Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 listopada 2015

"NARODZONA NA NOWO" - rozdział 2

Kochani
Ponieważ przenosiłam całego bloga z innej strony tutaj w ciągu zaledwie tygodnia, w październiku ukazało się ok. 445 postów. Blog archiwizuje wpisy co miesiąc i to dlatego prawdopodobnie z listy zniknęły tytuły wcześniejszych opowiadań. One nadal tu są, ale trzeba wejść w ostatni rozdział na liście i cofać się potem do pozostałych opowiadań. Nie bardzo potrafię temu zaradzić, bo nie wiem jak. Jeśli ktoś wie, to proszę o pomoc. Jak spowodować, żeby wyświetlały się wszystkie tytuły?
Jeśli nie będzie można tego zrobić obiecuję, że po publikacji ostatniego rozdziału "Narodzonej na nowo" postaram się dodać powtórnie wcześniejsze opowiadania, żeby nie było problemu ze żmudnym cofaniem się do nich.




ROZDZIAŁ 2




Była tak roztrzęsiona po tej rozmowie z Piotrem, że dojechawszy do Rysiowa skierowała się na cmentarz. Tu od paru lat spoczywała jej matka. Rzadko prosiła ją o pomoc. Najczęściej przychodziła do niej pogadać o tym co się wydarzyło, niekiedy szła się wyżalić i wypłakać. Jednak dzisiaj przysiadłszy przy jej grobie poprosiła ją cichutko – mamusiu kochana, pewnie już wiesz, że będę miała dziecko. Jestem taka szczęśliwa. Co prawda, trochę się sprawy skomplikowały, ale to nic, nie martw się, dam sobie radę. Proszę cię tylko o opiekę nad nami. Jeśli możesz, czuwaj nad naszym bezpieczeństwem. Strasznie za tobą tęsknię. Tak bardzo chciałabym się wtulić w twoje bezpieczne ramiona. Kocham cię, pamiętaj o tym.
Po powrocie powiadomiła domowników, że spodziewa się dziecka i że będzie je wychowywać sama. Tata był najwyraźniej zmartwiony tym jak ona da sobie radę, ale generalnie wiadomość o nowym potomku została przyjęta z radością. Najbardziej cieszyła się Betti, że będzie miała taką żywą lalkę do przytulania. Ula czuła się szczęśliwa. Rzeczywiście bardzo kochała swoje nienarodzone dziecko. Wiązała z nim wszystkie swoje plany i nadzieje. Postanowiła, że będzie dla niego silna i wytrzymała na wszystkie ewentualne przeciwności losu. Zastanawiała się jak przemeblować swój pokoik, żeby zmieściło się łóżeczko dla kochanej kruszynki. Nie umiała przejść obojętnie obok sklepów dla dzieci. Ściągnęła ze strychu pudło z rzeczami malutkiej Betti. Rozczulał ją widok śpioszków, przytulanek i gryzaczków. Rozpoczęła spisywanie listy niezbędnych rzeczy dla bobaska. Nie było dnia, żeby nie przemawiała do swojego brzucha prowadząc swoiste rozmowy z maleństwem. Obiecywała, że zrobi wszystko, by mu zapewnić świetlaną przyszłość, a przede wszystkim niewyobrażalne szczęście. Przed zaśnięciem nuciła kołysanki. – Jak dobrze, że je jeszcze pamiętam. - Nie mogła się doczekać nawet tych wszystkich, niekiedy dziwnych i męczących pytań, którymi zasypują swoich rodziców ciekawe świata maluchy typu – A po co? A dlacego? A cemu? A co to? - Obiecywała sobie, że z niezmąconą niczym cierpliwością postara się odpowiadać na nie wszystkie. Planowała, że pokaże mu jak piękny potrafi być świat, chciała nauczyć go pływania, jazdy na rowerze, jeśli będzie trzeba, gry w piłkę nożną, w kosza czy w siatkę. Od czego w końcu ma Jaśka, czy Maćka? Nie, nie znała płci dziecka, było jeszcze na to za wcześnie, ale i tak nie chciała jej znać. Czuła po prostu, że to będzie cudowny chłopczyk, jej wielka miłość.


Podniosła się z miejsca, w którym siedziała i podeszła na sam brzeg rzeki. Przykucnęła przy nim zanurzając obie ręce w płytkiej wodzie. Westchnęła ciężko. Niechętnie wracała wspomnieniami do tego okropnego dnia. Dnia, w którym przestała żyć. Wiedziała, że mimo jej zapewnień, że wszystko będzie dobrze, rodzina martwiła się jej sytuacją. Samotna panna z dzieckiem, do tego już niezbyt młoda, nie miała praktycznie żadnych szans na znalezienie męża. Faktycznie, to nie do pojęcia w takim małym środowisku jakim był Rysiów. Zdawała sobie sprawę z tego, że będzie już do końca życia napiętnowana, zresztą nie tylko ona. Jej dziecko również. To nic, że mamy dwudziesty pierwszy wiek. W Rysiowie to nie miało znaczenia. Trochę bała się tego małomiasteczkowego ostracyzmu i wytykania palcami, ale też była pełna wiary, że wszystko jakoś się ułoży i będzie mogła żyć w spokoju. Przekonywała rodzinę i siebie, że szybko w miasteczku pojawi się nowa sensacja i sąsiadki przestaną się nią zajmować.
Doskonale pamięta tę sobotę, a przynajmniej poranek. Wstała wcześnie i po ogarnięciu domu postanowiła zrobić świąteczny obiad i upiec pyszne ciasto. Potrzebowała większej miski, która była na najwyższej półce w szafce kuchennej. Bez zastanowienia weszła na taboret. Zachwiała się. Niczego więcej nie pamiętała. Ocknęła się słysząc przeraźliwy krzyk siostry. To Betti ją znalazła. Leżała na kuchennej podłodze nieprzytomna i zakrwawiona. Po krótkiej chwili do domu wpadł przestraszony Maciek. Karetka przyjechała błyskawicznie. Ula ocknęła się na krótką chwilę w szpitalu. Zobaczyła tylko mnóstwo biegających wokół niej ludzi w białych kitlach. Znowu straciła przytomność.

Niewiele zapamiętała z reszty tego dnia. Po jakimś czasie odzyskała przytomność. Leżała już na łóżku szpitalnym. Nie wiedziała co się stało. Zobaczyła siedzącego przy jej łóżku Maćka.
 – Maciuś co się stało, dlaczego jestem w szpitalu? – zapytała ledwo słyszalnym szeptem. Maciek się ocknął i dopiero teraz zobaczył, że już jest przytomna. Ze zbolałą miną powiedział:
 – Ula, tak mi przykro, tak bardzo mi przykro. Lekarze robili, co tylko w ich mocy, ale nie udało się.
 – Co się nie udało? – zapytała zlękniona.
 - Straciłaś dziecko… - Patrzyła na niego nic nie rozumiejąc. Powtórzył – Ula, poroniłaś, nic się nie dało zrobić - powiedział cichym i strwożonym głosem.
Straciła przytomność i jak się później okazało, także słuch. Po ocuceniu, ujrzała, że jacyś ludzie latali wokół niej, chyba coś do niej mówili, bo widziała, że ruszają ustami i mocno gestykulują, ale nic nie słyszała i co dziwne, wcale jej to nie martwiło. Po prostu nie chciała nic słyszeć. Zapadała się w sobie i nie widziała dalszego sensu życia. Miała pretensje do mamy – Jak mogłaś mi to zrobić!? Gdzie ty byłaś, co? No gdzie? Miałaś się nami opiekować! Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłaś? Po co ci to dziecko?! – kłóciła się bezgłośnie z nieżyjącą matką.
Po krótkim pobycie w szpitalu, Maciek zabrał ją do domu. Fizycznie nic jej nie dolegało. Tak mówili lekarze.
 - Jak się otrząśnie to i słuch wróci. Ona musi chcieć słyszeć – powtarzali. Trudno jej było wrócić do normalnego życia. Maciek zawsze był, czuwał przy niej cały czas, otaczał ją troską, był czuły i opiekuńczy. Dużo jej opowiadał właściwie o wszystkim, choć bardzo mało z tego do niej docierało. Do nikogo się nie odzywała, nie chciała jeść. Potrafiła całymi dniami leżeć w łóżku patrząc bezmyślnie w sufit lub udawać, że śpi. Tak…, noc była dla niej zbawieniem. Nie, nie spała. Miała kłopoty ze snem, ale przynajmniej nic wtedy nie musiała udawać, bo nikt na nią nie patrzył. Starała się też o niczym nie myśleć. Nienawidziła poranków, kojarzyły jej się z koniecznością radzenia sobie z natłokiem myśli i z prozaicznymi rzeczami, na które nie miała ochoty. Rozpaczała, płakała całymi dniami. Dopadły ją stany lękowe. Sama nie wiedziała czego się boi. Wydawało jej się, że wszystkiego. Światła, ciemności, samotności, duchów, stanów duszności, ludzi, tego, że umrze albo, że będzie musiała żyć w ciągłym poczuciu winy. Rodzina odchodziła od zmysłów. Tata bardzo się martwił, że jego córka postradała rozum. Dopiero jak Maciek jej wytłumaczył, nastąpił mały przełom, bo Ula przestała płakać.
 – Ula, posłuchaj mnie, proszę. Słyszysz mnie? Spójrz na mnie, proszę. Ula, ja wiem, że to jest straszne co za chwilę powiem, ale widocznie tak musiało być – tłumaczył jak dziecku. - Ktoś tam na górze tak zdecydował. Chyba to dzieciątko było bardziej potrzebne aniołom niż tobie. Nie ma co się tak martwić. Nikt czasu nie cofnie i nie zmieni rzeczywistości. Twoje maleństwo ma pewnie inne zadanie do wykonania. Ty musisz zacząć żyć. Tak dłużej nie możesz funkcjonować. - Cichym i spokojnym głosem przemawiał do Uli, kołysząc ją w swoich ramionach. Innym razem, po upływie około trzech miesięcy zadowolony z siebie i ze swojego genialnego pomysłu powiedział:
 - Ula, słyszysz mnie? Proszę, popatrz na mnie. Ula, posłuchaj co wymyśliłem, to jest naprawdę dobry pomysł. Ula! Zacznij planować sobie każdy dzień, prawie co do minuty i trzymaj się realizacji tych postanowień. Nie patrz tak na mnie, nie bój się, nie musisz planować czegoś spektakularnego, ale na przykład zaplanuj sobie, że jutro wstaniesz o godzinie szóstej trzydzieści, później pójdziesz się umyć, później się ubierzesz. Ubranie musisz przygotować sobie dzień wcześniej. Jeszcze później zrobisz śniadanie dla rodziny. Dzień wcześniej pomyśl, co im dasz do jedzenia. Najpóźniej o godzinie siódmej trzydzieści zjesz z nimi śniadanie. Jak rodzeństwo wyjdzie do szkoły, ty zajmiesz się praniem, sprzątaniem lub przygotowywaniem obiadu. Każdego dnia nie możesz zapomnieć, żeby wyjść na spacer. Nie jest ważne gdzie chcesz iść, musisz tylko to sobie zaplanować i niezależnie od pogody wyjść z domu, nawet na króciutką przechadzkę. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, ja zawsze będę obok. Obiecuję ci, że jak osiągniesz te malutkie cele, będziesz mogła wrócić do pracy i zapomnisz o tych trudnych chwilach. Naprawdę czas leczy rany. Zobaczysz, jeszcze będziesz szczęśliwa.
Patrzyła na niego tymi wielkimi, błękitnymi oczami i nie bardzo potrafiła pojąć sensu jego słów.
 - O czym on mówi? Co on może wiedzieć? Kto to wymyślił? Może i czas goi rany, ale na pewno nie leczy pamięci. Co to jest szczęście? Już nie pamiętam… – myślała rozgoryczona.

Od tej rozmowy minęły ponad dwa lata i nikt nigdy więcej nie widział Uli płaczącej. Co dziwne, nikogo to za bardzo nie dziwiło, chociaż Ula z natury była bardzo wrażliwa i miała płacz na końcu nosa. Potrafiła płakać z każdego powodu, ze szczęścia, ze śmiechu, ze wzruszenia, nad filmem, nad książką, słuchając muzyki, ze smutku, z żalu, z bólu i z wielu innych przyczyn. Nie potrafiła, ale też niekiedy nie chciała panować nad tymi potokami łez. Potrzebowała tego, bo tak wyrażała emocje. Teraz nic, żadnych łez, z żadnego powodu. Dostosowała się do propozycji przyjaciela i skrupulatnie planowała każdy dzień. Rodzina i Maciek trochę się uspokoili, a ona wciąż miała niewypowiedziane pretensje do tego ostatniego o to że, nie powiedział jej najważniejszej rzeczy, że musi przede wszystkim planować każdy oddech, bo jak się okazało o oddychaniu zapominała najczęściej i przez to dość często traciła przytomność. W końcu i tego się nauczyła. Już wiedziała kiedy i jak musi zaczerpnąć powietrza, żeby nikogo nie martwić. W takich chwilach w myśli powtarzała sobie: - Spokojnie, spokojnie, oddychaj, głęboko oddychaj, wszystko jest w porządku. No to jak to było? Wdech przez nos, wydech ustami, wstrzymać powietrze, wdech, wydech … - Nie zmieniło się jednak to, że przy każdym oddechu odczuwała fizyczny ból. Gdzieś, kiedyś przeczytała, że życie przeważnie jest smutne, a zaraz potem się umiera. Dopiero teraz rozumiała to zdanie. Z czasem odzyskała słuch. Po długim zwolnieniu lekarskim wróciła do pracy. Zmianę jej zachowania zauważyli prawie wszyscy. Nigdy nie była zbyt rozmowna, ale teraz to już w ogóle odzywała się tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne. Prawie wcale się nie uśmiechała, a jak już, to widać było, że jest to uśmiech wymuszony. Koleżanki i koledzy nie wiedzieli jak się wobec niej zachować. Pocieszać? Składać kondolencje? Ula sama ich wyręczyła i uspokajała, że nie muszą się nią przejmować. Na pytanie – „Co słychać? Jak się czujesz?” odpowiadała, że wszystko OK, że jest świetnie. Nigdy nic więcej, żadnego dodatkowego słowa. Uznano, że nie chce się bratać i dano jej spokój.
 – Zauważyłaś jaka dziwaczka zrobiła się z tej Ulki? – szeptano po kątach firmy. Uli było to obojętne, bo tak naprawdę interesowały ją wyłącznie tematy zawodowe. Do jakości jej pracy nikt nie mógł się przyczepić. Rzuciła się ze zdwojoną siłą na nowe wyzwania. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z firmy. Dość często pracowała w soboty, mimo, że nie miała takiego obowiązku i tak naprawdę nie było takiej konieczności. Ten kierat martwił tatę Uli.
 - Córcia, czy ty musisz tak harować? Przez tę pracę nikniesz w oczach. Nie masz nawet czasu czegokolwiek zjeść. Tak nie może być – mawiał coraz bardziej przygnębiony jej stanem. Zawsze starała się go uspokoić i odpowiadała coś w stylu:
 - Tatusiu nie martw się. Wszystko jest w porządku. To przejściowa sytuacja. Przecież wiesz, że długo byłam na zwolnieniu. Teraz muszę nadrobić. - Albo - Tato przecież wiesz, że awansowałam. Ze zmianą stanowiska przybyło mi zadań. Nie przejmuj się tak, przecież tobie nie wolno. To nie będzie trwać wiecznie. Jak się zorientuję w obowiązkach i rozdzielę pracę, będę miała więcej wolnego czasu. Jest i będzie dobrze. - Takie zapewnienia koiły jego nerwy. W firmie chętnie wykonywała też czyjeś zadania. Dzięki temu, nie miała czasu na myślenie, które ją powoli zabijało. Nierzadko współpracownicy śmiali się z niej po cichu. O dziwo nie komentowali jej wyglądu, tym razem powodem do drwin była sumienność i pracowitość Uli. Sądzili, że robi to wszystko dla awansu.
 – Ale się z niej karierowiczka zrobiła – większość koleżeństwa skrycie tak mówiła. Prędko jednak zmienili zdanie i zaczęli cieszyć się z jej nadgorliwości, jak to między sobą określali. Dzięki temu oni mieli spokój. Odwalała za nich większość roboty. Wydział natomiast był doceniany przez kierownictwo. Już parokrotnie wszyscy pracujący w nim otrzymali nagrody za zadawalające efekty. Prezes firmy zauważył pracę Uli, docenił jej zaangażowanie w sprawy firmy. Dość szybko awansowała najpierw na kierownika sekcji finansów, a później na dyrektora finansowego. Tata pękał z dumy, a rodzeństwo bardzo się cieszyło. Maciek natomiast niezmiennie pozostawał na swoim stanowisku, które zajmował od początku pracy. Pracował jako analityk kredytowy w jednym z banków. Jak się okazało, szybki awans Uli był powodem frustracji Maćka. Oczywiście z jednej strony się cieszył, ale z drugiej zazdrościł Uli stanowiska. Twierdził, że w porównaniu z Ulą wychodzi na nieudacznika. Nic nie pomagały zapewnienia Uli, że to nieprawda, że jej się po prostu poszczęściło, że pewnie nie mieli nikogo na to miejsce i dlatego padło na nią.
Nie zdawała sobie wcześniej sprawy z jakich powodów coraz częściej unikała kontaktów z Maćkiem. Jakoś tak się stało, że po prostu nie miała czasu na spotkania, często nie odbierała jego telefonów. Może spowodowane to było tym, że chyba tylko on „pastwił” się nad nią i ciągle czegoś od niej wymagał, dopytywał się o samopoczucie i po prostu widział, że nie jest tak dobrze jak sądzą inni. Namawiał ją na wizytę u specjalisty. Ubzdurał sobie, że Ula ma w dalszym ciągu ciężką depresję i sama sobie z tym nie poradzi, skoro do tej pory sobie nie poradziła. Niezmiennie odpowiadała spokojnym głosem
 – Maciuś, nic mi nie jest. Zapewniam cię, że nie potrzebuję pomocy specjalisty. Jestem tylko trochę zmęczona. Przestań się martwić.
W duchu, w takich razach była na niego zła i wymyślała mu. – Lekarz się znalazł, patrzcie jaki specjalista od duszy. Co on tam wie? Ja i depresja? Śmieszne! - Poza tym był jeszcze jeden incydent, o którym też jej ciężko było zapomnieć. Zaczęło się tak prozaicznie. Całkiem niedawno Maciek wpadł do niej do domu z uśmiechem na ustach. Nawet ona zauważyła, bo było to widać już na kilometr, że unosi się ze szczęścia nad ziemią.
 - Maciuś, a co ty taki radosny?
 - Jestem niewyobrażalnie szczęśliwy. Ula…, zakochałem się! O przepraszam…, nie powinienem - dodał już spokojniej przestraszony.
 - No co ty, daj spokój. Jeśli to prawda, to bardzo, bardzo ci gratuluję i ogromnie się cieszę. To wspaniała wiadomość. Jesteś fantastycznym facetem i naprawdę zasługujesz na szczęście. Znam ją? Jak ma na imię? Jak wygląda? Mów, bo zżera mnie ciekawość. - Rzeczywiście od długiego czasu pierwszy raz wyglądała tak, jakby ją coś zainteresowało.
 - Nie znasz. Ma na imię Violetta. Jest rewelacyjna, cudowna i naj, naj, naj... - tu posypał się opis jego wybranki oraz tego za co on ją tak kocha, gdzie pracuje, co lubi, za czym nie przepada, gdzie razem chodzą. Dla Uli to było za dużo informacji i w pewnym momencie wyłączyła się ze słuchania, a Maciek gadał, gadał i gadał…

12 komentarzy:

  1. Przyznam, że zrobiło mi się gorąco jak zobaczyłam, że nie ma opowiadań, ale potem doszłam że są tylko dostęp jest utrudniony, jakby zniknęły całkiem to nie wiem "koniec świata" jak to mówił Popiołek.Maciek i Violetta , ta przez V i dwa t , szok a gdzie on ją wyrwał ? Ula jak zwykle ma pod górkę, szkoda dziewczyny , czym sobie zasłużyła na takie cierpienia. Mam nadzieję że ten trudny dla niej czas zostanie jej wynagrodzony z nawiązką i że tą nagrodą będzie MD. pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.
      Też początkowo wydawało mi się, że z blogiem wszystko w porządku, dopiero jedna z czytelniczek zwróciła mi na to uwagę i zaczęłam drążyć. Okazuje się, że w skali miesiąca blog wyświetla około 90 postów, a reszta zostaje zarchiwizowana i tym samym niewidoczna. Ta niewidoczna część zawiera więc około 350 rozdziałów. To bardzo dużo. Na pewno ponowię dodawanie wcześniejszych opowiadań, żeby były dostępne dla czytelników.
      A jeśli chodzi o rozdział, to nie ujawniam, gdzie Maciek poznał Violettę, bo to raczej mało istotny szczegół. Ważniejsza jest tutaj F&D i to jaką rolę odegra jej prezes.
      Ula będzie cierpiała bardzo i nieprędko wyjdzie z tego stanu depresji. MD okaże się lekiem na całe zło.
      Dziękuję, że zajrzałaś i pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)

      Usuń
  2. Witaj Małgosiu,
    jestem jedna z pierwszych? Pewnie wszyscy zajęci są odwiedzaniem bliskich na cmentarzu. Któryś raz się powtórzę, że taki przyjaciel jak Maciek, to niewątpliwy skarb:) Szkoda, że nie każdy ma takie szczęście. Zapewne z przyjaźnią jest jak z miłością trzeba trafić na odpowiednią osobę. Im się udało:) Oczywiście tak jak tutaj widać, zapewne nie zawsze jest różowo, jak w każdym związku, tak i w przyjaźni zdarzają się jakieś nieporozumienia i sprzeczki. Należy je szybko wyjaśnić i powinno być znowu dobrze. Ogromnie współczuję Uli. Dla matki strata dziecka jest chyba najgorszą rzeczą jaka może ją spotkać. Nie znam takich słów, które mogłyby wyrazić moje ubolewanie. Jednak jej żałoba i żal trwają moim zdaniem zbyt długo. Sama zresztą nie wiem czy można po takiej stracie określić czas kiedy powinno mniej boleć? Zapewne jest to sprawa indywidualna. Niemniej jednak uważam, że Maciek ma rację, Ula powinna skorzystać z porady lekarza, bo rzeczywiście samej jej będzie ciężko wrócić do normalności. Ucieczka w pracę nic nie dała i nic jej nie pomogła. Może nie do końca, otrzymała jednak awans i to na dyrektora, fajnie, ale jej to nie cieszy. Nie wiem czy jest to depresja, ale niewątpliwie nie jest z Ulą za wesoło. Szkoda, że doktorek odszedł w niepamięć, bo może on by coś pomógł? Jednak po zastanowieniu stwierdzam, że pewnie każdy tylko nie on, on ma ważniejsze sprawy na głowie niż to co się dzieje u jego "wielkiej miłości" i u przyszłego potomka! Rozdział bardzo smutny i tak trochę wpasował się do dzisiejszego dnia. Zmusza do refleksji. Nic nie możemy sobie zaplanować, bo i tak rządzi nami przewrotny los. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zastanawiam się jak dalej potoczą się losy Uli i Maćka? Nieustannie dziękuję. Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnego dnia:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju

      Przecież wiesz, że czasem i przyjaźnie się wypalają zwłaszcza takie, gdzie jedna strona wnosi w tę przyjaźń znacznie więcej od drugiej, chociaż paradoksalnie ta druga bardzo chciałaby odpłacić się tym samym, ale nie zawsze może i potrafi. Jeśli nastąpi zmęczenie taką sytuacją, to już nie będzie to taka przyjaźń jak na początku i relacje się rozluźnią.
      Ula ma depresję i często bywa zła na Maćka, że jest nadopiekuńczy i właściwie dość wścibski. Uważa, że wszystko wie najlepiej a Ula powinna go słuchać i postępować zgodnie z jego radami. Nie zawsze jej to pasuje i postępuje po swojemu, co z kolei wzbudza w Maćku złość. Zaczynają się tarcia i żeby ich uniknąć ona woli czasem nie rozmawiać i nie odbierać jego telefonów. Wytworzy się dość skomplikowana relacja i chociaż wciąż bardzo bliska, to znacznie odbiegająca od tego, co było na początku.
      Co do jednego Maciek ma rację, z nią nie jest dobrze. I choć stara się to ukrywać, to przecież on za dobrze ją zna i wie, że ta poza, którą prezentuje względem świata jest sztuczna i mocno naciągana.
      Bardzo dziękuję za wpis i posyłam buziole. :)

      Usuń
  3. Bardzo smutna czesc :( szkoda mi Ulki i rzeczywiscie ma bardzo powazny problem ze soba i swoja psychika....:( Mam nadzieje,ze sie podniesie...Pozdrawiam cieplutko :) Magda M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda M
      To opowiadanie w ogóle jest dość przygnębiające przynajmniej na początku, chociaż smutek przewija się tu w każdym rozdziale.Ula nie potrafi poradzić sobie sama ze sobą i bardzo cierpi po stracie dziecka. Oczywiście podźwignie się, ale to nie nastąpi prędko i jeszcze wiele przed nią.
      Pozdrawiam Cię najpiękniej i dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  4. Tego się zupełnie nie spodziewałam. Sądziłam ,że ona urodzi dziecko a Piotr nie będzie w ogóle obecny w jego życiu . Ona będzie się starała zapewnić dziecku byt. A potem pozna Marka i jakoś połączą się ich drogi a między czasie pojawi się jeszcze kilka przeciwności. Jednak nie w tą stronę poszła historia. Trzeba dodać bardzo smutna i melancholijna część. Wpasowała się w dzisiejszy bardzo przygnębiający i zmuszający do refleksji dzień. Dziś wspominamy tych ,którzy odeszli. :( . Ula poroniła i strasznie trudno się jej po tym podnieść. Pomimo ,że minęło tyle czasu. Ale takie rzeczy w człowieku zostają. Może przyjdzie czas gdy zacznie się ona wreszcie uśmiechać i jakoś żyć nie wracając tak bardzo do przeszłości. Wrażliwe osoby cierpią najbardziej. Takie wydarzenia negatywnie wpływają na ich psychikę. Najgorzej się jak taka osoba zamknie się w sobie. Wtedy strasznie trudno do kogoś takiego dotrzeć. Potrzebni są wtedy bliscy,rodzina ,przyjaciele ,którzy pomogą tej osobie wyjść z depresji . Ula powinna zgłosić się do psychologa. Rozmowa mogła by coś pomóc .A jeśli to za mało lekarka mogłaby jej przepisać leki dzięki ,którym lepiej by spała i przestała się bać. Ucieczka w prace nie wiele Uli pomogła . Maciek wie ,że nadal bardzo cierpi. Jest przy niej i stara się jej pomóc. Może to właśnie Marek pomoże się jej z tego podnieść i zacznie ona żyć inaczej? Myślę ,że właśnie tak będzie. To on będzie wybawieniem dla niej. Jej ostoją. To dzięki niemu ponownie uwierzy w miłość .A relacja między Maćkiem a Ulką nie łatwa. Na koniec totalne zaskoczenie. Maciek i Violetta? To może być niezły duet.Jeśli Kubasińska jest w twoim opowiadaniu taka jak w serialu. Chyba ,że trochę inna a może zupełnie? Ula zamyka się na wszystko. Próbuje nie słyszeć nikogo ani niczego. Nam nadzieję ,że to się wkrótce zmieni i zacznie ona żyć. Sosnowski zniknął na dobrze. Zapewne był tylko epizodem w życiu Uli. Chociaż ona będzie to pamiętać. Piotr chciał aby usunęła a los tak z niej zakpił ,że nie musiała tego robić a mimo to nie zostanie matką. Oczywiście może ,kiedyś zostanie matką ale innego dziecka. Wiele osób poroni albo ich dziecko umrze i potem mają zdrowe dzieci. Chociaż w pamięci mają i tamto. Wspomnienia zawsze bolą ale z czasem umieją już tym żyć ,że kogoś nie ma. Ulę nawet awans w pracy nie cieszy a powinien. Powinna oderwać myśli od tego co było. Gdzieś wyjść. Porozmawiać czy coś. Chociaż na chwilę skupić uwagę na czymś innym niż rozpamiętywanie przeszłości. Tak się stało i ona nie miała na to wpływu. Czas aby poszła dalej i nie stała ciągle w miejscu. Praca miała być jej lekiem na ból ale nim się nie okazała. Nie płaczę bo wylała już tyle łez. Maciek ją prosił aby nie płakała. Chciała pokazać innym ,że jest silna ale wewnątrz jest krucha jak szło gotowe w każdej chwili się rozpaść. Wystarczy jedno słowo,wspomnienie,sytuacja a ona ponownie się by rozsypała jak domek z kart. Dla niej to wciąż bolesna rana ,która jak sądzę nie szybko się zagoi. Z cierpliwością czekam na kolejny rozdział. I pojawienie się MD. Pozdrawiam serdecznie. Ps. Znowu trochę długo heh :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna
      Zaczynam przywykać do tych niezwykle długich komentarzy, które niezmiennie sprawiają mi przyjemność. Sporo Twoich przeczuć się sprawdzi, ale których - nie powiem. Tak czy owak, Twoje przypuszczenia idą we właściwym kierunku.
      Czytałaś wpis przed rozdziałem? Może Ty wiesz co zrobić w takiej sytuacji? Jesteś o wiele dłużej na Bloggerze niż ja.

      Jeszcze raz wielkie dzięki za ten długaśny komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Zaczynam się domyślać o jakie przeczucia chodzi ale nie powiem. Czas pokaże czy mam rację.

      Owszem jestem dłużej na bloggerze. Moje posty jak na razie nie przekroczyły miesięcznego limitu. Więc mam archiwizacje miesięczną. Ale myślę ,że skoro Ty przenosiłaś z innego bloga powinnaś w archiwum zaznaczyć codzienną i hierarchie aby wyświetlały się wszystkie posty. Słyszałam ,że to pomaga. Ale sama niestety tego nie wypróbowałam bo za mało mam postów. Ps. ja też czasem nie lubię się cofać do jakiś opowiadań. Dlatego założyłam spis treści ale przy tym jest za dużo pracy jeśli ktoś ma dużą ilość postów a nie założył go od razu. Jak przypomnę sobie o innym sposobie to napiszę. Pozdrawiam cię serdecznie. :)

      Usuń
  5. Ula straciła dziecko. Jednak wyszło na tego sukinsyna. Nie chciał dziecka i ie będzie go miał. Doktorek w czepku urodzony. Może jego geny są zbyt słabe, aby powstało z nich nowe życie? Pewnie tak musiało być. Mimo próśb, Magda nie czuwała na tym dzieckiem, pewnie ma to jakiś głębszy sens, którego nie potrafię się teraz doszukać. Zastanawiam się, o co chodziło Maćkowi, gdy tak naskoczył na Ulę w poprzedniej części? Marek również się nie pojawił. Ciekawa jestem w jakich okolicznościach się poznają? Czyżby zapowiada nam się Marek ideał, którego ubóstwiamy?
    Pozdrawiam gorąco, niecierpliwie, jak zawsze z resztą, czekam na koleją część. UiM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UiM
      Zgadłaś. Marek w tym opowiadaniu będzie ideałem jakiego próżno szukać. O ile pamiętam to pojawi się już w następnej części. W niej też rzucę nieco światła na relacje Ulkowo-Maćkowe, które sprawiły, że zaczęli odsuwać się od siebie. Zresztą ta słabnąca przyjaźń między nimi ma podłoże wielowarstwowe, bo było kilka przyczyn tego odizolowania się od siebie, chociaż nie całkowicie.
      Dzisiaj lub jutro pojawi się informacja o publikacji kolejnych części, bo niestety będę musiała nieco przyspieszyć i opublikować całe opowiadanie do 16 listopada.
      Bardzo dziękuję za komentarz i również pozdrawiam najgoręcej. :)

      Usuń