Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 2

 

30 lipiec 2015
ROZDZIAŁ 2


Krzysztof zatrzymał samochód na niewielkim parkingu i wraz z Ulą udał się do wejścia. Był dobrze obeznany z rozkładem gabinetów więc bez błądzenia poprowadził Ulę to tego zajmowanego przez doktora Prostackiego. Po wzajemnej prezentacji lekarz przeszedł od razu do meritum przeglądając dokumentację medyczną Cieplaka.
- No cóż… Nie będę ukrywał, że to już chyba ostatni dzwonek. Wyniki badań nie są imponujące. Myślę, że najpierw trzeba będzie trochę go wzmocnić, żeby w ogóle był w stanie przetrzymać zabieg.
- On od jakiegoś czasu dostaje w domu kroplówki na wzmocnienie – powiedziała Ula – chociaż na razie nie czuje się silniejszy…
- Trzeba to zintensyfikować. Proszę przywieźć go tutaj jutro do południa. Tu wypisuję zlecenie na karetkę, które trzeba będzie oddać przy wejściu w rejestracji. Myślę, że zabieg będzie się mógł odbyć za kilka dni. Na pewno nie wcześniej niż w przyszłym tygodniu. Będzie dobrze – zakończył pokrzepiająco. – A ty Krzysztof jak się czujesz? Duszności przestały cię nękać?
- Wszystko w porządku. Daję radę. A wracając jeszcze do pana Cieplaka, to pamiętaj, żeby wszystkie rachunki wystawiać na mnie. Ja pokrywam koszty tego zabiegu – podniósł się z fotela i uścisnął lekarzowi dłoń. – Bardzo ci dziękujemy za wszystko. Pójdziemy załatwić tę karetkę.

Wracali. Przeszczęśliwa Ula co chwilę zerkała na Krzysztofa, by w końcu nieśmiało wykrztusić.
- Panie Krzysztofie, jeśli nie śpieszy się panu za bardzo do firmy, chciałabym zaprosić pana na filiżankę kawy i kawałek ciasta. Chciałabym też, żeby poznał pan mojego tatę. On wciąż nie może uwierzyć, że istnieją ludzie tacy jak pan, dobrzy i bezinteresowni. Zgodzi się pan? Bardzo mi na tym zależy. Bardzo zależy mi też na tym, żeby zwracał się pan do mnie po imieniu.
Krzysztof uśmiechnął się szeroko.
- Myślę, że firmie nic się nie stanie jak jeszcze przez godzinę będzie bez prezesa. Tatę bardzo chętnie poznam, a i mówienie tobie po imieniu przyjdzie mi z łatwością, bo mogłabyś być moją córką. Kawy napiję się z przyjemnością.
Uśmiechnęła się ukazując w pełnej krasie swój aparat ortodontyczny.
Cieplak był tak wzruszony, że na widok Krzysztofa popłakał się jak dziecko dziękując mu wiele razy za ten piękny gest, wielką hojność i bezinteresowność.
- My ludzie obciążeni sercowym problemem musimy się wspierać Józefie. To naprawdę nic wielkiego. Zrobiłem to z wielką przyjemnością, bo podziwiam twoją córkę za jej determinację i walkę o was wszystkich. Tacy ludzie to rzadkość. Ona ma wspaniały, szlachetny charakter i bardzo kocha ciebie i swoje rodzeństwo. Gdybyż jeszcze moje dzieci choć w połowie takie były, mógłbym umierać spokojny. Szykuj się więc na jutro, bo jutrzejszy dzień będzie pierwszym dniem twojego nowego życia.

Czekali na zamówioną karetkę. Maciek obiecał, że pojedzie wraz z Ulą za nią. Ona spakowała ojcu niezbędne rzeczy do szpitala instruując go jeszcze, gdzie co jest. Na izbie przyjęć poszło bardzo sprawnie i po pół godzinie Cieplak wylądował na oddziale. Przyszedł też doktor Prostacki i przywitał się z nimi.
- Dzisiaj będzie intensywny dzień, bo zrobimy komplet badań. Ich wyniki zadecydują o specyfikach jakie wdrożymy, żeby nieco pana wzmocnić. Myślę, że powinniście wrócić do domu – zwrócił się do Uli i Maćka. – Wymęczymy trochę tatę i pewnie nie będzie miał siły rozmawiać. Przyjedźcie za dwa dni. Może już wtedy będę miał dla was lepsze wiadomości. Dajcie nam czas i pozwólcie nam skupić się na leczeniu pacjenta.
- To oczywiste doktorze i na pewno nie będziemy przeszkadzać. Pożegnamy się tylko i już nas nie ma.

Po sześciu dniach Cieplaka wzmocniono na tyle, że można było przeprowadzić zabieg. Czekała wraz z Maćkiem na szpitalnym korytarzu wyłamując z nerwów palce. Wydawało jej się, że to trwa całą wieczność. Po pięciu długich godzinach wyjechało z sali operacyjnej łóżko wraz z nim. Był na wpół rozbudzony i chyba zdezorientowany. Doktor Prostacki zapewnił ją jednak, że zabieg przebiegł wręcz podręcznikowo i nie było żadnych przykrych niespodzianek. Obiecał jej też, że jeśli wszystko będzie się dobrze goić, tuż po zabiegu wyśle ojca do sanatorium, żeby tam mógł już całkowicie podreperować zdrowie. Dziękowała mu ze łzami w oczach. Czuła niezmierną wdzięczność do niego, a przede wszystkim do Krzysztofa Dobrzańskiego. Gdyby nie on… Nawet bała się pomyśleć co mogło by być.

Czas płynął, a Józef z każdym dniem czuł się lepiej. Ewidentnie odżywał. Trzy tygodnie po zabiegu Maciek zawiózł go na dalszą rehabilitację do Konstancina. W tym samym czasie Ula postanowiła odwiedzić Krzysztofa i opowiedzieć mu o wszystkim. Wcześniej jednak zadzwoniła do niego chcąc umówić się na sobotę. Nie chciała mu przeszkadzać w tygodniu, bo na pewno wracał zmęczony po pracy. Ucieszył go jej telefon. Zapewnił, że będą czekać wraz z żoną, bo bardzo są ciekawi wieści o Józefie.

W sobotnie popołudnie podjechała autobusem do Anina, gdzie mieszkali państwo Dobrzańscy. Ich dom zrobił na niej piorunujące wrażenie i nieco ją onieśmielił. Jednak już po chwili witała się z Krzysztofem i poznała Helenę Dobrzańską. Trochę zaniepokoił ją widok Krzysztofa. Nie wyglądał za zdrowo i był czerwony na twarzy.
- Panie Krzysztofie, dobrze się pan czuje? - zapytała zmartwiona.
- Złapałem jakąś infekcję moje dziecko, a jak już łapię coś takiego, to nie mogę pracować, bo przy takim sercu jak moje lekarze kategorycznie mi tego zabraniają. Posiedzę kilka dni w domu i na pewno mi przejdzie.
- A ja w związku z tym mam do ciebie Uleńko wielką prośbę – odezwała się Helena. – Wszystko zbiegło się w czasie bardzo nieszczęśliwie. Krzysztof chory, a ja mam zaplanowany wyjazd do Krakowa, do starszej siostry, która też niedomaga i potrzebuje pomocy. Jestem rozdarta, bo tu bym się przydała, a i tam mnie wyczekują. Od miesiąca nie ma też naszej gospodyni Zosi i nie będzie jej przez kolejny, bo również musiała wyjechać do rodziny. Jak pech to pech. Stąd moja prośba, czy zgodziłabyś się doglądać Krzysztofa? Ja wiem, że to może być dla ciebie dość trudne, bo nie mieszkasz blisko i jeszcze w domu masz obowiązki, ale już naprawdę nie mam pojęcia kogo mogłabym o to poprosić. Krzysztof musi jeść regularne posiłki i brać leki o określonych porach. Często o tym zapomina niestety. Na nasze dzieci nie możemy liczyć, co jest bardzo przykre. Oczywiście nie chcę żebyś robiła to za darmo.
Ula zrobiła się purpurowa i kategorycznie pokręciła głową.
- O nie pani Heleno. Ja bardzo chętnie będę przyjeżdżać, ale pieniędzy żadnych nie wezmę. Chociaż częściowo zrewanżuję się za waszą dobroć w stosunku do mojego taty. I tak życia mi braknie, żeby się wam odwdzięczyć. Nie ma w ogóle o czym mówić. Mój przyjaciel ze szkolnych lat, Maciek na pewno pomoże, bo jest mobilny i nie odmówi, kiedy poproszę go o podwózkę. Tatę też zawiózł do Konstancina. To od kiedy mam przyjeżdżać?
- Jeśli byś mogła, to od poniedziałku. Ja wyjeżdżam jutro po południu. Dam ci klucze, żebyś mogła swobodnie wchodzić. Zostawię też pieniądze na ewentualne zakupy. Spadłaś nam jak z nieba kochanie. Gdyby Krzysztof dostał gorączki lub w ogóle poczuł się gorzej to przy telefonie jest numer do lekarza domowego. Można do niego dzwonić o każdej porze dnia czy nocy. Najchętniej zatrzymałabym cię tu na okres mojej nieobecności, ale wiem, że masz też w domu obowiązki w stosunku do młodszego rodzeństwa.
- To prawda, ale prawdą jest też to, że oni są bardzo samodzielni. Mój brat jest już pełnoletni i potrafi zająć się młodszą siostrą. Nie będzie tak źle, chociaż wolałabym, żeby pan Krzysztof był zdrowy.

Zaczęły się dla niej intensywne dni. Krzysztof miał zwykłe przeziębienie, ale i ono było potencjalnym zagrożeniem dla jego serca. Dbała o niego. Gotowała mu lekkie posiłki, szykowała leki i pilnowała, żeby je zażył. Czasem dziwiła się, że żadne z jego dzieci nawet nie zadzwoni, żeby dowiedzieć się o stan jego zdrowia. Nie rozumiała tego. Ona zamartwiałaby się na śmierć. Zrobiło jej się żal obojga i Heleny i Krzysztofa. Byli wspaniałymi ludźmi. Jak ich własne dzieci mogły tego nie doceniać i mieć do nich taki lekceważący stosunek?


Na piątym piętrze biurowca należącego do Febo&Dobrzański w poniedziałkowy poranek rozsunęły się drzwi windy i wyślizgnęła się z jej wnętrza wysoka kobieta w ciemnych okularach. Stukając wysokimi obcasami podeszła do recepcji i wzięła stamtąd klucz do swojego gabinetu. Przejrzała jeszcze stosik poczty i odwróciła się słysząc swoje imię.
- Paulina, cześć. – Przystojny brunet wyszczerzył się do niej ukazując jeden z atutów swojej urody, dwa słodkie dołki w policzkach. – A co ty tam ukrywasz pod tymi szkłami? Zabalowałaś? Pokaż no się. – Zgrabnym ruchem ściągnął jej okulary z nosa. – No nieźle. Spałaś w ogóle dzisiaj? Chyba nie.
- Dogorywam – wyjęczała. – Bądź człowiekiem i przynieś mi ze dwie butelki mineralnej, bo chyba umrę. Jak masz tabletki od bólu głowy, to też.
- Tabletek nie mam, ale wiem kto ma. Alex. – Kolejny raz pokazał w pełnej krasie garnitur śnieżnobiałych zębów.
- Nie idę do niego. Jest wściekły, bo obudziłam go o drugiej nad ranem, żeby odebrał mnie z klubu. Powiedział, że robi to ostatni raz i nie będzie mnie niańczył. Powinien też się rozerwać od czasu do czasu, od razu inaczej by śpiewał. No dobra, to ja idę do siebie.
Do Marka dołączył Olszański.
- A co ona taka zblazowana?
- To efekt przyjacielu nieprzespanej nocy. My nie wyglądamy lepiej od niej jak zabalujemy, nie? A tak z innej beczki. Nie widziałeś przypadkiem mojego ojca? Będę musiał do niego pójść po podpis na zamówieniu.
- Niestety. Sam wiesz, że rzadko zagląda na piąte piętro.

Junior Dobrzański skończył pisać i wydrukował zamówienie na materiały do następnej kolekcji. Sczytał tekst jeszcze raz, spiął wszystkie kartki i ruszył do gabinetu ojca. W sekretariacie zastał jego sekretarkę.
- Dzień dobry pani Basiu, ojciec u siebie?
Kobieta spojrzała na niego dziwnie.
- Ojca nie ma już od tygodnia w pracy. Rozchorował się i jest na zwolnieniu.
Junior poczuł się nieswojo. Nie, żeby miał jakieś wyrzuty sumienia, ale uznał, że to niezręczna sytuacja, gdy człowiek dowiaduje się od sekretarki, że rodzic od tygodnia jest na chorobowym.
- Przepraszam… Nie wiedziałem… A nie wie pani czy to coś poważnego?
- Niestety nie wiem. Najprościej zadzwonić lub pojechać, prawda?
- Tak, tak… Zaraz to zrobię.
Postanowił jednak pojechać. Podpis prezesa był niezbędny na zamówieniu i Krzysztof musiał to jak najprędzej parafować.
Wjechał na podjazd przed domem i wysiadł z samochodu. Już miał naciskać na dzwonek, gdy do jego uszu dobiegły głosy. Najwyraźniej ojciec urzędował na patio. Przeszedł na tyły budynku, a obrazek jaki zobaczył wbił go w ziemię. Ojciec na wpół leżał w ogrodowym fotelu, a nad nim pochylała się jakaś dziewucha i chyba całowała go. Zawrzała w nim krew. - A to podły drgań! Gdzie jest matka? Czy ona wie, że on zdradza ją pod samym jej nosem? I co to za pokraczne dziewuszysko? Myślałem, że ojciec ma lepszy gust, a to jakieś takie jak wyciągnięte ze śmietnika, odziane w przechodzone łachy. Co tu jest grane? - Wycofał się rakiem. Podpisanie zamówienia będzie musiało zaczekać. Nigdy nie podejrzewałby, że ojciec może zdradzać mamę, chociaż znany był z takich wyskoków w młodości. Od kiedy się ożenił z Heleną zawsze zapewniał, że jest jej wierny i że ją kocha, a tu proszę, taki numer.
Zawiedziony zapakował się w samochód i wrócił do firmy.
Tymczasem na patio Ula otuliła Krzysztofa ciepłym kocem. Było słonecznie, ale on był przeziębiony i nie chciała ryzykować pogorszenia jego stanu zdrowia. Na początku faktycznie wezwała lekarza, bo uznała, że powinien go przynajmniej osłuchać. Dobrzański miał katar i pokasływał trochę, ale lekarz uspokoił ich mówiąc, że osłuchowo wszystko w płucach w porządku. Zaordynował leki i kazał wypoczywać.
- Wygodnie panu, panie Krzysztofie? Zaraz podam świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy. Same witaminy i dobrze panu zrobią. Proszę bardzo – wielka szklanica pełna słonecznego soku wylądowała w dłoniach seniora.
- Rozpieszczasz mnie Uleńko. – Uśmiechnęła się.
- Trochę rozpieszczania nie zaszkodzi, a ja obiecałam pani Helenie, że zatroszczę się o pana.
Przycupnęła w fotelu obok podwijając nogi. Podziwiała ogród Dobrzańskich pełen różnokolorowych kwiatów i iglaków. Dobrzański przyglądał jej się z uśmiechem. Chociaż nie powalała urodą i ubierała się biednie, to zawojowała jego serce dobrocią, niezwykłą wrażliwością i wielką empatią. Podziwiał jak wielkim szacunkiem darzy starszych ludzi, jak wielką estymą ich otacza. Zazdrościł Józefowi takiej córki. Takie dziecko to prawdziwy skarb. On ma trójkę, a wygląda tak jakby nie miał żadnego, bo żadnego z tej trójki nic nie obchodzi los rodziców. Wciąż zajęci są wyłącznie sobą i własnymi wygodami. Są wyniośli i kpią z innych stojących niżej od nich na drabinie społecznej mając ich za wiecznych nieudaczników. Ciekawe jakby to wyglądało, gdyby sami musieli dorabiać się wszystkiego od podstaw? Może to właśnie sprawiłoby, że byliby inni? Żałował, że był dla nich wszystkich zbyt pobłażliwy. Wybaczał wybryki i głupie, czasem niebezpieczne zabawy. Za dobry był…, za dobry… Helena też rozpieszczała. Nie dała złego słowa powiedzieć i oto mają teraz jednego wyniosłego o hrabiowskich manierach samoluba, drugiego, wiecznego Piotrusia Pana i trzecią, rozwydrzoną i rozkapryszoną pannicę, która uważa, że świat wciąż jest jej coś winien.
- Rozmawialiśmy kiedyś Uleńko o pracy, a ja nic nie wiem o twoim wykształceniu. Opowiedz jakie szkoły kończyłaś.
- Skończyłam rysiowskie liceum ogólnokształcące, a potem ekonomię na SGH i drugi kierunek – Zarządzanie i Marketing. Nie miałam szczęścia w poszukiwaniu pracy, bo nawet te dwa kierunki studiów nie wystarczyły, żeby mnie gdzieś zatrudniono. – Krzysztof uśmiechnął się.
- I pomyśleć, że ja chciałem cię wcisnąć do fundacji mojej żony. Z takim wykształceniem przydasz mi się w firmie. Brakuje mi asystentki, a sekretarka, pani Basia jest już niemal w wieku emerytalnym i nie zawsze nadąża. Jak tylko wróci Helenka i jak będę już zdrowszy załatwimy to jak najprędzej. Koniecznie musisz zacząć pracować i zarabiać jakieś uczciwe pieniądze. Nie można wiecznie klepać biedy.
Miała łzy w oczach. Drżącym głosem dziękowała mu za tyle dobra, którego od niego doświadczyła. Przysięgała, że wypruje sobie żyły, byleby on nigdy nie pożałował, że jej zaufał i zatrudnił.
- Bez obawy drogie dziecko. Ja na pewno nigdy nie będę żałował. Poznałem cię już trochę i wiem jak bardzo jesteś uczciwa i solidna. Jak przykładasz się do pracy. Jestem przekonany, że sprawdzisz się na tym stanowisku znakomicie, a ja nie będę umiał przestać cię chwalić. Szkoda, że moje dzieci nie są chociaż w ułamku podobne do ciebie.
- Może muszą się najpierw wyszumieć? Ja nigdy nie odczuwałam takiej potrzeby, bo wciąż miałam jakieś obowiązki. Myślę jednak, że z biegiem czasu uspokoją się i wtedy kontakty z wami staną się częstsze i nie z musu, ale z miłości i troski do was.
- Chciałbym kiedyś tego dożyć. Bardzo chciałbym…

B (gość) 2015.07.30 17:35
W końcu się doczekałam,od rana sprawdzałam co chwilę aż się klawiatura do czerwoności rozgrzała. Marek mierzy ojca swoją miarą i nie przyjdzie mu do głowy że można coś zrobić bezinteresownie, wszystko mu się kojarzy z sex-em może on powinien skorzystać z pomocy seksuologa ? Dzieci Dobrzańskich nie popisały się nawet Paulina ostro baluje tylko Alex wydaje się być nieco spokojniejszy, szkoda mi Krzysztofa i Heleny, pozdrawiam B.
MalgorzataSz1 2015.07.30 18:35
B

I Alex nie jest święty. Cała trójka ma słabe charaktery i ulega różnym pokusom. Wkrótce o tym przeczytasz. Nie zazdroszczę im jako rodzicom takich wyrodnych dzieci szczególnie, że w poprzednich latach nie brakowało im nawet ptasiego mleka. Taka sytuacja wcale nie jest tak rzadka w naszej rzeczywistości.
Dodałam późno, bo przecież dzisiaj normalny dzień pracy.
Dziękuję za wpis. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
RanczUla 2015.07.30 18:39
Paulina i Marek nie są parą, dobrze zrozumiałam? Coś rzadkiego. A rodzeństwo rozpuszczone jak dziadowski bicz. Impreza goni imprezę. Już nie mogę doczekać się momentu jak Marek zobaczy " kochankę" ojca we firmie. Łatwo jej pewnie nie będzie. Bądź co bądź zdanie o niej Marek już sobie wyrobił. Jemu pewnie łatwo też nie będzie, gdy ojciec będzie ciągle dawać za przykład Ulę.Obstawiam, że to Ula sobie go wychowa.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.07.30 19:00
Ranczula

Marek i Paulina kiedyś byli ze sobą, ale już nie są. Nie wyszło im mimo, że prezentują ten sam poziom i upodobania umysłowo-rozrywkowe. A jak będzie Uli w firmie, wkrótce o tym przeczytasz.
Wielkie podziękowania za wpis. Buziaki. :)
Gaja (gość) 2015.07.30 20:25
Witaj Małgosiu,
świetnie opisałaś "towarzystwo wzajemnej adoracji". Po prostu Trzej muszkieterowie, tylko kto jest Atosem, Portosem, Aramisem, a kto d’Artagnanem? Można szukać dla nich usprawiedliwienia, np. że są młodzi i muszą się wyszumieć, ale bezspornie to smutne, że mając troje dzieci nie można na nie w ogóle liczyć. Tym bardziej, że Krzysztof i Helena rzeczywiście starali się żeby dzieciom niczego nie zabrakło i teraz mają piękne za to podziękowanie. Przykro ma takie przypadki patrzeć. Niestety często się zdarza, że obcy ludzie mają więcej serca dla starszych ludzi niż własna rodzina. Jak widać zarówno Krzysztof jak i Ula spadli sobie wzajemnie z nieba:) Oboje czerpią z tej znajomości same dobre rzeczy:) Józef zdrowieje, Ula w końcu będzie miała pracę, a Krzysztof i Helena zyskali miłą i pracowitą "przyjaciółkę". A Mareczek, no cóż, każdy mierzy innych swoją miarą. Myślę, że niedługo zobaczymy co z tego wyniknie. Za dzisiaj dziękuję. Serdecznie pozdrawiam i życzę samych przyjemnych dni:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.07.30 20:46
Gaju

Na pewno nie pokuszę się o przypisanie cech tych szlachetnych muszkieterów tej zdeprawowanej trójce, a właściwie czwórce, bo jest przecież jeszcze Sebastian.
O to nam chodziło, prawda? Żeby pokazać jak najbardziej negatywnie tę gorszą część Marka, Pauliny i Alexa. Jeśli się to udało, to osiągnęłyśmy cel. Wprawdzie na temat Alexa w tym rozdziale było niewiele, ale i jego grzeszki tak skrzętnie skrywane wyjdą na jaw.

Cieszę się, że znalazłaś czas, żeby tutaj wpaść. Serdecznie Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję.

PS.

U mnie znowu szykują się od poniedziałku upały. Pora umierać :(

Gaja (gość) 2015.07.30 21:04
Małgosiu,
moje serce jak "dzwon" też nie przepada za upałami:( Niestety nie widziałam prognozy pogody, ale mam nadzieję, że u mnie będzie tak jak dotychczas, tj. w miarę znośnie:) Inaczej chyba też będę się zastanawiać czy pora umierać? Mój dobry nastrój może wynikać też z tego, że mam przed sobą kilka dni, można by chyba zaryzykować i powiedzieć, "urlopu"? Więc może uda się to jakoś przetrzymać, poza tym nasze ukochane lato powolutku będzie dobiegać końca, bo ponoć od Anki zimne wieczory i poranki? Damy radę! Uściski:)
Gaja
UiM (gość) 2015.07.30 21:55
Witaj, po przeczytaniu ostatniego opowiadania, każda kolejna część wywołuje u mnie palpitacje :) Nie spodziewałam się, że Marek takie wnioski wysnuje... Popieram moje poprzedniczki - każdy mierzy swoją miarą. Mam nadzieję, że wszyscy przeżyją bolesne zderzenie z rzeczywistością. Nienawidzę ludzi, którzy uważają, że im się wszystko należy.... Korzystać z życia można, ale nie nadużywać... Może Ula będzie ich górą lodową? Ile ma części to opowiadanie?

Pozdrawiam, UiM
MalgorzataSz1 2015.07.30 22:06
UiM

Opowiadanie ma 8 części. Ula może i będzie górą lodową, ale chyba tylko dla Marka. Tak jak w serialu tak i tutaj oboje Febo pozostaną niereformowalni i chyba niczego nie zrozumieją, ale cóż... Te typy tak mają.
Dziękuję, że przeczytałaś i dziękuję za wpis. Pozdrawiam. :)
magdam (gość) 2015.07.31 16:38
Widze, że młode towarzystwo tym razem bardzo dobrze sie zgrało :) Alex, Marek, Paula, Sebastian :) Ekipa nie do zdarcia.. :) A Marka podejrzenia bardzo zabawne...:) Przykro, ze rodzice nie moga iczyc na swoje dzieci...To własnie w tym jest takie smutne...Ktos nie ma kasy, mase obowiązków a potrafi okazac serce innym, a inny ma podane na tace i nawet rodzicom nie potrafi byc wdzięczny... :( Mam nadzieje, ze z Krzysztofem bedzie wszystko dobrze? I Marek sie przekona do Uli w firme? Chyba nie planujesz nam Małgosiu zafundować wydziedziczenia dzieci i walki o spadek miedzy nimi a Ula? :) Tak mi sie to jakoś luźno nasunęło obecnie po śmierci pana Kulczyka...Czasem ludzi interesuje tylko czyjś spadek, a nie sama osoba :( Pozdrawiam cie serdecznie :)
MalgorzataSz1 2015.07.31 19:33
Magdam kochana, bez obaw. Na pewno nie będzie walki o spadek, a Krzysztof nie umrze. W tym opowiadaniu oboje Dobrzańscy są bardzo pozytywni. To tak dla kontrastu, żeby uwypuklić niewdzięczność ich dzieci.
Marek będzie się musiał bardzo postarać, żeby zdobyć przychylność Uli. Póki co jej nie znosi i to jeszcze trochę potrwa.
Bardzo Ci dziękuję za wpis i pozdrawiam serdecznie. :)
justynka29 (gość) 2015.08.01 01:09
Witam
Młodość ma swe prawa ale nie należy z nią przesadzać. Marek jest tutaj takim dużym chłopcem podobnie jak w serialu. Ula dobra,skromna i pomocna po prostu ideał. Dobrze ,że nie wszyscy są tak idealni dzięki czemu jest ciekawie. Myślę ,że jednak Dobrzański dorośnie bo przecież między innymi tego dotyczy opowiadanie. Chętnie poczytałabym coś o Aleksie. Dawno o nim nie czytałam. A jeśli nawet to niewiele. Paulina w tym opowiadaniu również nie dojrzała. A Krzysztof ma problemy ze zdrowiem i w takich chwilach ważne jest aby był ktoś z najbliższych. Jednak czasem obca osoba okaże serca niż bliscy. czekam na więcej. Pytałaś ile rozdziałów ,, Trudnych Powrotów'' odpowiadam ,że 20. Dodałam już ostatnią część. Uznałam ,że ma sensu przedłużać tego opowiadania . I miniaturkę. Tematyka trochę wojenna. Pozdrawiam.

(gość) 2015.08.01 12:49
Ufff....:) to dobrze Małgosiu :) Juz oczami wyobraźni widziałam wydziedziczonego Marka, Alexa i Paule oraz spadkobierczynie Ulkę :D zacięta walka o spadek i miłość w tle :D haha :) Dobrzanścy w tmy opowiadania to rzeczywiście bardzo mili ludzie :) Czekam na ciag dalszy i milego week Małgosiu :)
MalgorzataSz1 2015.08.01 19:11
Justyna

Usiłowałam już w piątek przeczytać Twoją mini jak byłam w pracy, ale bez przerwy włączała mi się jakaś reklama, która uniemożliwiała czytanie. Najdalej jutro zostawię komentarze. Dzisiaj jestem padnięta, bo przed chwilą wyszli goście.
Dzięki za komentarz. Pozdrawiam. :)

Magdam

To co napisałaś, to scenariusz na nowe opowiadanie. Hahaha. Ula dziedziczką fortuny Dobrzańskich? Chyba takiego jeszcze nie było. :)
magdam (gość) 2015.08.01 19:27
Haha :) Widzisz, ile jeszcze rożnych możliwości ? :) A ty chcesz skończyć pisać :( :( Tak mi przyszło do głowy, skoro dzieciom tylko zależy na kasie, a Ula bardziej się zajmuje Krzysztofem niż własny syn to czemu by nie? ..:) Wiesz tak od nienawiści ze strony Marka do miłości :) czekam na jutrzejszy ciąg dalszy :)

jute (gość) 2015.08.01 21:24
Witaj Małgosiu.Mam nadzieję,że Marek tą swoją jednokierunkową niby spostrzegawczością nie narobi rodzinnych kwasów?..Facet wyrażnie jest monotematyczny.Jestem bardzo ciekawa z kim Marek podzieli się swoimi rewelacjami, ile osób uda mu się zranić i obrazić..Dobrze,że niedziela już jutro i nie będę musiała długo czekać na cd. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.08.01 21:58
magdam

Temat na opowiadanie jest, ale to nie ja będę jego autorką. Sorry.

jute


No z kim Marek mógłby się podzielić tymi rewelacjami? Oczywiście ze swoim jedynym przyjacielem. Junior trochę nawywija, a potem będzie żałował, oj będzie.

Do jutra dziewczyny. Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz