Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 3

 

02 sierpień 2015
ROZDZIAŁ 3


Alexander Febo wszedł do bufetu i omiótł wzrokiem stoliki. Przy jednym z nich, wciśniętym w kąt siedziała jego siostra racząc się czarną jak smoła kawą i co chwilę pociągając mineralną ze szklaneczki obok. Zamówił i on kawę, i nie czekając na nią dosiadł się do stolika siostry.
- Marnie wyglądasz. Nie masz jeszcze dość tych całonocnych imprez?
- Daj spokój Alex. Sam powinieneś na takie chodzić. Poderwałbyś jakąś panienkę i zabawił się. Nie byłbyś przynajmniej taki spięty i sztywny.
- Kobiety to towar przereklamowany, a ja nie będę zabawiał się z jakimiś mocno przechodzonymi pannicami, które tylko czekają, żeby postawić im drinki. Ten towar zostawiam już mojemu niedoszłemu szwagrowi i temu głupkowi Olszańskiemu. Obaj przelecieli już niemal połowę żeńskiej populacji stolicy.
- Starzejesz się braciszku i gorzkniejesz. To źle wróży na dalsze lata.
Febo skrzywił się.
- Przynajmniej w przeciwieństwie do was zachowam zdrową wątrobę i nerki. Słyszałaś, że Krzysztof jest chory? Od ponad tygodnia nie przychodzi do pracy.
- Skąd wiesz?
- Marek coś mówił.
Paulina wzruszyła ramionami.
- Jest Zosia i Helena. Szybko postawią go na nogi. Chyba nie musimy ich odwiedzać? Ja mam inne sprawy na głowie niż wizyty u nich w domu.
- Ja też nie jadę. Nie mam czasu – Alex podniósł się z krzesła. – Idę popracować. Na razie.


- Dobrze, że cię widzę – Marek Dobrzański wygramolił się ze swojego autka i uścisnął dłoń przyjaciela. – Muszę się chyba wygadać, bo jest od wczoraj sprawa, która nie daje mi spokoju. Przejdźmy się – Dobrzański ruszył w kierunku otwartej bramy parku. Zaniepokojony Olszański podążył z nim.
- Co się dzieje?
- Wyobraź sobie, że ojciec ma kochankę – wyrzucił z siebie. Olszański najpierw wybałuszył oczy, by chwilę później parsknąć głośnym rechotem.
- Zwariowałeś stary? Każdy, ale nie on. On kocha twoją matkę i nie ogląda się za innymi kobietami.
- I tu się mylisz. Pojechałem do niego po ten podpis na zamówieniu, bo Basia powiedziała mi, że on od tygodnia przebywa na zwolnieniu. Nawet nie wszedłem do domu, bo usłyszałem rozmowę i doszedłem do wniosku, że dochodzi z patio. Tam siedział sobie mój kochany ojczulek, a jakiś paszczak otulał go kocem i całował. Nie dziwiłbym się, gdyby to była jakaś super laska, ale to był prawdziwy potwór. Brzydka, w przechodzonych ciuchach z lumpeksu i wykoślawionych butach. Do dziś się otrząsam, jak sobie przypomnę. Nie wiem tylko, gdzie jest matka i czy ona w ogóle o tym wie? Gdzie się podziewa Zosia, skoro obsługuje ojca to coś? Naprawdę to wygląda mocno podejrzanie. Może ojciec coś jej obiecał? Może udziały? W życiu nie dopuszczę do sytuacji, że ktoś miałby dostać coś co należy się wyłącznie mnie. Ta baba to potencjalne zagrożenie dla mnie i dla firmy.
- Sądząc z twojego opisu to ja ją chyba już widziałem... – Olszański potarł czoło jakby to miało mu przyspieszyć pracę szarych komórek. – Tak, pamiętam. Pamiętam, że widziałem ją w samochodzie twojego ojca. Wyglądali tak jakby się pokłócili, bo on jej coś tłumaczył, albo ją uspokajał, a ona strasznie płakała. Poza tym nawet nie ma pewności, że to jest jego kochanka. Wiesz, że Krzysztof był niezłym babiarzem w młodości. Może to jakaś jego nieślubna córka nagle się ujawniła i rości sobie pretensje do majątku? Myślę stary, że powinieneś z nim pogadać na osobności i wyjaśnić to wszystko.
- Tak zrobię. Tak właśnie zrobię i to jeszcze dzisiaj.
- Dzisiaj? Przecież mamy zaproszenie na imprezę do Platinium. Chcesz przegapić balangę w najlepszym klubie stolicy?
- No dobra. Załatwię to jutro – powiedział Dobrzański pojednawczo.

Wbrew obietnicy danej samemu sobie junior nie pojawił się u rodziców ani następnego dnia, ani do końca tygodnia. Za to zdążyła wrócić w sobotnie popołudnie Helena. Z zadowoleniem odnotowała, że Krzysztof jest w znacznie lepszej kondycji niż wtedy, gdy wyjeżdżała. Dom jest zadbany, żaden doniczkowy kwiatek nie padł z braku wody, a kuchnia idealnie czysta. Ula przygotowała jeszcze dla nich wczesną kolację i pożegnała się obiecując Krzysztofowi, że w poniedziałek zjawi się w pracy punktualnie. Po jej wyjściu Krzysztof opowiedział Helenie jak bardzo Ula była troskliwa, jak dbała o niego i pilnowała podawania leków.
- To wspaniała kobieta i mimo, że niezbyt atrakcyjna, to ma dobrze poukładane w głowie. Okazało się, że skończyła dwa kierunki studiów w tym ekonomię. Zaproponowałem jej stanowisko mojej asystentki. Myślę, że sprawdzi się na nim znakomicie.
- A dzieci były? Odwiedziły cię chociaż? – Krzysztof pokręcił głową.
- Nie było żadnego z nich, choć przecież musieli wiedzieć, że choruję. To bardzo przygnębiające Helenko, że na stare lata wciąż musimy liczyć wyłącznie na siebie, bo od naszych dzieci nie doczekamy się pomocy.


W niedzielę przygotowywała się do swojej pierwszej pracy. Miała świadomość, że nie będzie wyglądała atrakcyjnie. Przetrząsnęła wszystkie ciuchy, ale większość z nich nadawała się wyłącznie na śmietnik. Nie miała pieniędzy, żeby zainwestować w coś nowego. Obiecała sobie, że jak tylko dostanie pierwszą wypłatę to na pewno kupi jakąś porządną sukienkę. Wygrzebana z kufra sukienka po mamie mogła jeszcze posłużyć i jej. Trzeba było ją tylko trochę skrócić. Nie namyślając się zrobiła to. Może nie będzie wyglądać tak tragicznie? Rano zaplotła włosy w warkocz i przejrzała się w lustrze. Biednie się prezentowała, ale na razie musiało to wystarczyć. Naszykowała dzieciakom śniadanie i ruszyła na przystanek.

Weszła do windy i nacisnęła przycisk z numerem trzecim. Tuż za nią weszło do środka dwóch mężczyzn. Rozpoznała ich. Widziała ich tego dnia, gdy jechała z Krzysztofem do kliniki. Brunet obrzucił ją zdziwionym i lekceważącym spojrzeniem od stóp do głów.
- Przepraszam, a pani do nas w jakiej sprawie? – Uśmiechnęła się świecąc aparatem ortodontycznym. Brunet skrzywił się lekko.
- Od dzisiaj zaczynam pracę w tej firmie – odpowiedziała uprzejmie.
- Tak? Jako kto?
- Jako asystentka prezesa.
Ta odpowiedź wywołała u mężczyzny ogromny szok i kiedy kobieta wysiadła na trzecim piętrze wykrztusił.
- Widziałeś ją Seba? To ten paszczak. Kochanka mojego ojca. To prawdziwa bezczelność zatrudniać ją w firmie, w dodatku robiąc z niej osobistą asystentkę. Nie składało się ostatnio, ale koniecznie muszę porozmawiać i z nim i z matką.

Oglądano się za nią i szeptano po kątach komentując jej wygląd. Jakoś dotarła do gabinetu prezesa i przywitała się z jego sekretarką. Ta wskazała jej drugie biurko przy którym usiadła. Wkrótce zjawił się prezes. Poprosił ją do gabinetu i omówił zakres jej obowiązków. Potem wraz z nią udał się na piąte piętro do Olszańskiego prosząc go o napisanie umowy z kwotą pięciu tysięcy brutto.
- Zostaw dokumenty Ula, bo będą Sebastianowi potrzebne. To chyba wszystko. Przyniesiesz mi do podpisu tę umowę Sebastian.
Ten ostatni nie omieszkał podzielić się tymi rewelacjami z przyjacielem.
- Stary! Pięć tysięcy brutto?! – Marek był oburzony. - Czy ten ojciec oszalał? Ona powinna tu korytarze zamiatać, a nie być asystentką.
- I tu się mylisz przyjacielu. Przejrzałem jej dokumenty. Ona ma wyższe wykształcenie. Skończone dwa kierunki studiów i certyfikaty z biegłego posługiwania się trzema językami. Jest gruntownie wykształcona i twój ojciec doskonale wiedział co robi zatrudniając ją.
- To się jeszcze okaże – zaperzał się Marek. – Nie pozwolę, żeby to coś zajęło miejsce mojej matki u jego boku. Po moim martwym trupie.
Od tego czasu wziął sobie za punkt honoru, żeby upokarzać ją przy każdej nadarzającej się okazji. Szczuł na nią Paulinę i Alexa, i o ile ten drugi miał to gdzieś, tak Paulina nie odmawiała sobie uszczypliwości wobec Uli. Naigrywała się z jej biednych ciuchów, z jej odrutowanej szczęki i wielkich, niemodnych, czerwonych okularów.
Sama Ula starała się schodzić im wszystkim z oczu, ale nie zawsze było to możliwe. Kilka razy Marek wzburzony wbiegał do sekretariatu prezesa i rzucał jej w twarz plikiem dokumentów zarzucając niekompetencje.
- Pani powinna wrócić do szkoły podstawowej skoro nie potrafi pani liczyć. Może zainwestuje pani w patyczki lub jakieś liczydełko, to z pewnością będzie bardzo przydatne.
Krzysztof za każdym razem jej bronił. Udowadniał Markowi, że to on się myli, a nie Ula, bo ta potrafi liczyć precyzyjnie. Im bardziej Marek starał się zdeprecjonować Ulę w oczach ojca tym bardziej senior jej bronił. To upewniało tylko juniora, że oni na sto procent są kochankami.
Ula, że miała spokojny charakter, nigdy nie dawała się ponieść furii Marka. Było jej oczywiście przykro i nie rozumiała, dlaczego on tak bardzo jej nienawidzi i tak bardzo jest na nią cięty. Zaciskała zęby i nie skarżyła się. Zależało jej na tej pracy, bo dzięki niej trochę odetchnęli finansowo. Teraz, gdy ojciec wrócił z sanatorium, potrzebował innych leków, żeby utrzymać dobry efekt operacji. Musiała mu to zapewnić.
Czasami wracając po takim ciężkim i upokarzającym dniu do Rysiowa dziwiła się, że z tak dobrego i porządnego domu, w którym pielęgnowano tradycje i zasady wyszły takie chamskie i bezczelne dzieci, które w niczym nie przypominały swoich rodziców.


Kolejny raz gościła w domu Dobrzańskich, ale tym razem nie była sama. Została zaproszona wraz z ojcem i swoim rodzeństwem na sobotni obiad. Józef z radością przyjął to zaproszenie. To była okazja, żeby kolejny raz podziękować obojgu Dobrzańskim za ich wielkie serce. Pogoda dopisała. Siedzieli na patio ciesząc się słońcem i własnym towarzystwem. Helena zabrała Ulę i Beatkę na spacer po ogrodzie. Mała biegła przodem zatrzymując się od czasu do czasu przy jakimś kwiatku i wąchając go.
- Wiesz Uleńko odwiedziłam ostatnio jeden z naszych butików. Chciałam sprawdzić, czy kolekcja wiosenno-letnia dobrze schodzi. Okazało się, że zostały jakieś niesprzedane egzemplarze, więc postanowiłam je zabrać do domu. Pomyślałam o tobie. Jesteś taka szczupła i myślę, że te sukienki będą pasowały idealnie. Bardzo bym chciała, żebyś je przymierzyła.
- Pani Heleno przecież pani wie, że nie stać mnie na suknie projektu Pshemko. To jest poza moim zasięgiem. One są bardzo piękne, ale dla mnie zbyt drogie.
- Jeśli ty ich nie weźmiesz, to trafią do magazynów i będą w nich zalegać przez kilka lat. I tak się nie sprzedadzą. Lepiej więc jak będzie je ktoś nosił, prawda? Nie opieraj się i chodź. Zrobię dzisiaj z ciebie prawdziwą piękność.

Siedziała przed lustrem w pokoju Heleny i poddawała się jej zabiegom. Helena nie miała zbyt dużych możliwości, ale udowodniła jej, że niepodkręcona grzywka wygląda znacznie lepiej. Włosy są za długie i trzeba je nieco podciąć i może ufarbować na jakiś bardziej intensywny kolor. Potem zaczęły mierzyć sukienki. Pasowały jak ulał. Zachwycona Helena spoglądała na nią i nie mogła uwierzyć, że wystarczyło tak niewiele, żeby zrobić z niej atrakcyjną kobietę.
- W poniedziałek wpadnę do firmy i porwę cię do fryzjera. Optyka też trzeba zaliczyć. Będziesz piękna kochanie. Zawsze byłaś piękna, tylko należało z ciebie to piękno wydobyć.
Faktycznie poniedziałkowe popołudnie należało do nich. Helena z prawdziwą przyjemnością obserwowała przemianę Uli. Zniknęły nijakie, długie włosy a pojawiły się pięknie przystrzyżone w miedzianym odcieniu. Finałem był zakup ładnych zgrabnych oprawek i szkieł kontaktowych.
– Teraz kochanie nikt nie będzie się z ciebie wyśmiewał. Raczej stanie na środku korytarza z otwartą buzią. Spójrz w lustro. Jesteś naprawdę piękną kobietą Ula. Piękną zewnętrznie i piękną wewnętrznie. Ta metamorfoza jest powalająca.

Kiedy we wtorkowy poranek weszła do firmy nie było osoby, która by się za nią nie obejrzała. Krzysztof na jej widok aż westchnął.
- Pięknie wyglądasz Ula, naprawdę pięknie.
To piękno uwiodło również Marka. Nie docenił go jednak tak jak powinien. Kolejny raz wezbrała w nim wściekłość na ojca, że tak dał się omamić, że w tajemnicy przed matką inwestuje w to bezguście ciężkie pieniądze. Ten wtorek okazał się być dniem brzemiennym w skutkach, bo Dobrzański junior nie mógł znieść widoku pięknej Uli i musiał się po prostu urżnąć. Nieźle wstawiony usadowił za kierownicą swojego trzeźwego przyjaciela. Kazał mu ustawić GPS na adres Rysiów osiem i ruszać. Po niespełna pół godzinie wygramolił się z auta i otworzył bramę z numerem ósmym. Bez pardonu zaczął walić pięściami w drzwi.
Przestraszyła się. Była w domu sama, bo ojciec wraz z dzieciakami pojechał do Warszawy. Wylękniona podeszła do drzwi i zapytała.
- Kto tam?
- Otwieraj ty suko, ty podła dziwko. Myślisz, że przez łóżko i sypianie z moim ojcem dorwiesz się do pieniędzy, które należą się mnie? Po moim trupie!
Odsunęła się od drzwi. Rozpoznała głos Marka. Nie rozumiała dlaczego zarzuca jej, że jest kochanką jego ojca. Przecież to szaleństwo. Jak mógł nawet tak pomyśleć?
- Proszę odejść od drzwi i przestać w nie walić. Nie jestem głucha. Nie jestem też kochanką pana ojca. Nic nas ze sobą nie łączy.
- To się jeszcze okaże wywłoko. Nie zamierzam tego dłużej ukrywać. Jeszcze dziś powiadomię o tym moją matkę. Niech wie, że ojczulek nie jest taki święty za jakiego chce uchodzić.
Kiedy wreszcie zmęczony waleniem w drzwi wrócił do samochodu, odetchnęła. Jak on mógł w ogóle pomyśleć, że ona i senior…? A jeżeli wszyscy w firmie tak o niej myślą? Co za wstyd, co za upokorzenie… Jak ona ma się jutro pokazać w pracy?
Postanowiła, że jednak do niej pójdzie, ale już nigdy, przenigdy nie odezwie się do juniora. Jeśli już, to wyłącznie w sprawach służbowych.
Gaja (gość) 2015.08.02 07:56
Witaj Małgosiu,
chamstwo Marka i wulgarność całej "świętej trójcy" aż powala! Bardzo przekonująco opisałaś "zagubienie" Marka oraz nieprawdopodobną głupotę i arogancję zarówno jego jak i jego przyjaciół. Jeden wbił sobie do głowy kochankę a drugi nieślubną córkę!? Nieźle to sobie poskładali. Najważniejsza rzecz udziały, majątek! Co tam ewentualna nieuczciwość ojca wobec matki!? Rodzice tak naprawdę się w ogóle nie liczą, tak samo jak nie jest ważne ich zdrowie, ich samopoczucie, ich ewentualne problemy. Liczy się tylko aby majątek nie został roztrwoniony na kogoś innego niż Mareczek! Słodziak. Gnębienie Uli i namawianie do tego samego innych wychodzi mu perfekcyjnie, w tym jest niestrudzony. Jeszcze jak była niezbyt atrakcyjna wiedział co ma robić, ale teraz biedaczysko się pogubił i zostało mu tylko uchlanie się i postraszenie kochanki, że o wszystkim dowie się jego kochana rodzicielka! Jakie imponujące słownictwo, miodzio! Osiągnął wyżyny dobrego wychowania. Ula w końcu poznała przyczyny nieprzychylnego traktowania jej w pracy przez większość załogi. Już nie mogę się doczekać na synowską wizytę w domu rodzinnym. Ciekawi mnie również co wyniknie z postanowienia Uli nie odzywania się do buraka. Jak zwykle przeczytałam migusiem. Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnej niedzieli:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.08.02 08:33
Gaju

Właśnie od wizyty u rodziców zacznie się kolejny rozdział. Krzysztof nie będzie milczał i wysłuchiwał bezczynnie tych fantasmagorii syna. Szybko sprowadzi go na ziemię. Ula na pewno dotrzyma danej sobie obietnicy. Po takich jazdach Dobrzański będzie dla niej powietrzem.
Miałam nadzieję, że dobrze pokażę kontrast stosunków dzieci do rodziców i u Dobrzańskich i u Cieplaków, a także snobizm obojga Febo i naiwność myślenia Marka. Faktycznie dla nich liczy się wyłącznie kasa, a jedyny cel to nieumniejszanie posiadanych zasobów. Rodzice się nie liczą, a wyłącznie ich dorobek.
Wcześnie wstałaś, żeby przeczytać i skomentować. Bardzo Ci dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)
B (gość) 2015.08.02 08:33
co wyście za potwora stworzyły, normalnie szczęka mi opadała i z hukiem runęła o podłogę, takiej wersji Marka to ja jeszcze nie widziałam, bezczelny cham i prostak nic się nie liczy tylko kasa, tylko pogratulować Dobrzańskim takich dziec zachłannych i pustych materialistów, ale niestety bardzo często taka jest rzeczywistość, pozdrawiam B.
MalgorzataSz1 2015.08.02 08:35
B

Już w paru opowiadaniach Marek był właśnie taki. Prymitywny gbur i prostak, ale później następowała metamorfoza podobnie jak w serialu i młody Dobrzański wychodził na ludzi. Tu nie będzie inaczej.

Wielkie dzięki za wpis. Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli. :)
jute (gość) 2015.08.02 09:02
Witaj Małgosiu.Ale numer ,Marek burak,tak jeszcze nie było.Reszta wieczorkiem.Chyba przestanę lubić niedziele.Pozdrawiam . Do potem.
UiM (gość) 2015.08.02 10:16
Nie spodziewałam się, że Marek będzie takim burakiem. Wyzywa ją os suk, podłych dziwek, wywłok, nie zwracając uwagi na swoje czyny. Zachowuje się jak alfons, albo męska dziwka... Bardzo dobrze, że rodzice sprowadzą go na ziemię, a Ula będzie niedostępna. Zapracował na to jak mało kto... Nie teraz on pocierpi... Pozdrawiam, UiM
magdam (gość) 2015.08.02 10:42
Ojojoj no to Mareczek nam zaszalał..... okazał się totalnym palantem i chamem... będzie się musiał napracować żeby wzbudzić choć odrobinę sympatii Uli..Powinna mu pokazać pazurki.. A co do całek trójki to chyba najmądrzejszych z nich jest Alex...Tez nie pojechał do Krzysztofa, ale przynajmniej siadł na tyłku... Sebastian niby przyznał,że Ulka jest dobrze wykształcona, ale zawiózł Marka do niej w takim stanie... Dobrzańscy za to pełna klasa :) I Helenka jaka miła :) Pozdrawiam :)
RanczUla 2015.08.02 10:49
Wróciłam z kościoła , zrobiłam sobie kawę, czytam i co widzę kazanie księdza. Dokładnie o tym mówił o rodzicach i niewdzięcznych dzieciach dla których liczy się tylko kasa, kariera dorabianie się(tu akurat nie) ,dobry samochód itp. Z tą różnicą, że tutaj jest jeszcze gorzej, bo panienki dochodzą i imprezy.
Marek to jednak kretyn. Po jednym incydencie wyciągnął wnioski i tego sie trzyma. Już się cieszę na kolejną część i jego reakcji.Szkoda, że jego miny nie da się zobaczyć, gdy dowie sie prawdy o Uli.
Tak się zastanawiam, gdzie jest gorszy w poprzednim opowiadaniu czy tu.
Pozdrawiam gorąco.

MSophie (gość) 2015.08.02 12:05
Małgosiu,
o jasna cholera! Zadziwiasz kolejnym opowiadaniem. Opowiadaniem, w którym nikt poza Ulą i Dobrzańskimi seniorami nie ma w sobie za grosz dojrzałości. To przykre, ale Ty tę przykrość bardzo ładnie obudowujesz literacko, czyta się to z ogromną przyjemnością.
Czuję, że z tej wizyty Marka wyniknie jakaś afera. Chyba, że Ula będzie cicha jak myszka i nie piśnie ani słówkiem, że nawiedził ją młody Dobrzański...
Pozdrawiam serdecznie :)
MalgorzataSz1 2015.08.02 12:51
jute

Marek to burak i w dodatku napruty jak messerschmitt (nie wiem, czy tak się to pisze). Może gdyby był trzeźwy załatwiłby to w bardziej kulturalny sposób, ale wiadomo, że nadmiar wódy robi z człowieka palanta.

UiM

W pijackim widzie Marek plecie co mu ślina na język przyniesie. Nie panuje nad słownictwem i wykazuje totalny brak kultury. Jak wytrzeźwieje, będzie cierpiał. Zapewniam.

magdam

Mimo, że Olszański był pod wrażeniem wykształcenia Uli, o czym nie omieszkał powiedzieć Markowi, to jednak ma mózg wielkości orzeszka i raczej to on podporządkowuje się woli Marka niż odwrotnie. A może nie chciał, żeby przyjaciel zaliczył wypadek po pijaku? Tak, czy owak nikt tam nie grzeszy rozumem.

RanczUla

Zapewniam Cię, że z tym Twoim księdzem nie ustalałam treści opowiadania, ani kazania Hahaha.
Minę Dobrzańskiego łatwo będzie sobie zwizualizować, bo przy Waszej rozbuchanej wyobraźni, to po prostu pikuś. Nie wiem, czy w tym opowiadaniu jest gorszy niż w poprzednich. Same musicie to ocenić.


MSophie

Dziękuję za miłe słowa. One należą się też Gai, bo to był jej pomysł z tym opowiadaniem. Co do Uli masz rację. Nie będzie miała odwagi opowiedzieć o tym incydencie komukolwiek przynajmniej na początku. Bardzo zależy jej na tej pracy i nie piśnie słowem, ale będzie starała się unikać Marka jak ognia.

Dziewczyny kochane, serdeczne dzięki za Wasze wpisy i do czwartku. Pozdrawiam. :)
Madzian (gość) 2015.08.02 21:03
cudny prezent urodzinowy ;) Czytałam rano, czytałam teraz ponownie i zastanawiam się czy czwartek mógłby być wcześniej ;) Uwielbiam Twoje opowiadania i nawet nie wiem ile razy już je czytałam. Pozdrawiam serdecznie :)
PS. Jest szansa na to, że czwartek będzie wcześniej?
MalgorzataSz1 2015.08.02 21:45
Madzian

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Nie wiem co będzie w czwartek i czy w ogóle dożyję, bo zapowiadają upały, które ja kiepsko znoszę. Szansy raczej nie ma, żeby przyspieszyć.
Pozdrawiam. :)
Madzian (gość) 2015.08.04 10:26
Szkoda, że nie ma szansy na "wcześniejszy czwartek", jednak warto było próbować ;) Pozdrawiam serdecznie :)
justynka29 (gość) 2015.08.05 16:51
Witaj
Czytałam wcześniej ale nie wiem jak to się stało ,że nie skomentowałam. Byłam pewna ,że zostawiłam komentarz a wchodząc dziś tutaj prawda okazała się inna. zakręcona ja. Jak ja nienawidzę takich ludzi. Pijaków ,którzy się awanturują i wyzywają od różnych. Nie dziwie się ,że Ula się bala. Powinna trzymać się od niego jak najdalej. Pewnie jak wytrzeźwię to będzie przepraszał i tak dalej ale ,, przepraszam'' nie wystarczy aby zapomnieć. Mam nadzieje ,że matce nie nagada głupot tylko ochłonie i spojrzy na to inaczej. Mam jedno opowiadanie napisane w zeszycie dość długie i tam Marek ma poważne problemy z alkoholem ale nie wiem czy doczeka się publikacji. A wracając do opowiadania czekam na ciąg dalszy. Tylko Aleks mi się poda w tym opowiadaniu jak na razie i trochę Ula. Zapraszam do mnie na miniaturkę ,, Cień Nadziei''. Mimo postawy niektórych bohaterów i ich zachowania nadal będę śledzić ich losy do ostatniego rozdziału. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.08.05 19:37
Justyna

Dziękuję za wpis. Nie jestem za bardzo aktywna, bo ten upał mnie kompletnie wykańcza. Jutro przeczytasz, jak Marek został potraktowany przez ojca i czy wreszcie coś do niego dotarło.
Febo nie jest taki święty, co okaże się w dalszych częściach opowiadania. Cała trójka jest po prostu żałosna.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz