Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 listopada 2015

"NARODZONA NA NOWO" - rozdział 8 ostatni



ROZDZIAŁ 8
ostatni


Była zachwycona. Nie miała pojęcia, że ktoś mógł wpaść na pomysł i urządzić ogromną oazę zieleni na dachu budynku. Spacerowali labiryntem ścieżek mijając i podziwiając piękne pergole oplecione roślinnością. Stąpali po szklanej podłodze, przez którą widać było wnętrze biblioteki aż wreszcie dotarli na taras widokowy, z którego rozciągała się panorama nadwiślańskiej części Warszawy. Oczy Uli chłonęły te widoki i nie mogły się nimi nasycić. Była wdzięczna Markowi, że ją tutaj zabrał. Gdyby nie on, nawet nie przypuszczałaby, że stolica posiada tak wyjątkową atrakcję. Przysiedli na jednej z licznych ławek. Ula uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na swojego towarzysza.
 - Odkąd pojawiłeś się w moim życiu sprawiasz, że czuję się szczęśliwa. Nie wiem jak ja ci się za to odwdzięczę. Przy tobie bardzo się zmieniłam i powoli wracam do dawnej siebie, bo nie pozwalasz mi pamiętać o tych złych dla mnie chwilach. Jesteś aniołem, czy kimś w tym rodzaju? – mimowolnie zerknęła na jego ramiona jakby spodziewała się, że za chwilę zobaczy na nich dwa rozpostarte skrzydła. – Masz wobec mnie misję do spełnienia?
Marek zachichotał.
 - Oj Ula, Ula… Daleko mi do aniołów, ale jeśli choć trochę cię uszczęśliwiam, to mogę sobie pogratulować. Taki właśnie był mój zamiar.
 - Skoro miałeś wobec mnie takie zamiary, to musiałeś mieć też dobre powody. Chciałabym je poznać – powiedziała cicho patrząc mu prosto w oczy. Jej wzrok świdrował go na wskroś i pod wpływem tego spojrzenia nieco się zmieszał. Nie miał pojęcia jak zareaguje, kiedy wyjawi jej ten najważniejszy i najprawdziwszy powód. Gdyby mógł wyznałby jej go już dawno, ale wciąż miał obiekcje, że to jednak za wcześnie, że ona nie jest gotowa na takie słowa, a przede wszystkim był pełen niepewności jak ona je przyjmie. Ostatnią rzeczą jakiej by chciał, to zranić ją. Ona już wystarczająco przeszła w swoim życiu. Ujął jej dłonie w swoje i przycisnął do ust. Westchnął ciężko nie wiedząc od czego ma zacząć. Widziała, że jest mu trudno zebrać myśli i postanowiła nie odzywać się i zaczekać, aż zacznie mówić.
 - To nie stało się od razu Ula, bo jednak wymagało czasu… – zaczął. – Najpierw ten wypadek i te godziny spędzone przy tobie w szpitalu… Gadałem na okrągło, bo bardzo chciałem, żebyś się wybudziła. Twoje nieszczęście, to jak wtedy wyglądałaś i cały ten niefortunny wypadek sprawiły, że poczułem się źle sam ze sobą. Obwiniałem się za twój stan i w kółko myślałem, co mogłem jeszcze zrobić, żeby uniknąć zderzenia. Początkowo było mi ciebie strasznie żal, zresztą nie tylko ciebie, ale całej twojej rodziny. Pękało mi serce, gdy widziałem łzy w oczach twojego ojca i jego bezradność, bo nie wiedział jak ma ci pomóc. Wtedy zaproponowałem mu, że spróbuję skierować twoje myśli na inne tory. Jestem kiepskim, domorosłym psychologiem, ale pomyślałem, że zmiana otoczenia, inni ludzie i inne doświadczenia wpłyną na ciebie pozytywnie i teraz uważam, że miałem trochę racji. Już nie jesteś taka jak kiedyś. Zaczęłaś otwierać się na świat, starasz się zapomnieć o tym co było. Zaczęłaś rozkwitać Ula tak jak moje serce, kiedy widziałem cię uśmiechniętą i szczęśliwą. Zrozumiałem w końcu, że ono bije wyłącznie dla ciebie i należy wyłącznie do ciebie. Zakochałem się w tobie Ula i jeśli ty nie czujesz tego samego w stosunku do mnie, to pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że jednak kiedyś to się zmieni i pokochasz mnie równie mocno - podniósł głowę i spojrzał jej w twarz. Miała mokre od łez policzki. Przytulił ją do siebie. – Nie płacz, proszę. Tak trudno jest mi znieść ten widok – wyszeptał. Kołysał ją w ramionach, aż wreszcie zaczęła się uspokajać.
 - Myślę Marek, – mówiła drżącym od płaczu głosem – że ja też cię kocham. To nie jest takie samo uczucie jak do Piotra. Jego kochałam inaczej. Ty jesteś inny. Dobry, szczery i współczujący i ta moja miłość też taka jest. Teraz chyba mogę to nazwać miłością, bo jeszcze przed paroma minutami zapewne bym się nie odważyła. Przecież jeśli się za kimś tęskni, pragnie wciąż jego obecności, myśli o nim ciepło i z uśmiechem na ustach, to jak można nazwać to inaczej?
Przygarnął ją mocniej do siebie przytulając usta do jej skroni.
 - To najszczęśliwsza chwila w moim życiu Ula. Naprawdę się bałem, że jak wyznam ci prawdę to uciekniesz i nie będziesz chciała mnie widywać. Jednak teraz cieszę się, że zdobyłem się na odwagę. Nigdy nikogo tak nie kochałem jak ciebie i nie sądzę, żeby kiedykolwiek miało się to zmienić. Pragnę dla ciebie wyłącznie szczęścia i zrobię wszystko, żebyś nigdy nie żałowała tej miłości.
Wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
 - Wiem, że tak będzie, bo jesteś najlepszym człowiekiem jakiego znam.
Ten przełomowy dla nich obojga dzień zakończyli na Podzamczu oglądając wieczorny, multimedialny pokaz czterech fontann. Leżąc już w łóżku wspominała jeszcze i uśmiechała się sama do siebie. - Życie jest jednak pełne niespodzianek. Jestem szczęśliwa, tak autentycznie szczęśliwa. Po tych ciężkich przejściach sądziłam, że nigdy mnie to nie spotka. Nie wyobrażałam sobie jakie to cudowne uczucie. Kocham cały świat, a najbardziej mojego dobrego i wspaniałego Marka. Dziękuje ci mamusiu, dziękuję i przepraszam. Przepraszam, że zwątpiłam w ciebie. Wiem, że to co mnie spotkało, było tylko po to, aby spotkać tę jedyną, najwspanialszą miłość. Czy wiesz, że i Maciek ją znalazł w Febo&Dobrzański? On też się zakochał w czarnych jak węgiel oczach Ani recepcjonistki. Jest szczęśliwy tak jak ja.

W poniedziałek rano ledwie przekroczyła próg swojej firmy od razu skierowała się do gabinetu prezesa. Na szczęście już był i nieco zdziwiony wskazał jej miejsce na fotelu pytając, co ją do niego sprowadza. Nieco skrępowana powiedziała mu, że dostała świetną propozycję pracy i jeśli on nie ma nic przeciwko temu, to chciałaby odejść za porozumieniem stron.
 - Bardzo szkoda pani Urszulo, bo mam świadomość, że stracę znakomitego pracownika, ale wiem też, że nie stać nas na podwyżki i jeszcze przez co najmniej kilka lat zarabiałaby pani tak jak w tej chwili. Nie będę się sprzeciwiał pani odejściu i jak tylko napisze pani wypowiedzenie proszę je do mnie przynieść. Zgadzam się na odejście za porozumieniem stron.
Podziękowała mu i zaraz po wyjściu od prezesa zadzwoniła do Marka. Ucieszył się i zapewnił, że natychmiast wyda dyspozycje, żeby ładnie urządzono jej gabinet.
 - Wiesz…, może jakieś kwiaty i zasłony? On teraz wygląda bardzo ascetycznie, bo Alex w ogóle nie przykładał do tego wagi. To od kiedy mogłabyś zacząć?
 - Myślę, że od następnego poniedziałku. Przez ten tydzień chcę jeszcze pozamykać tu sprawy i odejść z czystym sumieniem.

To był kolejny, pełen wrażeń dzień. Dla Uli niezwykle pozytywnych. Dzisiaj zaczęła pracować w firmie swojego chłopaka. Przyjechał po nią. Nie chciał, by już pierwszego dnia odczuła dyskomfort błąkania się po firmie i szukania właściwego gabinetu. Poza tym miał dzisiaj dla niej kolejne niespodzianki, ale te musiały poczekać do popołudnia.
Oprowadził ją, pokazał najważniejsze pomieszczenia i przedstawił pracowników. Wreszcie mogła poznać Anię, do której Maciek poczuł gorący afekt i musiała przyznać, że dziewczyna była naprawdę śliczna i niezwykle miła. Od razu zaproponowała im kawę i kiedy raczyli się nią a Marek wprowadzał Ulę w zakres jej obowiązków, do gabinetu wsunęła się Violetta informując, że przyszli państwo Dobrzańscy. Ula znieruchomiała i przerażona spojrzała Markowi w oczy. On uśmiechnął się łagodnie i uspokajająco pogładził jej dłoń.
 - Nie bój się kochanie. Zaprosiłem ich tu dzisiaj, by mogli cię poznać. Oni wiedzą o nas, bo niczego przed nimi nie ukrywałem i bardzo są ciebie ciekawi.
Helena i Krzysztof zrobili na Uli bardzo dobre wrażenie. Wydali jej się niezwykle sympatyczni i mili, a przy tym niesłychanie uprzejmi. Zapewnili ją, że bardzo się cieszą, że wreszcie ich jedynak znalazł kobietę swojego życia.
 - Długo czekaliśmy na ten dzień Uleńko – zapewniła Helena. – Już zaczęliśmy tracić nadzieję, że on kiedyś się ustatkuje. To prawdziwe szczęście, że cię poznał, bo odmieniłaś jego życie.
 - On moje odmienił znacznie bardziej – powiedziała cicho a na jej policzkach wykwitły dorodne rumieńce. – Sprawił, że narodziłam się na nowo i dzięki niemu zaczęłam wreszcie żyć. Poświęcił się dla mnie i byłabym niewdzięcznicą, gdybym tego nie potrafiła docenić. Dzięki niemu jestem szczęśliwą kobietą.
 - Wiemy, że sporo przeszłaś, bo Marek nam opowiadał. Trzymaliśmy kciuki za was oboje i bardzo pragnęliśmy, żeby wam się udało. Teraz może być tylko lepiej – Krzysztof uśmiechnął się do niej dobrotliwie. – Chcę też żebyś wiedziała, że z radością przyjęliśmy wiadomość, że zgodziłaś się podjąć pracę w naszej firmie. Ona bardzo potrzebuje zdolnego dyrektora finansowego i liczę na to, że spełnisz się na tym stanowisku.
 - Mam nadzieję, że nie zawiodę i zrobię wszystko, żeby zarówno Marek jak i państwo byli ze mnie zadowoleni.
Dobrzańscy podnieśli się z kanapy.
 - Pójdziemy już, bo nie chcemy przeszkadzać. Jeśli się zgodzicie, to zapraszamy was w sobotę na rodzinny obiad. Będzie dobra okazja, żeby poznać lepiej Ulę. To jak? Przyjedziecie?
 - Przyjedziemy tato i dziękujemy za zaproszenie. Do soboty zatem.
Po wyjściu seniorów Ula głośno wypuściła powietrze z płuc, co rozbawiło Marka. Przytulił ją do siebie mówiąc
 - Widzisz, nie było tak źle. Oni naprawdę są w porządku, a co najważniejsze, nie gryzą. Skończymy jeszcze omawiać resztę spraw, a po pracy zabieram cię w jedno miejsce. Musisz mi coś doradzić.
Zaintrygowana spojrzała mu w oczy.
 - A dokąd?
 - Niespodzianka – uśmiechnął się tajemniczo.


 - Marek, daleko jeszcze? Co to za miejsce? Chyba nigdy tu nie byłam.
 - Już jesteśmy blisko. Za tym zakrętem zaparkuję.
Pomógł jej wysiąść i objąwszy ją wpół podprowadził do szerokiej, ręcznie kutej bramy. Nacisnął umieszczony na niej dzwonek. Po chwili na alejce otulonej gęstym modrzewiem pojawił się jakiś człowiek. Na ich widok uśmiechnął się i wyciągnął do Marka dłoń witając się.
 - Dzień dobry państwu. Proszę, proszę wejść. Zapraszam.
Ula była nieco zdezorientowana, ale nie pytała o nic. Po kilku metrach alejka skończyła się i ujrzała przed sobą piękną willę.
 - Masz zamiar kupić dom? – zapytała zaskoczona.
 - Bardzo chcę, żebyś go obejrzała i wyraziła swoje zdanie. Jeśli ci się nie spodoba, odpuszczę go sobie.
Ula rozejrzała się dokoła. Wszystko bardzo zadbane. Wszędzie przystrzyżony, niski, bukszpanowy żywopłot okalający kwiatowe rabaty, a samo wejście do domu niesamowicie stylowe. Dwie potężne kolumny wspierały zdobny łuk rozpostarty nad gankiem.
 - Jeśli wnętrze jest takie jak zewnętrze, to możesz kupować go z zamkniętymi oczami. Tu jest po prostu pięknie…
To wnętrze było niezwykle przestronne i spodobało się obojgu. Marek był wręcz uczulony na małe, zagracone pomieszczenia, a tu było mnóstwo wolnej przestrzeni urządzonej w minimalistyczny sposób. Ogromny salon z aneksem kuchennym, imponujących rozmiarów łazienka, spiżarnia i pralnia. Na górze trzy spore pokoje i niewiele mniejsza od nich służbówka. Tutaj również łazienka i osobna toaleta.
Po oględzinach domu wyszli jeszcze na zewnątrz. Przylegający teren był dość rozległy i ktoś, kto miał pieczę nad nim, dbał o niego z wielkim pietyzmem. Wszystko było jak spod igły. Równo przycięte żywopłoty i dywany trawy, niezwykle fantazyjnie urządzone oczko wodne i dyskretnie ukryte niewielkie, ogrodowe ławeczki. Ula była zachwycona. Marek także.
 - I co o tym myślisz kochanie?
 - Tu jest naprawdę pięknie, ale też pewnie kosztuje majątek.
 - No tanio nie jest, ale udźwignąłbym to finansowo, jeśli zgodziłabyś się ze mną tu zamieszkać. – Oczy Uli dostały wytrzeszczu, a Marek na ten widok roześmiał się na cale gardło. – No nie patrz tak. Przecież to oczywiste, że w ten sposób chcę uwić dla nas gniazdko – uklęknął przed nią trzymając w ręku niewielkie pudełeczko. – Jeśli nadal mnie kochasz, to wyjdź za mnie. Niczego bardziej nie pragnę jak tego, żebyś została panią Dobrzańską.
Zarumieniona po czubki uszu wyszeptała tylko „tak”, a on porwał ją w ramiona i całował do utraty tchu wprowadzając tym widokiem podchodzącego do nich pośrednika w ogromne zdumienie.

Epilog.

Pochyliła się nad łóżeczkiem całując z wielką miłością ciepłe czółko swojej maleńkiej córeczki. Odkąd pojawiła się na świecie, była dla niej, a właściwie była dla nich największym szczęściem, o którym oboje bali się marzyć. A jednak to marzenie ziściło się wcześniej niż przypuszczali.
Zaraz po ślubie przeprowadzili się do tego pięknego, ogromnego domu, który urządzali wspólnie. Tydzień później wylądowali na Riwierze Francuskiej, gdzie mieli spędzać swój miesiąc miodowy. Nie szczędzili sobie czułości. Noce były niezwykle upojne i intensywne. Za każdym razem umierała z rozkoszy w jego ramionach. On nie skąpił jej uczucia. Wielbił ją i hołubił. Dbał, żeby nie zabrakło jej ptasiego mleka. Tak intensywne pożycie musiało zrodzić owoce i wkrótce po powrocie okazało się, że Ula jest w ciąży. Płakała nad grobem matki dziękując jej za ten cud, bo nie wiedzieć czemu sądziła, że już nigdy nie dane jej będzie samej zostać matką. Marek był wniebowzięty. Całował niemal ślady stóp żony i gdyby mógł, to przez dziewięć miesięcy nosiłby ją na rękach. Chuchał i dmuchał, nie pozwalał się przemęczać, bo wciąż pamiętał, że tamtą ciążę straciła przez nieszczęśliwy przypadek. Wreszcie się doczekali i na świat przyszła maleńka kruszynka o wielkich błękitnych oczach odziedziczonych po Uli i gęstych, czarnych włoskach. Dali jej na imię Berenika, co po grecku znaczyło „przynosząca zwycięstwo”. Tak właśnie czuli oboje, że to dziecko przyniosło im zwycięstwo we wspólnej walce o powrót do normalności Uli, było ukoronowaniem poświęcenia się Marka i jego wielkiej determinacji.
Poczuła dłonie obejmujące ją w pasie i usta na swojej szyi. Uśmiechnęła się i odwróciła do męża.
 - Usnęła? – zapytał szeptem. Pokiwała głową.
 - Usnęła, czyż nie jest słodka? – jeszcze raz spojrzała na spokojnie śpiące dziecko.
 - To najsłodsza istota na świecie – zgodził się z nią. – A ja marzę o jeszcze jednym takim szczęściu tym razem w męskim wydaniu.
Ula uśmiechnęła się szeroko.
 - A wiesz, że i ja odważyłam się marzyć na ten temat? – Objął ją mocno patrząc jej w oczy.
 - W takim razie nie traćmy czasu i zacznijmy już dzisiaj nad tym pracować.
Przylgnął do jej ust całując je namiętnie. Wziął ją na ręce i cicho, by nie obudzić córki pomaszerował wprost do ich wspólnej sypialni.

K O N I E C

26 komentarzy:

  1. Witaj Małgosiu,
    w wyjątkowo ciekawy sposób przedstawiłaś nam człowieka w stanie depresji. Jest to bardzo groźna choroba i chyba przekleństwo naszych czasów!? Niestety dotyka ona częściej kobiet niż mężczyzn i tak jest też u Ciebie. Tutaj bohaterka nie skorzystała z porady lekarza specjalisty, bardzo się opierała i wszem i wobec twierdziła, że przecież nic jej nie jest. Fantastycznie jednak, że jej bliscy jakoś wiedzieli swoje i robili to co należy! Przede wszystkim byli i trwali przy niej:) Otaczali ją opieką, nie zostawiali samej, nie pozwalali zamykać się jej na świat, wynajdowali przeróżne sposoby do tego aby nie zamykała się w swoim świecie i ponownie chciało jej się żyć:) Oczywiście przeżywali chwile zwątpienia i mieli poczucie beznadziei, ale pomimo tego niezachwianie działali i nie pozwolili jej powoli znikać:) Każdy z nich odegrał swoją rolę w powrocie Uli z odrętwienia. Oczywiście najwięcej z siebie dał Maciek, a później Marek:) To głównie dzięki ich postawie udało jej się wrócić do dawnej radosnej i szczęśliwej Uli. Niewątpliwie łatwiej im było walczyć z tą chorobą, ponieważ znali główny powód/przyczynę pojawienia się jej u Uli - strata dziecka, nawet takiej malutkiej fasolki, jest ogromną traumą dla obojga rodziców, a co dopiero mówić o matce:( Nie zawsze jest tak łatwo i wówczas koniecznie należy udać się do lekarza i skorzystać z pomocy farmakologicznej. Nie ma co się wstydzić, przecież psychiatra jest takim samym lekarzem jak każdy inny. U Ciebie lekiem na całe zło świata okazał się fantastyczny, taktowny, cierpliwy, wyrozumiały i niezwykle opiekuńczy Marek:) Ale należy przyznać, że Ula odpłaciła mu się w dwójnasób swoją miłością i bezgranicznym oddaniem:) Wcale się nie dziwię, że zakochani nie posiadają się ze szczęścia:) Fajnie, że nie poprzestali na jednym małym cudzie:) Liczę, że ich pracowitość w tym względzie będzie wynagrodzona:) Sympatycznie, że taka sielanka dotyczy również Maćka:) Dobro zwyciężyło:) Niezwykle interesująco przeprowadziłaś nas przez ten trudny temat i w cudowny sposób doprowadziłaś do szczęśliwego finału:) Bardzo dziękuję i cierpliwie będę czekać na Twoją nową odsłonę!? Serdecznie pozdrawiam:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Małgosiu,
      niespodzianka!? To jeszcze raz ja i teraz przedstawię trochę prywaty, chyba nie sądziłaś, że dzisiaj ograniczę się do jednego króciutkiego komentarza:) Jeśli miałaś taką nadzieję, to bardzo proszę wybacz, ale bardzo chcę i muszę:)
      Czasami zastanawiałam się co też ja takiego zrobiłam, czym sobie zasłużyłam na to, że przewrotny los skierował mnie na Twój blog? Jak się okazało było to jedną z niewielu fantastycznych rzeczy, które mnie ostatnio spotkały, dla mnie to naprawdę bezcenne przeżycie:) Zapewniam, że poznanie Ciebie było i jest dla mnie wielkim zaszczytem:) Przeczytałam coś, gdzieś, kiedyś i pozwól, że teraz się tym posłużę ponieważ wydaje mi się, że te słowa bardzo do tego momentu pasują? - "Są chwile co długo w pamięci zostają i choć czas upływa, nie przemijają, są też osoby, które poznane, nie będą nigdy już zapomniane". Nie znajduję słów uznania i wyrazów wdzięczności, więc napiszę tak po prostu, niewyszukanie, ale za to ze szczerego serca - bardzo Ci dziękuję za bezinteresowność, za poświęcony dla nas czas, za wysiłek i trud, za dobrą wolę, dzięki której mogliśmy zaczytywać się bez końca w cudownych opowieściach, za cierpliwość i wyrozumiałość, za umożliwienie przeniesienia się chociaż na chwilkę w świat wymyślony przez Ciebie, za momenty zapomnienia o borykających problemach, za oderwanie od rzeczywistości w chwili czytania, za spokój, za to, że świat był i jest lepszy gdy jesteś blisko, za chwile radości i smutku, za wzruszenia, za przenikliwość w drążeniu tematu, za spowodowanie zatrzymania się w celu przyjrzenia się problemom innych osób i kolejny raz nabrania dystansu do swoich spraw, za ćwiczenie mojej cierpliwości, za możliwość dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, za wielką ludzką życzliwość i przychylność dla czytelników, za miłe słowa i w końcu za to, że dzięki Tobie moja buzia była i jest uśmiechnięta:) Ja tak naprawdę próbuję nieudolnie podziękować Ci za to, że jesteś:) Prawdą jest, że "Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi". Dla mnie byłaś, jesteś i będziesz wielka:) Mam nadzieję i chciałabym bardzo być miłym wspomnieniem, którego tak szybko nie wymażesz z pamięci:)
      Wierzę też w to, że każdy koniec jest początkiem czegoś innego!? W związku z tym ufam, że po uporaniu się ze swoim zdrowiem, wrócisz do nas, bo bardzo nam będzie Ciebie brakowało:) Mogę jedynie się domyślać, że prowadzisz wewnętrzną walkę. Może taki dialog pomoże Ci w podjęciu decyzji? - "To niemożliwe - powiedział rozsądek. To ryzykowne - powiedziało doświadczenie. To bezsensowne - powiedziała duma. Mimo wszystko spróbuj - powiedziało serce:)". Ponieważ zawsze byłaś miłościwa, ja w dalszym ciągu wierzę w porywy Twojego sera:) Zanim całkowicie zrezygnujesz - spróbuj! Pamiętaj proszę, że czasem warto zacząć wszystko od nowa, warto zaryzykować! Sama napisałaś, że życie jest pełne niespodzianek:)
      Natomiast wracając do Twojego zdrowia, to przez wszystkie te dni, które nadejdą życzę Ci tylko bezchmurnego i jasnego nieba, cichej obecności Twoich bliskich przyjaciół, ich pomocnej dłoni, kiedy zajdzie taka potrzeba, siły i determinacji w przezwyciężaniu bólu i w walce o sprawność:) Nie trać nadziei - nigdy nie wiesz, co przyniesie jutro:) Mam nadzieję, że moje ciepłe myśli i słowa na odległość przesłane pocieszą Cię, może sprawią radość i humor poprawią. Trzymaj się cieplutko i nie zapominaj o nas:) Stokrotnie dziękuję za wszystko! Nieustająco trzymam kciuki nie tylko za zdrowie!!!! Serdecznie Cię pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Nie żegnam się, bo mam nadzieję do rychłego usłyszenia!?
      Gaja:)

      Usuń
    2. Gaju

      Doprowadziłaś mnie do łez. Nikt nigdy w taki sposób nie dziękował mi za coś, co ja sama uważam tylko i wyłącznie za przyjemność. Przyjemność pisania. Każdy pomysł godzien rozwinięcia wprawiał w ruch moje palce. Mogłam pisać godzinami. Potem chyba zaczęłam się wypalać i wtedy pojawiłaś się Ty w bardzo odpowiednim momencie i uratowałaś ten blog, bo dzięki Twojej wyobraźni powstało całkiem sporo opowiadań. Nie ma takiej opcji, żebym miała o tym zapomnieć, bo takie wsparcie jakie dostałam od Ciebie jest bezcenne. Wciąż tli się we mnie nadzieja, że moje ciało dojdzie do jakiejś sprawności i nadal będę mogła pisać. I jeśli tak się stanie, to będę najszczęśliwszym z ludzi, bo do tej pory to była moja odskocznia od problemów, sposób na odreagowanie i zapomnienie o bólu. Wiemy obie, że nie było zawsze kolorowo i nie wszystkim to się podobało. Pojawiło się mnóstwo oskarżeń i inwektyw pod moim adresem. Nie rozumiałam o co chodzi. Przecież ja chciałam tylko pisać. Nigdy nie stanowiłam dla nikogo konkurencji, to nie była walka o to kto jest lepszy lub gorszy, ja sama nigdy tego tak nie traktowałam. Na szczęście to już za mną, a przynajmniej taką mam nadzieję. Priorytety okazały się zupełnie inne i to chyba dobrze, że dzięki nim podjęłam decyzję nie kontynuowaniu opowiadań na temat serialu.
      Bardzo chciałabym napisać jeszcze kilka historii, takich zwyczajnych, ludzkich nie tylko o młodzieńczej miłości, ale takiej starszej, dojrzałej. Być może to kogoś zainteresuje. Nadal wierzę, że leczenie pomoże, bo bardzo nie lubię stanów niedołęstwa i własnej słabości. Wierzę też, że nasza współpraca na tym się nie skończy, że nadal będziesz mnie wspierać tak jak do tej pory, bo bardzo sobie to cenię.
      Dziękuję za wszystko i ślę moc uścisków. Za cztery dni pierwsza operacja. Odezwę się mailem jak tylko wrócę do domu.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej i najserdeczniej. :) Wciąż nie mogę przestać płakać.

      Usuń
    3. Małgosiu,
      przepraszam, ale dopiero jestem "dostępna"? Co ja dobrego narobiłam?! Nigdy w życiu nie chciałam doprowadzić Cię do łez:) No chyba, że to łzy radości spowodowane śmiechem a nie smutkiem:) Może gdybym tak się nie spieszyła, ale chciałam zdążyć przed pracą, to przyszły by mi do głowy ładniejsze słowa? Uznałam jednak, że nie ma na co czekać i że to był najodpowiedniejszy czas aby napisać, to co mi w duszy gra:) Poza tym uważam, że słowa podziękowania należą Ci się jak mało komu i zdania nie zmienię!!! Jak widać na moim przykładzie dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło:) Miałam nadzieję, że sprawię Ci tylko i wyłącznie przyjemność:) Jednak wychodzi mój brak umiejętności pisarskich:) Ja dzięki Tobie czerpałam pełnymi garściami i to dwa razy w tytoniu ogromne dawki endorfiny:) Myślałam, że Ty po tych moich nieudolnych bazgrołach też poczujesz dobry nastrój:) Nie powinnaś się teraz denerwować! Ładuj akumulatory i gromadź pozytywną energię. Najważniejsze żebyś pamiętała, że nie jesteś sama:) Pokornie poczekam na Twoją wiadomość wysłaną już z domowego zacisza:) Buziaki,
      Gaja

      Usuń
    4. Gaju

      To były łzy wzruszenia i wielkiej radości, że jednak ktoś mnie docenia i docenia te moje bazgroły. Od razu poczułam się lepiej, bo mnie podbudowałaś i zmotywowałaś do działania. Bardzo Ci za to dziękuję. Buziaki. :)

      Usuń
  2. Małgosiu, nie będę pisać na temat rozdziału, bo jest jak zawsze świetny, taki jak lubimy najbardziej. Chciałam Ci bardzo podziękować za tak mile i przyjemnie spędzony czas czytając twoje niezwykłe perełki. Odkąd trafiłam na twój blog jakiś rok czemu ( do dzisiaj się zastanawiam czemu tak późno) czytałam wszystko z niezwykłą przyjemnością i zainteresowaniem , mój czas dzieliłam od niedzieli do czwartku ( później do środy ) i czwartku do niedzieli, podziwiam cię za umiejętność pisania i wyobraźnię.Jest mi ogromnie żal, że to się już kończy , ale mam nadzieje że jednak do nas wrócisz ze świeżmy pomysłami i nowymi opowiadaniami , które długo będą cieszyć twoje wierne czytelniczki. Bardzo się cieszę z zawarcia tak miłej chociaż tylko wirtualnej znajomości ma. nadzieję że nie znikniesz całkiem , ale będziesz jeszcze obecna przynajmniej w komentarzach na innych blogach. Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia,a przynajmniej znacznej i odczuwalnej ulgi w cierpieniach, trzymam kciuki. Pozdrawiam cię serdecznie i dużo buziaków B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.
      To, że tu zaglądałaś, czytałaś i komentowałaś ma dla mnie ogromne znaczenie. Każdy, kto pisze życzyłby sobie tak wspaniałych i wiernych czytelników jak Ty. Ja miałam ogromne szczęście.
      Z całą pewnością będzie mi tego brakować, ale wciąż liczę na to, że któregoś dnia powrócimy do tych czwartków i niedziel. Ja bardzo się o to postaram.
      Na innych blogach będę komentować w miarę możliwości, bo to bardzo przyjemna czynność i chyba nie potrafiłabym sobie jej odmówić, Jutro ukaże się jeszcze krótka informacja, więc wpadnij, żeby przeczytać.
      Dziękuję jak tylko potrafię najpiękniej za wszystkie wpisy, za słowa pociechy i wsparcia, za wiarę we mnie i za tę bezcenną znajomość.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)

      Usuń
  3. Małgosiu :) Zaczne od rozdziału - jak zwykle bardzo dobry, bardzo mnie cieszy to, że Ulka z Markiem w koncu odnalezli szczescie :) Ta mała kruszynka, ktora sie pojawiła na swiecie to taki mały cud dla Uli :) Piekne zakonczenie. Przechodząc do tego, ze to poko co ( mam nadzieje! poki co) twoje ostatnie opowiadanie chciałam ci po raz kolejny podziekowac za twoj poswiecony czas, za swietne pomysly, ktore przelalas na papier a potem na bloga, Za kazda miłą niedziele i czwartek (potem strode), za kazdy moj usmiech na przeczytaniu kolejnego rozdziału,ale i za wiele przemyslen i refleksji. Przykro mi , ze niektorzy sa tak zawistni i sprawili ci przykrosc jakimis bredniami, co na pewno cie bardzo zmeczylo i w jakis spodob zniechecilo. Ale jest ogromna rzesza twoich fanek, ktore nie mogły sie doczekac dodania przez ciebie kolejnej czesci. Ja osobiscie juz kilkaktornie wracalam do twoich opowiadac. "Strata" czy tez "Rany" wywarły na mnie naprawde ogromne wrazenie, dla to mnie bylo mistrzostwo. Zreszta inne były rownie swietne. Tamte po prostu mi bardzo zapadły w pamiec. Dziekuje ci jeszcze raz za wszystko, mam nadzieje, ze do nas wrocisz, bo my na pewno bedziemy na ciebie czekac i zagladac regularnie. Jestes kobieta z ogromna wyobraznia, wiec wiem, ze na pewno przydzie ci jeszcze wiele pomyslów na temat zarowno i Ulki i MArka, jak i zupelnie innych opowiadan. Mam nadzieje, ze kiedys, jak bedziesz juz gotowa przelejesz je na papier i sprawisz nam tym ogromna radosc. Poki co jeszcze raz dziekuje, zycze zdrowka, zdrowka i jeszcze raz zdrowka :) Napisz czasem, w wolnej chwili, co to u ciebie, jak twoje zdrowie. Pozdrawiam cie serdecznie i sciskam. Magda M.
    P.S. Nawet nie wiesz, jaki mi smutno, ze to ostanie opowiadanie, az lzy same naplywaja do oczu. Moze to dziwnie zabrzmi ale bardzo sie zzylam z toba i twoimi opowiadaniami. Mam nadzieje, ze wrocisz. Sciskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda M.
      Takie słowa bardzo podbudowują wiarę we mnie, że jeszcze wszystko będzie dobrze i że wrócę do pisania. Nie sądzę, żeby to były opowiadania na temat serialu, ale jeśli już to będą inne i może też Was zaciekawią. To ogromnie miłe mieć świadomość, że jednak jest trochę osób, którym podobało się to co napisałam i które wciąż wracają do tych opowiadań.
      Jutro ukaże się jeszcze informacja, bo zacznę dodawać te starsze, które nie wyświetlają się na pasku, jeśli kliknie się w październik. Trochę osób się skarżyło i słusznie, a ja nie chcę, żeby któraś z nich miała problemy z odszukaniem opowiadania, które chce akurat przeczytać.
      Zapraszam Cię więc jeszcze jutro.
      A za ten piękny komentarz serdecznie Ci dziękuję, bo poruszył moje serce i ogromnie wzruszył. Dziękuję, że tu byłaś i zostawiałaś komentarze.
      Pozdrawiam Cię najcieplej i najpiękniej. :)

      Usuń
  4. Nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od przeprosin. Chciałam cie przeprosić, że ostatnio w ogóle nie wchodziłam na twojego bloga. Uwielbiam twoje opowiadania. Zawsze przy nich uśmiech mi z twarzy nie z chodzi. Ale nie miałam czasu albo byłam tak zmeczona, że nie miałam sił na nic. Dziś mam wolne i mogłam go trochę wygospodarować na twoje opowiadania. Zaległości mi się trochę nabrało. Nie komentowałam juz tych opowiadań, które dziś przeczytałam. Postanowiłam tutaj w jednym komentarzu wszystko napisać. Syworzyłaś ideał. Chyba już Ci to większość tak pisała. Wiec nie jest pierwsza. Ula pogubiła się w swoim życiu. Piotr bardzo ją skrzywdził, ale sam teraz ponosi za to karę. Jego żona za pewno zrozumie za jakiego potwora wyszła. Po burzy zawsze wychodzi słońce. Tak tutaj tez mamy. Pomimo tylu trudnych dni, Ula otwiera się na nową postać w swoim życiu. Nie świadoma uczuć Marka, wchodzi z nim w dobrą relacje. Marek boi sie wyznać swoich uczuć, ale później gdy nadarza się okazja, mówi jej to co czuje. Na dobre mu to wychodzi. Zaręczyny w nowym mieszkaniu. Nie pomyślałam bym o tym. Marek specjalnie tutaj się nie przygotuje np. kupuje świece itp. Taki spontan i to mi się podoba. I szczęśliwy happy end.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta

      Uprzedzałam Was, że Marek ma skrzydła u ramion i robi za anioła. Wykazał mnóstwo uporu i prawdziwej determinacji w walce o normalność Uli, a także o to, żeby zapomniała o tych przykrych dla niej chwilach. Dziecko jest nagrodą i za jego poświęcenie i za jego ogromną miłość. Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni.
      Dziękuję za długi wpis i pozdrawiam Cię serdecznie. :)

      Usuń
  5. Kochana Małgosiu.
    Pisanie i komentowanie nie są moją mocną stroną więc napiszę krótko i prosto, bo prosto podobno jest piękne. Dziękuję za dzisiaj i za całą resztę. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia a nam czytelnikom cierpliwości.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla

      Jasno, prosto i klarownie. Dziękuję za każdy komentarz, za naszą wspaniałą współpracę, dzięki której powstało naprawdę piękne opowiadanie, dziękuję za życzenia i mam nadzieję, że się spełnią.
      Niezmiennie pozdrawiam najgoręcej i najserdeczniej. :)

      Usuń
  6. Małgosiu,
    pamiętam, gdy byłam jeszcze małym, nieopierzonym podlotkiem, odwiedziłaś mojego bloga i zostawiłaś jeden komentarz, potem drugi, trzeci... Zaczęłaś komentować każdy rozdział, a ja z przyjemnością odwiedzałam Twojego bloga, chłonęłam Twą twórczość jak gąbka wodę i zachwycałam się, jak wspaniałe dzieła wychodzą spod Twej ręki. Wiedziałam, że nie dorastam Ci do pięt.
    I dziś, mimo że przestałam komentować, ale nie przestalam czytać, wiem, że nic się nie zmieniło. Ostatnia część ostatniego opowiadania równie cudowna, jak pierwsza pierwszego opowiadania. A nawet będę na tyle odważna, aby stwierdzić, że każdy kolejny tekst był coraz lepszy.
    Jestem Ci niezmiernie wdzięczna, że mogłam czytać Twoje teksty szczególnie wtedy, gdy dopadała mnie chandra. "Trochę inna bajka" i "Pokochałem oczu Twoich błękit" są dla mnie szczególnie ważne i wiem, że jeszcze często będę do nich wracać.
    Ściskam Cię serdecznie i mam nadzieję, że mimo wszystko to nie jest Twoje ostatnie słowo. Życzę Ci również powrotu do pełnego zdrowia ;)

    MSophie / Marcysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marcysiu

      Zrobiłaś mi tym wpisem wielką niespodziankę. Sądziłam, że skoro nie kontynuujesz pisania na blogu, to i nie czytasz innych. Naprawdę pełne zaskoczenie. I to wcale nieprawda, że nie dorastasz mi do pięt, bo ja kochałam Twoje opowiadania i miniaturki i zawsze uważałam, że powinnaś pisać dalej. Wielka szkoda i wielka strata, że przerwałaś. Miłość do sportu okazała się silniejsza? Zdecydowanie powinnaś wrócić do pisania. Ostatnia mini o truskawkach - cudo. Zachwyciłam się nią czemu dałam wyraz w komentarzu. Zresztą pozostałe historie były świetne. Zastanów się, bo być może warto to dalej ciągnąć. Sama namawiasz mnie do tego. Ja nie zamykam sobie furtki, bo kocham pisanie. Na pewno kończę pewien etap, dla mnie bardzo ważny, bo ukochałam sobie ten serial jak żaden inny. Urzekła mnie jego fabuła i bohaterowie. Ale nie można wciąż pisać na jeden temat i trzeba czasem coś zmienić. Taki mam właśnie zamiar, jak już osiągnę jakąś zdrowotną stabilizację.
      To bardzo dla mnie znaczące, że niektóre opowiadania miały jakąś moc sprawczą i leczyły chandrę, lub umilały gorszy dzień i cieszę się, że Ty wracasz do niektórych. Najgorsze było by dla mnie, gdyby ten blog został zapomniany. Oczywiście musiałabym się z tym pogodzić, ale na pewno byłoby to trudne.
      Dziękuję za tyle pozytywnej energii i tyle ciepłych słów. Pozdrawiam Cię najserdeczniej z nadzieją, że jeszcze kiedyś przeczytam coś Twojego. :)

      Usuń
    2. Małgosiu,
      czytania blogów nie mogłabym porzucić, jestem od tego za bardzo uzależniona - a przejazdy komunikacją miejską bardzo ułatwiają mi owe czytanie, gdyż zamiast gapić się bez celu w ludzi za oknem, czytam teksty na telefonie :)
      Niekoniecznie miłość do sportu wygrała nad miłością do pisania - zwyciężyły kwestie mocno praktyczne, przede wszystkim mocne obciążenie nauką. Ale tak sobie marzę, że może po maturze będę miała w sobie tyle chęci, aby wrócić do pisania... Nie chcę jednak obiecywać, bo z moich obietnic nic ostatnio nie wychodzi.
      A co do talentu - nie bądź taka skromna, proszę Cię o to serdecznie! Między naszymi tekstami jest przepaść kolosalna, oczywiście na Twoją korzyść. I ja się z tego cieszę, bo mogłam (i ciągle będę mogła, dzięki archiwum) Twój talent podziwiać i się nim zachwycać.

      Usuń
    3. Marcyś
      Oczywiście, że między naszymi tekstami jest różnica, bo każda z nas pisze w odmienny sposób i ma swój własny styl pisania, ale to nie oznacza, że Twoje są gorsze, absolutnie tak nie myśl, bo jak na owego podlotka pisałaś już bardzo dojrzale i zawsze czytało się z przyjemnością. Ja trzymam mocno kciuki, żebyś kiedyś znalazła dobrą motywację i czas, bo talent już posiadasz. Bardzo Ci tego życzę i sobie również.

      Usuń
  7. Małgosiu, nie mogę uwierzyć że to już koniec Twoich opowiadań. I co ja teraz będę robiła? Mam nadzieje że jeszcze wrócisz do pisania a my będziemy mogły przeczytać te Twoje wspaniałe opowieści. Pozdrawiam. Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta

      Ja nie wykluczam takiej możliwości, ale nie będą to już opowiadania o Marku i Uli.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  8. ….
    Moją pierwszą myślą do treści dzisiejszego postu było przedstawienie definicji zespołu odstawienia…. Jednak, przeczytawszy ją dokładnie, pomyślałam, że definiowanie tego stanu może być z różnych powodów nie na miejscu. Jednak na miejscu będzie stwierdzenie, że jest to stan, który może skończyć się śmiercią…. Nie! Znów zbyt ostro, książkowo, i …nie na miejscu. Choć???
    Małgosiu….
    Do napisania tego postu przygotowywałam się dość długo. Powodów bynajmniej nie definiowałabym brakiem przemyśleń, ich nadmiaru, czy innych. Prawdę powiedziawszy, odkąd ogłosiłaś chęć czy konieczność zaprzestania publikacji opowiadań wiedziałam, że będę musiała zmierzyć się ze swego rodzaju podsumowaniem kilku zaczarowanych lat. Tak, dokładnie kilku zaczarowanych lat….
    Wciąż nie umiem wyjść z podziwu dla swego rodzaju fenomenu Brzyduli, który, wraz z procesem jej tworzenia, poprzez emisję i pewien socjologiczny wyraz, skończywszy na powstałych i wciąż funkcjonujących fanklubach zarówno aktorów jak i blogach także, funkcjonujących w sieci. A jednak! Magia postaci, magia historii, magia wykonawstwa to praktycznie ta siła. Małgosiu, Ty stworzyłaś coś niepowtarzalnego. Stworzyłaś swoisty, wielokrotny! epilog dla Brzyduli. Epilog wyrażany w 39 różnych historiach Uli i Marka. Jakże różnorodny i jakże jakościowy. Z każdym kolejnym, niezależnie czy autorką pomysłu byłaś Ty czy w ramach współpracy z, myślałam: Boże, jaki ta kobieta ma potencjał, boże, jak bardzo można lubić postaci, serial by dopisywać im historie, boże, jak to cudownie, że taka kobieta się odnalazła i jest. I JAK pisze. I tych boże jest jeszcze wiele wiele.
    Niestety, z jakiegoś powodu, choć wszyscy tutaj możemy zaświadczyć, że wiemy co to jest zjawisko hejtu i kto za tym stoi, stałaś się ofiarą niepochlebnych komentarzy, które wyrządziły Ci krzywdę, odwróciły od zamierzeń spotkań z nami, Twoimi czytelnikami. Szkoda, że doprowadziły Cię do takiej decyzji, i jak dla mnie, do pewnego smutnego finału…. Być może to egoistyczne, ale mam prawo do takiego określenia, żałuję, że z tego obrzydliwego hejtu i na jego skutek jest mi odebrane coś co bardzo pielęgnowałam, coś na co lubiłam czekać, coś czym się autentycznie delektowałam, coś co niejako przedłużało życie postaci, które zostały stworzone przez Piotrka Jaska i jego zespół a także brawurowo wykreowane przez Julkę i Filipa. Autentycznie żałuję.
    Hejt wredna sprawa, niezależnie co pomyślisz – naprawdę nie warto się tym przejmować choć wiem, że można temu ulec… Nikt w końcu nie lubi gdy anonim w niewybredny sposób stara się ocenić wysiłek, deprecjonować czas temu poświęcony a na końcu zdeklasować odbiorcę. Wiem, że Ty jako admin swojego bloga nie mogłaś tego nie zauważyć, nie doczytać czy po prostu ominąć.
    Doczytałam również, że powody zdrowotne zmusiły Cię także do podjęcia konkretnych działań i w efekcie robisz przerwę. W tym miejscu moje egoistyczne pobudki schodzą na plan dalszy i życzę Ci siły i nadziei na najlepsze zdrowie. Podjęłaś walkę o siebie i naprawdę to rozumiem. I życzę Ci poczucia, że Ci wszyscy, którzy Cię tutaj spotkali są z Tobą i kibicują Ci.
    Małgosiu, tak po ludzku Ci dziękuję. Dziękuję za to wszystko co stworzyłaś. I to była naprawdę wielka przyjemność  Genialnie Ci się to udało.
    Jeśli kiedyś, z jakiegoś powodu, czy dla samej siebie, czy dla Brzyduli, czy na końcu dla nas czytelników zdecydujesz, że nadal warto to…. ja chętnie. Naprawdę z ogromną przyjemnością poczytam, ucieknę w świat, który tutaj stworzyłaś. Mam nieodparte wrażenie, że nie tylko ja będę czekać, wypatrywać dobrych wieści.
    Powodzenia i do zobaczenia! Trzymaj się dzielnie :-)
    Abstrakt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Abstrakt

      Nie spodziewałam się tego komentarza. Bardzo dawno się nie odzywałaś, a ja pomyślałam, że chyba masz już dość czytania tych wyssanych z palca historii. Bardzo się cieszę, że jednak w tym względzie się pomyliłam.
      To prawda, że hejty rozwaliły mnie emocjonalnie. Był nawet taki okres, że bałam się wchodzić na swój własny blog. Nie rozumiałam i nadaj nie rozumiem, jaki cel przyświeca ludziom piszącym te wszystkie okropne rzeczy. Prawda jest jednak taka, że to nie hejty były przyczyną zakończenia mojej pisaniny na temat serialu. Choruję od bardzo wielu lat. Choroba postępuje i im jestem starsza, to ona coraz bardziej przyspiesza. Nie mogę już dłużej odwlekać tego, co nieuniknione, bo jeszcze jest mała szansa, że jakoś będę mogła funkcjonować w miarę normalnie i zachować tę odrobinę sprawności. Z pewnością będzie to proces długotrwały, bo czeka mnie kilka zabiegów operacyjnych, ale jestem zdeterminowana i przetrzymam to wszystko. Wasze wsparcie i te wszystkie słowa otuchy i pocieszenia mają dla mnie wyjątkowe znaczenie i są powodem, dla którego bardzo chcę wrócić do pisania. Żeby to zrobić potrzebuję dwóch sprawnych dłoni. Teraz używam tylko lewej ręki, co jest sporym utrudnieniem w pisaniu na klawiaturze i nie tylko, bo jestem praworęczna. Wierzę jednak, że to się zmieni, ból ustąpi a palce znowu będą śmigać po klawiszach.
      Wy tylko uzbrójcie się w cierpliwość, bo jak tylko poczuję się lepiej to będę pisać i w końcu coś się tutaj pojawi.
      Pisałam już wcześniej, że ten serial zapadł głęboko w moje serce. Pokochałam jego bohaterów, którzy stanowili i wciąż stanowią niewyczerpane źródło inspiracji dla wielu piszących blogerek. Masz rację, to fenomen, to już nawet kult. Myślę, że ta moja miłość do BrzydUli nigdy nie osłabnie, chociaż nie zamierzam pisać już na ten temat opowiadań. Chcę spróbować czegoś innego, ale jak pisałam wyżej muszę spełnić kilka warunków.
      Te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem głęboko mnie poruszyły i wycisnęły łzy, bo nie sądziłam, że zostanę doceniona AŻ tak.
      Jestem Ci bardzo wdzięczna za wszystko, bo przecież komentowałaś moje opowiadania od bardzo dawna, chyba jeszcze na socjum. Jestem niezmiernie wdzięczna za każde słowo tego komentarza i wierzę, że jeszcze kiedyś będziesz miała możliwość wypowiedzenia się pod jakimś opowiadaniem.
      Pozdrawiam Cię gorąco i najserdeczniej i bardzo, bardzo dziękuję. :)

      Usuń
  9. Smutno jest się żegnać. Ale przecież nikt nie obchodzi. Zamykasz pewien dział w swoim życiu. Etap i idziesz dalej. Wszystko ,kiedyś się kończy,przemija. To jest zdumiewające ,że taki serial przyczynił się do powstania tej społeczności. Żaden inny nie wzbudzał takiego zainteresowania. Dzięki Tobie jeszcze bardziej polubiłam postacie. Zżyłam się z nimi. Przedstawiałaś mnóstwo problemów. Dotyczące życia codziennego. Uwielbiałam uciekać w ten świat fikcji literackiej. Do dziś nie rozumiem dlaczego nie ma kontynuacji. Niektóre seriale ciągnęli na siły a ten został niedokończony. Czytając blogi innych w tym również swoje świetne historię sama postanowiłam napisać. Na początku miałam jakiś wewnętrzny opór. Pisałam wcześniej tylko coś do szuflady na inny zupełnie temat. Bardzo się przyzwyczaiłam do twojego bloga. I będzie mi z pewnością brakować nowych opowiadań. Wiele czytelników jest z Tobą i wierzy ,że jeszcze powrócisz gdy tylko ze zdrowiem będzie lepiej. To prawda ,że czas też zacząć coś nowego. Podziwiam cię za talent i wytrwałość. Wiele osób po kilku hejtach zrezygnowałoby ale ty się nie poddałaś. Pamiętam jak ja miałam wiele chwil zwątpienia. Szczerze powiem ,że gdyby nie kilka osób już nie pisałabym. Nawet nie powróciła. Największym wsparciem jest dla mnie moja dziesięcioletnia siostra Natalia. Pokochała ten serial. Czternastoletnia siostra już mniej ale nawet ona chciała abym pisała. Nawet czytała jakieś twoje opowiadanie i jej się podobało. Ciesze się ,że tu trafiłam. Małgosiu naprawdę stworzyłaś tu piękny świat opowiadań. To 39 historii odcieni miłości. Wśród nich mam oczywiście ulubione ale nie będę tu wszystkich wymieniać. Jednak mimo ,że mi prawie nie zdarza się płakać czytając ale ,, Pokochaj mnie tato'' wzruszyło mnie. Sama się zdziwiłam . Bardzo mi się podoba też historia ,, Trochę inna bajka'' . Jak pomyśle ,że to ostatni raz komentuje opowiadanie to smutno się robi . Włożyłaś w pisanie wiele wysiłku i poświęciłaś czas. I za to Ci dziękuję. Mimo ,że nie byłam na twoim blogu od początku. Nie zawsze komentowałam. Cenne są również dla mnie komentarze ,które zostawiasz na moim blogu. Ja wiem ,że nie piszę najlepiej. Mam pomysły ale nie zawsze to wystarcza. Nie jestem osobą cierpliwą. Może przyjdzie to później. Nie wiem. Wcześniej to była chęć spróbowania chciałam zacząć coś nowego. Pisałam tylko wcześniej coś do szuflady i pamiętnik. Opowiadania,prowadzenie bloga było czymś nowym. Bardziej znałam się na zdjęciach niż na pisaniu ale potem wciągnęłam się w to. Pisanie stało się moją pasją. Patrząc na twoje opowiadania,innych i to nie tylko o tym serialu. Pojawiają się wątpliwości czy jest sens pisać dalej? Ale myślę,że tak. Na pewno będę powracała do twoich opowiadań. ( Uzależniłam się od czytania o tych bohaterach) Mimo ,że przeczytałam wiele książek,blogów ja wciąż z sentymentem wracam do opowiadań o tym serialu. I w dużej mierzę do twoich. Wielokrotnie pisałam ,że lube różne historię. Od komedii- aż po kryminał a nawet horror. To zależy od nastroju. Niektóre nawet go poprawiały aby zmuszały do refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  10. I wspomnę jeszcze o ostatnim opowiadaniu.
    Marek to prawdziwy anioł. Anioł stróż ,który ma misję do spełnienia. Robi wszystko aby Ula była szczęśliwa. Jej zdrowie psychiczne i fizycznie staje się dla niego bardzo ważne. Zależy mu aby pokonała ona depresję. Otworzyła się na świat ,który obserwuje jakby przez niewidzialną szybę. Nie wszystko dostrzega,zauważa. zamknęła się w sobie. Uciekła w swój świat gdzie jest tylko ból ,tęsknota. Na szczęście pojawienie się Marka wiele zmienia. oczywiście nie od razu. Ma podejście. Nie zmusza jej do niczego. A to najważniejsze bo ona mogłaby zareagować źle. Efekt byłby odwrotny od zamierzonego. Ale na szczęście tak nie jest. Jego determinacja,cierpliwość ,chęć chronienia jej i dobroć zostaje doceniona. I ona zauważa Dobrzańskiego nie tylko jako swojego przyjaciele ale również mężczyznę. Jego wyznanie jest dla niej zaskoczeniem ale w jej sercu również zrodziło się to piękne uczucie zwane miłością. Mimo obaw po tym wyznaniu wszytko staje się inne. Od tej pory idą razem przez życie. Ich miłość jest oparta na zaufaniu,poczuciu bezpieczeństwa i trosce o drugiego człowieka. Ula wychodzi zwycięsko z tej choroby a świat staje się dla niej piękniejszy i o wiele bardziej kolorowy gdy na świat przychodzi ich mała córeczka. Jest spełnioną kobietą ,matką i ma wszystko czego potrzeba aby być w pełni szczęśliwym.
    Wierzę ,że jeszcze czymś zaskoczysz. i te nowych bohaterów również polubię.
    Te historię poruszają tak wiele ważnych tematów. obok ,których nie powinno przechodzić się obojętnie. Czasem trzeba się zatrzymać aby coś przemyśleć. Aby spojrzeć inaczej. Pisałaś ,że pojęć medycznych uczyłaś się z google ale robiłaś to bardzo umiejętnie. Bo gdy czytało się historię miało się wrażenie ,ze się na tym znasz. Wiele osób nie lubi gdy coś dobiega końca. ja tez nie lubię. Ale tak juz jest. Nic nie trwa wiecznie a każdy koniec jest nowym początkiem. Jak wiele osób dzieliło się tu swoimi spostrzeżeniami. Każdy pisał swoje przemyślenia na temat rozdziałów. problemów w nich poruszanych . Postaci i scen z życia codziennego. Ten serial ma jakoś magię w sobie. I mimo ,że jak już nie będą powstawały nowe opowiadania pozostaną wspomnienia tych czasów. I szkoda ,że właśnie kończy się ten świat fantazji.
    Życzę ci przede wszystkim zdrowia. Abyś miała silę aby jeszcze ,kiedyś stworzyć jakieś arcydzieło. I nie musiała myśleć o bólu. Dużo zdrowia. Wszystkiego dobrego.
    Ps. teraz to chyba już naprawdę przesadziłam z komentarzem. Ale nie gniewaj się. I przepraszam ,że nie wszystko komentowałam. dzieliłam się spostrzeżeniami. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna

      Każdy z nas ma chwile zwątpienia, to jest normalne. Ja też kilka razy przeżywałam upadki. Ty nigdy nie powinnaś przestać pisać, bo masz ogromny talent i jeśli tylko zdołasz okiełznać swój nieuzasadniony pośpiech i popracujesz nad cierpliwością przekonasz się jak bardzo ludzie docenią to co robisz. Zawsze uważałam, że piszesz niesamowite teksty. Byłam pod wrażeniem oryginalnych pomysłów, a pisownię zawsze można poprawić. Przecież po to piszemy, żeby dojść do jakiejś perfekcji, prawda?
      Ja nie znikam. Biorę tylko dłuższy urlop, żeby zrobić porządek w swoim życiu i jak to tylko będzie możliwe wrócę i będę pisać. O czym? Jeszcze nie wiem. Pewne jest, że będą to nadal romantyczne historie, bo taką mam już naturę.
      Dziękuję Ci za bardzo rozbudowane dwa komentarze. Pozdrawiam Cię najcieplej i zapewniam, że nadal będę czytać Twoje opowiadania i je komentować. To sama przyjemność, której na pewno się nie pozbawię. :)

      Usuń
  11. Małgosiu dziękuję Ci za te wszystkie cudowne opowiadania,szkoda że się skonczyly ,ale zdrowie jest najważniejsze i życzę z calego serca pogody ducha zdrowia i wszystkiego najlepszego.Jeszcze raz dziękuję pozdrawiam serdecznie .Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorota
      A ja dziękuję, że je czytałaś i że tu zaglądałaś. Mam nadzieję, że będziesz do nich wracać. Dziękuję za życzenia i pozytywną energię.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej. :)

      Usuń