Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 4

 

06 sierpień 2015
ROZDZIAŁ 4

Działał jak w amoku. Z Rysiowa kazał się wieźć Sebie do Anina. Jak już miał wyjaśnić tę sprawę, to do końca. Wparował do domu jak oparzony i ruszył wprost do salonu. Zastał tam oboje rodziców. Stanął na środku, ujął się pod boki i patrząc Krzysztofowi prosto w oczy wysyczał.
- Zdrajca. Zdrajca i łajdak… Masz świadomość mamo, że on od dłuższego czasu zdradza cię z tym paszczakiem o nazwisku Cieplak? Byłem tu kiedyś i widziałem jak pochyla się nad nim i go całuje. To było na tarasie.
- Całuje? – Krzysztof podszedł bliżej i stanął naprzeciw syna. – Jesteś tego pewien? Widziałeś dokładnie?
Tym pytaniem i spokojem z jakim je zadał, zbił Marka nieco z pantałyku. Junior poczochrał się po potylicy.
- Na pewno poprawiała ci koc.
- No właśnie. To chyba jednak różnica, prawda? Byłem wtedy chory. Mama wyjechała do Krakowa do ciotki, prosząc Ulę, żeby zajęła się mną. Ona dbała o mnie przez cały okres choroby, karmiła i podawała leki, bo moje własne dzieci miały to gdzieś i nawet przez myśl żadnemu nie przeszło, żeby tu zajrzeć, bo nie ma mnie w pracy. Czego ty się boisz, co? Boisz się, że fortuna, która ma przypaść tobie w spadku, przypadnie Uli? Muszę ci powiedzieć, że przeszła mi przez głowę taka myśl. Zarówno ja jak i mama traktujemy ją jak córkę, bo jest uprzejma, miła, łagodna i uczciwa do szpiku kości. Nigdy nie poznałem osoby, która miałaby więcej empatii niż ona. Za co my mamy być wam wdzięczni? Czy wy się o nas troszczycie, czy się martwicie? Czy kiedykolwiek któreś z was zainteresowało się naszym samopoczuciem? Od obcej osoby dostaliśmy więcej wsparcia niż od was. To przede wszystkim nasza wina, że tak was źle wychowaliśmy. Nie byliśmy dość wymagający i konsekwentni i teraz mści się to na nas w okrutny sposób, bo wyrośliście na wielkich egoistów z przerośniętym ego. Ludzi, którzy uważają się za coś lepszego od innych. Aż mnie mdli jak sobie pomyślę. Powinniśmy wydziedziczyć was wszystkich. Trzeba mieć naprawdę wielki tupet, żeby przyjść tutaj, w dodatku nietrzeźwy i wygadywać te wszystkie bzdury, które uroiłeś sobie w głowie. A teraz zejdź mi z oczu. Nie dość, że obraziłeś mnie, to obraziłeś niewinną osobę odsądzając ją od czci i wiary. Jesteś podłym człowiekiem synu.

Wyszedł od nich bez słowa. Po raz pierwszy w życiu było mu po prostu głupio i wstyd. Wytrzeźwiał w momencie. Zrozumiał, że swoimi oskarżeniami zranił dwie osoby. Ojciec miał rację. Nie był dobrym synem. Zamiast bywać u nich częściej wolał hulanki w klubie i upojne noce z panienkami. Był kretynem. Koniecznie musi przeprosić Ulę. Ależ był chamski. Tyle obelg usłyszała od niego w dodatku zupełnie niezasłużonych. Jak on jej spojrzy w oczy? Miał nadzieję, że ona pozwoli mu wszystko wyjaśnić i będzie na tyle wyrozumiała, że mu wybaczy. A jeśli nie…?

Następnego dnia mocno skacowany wywnętrzał się w swoim gabinecie Olszańskiemu.
- Jestem kretynem.
- No nie da się ukryć. Wczoraj zachowywałeś się jak wariat. Co cię napadło? Mówiłem ci, że twój ojciec jest ostatnim facetem, który mógłby zdradzić twoją matkę i w dodatku z dziewczyną, która mogłaby być jego córką.
Marek pokiwał smętnie głową.
- Nawet nie wiesz jak blisko jesteś prawdy. Ona nie jest jego córką, ale wczoraj powiedział mi, że chętnie by ją zaadoptował, bo więcej doznali od niej dobrego niż od nas, własnych dzieci. I wiesz co? On ma cholerną rację. Nie jesteśmy dobrymi dziećmi. Żadne z nas nie jest. Jeździmy tam tylko w święta i na imieniny. Przecież nie mieszkają na końcu świata. Ojciec mi to dobitnie uświadomił. Oni dali nam wszystko, a my w zamian nie zrewanżowaliśmy się kompletnie niczym. I jeszcze ta Ula. Nawet nie wiesz, jak bardzo ją obraziłem, jak bardzo jej naubliżałem...
- No to akurat wiem, bo darłeś się pod jej drzwiami jak opętany. Wszystko słyszałem.
- Koniecznie muszę ją przeprosić, chociaż wiem, że będzie to trudne. Pójdę tam najlepiej zaraz. Co ma być to będzie.
Nie zawracał sobie głowy czekaniem na windę. Zbiegł schodami na trzecie piętro i wszedł do sekretariatu ojca. Siedząca za biurkiem Basia obrzuciła go obojętnym spojrzeniem.
- Ojca nie ma. Pojechał na badania kontrolne do kliniki. – Marek uśmiechnął się z przymusem.
- Ja tym razem nie do niego, ale do Uli… Jest?
- Jej też nie ma. Dzwoniła, że jest chora i jej przyjaciel dowiezie dzisiaj zwolnienie lekarskie.
Wracał do siebie pełen wyrzutów sumienia. Chyba po raz pierwszy w życiu je miał. Czyżby to przez niego się rozchorowała? A ojciec? Może po tym wieczornym najeździe poczuł się gorzej? - Jesteś prawdziwym dupkiem Dobrzański.
Usiadł za biurkiem i wybrał numer do matki, ale i ona nie odbierała. Nagle poczuł się kompletnie bezradny. – Jak ja mam to odkręcić? Jak przepraszać?

O siedemnastej wyszedł z firmy. Miał spotkać się z Sebastianem w klubie „69”, ale zamiast tego obrał kierunek na Rysiów. Wziął sobie za punkt honoru przeproszenie panny Cieplak. Po drodze podjechał jeszcze pod kwiaciarnię i kupił bukiet herbacianych róż. Z duszą na ramieniu zadzwonił do drzwi domu z numerem ósmym. Po chwili otworzyły się i ujrzał w nich chłopaka mogącego mieć siedemnaście lub osiemnaście lat. Przedstawił się. Chłopak zdziwił się trochę, bo pan Dobrzański, którego on znał, był starszym człowiekiem.
- To mój ojciec, – wyjaśnił Marek – ale to nie z jego polecenia tutaj jestem. Stało się coś niedobrego i koniecznie muszę porozmawiać z twoją siostrą.
- Siostra od wczoraj jest chora. Ma wysoką gorączkę i nie wstaje z łóżka. Mocno kaszle i nie może mówić. Proszę zaczekać, ja zapytam, czy będzie w stanie rozmawiać.
Zostawił Marka w przedpokoju a sam udał się do pokoju Uli. Spała. Policzki miała czerwone od gorączki i oddychała ciężko.
- Ula…, Ula, ocknij się. Przyszedł pan Marek Dobrzański i chce z tobą porozmawiać. Mówi, że to ważne.
- Marek… Dobrzański…? Ja nie chcę z nim rozmawiać. Nie chcę go widzieć. Powiedz mu, że ja nie mam mu nic do powiedzenia. Pozbądź się go.
Jasiek wrócił do przedpokoju i przekazał mu słowa Uli.
- Niech pan nie nalega. Ona jest bardzo słaba i nie ma siły na wizyty.
Markowi zrobiło się przykro. Podał bukiet Jaśkowi.
- Proszę jej to przekazać i powiedzieć, że jest mi wstyd i że bardzo ją przepraszam za każde słowo, które padło wczoraj z moich ust. Ona będzie wiedziała o co chodzi. Dziękuję i do widzenia.
Młody Cieplak zamknął drzwi za Dobrzańskim i ponownie wszedł do pokoju siostry.
- To są kwiaty od niego. Powiedział, że bardzo cię przeprasza za wczoraj. Podobno wiesz o co chodzi.
- Wiem – wychrypiała – i dlatego teraz weźmiesz ten bukiet i wyrzucisz do kosza. Ja nic od niego nie chcę. Tata już wrócił?
- Jeszcze nie, ale pewnie niedługo przyjdzie. To idę. Zrobię ci herbaty z cytryną.

Zanim ruszył spod domu Cieplaków zadzwonił kolejny raz do matki. Odetchnął gdy usłyszał jej głos.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie mamo. Nie tym razem. Wydzwaniam od rana, bo Basia powiedziała mi, że ojciec wylądował na jakichś badaniach. Wszystko z nim w porządku?
Zdziwiła się, że o to pyta. Do tej pory nie obchodziło go, czy Krzysztof czuje się dobrze, czy źle. Nie obchodziło to żadnego z ich dzieci.
- Skąd u ciebie ten nagły przypływ synowskiej troski? – Spytała ironicznie.
- Nie drwij mamo, bardzo cię proszę. Zrozumiałem pewne rzeczy i coś do mnie dotarło OK? To jak on się czuje?
- To były rutynowe badania. Przechodzi takie każdego miesiąca, ale skąd miałbyś o tym wiedzieć. Wyniki są dobre.
- Teraz wiem i na pewno zapamiętam. Cieszę się, że wszystko z nim dobrze. Rano przestraszyłem się, że to przeze mnie…
- No cóż… Nie ukrywam, że gdybyście byli inni, to i on byłby zdrowszy. Za dużo trosk mu przysparzacie. Czasem to nie do zniesienia… - rozpłakała się.
- Proszę cię, nie płacz. Postaram się to zmienić. Obiecuję.
Ruszył w kierunku Warszawy. Wczorajsze wydarzenia i te dzisiejsze sprawiły, że zapomniał o obietnicy danej Sebastianowi i zamiast jechać do klubu, pojechał prosto do domu. Przykra była świadomość, że rodzice tak bardzo rozczarowali się nimi wszystkimi. Paulinę i Alexa traktowali zawsze tak, jakby byli ich rodzonymi dziećmi. Nie robili różnicy między nim a nimi i obdarzali równo rodzicielską miłością. A oni? Oni uważali, że to właśnie tak powinno wyglądać, że oni jako dzieci winni tylko brać nie dając nic w zamian, bo przecież to na rodziców spada obowiązek zapewnienia dzieciom opieki i najlepszego życia. Powoli dojrzewał do tego, że musi porozmawiać ze swoim przyrodnim rodzeństwem i uświadomić im pewne rzeczy.


Wróciła do pracy po tygodniu. Jeszcze nie była całkiem zdrowa, ale też nie obłożnie chora i uznała, że siedem dni byczenia się w łóżku wystarczy. Właśnie wysiadła z windy i kierowała się w stronę sekretariatu, gdy naprzeciwko jak spod ziemi wyrósł przed nią Dobrzański junior. Z niepewną miną zastąpił jej drogę.
- Witaj Ula. Byłem u ciebie w Rysiowie i chciałem przeprosić za…
- Bardzo przepraszam, – przerwała mu – ale nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na „ty”, to po pierwsze, po drugie jestem uczulona na róże, a po trzecie spieszę się, więc wybaczy pan. – Ominęła go zgrabnie nie pozwalając mu dojść do słowa i zniknęła za drzwiami sekretariatu.
Przez chwilę stał jak ogłuszony na środku korytarza. Wreszcie potrząsnął głową jakby obudził się z ciężkiego snu i ruszył do windy. Nie przypuszczał, że ona będzie taka niedostępna, taka oficjalna i taka… piękna? Faktycznie wypiękniała bardzo. On zauważył to i docenił. W końcu uważał się za wielkiego znawcę kobiecych wdzięków. Może nadarzy się wkrótce okazja, a on już nie dopuści, żeby odeszła bez przeprosin i słowa wyjaśnienia.

Siedział w gabinecie Alexa i popijał smoliste espresso. Obecna była też Paulina, bo poprosił ich o to spotkanie. Wyłuszczył w czym rzecz opowiadając przebieg tego fatalnego dnia, w którym posądził ojca o posiadanie kochanki.
- Zrobiłem z siebie dętego głupka, bo okazało się, że to głównie za sprawą mamy i na jej wyraźną prośbę Ula zgodziła się doglądać ojca podczas choroby. Było mi jeszcze bardziej głupio i wstyd, kiedy usłyszałem z ust ojca całą prawdę o nas. Mówił, że to ich wina, że źle nas wychowali, że jesteśmy bandą snobów dbających tylko o własne interesy, że nie interesujemy się nimi, że mamy w nosie fakt, że oni są coraz starsi i potrzebują naszej pomocy. Myślałem, że zapadnę się ze wstydu pod ziemię, bo zrozumiałem, że to co powiedział ojciec jest szczerą prawdą. Musicie przyznać, że brakowało nam tylko gwiazdki z nieba, bo opływaliśmy we wszystko o czym tylko zamarzyliśmy. Gdyby nie ich miłość i zapobiegliwość ojca nie mielibyśmy nic. A my jak im się odwdzięczyliśmy? Korona nie spadłaby nam z głowy, gdybyśmy od czasu do czasu pojawiali się w rodzinnym domu i to nie tylko okazjonalnie. Nie wiem jak wy, ale ja przestałem mieć to w dupie i jeśli będę miał wybierać między hulanką w klubie a chorobą ojca, to nawet nie będę się zastanawiał. Wy chyba też jesteście im coś winni, prawda?
- No może i tak, ale myślę, że przesadzasz Marek – Paulina poprawiła sznur korali spływający jej z szyi. – Oni są w świetnej kondycji i nie potrzebują naszej pomocy. Zresztą w jaki sposób mielibyśmy im pomóc? Pielęgnować ich, czy gotować posiłki? Przecież jest Zosia.
- Guzik wiesz. Nie masz pojęcia, co dzieje się z nimi. Kiedy byłaś u nich ostatnio? Ponad pół roku temu w święta? Uważasz, że to wystarczy? Nie musicie nic robić. Oni poczuliby się znacznie lepiej, gdyby wasze wizyty były częstsze, bez żadnego powodu, bo tym dalibyście dowód, że wam choć trochę na nich zależy. Poza tym może to co zaraz powiem zabrzmi brutalnie, ale czy zachowywalibyście się tak samo w stosunku do waszych nieżyjących rodziców? Zastanówcie się, bo jest nad czym.


Zebranie w sali konferencyjnej dobiegało końca. Jak co miesiąc zbierali się tutaj wszyscy szefowie działów z miesięcznymi raportami, które omawiali. Jeden z dyrektorów szwalni właśnie skończył referować i po nim wstała Ula.
- Jeśli to wszystko, to ja dziękuję w imieniu prezesa i poproszę panów o złożenie raportów. Przypominam też o kwartalnym zarządzie udziałowców firmy i o danych dotyczących produkcji niezbędnych do raportu finansowego.
Odbierała zbindowane dokumenty od uczestników spotkania. Jako ostatni podał jej raport Marek. Pochylił się nad nią i wyszeptał.
- Bardzo mi zależy na rozmowie z panią. Proszę mi nie odmawiać. Chociaż pięć minut z pani cennego czasu.
Wbiła w niego spojrzenie. Pod wpływem tych pięknych, niesamowicie błękitnych oczu spuścił głowę szepcząc.
- Proszę…
- Panie Dobrzański, naprawdę nie rozumiem dlaczego pan tak nalega i nie daje mi spokoju od tak długiego czasu. Jeśli to rodzaj jakiegoś zakładu, to proszę powiedzieć kolegom, że wygrał pan, a ja to potwierdzę. Jestem już zmęczona pana nachalnością. Jeśli chce pan wrócić do tego nieszczęsnego dnia, w którym wylał pan na mnie wiadro pomyj, to proszę sobie darować. Ja takich rzeczy nie zapominam, więc skoro nie zapominam, to i nie wybaczam. Mam nadzieję, że takie wyjaśnienie panu wystarczy i proszę już nie nękać mnie w tej sprawie. Do widzenia. – Zebrała stos raportów i wyszła z sali.
Poczuł się tak jakby dostał w twarz. Po raz pierwszy ktoś… Nie, nie ktoś. Po raz pierwszy kobieta nie uległa jego urokowi. Po raz pierwszy nie oczarowały jej jego dołeczki w policzkach i duże oczy o magnetycznym spojrzeniu. Swój zniewalający uśmiech przy niej mógł schować do kieszeni, bo na nią nie działał. Ona po prostu pogoniła go, a to raniło jego dumę do żywego. Koniecznie musiał coś przedsięwziąć. Jeszcze się taka nie znalazła, żeby mu nie uległa. Stop! Właśnie jedna wyraźnie dała mu odczuć, że nie pała do niego sympatią. Ale nadal karta w grze. Już on sprawi, żeby panna Cieplak spojrzała na niego przychylniejszym wzrokiem. Postanowił utrzeć jej nosa. Nie będzie robił jej na złość, ale postara się znaleźć inne metody, dzięki którym spojrzy na niego łaskawiej.
MSophie (gość) 2015.08.06 00:14
Małgosiu,
no proszę! Panicz Dobrzański idzie po rozum do głowy, niebywałe. Szkoda, że najpierw musi zachować się jak świnia, żeby cokolwiek do tego jego łba, zainfekowanego alkoholem, dotarło. Przykre, że Dobrzańscy nie mają oparcia we własnych dzieciach. Jednocześnie wspaniała postawa Cieplakówny względem Pana Obrażającego. Ale przecież serce jej zmięknie...Prawda? :)

Pozdrawiam :))

UiM (gość) 2015.08.06 01:31
W końcu Ulka jest taka jaką lubię :) Z charakterkiem. Ojciec skutecznie zamknął usta Mareczkowi, wytknął mu ich wszystkie błędy, szkoda, że jednak ich nie wydziedziczył :/ To byłoby najboleśniejsze, "ale nadal karta w grze". Zastanawiam się czy Marek zmienił tylko swoje nastawienie do rodziców, czy zmienił swoje życie? Może nadal ma w głowie tylko panienki? Ostatnie zdania trochę mnie zaniepokoiły. Już lepiej on niech nic nie wymyśla, bo tylko problemy z tego są... Chyba że ukręci bat sam na siebie? Tak czy inaczej, mam nadzieję, że jej nie skrzywdzi, i że to on pierwszy się zakocha :D
Pozdrawiam, UiM

B (gość) 2015.08.06 08:30
aż przykro czytać o takich dzieciach, ale niestety to jest temat z życia wzięty , rodzice sobie żyły wypruwają a dzieciaki uważają ze tak powinno być i maja bardzo konsumpcyjny stosunek do świata, nasunął mi się taki film na myśl " Ballada o Januszku" tam ten problem był bardzo podkreślony, Ulka to twarda sztuka i tak trzymać też bym się do tego dupka nie odezwała do końca świata i jeden dzień dłużej za takie insynuacje, a panna FE jak żywa , przecież ona nie poniży się żeby rodzicom podać chociaż szklankę herbaty jak jest Zosia , ona nie nadwyręży swojego arystokratycznego kręgosłupa, utrzyj porządnie nosa całej trójce, pozdrawiam B.

Andziok (gość) 2015.08.06 09:42
Marek po raz kolejny udowodnił, że jest chamem i prostakiem. To niech teraz pocierpi. Wcale mi go nie szkoda, zwłaszcza, że na to zasłużył. Buc i gbur. Nie dziwię się Ulce, że omija go szerokim łukiem i nie chce mieć z nim nic wspólnego.
Z końcówki wynika, że on za cel nie postawił sobie pogodzenie się z nią i przeproszenie za tragiczne zachowanie. On tylko kieruje się ego, które zostało zachwiane, przez pannę Cieplak, która była obojętna na jego wdzięki. Kolejny prostak. Patafian za przeproszeniem....:D Nie mogę doczekać się kolejnej części, dobrze, że do niedzieli już blisko... :)
Pozdrawiam serdecznie Andziok

UrszulaB (gość) 2015.08.06 09:44
Cały Marek poprawił się do połowy. Szanować rodziców tak ale dalej zamierza bawić sie uczuciami kobiet. W tym moim opowiadaniu Historia pewnej znajomości Marek też pierwotnie postawił sobie za punkt honoru rozkochanie Uli za jej obojętność i kpiny tylko RanczUla dodała dużo od siebie i odeszła od tego pomysłu. Dlatego już nie mogę doczekać sie ciągu dalszego i porównania z tym co ja wymyśliłam.
Pozdrawiam.

magdam (gość) 2015.08.06 11:55
Jestem bardzo ciekawa jak Marek sie będzie staral, aby wypaść lepiej w oczach Uli :) Mam nadzieje,ze długo mu z tym zejdzie. Dobrze,ze chociaż coś zrozumiał :) Pozdrawiam :)

justynka29 (gość) 2015.08.06 14:41
Ciekawe ,ciekawe co ten Pan Dobrzański wymyśli. Oby coś mądrego. Podoba mi się postawa Uli. Oficjalna i niedostępna i mam nadzieję ,że jeszcze trochę się on pomęczy. Do Marka zaczyna coś docierać . Brawo dla Krzysztofa dobrze mu powiedział i dal mu do myślenia. A Paulina chyba pozostanie taka jak jest. Zimna jak głaz. Aleks też nie wykazuję zainteresowania chorobą Krzysztofa a myślałam ,że chociaż on przyzna rację Markowi. Bo w tym wypadku to Pan o szarych oczach ma racje. Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.08.06 15:17
Kochane dziewczyny

Pozwólcie, że odpowiem w jednym komentarzu, bo przemyślenia macie dość podobne. No to jedziemy.
Panicz Dobrzański po raz pierwszy w życiu zrozumiał, że nie jest synem, o którym zawsze marzyli Dobrzańscy. Po raz pierwszy też Krzysztof zdobył się na odwagę, żeby wyrzucić z siebie prawdę i powiedzieć ją Markowi prosto w oczy. Miarka się przebrała i seniorzy, którzy do tej pory mieli jakąś blokadę, nie mieli odwagi powiedzieć co myślą o postępkach całej trójki, lub też liczyli na domyślność swoich pociech, poczuli się zawiedzeni na całej linii. Wciąż porównują ich z Ulą i to porównanie wypada dla nich całkowicie na niekorzyść. Prawda boli i Marek odczuł ją bardzo boleśnie, ale też zrozumiał, że kiepski z niego syn.
Oczywiście przeprosiny należą się Uli. Czytałyście, że próbował, ale ona generalnie ma to gdzieś. Młody Dobrzański jest jej totalnie obojętny i bez żalu spuszcza go na szczaw. To rzecz jasna nie koniec prób z jego strony, chociaż tym razem wziął sobie za cel udowodnienie jej, że nie jest taką świnią jak ona myśli. Czy uda mu się spowodować, że Ula zmieni do niego nastawienie, niedługo się okaże.

Bardzo Wam dziękuję za komentarze, których szczerze powiedziawszy spodziewałam się dopiero po południu i były dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem.
Pozdrawiam wszystkie najserdeczniej. :)
gaja (gość) 2015.08.06 16:26
Witaj Małgosiu,
jestem wyjechana i już 4 raz próbuję dodać komentarz! Może teraz się uda? Dobrze że Markowi zostały jakieś szare komórki i okazało się również że ma sumienie w przeciwieństwie do państwa Fe:). Ula świetna, twarda i zasadniczą:). Zobaczymy gimnastykowanie Mateczka? Serdecznie pozdrawiam i życzę miłych dni:). Za dziś dziękuję i do niedzieli.
Gaja
MalgorzataSz1 2015.08.06 16:58
Gaju

Czyżby znowu urlop? Ostatnio myślę sobie, że ten upał jednak nie sprzyja wypoczynkowi. Ja jestem kompletnie padnięta.
Nie będę odnosić się do komentarza, bo napisałaś podobnie do dziewczyn.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i mam nadzieję, że to jednak nie praca sprawiła, że wyjechałaś. :)
RanczUla 2015.08.06 17:57
W końcu syn materialny zrozumiał swoje postępowanie względem rodziców . Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. Bądź co bądź małego plusa już u mnie ma. Gdy tak jeszcze zrozumie swoje złe postępowanie, co do kobiet to miałby drugiego i do ideału byłoby bliżej . Do tego jednak chyba jeszcze daleko.
PS do UrszulaB . Zrezygnowałam z Twojego pomysłu, bo dodałam historię Pauliny a to miało nauczyć Marka, że nie powinien kpić i rozkochiwać kobiet, bo porzucona kobieta jest zdolna do wszystkiego. Musze jednak przyznać, że powód Marka na rozkochanie Uli miałaś taki sam albo bardzo podobny jak Małgosia i Gaja.
Pozdrawiam was obie.

Gaja (gość) 2015.08.06 20:16
Małgosiu,
praca, praca, jestem na szkoleniu:). Upał niemilosierny, myśleć się nie chce, ale jest fajnie:). Wracam już jutro w nocy, bardzo się cieszę:). Uścisku:).
Oczywiście serdecznie pozdrawiam wszystkie czytelniczki:). Na temat opowiadania nie mogę się wypowiadać z tego względu że sama nic nie wiem i niewiele pamiętam:). Zobaczymy co nam Gosia przygotowała:).
Gaja
MalgorzataSz1 2015.08.06 20:27
Ranczula

Ja jeszcze nie napisałam, w jaki sposób Marek rozkocha Ulę. Napisałam, że ma takie plany. Nie wiem, czy to w jakiś sposób pokrywa się z pomysłem UrszuliB, bo po prostu nie pamiętam za bardzo jej wersji opowiadania. Mam je jeszcze na poczcie, bo je przysłałaś i być może z ciekawości przeczytam, bo ani ja ani Gaja nie chciałybyśmy być posądzone o plagiat. Liczę na to, że sposób, który wymyśliła Gaja, jeszcze nie zaistniał w żadnym opowiadaniu.

Gaju

A jednak praca. Te kilka dni wolnego, które wykorzystałaś, to zdecydowanie za mało. Ja wyczekuję ochłodzenia jak kania dżdżu. Upał jest nie do zniesienia, a w poniedziałek i wtorek znowu zapowiadają tropikalne temperatury. Byle do jesieni.
UrszulaB (gość) 2015.08.06 21:46
Małgosiu mi chodziło tak ogólnie, że Marek postanowił zając sie uwodzeniem Uli, bo ta nie zainteresowała się nim a nie o metody.
Pozdrawiam.

jute (gość) 2015.08.06 22:06
Witaj Małgosiu,Przeczytałam opowiadanie rano oczywiście na "krzywy ryj"..Przyznaje,ze ten brzydki zwyczaj stał się chyba u mnie normą.Mam nadzieję,ze jak mi się poprawi to się poprawię.Wracając do tematu,cieszę się,że junior zaczął myśleć.Facet zdaje się być nawet reformowalny.Ciekawe czy rodzeństwo FE pójdzie w jego ślady.Ulka na razie robi za brzytwę,bardzo dobrze,tak trzymać,byle nie za długo.Bo wydaje mi się,ze sam kijek ,bez marchewki może nie do końca być skuteczny.Ciekawa jestem strategii Marka.Małgosiu, muszę przyznać,że radość z czytania kolejnych części opowiadania zabiera mi świadomość,że zbliża się koniec czwartkowo - niedzielnych,kawowowo- papierosowo- opowiadaniowych przyjemności. Kobieto ! nie rób tego ! Miej serce! Pozdrawiam i czekam na cd.
MalgorzataSz1 2015.08.06 22:40
UrszulaB

No faktycznie ma zamiar ją uwieść, ale kiepsko będzie mu szło do momentu, aż nie zrozumie pewnych rzeczy, ale przede wszystkim ktoś otworzy mu oczy na inne możliwości.
Nie pamiętam Twojego opowiadania i już zaczęłam się obawiać, że całkiem nieświadomie zasugerowałam się nim. Dzięki, że napisałaś, bo mi ulżyło.

jute

Od razu napiszę, że rodzeństwo FE w serialu nie było reformowalne więc i tutaj nie będzie.
Serce mam, ale pomysłów ani na lekarstwo i czasu na pisanie również. Poza tym kilka osobistych problemów, które nie rozwiążą się szybko. Powinnam dokończyć pisanie ostatniego zapowiedzianego opowiadania i nie mogę się zmobilizować. Upał moim wrogiem i nie tylko.

Pozdrawiam najserdeczniej dziewczyny i dziękuję za komentarze. :)
urszulaB (gość) 2015.08.07 10:43
W Historii pewnej znajomości też mu kiepsko szło, ale Ula w końcu uległa mu. Tak było w moim pomyśle. RanczUla jednak pozmieniała wszystko i nie wiem co będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz