Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"WESPRZYJ SIĘ NA MNIE" - rozdział 6

01 luty 2015
ROZDZIAŁ 6


W poniedziałek po zabiegach Marka i po podaniu mu obiadu pojechała do firmy. Decyzję, żeby po urlopie już do niej nie wracać podjęła jakiś czas temu, ale ciekawość zwyciężyła. Prezes zaintrygował ją. Przy windach natknęła się na Nikodema.
- Ula! Witaj! Świetnie wyglądasz i tak wypiękniałaś! No, no… Więc już wiesz?
- Wiem? O czym?
- No nie udawaj. Skoro jesteś w firmie, to chyba wiesz o tej całej aferze z Dyrczem w roli głównej?
- Nic nie wiem. W sobotę zadzwonił prezes i prosił, żebym przyszła, no to jestem. A co z Dyrczem? Coś nie tak?
- Wszystko nie tak. Pozawalał tyle rzeczy, że naraził firmę na ogromne straty. W piątek prezes wyrzucił go na zbity pysk.
- Aaaa, to takie buty. Teraz rozumiem ten telefon. Muszę lecieć, bo umówiłam się z nim na czternastą. Na razie. Pozdrów załogę.
Weszła do gabinetu prezesa. Na jej widok wstał i zapiął guzik marynarki.
- Bardzo się cieszę, że pani przyszła, pani Urszulo. Proszę usiąść. Może napije się pani kawy lub herbaty?
- Nie, bardzo dziękuję. Byłabym wdzięczna, gdyby przeszedł pan do rzeczy.
Usiadł obok niej i rozparł się w fotelu.
- Od kiedy pani poszła na ten urlop, źle dzieje się w pani dziale, a co za tym idzie, w firmie. Pan Dyrcz niestety nie okazał się godnym pani zastępcą. W piątek dostał wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Będziemy też się sądzić o wyrównanie strat finansowych jakie ponieśliśmy na skutek jego nieprzemyślanych działań.
- No to grubo – pomyślała. – Wywróżyłam to panu, panie Dyrcz. To kara za zbytnią pewność siebie, tupet, bezczelność i chamstwo. – No dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego? O ile dobrze pamiętam, uprzedzałam pana, by zbytnio nie faworyzował Dyrcza, bo to karierowicz z wielkim parciem na szkło.
- Tak, tak, przypominam sobie i bardzo żałuję, że pani nie posłuchałem. Teraz najważniejsze jest jednak, żeby wyprowadzić dział na prostą i tu wielka prośba do pani, żeby zechciała pani przerwać urlop i wrócić do pracy. Dyrcz, a raczej jego działania sprawiły, że straciliśmy sporo klientów. Koniecznie trzeba odbudować zaufanie, jakie wcześniej w nas pokładali.
Ula popatrzyła na prezesa z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nawet nie było jej go żal. Wykorzystywał jej umiejętności i czas bez żadnych skrupułów. To prawda, że wynagradzał uczciwie, ale też nie miał żadnych hamulców. Westchnęła nieznacznie.
- Panie prezesie. Poświęciłam tej firmie pięć długich lat. Przez pięć długich lat nie miałam życia prywatnego, nie umawiałam się z mężczyznami na randki, nie udzielałam się towarzysko, bo zawsze to firma była najważniejsza. Oddałam jej swoje najlepsze lata, ale to już koniec. To się nazywa zmęczenie materiału. Jak skończy mi się urlop złożę wypowiedzenie i nie wrócę już tutaj, bo mam serdecznie dość pracy całodobowej. Wypaliłam się i nie ma już we mnie tego entuzjazmu, co na początku. Mam nadzieję, że pan to zrozumie. Ja w tej chwili mam zupełnie inne priorytety. Jeśli jednak miałabym panu doradzić, to proszę postawić na czele działu panią Maję Szukalską. Kobieta ma wieloletnie doświadczenie. Czuje temat i jest naprawdę dobra. Jest kreatywna i ma zdolności negocjatorskie. Wprawdzie nie posiada dyplomu doradcy finansowego, ale to jest do zrobienia. Dopóki nie zda egzaminu, niech pełni obowiązki dyrektora działu. Zapewniam pana, że będzie miał pan z niej pociechę i satysfakcję. To bardzo dokładna i drobiazgowa osoba. Pochyli się nad każdym szczegółem i nie zaniedba niczego. Pan Dyrcz na tym stanowisku, to był niewypał i dziwiłam się, że to właśnie nim pan mnie zastąpił. Proszę to przemyśleć, – podniosła się z fotela – bo ja na pewno nie wrócę już tutaj.
Podniósł się i on.
- Szkoda. Naprawdę szkoda. Była pani najlepsza i chociaż nie często dawałem to pani odczuć, to jednak bardzo panią cenię, bo jest pani znakomitym fachowcem. Życzę pani szczęścia w takim razie, a kandydaturę Szukalskiej przemyślę.
Wychodząc z budynku poczuła wielką ulgę tak, jakby ktoś zdjął z jej ramion wielki ciężar. Rozstawała się z tym miejscem bez żalu. Nie była nic winna ani firmie, ani prezesowi. Finansowo nadal stała dobrze, bo ostrożne i mądre inwestowanie w giełdę przynosiło spodziewane zyski. Nie musiała się martwić o byt przez co najmniej kilka lat, nawet gdyby żyła ponad stan. Ale nie żyła jak milionerka. Żyła skromnie.

Marek zaczynał siadać. To była wielka radość. Potrafił się samodzielnie podnieść, spuścić nogi z łóżka i usiąść. Nie posiadała się ze szczęścia. Każdy dzień niósł ze sobą niespodziankę i każdego dnia był bardziej sprawny. Kolejny raz poprosił ją o wizytę w swoim mieszkaniu.
- Myślę Ula, że dadzą mi przepustkę na święta. Nie pojadę przecież w piżamie. Weź mi jakieś jeansy, kalesony, zimowe buty i koszule. Pamiętaj o kurtce, czapce i szaliku. Dasz radę to przywieźć?
- Na pewno. Mam nadzieję, że nie zastanę już tam Pauliny...
- Ja też. Sprawdź przy okazji skrzynkę, czy zostawiła w niej klucze.
Klucze o dziwo, były. Wyjęła je ze skrzynki i pojechała windą na dwunaste piętro. Jednak widok jaki zastała po otwarciu drzwi niemal zwalił ją z nóg. W mieszkaniu panował nieopisany bałagan. Przedpokój usiany był starymi gazetami i kawałkami rozbitego lustra, a ze ściany zwisał smętnie urwany wieszak. Salon przedstawiał się niewiele lepiej. Kanapa i dwa ogromne fotele były pocięte, a spod przeciętego materiału wyzierały kłęby gąbki i sprężyn. Szuflady z komód leżały obok nich. W kuchni walały się potłuczone talerze i szklanki. Nie wchodziła dalej, tylko sięgnęła po telefon i wybrała numer policji. Potem czekając na nią zrobiła mnóstwo zdjęć, również w pokojach. Koniecznie musiała pokazać to Markowi.
Przyjechała policja. Trzej panowie weszli do przedpokoju i rozejrzeli się dokoła. Zauważyli stojącą Ulę i przywitali się.
- Włamanie? – Zapytał jeden z nich. Pokręciła przecząco głową.
- Nie sądzę. Byłam tu jakiś miesiąc temu. Mieszkanie należy do pana Marka Dobrzańskiego, który obecnie przebywa w szpitalu po wypadku w górach. Razem z nim mieszkała tu jego narzeczona Paulina Febo. Kilka miesięcy temu rozstali się, lecz panna Febo nie opuściła mieszkania i korzystała z niego dalej, bo jak mówiłam wcześniej pan Dobrzański od wielu miesięcy przebywa na oddziale rehabilitacyjnym. Jakiś miesiąc temu poprosił mnie, żebym przywiozła mu kilka rzeczy z mieszkania. Podejrzewał, że jego narzeczona nadal je zajmuje i prosił mnie, żebym przekazała jej, że ma się wynieść. Dał jej na to dwa tygodnie. Po tych informacjach ona się wściekła. Oskarżała pana Dobrzańskiego o podłe traktowanie tym bardziej, że zażądał od niej pokrycia kosztów za czynsz i media, za okres pobytu od chwili ich rozstania. Myślę, że to jej sprawka. Zrobiła to w odwecie za to, że musiała się stąd wyprowadzić. Jednak straty są ogromne. Proszę spojrzeć. Wszystko pocięte chyba jakimś ostrym nożem. Skórzane, na pewno bardzo drogie kanapy i fotele nie do naprawienia. Zdewastowała meble w trzech pokojach i w kuchni. Potłukła naczynia. To nie powinno ujść jej płazem tym bardziej, że pan Dobrzański jest osobą niepełnosprawną. Nie porusza się samodzielnie i wymaga opieki osoby trzeciej. Jak ma sobie poradzić, żeby doprowadzić mieszkanie do dawnego wyglądu?
Jeden z policjantów zajął się fotografowaniem tego pobojowiska, inny szukał odcisków palców, trzeci jeszcze dopytywał Ulę o szczegóły.
- Moje odciski mogą być w garderobie pana Dobrzańskiego, bo stamtąd brałam bieliznę i trochę innej odzieży. O ile sobie przypominam, niczego więcej nie dotykałam. Teraz też nie, bo jak zobaczyłam ten bajzel natychmiast do panów zadzwoniłam.
- Dobrze pani zrobiła. A z panią Febo sobie porozmawiamy. Wie pani może, gdzie znajduje się ta firma odzieżowa?
- Gdzieś na Lwowskiej, ale nie jestem pewna. Myślę, że to nie będzie takie trudne do ustalenia.
Po dwóch godzinach podziękowali jej. Pozwolili zamknąć mieszkanie. Wcześniej jednak przy nich spakowała rzeczy dla Marka. Przynajmniej garderoba pozostała nienaruszona.
Następnego dnia opowiedziała mu o wszystkim. Pokazała zdjęcia, które wydrukowała na większym formacie. Marek był wściekły.
- Podła, wredna suka. Nie daruję jej tego. Zapłaci za najdrobniejszą rzecz, którą zniszczyła. Nie daruję. Jakie to szczęście, że mam manię zbierania faktur. Posiadam wszystkie, na każdy mebel, na zastawę i inne rzeczy. Niech ja tylko wrócę do domu – odgrażał się.
- Wiesz, ja myślę, że nie ma co się denerwować. Nie mam czarodziejskiej różdżki i nie sprawię, że za jej machnięciem będzie tam porządek i nowe meble. Na okres świąt zatrzymasz się u mnie lub u rodziców. Jak zechcesz. Jeśli będziesz w stanie, podjedziemy do twojego mieszkania i oszacujesz straty. To chyba będzie potrzebne zarówno policji jak i sędziemu jak dojdzie do rozprawy. Póki co, musisz się skupić na ćwiczeniach i rozruszać nogi tak, żeby mogły cię unieść. Idziemy na basen.

O dziesiątej rano rozsunęły się drzwi windy na piątym piętrze w firmie Febo&Dobrzański i wysiadło z niej dwóch ludzi w policyjnych mundurach. Podeszli do recepcji i przywitawszy się ze stojącą za ladą ładną brunetką poprosili o wskazanie gabinetu panny Febo.
- Pani Febo nie dysponuje własnym gabinetem. Zazwyczaj urzęduje w sali konferencyjnej, w pracowni projektowej lub siedzi w gabinecie dyrektora finansowego. To jej brat i współwłaściciel firmy. Jeśli panowie pozwolą ja zaprowadzę. Proszę za mną.
Znaleźli ją u brata. Recepcjonistka Ania zaanonsowała ich tylko i wycofała się. Paulina obrzuciła mężczyzn zdziwionym spojrzeniem. Niemniej zaskoczony był Alex.
- O co chodzi panowie? – Spytał.
- Pani Paulina Febo? – Kobieta kiwnęła potwierdzająco głową. – Pójdzie pani z nami. Jest pani oskarżona o zdewastowanie mieszkania pana Marka Dobrzańskiego. Zapewne to nazwisko nie jest pani obce.
- Niczego nie zdewastowałam i nie widzę potrzeby, by z panami pójść – odparła wyniośle zadzierając do góry brodę. - To niedorzeczne.
- Proszę pani, my nie prosimy pani o towarzyszenie nam dla przyjemności. Mamy nakaz aresztowania i albo pójdzie pani z nami dobrowolnie, albo skujemy panią i wyprowadzimy siłą. Nie mamy zamiaru dyskutować z panią. Komendant ma do pani kilka pytań, więc proszę nie utrudniać.
- Coś ty zrobiła Paulina? Zdewastowałaś mu mieszkanie? Po co?
- Nic nie rozumiesz fratello. Zasłużył sobie na to.
- Więc jednak zrobiła to pani – odezwał się jeden z policjantów. – To znacznie ułatwi sprawę.
- Zasłużył sobie? Czym?
Nie odpowiedziała już. Wyszła z gabinetu stukając wysokimi obcasami, a za nią podążyli ludzie w mundurach.
Na komendzie straciła nieco pewności siebie. Komendant zadawał liczne pytania, a ona z uporem maniaka twierdziła, że Marek to prostak, cham i skąpiec i zasłużył sobie na wszystko, co mu zrobiła, bo nie potrafił docenić kobiety takiej jak ona.
- Panno Febo, albo zacznie mnie pani traktować poważnie, albo pogadamy inaczej. Czy pani nie rozumie, że za to, czego się pani dopuściła grozi pani więzienie od trzech miesięcy do pięciu lat, a także zadośćuczynienie finansowe na rzecz pana Dobrzańskiego? Mnie kompletnie nie obchodzi jaki on był w stosunku do pani. Nie obchodzi mnie czy traktował panią dobrze, czy źle. Pani dopuściła się czynu karalnego, a moim obowiązkiem jest wyjaśnić jak do tego doszło. Z materiału, który posiadam wynika, że pan Dobrzański prosił panią przez osobę o nazwisku Urszula Cieplak, o opuszczenie mieszkania w ciągu dwóch tygodni. Zaznaczę, że w mieszkaniu tym nie była pani zameldowana i mogę uznać, że korzystała pani z niego nielegalnie i bez wiedzy właściciela. Nie prościej było wynieść się po cichu zostawiając klucze w skrzynce tak jak było umówione? Przez te destrukcyjne inklinacje ma pani teraz kłopoty. Prawdopodobnie jutro zbierze się sąd i orzeknie, czy można będzie wypuścić panią za kaucją, której wysokość ustali. Nie radzę wyjeżdżać z miasta, bo tylko pani sobie zaszkodzi. Proszę też o dostarczenie przez kogoś z rodziny pani paszportu. Dzięki temu nie ulegnie pani pokusie. Teraz pozwolę pani zadzwonić. Proszę nie zmarnować tego telefonu.

W szpitalu pojawili się policjanci po cywilnemu. Dość długo przepytywali ich oboje. Poinformowali również, że pani Febo została zatrzymana na dwadzieścia cztery godziny i prawdopodobnie dzisiaj wyjdzie po wpłaceniu kaucji.
- Rozprawa dotycząca dewastacji mienia odbędzie się dość szybko, bo sprawa jest jasna, a sprawczyni przyznała się do winy. O terminie poinformujemy, a tymczasem proszę wracać do zdrowia.
Po ich wyjściu Marek powiedział cicho.
- Jestem zdumiony ich operatywnością. Szybko działają. Chciałbym widzieć minę Pauliny w momencie zatrzymania. Na pewno była bezcenna.
Dziesięć dni przed świętami wrócili Marka rodzice. Nie mieli pojęcia w jakim jest stanie. Telefony nigdy nie oddają rzeczywistości, a on niezmiennie w rozmowach powtarzał im, że czuje się dobrze, że jest poprawa i lepiej niech zajmą się swoim zdrowiem. Pełni obaw przekroczyli próg szpitala. Wchodząc do sali usłyszeli jego śmiech i zobaczyli siedzącą przy nim kobietę. Ucieszył się na ich widok. Nie widział ich przez ponad pięć długich miesięcy i zdążył zatęsknić.



Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.02.01 13:15
Witaj, już nie mogłam się doczekać :D Ciekawa jestem jak rodzice Marka zareagują na Ulę? No i gdzie Marek pojedzie, gdy dostatnie przepustkę na święta, czy do Cieplak czy do Dobrzański? 5 lat za zniszczenie mebli? Tak dużo można za to dostać? Czekam na kolejną część do... czwartku :( Pozdrawiam UiM
RanczUla 2015.02.01 14:29
Teraz , to Dobrzańscy powinni Ulę po rękach całować. Tyle zrobiła dla ich syna. Zwłaszcza pani Helena, która w niektórych innych opowiadaniach nie przepadała za Ulą powinna być w końcu zadowolona z tej znajomości. A Aleks, to chyba tu nie jest taki zły? O dziwo za bardzo siostry nie bronił. I jest to zawsze jakieś miłe urozmaicenie. Chyba, że na złego Aleksa przyjdzie nam poczekać.
Pozdrawiam.
lectrice (gość) 2015.02.01 15:54
No jak zwykle czekalam na rozwoj momentow, a tu Paulina monopolizuje miejsce .... glupia baba....
Strasznie zadufana w sobie by takie rzeczy robic i jeszcze twierdzic, ze ma do tego prawo... ona chyba nie zyje w swiecie realnym...
Troche mnie zdziwilo to, ze rodzice Marka wyjechali na tak dlugo jak syn sparalizowany w szpitalu... no ale wreszcie wrocili...
A momenty kiedy ???
Pozdrawiam
Dobrze, ze odeszla z tej pracy... jestem zdecydowanie przeciwna nadgodzinom nieplatnym.....
MalgorzataSz1 2015.02.01 16:05
Ula i Marek Dobrzańscy

Myślę, że reakcja Dobrzańskich jest przewidywalna. Wobec takiego poświęcenia Uli dla ich syna mogą być tylko wdzięczni do grobowej deski, prawda?
Jeśli chodzi o karę za zniszczenie mienia, to sprawdziłam i tyle można dostać od 3 miesięcy do 5 lat.

RanczUla

Po rękach może niekoniecznie, ale na pewno wyrażą jej swoją wdzięczność. Alex w tej historii jest właściwie neutralny, chociaż przeszłość w knuciu posiada. Nie ma jednak mściwych zapędów wobec Marka. W czymże on może zagrozić Febo teraz, gdy jest uziemiony w szpitalu?
Poza tym Febo jest dość rozsądny i raczej potępia czyn siostry, bo nie widzi powodu, dla którego ona posunęła się do dewastacji mieszkania.

Lectrice

Paulina jest ulepiona ze szlachetniejszej gliny niż inni i wciąż uważa, że to świat jest jej coś winien a nie odwrotnie.
Momenty może i będą, a na pewno jeden, ale bez zbędnych szczegółów.
O Dobrzańskich wypowiadałam się już w poprzednich komentarzach, więc odsyłam Cię do nich.
Bardzo dziękuję dziewczyny za wizytę na blogu i wpisy.
Serdecznie wszystkie pozdrawiam. :)
Gaja (gość) 2015.02.01 16:22
Witaj Małgosiu,
ja też się przyznaję do tego, że już nie mogłam się doczekać:) Po raz kolejny jestem pod wrażeniem Uli. Świetnie zachowała się u prezesa, bez zbędnych emocji przypomniała o ostrzeżeniu co do słodziutkiego Sławeczka. Fajnie też, że zdobyła się na zarekomendowanie na swoje miejsce koleżanki, dzięki temu może zyskać dziewczyna i firma. Ten przymusowy urlop naprawdę dał Uli możliwość spojrzenia z boku na całą tą korporację i swoje życie w firmie i myślę, że właśnie dzięki temu Ula już przynajmniej wie czego nie chce! Bardzo dobrze, że odchodzi z tego bagienka:) A wezwanie Policji do domu Marka, majstersztyk! Jestem pewna, że panna Fe nigdy by się tego nie spodziewała, że taki idiotyczny sposób zemsty na Marku skończy się dla niej sądem!? Swoją drogą nie bardzo rozumiem co daje ludziom wyżywanie się na rzeczach, niszczenie ich, nie lepiej wyjść i np. pobiegać żeby rozładować emocje? Współczuję Aleksowi, bo taka nierozgarnięta siostra, to tylko wielki wstyd i kłopot. Ciekawa jestem jaki zapadnie wyrok i mam nadzieję, że Paula zadośćuczyni Markowi za wszystkie zniszczenia i długi. Mam też nadzieję, że Marek pod wpływem osób trzecich lub ze zwykłej litości nie podaruje Pauli. Taki poryw dobrego serca tylko by Jej zaszkodził, może dzięki sprawie sądowej jakoś się otrząśnie i znormalnieje?, chociaż sama w to wątpię. Marek dochodzi do sprawności. Nie dziwię się Uli, że jest dumna z Jego postępów, to duży sukces, że już siada i niesie nadzieję na rychłe pozbycie się wózka:) Również zżera mnie ciekawość czy rodzice Marka polubią się z Ulą. Małgosiu, jak można było zakończyć w takim momencie? I jak teraz wytrzymać do czwartku? Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Gaja
vicky (gość) 2015.02.01 16:30
hehehe, dobrze tak Paulince.. kilka lat więzienia mogłoby ją utemperować... no ale pewnie na grzywnie si skończy :D w końcu przyjechali rodzice Marka... tesz musieli być w szoku.... Hmmm.. co do Uli. pewnie teraz będzie pracować u Marka? Albo go zastąpi, bo on sam nie będzie mógł...;)
MalgorzataSz1 2015.02.01 17:14
Gaju, Vicky

Muszę powiedzieć, że tym razem miałam inną koncepcję, co do dalszych losów Pauliny. Tak naprawdę Markowi nie chodzi o to, żeby ją zamknęli do więzienia, ale o odszkodowanie, bo to ją bardziej zaboli. Wszak nigdy za siebie nie płaciła, a tym razem będzie musiała.
Ula opuszcza firmę bez żalu, bo ma już dość tego wyścigu korporacyjnych szczurów. Wprawdzie nie padła jeszcze propozycja, żeby zaczęła pracować w F&D, ale przecież wiadomo, że i tak tam trafi.
A wracając jeszcze do demolki Pauliny, to przecież tak naprawdę furiatka i nic dziwnego, że w ramach zemsty wyżyła się na meblach. Do szpitala nie mogła pójść, żeby np. obić twarz Dobrzańskiemu, prawda?
O tym, czy rodzice Marka zaakceptują Ulę już w kolejnej części.

Dziękuję dziewczynki za komentarze. Obie pozdrawiam najserdeczniej.

Vicky
Teraz jestem mocno ograniczona czasowo, ale jak tylko się pozbieram zajrzę na Twój blog i poczytam. Dodałam jego link do ulubionych więc nie będzie problemu. :)
Angela (gość) 2015.02.01 17:18
Dobrze tak Paulinie. Mam nadzieję, że trochę tam posiedzi. Jestem tylko ciekawa jak dumna panna Febo wytrzyma więzienne warunki. Fajnie by było gdyby Marek wybrał mieszkanie u Uli i spędzili razem święta. Ulka dobrze zrobiła rezygnując z pracy. Dobrzańscy pewnie się zdziwią ale i ucieszą gdy zobaczą swojego syna, z którym jest coraz lepiej.
Ile planujesz części tego opowiadania i kiedy następna?
Pozdrawiam Angela :)
MalgorzataSz1 2015.02.01 18:57
Angela

Opowiadanie liczy 11 rozdziałów, które publikuję przeważnie w czwartki i niedziele. Jeśli ma się coś zmienić, zawsze ukazuje się informacja na ten temat.
Co do Pauliny, to muszę Cię rozczarować, bo dumna panna Febo posiedzi zaledwie 24 godziny i wyjdzie za kaucją, choć tak naprawdę nie opisuję takiej sytuacji. Do więzienia też nie trafi, bo Markowi nie zależy, żeby ją posadzić, ale by ściągnąć z niej należne mu odszkodowanie. Jak pisałam już wyżej, to zaboli ją zdecydowanie bardziej.
Cieszę się, że dodałaś wpis i bardzo Ci za niego dziękuję.
Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.02.01 19:29
Witaj Małgosiu.No nie.Co to jest?Kręgowiec bez kręgosłupa,płaziniec,bakteria cudzożywna,wirus(prymitywna forma życia a jednocześnie wysoko wyspecjalizowana forma pasożytnicza,no i jednak ssak? Aż tyle w jednym.Paulina Febo.
Małgosiu a może ona się tak rozbijała ,bo nie umiała znależć drzwi ,żeby wyjść z mieszkania?Czy Ty będziesz ją
leczyć?.Jestem ciekawa czym biedny własciciel mieszkania tak się jej zasłużył.Dobrze,że rodzice Marka wrócili do Warszawy.Najwyższy czas.Jestem ciekawa jak zareagują na obecność Uli przy boku syna.Mam nadzieję,że przynajmniej serdecznie jej podziękują.Ale czuję,że jeszcze będzie się działo.Czekam niecierpliwie do czwartku. Pozdrawiam.
K. (gość) 2015.02.01 21:53
No panna Febo się nie poddaje aczkolwiek jej koniec nadchodzi i będzie bolało. Oj będzie. Tego jej Marek nie daruje i słusznie. Czemu niby miałby jej odpuścić. Wariatka w sumie czemu ona to zrobiła ze złości, na złość czy po prostu ot bo miała ochotę? Co za baba. No cóż takie też po ziemi łażą. Ale jest i plus tej sytuacji a mianowicie szansa na wspólne spędzenie świąt przez Ulę i Marka, chyba że Dobrzański zdecyduje się na rodzinne święta z rodzicami. W sumie wątpię, fajnie że wrócili, że z Krzysztofem lepiej, że poznają Ulę ale wydaje mi się, że Marek i tak będzie wolał towarzystwo i opiekę Uli niż staruszków ;). Kolejny obok Pauli mądry inaczej to były szef Uli, kawał chama. Najpierw wysyła ją na przymusowy urlop i nie chce wysłuchać, a teraz jak jego pupil narobił syfu i statek tonie to nagle Ula jest niezbędna i niezastąpiona. Dureń. Dobrze, że Ulka ma go w poważaniu i powiedziała co o nim myśli, niech sobie radzi sam a najlepiej przy pomocy genialnego Sławka. Czekam na wspólne święta. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.02.01 23:21
jute

Gdyby Paulina usłyszała te wszystkie epitety to wyszarpałaby Ci włosy z głowy, ale masz rację. Jedno jest pewne, że jest wina, musi być i kara, a los na pannie Febo zemści się okrutnie, to gwarantuję. To ciężki przypadek Jute i nie zamierzam jej leczyć. Już wystarczy, że rehabilituję Marka. A tak w ogóle, to jeszcze trochę się podzieje.

K.

Panna FE jak się wścieknie to potrafi być nieobliczalna. Dowodem zdemolowane mieszkanie.
Ale przyjdzie kryska na Matyska i Marek odpłaci pięknym za nadobne.
Święta faktycznie Marek i Ula spędzą razem. Ula nie ma tu przecież żadnej rodziny. Jasiek daleko i na pewno na święta nie przyleci. Pozostaje im własne towarzystwo no i seniorów.
Były już szef Uli na pewno pluje sobie w brodę, bo stracił cennego pracownika. Jak widać nie zawsze eksperymenty się opłacają, a ten z Dyrczem najwyraźniej nie wyszedł firmie na zdrowie. A tak w ogóle, to Dyrcz jeszcze się pojawi, ale to już w ostatnim rozdziale, o ile dobrze pamiętam.

Wielkie dzięki dziewczynki za komentarze. Pozdrawiam Was cieplutko. :)
kawi ;) (gość) 2015.02.02 14:33
Och, jak mi szkoda tego Marka. Biedaczek tyle wycierpiał. Dobrze, że na jego drodze (jak i na drodze Maćka) stanęła ta dobra duszyczka Ula Cieplak :)
Jeszcze ta sukowata Paulina. Nie dość, że zostawiła swojego narzeczonego w momencie, kiedy najbardziej potrzebował jej pomocy to jeszcze uważa, że to on jest chamem, skąpcem i nie wiadomo kim jeszcze. NO PORAŻKA. Mam nadzieję, że odpowie za to co narobiła w mieszkaniu Dobrzańskiego.
Pozdrawiam serdecznie ;)
MalgorzataSz1 2015.02.02 15:10
Kawi

Myślałam, że zapadłaś w sen zimowy. Długo tu nie zaglądałaś. Za to ja zostawiłam komentarz pod pięknym rozdziałem Twojego nowego opowiadania. Wiem, że nauka i te rzeczy, ale mogłabyś częściej dodawać jakiś rozdzialik. Zdecydowanie masz za duże przerwy. Pomyśl o tym, OK?
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
kawi ;) (gość) 2015.02.02 15:37
Ja zaglądam na twój blog co chwilę w nadziei, że dodasz jakiś rozdział wcześniej ;) Czytam każdą nową cześć opowiadania, tylko jak przeczytam to zwykle jest już wieczór, a ja muszę iść spać i zapominam skomentować ;)
Dziękuję ci za komentarz u mnie. Odpowiedziałam już na niego ;)
Pozdrawiam ;]
amicus (gość) 2015.02.03 17:24
Witaj Małogosiu,

Marek małymi krokami wraca do sprawności, a raczej samodzielności. Dzięki Uli, jej determinacji, gotówce i swojej motywacji i ciężkiej pracy.
No i proszę jakie Sławek wykręcił numery. A prezes ma to, na co zasłużył. Tak chciał docenić jej asystenta, to teraz będzie zbierał żniwo swoich decyzji.
Mam nadzieję, że Ula i Marek zamiast spędzać święta u Dobrzańskich jednak wybiorą mieszkanie Cieplak ;)
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz