Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 października 2015

"NARODZONA NA NOWO" - rozdział 1




Kochani

To kolejne opowiadanie, które popełniłam wspólnie z Gają. To Ona również jest autorką pomysłu. Tym samym chcę jej bardzo podziękować, bo gdyby nie Ona, tych opowiadań byłoby znacznie mniej.








NARODZONA NA NOWO





ROZDZIAŁ 1





 - Maciek, proszę cię…

 - Ulka, to ja cię proszę! Daj już spokój i nie drążmy tego tematu, koniec, kropka!

 - Ale Maciek, przecież widzę co się dzieje…

 - No co! Co się dzieje!? - Maciek był wyraźnie zirytowany.

 - No właśnie nie wiem co się dzieje, ale że coś jest na rzeczy, to widać gołym okiem! - odpowiedziała nie mniej zdenerwowana.

 - Taka jesteś mądra i wszechwiedząca!? - głos Maćka wyraźnie wskazywał na to, że jest u kresu wytrzymałości.

 - Oj daj spokój, przecież widzę, że jesteś jakiś inny, że coś cię gryzie. Po prostu porozmawiaj ze mną, daj sobie pomóc, wyjaśnić, proszę. - Sama miała już dość tej jałowej dyskusji, ale próbowała dalej się czegoś dowiedzieć.

 - Ula skończmy tę rozmowę zanim padną słowa, których już nie da się cofnąć. Nie chcę żebyśmy żałowali czegokolwiek!

 - Ty masz do mnie jakieś pretensje? To o to chodzi? - spytała zdziwiona. Podniósł ręce ku górze, jakby tam z nieba oczekiwał jakiejś pomocy.

 - Boże, ty jesteś jak rzep! Jak się już czegoś uczepisz, to nie popuścisz!

 - Maciuś … - Nie pozwolił jej mówić dalej.

 - No dobrze, sama tego chciałaś, i nie mniej do mnie pretensji! – powiedział zrezygnowany. - Koniecznie chcesz wiedzieć co o tobie myślę!? Proszę bardzo! Jesteś intrygantką, kombinatorką, nieźle manipulujesz ludźmi, ale ja się więcej nie dam! – krzyczał rozeźlony

 - Ale Maciek…? - Nie dał jej dokończyć.

 - Nie zaprzeczaj. Przecież nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś tak głupia, żeby nie wiedzieć o co mi chodzi! Wiesz co, chyba nie chcę cię już widzieć! - Stała i patrzyła na niego z niedowierzaniem. Zupełnie nie rozumiała tej nagłej irytacji przyjaciela. Na jego twarzy malowała się autentyczna złość, a nawet nienawiść. Było jej ogromnie przykro, że takie słowa padły z jego ust. Pewnie gdyby to powiedział ktoś inny nie wywarłoby to na niej takiego wrażenia. Zakręciły jej się w oczach łzy.

 - Masz rację, pójdę już. Cześć - wyszła smutna ze spuszczoną głową z jego pokoju nie usłyszawszy odpowiedzi. - Maciek zwariował!? Jego mama chyba miała rację – pomyślała z obawą.

Marysia Szymczykowa była dzisiaj u Cieplaków w domu. Żaliła się, że nie może nic zrobić, że bardzo się martwi o Maćka, przecież jest jej jedynym synem. Nie wie w co się wpakował i dlaczego tak się zmienił? Jest osowiały, nie można się z nim porozumieć, zamyka się w pokoju i nie wychodzi z niego całymi dniami, niewiele je. Prosiła Ulę o pomoc.

 - Ula, - mówiła - znacie się szmat czasu, zawsze wszystko o sobie wiedzieliście. Wspieracie się nawzajem. Jeżeli teraz naprawdę nie wiesz co tak martwi Maćka, proszę spróbuj z nim porozmawiać. Przecież tobie coś powie, prawda?

Uli zrobiło się głupio. Niezaprzeczalnym faktem było, że od wielu dni nie miała dla niego czasu i rzeczywiście nie wiedziała, co się u niego dzieje.

 - Pani Marysiu, oczywiście jeszcze dzisiaj z nim pogadam. Jestem pewna, że chodzi o jakąś błahostkę i nie ma czym się przejmować. Obiecuję, że jak się czegoś konkretnego dowiem, to dam pani znać. Proszę się nie martwić na zapas, wszystko będzie dobrze.

 - I co ja teraz powiem jego mamie lub tacie? Przecież musieli słyszeć jego wrzaski. – Opuszczając dom Szymczyków była wzburzona i nawet się z nimi nie pożegnała.

Jazda samochodem zawsze ją uspakajała, bo w samochodzie najlepiej jej się rozmyślało. Tym razem też wskoczyła do samochodu. - Muszę wszystko jeszcze raz przemyśleć. Kompletnie nie mam pojęcia o co mu chodzi.

Nieważne dokąd jechała, jednak najlepiej gdy była to trasa poza obrębem miasta. Nie chodziło tu też o jakąś szaleńczą jazdę, nie. Ula lubiła spokój. Samochód prowadziła zawsze bezpiecznie i nigdy nie przekraczała dozwolonej prędkości. Pamięta jak kiedyś Piotr śmiał się z niej. Jechali wtedy na piknik poza miasto nad Wisłę.

 – Kochanie, możesz zwolnić? Zaczynam się bać prędkości światła, którą rozwijasz, ha, ha, ha.

Ula nie przekraczała sześćdziesięciu, siedemdziesięciu kilometrów na godzinę poza terenem zabudowanym. Po tej kąśliwej uwadze, nieznacznie przyspieszyła. Teraz też postanowiła pojechać nad Wisłę, jakieś dwadzieścia kilometrów za Warszawę. Leniwie płynąca woda działała na nią niezwykle uspokajająco i kojąco. Rzadko bywała tak zdenerwowana jak dzisiaj. Zaparkowała samochód i usiadła nad brzegiem leniwie płynącej rzeki. Spędziła prawie cztery godziny na rozmyślaniach o swoim dotychczasowym życiu, o podjętych przez nią decyzjach, a przede wszystkim zastanawiała się o co może chodzić Maćkowi? Chyba pierwszy raz był dla niej taki nieprzyjemny i obcesowy. Nie rozumiała dlaczego? O co może mieć do niej pretensje? Przecież ona nigdy nie zrobiła by nic przeciwko niemu. Miała mu przecież tyle do zawdzięczenia. Nikt tak jak on nie pomógł jej w życiu. – Czy on o tym nie wie? Przecież tyle razy mu to mówiłam – pomyślała. Bezwiednie wróciła pamięcią do tych „starych” czasów, kiedy ich przyjaźń miała się całkiem dobrze. Ufali sobie bezgranicznie i znakomicie się dogadywali.





Kolejny raz została oszukana. Wciąż doszukiwała się w sobie przyczyny jej nieudanych związków z mężczyznami. – Co ze mną jest nie w porządku? Co robię źle? Dlaczego tak się dzieje, że nie mogę zagrzać miejsca w stałym związku? Czy to może przez to, że nie posiadam szóstego zmysłu w odgadywaniu pragnień mężczyzny, z którym jestem? Że nie odczytywałam prawidłowo ich intencji? Nie domyślałam się czego chcą w danym momencie? Czyżbym straciłam swoją kobiecą intuicję? A może to przez to, że zbyt szybko poczułam się bezpiecznie, albo dlatego, że niekiedy po prostu ich dobrze nie rozumiałam? Może nie odpowiadałam ich wyobrażeniom o idealnej partnerce, bo jestem za gruba, za chuda, jestem za bardzo gadatliwa lub za mało mówię i niewystarczająco okazuję zainteresowanie ich sprawami? – Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytania. Pragnęła bardzo poznać przyczynę tych niepowodzeń, bo przecież ona może się zmienić, może zmienić swoje postępowanie. Postarałaby się być czujna i nieobojętna na ich potrzeby. Starałaby się uprzedzać ich myśli, nauczyłaby się lepiej gotować, bardziej zadbałaby o siebie, nauczyłaby się innych technik okazywania oddania. – Przecież ja chcę tylko wiedzieć, żeby nie popełniać więcej błędów, czy to tak dużo? – zastanawiała się. Nie miała się kogo poradzić. Nigdy nie miała przyjaciółki od serca, koleżanki tak, ale przyjaciółki nie. Jedynie Maciek ją wspierał, chociaż w takich sprawach nie był chyba obiektywny. Jak próbowała wyciągnąć z niego opinię o przyczynach jej niepowodzeń, kwitował to śmiechem i niezmiennie mówił

 – Ula, co ty pleciesz za androny? To nie ty jesteś winna tylko te dupki, których spotykasz na swojej drodze. Po prostu przyciągasz niewłaściwych facetów. - Na próby protestu z jej strony, odpowiadał – przecież jesteś mądrą dziewczynką i na pewno wiesz, że jak już, to winne są obie strony. Nie zwalaj więc wszystkiego na siebie i nie doszukuj się w sobie jakiś wad, bo według mnie ich nie masz. Byłaś po prostu dla nich za dobra, ot co! Zobaczysz, jeszcze będą żałować, że nie potrafili cię docenić.

Jakoś jej to nie uspakajało. Pomyślała, że Maciek ma w jednym rację, a mianowicie w tym, że ona była dla nich za dobra, że była gotowa im nieba przychylić, a oni niecnie to wykorzystywali i nie potrafili właściwie docenić… - A może mężczyźni nie lubią, kiedy kobieta robi dla nich wszystko?

Przedtem był Bartek, teraz Piotr. Obaj łgali jej w żywe oczy i wykorzystywali jej naiwność, szczerość, poświęcenie i bezgraniczne oddanie. Pierwszy wykorzystywał ją finansowo. Po prostu najzwyczajniej w świecie wyłudzał od niej pieniądze, bo cierpiał na wrodzony wstręt do pracy i nie lubił brudzić sobie nią rąk. Drugi zrobił z niej bezpłatną pomoc domową od gotowania, sprzątania, prania i darmowego seksu od czasu do czasu. Za każdym razem zajmowało jej sporo czasu, żeby zrozumieć, że sytuacja, w którą się uwikłała jest beznadziejna. Kiedy wreszcie to do niej docierało, decydowała o rozstaniu. O ile o Bartku dość szybko zapomniała, o tyle o Piotrze jakoś długo nie mogła. Może dlatego, że Bartek był jedynie młodzieńczym zauroczeniem a Piotra kochała naprawdę? Była taka dumna kiedy ten fantastyczny, mądry, piękny i dobry facet zwrócił na nią uwagę. A ona była przecież taka przeciętna. No dobra, nieprzeciętny rozum to jednak miała. Piotr był kardiologiem i pracował w szpitalu. Poznali się banalnie. Towarzyszyła tacie w kontrolnych badaniach jego serca. Od słowa do słowa, od spotkania do spotkania i nawet nie zauważyła kiedy się w Piotrze beznadziejnie zakochała. Była niezmiernie uradowana, kiedy się okazało, że ona też nie jest dla niego obojętna. Dość szybko wprowadziła się do jego mieszkania w Warszawie. Była nieprzyzwoicie szczęśliwa. Miała wszystko co chciała. Dobrze im się układało, no może poza jednym malutkim szczegółem. Piotr nie potrafił być wierny, a nocne dyżury nazbyt często stwarzały do tego okazje. Kiedyś przez całkowity przypadek sama przyłapała go w sytuacji in flagranti. Miał dyżur. To był już któryś z rzędu dyżur nocny. Tęskniła za nim. Nie czuła się dobrze w tym wielkim łóżku bez niego. Chciała chociaż przez króciutką chwilkę utonąć w jego ramionach. Z termosem wypełnionym gorącą, mocną kawą i kawałkiem świeżo upieczonego sernika poszła do szpitala. Był późny wieczór a oddział jak wymarły. Nawet nie zastała czuwającej zazwyczaj w dyżurce pielęgniarki. Cicho nacisnęła klamkę w drzwiach do gabinetu Piotra. Widok jaki zastała wbił ją w podłogę. Wytrzeszczała oczy na kotłujące się na kanapie dwa nagie ciała i nie mogła się ruszyć. W końcu zauważyła ją kobieta i krzyknęła wstydliwie zasłaniając się kocem. Patrzyła w oczy zaskoczonego Piotra i nie mogła uwierzyć, że mógł ją zdradzić. Wyjąkała tylko jakieś przeprosiny i przestraszona uciekła do domu. Po powrocie z dyżuru Piotr bardzo ją przepraszał i kajał się przed nią. Mówił, że to nic, że to żart, że tak naprawdę nic się nie stało. Bił się w piersi niby z poczucia winy. Wybaczyła i zaufała mu ponownie. Obiecała też, że nie będzie więcej robić mu takich niespodzianek. Mimo to wciąż docierały do niej różne informacje na temat tego, co dzieje się na oddziale kardiochirurgii. Słyszała plotki, że Sosnowski to Casanova i przeleciał już połowę żeńskiego personelu. W takich sytuacjach była kompletnie bezradna i jedyne, co mogła zrobić, to popłakać sobie w kącie ich wspólnej sypialni. Nie robiła mu awantur, bo przecież nie miała już okazji złapać go ponownie na zdradzie, a plotki, to zawsze plotki. Nie mogła zrozumieć dwoistości jego natury. Cały czas ją zapewniał o bezgranicznej miłości i jednocześnie zdradzał ją na każdym kroku. Na jej podejrzenia z rozbrajająca szczerością odpowiadał.

 – Kochanie, nie rób scen. Przecież i tak zawsze wracam do ciebie. O co ci chodzi? To nic dla mnie nie znaczy. One są mi zupełnie obojętne. Przecież to ty jesteś moją kobietą i nikt nas nie rozdzieli, zawsze będziemy razem. Na początku wierzyła, bo chciała wierzyć. Za wszystko obwiniała te wyuzdane kobiety, które tak niecnie kusiły jej ukochanego i same pchały mu się do łóżka. Była przekonana, że gdyby nie one, nie dochodziłoby do zdrad. Jednak z czasem coraz bardziej uwierała ją ta sytuacja. Nie umiała i nie chciała się z nią pogodzić. Mimo tego, że planowali wspólną przyszłość któregoś dnia spakowała swoje rzeczy i cicho odeszła z jego życia. Nie zatrzymywał jej, nie pobiegł za nią, nie pojechał, nic. Ciężko jej było. Wciąż miała nadzieję, że jednak Piotr będzie szalał, że będzie walczył, że będzie zabiegał, że będzie dzwonił, że przyjedzie ją przeprosić, że będzie błagał żeby wróciła, że przyrzeknie, że już nigdy jej nie zdradzi, bo przecież liczy się tylko ich miłość, że tylko ona jest kimś wyjątkowym, jedynym, kogo kocha do utraty tchu i jest w stanie poświęcić dla niej wszystko. Nic takiego nie miało miejsca. Próżno czekała na jakikolwiek znak od Piotra. Po powrocie do rodzinnego domu znak jednak się pojawił. Pewnego dnia bardzo źle się poczuła. Za namową taty i Maćka, trochę ociągając się, poszła jednak do lekarza. Diagnoza była dla niej porażająca – Jest pani w ciąży, stąd to złe samopoczucie. Z biegiem czasu będzie się pani lepiej czuła …. – usłyszała od lekarza. Po tej wstrząsającej dla niej informacji skontaktowała się z Piotrem. Sądziła, że może jednak się zmienił, że być może się ucieszy, że może dla dobra dziecka mogliby jeszcze raz spróbować? Przecież wystarczy dobra wola i chęć powrotu do siebie. Jeśli dwie osoby tego pragną, to wszystko można naprawić.

Piotr był zły i rozczarowany. Okazało się, że już ułożył sobie życie na nowo, a teraz Ula chce mu je zniszczyć.

 – Tak szybko? Nie tracisz czasu… – wyrwało jej się płaczliwym głosem.

 – Co się dziwisz? Życie nie znosi próżni – odpowiedział jej nerwowo.

 Boże! Jaka ja byłam głupia z tą naiwną wiarą w ludzi, wiarą w niego! - pomyślała ze wstydem. Osiągnęła tylko tyle, że umówili się w jego domu. Nie był dla niej miły i całą winą za tę ciążę obarczył ją.

 - Ula, miałaś się zabezpieczać prawda!? I co z tego wyszło!? Przecież musiałaś pamiętać, że ja wyraźnie mówiłem, że nie, żadnych dzieci przynajmniej na razie. Nie uzgadniałaś tego ze mną! Ja nie jestem przygotowany na taka ewentualność. Stawiasz mnie przed faktem dokonanym, a tak się nie robi! – mówił podniesionym głosem.

 - Piotr, przecież wiesz, że brałam tabletki. Nigdy nie zapomniałam ich wziąć, przecież sam mnie sprawdzałeś. Ta ciąża to tylko dowód na to, że żadne zabezpieczenie nie daje stuprocentowej pewności – odparła cichym i płaczliwym głosem broniąc się od zarzutów.

 - No dobra, stało się i coś z tym trzeba zrobić. Dam ci pieniądze, załatwię lekarza, który pomoże nam się pozbyć tego problemu i będzie po kłopocie.

Zbladła. Przerażona patrzyła na niego i nic nie rozumiała. - Chyba się przesłyszałam? Nie, no na pewno się przesłyszałam. Przecież on jako lekarz, lekarz!? Do jasnej Anielki! Nie może proponować mi czegoś takiego. Nikt nie ma prawa zabić człowieka! – myślała gorączkowo i w panice

 - No nie patrz tak na mnie! Nie bądź oburzona! Ja nie chcę żadnych dzieci! – krzyczał. Powoli i w milczeniu wstała z popielatej sofy kierując się w stronę wyjściowych drzwi. Wychodząc z jego mieszkania usłyszała – Ulka, nie unoś się tak. Jak nie chcesz pomocy, to nie, ale nie oczekuj ode mnie zaangażowania lub finansowania twojej zachcianki!

Była w szoku. Zamykając drzwi powiedziała cicho.

 - Bez obawy. Już niczego od ciebie nie oczekuję – nie obchodziło jej czy to usłyszał.

Po tej wymianie zdań, bo trudno to było nazwać rozmową, miłość do Piotra uleciała z niej jak para wodna. Nawet trochę się dziwiła, bo do tej pory zawsze myślała, że nie można tak nagle przestać kogoś kochać. A teraz, w tej sytuacji, w tym momencie zastanawiała się jak w ogóle mogła go kochać? Okazało się, że zupełnie go nie znała. - Jak mogłam być tak ślepa? Moja kolejna ułomność po głupocie, ślepota. – Było jej przykro i wstyd, że maleństwo musiało słyszeć takie straszne rzeczy o sobie. Czule gładziła brzuch i przemawiała w myślach do dzidziusia – przepraszam, tak bardzo cię przepraszam moje kochane maleństwo. Postaraj się zapomnieć o tym co słyszałeś. Mamusia przysięga ci, że bardzo czeka na ciebie i ogromnie cię kocha. Nie pozwolę zrobić ci krzywdy nigdy, obiecuję. Poradzimy sobie ze wszystkim, nie martw się.

Od tamtej pory nie utrzymywała kontaktu z Piotrem. Chyba raz nawet zadzwonił, ale nie odebrała telefonu. Nie czuła do niego już nic, nawet zwykłej złości. Stał się dla niej obcym człowiekiem. Straciła zaufanie do mężczyzn, przestała wierzyć w miłość. Wiedziała, że może liczyć tylko na siebie.


25 komentarzy:

  1. Ależ mnie zaskoczyłaś,Piotr casanova nie Marek ? To coś nowego, rozumiem że kardiolog organoleptycznie sprawdza przydatność personelu niższego szczebla, jak ten facet się poświęca dla naszej kulejącej służby zdrowia... Ulka to takie naiwne dziewczę, jak ona mogła mu wierzyć w te wszystkie brednie no i wyszło szydło z worka, ale ciekawi mnie co ona zrobiła Maćkowi ,że tak się wściekł, musiało to być coś poważnego, czekam na kolejny ciekawy rozdział i serdecznie pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B.
      To opowiadanie będzie na początku nieco inne, bo pisane przez Gaję. Ja dokonałam tylko drobnej kosmetyki i później rozwinęłam sytuację. Tak naprawdę to wściekłość u Maćka zakumulowała się z wielu przyczyn, o których trudno mi teraz pisać. Po prostu musisz śledzić rozdziały, bo przeszłość miesza się w nich z teraźniejszością, co czasem może wydawać się zbyt zawiłe, ale dla uważnego czytelnika wszystko powinno być jasne.
      Dziękuję za komentarz. Obie dziękujemy i serdecznie Cię pozdrawiamy. :)

      Usuń
  2. Opowiadanie zupełnie inne niz wszystkie. Bartek, jak to Bartek, ale z Piotra to dopiero kawał łąjdaka... dobrze, ze Ula w koncu przejrzala na oczy...Mam nadzieje, ze spotka milosc :) zapewne Marka...ciekawi mnie czy on tez ja skrzywdzi a potem zrozumie,ze kocha..czy jednak bedzie inaczej :) bardzo fajny poczatek Małgosiu :)
    Odnoszac sie do wpisu to ja rowniez dziekuje ci za wszystkie opowidania, ktore mi sie bardzo podbaly bez wyjatku :) Na pewno bede bardzo czesto do nich wracac, bo juz je czytalam kilka razy :) Wierze i mam nadzieje,ze wrocisz do pisania :) naprawde masz talent i wierne grono czytelniczek. Co do tematyki to wiadomo, ze bardzo lubie te opowiadania o Uli i Marku. Moze jeszcze wpadnie ci jakis pomysl na ich losy i przelejesz to na papier, byłabym na pewno zachwycona...:) Ale jak bedziesz pisac na inne tematy to rowniez oczywiscie bede zagladac, bo na pewno opowiadania beda rownie ciekawe. :) Pozdrawiam i sciskam goraco :)
    Magda M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda M
      Masz rację, że to opowiadanie nieco odbiega od innych. Sosnowski - Casanova a i Marek będzie zupełnie inny. Na pewno jej nie skrzywdzi i tu już Cię uspokajam.
      Nawet nie wiesz, jak miło jest przeczytać, że czytelnik wraca do tych moich wyskrobin. Serce mi rośnie i naprawdę się cieszę, że nie pisałam tego wszystkiego wyłącznie do szuflady, albo sobie a muzom. Bardzo Ci dziękuję za te słowa.

      Serdecznie i ciepło Cię pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Ojoj... mam mętlik w głowie. Na początku Maciek. A na końcu życie Uli.
    Ciąża, kłótnie, zdrady - szok i pomieszanie.
    Czekam na kolejny rozdział - muszę ten przeanalizować.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu

      Przy tym opowiadaniu nie będzie łatwo. Trzeba uważnie czytać, żeby wszystko dokładnie zrozumieć. To nie jest przypadkowy chaos, ale logiczna naprzemienność przeszłości z teraźniejszością. Mam nadzieję, że jednak nie utrudni Ci tak bardzo czytania. Początki są z reguły zawsze bardziej skomplikowane, niż kolejne części.
      Dziękuję serdecznie za komentarz. Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Raczej nie utrudni, czytam różne rodzaje literatury. Po prostu czytałam w biegu i "dobiegłszy" do mety stwierdziłam, że muszę pomyśleć. Lubię czytać nawet fragmenty, które skłaniają do przemyśleń.
      Zapowiada się ciekawie. A jak jest skomplikowanie to dobrze. Będę tu kilka razy zaglądać i czytać po ileś razy rozdział.

      Usuń
  4. Witaj Małgosiu,
    przepraszam, ale dopiero dotarłam do domu. Czy Ty możesz w to uwierzyć, że już nic nie pamiętam z tej historii?! Ale to dobrze, bo mam niespodziankę:) I to jeszcze jaką! Dziękuję - mam nadzieję, że dobrze wiesz za co:) No dobra, przyznam się, że po przeczytaniu i zastanowieniu się coś tam jednak zaczęłam kojarzyć:) Nie zmienia to jednak tego, że jak zwykle z ogromnym zainteresowaniem przeczytałam ten rozdział i "cierpliwie" czekam na kolejny:) Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemnych dni:),
    p.s. tym razem się postarałam i jest krótko, prawda? Ha, ha, ha:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju
      Faktycznie nie rozwinęłaś się w tym komentarzu. Hahaha.
      Nie dziwię się, że szczegóły zatarły Ci się w pamięci, bo jakby nie patrzeć, pomysł przesłałaś mi dosyć dawno i w dodatku był opisywany jako ostatni. Są jeszcze dwa przeze mnie nie podjęte i mam nadzieję, że się nie obrazisz, że nie sięgnęłam do nich. Być może kiedyś wykorzystam je w opowiadaniu już nie o Uli i Marku...?
      Nie wiem, czy czymś Cię zaskoczę w tej historii. Liczę na to, że jednak tak.
      Dziękuję i pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
    2. Małgosiu,
      jednak sumienie mnie gryzie, nie mogę zasnąć, że tak krótko odniosłam się do treści, więc coś tam jednak naskrobię:) Mam nadzieję, że mi wybaczysz:) Najpierw mój ulubieniec Bartuś - co tam dużo pisać, to zwykły padalec! Swoją drogą, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że wynalazłaś nową jednostkę chorobową! Uważam, że wrodzony wstręt do pracy powinien być traktowany jako choroba nieuleczalna:) Niestety ta jednostka chorobowa może okazać się również dziedziczna, ktoś powinien koniecznie przeprowadzić badania na reprezentacyjnej grupie - chętnych by nie brakowało:) Może jakaś renta żeby biedaczyna miał się z czego utrzymać? Tylko co na to nasz NFZ i ZUS? Teraz kolej na nie mniej przez mnie "lubianego" Piotrusia. Oczywiście pierwsze co mi się nasuwa na myśl o nim, to łotr i kawał drania albo jeszcze lepiej zwykła świnia! Jego buta, pewność siebie, egoizm bije po prostu wszystko! Nie mam mu za złe tego, że korzysta z życia pełnymi garściami, niech szleje, szerokiej drogi i powodzenia! Przerażające jest to, że zupełnie nie liczy się z uczuciami nie tylko swojej "ukochanej?" Uli ale również z coraz to nowymi partnerkami! Nie bez znaczenia jest też, to jak obrzydliwie zareagował na wiadomość o potomku. Faktycznie tak jest, że od niektórych osób oczekujemy i wymagamy większej empatii, między innymi dotyczy to lekarzy. Rozumiem, że najlepszą obroną jest atak, rozumiem też, że wieści o potomku są nieoczekiwane i w tym momencie bardzo niewygodne. Jednak osoba, która ma z założenia ratować życie, moim skromnym zdaniem nie ma prawa proponować jego odebrania! Przecież ciąża Uli nie pochodzi z "niepokalanego poczęcia"! Chyba na tych studiach uczyli Piotrusia skąd się biorą dzieci? Do wizyty w sypialni nikt ich nie zmuszał. Oboje są dorośli, więc oboje ponoszą odpowiedzialność za "owoc ich miłości". Koniec, kropka! Ula nie powinna unosić się mylnie pojętym honorem i powinna uświadomić Casanovę, że już jest ojcem i w tej chwili jego zachcianki nie mają już żadnego znaczenia. Mleko się rozlało! Może to by go postawiło do pinu i otrzeźwiło trochę?! Teraz kolej na Ulę:) Oględnie można by powiedzieć, że jest naiwna. Jednak moim zdaniem nie do końca byłoby to prawdziwe stwierdzenie. Uważam, że Maciek miał rację jak powiedział, że Ula po prostu przyciąga niewłaściwych facetów i jest dla nich za dobra:) Ma taki charakter, że dla miłości zrobiłaby wszystko, pewnie chętnie darowałaby gwiazdkę z nieba. Myślę, że nie należy jej za to ganić. Mam nadzieję, że Ula nie będzie musiała się zmieniać w zołzę żeby odnaleźć swoją prawdziwą miłość? Może znajdziesz dla niej fajnego faceta, który potrafi docenić jej charakter i będzie dla niej równie dobry:)
      Małgosiu, zapewniam Cię, że ja już jestem mile zaskoczona:) Jeśli chodzi o pomysły, rób z nimi co chcesz, tylko pisz proszę:) Uściski,
      Gaja

      Usuń
    3. Gaju!
      Przecież ja nie wymagam od Ciebie elaboratów i niepotrzebnie masz wyrzuty sumienia. Ja oczywiście zawsze chętnie czytam komentarze i te długie i te krótkie. Justyna też się rozpisała i chwała jej za to. Naprawdę godne podziwu. Ja chyba w życiu nie napisałam równie długich komentarzy. Aż chciałoby się powiedzieć, że wszystko przede mną. Hahaha.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Przeczytałam tę część jednym tchem.... Zaskoczyło mnie, że Piotr jest w tym opowiadaniu playboy 'em. Szczytem bezczelności, była propozycja aborcji. jakby nie patrzeć on jest lekarzem! Powinien ratować to życie, a nie je zabijać! Ale tak niestety jest, gdy tacy ludzie wybierają ten zawód, bo mają parcie na kasę. Ula to taka trochę łagodna wersja Pauliny, a Piotr taka hardcore 'owa Marka. Ja na miejscu Uli, odegrałabym się na nim. Zawsze może na niego donieść do Izby lekarskiej. Myślę, że wtedy byłby niepocieszony. Straciłby kasę, pozycję i darmowe panienki.
    Pozdrawiam, UiM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UiM
      Moralność doktorka oburzyła nie tylko Ciebie. Niemal każdy wpis porusza tę sprawę. Sosnowski to karierowicz, egoista i babiarz, a przy okazji człowiek całkowicie pozbawiony tak koniecznej w tym zawodzie empatii. To ktoś, kto jest nastawiony wyłącznie na trzepanie kasy i raczej nigdy nie pochyli się nad pacjentem. Nigdy też nie dopuści, żeby pojawienie się dziecka miało mu zrujnować karierę i życie.
      Ula nie będzie się mścić. Raczej będzie starała się wymazać go z pamięci.

      Wielkie podziękowania za wpis. Najserdeczniej pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. To opowiadanie mnie zaskoczyło. Najbardziej ta dziwna kłótnia Uli i Maćka. Szymczyk z pewnością miał swoje powody skoro tak na nią nakrzyczał. I zaczęłam się zastanawiać jaka jest tutaj Ula. Czym się kieruje bardziej sercem czy rozumiem. Ale chyba jednak trochę tym i tym. Piotr jest tutaj podłym łajdakiem ,który się nią zabawił. Zapewniał o miłości a gdy mu się znudziła znalazł sobie inną. Nie jest to facet ,który nadaje się do stałego związku. O którym za pewnie ona marzyła. I nie rozumiem kompletnie jego zachowania. Jak lekarz ,który ratuje życie innym chce pozbawić życia swojego dziecka? Ula na pewno nie usunie ciąży. Po urodzeniu powinna starać się o alimenty. Nie powinna mu tak odpuścić. Teraz musi zadbać o siebie i nienarodzone dziecko. Nie dziwie się jej ,że po Bartku a potem Piotrze przestała wierzyć miłość. Ale uwierzy w nią pewnie gdy na jej drodze pojawi się Marek. Kobietą z dzieckiem trudniej jest znaleźć faceta ,który będzie w stanie pokochać także to dziecko. Pamiętam jak ,kiedyś zaczynałaś ,że ona jest w ciąży z Bartkiem. Wielka szkoda ,że to opowiadanie jest ostatnim. czasem jeszcze wracam do poprzednich. Może jeszcze ,kiedyś wpadniesz na jakiś ciekawy pomysł i napiszesz? Jestem też ciekawa czy Ula po zranionej miłości nie stanie się oschła,wyniosła i bez uczuć? Stanie się zupełnie inną kobietą pozbawioną skrupułów? Czasem kobieta przez takiego dupka może zmienić się w sukę. To życie Uli to jakaś totalna porażka . Mam nadzieję ,że jakoś ułoży sobie życie . W tym przypadku ,, miłość jest ślepa'' to trafne stwierdzenie. Po prostu Ula do tej pory nie spotkała odpowiedniego faceta. Trafia na niewłaściwym a potem cierpi. Ale tak już jest... Mam nadzieję ,że Marek nie będzie takim kolejnym popaprańcem? Oby nie!!! Bo wtedy wpadłaby z deszczu pod rynnę. Ile planujesz rozdziałów? Czekam na cd. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatkowo Sosnowski całą winę zwalił na Ulę. To bardzo egoistycznie bo ona musiała łykać tabletki a on o gumce nawet nie pomyślał. Bo wygodniej było mu ,żeby to Ula się pilnowała. Po prostu cham. A jak wpadła to od razu chce pozbyć się problemu. Tylko gdyby ona to zrobiła przez całe życie zastanawiałaby się jakie to dziecko by było? Jak wyglądało? I kim by było? Nie rozumiał ,że swoimi słowami ją zranił. Ula unosi się honorem . Piotr kompletnie nie szanuje kobiet. Traktuje je jak rzecz. Tak samo jest z Ulą gdy nie jest już mu potrzebna. A nienarodzone dziecko jak chwast ,który można wyrwać i po problemie. Nie wiem jak ona teraz komukolwiek zaufa. Myślę ,że tak. I dobrze ,że nie kocha już tego drania. I oby dziecko było podobne do niej. I mam nadzieję ,że pogodzi się z Maćkiem. W końcu się przyjaźnili praktycznie od zawsze i szkoda byłoby przekreślać tak długoletnią znajomość. O matko znowu się rozpisałam. A obiecałam sobie ,że tamten komentarz to pierwszy i ostatni taki długi. :)

      Usuń
    2. Justyna
      Naprawdę mnie zadziwiasz. Napisałaś niemal rozdział opowiadania. Nawet nie sądziłam, że ta pierwsza część wywoła tyle kontrowersji. Jedno mogę powiedzieć, że te wszystkie przeżycia bardzo mocno odbiją się na psychice Uli. Na pewno będzie cierpieć.

      I jeszcze coś niezależnie od rozdziału. Odpowiedziałam na Twój komentarz u Anity. Mam nadzieję, że zatrze chociaż trochę to, co ja napisałam wcześniej. Wiedz, że napisałam to żartobliwie i mam nadzieję, że tak właśnie to odebrałaś.

      Dzięki za to, że miałam naprawdę co czytać. Aż dwa komentarze. Pozdrawiam najserdeczniej. :)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  7. Brzydula od końca. Najpierw Piotr łajdak do kwadratu, a Marek jako drugi pewnie ten dobry. Podobnie jak B ciekawa jestem o co idzie z Maćkiem. I czekam z niecierpliwością na spotkanie Uli i Marka.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RanczUla
      Wiesz, że ja nawet nie pomyślałam o tym w ten sposób? Tzn., że to BrzydUla od końca? Może masz rację, ale nie był to z mojej strony zabieg świadomy.
      Kłótnia z Maćkiem była w zasadzie o całokształt. Nawarstwiło się wiele spraw i Maciek po prostu miał już dość.
      Bardzo Ci dziękuję za wizytę na blogu i pozdrawiam cieplutko. :)

      Usuń
  8. Jak można nie przyznać się do dziecka? Jeszcze nie zaangażuje się w wychowanie dziecka, a nawet nie pomoże finansowo. Ale dupek. To ona musi nosić to dziecko, a później wychowywać, a to on się do tego przyczynił. Zwala wine na Ulę, ale sam nie jest taki święty. Nie rozumiem jak można być takim. Mam ochotę dać mu w pysk. Zasłużył na to. Biedna Ula. Da sobie rade, bo jest dzielna. Ciekawe co się stało z Maćkiem. Ktoś źle mu nagadał czy wpadł w złe towarzystwo? A może zakochał się w nie właściwej osobie? Teraz czekam na wejście idealnego Marka!
    Pozdrawiam :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta
      Wbrew pozorom tacy osobnicy jak Sosnowski występują w naturze dość często. To złoci chłopcy pragnący jak najdłużej korzystać z życia ile wlezie i nie ponosić odpowiedzialności za ewentualne tego życia konsekwencje. Tu jest to o tyle oburzające, że w taki sposób zachowuje się człowiek, który jest lekarzem i powinien chronić życie a nie proponować kobiecie aborcję. Ula mimo stresu związanego z ciążą nigdy by się na to nie zgodziła. Znalazła się przez to w ciężkiej sytuacji, ale przecież to siłaczka i ktoś, kto łatwo się nie poddaje i walczy.
      Pisałam wyżej, że ta kłótnia z Maćkiem to wynik wielu zdarzeń, które nawarstwiły się przez lata. Trudno by mi było wymieniać je tu wszystkie i zupełnie nie miałoby sensu, bo w miarę czytania same zrozumiecie o co chodzi.
      Dziękuję Ci pięknie za komentarz i zapraszam na jutrzejszą notkę.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Dlaczego nie wyświetlają mi się wszystkie opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie mam pojęcia. W tej chwili sprawdziłam wszystkie po kolei i u mnie wszystko w porządku. Wyświetlają się wszystkie również te, które zawierają zdjęcia.
      Mam nadzieję, że to może jakiś błąd Twojego komputera i wkrótce wszystko będzie w porządku.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Chyba doszłam do tego, dlaczego Ci się nie wyświetlają opowiadania. Ponieważ przenosiłam całego bloga z innej strony tutaj w ciągu zaledwie tygodnia, w październiku ukazało się ok. 445 postów. Blog archiwizuje wpisy co miesiąc i to dlatego prawdopodobnie z listy zniknęły tytuły wcześniejszych opowiadań. One nadal tu są, ale trzeba wejść w ostatni rozdział na liście i cofać się potem do pozostałych opowiadań. Nie bardzo potrafię temu zaradzić, bo nie wiem jak. Jeśli ktoś wie, to proszę o pomoc. Jak spowodować, żeby wyświetlały się wszystkie tytuły.

      Usuń