddech, a następnie trzydzieści ucisków klatki piersiowej i dwa oddechy ratownicze i tak w kółko trzydzieści ucisków i dwa oddechy aż odzyska przytomność. No dobra, może sobie poradzę. Dzięki ci Boże! Otwiera oczy!
 – Czy wszystko w porządku? Jak się pani czuje? Czuje pani nogi? – zapytał strwożony.
 - Tak – jedynie to zdążyła cicho odpowiedzieć. Widział, że traci z nią kontakt. – Jasny gwint! Jak mam ją objąć? Przecież ta złamana ręka… Muszę na nią uważać – gorączkowo myślał. W końcu udało się. Ostrożnie wziął ją na ręce. Zdziwił się, że mimo iż była taka szczupła, wręcz przeraźliwie chuda, to przy tym taka ciężka – No tak, bezwładne ciało jest ciężkie – przypomniał sobie.
 - Proszę nie spać! Proszę do mnie mówić! Proszę ze mną rozmawiać! Proszę na mnie patrzeć! Słyszy mnie pani! – prawie krzyczał zdenerwowany.
 - Ale o czym? – spytała ledwo słyszalnym głosem.
 - O byle czym! Tylko proszę niech pani nie zasypia!
 - Dobrze, ubrudzę pana – stwierdziła i znowu „odpływała”.
 - Co? Co ona bredzi? – zastanawiał się - A nie, nic nie szkodzi, halo! Proszę na mnie spojrzeć, proszę do mnie mówić, słyszy pani!?
 - Tak, boli mnie – szeptała
 -. Ciiiii. Spokojnie. Już dobrze. Za chwilę przestanie boleć, słyszy pani?
 - Bardzo mi zimno, czy dzisiaj jest zimno? – spytała
 - Tak, ma pani rację. Zapewniam, że zaraz zrobi się cieplej. Dokąd pani jechała? – nie doczekał się odpowiedzi, bo znowu straciła przytomność. Dobrze, że był już przy swoim samochodzie. Z ledwością otworzył drzwi. Z dużą też trudnością, ale delikatnie posadził ją na siedzeniu. Maksymalnie odchylił fotel pasażera. Spała, albo była nieprzytomna. Sprawdził czy oddycha. Lotem błyskawicy wrócił do jej samochodu. Szybko zlokalizował torebkę i telefon. Kątem oka zauważył leżące na podłodze po stronie pasażera rozbite okulary – Musiały jej spaść. – Nie zabrał ich. - Już jej się nie przydadzą.
Do najbliższego szpitala dojechał rekordowo szybko. Cieszył się, że jak ją zabierali sanitariusze oddychała, żyła. Tak się o nią bał, ale chyba udało się ją uratować. Postanowił, że zostanie i zobaczy czy z nią wszystko w porządku. Zabrali ją na badania. On czekając poprosił w rejestracji o możliwość zadzwonienia. Pozwolono mu. Zgłosił wypadek, a później zadzwonił do przyjaciela. Wyjaśnił mu pokrótce wszystko i poprosił, żeby ściągnął jej samochód do mechanika w Warszawie. Zapewnił, że jak tylko wróci do domu, to się do niego odezwie. - No to zostało mi tylko czekanie – stwierdził. Dopiero teraz zauważył, że cały jest umazany zastygłą krwią, jej krwią. – Muszę się umyć i będę musiał pojechać się przebrać – pomyślał. W końcu doczekał się na lekarza
 - Panie doktorze, czy mógłbym się dowiedzieć o stan tej pacjentki z wypadku? Urszuli Cieplak? – zapytał.
 - Pan jest kimś z rodziny, narzeczonym? – odpowiedział pytaniem lekarz. Bez namysłu kiwnął głową. Mocno rozmijał się z prawdą, ale wiedział, że obcym osobom nie udziela się informacji odnośnie stanu zdrowia pacjentów, a on bardzo się martwił i czuł się za nią odpowiedzialny. Lekarz wydawał się dość mocno zatroskany.
 - No cóż, obrażenia nie były poważne jednak musiała być operowana. Miała otwarte złamanie kości, ale nie stwierdziliśmy wstrząśnienia mózgu ani obrażeń wewnętrznych. Zrobiliśmy co w naszej mocy, ale chora nie chce się wybudzić. Niestety nie wiemy dlaczego tak się dzieje i co robić dalej. Z medycznego punktu widzenia już powinna do nas wrócić, ale tak się nie stało. Zastanawialiśmy się z kolegami, że być może zareaguje na głos kogoś bliskiego? Może na pana głos? Proszę przy niej być i starać się mówić do niej o byle czym, o wszystkim. Być może to pomoże. Nieraz tak jest, że ludzie z jakichś sobie tylko znanych powodów nie chcą wracać, nie chce im się żyć. Zobaczymy, czy pana obecność pomoże. - Widać było, że lekarz jest bardzo zmęczony.
 - Dziękuję bardzo za wszystko. – Lekarz tylko machnął ręką.
 - Nie ma o czym mówić.
 - Dobrze spróbuję,  być może uda się i ona otworzy oczy. Gdzie  leży?
- W sali numer trzy, zaprowadzę pana i jeszcze raz zobaczę co z nią.
Po wyjściu lekarza usiadł tuż przy jej łóżku. Leżała taka biedna i była tak przeraźliwie blada. Wyglądała jak bezbronne dziecko. Nie była ładna, jej urodę określiłby jako bardzo przeciętną, ale za to oczy miała najpiękniejsze na świecie i takie duże… Pamiętał, że jak je zobaczył tam na łące, kiedy odzyskała przytomność, aż mu dech zaparło. Myślał nawet, że to są szkła kontaktowe, bo jeszcze nigdy nie widział tak niesamowicie intensywnego koloru. Miała przepiękne chabrowe oczy. – O czym mam z nią rozmawiać, przecież w ogóle się nie znamy. No nie, to nie jest tak do końca prawda. Ja znam jej imię i nazwisko, przecież podawałem je w rejestracji czytając z jej dowodu osobistego. A może po prostu jej powiem co myślę o kobietach za kierownicą? Przecież teraz już mogę, podobno nic już jej nie grozi. Nie mogę tak siedzieć, muszę zacząć z nią rozmawiać– pomyślał.
 - Witam panią, pani Urszulo. Słyszy mnie pani? Powinienem się przedstawić, bo się nie znamy. Nazywam się Marek, Marek Dobrzański. To ja przywiozłem panią do szpitala. Lekarze mówią, że nie ma pani jakiś poważnych obrażeń i już powinna się pani wybudzić. Czemu nie chce pani do nas wrócić? Pewnie pani nie pamięta, więc przypomnę, że mieliśmy stłuczkę, po której pani samochód dachował. A tak przy okazji, może mi pani powiedzieć, kto dał pani prawo jazdy? Jak się okazuje moje myślenie, że żadnej kobiecie nigdy prawa jazdy, nie jest bezpodstawne! Dlaczego jechała pani jak jakaś, za przeproszeniem, idiotka? Nie patrzyła pani w ogóle na jezdnię, do tego jechała pani zbyt szybko, przecież padał deszcz! Czy nikt pani nie nauczył, że w przypadku poślizgu należy co najmniej zdjąć nogę z gazu, to jest konieczne! I nie wolno szarpać kierownicą na prawo i lewo!? Przepraszam…, chyba nie powinienem na panią krzyczeć, przepraszam jeszcze raz. Przyznaję, jestem na panią zły, bo bardzo mnie pani wystraszyła i jeszcze na dodatek nie chce pani współpracować, dlaczego? Bardzo proszę się obudzić. Proszę mi dać znać kogo mam powiadomić o pani wypadku. Męża, narzeczonego, może dzieci, rodziców?

21 komentarzy:

  1. Małgosiu czy ty jesteś tą szczęściarą, która dzisiaj nie musi być w pracy ? Spotkanie Uli i Marka odbyło się trochę w dramatycznych okolicznościach,ale w końcu się spotkali. Ula nadal jest nieatrakcyjna i ciekawi mnie jak ją przemiesisz z poczwarki w motyla. Maciej w tej desperacji rzucił się na Ulkę i to była pierwsza cegiełka która zachwiała ich przyjaźń. Cieszę się z tak częstych publikacji, ale jak sobie uświadomię że to już koniec to przestaję się cieszyć.Zdrowie najważniejsze więc kuruj się kobieto, trzymam kciuki aby wszystko było ok. serdecznie pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.

      Nie wiem czy traktować w kategoriach szczęścia moją nieobecność w pracy, bo wszystko we mnie wyje z bólu, ale postaram się nazywać siebie szczęściarą. (wersja optymistyczna) :D

      Ula przede wszystkim jest bardzo szczupła, wręcz koścista, a to nie najmilszy obrazek dla oczu. Markowi wydała się mało atrakcyjna, ale jednak docenił jej błękitne oczy.
      Scena z Maćkiem, to jedna z przyczyn, które zachwiały przyjaźnią między nim i Ulą. Totalnie niezręczna sytuacja i ani jedno, ani drugie nie bardzo wie teraz jak się zachować względem siebie. Najlepiej unikać się przez jakiś czas.
      Spotkanie z Markiem bardzo pechowe, ale przecież wszystko w końcu będzie tak jak trzeba.
      Dziękuję "B" za komentarz. Jak zawsze pierwsza i niezawodna. Pozdrawiam najserdeczniej. :)

      Usuń
  2. Przykro mi, że cierpisz . Myślałam , że po prostu przedłużyłaś sobie weekend. jeśli chodzi o wpis , pisałam już kiedyś ze mam w pracy włączonego twojego bloga cały czas( taki nałóg) i jak pojawia się coś nowego to widzę i siła rzeczy komentuję .B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "B" - Ty spryciulo :) Ale mnie to bardzo pochlebia. Nawet nie sądziłam, że tak można.
      Miłego dnia i jak najmniej pracowitego. Lenistwo - miła rzecz. Uściski. :)

      Usuń
  3. Witaj Małgosiu,
    biedny ten Maciek:( Jak widać potrzeba akceptacji i miłości nie dotyczy tylko kobiet. Maciek tak bardzo się opiekował Ulą, że trochę się poplątał w swoich uczuciach. Do tego sytuacja Violą nie pomogła i biedaczysko trochę się pogubił. Alkohol też nie pomógł, a wręcz zaszkodził - może dodał odwagi, ale przede wszystkim ogłupił go na dobre. Może gdyby wcześniej trenował picie nie byłoby tak źle? Tak jak napisałaś bardzo niefortunna sytuacja dla nich obojga. Ale liczę na to, że wieloletnia przyjaźń, zaufanie nie pozwoli im się od siebie oddalić. Ufam też, że będą pamiętać, że nic tak nie boli drugiej strony jak wypowiadane w złości słowa albo niedopowiedzenia i niewyjaśnione wzajemne pretensje. Tak to nieraz jest, że jedna osoba potrafi więcej pomóc niż druga. Maciek w tym przyjacielskim układzie potrafił bardziej wpłynąć na postępowanie Uli, natomiast Ula już tak nie potrafiła mu pomóc w sytuacji zawiedzionej miłości. Niewątpliwie wpływ na taki stan rzeczy miało zupełnie inne podłoże kłopotów obojga. Szkoda by było takiej niepowtarzalnej przyjaźni! Ciekawe kto okaże się bardziej zdeterminowany w wyjaśnieniu nieporozumienia - czy będzie to Ula czy też skruszony Maciek? Niestety Ula w dalszym ciągu w nie najlepszym stanie psychicznym. Trafiła do lekarza, ale nie do tego, który by jej pomógł w odzyskaniu chęci do życia. Liczę na to, że po dość niefortunnym spotkaniu z Markiem, nie będzie jej już potrzebny żaden specjalista:) Mam nadzieję, że Marek okaże się lekiem na całe zło?! Martwię się też czy kłamstwo Marka odnośnie narzeczonego nie wyjdzie na jaw w szpitalu. Wówczas może mieć kłopoty i zostanie pogoniony. Ciekawi mnie też jak zareaguje Ula na Marka, bo przecież tylko on tak naprawdę ją widział? Oczywiście Ula też powinna go trochę kojarzyć, ale tak naprawdę w większości czasu spędzonego z Markiem była nieprzytomna, więc może go nawet nie kojarzyć. Swoją drogą Mareczek ma niezbyt dobre zdanie o kobietach za kierownicą:) Ta kolizja nie spowoduje niestety, że zmieni zdanie w tej sprawie:) Nieraz w pracy narzekamy na zmarnowany czas na różnego rodzaju szkolenia. A tutaj proszę bardzo, Marek w mig przypomniał sobie zasady udzielania pierwszej pomocy! Mimo zdenerwowania zachował zimną krew. Super! Dziękuję za dzisiaj i czekam na kolejną dawkę. Może będzie bardziej wesoła i Ula zacznie wychodzić z mroku przygnębienia? Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnego dnia:)
    p.s. dzisiaj wieczorem coś skrobnę na e-maila:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu,
      to jeszcze raz ja:) Nie wierzę, w końcu mi się udało!!! Po kilku godzinach prób! Uściski:)
      Gaja

      Usuń
    2. Gaju
      Czyżby znowu komentarz nie chciał się dodać? Aż wierzyć się nie chce. Nie wiem czemu tak się dzieje. Inne dziewczyny nic nie piszą, że mają z tym problem.
      Pisałam już pod jakimś rozdziałem, że faktycznie Dobrzański okaże się lekiem na całe zło, no bo kto jak nie on? To jednak dość długo potrwa. Trzeba jednak przyznać, że zachował się bardzo profesjonalnie. Za to Maćka ponownie dopadną wyrzuty sumienia i będzie się obwiniał o wypadek Uli. Tak poniekąd to trochę jego winy jest, bo zanim to się stało zdenerwował ją.
      O tym jednak przeczytasz w kolejnej części.
      Wielkie podziękowania za ten długi wpis. Przestałam je już liczyć, bo szybko przywykłam, że są takie rozbudowane i zawsze czytane przeze mnie z wielką radością.
      Pozdrawiam Cię gorąco. :)

      Usuń
    3. Małgosiu,
      zapewne to był tylko mój problem, a ja zrobiłam z tego wielką aferę:) Najważniejsze, że w końcu się udało:) Dzisiejszy dzień jest chyba dla mnie pechowy? A może nie, tylko ja chciałam zbyt szybko i do tego za dużo srok łapałam w jednym momencie? No i doczekałam się - komputer powiedział dość, stop! Chyba dzisiaj powinnam wziąć z niego przykład?! Buziaki,
      Gaja

      Usuń
    4. Ja chyba nie mam wpływu na pojawianie się tego kodu. Jak przenosiłam blog to przy każdym rozdziale musiałam zaznaczać obrazki. Koszmar, bo musiałam w to klikać ponad 400 razy. Nie mam pojęcia jak można to wyeliminować.

      Usuń
  4. Bardzo miła niespodzianka tym dodatkowym rozdziałem. Nie zdążyłam przeczytać ani skomentować poprzedniej części a jest już nowa część.
    Maciek bardzo zaskoczył, ale tak mało pozytywnie. Chyba pierwszy raz jest taki nie do końca przyjacielski. Mam nadzieję, że szybko pogodzą się. A co do Uli to myślałam, że ona chce rozwalić się tyle zwaliło się na nią, ale później ten dzwoniący telefon wyjaśnił sytuację. Ciekawa jestem czy w życiu Marka istnieje Paulina.
    Pozdrawiam miło i zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Ula ma depresję i często myśli, że żyje za karę, ale tu akurat nie jechała celowo na czołowe zderzenie. Była rozkojarzona, bo jej myśli krążyły gdzie indziej i przez to nie potrafiła skupić się na drodze. To czy w życiu Marka istnieje Paulina chyba mogę zdradzić. Nie istnieje.
      Dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Takiego spektakularnego spotkania, a raczej zderzenia się nie spodziewałam. Myślałam, że to Maciek zapozna ją z Markiem. A co do Szymczyka, ten tez mnie zaskoczył. Chyba pierwszy raz czytałam o nim takim. Marka musi być dobrym facetem, bo martwi się o Ule, która notabene jest dla niego obcą osobą. Wraz z plusami, Marek zaliczył u mnie minusa :) Zastanawiam się, czy to jego zdanie o kobietach za kółkiem to było w nerwach czy takie przekonanie życiowe? Szowinista :) Kobiety też są bardzo dobrymi kierowcami i niech nie dają się uniezależnić od mężczyzn :) No, ale i tak on jest kochany :) Skoro Marek ma być tym lekiem na całe zło, to raczej na pewno będzie przy niej już cały czas.

    Pozdrawiam, UiM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UiM
      Ja osobiście uważam, że kobiety są lepszymi kierowcami od mężczyzn, a Marek z całą pewnością powiedział jej to w nerwach. Na szczęście ona nic nie słyszała i nie będzie miała do niego pretensji. W tym opowiadaniu on jest naprawdę dobrym i porządnym facetem o dość dużych pokładach wrażliwości. Zresztą u mnie on dość rzadko bywa inny, co niektórym być może już obrzydło. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że bardzo lubiłam te serialową postać mimo, że często bywał nieodpowiedzialny, to w głębi duszy wcale tak do końca niezepsuty i reformowalny, jak się w końcu okazało.
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i zapraszam w czwartek na kolejną część.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. To opowiadanie z ,każdym rozdziałem wciąga mnie coraz bardziej . Zwroty akcji,emocje. Od początku intryguje i chce się wiedzieć co dalej. Po Maćku tego się nie spodziewałam. Z desperacji rzucił się na biedną Ulę. Mam nadzieję ,że to tylko przez alkohol i nie czuje do niej nic więcej jak przyjaźń. Taka przyjaźń jak ich jest rzadkością i szkoda by było aby to się zepsuło. Aby przez ten incydent zakończyli znajomość lub tylko się mijali. Muszą na spokojnie porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Ula nadal bardzo cierpi i żyje w cieniu. A teraz ten wypadek. Na początku pomyślałam ,że wszystko jest jej już jedno i nie widzi w swoim życiu sensu. I dlatego chce odejść z tego świata. A potem doczytałam o telefonie. Ona myśli ,że żyje za karę? Przecież to nie jej wina ,że poroniła. Takie rzeczy się zdarzają. Tak czasem człowiek ma podpórkę i wtedy ludzie zadają sobie pytanie. Dlaczego ja? Inni przecież maja lepiej? Tylko nie ja? I Ula pewnie tez niejednokrotnie zastanawiała się nad tym. Dlaczego ją prześladuje pech i jej się nie udaje. Ale i do niej się los uśmiechnie. Uratował ją Marek. Z pewnością długo będzie dochodzić do siebie. i nie chodzi mi tu o jej stan fizyczny a psychiczny. Nawet się ciesze ,że nie będzie Pauliny. Wierzę ,że Ula wyjdzie ze stanu depresji dzięki Dobrzańskiemu. Ale najpierw muszą się poznać. Bo tak naprawdę to jeszcze się nie znają. Większość czasu była nieprzytomna. Plus dla M. ,że zachował zimną krew. I nie spanikował. Wiedział jak udzielić jej pierwszej pomocy. Często ludzie w takich momentach panikują. A przecież liczy się ,każda minuta. To jest bardzo ważne bo zanim przyjedzie karetka to zawsze mija trochę czasu. Niestety:( . Nie podoba mi się zdanie Dobrzańskiego na temat kobiet za kółkiem. Chyba go trochę poniosło. Znam takiego ,który mówi ,że to kobiety najczęściej powodują wypadki. Nie umieją parkować ,zajeżdżają drogę i nie znają się na przepisach. Nam nadzieję ,że Marek nie jest taką szowinistyczną świnią? Oby nie. Coraz więcej kobiet ma teraz prawo jazdy bo nie chce być zależne od faceta. Mam nadzieję ,że ula nie będzie miała jakiś ciężkich obrażeń oprócz złamanej ręki . Ciekawe dlaczego się nie wybudziła? I jak zareaguje na Marka? Chyba nie słyszała co mówił? Jest nieprzytomna więc wątpię aby coś usłyszała. Z pewnością nie prędko dojdzie do siebie. I zastanawiam się czy Marek będzie wstanie na tyle jej pomóc aby odzyskała chęć do życia? czy będzie musiała udać się do specjalisty. Sama z siebie raczej się tam nie wybierze bo powie ,że jest jej nie potrzebny. Nie zdziwiło mnie ,że Ula taka szczupła bo skoro cierpi to nie ma apetytu. I traci na wadze. Z niecierpliwością czekam na cd. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię twoje historię mimo ,że kończą się zawsze szczęśliwie. Większość lubi właśnie takie czytać. Moje opowiadania do takich nie należą bo nie lubię gdy coś jest oczywiste. U mnie nie istnieje tal lub nie. Mam dwie strony z jednej romantyczka a z drugiej fanka mocnych historii z dreszczykiem. Ale pewnie to już wiesz. Ale najbardziej podobają mi się w twoich opowiadaniach wątki medyczne. To czyta się najlepiej :) I opisy emocji, sytuacji bardzo dobre. Mnie męczy jeszcze kaszel po zapaleniu oskrzeli. Ale teraz taka pogoda. Ciągle mgła ,zimno.Gdzieś doczytałam w komentarzu ,że w tym opowiadaniu marek będzie idealny? To prawda? czyli będzie przy niej. Poznają się. Zakochają i będą żyli długo i szczęśliwie. Jak w bajce. Życzę ci dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Nie wiedziałam, że jesteś chora. Pogoda dość zdradliwa i trzeba uważać. Wykaraskaj się dziewczyno jak najszybciej, bo to nic przyjemnego leżeć w łóżku. Dużo zdrowia i dobrej kondycji.

      Kolejny już raz powalasz mnie długością komentarza, a raczej dwóch komentarzy. W tym opowiadaniu Marek na 100% będzie ideałem. Bardzo zatroszczy się o Ulę i będzie gotów jej nieba przychylić.
      Ja bardzo lubię szczęśliwe zakończenia i może przez to moje opowiadania wydają się dość przewidywalne, no ale to już taka natura. Wiadomo, że życie takie nie jest i to bardzo dobrze, że niektóre blogerki wybierają zakończenia dramatyczne, lub takie z którymi nie potrafimy i nie chcemy się zgodzić. Np. Ula nie jest z Markiem, bo wybrała Alexa lub kogokolwiek innego. Przynajmniej jest urozmaicenie i nie wieje nudą na blogach.
      Jeśli chodzi o wątki medyczne, to już pisałam kiedyś, że nie mam pojęcia o medycynie i dokształcam się u wujka google, a informacje staram się zgrabnie wpleść w tekst, żeby nie wyglądały zbyt sztucznie. Ot, cała filozofia.
      Bardzo Ci dziękuję za długą lekturę komentarzy i serdecznie Cię pozdrawiam. Zdrówka!

      Usuń
    2. No cóż. Nie mogłaś wiedzieć. Wiele osób nie wie.Teraz żałuję ,że o tym wspomniałam. Ale powiem ,że jeśli nie mam gorączki to nie leżę w łóżku. nie mogłam Owszem ostatnio mam problemy ze zdrowiem.:(. Pamiętam jak ,kiedyś pojechałam na zawody z siatkówki z gorączką a potem dwa tygodnie leżałam w łóżku. Mam słabą odporność.
      Rozpisuje się ostatnio ale to chyba dobrze ? Jak na razie to dramatyczne miałam tylko miniaturki. W opowiadaniu jeszcze nie uśmierciłam Marka ani Uli. Nie wyglądają sztucznie wręcz przeciwnie. Do niedawno nie sądziłam ,że umiem pisać długie komentarze. Ale jakoś tak... No w jednym twoim opowiadaniu wybrała Ula Aleksa.
      Ps. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. I nam nadzieję ,że jeszcze ,kiedyś napiszesz jakoś historię o U i M. Wciągnęłam się w historię o nich. Chociaż czytam różne rzeczy. Mam do nich sentyment i do tego serialu. Pozdrawiam. I jeszcze raz zdrowia !!!!

      Usuń
    3. Raczej nie będę już pisać o Uli i Marku. Jeżeli już, to będą to inni bohaterowie, zupełnie nieserialowi. Zresztą jeśli macie tak ogromną wyobraźnię, zawsze możecie pod innych bohaterów podłożyć tych ulubionych, prawda?

      Usuń
    4. Oczywiście ,że można. Miałam długą przerwę w pisaniu. Nie chciałam już nawet wracać. Tzn. Do pisania o bohaterach z Brzyduli. Jednak dwa inne blogi odniosły porażkę a wiele osób chciało aby wróciła do tego bloga. Wróciłam i nie żałuję. Jak będzie wena będę pisać. Gdy jej zabraknie lub nie będę mogła z innego powodu. To po prostu przestanę. Ale bardzo polubiłam pisanie.
      Ps. A jak zaczniesz ,kiedyś pisać o czymś innym to z pewnością przeczytam. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Nadal bardzo smutno...ale sytuacje powoli sie rozwiaja. Mamy za soba juz poznanie, jesli wypadek mozna tak nazwac...Szkoda Ulki, bo jest totalnie rozbita..Mysle, że Maciek, jej najlepszy przyjaciel dobił ja takim swoim zachowaniem...Mam nadzieje,ze wkrotce stanie na nogi.
    Trzymam Małgosiu kciuki za ciebie i za twoje zdrowie. Pozdrawiam serdeczenie! Magda M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda M

      Dziękuję. Trzymanie kciuków zawsze się przyda, bo do miło mieć świadomość, że gdzieś tam jest ktoś, kto o nas myśli i wspiera. Ja wciąż jeszcze wierzę, że to moje marne zdrowie choć trochę się poprawi. Zobaczymy.

      Na stan Uli złożyło się wiele czynników, chociaż ten najpoważniejszy to strata dziecka. Ula nie jest w tym opowiadaniu osobą silną psychicznie. Jest bardzo wrażliwa i łatwo ją zranić. Marek będzie tym, który dokona cudu.
      Dziękuję Ci za wpis i serdecznie zapraszam na jutro, na kolejną część. Pozdrawiam. :)

      Usuń