Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 8 ostatni

 

20 sierpień 2015
ROZDZIAŁ 8
ostatni

 Dom seniorów Dobrzańskich tętnił życiem. Zosia przy pomocy Uli pownosiła potrawy na stół. Wszędzie unosił się zapach pysznego jedzenia i woń choinki, pod którą stały zapakowane w kolorowe torby prezenty. Uśmiechnięta Helena stała u szczytu stołu i mówiła.
- Kochani, bardzo się cieszymy, że możemy was tu dzisiaj gościć. Mimo, że to już koniec świąt życzę wam w imieniu własnym, Krzysztofa i naszego syna Marka miłego świętowania w naszym gronie.
Józef wstał i z estymą ucałował jej dłoń.
- Jesteśmy Helenko bardzo wdzięczni za to zaproszenie, - mówił wzruszony - bo najmilej spędza się taki czas wśród rodziny i wiernych przyjaciół. Dla nas zawsze pozostaniecie najlepszymi ludźmi i najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Wiem, że już dziękowałem wiele razy, ale nie odmówię sobie i powtórzę raz jeszcze. Dziękuję wam kochani za moje życie, bo dzięki wam jeszcze oddycham. Dziękuję za moją Ulę, bo dzięki wam ma pracę, którą kocha, a my dzięki jej pracy nie klepiemy już biedy – puściły mu się z oczu łzy. – Dziękuję za całe dobro, którego od was doświadczyła moja rodzina.
Helena uściskała go serdecznie podobnie jak Krzysztof.
- Za chwilę Józef i my zaczniemy płakać. Wzruszenie nie służy naszym sercom, więc musisz je opanować. Nie darowałbym sobie nigdy, gdybym ci wtedy nie pomógł, bo takiego przyjaciela ze świecą szukać i za tę przyjaźń dziękujemy ci oboje.
Marek siedział przy stole i nie bardzo rozumiał, o co chodzi. Za co dziękuje jego ojcu Józef? W końcu nachylił się do siedzącej obok Uli i zapytał o to.
- Twoi rodzice zrobili dla nas wyjątkową rzecz – odpowiedziała szeptem. - Załatwili miejsce i opłacili operację serca ojca w jednej z najlepszych klinik w kraju. Gdyby nie oni, mojego taty nie byłoby już wśród żywych. Za to będę im wdzięczna aż do śmierci.
- No moi drodzy dość już wzruszeń – usłyszeli głos Heleny. - Siadajmy, bo obiad wystygnie. Zapraszam. Częstujcie się.
Po obiedzie wjechały na stół świąteczne ciasta, słodycze i aromatyczna kawa. To była też dobra okazja do rozdania świątecznych prezentów. Te od Cieplaków były dość skromne, bo Ula kupiła Helenie jedwabną apaszkę w jej ulubionym, lawendowym kolorze, Markowi wieczne pióro znanej firmy wraz z długopisem w eleganckim etui, a Krzysztof miał otrzymać dwa pękate gąsiorki słynnej nalewki robionej własnoręcznie przez Józefa. Wręczali im je i mówili, że chociaż są skromne, to dają je ze szczerego serca.
Dobrzańscy uszczęśliwili Ulę skórzanymi rękawiczkami i eleganckim paskiem, małą Betti śliczną sukienką, Józef dostał drogi, markowy zegarek, a Jasiek tablet. Marek podszedł do Uli z jeszcze jedną torbą i wręczając ją powiedział:
- A to już tylko ode mnie i mam nadzieję, że spodoba ci się i że będzie pasować.
Zdziwiona wyciągnęła spory pakunek z wnętrza wielkiej torby. Nie spodziewała się ekstra prezentu od Marka. Foliowe opakowanie kryło śliczną, wełnianą garsonkę koloru zgniłej zieleni. Aż westchnęła z zachwytu.
- Jakie to piękne Marek! Dziękuję. Naprawdę nie spodziewałam się…
- Bardzo się cieszę, że ci się podoba. Niech się dobrze nosi.
Siedzieli uszczęśliwieni przy stole delektując się kawą i śpiewając kolędy. Przed kolacją Marek zaproponował Uli zwiedzenie jego części domu.
- Pewnie o tym nie wiesz, ale zrobiłem tam gruntowny remont i teraz wygląda zupełnie inaczej. Byłaś tam kiedykolwiek? – Ula pokręciła przecząco głową. – To lustrzane odbicie tej części zajmowanej przez rodziców. Pomyślałem, że są coraz starsi i moja pomoc zawsze się przyda. Przynajmniej jestem na każde zawołanie, bo mam ich za ścianą. Spójrz. Tutaj jest przejście między jedną częścią a drugą. Ot takie niewinne drzwi, a za nimi długi korytarz. Jest tu kuchnia, łazienka, spiżarnia, równie duży salon jak u rodziców i gabinet taki jak taty. Na górze mam swoją sypialnię i jeszcze trzy pokoje gościnne. Na górze jest też dodatkowa łazienka.
Oglądała to wszystko z podziwem, bo pomieszczenia urządzone były bardzo nowocześnie podczas, gdy Dobrzańscy gustowali w antykach. Kolory ścian były bardzo ciepłe i sprawiały, że każdy z pokoi wyglądał bardzo przytulnie.
- Bardzo duży jest ten dom. Tyle tu przestrzeni. Naprawdę podoba mi się. Masz dobry gust – zerknęła na zegarek. – Chyba powinniśmy wracać. Zosia pewnie podaje już kolację.
Ten dzień był naprawdę bardzo udany. Zarówno Dobrzańscy jak i Cieplakowie dobrze czuli się w swoim towarzystwie, a Józef już zastrzegł, że Wielkanoc wszyscy spędzają w Rysiowie. Przed dwudziestą drugą Marek ponownie zatrzymał się tego dnia przed rysiowskim domem. Pożegnał się z Józefem i rodzeństwem Uli zatrzymując na chwilę ją samą.
- To co zaraz powiem może wyda ci się zbyt śmiałe i bezczelne, ale mam do ciebie ogromną prośbę. Dostałem zaproszenie na Sylwestra i nie mam z kim pójść. Czy zgodziłabyś się mi towarzyszyć? Byłbym zaszczycony…
Patrzyły na niego ogromne, błękitne, zdziwione oczy.
- Ja…? Ja miałabym pójść z tobą na zabawę sylwestrową? To jakaś niedorzeczność.
- Dlaczego tak uważasz? - zdziwił się.
- No bo… ty jesteś prezesem, a ja twoją asystentką.
- Ula, czy ja na czole mam wypisane, że jestem prezesem? Będziemy bawić się w miejscu, w którym nikt mnie nie zna, więc w czym problem?
- A gdzie?
- W Hotelu Bristol.
- Ja chyba tam nie pasuję Marek - odpowiedziała niepewnie. -  To wysokiej klasy hotel, a ja nigdy nie byłam w takim luksusowym miejscu.
- Najwyższy czas to zmienić, a ty pasujesz tam jak ulał. To co zgodzisz się? Proszę…
- No dobrze. Mam nadzieję, że tych kilka dni wystarczy, żebym mogła kupić jakąś odpowiednią kreację.
- O to nie musisz się martwić, bo kreację załatwię u Pshemko. Dziękuję, że się zgodziłaś. Jestem pewien, że to będzie niezapomniany wieczór.

Ten Sylwester stał się niejako przełomem w ich relacjach. Ona dziwiła się, że tak dobrze jej się z nim tańczy, że jest tak bardzo opiekuńczy i troskliwy, że nadskakuje jej i adoruje ją, że dba o jej dobre samopoczucie. Nad ranem była tak bardzo zmęczona, że nie miała siły zrobić już kroku. Zamówił taksówkę i odwiózł ją do domu. Zanim się pożegnał ucałował z szacunkiem jej dłoń i policzek dziękując za wspaniały wieczór i szampańską zabawę.


Początek roku obfitował w różne dziwne jak dla niej, ale przyjemne zdarzenia. Marek wyciągał ją na imprezy do galerii, na koncerty i bardziej kameralne wydarzenia kulturalne. Nie broniła się przed tym, bo widziała jedynie korzyści dla siebie. Sama nigdy nie zdecydowałaby się pójść na wernisaż, czy wieczór literacki. Obowiązkowo, niemal każdego dnia zaliczali wspólny spacer w pobliskim parku. Można powiedzieć, że to stało się ich małą tradycją. Przeoczyła ten moment, w którym zaczęło jej na Marku zależeć. Jeśli coś nagle wypadło i nie mogli być razem, czuła pustkę i tęsknotę za jego towarzystwem. Szybko zrozumiała, że zakochała się w nim.
Urodziny, które przypadały na połowę marca przeszły jej najśmielsze oczekiwania. Marek zrobił jej największą niespodziankę w życiu. Wynajął całe ostatnie piętro hotelu The Westin Warsaw, gdzie mieściła się ekskluzywna restauracja i zaprosił w imieniu Uli rodziców swoich i jej rodzinę, a także ludzi z firmy. Niczego nie spodziewająca się Ula pozwoliła mu się zaciągnąć do przeszklonej windy. Tam stojąc za jej plecami nachylił się do jej ucha i wyznał.
- Bardzo cię kocham Ula. Kocham od dawna.
Oderwała wzrok od widoku za szybą i odwróciła się. Uśmiechnęła się do niego najpiękniej, a on stał spięty i niecierpliwie oczekiwał tego, co powie.
- Ja też cię kocham Marek, chociaż uświadomiłam sobie to całkiem niedawno – powiedziała z prostotą. Nie trzeba było mu już nic więcej. Objął ją ramionami i mocno przytulił. Zrozumiał, że wreszcie dotarł do celu, a ona spełniła jego marzenie i odwzajemniła tę miłość.
- Nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem to usłyszeć. To najpiękniejszy dzień w moim życiu.
Dotarli na górę. Zdziwił ją widok tylu gości a najbardziej widok Dobrzańskich i jej rodziny. Długo składano jej życzenia i wręczano bukiety. Po posiłku Marek zamówił szampana dla wszystkich. Wstał od stolika i omiótł wzrokiem wszystkich zgromadzonych.
- Moi drodzy dzisiejszy dzień jest najszczęśliwszy w moim życiu mimo, że to Ula jest dzisiaj solenizantką. Jeszcze tego nie wiecie, ale od dłuższego czasu kocham tę kobietę nad życie, a dzisiaj i ona wyznała mi, że czuje do mnie to samo. – Uklęknął przed Ulą i spojrzał jej głęboko w oczy. – Kochanie możesz uszczęśliwić mnie jeszcze bardziej, jeśli zgodzisz się zostać moją żoną. – Wyciągnął z kieszeni czerwone puzderko i otworzył je. Na aksamitnej wyściółce pysznił się pierścionek z diamentem. Była w takim szoku, że nie umiała wykrztusić słowa. On dopiero wyznał jej miłość i już się oświadcza? - Ula? – Usłyszała głos Marka. – Zgadzasz się?
- Tak…, tak…, zostanę twoją żoną…
Wsunął jej pierścionek na palec i ucałował z miłością jej usta. Potem były już tylko gratulacje od obu rodzin i ich przyjaciół z firmy.

Pięć lat później.

Przelał schłodzony budyń do miseczek i polał go sokiem malinowym. Trzymając je w dłoniach tanecznym krokiem podszedł do kanapy.
- Bardzo proszę moje księżniczki. Budyń gotowy. - Dwie urocze dziewczynki wyciągnęły rączki odbierając naczynia od taty. – Co się mówi?
- Dziękujemy tatusiu.
Miały po trzy lata, ale były nadzwyczaj rezolutne. Przytulone do ojca zajadały swój ulubiony przysmak i słuchały bajki, którą im czytał. Po chwili skończył. Zamknął książkę i mruknął.
- Chyba czas na kąpiel brzdące?
- Kiedy przyjedzie mamusia?
- Jutro. Chcecie jechać ze mną na lotnisko? – Tym pytaniem wzbudził w nich wielki entuzjazm. – No dobrze, ale teraz idziemy się myć i spać.
Pogasił nocne lampki przy ich łóżeczkach i nie domknąwszy drzwi zszedł jeszcze do salonu. Ilekroć spoglądał na  ślubne zdjęcie jego i Uli nie mógł uwierzyć, że po wielu miesiącach ciężkiej batalii o jej uczucie wreszcie odniósł zwycięstwo. Pokochała go, wyszła za niego za mąż i dała mu dwie śliczne córki. Tak jak on miały czarne, gęste włosy i dołeczki w policzkach, ale oczy zdecydowanie odziedziczyły po matce. Były duże, okolone wachlarzami długich rzęs i niesamowicie niebieskie, wręcz nasycone błękitem. Umierał ze szczęścia kiedy wreszcie mógł je obie wziąć na ręce. Z nabożną czcią przyglądał się zawsze jak ssały pełne piersi Uli w porze karmienia. Pomagał przy tych maleństwach najlepiej jak potrafił. Bardzo szybko nauczył się je kąpać i przewijać. Pomagali też jego rodzice, szczególnie Helena. Zarówno ona jak i Krzysztof świata nie widzieli poza swoimi wnuczkami. Po ślubie Ula wprowadziła się do ich domu i tak już zostało.
Marek kochał ją nad życie niezmiennie od prawie sześciu lat i przez ten czas jego uczucie nie osłabło ani o włos. Ona i dzieci byli dla niego najważniejsi.

Wracała z Berlina, z delegacji. Zwykle to Marek jeździł w takie podróże służbowe, ale tym razem został w domu, bo obiecał coś dziewczynkom i bardzo chciał się z tej obietnicy wywiązać. Namówił Ulę, żeby poleciała za niego. Zapewniał ją, że wszystko pójdzie jak z płatka i nie bez znaczenia jest tutaj jej urok osobisty, który potrafi zdziałać cuda. Nie było jej zaledwie trzy dni a już tęskniła za nimi rozpaczliwie i nie mogła się doczekać kiedy wreszcie przytuli te swoje trzy skarby.
Samolot osiadł na płycie lotniska a ona odetchnęła z ulgą. Odpięła pas i podniosła się z fotela sięgając po bagaż podręczny. Wraz grupą pasażerów przeszła do hali przylotów zabierając po drodze swoją walizkę. Nagle ujrzała ich. Marek trzymał dziewczynki na rękach i głośno krzyczał.
- Ula! Ula! Tutaj!
Postawił dziewczynki na ziemi a one już biegły w jej kierunku przylegając do jej kolan. Uściskała je mocno i wycałowała ich policzki. – Tęskniłyśmy mamusiu, bardzo tęskniłyśmy – mówiły jedna przez drugą. – Tatuś też bardzo tęsknił.
Podszedł do niej z szerokim uśmiechem i przytulił ją mocno.
- Mają rację. Ja też bardzo tęskniłem. Jak poszło?
- Łatwo nie było, ale dałam radę. Mamy to. Jedźmy do domu. Chcę się wami nacieszyć. –Schwyciła za dłonie dzieci, a Marek zabrał jej bagaż prowadząc całą gromadkę na parking. Zapięła pas i rozsiadła się wygodnie. Marek usadowił dziewczynki w fotelikach. Przymknęła oczy.
- Zmęczona jesteś?
- Nie bardzo, ale mało spałam i trochę bolą mnie oczy – zamknęła je ponownie. – Jedźmy już.
Z miłością pomyślała o swoim mężu. Mija pięć długich lat od kiedy są małżeństwem, a on ciągle daje jej dowody swojego uwielbienia i miłości. Nigdy nie żałowała, że zgodziła się zostać jego żoną. Nikt nigdy jej tak nie uszczęśliwił jak on. Niezmiennie jest dla niej dobry, szczodry i romantyczny. Ich pierwsze pocałunki czy zbliżenie… Nawet w snach nie wyobrażała sobie, że może być tak cudownie i nieziemsko. Oświadczynami zrobił jej ogromną niespodziankę. Do tej pory nie wie jak udało się jej przeżyć ich wspaniały ślub. Oboje byli tacy wzruszeni i szczęśliwi. Do dziś zgodnie twierdzą, że są dla siebie powietrzem, bez którego nie mogą żyć. Marek okazał się wspaniałym ojcem. Pamięta jak oszalał z radości na wieść o podwójnej ciąży. Tylko dzięki przytomności teściowej zawdzięcza opamiętanie męża. Nigdy wcześniej nie podejrzewałaby go o takie oddanie rodzinie i zaangażowanie w wychowanie dzieci. Doskonale się z nimi dogaduje i jest dla nich wzorem do naśladowania. Ciągle powtarza, że to tylko dzięki niej zrozumiał jak kiedyś krzywdził rodziców swoim zachowaniem. Teraz ma z nimi doskonałe relacje. Z racji tego, że mieszkają z teściami przez ścianę, mają z nimi częsty, niemal codzienny kontakt. Nie zaniedbują też wizyt w Rysiowie. W pracy również wszystko układa się jak najlepiej. Czy mogła marzyć o większym szczęściu? Poczuła dłoń męża na swoim ramieniu.
- Dojechaliśmy kochanie. Obudź się.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego.
- Kocham cię – wyszeptała.
- Ja ciebie też. Ty i maluchy jesteście całym moim światem i sensem mojego życia. Jestem szczęśliwy Ula. Nieprzyzwoicie szczęśliwy…

K O N I E C

 
Gaja (gość) 2015.08.20 18:33
Witaj Małgosiu,
cudowne zakończenie opowiadania:) Tytuł okazał się proroczy nie tylko dla Marka. Jak się okazało niezbyt fortunne początkowe spotkanie Uli z Krzysztofem miało wspaniały wpływ na życie zarówno Marka i Uli ale również Józefa i seniorów Dobrzańskich. Każda z tych osób wyciągnęła dobrą nauczkę na przyszłość. Oczywiście największą zmianę przeszedł Marek, z hulaki i bawidamka do prawdziwego mężczyzny. Jakim on się okazał wspaniałym facetem. Niesamowite co miłość może zrobić z człowiekiem:) Nie można tutaj pominąć Uli. To właściwie dzięki jej postawie, dzięki jej zachowaniu i podejściu do życia tyle osób miało możliwość zastanowienia się nad swoim dotychczasowym postępowaniem i podjęcia decyzji o zmianach, na które jak się okazuje nigdy nie jest za późno:) Dobre serce, pracowitość i wyrozumiałość przyniosły Uli wielkie szczęście, ma trzy słodziaki do kochania - kochającego męża na którym się nie zawiodła oraz dwie urocze córeczki:) Nie bez znaczenia w tym ogólnym szczęściu są też wspaniali teściowie i jej tata wraz z rodzeństwem a także brak problemów w rodzinnej firmie. Bardzo dziękuję za tą wspaniałą bajkę, którą przedstawiłaś nam jak zwykle bardzo interesująco:) Wszystkie rozdziały pochłaniałam niebywale szybko i nie mogłam się doczekać ciągu dalszego. Jednakże coś się kończy a coś zaczyna i w związku z tym bardzo miło, że w niedzielę czeka nas coś nowego. Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnych dni:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.08.20 19:06
Gaju

Cieszę się, że tak odebrałaś rozwinięcie własnego pomysłu. Jak zauważyłaś końcówka jest wyłącznie Twoja, bo i mnie bardzo się spodobała. Wymyśliłaś wdzięczny temat do opisania a dla mnie była to wyłącznie przyjemność.
Następne opowiadanie to również Twój pomysł, a właściwie to napisałaś co najmniej połowę, więc jesteś współautorką. Ciekawa jestem jak odbierzesz tę historię.
Dziękuję za pomysły, za doping i wsparcie.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i do niedzieli. :)
 
B (gość) 2015.08.20 19:15
Rozpłynęłam się, Marek z lekkoducha przemienił się w idealnego faceta, męża, ojca, jak się chce to wszystko można tylko trzeba bardzo chcieć i mieć motywację, cudownie...czekam na kolejne opowiadnie, pozdrawiam B.
 
Gaja (gość) 2015.08.20 19:32
Droga Małgosiu,
teraz to dopiero mnie nastarchałaś!!! Mam nadzieję, że nie będzie płaczu i zgrzytania kości?! Jednak prawdopodobnie będzie potrzebna parasolka, bo jakoś wydaje mi się, że czarne chmury nade mną zawisły:) A zresztą podobno co ma wisieć, nie utonie?! Jak z tego strachu przeżyję, to do niedzieli:) Buziaki
Gaja
MSophie (gość) 2015.08.20 19:57
Małgosiu, Gaju,
no ładnie. I Wy, i Amicus robicie mi pourodzinowe niespodzianki. Cudownie zakończone kolejne wspaniałe opowiadanie. Cud, miód i orzeszki!
Ściskam mocno!
 
MalgorzataSz1 2015.08.20 20:26
B

Czasem cuda się zdarzają i z wydawałoby się zupełnie niereformowalnego faceta wychodzą całkiem pozytywne cechy. Przemiana się dokonała i Marek chodzi teraz z aureolą nad głową. Gdzie szukać takich facetów?


Gaja

Nie wiem czego się przestraszyłaś, ale zapewniam Cię, że nie szykuję żadnej okrutnej niespodzianki w tym następnym opowiadaniu. Przecież musisz o tym wiedzieć! Początkowe rozdziały są prawie w całości Twoje i w dodatku dobrze napisane, bo ja tam miałam niewiele do roboty.

MSophie

O jak miło. Nie wiedziałyśmy o Twoich urodzinach, ale na życzenia wcale nie jest za późno.Ja życzę Ci mnóstwo pozytywnej energii, pomyślności wszelkiej i żelaznego zdrowia.
Wszystkiego naj...naj...naj...
Cieszymy się, że końcówka Ci się podobała, bo nie wszyscy lubią takie słodziaki ociekające miodem. Ja uwielbiam takie zakończenia i tu nie byłam oryginalna.


Dziewczyny bardzo dziękuję, że wytrwałyście do końca przy tym opowiadaniu i już zapraszam Was w niedzielę na pierwszy rozdział nowej historii.

Pozdrawiam najszczerzej. :)
 
Andziok (gość) 2015.08.20 20:34
Siedzę do północy-nic! Znudzona poszłam spać. Patrzę co chwilę w dzień-nic! Dopiero teraz :) Ale warto było czekać.
Piękna część. Uwielbiam takiego Marka. Był cały spięty, kiedy wyznawał miłość Uli. Nie dziwię się. Końcówka najlepsza. Dwa małe brzdące są bardzo pocieszne :)
Na początku obawiałam się trochę tego opowiadania, ale wyszło super! :)
Pozdrawiam serdecznie, Andziok
MalgorzataSz1 2015.08.20 21:21
Andziok

Wróciłam do pracy. Siłą rzeczy nie mogę dodawać po północy, bo wstaję o 5 -tej. Dla niektórych to środek nocy.

Miło się czyta takie rzeczy o opowiadaniu. Ja zawsze piszę z nadzieją, że jednak znajdę zwolenników takiej bazgraniny, chociaż oczywiście nie można trafić w gusta wszystkich. To po prostu niemożliwe. Jest tutaj grupka wiernych czytelniczek i cieszę się, że i Tobie to opowiadanie przypadło do gustu. Dziękuję za każdy komentarz i za to, że wytrwałaś do końca.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
magdam (gość) 2015.08.20 21:57
Bardzo piękne zakończenie opowiadania :) udana przemiana Marka, myślę ze teściowie sa zachwyceni taką synową :) Pięknie się im wszystko układa, a Marek z chama i prostaka przemienił się w szarmanckiego dżentelmena :)
Czekałam po północy na kolejna część i jak zobaczyłam rano, że dalej nie ma to,az sie wystraszyłam :( ale czytałam,że wróciłaś do pracy :)
Pozdrawiam cie Małgosiu i czekam na kolejne opowiadanie :)
 
MalgorzataSz1 2015.08.20 22:11
Madgam

Wielkie podziękowania za to, że nadal tu zaglądasz i zostawiasz komentarze pod każdym rozdziałem. Skończyła się kolejna bajka i czas na następną. Mam nadzieję, że Ci się podoba.
Pozdrawiam Cię najcieplej i... do niedzieli. :)
 
Aneta (gość) 2015.08.20 23:19
Rozdział bardzo fajny. Aż się popłakałam przy oświadczynach:) Nie spodziewałam się, że po wyznaniu pierwszy raz miłości od razu przejdzie do rzeczy . Gratulacje :)
Pozdrawiam ;))
 
justynka29 (gość) 2015.08.21 06:59
Zaskoczyłaś mnie. Nie spodziewałam się w ogóle oświadczyn. A tu proszę piękne wyznanie miłości i od razu pierścionek. Nawet doczekali się pociech dwóch uroczych dziewczynek. Bardzo mi się podobało to opowiadanie. Ula pokochała go równie mocno jak on ją. I zostaję powiedzieć żyli długo i szczęśliwie. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wspaniałe opowiadania. Miłego dnia
 
MalgorzataSz1 2015.08.21 12:22
Aneta

Ula też się nie spodziewała, że Marek po wyznaniu miłości zaraz jej się oświadczy, ale on szedł za ciosem i był przygotowany na taką ewentualność. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał.
Twój przeczytałam już wczoraj, ale było bardzo późno, żebym mogła sklecić jakiś rozsądny komentarz. Zrobię to dzisiaj.


Justyna

Koniec opowiadania, a Ty nie spodziewałaś się oświadczyn? Przecież one u mnie są niemal w każdym opowiadaniu. Marek nie zasypia gruszek w popiele i kuje żelazo póki gorące. Nie chce już tracić czasu zwłaszcza, że przecież kocha Ulę nad życie i wie, że to ona jest tą właściwą kobietą.
Pięć lat razem i dwójka dzieci tylko to potwierdzają.

Bardzo dziękuję dziewczyny za pochlebne wpisy. Obie pozdrawiam najserdeczniej. :)
RanczUla 2015.08.21 17:17
Ostatni komentujący ma się najgorzej, bo wszystko zostało już napisane. Scena z budyniem taka słodka, że chyba pójdę i zrobię sobie budyń na podwieczorek. Czekam z niecierpliwością na nowe opowiadanie. Tytuł bardzo tajemniczy i nie mam pojęcia o czym może być. Tu obstawiałam, że to Marek będzie wolno dorastał i trafiłam.
Pozdrawiam i miłego weekendu.
 
RanczUla 2015.08.21 17:42
Małgosiu a co z opowiadaniami o których pisałam na Streemo. W tych pozostałych dwóch tytułach kryje się któreś z nich?
Pozdrawiam jeszcze raz.
 
MalgorzataSz1 2015.08.21 22:02
RanczUla

Jedno z opowiadań jest rozwinięciem, a raczej kontynuacją historii zaczętej przez Biedronkę. To "Zapomnieć" Dwa pozostałe są napisane wspólnie z Gają.
Nie pamiętam o jakich opowiadaniach pisałaś. Już pamięć nie ta co dawniej.

Dzięki za wszystkie Twoje komentarze pod rozdziałami tego opowiadania. Serdecznie pozdrawiam. :)
 
lectrice (gość) 2015.08.21 22:56
Wrocilam i wreszcie moglam cos przeczytac z gotowa koncoweczka :)
Zeby tak wszyscy mogli sie nawracac jak Marek w ostatnich opowiadaniach to by i lepiej bylo na tym padole...
Pozdrawiam i teraz juz bede czesciej.
MalgorzataSz1 2015.08.21 23:22
Lectrice!

A ja myślałam, że odpuściłaś sobie mój blog. Ostatnio widziałam Twoje komentarze tylko u Amicus. Cieszę się, że wróciłaś, bo parzystokopytnych nie ma kto wytykać i trochę mi tego brakuje. Za czym Ty tak gonisz? Przecież są wakacje i powinnaś leżeć do góry brzuchem. Nawet na fb Cię nie widać od dłuższego czasu. Zatraciłaś się dziewczyno i chyba pora wrócić do realnego świata.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję. :)
lectrice (gość) 2015.08.22 02:19
Jestem na FB ale juz nie tak aktywnie... bylam w domciu , a mama nie ma internetu wiec sobie odpuscilam... taki miesieczny odwyk... zaczynam prace od poniedzialku... niestety... teraz bede wpadac regularnie... pozdrawiam
RanczUla 2015.08.22 10:30
Jaka skleroza? W tym wieku. Ja z przyjemnością przypomnę o czym pisałam. I mogło to być te 40 opowiadanie na grudzień.
Prezent na święta.
Pozdrawiam.
 
MalgorzataSz1 2015.08.22 15:16
Lectrice

To bardzo dobra wiadomość. Mam tu na myśli te częstsze wizyty na blogu.

RanczUla

Pisałam już, że nie będzie czterdziestego opowiadania. Sorry.
lectrice (gość) 2015.08.22 18:58
Po "Narodzonej na nowo " to juz koniec ?
MalgorzataSz1 2015.08.22 19:45
Lectrice

Niestety koniec. Nawet nie wiem, czy będę publikować "Narodzoną na nowo", bo opowiadanie jest nieskończone, a ja nie mam siły i czasu, żeby przysiąść i dopisać je do końca.
 
jute (gość) 2015.08.22 22:56
Witaj Małgosiu.Oczywiście przeczytałam opowiadanie zaraz jak się ukazało,ale..,, no właśnie.Uruchomiłam w czwartek zakład przetwórczy "Tomata" i po całym dniu ciężkiej pracy, nie mam już siły na nic,zwłaszcza na próby trafienia w odpowiednią literę.na tym czymś, co podobno jest kompem.Dzisiaj skróciłam załodze dzień pracy,żeby załoga mogła doprowadzić do stanu używalności pomieszczenie produkcyjne oraz zarządziłam przerwę do wtorku.Czyli koło południa stwierdziłam,że mam już dość, wyszorowałam kuchnię i do wtorku postanowiłam zapomnieć o pomidorach.Wracając do tematu,bardzo mi się podoba opowiadanie,bo lubię takie klimaty.Jak wygląda koń,wiem (każdy wie) dlatego wolę .żeby ktoś opisał Pegaza.No kurde, każda z nas ma gdzieś jakiegoś mena (najczęściej w domu,niestety) i przeważnie wieje nudą i szarością, a tu jedno kliknięcie i proszę ,jesteśmy w innej bajce. I za to Ci Małgosiu bardzo dziękuję.Pozdrawiam .
 
MalgorzataSz1 2015.08.22 23:42
Jute

Dziękuję, że zdążyłaś skomentować. Już nie będę się rozwlekać, bo za chwilę dodam pierwszy rozdział nowego opowiadania.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej "Tomata Lady". :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz