Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"CZAS ZACZĄĆ ŻYĆ..." - rozdział 7

15 marzec 2015
ROZDZIAŁ 7


Ocknęła się i przetarła ciężkie od snu powieki. Spojrzała na zegar i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wskazywał jedenastą pięć. – No, ale pospałam. Pierwszy raz od miesięcy przespałam tyle godzin. Wierzyć się nie chce. – Wygrzebała się z łóżka i ruszyła pod prysznic. Okutana w szlafrok przygotowała sobie śniadanie i kubek kawy. Po posiłku ubrała się ciepło i owinąwszy w papier stroik zapakowała go do obszernej reklamówki. Pamiętała też o zniczach. Tak zaopatrzona ruszyła na przystanek.
Na cmentarzu kręciło się sporo osób, ale nie zwracała na nie uwagi. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku grobu Piotra. Zdziwiła się ujrzawszy na nim dwa wieńce i palące się znicze. Pomyślała, że może to od jego kolegów z pracy. Może od Rafała? Był przecież jego najlepszym przyjacielem. Zrobiła trochę miejsca na stroik i zapaliła dwa znicze od siebie. Potem przysiadła na ławeczce i zamyśliła się. – To pierwsze święta, których nie spędzimy razem Piotruś. To takie smutne i przygnębiające. Nie będziemy już razem śpiewać kolęd i łamać się opłatkiem. Nie będziemy cieszyć się choinką i prezentami. Chodzę do psychologa, wiesz? Pomaga mi uporać się z twoim odejściem. To kobieta. Bardzo miła zresztą. Ostatnio rozmawiałyśmy o świętach. Opowiadałam jej jak wesoło je spędzaliśmy. Powiedziała mi, że powinnam się pogodzić z przeszłością i uznać ją za rozdział zamknięty. Ona ubrała to w inne słowa Piotruś, ale powiedziała mi dokładnie to samo, co ty w tym śnie. Chyba powoli zaczynam przywykać do twojej nieobecności przy mnie. Okazało się, że Maciek i Marek są naprawdę wspaniałymi przyjaciółmi i zawsze mogę na nich liczyć. Dzięki nim nie jestem już tak bardzo samotna i trochę mi lżej. Obaj dbają, żebym nie zadręczała się myślami o tobie, chociaż to niezwykle trudne, bo nadal zajmujesz pierwsze miejsce w mojej głowie i sercu. Tak bardzo bym chciała, żebyś teraz przy mnie był, objął mnie ramieniem i przytulił. Strasznie mi tego brakuje. – Wstrząsnął nią szloch. Rozmazywała po policzkach makijaż i nie mogła się uspokoić. Nawet nie zwróciła uwagi, że cmentarz opustoszał, bo zaczęło zmierzchać.

Tuż przed godziną osiemnastą Marek zaparkował swojego Lexusa pod domem Uli. Zabrał z bagażnika kilka wypchanych po brzegi toreb i ruszył na drugie piętro. Nie miał pojęcia jak ona zareaguje na jego widok w drzwiach, ale pomyślał, że skoro mają oboje samotnie spędzić wigilię, to już lepiej zrobić to we dwójkę. Jeszcze wczoraj zamówił najlepszy świąteczny catering w dobrej restauracji i tuż przed przyjazdem na Nowogrodzką odebrał go. Odłożył torby na posadzkę i zadzwonił do drzwi. Potem dzwonił jeszcze dwukrotnie, ale wyglądało na to, że Uli nie ma. Trochę się zaniepokoił i sięgnął po komórkę wybierając jej numer. Po kilku sygnałach usłyszał jej drżący głos i zrozumiał, że płacze.
- Marek…? Proszę cię przyjedź po mnie…
- Ula, gdzie ty jesteś? Martwię się o ciebie.
- Na cmentarzu… Jestem na cmentarzu i chyba się boję… Tu jest strasznie…
- Nie ruszaj się stamtąd, ja zaraz tam będę. Powiedz mi tylko, gdzie mam cię szukać.
- Czwarta alejka od bramy po prawej stronie – chlipnęła.
- Już jadę – rozłączył telefon i łapiąc torby pośpiesznie zbiegł na dół.
Z piskiem opon zaparkował przy bramie i biegiem ruszył na cmentarz. Zgodnie z jej wskazówkami skręcił w czwartą alejkę i zobaczył ją jak skulona siedziała na ławce i głośno płakała. Dobiegł do niej, podniósł ją i mocno przytulił.
- Już jestem Ula, już dobrze, nie płacz. Jesteś bezpieczna.
Wbrew temu co powiedział rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Zasiedziałam się. Nagle zrobiło się ciemno. Wystraszyłam się. Nigdy nie byłam tu o zmierzchu – skarżyła się łykając łzy. – Zabierz mnie stąd, proszę…
Objął ją ramieniem i poprowadził w kierunku bramy. Podał jej chusteczki, żeby wytarła łzy.
- Już w porządku Ula. Zaraz zawiozę cię do domu. Włączę ogrzewanie bo bardzo zmarzłaś.

Pogwizdując jakąś kolędę krzątał się w kuchni szykując dla nich wigilię podczas gdy Ula owinięta w koc siedziała z podkulonymi nogami na kanapie. Postawił na gazie zupę grzybową i kompot z suszonych śliwek. Obok grzała się już kapusta z grochem, którą od czasu do czasu mieszał. Pamiętał, że Ula nie jadła ryb, więc zamówił porcję karpia tylko dla siebie. Nakrył ławę białym obrusem i zaczął znosić potrawy.
- Dla ciebie Ula kapusta i pierogi. Mam też barszcz czerwony do tych uszek od Szymczykowej i zupę grzybową. Spróbujemy wszystkiego po trochu. Zupa na pewno cię rozgrzeje.
Po chwili stawiał przed nią to wszystko. Nie zapomniał też o opłatku. Podzielili się życząc sobie zdrowia i pomyślności na następny rok.
Gorąca zupa parzyła jej usta, ale jadła z ochotą, bo była smaczna i rzeczywiście rozgrzewała ją od środka. Na jej bladych policzkach wykwitły dorodne rumieńce, którym Marek przyglądał się z zachwytem, bo wyglądała cudnie. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało odkładając talerz na stół.
- To było naprawdę pyszne. Wszystko wygląda pysznie. Spróbuję trochę kapusty i zjem pieroga.
Po kolacji zaparzył im aromatycznej kawy i pokroił trochę ciasta. Rozsiadł się z talerzykiem na kanapie i spytał.
- Długo byłaś na tym cmentarzu?
- Kilka godzin. Przyjechałam tuż przed dwunastą, a potem nawet nie zwróciłam uwagi na upływający czas. Ocknęłam się dopiero wtedy, jak zrobiło się ciemno. Bałam się, chociaż to irracjonalne, bo to żywych trzeba się bać, a nie zmarłych. Uratowałeś mnie przed paniką – z wdzięcznością spojrzała mu w oczy. – Znowu mam dług.
Uśmiechnął się szeroko ukazując w policzkach największy atut swojej urody.
- Nie ma o czym mówić, ale na przyszłość musisz takie rzeczy kontrolować, żeby znowu nie znaleźć się w podobnej sytuacji.
Zamilkli. On przełykał ostatnie kęsy makowca, ona obserwowała go znad parującej filiżanki.
- Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę – odezwała się po chwili. – Czy mógłbyś tu dzisiaj zostać? – Wytrzeszczył na nią oczy, bo w życiu nie spodziewałby się takiej propozycji z jej strony.
- Na pewno tego chcesz? – Pokiwała głową potwierdzająco. – Ja mogę zostać Ula, ale ty masz tylko tę kanapę.
- Mam jeszcze dmuchany, duży materac. Chętnie się na nim prześpię, bo jest bardzo wygodny. Ty zajmiesz kanapę.
- O nie, nie, nie. To ja pójdę na materac. Skoro mówisz, że wygodny, to nie ma problemu. Jednak jutro rano pojedziemy do mnie i przebiorę się. Nie przewidziałem takiej sytuacji i nie wziąłem ciuchów na zmianę. Możemy też pójść potem na jakiś spacer. Może będzie ładna pogoda? Zażyjesz trochę świeżego powietrza. Przyda ci się, bo mróz powoduje, że pięknie się rumienisz Ula.
Posprzątał po wigilijnej kolacji, a potem nadmuchał materac. Istotnie wyglądał na wygodny. Przebrała pościel i pomogła mu ją rozścielić. Leżąc już w posłaniach długo jeszcze rozmawiali dopóki nie zmorzył ich sen.

Ula ocknęła się pierwsza. Za oknem był już jasny dzień. Ziewnęła przeciągle i zlokalizowała budzik. Było kilka minut po dziewiątej. Na materacu obok spał Marek posapując cicho. Uśmiechnęła się. – Jesteś naprawdę fajnym facetem jak mówi Maciek i dobrym przyjacielem. – Oparła głowę na łokciu przypatrując się jego twarzy. Pomyślała, że jest naprawdę przystojny. Miał ładną jak na mężczyznę twarz. Duże, szare, łagodne oczy, życzliwy uśmiech na zmysłowych ustach, długie rzęsy no i te niezaprzeczalnie wdzięczne dołeczki, które nadawały mu wyraz jakiejś figlarności. Miała mu wiele do zawdzięczenia, ale też lubiła go bardzo, bo zawsze był, gdy tego potrzebowała i nigdy jej nie zawiódł. Wczoraj też nie odmówił jej nietypowej prośbie, chociaż widziała jak bardzo był zaskoczony. Wtedy na cmentarzu, gdy przytulił ją mocno poczuła się tak samo bezpieczna jak w ramionach Piotra. Może rzeczywiście nie różnili się od siebie tak bardzo? Marek miał podobny do Piotra sposób oceny różnych sytuacji. Czasem naprawdę zaskakiwało ją to podobieństwo. Fizycznie różnili się. Marek był przede wszystkim brunetem, był zdecydowanie od Piotra wyższy i chyba nieco szczuplejszy, ale mentalnie byli bardzo blisko.


Odgarnęła włosy z twarzy i wsunęła nogi w ciepłe kapcie. Cicho, żeby go nie obudzić ruszyła do łazienki, a potem do kuchni. Dzisiaj ona przygotuje dla nich świąteczne śniadanie.

Zapach świeżo parzonej kawy i smażonych kiełbasek dotarł do jego nozdrzy. Wciągnął z lubością ten aromat i otworzył oczy. Wygrzebał się z materaca, włożył spodnie i pół goły ruszył do kuchni.
- Dzień dobry Ula. Wyspałaś się już? – Po raz pierwszy mógł zobaczyć jak na jej twarz wypełza szeroki, promienny uśmiech, od którego pojaśniała jej śliczna buzia i który odsłonił równiutkie, białe zęby. Pomyślał, że to najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział. Pod jego wpływem serce mu stopniało jak wosk.
- A ty? – Odpowiedziała pytaniem. – Było ci wygodnie?
- Było mi bardzo wygodnie. Widzę, że szykujesz coś smacznego. Umyję się i zaraz przyjdę ci pomóc.

Zajadali z apetytem. Kiełbaski bardzo Markowi smakowały, również sałatka przygotowana przez mamę Maćka. Całości dopełniały grzybki w occie, konserwowane ogórki i papryka. Ukoronowaniem śniadania była kawa i ciasto. Marek poluzował pasek od spodni.
- Ale się najadłem. Koniecznie muszę spalić te kalorie. Zapowiada się ładny dzień Ula. Pojedziemy najpierw na Sienną, a potem do parku. Pospacerujemy trochę.
Nie sprzeciwiała się tym planom. Sama czuła się ociężała po tym śniadaniu. Wspólnie uprzątnęli pościel i schowali materac. Mogli ruszać.

Z ciekawością oglądała zza szyb samochodu osiedle wysokich bloków, na które wjechał Marek. Nigdy nie była w tej części Warszawy.
- Tutaj mieszkasz?
- Tak, to ten blok – pokazał palcem. – Ostatnie piętro, ale przynajmniej mam ładny widok. - Wjechali na górę. Marek otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. – Rozgość się Ula. Ja szybciutko się przebiorę i oprowadzę cię.
Omiotła wzrokiem słusznych rozmiarów pomieszczenie. Pomyślała, że całe jej mieszkanko zmieściłoby się tutaj. Tuż obok był aneks kuchenny z bufetem i wysokimi krzesłami otwarty na salon. Spodobało jej się takie rozwiązanie. Marek ma tu sporo przestrzeni i nie musi przeciskać się między meblami tak jak ona. Podeszła do okna i spojrzała przez nie. Widok istotnie był imponujący. Ponad dachami budynków dostrzegła nitkę wijącej się Wisły. – Latem musi być jeszcze piękniej.
- I jak Ula, podoba ci się? – Przebrany Marek wszedł do salonu i uśmiechnął się do niej.
- Bardzo. Jest naprawdę wielkie, ale czynsz chyba horrendalny.
- Nie jest tak źle. Spójrz, tutaj jest pokój gościnny, - otworzył jedne z drzwi – a tutaj moja sypialnia. Za nią mam gabinet, w którym czasem pracuję. No a tu łazienka, a obok ubikacja. Lubię przestrzeń. Wychowałem się w naprawdę wielkim domu i chyba nie umiałbym żyć w takim malutkim mieszkanku jak twoje, choć i ono ma swój urok.
- To wanna z hydromasażem? Jest ogromna. Spokojnie pomieszczą się w niej trzy osoby. Wygląda jak basen. – Marek rozchichotał się.
- Kiedyś urządzę ci tu kąpiel, wtedy przekonasz się jaka może być przyjemna. Idziemy? Ja jestem gotowy. Pojedziemy do Parku Skaryszewskiego, bo mamy najbliżej. Najfajniej jest tam latem, ale zimą też pięknie.
- Pamiętam. Byłam tam kiedyś z Piotrem. Tam są sztuczne jeziorka i wodospad. Pewnie teraz zamarznięte…

Park był naprawdę uroczy. Nagie gałęzie drzew uginały się pod wpływem ciężaru śnieżnej czapy tworząc bajkową scenerię.


Zauważyli kilka wiewiórek i pożałowali, że nie zabrali ze sobą orzechów, bo zwierzątka wydawały się oswojone z ludźmi i podchodziły całkiem blisko. Po dwóch godzinach oboje mieli zmarznięte policzki i nosy, a od wdychania mroźnego powietrza bolały ich płuca.
- Chyba już wystarczy Ula. Ja zmarzłem i ty pewnie też. Pojedziemy do domu i zrobimy jakiś obiad. Popołudnie możemy spędzić przy telewizorze.

Był z nią przez cały okres świąt. Dzięki temu nie czuła się tak bardzo samotna i opuszczona. Z nim było jej zdecydowanie raźniej. Coraz częściej jej buzia śmiała się do niego, a jemu rosło serce, że nie rozpamiętuje tych dramatycznych chwil z przeszłości i potrafi cieszyć się tym, co tu i teraz. Zajmował jej myśli rzeczami może mało istotnymi, ale zabawnymi, i to pozwalało jej chociaż na moment zapomnieć. Była mu wdzięczna za te starania i doceniała je.
W drugi dzień świąt zapytała o jego przeszłość. Przypomniała mu o obietnicy, którą kiedyś złożył, że opowie jej o tym jaki był zanim go poznała. Początkowo odniósł się do tego pomysłu niezbyt chętnie.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? To nie będzie miła opowieść, a ty możesz rozczarować się mną.
- Jeśli chodzi o ciebie, to nic nie jest w stanie mnie rozczarować. Ja mam o tobie bardzo dobre zdanie i ono na pewno się nie zmieni.
- No skoro tak, to posłuchaj.



jute (gość) 2015.03.15 10:22
Witaj Małgosiu. Przeczytałam.Komentarz będzie pewnie dopiero wieczorem,bo obowiązki wzywają.Do potem.
amicus (gość) 2015.03.15 11:26
Ja się chciałam dopytać, czy istnieje pierwowzór Marka? Taki z krwi i kości. Nie musi być brunetem. Nawet lepiej, żeby był blondynem, może być nawet rudy. I w sumie nie musi być nawet super przystojny. Bo to nie tylko skarb mieć takiego przyjaciela, ale nade wszystko mieć takiego partnera! Ideał, po prostu ideał. I nawet jeśli kiedyś grzeszył to jego nawrócenie jest imponujące. I Ula powoli zaczyna się od niego uzależniać i coraz lepiej czuć się w jego bezpośrednim towarzystwie. Super!
Pozdrawiam :)
K. (gość) 2015.03.15 12:24
I pierwsza wspólna noc za nimi :). A teraz na poważnie klimatycznie, ciepło (wbrew pogodzie) i przede wszystkim dobrze. Ulka wychodzi ze skorupy, a Marek Ideał wiernie trwa, pomaga, wspiera. Jest zawsze i na wszędzie, na każde skinienie zawołanie, spojrzenie. On ma jakieś wady? Chyba tylko ta przeszłość o której zaraz się dowiemy, a która i tak nie zniechęci Ulki do niego, bo ona zna go tylko jako ideał i dobrze. W sumie co było a nie jest ... i tak dalej. Także o ich przyszłość jestem spokojna :). Propozycja Ulki wspólnej de facto nocy zaskoczyła nie tylko Marka ale mnie też. Fajnie bo to tylko dowód na to, że Ulka wychodzi na prostą i już nie chce i nie musi w tym cierpieniu być sama. O świętach zawsze czyta się fajnie czy to grudzień, marzec czy lipiec. Super.
Pozdrawiam serdecznie.
Do czwartku.
MalgorzataSz1 2015.03.15 13:11
Amicus, K

Wiecie bardzo dobrze, że takie ideały występują tylko w bajkach lub naszej wyobraźni. My kobiety bardzo chciałybyśmy mieć takich mężów i partnerów, ale rzeczywistość zwykle to weryfikuje bardzo szybko. Potem mamy rozczarowania, zawiedzione nadzieje, szare życie. Niech przynajmniej w naszych opowiadaniach Marek będzie takim ideałem, o którym z przyjemnością można pomyśleć i pomarzyć.

Pozdrawiam dziewczyny i bardzo dziękuję za wpisy. :)
RanczUla 2015.03.15 15:14
Chwała Małgosi ,że nie pozwoliła, im na samotne spędzenie świąt.
Koniec bardzo tajemniczy. Kim był Marek w przeszłości i jaką skrywa tajemnicę. Może był seryjnym mordercą albo notorycznym oszustem matrymonialnym. Te drugie to poniekąd prawdziwe, prawda. A Ula zaczyna interesować się innymi, a nie tylko swoim życiem i tym co ją spotkał. A to dobry znak na to ,że wychodzi z traumy. Widać ,że po raz kolejny zadziałała magia świąt. Teraz już będzie , im obojgu łatwiej. A jeśli Marek skrywa naprawdę jakąś smutną historię ze swojego życia , to może to zbliżyć ich jeszcze bardziej. Czasami właśnie tragedie życiowe zbliżają ludzi. Pozdrawiam serdecznie.
MalgorzataSz1 2015.03.15 15:58
RanczUla

Marek nigdy nie był oszustem matrymonialnym, bo żadnej z poznanych przez siebie kobiet niczego nie obiecywał a już na pewno małżeństwa. Jego poprzednie życie, to żadna tajemnica, jedynie Ula jeszcze o nim nic tak naprawdę nie wie, bo postrzega go jako bardzo dobrego, uczciwego człowieka. On sam wcale się takim nie czuje właśnie ze względu na niezbyt chlubną przeszłość, o której chce jej opowiedzieć.

Dziękuję za komentarz i już zapraszam Cię na czwartek.
Pozdrawiam. :)
Gaja (gość) 2015.03.15 16:48
Witaj Małgosiu,
wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że Marek swoim postępowaniem wobec Uli, a szczególnie swoją cierpliwością w końcu osiągnie zamierzony efekt i Ula nawet się nie spostrzeże jak się w nim zakocha:) Nie bez kozery mówi się, że miłość cierpliwa jest! Jeśli w ciężkim dla niej momencie zauważyła w Marku przystojnego faceta to, to już samo w sobie jest wielkim sukcesem. Porównuje go do Piotra, to zrozumiałe. Bardzo go lubi i czuje się z nim bezpiecznie. Poproszenie go o zostanie na noc jest tylko potwierdzeniem tego, jakim wielkim zaufaniem go obdarza. Rewelacja, można powiedzieć, że wreszcie wychodzi z mroku i teraz już będzie tylko lepiej:) Te dni spędzone wspólnie potwierdzają tylko jak dobrze im ze sobą i Ula też to zauważa:) Jestem przekonana o tym, że Ula mówiła prawdę i niezależnie od tego co by Marek nie opowiedział o sobie, ona i tak nie zmieni o nim dobrego zdania. Liczy się teraźniejszość. Wszak błądzić jest rzeczą ludzką i podobno najlepiej uczymy się na własnych błędach. A może z rozmowy okaże się, że Marek przemienił się w "aniołka" właśnie dla Uli, bo ją kocha? Być może Ula zastanowi się nad swoimi uczuciami względem niego? Wiem, że to za wcześnie na miłość, ale z drugiej strony od przyjaźni do miłości tylko krok:) Przecież Twój Marek jest taaaki fantastyczny, nie trzeba się zbytnio wysilać, żeby to zauważyć:) Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam, do czwartku,
Gaja
MalgorzataSz1 2015.03.15 16:56
Gaju

Już K. pytała mnie czy Ula będzie porównywać Marka z Piotrem. Ja nie nazwałabym tego porównaniem. Ona po prostu stwierdza tylko oczywiste fakty, że mimo różnic fizycznych są podobni mentalnie. Marek wielokrotnie wprawiał ją w zdumienie wyrażając się jak Piotr i myśląc podobnie. To spowodowało głównie, że tak przylgnęła do niego i obdarzyła zaufaniem. Z całą pewnością nie będzie ich porównywać pod względem, powiedzmy to, seksualnym. Takiego rankingu nie będzie.
W następnym rozdziale dowiemy się trochę prawdy o Marku, o jego dzieciństwie i dorastaniu. Zapraszam Cię więc na czwartek, a za komentarz pięknie dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
Ania K (gość) 2015.03.15 19:12
Uwielbiam takie opowiadania...czuję się trochę jak w niebie. Taki mężczyzna jako przyjaciel...SKARB...nie wspomnę o bliższej relacji!!!! Marzyć nikt nie zabroni :) Ula zaczyna pragnąć towarzystwa Marka, a to wróży MIŁOŚĆ <3 pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.03.15 19:27
Aniu

Bardzo się cieszę, że to smutne opowiadanie przypadło Ci do gustu. Nie każdy preferuje Marka -anioła i Ulę-cierpiętnicę. Oczywiście taki układ nie wróży nic innego, tylko wielką miłość.
Bardzo dziękuję za komentarz i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.03.15 20:23
W końcu udało mi się przeczytać :) Gdy czytałam o tym, że Ulka boi się być na cmentarzu, miałam złe przeczucia, które na szczęście nie spełniły się :) Bo gdy jeszcze coś Ulce się stało to jej psychika, która i tak nie jest w najlepszym stanie, poleciałby w dół niczym mitologiczny Ikar. Ula jeszcze nie myśli o Marku w kategorii partner, a szkoda. W końcu doceniła jego urodę, to może nie będziemy musieli długo czekać, aż stanie się tym partnerem. Przeszłość Marka powraca? Jestem ciekawa, co Ula powie na to, że Marek był playboyem? Do czwartku, pozdrawiam, UiM
MalgorzataSz1 2015.03.15 20:36
UiM

Nie chciałam posunąć się do tego, żeby Ula z wielkiego strachu miała zobaczyć tam cmentarne widma, bo już do końca by oszalała. Była spanikowana, ale w założeniu miało być tak, że to Dobrzański okaże się jej kołem ratunkowym, a przede wszystkim zamknie ją w swoich bezpiecznych ramionach.
Co może pomyśleć Ula, jak usłyszy opowieść Marka? Nie zna go jako playboya, łamacza niewieścich serc i nie wylewającego za kołnierz podrywacza. Nie zna jego ciemnej strony, a jedynie tę dobrą, pełną empatii, wsparcia i chęci pomocy. Odpowiedź wydaje się prosta.
Cieszę się, że udało Ci się przeczytać i zostawić komentarz.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.03.15 20:59
Witaj Małgosiu.Cudowny rozdział. Uwielbiam,kiedy Marek jest tym starającym się o względy Uli."O miłości się nie mówi,miłość się wyraża.Słowem również,ale to jest tylko jedna z rozlicznych manifestacji,manifestacja słowna,i nie powiedziałbym,że najlepsza."Tak o "wyrażaniu miłości wyraził się" jeden z moich ulubionych poetów. UFF,ale to karkołomnie karkołomne co napisałam.Nic to. Co do porównań partnerów,wydaje mi się,że one same czasem wyłażą,wcale nie proszone i wcale nie chciane,czasem wywołują uśmiech a czasem są jak intruzi na rodzinnym przyjęciu..Bardzo jestem ciekawa spowiedzi Marka,bo to chyba będzie spowiedż? czekam na czwartek.Co do moich "paluszków" Małgosiu,to wiele się już nie zmieni,nad głupota mogę jeszcze popracować,mam nadzieję,że we właściwą stronę.Pozdrawiam.
lectrice (gość) 2015.03.15 21:21
Te swiateczne frykasy... jakby byly na moim stole....
Marek to chodzaca cierpliwosc... zdabedzie ja przez zasiedzenie... tak sie wszystko cieplo rozwija... On sie musial baardzo zmienic bo z niego prawdziwy pantoflarz... nadskakuje, przewiduje... jest na kazde skinienie.... Ula juz powoli sie przebudza... Ciekawa jestem co wymyslisz by skomplikowaci popsuc szyki... :-) bo samo opowiadanie o przeszlosci chyba tu niewiele zmieni... trzeba by jakiegos wydarzenia....
MalgorzataSz1 2015.03.15 21:39
Jute

Przynajmniej takim Mareczkiem utrafiłam w Twój gust.
Zapewniam Cię, że w końcu wyrażę tę miłość oczywiście słowem, bo tylko tak mogę.
Co do porównań partnerów, to oczywiście nie będzie czegoś takiego, że Marek jest lepszy od Piotra w czymś tam i odwrotnie, bo oni są niejako mentalnymi bliźniakami i w zasadzie żadne porównywanie nie ma tu uzasadnienia.
Co do wynurzeń Marka na temat przeszłości, to można je w zasadzie nazwać spowiedzią. On chce być wobec Uli szczery i nie ma zamiaru ukrywać przed nią tej swojej niechlubnej przeszłości.
A palusie ćwicz. Kup sobie żelowe piłeczki i ściskaj je mocno. Z czasem nabierzesz siły. Bez terapii ani rusz.

Lectrice

Święta były niespełna trzy miesiące temu i z pewnością jadłaś o wiele lepsze rzeczy niż to niewyszukane menu Marka i Uli.
Czy jeśli człowiek ma dobry charakter, potrafi współczuć i jest pomocny, musi być od razu pantoflarzem? Przecież nie tańczy pod jej dyktando, a że jest domyślną bestią to odgaduje w lot jej potrzeby. Zasiedzenie, czy nie i tak z nią będzie. Chyba nie chcesz dramatu w końcóweczce?
Szyków już nie popsuję, bo musiałabym chyba napisać jeszcze z pięć rozdziałów.

Dzięki dziewczyny, że zostawiłyście porządne wpisy. Ściskam obie i życzę zdrowia. :)
jute (gość) 2015.03.15 22:11
Lectrice,zołza z Ciebie wylazła,pantoflarz tez coś.Jak już to przecie,ten pantofelek nie musi być na szpilce,to może być mięciutka balerinka.Małgosiu nie wiem po co ja się tak
produkuję, ona Lectrice(no!) już dawno jest gdzieś tam....
Małgosiu widzę,że Ty jednak wierzysz w cuda.?.
MalgorzataSz1 2015.03.15 22:51
Jute

Niedowiarek ze mnie niestety i nie wierzę, że coś jest po tamtej stronie. Nie przeszkodziło mi to jednak w napisaniu tej historii. Od czego wyobraźnia, prawda? Dobrej nocy kochana. :)
lectrice (gość) 2015.03.15 23:05
Jute i Malgosiu.......
No i pantoflarz Was poruszyl... eee tam... to bylo pozytywne bo to czasem milo jakfacet nadskakuje... nie ... juz sie nie boczcie obydwie... moge troche zmieic ocene... kapciarz moze byc ????

A ja wcale nie chce zawirowan... tylko wlasnie sie obawiam, ze cos wprowadzisz co popsuje te prawie sielanke....

Koncoweczka to i owszem... czemu nie... nie odmowie... a skad wiesz ?????

Pozdrawiam i nie boczyc sie wiecej prosze.... :) :) :)
magdam (gość) 2015.03.16 09:26
Witaj Małgosiu :)
Bardzo fajny rozdzał, ciesze się, że Ula powolutku wraca do zycia i to w bardzo duzej czesci dzieki MArkowi. :) Marek obecnie to taki ideal faceta, ale jak wynika z opowiadania ma swoje grzeszki na sumieniu, ktore niebawem poznamy. Bardzo podoba mi sie to opowiadanie i czekam na kolejny zwrot akcji, pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2015.03.16 14:09
Magdam

Bardzo dziękuję za miłe słowa i za to, że tak pozytywnie odbierasz tę historię.
Marek miał grzeszki jak każdy śmiertelnik, tylko jego były nieco niegodne, mam tu na myśli kobiety i zdradę Pauliny. O tym wszystkim w czwartkowym rozdziale.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
lilicz74 2015.03.18 01:21
:) jak zwykle miłe chwile spedzone u Ciebie:),powracam na Twój blog z wielka przyjemnoscia:)
MalgorzataSz1 2015.03.18 17:02
Lilicz

Wielkie dzięki za Twoją obecność tutaj. I ja chętnie zaglądam do Ciebie. Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz