Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"CZAS ZACZĄĆ ŻYĆ..." - rozdział 9

22 marzec 2015
ROZDZIAŁ 9


ZOO było jak wymarłe. Gdzieniegdzie dostrzegali pojedyncze osoby lub matki z dziećmi, ale nie było ich wiele. Przystanęli przy wybiegu dla pingwinów, bo właśnie były karmione przez opiekunkę.


- Pociesznie wyglądają – mruknął Marek. – Jakby ustawiły się w kolejce. Inaczej niż ludzie. Spójrz jak grzecznie stoją, bez przepychanek. Każdy wie, że dostanie swoją porcję. Popatrz tam. Wypuścili słonie.
Ten spacer dostarczył im przyjemnych wrażeń. Nawet nie spodziewali się tak wielu zwierząt na wybiegach, a tymczasem były niemal wszystkie.
Wsunęła mu rękę pod ramię i powiedziała cicho.
- Mówiłeś wczoraj, że zakochałeś się bez wzajemności. Wywnioskowałam z tego, że kobieta, którą obdarzyłeś uczuciem nic o tym nie wie. Może powinieneś porozmawiać z nią i powiedzieć co czujesz? Jeśli jej tego nie powiesz, skąd ma wiedzieć, że ją kochasz? Byłoby ci lżej…
- Nie byłoby Ula – westchnął. – Myślę, że tylko pogorszyłbym sprawę takim wyznaniem. Nie chcę niczego przyspieszać, bo ona ma własne problemy i na pewno takie wyznanie wprawi ją tylko w zakłopotanie, z którego nie będzie wiedziała jak wybrnąć. To naprawdę nie jest dobry pomysł.
- A powiesz mi kto to jest? Znam ją?
- Hmmm… W jakimś sensie znasz, ale nie chciałbym na razie zdradzać jej tożsamości. Kiedyś i tak się dowiesz. Bądź cierpliwa.
- W takim razie nie nalegam, ale zależy mi na tym, żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy, naprawdę jestem - powiedział gorliwie.-  Najbardziej uszczęśliwia mnie twoje towarzystwo i to, że nie smucisz się już tak często, że potrafisz się uśmiechać. Cieszą mnie sukcesy Maćka, bo idzie mu coraz lepiej, a koniec roku wróży niezwykle dobrze u niego. Mam w was lojalnych i oddanych przyjaciół, a to naprawdę jest powód do radości. Tylko Sebastian leży mi na sercu. Kiedyś miałem sekretarkę Violettę, ale pewnie o niej słyszałaś. Zwolniłem ją, bo do niczego się nie nadawała, a całkiem niedawno dowiedziałem się, że on zaczął się z nią ponownie spotykać.
- Ponownie…?
- Oni kiedyś byli już razem. Wmówiła mu, że jest z nim w ciąży. Chłopak się przejął. Kupił łóżeczko, chciał z nią pójść na badania. Nie wiadomo skąd wytrzasnęła USG należące do innej kobiety. Mydliła mu oczy dość długo, a potem bomba wybuchła, bo znalazł w domu test ciążowy, który nie pokazywał żadnej ciąży. Upokorzyła go i przez miesiąc cała firma miała z niego ubaw. To akurat zbiegło się w czasie z moim odejściem od Pauliny. Wtedy zwolniłem też Violkę, którą przez naciski mojej narzeczonej musiałem wcześniej zatrudnić, żeby mogła mnie szpiegować. Ulżyło i mnie i Sebastianowi. Ale jak się okazuje stara miłość nie rdzewieje. Wrócili do siebie, chociaż według mnie kompletnie nie pasują. Violetta jest totalnie zakręcona i ma kłopoty z logicznym myśleniem. Często wygaduje takie głupoty, że aż wstyd. Naprawdę nie wiem, co Sebę w niej pociąga. Jest ładna i ma zgrabne nogi, ale rozumu nawet na lekarstwo.
- Ludzie zazwyczaj dobierają się na zasadzie kontrastu. Może u nich to właśnie zdaje egzamin, że są tak różni? Uzupełniają się. Ona jest atrakcyjna, a on używa mózgu za nich oboje.
Marek rozchichotał się.
- Chyba masz rację. W Sylwestra będziesz siedzieć w domu? – Zmienił temat.
- A gdzie miałabym pójść? Mam przecież żałobę.
- Tak wiem i nie myślałem o żadnych tańcach. Moglibyśmy spędzić ten dzień, a raczej noc razem. Poszlibyśmy na pokaz sztucznych ogni na rynek, a wcześniej może do teatru? Wiem, że grają jakąś lekką komedię w teatrze „Komedia”. Postarałbym się o bilety.
Potarła zmarznięty nosek.
- Może to nie jest taki zły pomysł? Dawno nie byłam w teatrze. Chętnie pójdę.
- W takim razie jak będziemy wracać podjedziemy i sprawdzimy, czy są jeszcze bilety. Kupilibyśmy od razu. Może Maciek miałby ochotę pójść z nami? Nie wiem, czy ma jakieś plany sylwestrowe.
Ula wyciągnęła telefon i wybrała jego numer. Czekając na połączenie mówiła do Marka
- Zaraz się przekonamy. Halo? Maciuś? No cześć. Jesteśmy z Markiem w ZOO i zastanawiamy się jak spędzić Sylwestra. Marek proponuje teatr a potem fajerwerki. Piszesz się na to? Masz plany? A gdzie idziesz? Z Anią? Naszą Anią? No, no, bracie. Nie marnujesz czasu, a Ania to fajna dziewczyna. No to życzymy wam udanej zabawy. Pozdrów od nas rodziców. Na razie – rozłączyła się. – Wyobraź sobie, że Maciek poderwał naszą Anię z recepcji i razem idą na jakąś domówkę. Niezłe z niego ziółko. Nawet słowem nie pisnął. To nie ona jest tą osobą, którą kochasz?


- Nie Ula, to nie ona, chociaż to naprawdę mądra i ładna dziewczyna. Maciek dobrze wybrał. A skoro on ma już plany na ten dzień to w takim razie na spektakl idziemy sami.
Otrząsnęła się.
– Chyba już zmarzłam. Może zatrzymamy się na jakąś gorącą herbatę z cytryną?
- Niedaleko teatru jest mała knajpka i na pewno będzie otwarta.

Knajpka faktycznie była mała, ale niezwykle klimatyczna i przytulna. Zamówił im herbatę i po kawałku ciepłej szarlotki z bitą śmietaną.
- Pyszna – mruknęła z zadowoleniem Ula i podniosła łyżeczkę z kawałkiem ciasta do ust. Osiadło na nich nieco śmietany, którą Marek delikatnie starł gładząc przy okazji jej rumiany policzek. Zawstydził ją trochę ten gest, ale nie skomentowała go. – Cieszę się, że dostaliśmy te bilety. Myślałam, że odejdziemy od kasy z kwitkiem.
- Masz jeszcze ochotę na ciasto?
- Nie. Jest bardzo smaczne, ale w perspektywie mamy obiad, na który cię zapraszam. Zostało mnóstwo jedzenia, a ja nie lubię wyrzucać. Mam nadzieję, że się zgodzisz?
- Zgadzam się na wszystko. Jedziemy w takim razie.
Przesiedział u niej do wieczora. Kiedy wychodził nie umawiali się na następny dzień. Ula miała w planach jazdę na cmentarz do południa. Uczulił ją tylko, żeby zerkała co jakiś czas na zegarek.
- Nawet jak się zasiedzę, to przecież przyjedziesz po mnie, prawda? – Spytała nieco kokieteryjnie.
- No, w końcu jestem twoim przyjacielem, a na przyjaciołach zawsze można polegać, nie?

Następny dzień nie był zbyt przyjemny. Najwyraźniej zanosiło się na opady śniegu. Wzięła kilka zniczy i profilaktycznie parasol, gdyby śnieg miał padać razem z deszczem. Na miejscu rozciągnęła na ławeczce reklamówkę i usiadła na niej. – Już po świętach Piotruś – zaczęła swój cichy monolog. - Okazało się, że nie byłam sama. Towarzyszył mi Marek. Dzięki niemu nie rozpaczałam. Wiesz, on momentami tak bardzo przypomina ciebie. Nie jesteście do siebie fizycznie podobni, ale używacie tych samych sformułowań i myślicie niemal tak samo. Miałam nawet wrażenie, jakby w nim tkwiła jakaś cząstka ciebie, a przecież to niemożliwe. Wczoraj powiedział do mnie „witaj Iskierko”. Tylko ty mnie tak nazywałeś. Przecież nie mógł tego wiedzieć, bo skąd? Bardzo go lubię może właśnie dlatego, że jest tak samo dobry jak ty i bardzo mi życzliwy… Troszczy się o mnie tak jak ty się troszczyłeś. Maciek powiedział kiedyś, że on jest naprawdę fajnym facetem i miał rację. W tym śnie mówiłeś, że powinnam się otworzyć na nową miłość i jeśli miałabym kogoś pokochać to właśnie Marka. On powiedział mi jednak, że już kogoś kocha. Ten ktoś jeszcze o tym nie wie, ale pewnie niedługo się dowie jak tylko on zdobędzie się na odwagę. Szkoda, bo myślę Piotruś, że z nim mogłabym być szczęśliwa. Jest bardzo opiekuńczy, martwi się o mnie i wspiera na każdym kroku. Ma w sobie wiele empatii. Ty też miałeś, przecież inaczej nie zostałbyś lekarzem. Dzięki niemu i pani psycholog powoli przywykam, że cię już nie ma. Nie płaczę tak często i nie mam koszmarnych snów. Zażywam też mniej tabletek nasennych. Myślę Piotruś, że powoli się dźwigam. To bardzo pozytywne uczucie, bo mam też więcej pewności siebie i częściej się uśmiecham. – Wstała i ułożyła na grobie płonące znicze. – Niech cię ogrzewają kochany. Niedługo znowu tu przyjdę.
Do domu dotarła około trzynastej. Podgrzała sobie zupę i dojadła świąteczną sałatkę. Ułożyła się na kanapie i wzięła za czytanie książki. Niewiele przeczytała, gdy odezwał się jej telefon. Spojrzała na numer, ale nic jej nie mówił. Odebrała.
- Pani Urszula Sosnowska?
- Tak, to ja.
- Dzień dobry pani. Nazywam się Kamil Warzecha. Jestem śledczym. To ja między innymi prowadzę sprawę śmiertelnego pobicia pani męża. Chciałem panią zawiadomić, że mamy przełom w śledztwie. Ujęliśmy prawdopodobnych sprawców. Mówię „prawdopodobnych”, bo jeszcze nie mamy stuprocentowej pewności. Jednak w mieszkaniu jednego z nich znaleźliśmy portfel pani męża wraz z dokumentami. Bardzo potrzebujemy identyfikacji. Czy mogłaby pani przyjechać jutro o dziesiątej rano na komendę? Byłbym wdzięczny.
- To bardzo dobre wiadomości i oczywiście przyjadę. Czy zwrócicie mi ten portfel wraz z zawartością?
- Portfel z pewnością zostanie zwrócony po zamknięciu śledztwa. Póki co stanowi dowód w sprawie.
- Rozumiem. W takim razie do widzenia i dziękuję.
Przez chwilę siedziała nieruchomo zapatrzona w wyświetlacz komórki. Od kiedy Piotr przegrał walkę z życiem niczego nie pragnęła bardziej jak tego, żeby sprawiedliwości stało się zadość i żeby sprawcy jego śmierci ponieśli zasłużoną karę. Nie miała żalu do policjantów, wszak od razu uprzedzili ją, że złapanie tych bandziorów może okazać się niezwykle trudne, bo nie zostawili żadnych śladów. Ciekawe co się takiego stało, że policji udało się ich schwytać. Może kolejny raz kogoś skrzywdzili?
Postanowiła zadzwonić do Marka i poprosić go, żeby z nią pojechał. Z nim u boku na pewno będzie jej raźniej. Ucieszyła się, kiedy jej powiedział, że chętnie pojedzie. Umówili się na dziewiątą trzydzieści. Kiedy następnego dnia otwierała mu drzwi znowu usłyszała to znajome „Witaj Iskierko”. Nie zapłakała tym razem, ale uśmiechnęła się do niego promiennie otwierając mu szerzej drzwi.
- Witaj Marek. Jeszcze tylko wezmę torebkę i możemy jechać. Dziękuję, że nie odmówiłeś.
- Nie ma o czym mówić Ula. Sam jestem ciekaw jak im się udało złapać tych drani.
Na komendzie przedstawiła się i powiedziała, że została wezwana przez śledczego Warzechę. Zaprowadzono ich do jego pokoju. Ula poprosiła, żeby Marek został.
- To właśnie on przywiózł mojego męża do szpitala i na pewno ma pan gdzieś to odnotowane. Marek Dobrzański.
- Tak znam bardzo dokładnie akta tej sprawy. Oczywiście może pan zostać. Mam tutaj – sięgnął do szuflady – portfel pani męża. Zdjęliśmy z niego wszystkie odciski palców więc można go dotykać. Proszę sprawdzić dokumenty. Jest dowód osobisty, prawo jazdy, kilka karteczek z zapiskami, książeczka wojskowa i pani zdjęcie. To chyba wszystko. Nie znaleźliśmy żadnych pieniędzy.
- Bo ich nie miał – odpowiedziała smutno. – Nigdy nie zabierał ich jak szedł na dyżur. Kartę do bankomatu też zostawiał w domu. Może dlatego go tak skatowali, bo byli wściekli, że nie znaleźli żadnej gotówki?
- Tak właśnie pomyśleliśmy. Jej brak wywołał w nich większą agresję.
- A jak udało się panom ich złapać? Czy oni znowu wyrządzili komuś krzywdę?
- Niestety tak. Jednak tym razem znaleźli się świadkowie tego zajścia. W dodatku pobili człowieka, przed domem, w którym mieszka jeden z tych oprawców. Chyba poczuli się zbyt pewnie. Zabezpieczyliśmy kij bejsbolowy. Jeśli uda nam się zbadać zaschniętą na nim krew i okaże się, że jest tam też krew pani męża, wtedy uzyskamy pewność co do sprawstwa. Są na nim też włosy. Mamy więc co badać. O wynikach oczywiście powiadomimy. Jeśli potwierdzą nasze podejrzenia oboje państwo będziecie zeznawać na rozprawie. Grozi im dwadzieścia pięć lat i na pewno się nie wywiną, bo jak się okazało obaj są recydywistami i byli już karani za pobicia. Proszę jeszcze tu podpisać, że zidentyfikowała pani portfel męża i właściwie z mojej strony to wszystko. Jeśli będziemy mieć wyniki z całą pewnością powiadomimy was oboje.
Uścisnęli dłonie sympatycznemu policjantowi i podziękowali za informacje. Po wyjściu z komendy Ula odetchnęła.
- Myślałam, że już nie doczekam się sprawiedliwości, a jednak. Mam nadzieję, że te bandziory odsiedzą swoje wyroki co do dnia, bez możliwości zwolnienia warunkowego i to w najcięższym więzieniu w Polsce.
- I ja mam taką nadzieję Ula, bo to bez wątpienia przyniesie ci ulgę i spokój. Chodźmy na spacer. Uspokoimy trochę emocje.
 
 

amicus (gość) 2015.03.22 11:26
no ciekawe kiedy wreszcie szczerze porozmawiają o uczuciach. On myśli, że nie jest dla niej nikim więcej jak przyjacielem. Ona myśli, że on kocha kogoś innego i nie ma u niego szans. Dobrze, że wreszcie zaczęła dostrzegać jakim fantastycznym facetem jest Dobrzański i że mogłaby być szczęśliwa u jego boku.
Może w Sylwestra coś się wydarzy? Jakieś szczere wyznania i znamienne życzenia na Nowy Rok?
Pozdrawiam serdecznie :)
RanczUla 2015.03.22 11:46
Ula w końcu zmądrzała , posłuchała rad Piotra i jest gotowa na nowy związek. I w dodatku jest zazdrosna sama o siebie. Może w tą magiczną Sylwestrową noc coś się wydarzy. Znając jednak Ule , to pewnie nie będzie się chciała narzucać ze swoim uczuciem , bo przecież uważa Marka za przyjaciela . I , to Marek w końcu odważy się i wyzna swoje uczucia.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.03.22 11:58
Amicus, RanczUla

Sylwester to szczególny czas. W tę wyjątkową noc życzymy sobie spełnienia marzeń, ale też ta noc potrafi spełniać marzenia. Czy w przypadku Uli i Marka też je spełni, o tym przekonacie się już niebawem.
Dziękuję pięknie za wpisy i serdecznie pozdrawiam dziewczyny. :)
Gaja (gość) 2015.03.22 12:21
Witaj Małgosiu,
cudownie, Ula w końcu zaczyna normalnie żyć, coś czuć poza rozpaczą i cierpieniem, jest troszeczkę zazdrosna o uczucie Marka, potrafi nawet zażartować, rewelacja! To, że przyznaje się Piotrowi, że mogłaby pokochać Marka jest też tego najlepszym dowodem. Jak zwykle niedomówienia są przyczyną komplikacji, ale może to i dobrze? Może właśnie dlatego, że Ula myśli, że Marek kocha inną kobietę dało jej do myślenia, do zastanowienia się nad swoim życiem i swoimi uczuciami? Chyba właśnie dzięki "spowiedzi" spojrzała na niego po raz pierwszy jak na mężczyznę, a nie tylko jak na "bezpłciowego" przyjaciela. Szkoda, że zazwyczaj jeśli o nas chodzi jesteśmy ślepi, bo przecież patrząc z boku już na kilometr widać, że nie ma mowy o żadnej innej dziewczynie. Maciek też jest jej przyjacielem i to o wiele dłużej, ale to właśnie Marka wybiera do prośby o pomoc, to właśnie on jest na każde jej skinienie, bardzo się o nią troszczy, to tylko przy nim czuje się bezpiecznie! Patrząc z boku, jej rady odnośnie wyznania prawdy ukochanej są bardzo zabawne. Naprawdę nie ma pojęcia o kogo chodzi, podejrzewała nawet Anię. Cóż poradzić na ślepotę. Ale Marek też nie jest lepszy! Nie widzi, że to właśnie jego prosi o pomoc a nie kogoś innego, że tylko z nim pragnie spędzać czas, że to właśnie przy nim odżywa, że tylko przy nim jest radosna, że pragnie jego szczęścia. Mam nadzieję, że tak jak napisałaś dziewczynom, wspólny Sylwester wszystko zmieni i oboje odważą się przyznać do swoich uczuć względem siebie:) Zresztą miłość krąży wokół nich Maciek i Ania, Seba i Viola, a mówią, że to wiosną najczęściej rodzą się uczucia, a tu proszę zima też nie próżnuje:) Teraz kolej na nich!!! Jak zwykle bardzo przyjemnie się czytało jak fajnie im ze sobą. Z niecierpliwością czekam na czwartek.
Serdecznie pozdrawiam z niezbyt ciepłej, ale za to słonecznej niedzieli:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.03.22 12:48
Gaju

Czas wreszcie przejrzeć na oczy, choć Ula jest dość ciapowata jeśli chodzi o Marka. To znaczy, owszem przyznaje sama, że jeśli miałaby kogoś pokochać, to tylko jego, ale wciąż nie domyśla się, że Markowi chodzi właśnie o nią i wciąż uważa, że to inna kobieta.
Sylwestrowa noc okaże się przełomowa, bo ich życzenia i rozmowa dojdą do takiego punktu, w którym należy powiedzieć już wszystko do końca. O tym jednak w czwartek.

Dziękuję za imponujący komentarz. Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia. :)
K. (gość) 2015.03.22 13:28
Ula Spryciula bada teren, dopytuje, wypytuje i chyba jest odrobinę zazdrosna. Albo inaczej zazdrości tej, którą pokochał Marek. Dostrzega wreszcie, że on jest idealny, naprawdę fajny facet. Zawsze u Ciebie Marek jest męski ale ten jest jakiś bardziej idealny :). Tylko Ulka jakby trochę ciężko myśli - facet jest na każde jej skinienie, o każdej porze dnia i nocy. Spędza z nią święta i Sylwestra i wszystkie inne chwile, wolne czy nie, a ta nadal nie widzi, nie domyśla, że może o nią chodzić. Jaki facet będąc zakochanym spędzałby tyle czasu z kobietą, do której nic nie czuje?! Nawet idealny Marek tak by nie robił. Przyjaźń przyjaźnią ale nawet ona nie usprawiedliwia takiego zabiegania o jej uwagę i towarzystwo! Super, że wspólny Sylwester i czas wyznań przed nimi :D. Jupi. Odliczanie wsteczne do czwartku uruchomione :). Pozdrawiam serdecznie.
MalgorzataSz1 2015.03.22 13:38
K.

Trochę pojechałam z tym zagubieniem Uli. Jedyne wytłumaczenie to to, że ona nadal tkwi mocno przy Piotrze i nie dostrzega oczywistych sygnałów ze strony Marka. Już i tak dokonała odkrycia, że jeśli miałaby kogoś pokochać, to tylko jego, ale jakoś nie wiąże s=ze sobą tych rzeczy i nie nazywa tego miłością. Trzeba jej szybko otworzyć oczy, a to już wkrótce.
Dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
K. (gość) 2015.03.22 13:52
O tak otwórz jej oczy szybko, skoro serce już otworzyła :). W sumie znam wiele takich przypadków gdzie kobieta jest ciężko myśląca i dopiero jak ma wszystko kawa na ławę wyłożone zaczyna łączyć fakty. Tak już mamy, że czekamy na księcia, który przyjedzie chwyci w ramiona i mimo swej delikatności będzie stanowczy i męski. A często czekając na księcia wplątujemy się w romans ze stajennym (dygresja). Ulka jest w takiej sytuacji, że ciężkie myślenie jest uzasadnione, nie czekała na nową miłość, nie szukała, dobrze jednak, że takiej ewentualności nie wykluczyła. A no i że na Marka Idealnego trafiło :). Podoba mi się to opowiadanie bardzo. Wspominałam kiedyś, że miałam dla Ciebie podobny pomysł i widzę, że intuicja mnie nie zawiodła. Super. Do czwartku. Miłej niedzieli :).
Ania K (gość) 2015.03.22 14:43
piękny, sentymentalny "kawałek". Myślę podobnie jak Amicus....ona myśli, że kocha inną, a on, że jest dla niej tylko przyjacielem... Opisujesz tak fantastycznie, że ja mam wrażenie jakbym oglądała całe sceny :) piękne. Pozdrawiam i spokojnej niedzieli
MalgorzataSz1 2015.03.22 17:56
Ania K

Dziękuję za miłe słowa. Droga miłości Uli do Marka była w serialu bardzo długa, bo to on musiał zrozumieć, że Ula jest tą jedyną. Tutaj jest odwrotnie i chyba bardziej skomplikowanie, bo to Ula musi zrozumieć, że Piotr to już przeszłość, a Marek to szansa na nowe, szczęśliwe życie.
Bardzo Ci dziękuję za pozytywny komentarz i pozdrawiam najserdeczniej. :)
MalgorzataSz1 2015.03.22 18:02
K.

Ulę na pewno już w nic nie wplątam i na pewno nie postawię na jej drodze "stajennego" :) Do końca jeszcze dwa rozdziały i to akurat tyle, żeby wyjaśnić wszystkie niedomówienia i wyprowadzić tę miłość na prostą. Poza tym chyba w większości przypadków tak jest, że nieustannie marzymy o księciu z bajki a trafia nam się właśnie stajenny i to na całe życie. Wtedy pozostają tylko marzenia za niespełnionym. Bywa...

Poza tym pociesza mnie myśl, że tak bardzo nie odbiegłam tym opowiadaniem od Twojego pomysłu i nie czujesz się rozczarowana.
Uściski. :)
jute (gość) 2015.03.22 19:54
Witaj Małgorzato.Moje komputro było dzisiaj bardzo leniwe i długo mi wyświetlało komunikat,że nie może znależć serwera.Nie mam pojęcia co się stało .Szczęśliwie się jednak odbiesiło.Marek jednak wstrzymał swoje wyznania.I dobrze,wydaje mi się ,że jeszcze jest za wcześnie,przynajmniej dla Uli.Wydaje mi się (zauważyłam,że nie tylko mnie ),że Sylwester będzie jakimś przełomem.Zobaczymy co takiego wymyślisz.A jakieś wrzosowisko będzie?. Tak tylko się cichutko zapytytowuję.Czekam na czwartek i pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.03.22 20:41
Jute

U mnie dzisiaj też jakieś problemy techniczne. Nie wiem co jest grane.
Wrzosowisko będzie, a jakże. Ale zanim ono nastąpi, będzie musiało dojść do rozmowy wyjaśniającej sytuację. Ona już w czwartek.
Jak tam Twoje paluszki? Ja znowu w kiepskiej kondycji. Przez całą sobotę ból nie pozwolił mi wstać z łóżka. Na szczęście, odpukać dzisiaj już nieco lepiej. To chyba dlatego, że muszę się zmobilizować, żeby jutro wstać do pracy.
Dzięki, że mimo kłopotów próbowałaś do skutku. Buziole. :)
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.03.22 20:46
Jak ja na to czekałam, w końcu Ulka zrozumiała, że to Marka może pokochać. Ula i Marek nie byliby sobą gdyby się w coś nie wplątali, jak nie weksle i oszustwa, to niedopowiedzenia... W sylwester będzie przełom, to może i "fajerwerki" będą? :D Chociaż Ulka jest tak zatwardziałą, że wszystko, znając życie, będzie im szło, jak przysłowiowa krew z nosa ( To chyba znaczy wolno? Ahh, ta ironia). Jeszcze tylko dwa rozdziały do końca, a oni jeszcze nie są razem, zawsze schodzili się w połowie.... Mówiłaś że wszystko wyprowadzisz na prostą, wieżę Ci na słowo :) Pozdrawiam, UiM

PS: Udało mi się udostępnić VIII część :) Jakbyś miała ochotę... :)
MalgorzataSz1 2015.03.22 21:10
UiM

Fajerwerki będą i te sylwestrowe i te..., no wiesz..., ale te drugie zostawiłam na koniec.
Niedomówień już raczej nie będzie, bo najwyższy czas je wyjaśnić i Marek nie będzie już zwlekał. Z całą pewnością wszystko wyprowadzę na prostą, więc bez obaw.

W Post Scriptum znakomita wiadomość i zaraz przenoszę się na Twój blog. Cieszę się, że znalazłaś czas, żeby napisać rozdział.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam najserdeczniej. :)
Angela (gość) 2015.03.23 16:01
Witaj Małgosiu,
kolejne świetne opowiadanie, nic dodać, nic ująć. Akcja się rozkręca. Są już blisko by wyznać sobie miłość. Wydaje mi się, że w sylwestra coś ciekawego się wydarzy :) Ile będzie części?
Pozdrawiam Angela
MalgorzataSz1 2015.03.23 18:23
Angela

Niestety opowiadanie się już kończy. Zostały jeszcze tylko dwie części.
Jak pisałam wyżej noc sylwestrowa będzie sprzyjać wyznaniom. Czas najwyższy wyjaśnić wszystkie niedomówienia i zacząć rozmawiać wprost. Markowi szczególnie na tym zależy, a co z tego wyniknie, już w kolejnym rozdziale, na który zapraszam Cię w czwartek.
Dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz