Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"WESPRZYJ SIĘ NA MNIE" - rozdział 2

16 styczeń 2015
 
ROZDZIAŁ 2


Siedzieli w szpitalnej sali i nie mogli się sobą nacieszyć. Ostatni raz widzieli się na oblewaniu dyplomów, a potem zniknęli sobie z oczu. Okazało się, że Maciek wyjechał do Anglii i wrócił zaledwie rok temu.
- Staruszkowie zaczęli podupadać na zdrowiu i postanowiłem wrócić. Niestety ten powrót był bardzo pechowy, bo im nie pomogłem, a sobie zaszkodziłem.
- Jak to się stało? - Spytała cicho.


- Wypadek samochodowy. Nie z mojej winy, ale to ja ponoszę jego skutki. Sprawcy nic się nie stało, a ja już przeszedłem dwie operacje kręgosłupa. Poraziło mi nogi i nie bardzo mogę się poruszać, ale powoli czucie wraca i lekarze są dobrej myśli, że wyjdę z tego. A ty co tu robisz?
Uśmiechnęła się. Opowiedziała mu o sobie od początku do końca i wyjaśniła powód swojej wizyty tutaj.
- No to można chyba powiedzieć, że poszczęściło ci się Ula. Masz dobrą pracę, poważne stanowisko i niezły zarobek, czegóż chcieć więcej?
- Uwierz mi, że dla mnie to miało znaczenie kiedyś. Teraz kompletnie mi na tym nie zależy. Jestem sama jak palec i już zaczyna doskwierać mi ta samotność. Coraz bardziej dojrzewam do tego, żeby zrobić jakąś woltę w swoim życiu.
Rozmowę przerwał przeciągły jęk. Jak na komendę odwrócili głowy w kierunku, z którego dochodził. Ula instynktownie podniosła się i podeszła do łóżka mężczyzny, który najwyraźniej cierpiał. Pochyliła się nad nim szeptając.
- Wezwać lekarza? Boli pana?
Mężczyzna pokręcił głową.
- To nic nie da, ale jeśli by pani mogła podać mi szklankę z wodą byłbym wdzięczny. - Sięgnęła po szklankę i podsunęła mu wraz ze słomką do ust. Pił łapczywie. W końcu oderwał się od rurki i spojrzał na nią z wdzięcznością. Chusteczką wytarła mu usta i brodę. - Bardzo pani dziękuję. Jeszcze nie mogę poruszać rękami, ale niedługo to się zmieni.
Jego twarz była bardzo wychudzona i nosiła ślady cierpienia. Mocno zapadnięte policzki porosły gęstą brodą i tylko ogromne, szare oczy wydawały się jedynym, ożywionym elementem tej twarzy. Pogładziła uspokajająco jego dłoń.
- Na pewno wszystko będzie dobrze, zobaczy pan. Powolutku stanie pan na nogi. Trzeba być dobrej myśli.
Wróciła do Maćka i przysiadając na jego łóżku spytała:
- A jemu co się stało? Nie wygląda najlepiej.
- Miał wypadek w górach. Wchodził na McKinley’a na Alasce. Był z wyprawą. W czasie drogi na szczyt zepsuła się pogoda. Opowiadał, że warunki były tak koszmarne, że nie widział nawet własnych butów. Szedł po omacku. Z braku widoczności nie zauważył szczeliny i wpadł w nią. Na szczęście człowiek, który szedł za nim zachował zimną krew i nie dał się pociągnąć w dół. Właśnie on go uratował. To jakiś Anglik. Wyciągnął i zniósł na dół do bazy. Niestety okazało się, że Marek ma poważny uraz kręgosłupa. Nie zgodził się jednak na leczenie na Alasce i uparł się, że chce wrócić do Warszawy. Przetransportowali go, ale od tego czasu pozostaje bezwładny. Wprawdzie po operacji zapewnili go, że z czasem będzie chodził, ale nie będzie już tak sprawny jak wcześniej. Nic dziwnego, że jest zmęczony tym wiecznym leżeniem i niecierpliwi się. Bardzo chce, żeby nastąpił wreszcie jakiś przełom. Jest tutaj już od czterech miesięcy. Ostatnio nikt go nie odwiedza. Na początku przychodzili jego rodzice, ale teraz są w Szwajcarii, bo jego ojciec jest poważnie chory na serce. Dzwonią tylko od czasu do czasu, a ja trzymam mu telefon przy uchu. Nie chcieli wyjeżdżać, ale on się uparł i w sumie chyba miał rację. Oni w niczym mu nie pomogą, a tam jego ojciec ma realne szanse na podreperowanie zdrowia. Przyjeżdżała też jakaś młoda kobieta, chyba jego dziewczyna, ale może tylko przez pierwszy miesiąc. Powiedział, że zerwała z nim, bo nie jest w stanie wyobrazić sobie życia u boku kogoś, kim trzeba zajmować się bezustannie. To się nazywa prawdziwa miłość, nie? Żal mi go, bo jest naprawdę fajnym facetem.
Ula ze smutkiem pokiwała głową. Ta opowieść Maćka wywarła na niej ogromne wrażenie. Podziwiała wszystkich chorych na tym oddziale za ich upór i konsekwencję w dążeniu do pełnej sprawności. Podobnie jak Maćkowi i jej było bardzo żal tego młodego człowieka, którego przyszłość była bardzo niepewna.
Wstała. Musiała się pożegnać, bo obiecała Zakrzewskiej, że jeszcze porozmawiają. Uściskała Maćka obiecując mu, że teraz będzie go odwiedzać najczęściej jak się da i nie pozwoli, by mieli znowu stracić kontakt na kilka następnych lat. Wymienili numery telefonów. Podeszła jeszcze raz do mężczyzny, któremu dawała pić.
- Panie…
- Marek. Po prostu Marek.
Uśmiechnęła się serdecznie do niego.
- A ja jestem Ula. Chciałam cię zapytać, czy czegoś ci nie potrzeba. Pojawię się tu wkrótce ponownie i mogłabym coś ci przynieść.
- Nie chciałbym cię obarczać…
- To naprawdę nic takiego – przerwała mu. – Jeśli tylko czegoś ci brakuje to mi powiedz, a ja to przyniosę.
- No dobrze – uśmiechnął się, a od tego uśmiechu pojaśniały mu oczy. – W takim razie poproszę o środki czystości. Wiesz…, jakiś szampon i mydło, krem do golenia i maszynkę, bo dziwnie się czuję z tak długą brodą. Czy sprawiłoby ci trudność kupienie mi kilku sztuk bielizny i jakąś piżamę? Rozmiar chyba „XS”, bo bardzo zjechałem na wadze.
- Oczywiście, że kupię. Nie będzie problemu. A teraz pożegnam się. Nie poddawajcie się i walczcie. Do zobaczenia.
Zakrzewską znalazła w pokoju lekarskim. Właśnie dopijała kawę. Na widok Uli podniosła się z fotela.
- Będę już jechać. Może odwieźć panią do domu?
- Dziękuję pani Urszulo, ale ja muszę jeszcze zostać i porozmawiać z ordynatorem.
- A ja mam pytanie. Czy mogłabym tu przyjeżdżać częściej? Nie ukrywam, że niektóre przypadki naprawdę mną wstrząsnęły i bardzo chciałabym pomóc. Poza tym jest tu mój przyjaciel ze szkolnych lat…
- Proszę przyjeżdżać i nawet nie pytać o zgodę. Może pani przyjeżdżać kiedy tylko pani chce. Ja zaraz wyrobię pani stałą przepustkę, którą będzie pani mogła odebrać w rejestracji, kiedy będzie tu pani następnym razem.
Wychodząc na parking zerknęła na zegarek. Było jeszcze stosunkowo wcześnie, bo zaledwie piętnasta. Postanowiła wykorzystać to popołudnie. Najpierw pojechała do galerii i zrobiła zakupy Markowi. Oprócz bielizny i piżamy kupiła szlafrok, bo zauważyła na łóżku tylko ten szpitalny, a także dwa kąpielowe ręczniki. Do tego soki, owoce i trochę chudej wędliny, również dla Maćka. Pomyślała, że jego rodzice też nie odwiedzają go tak często, bo mieszkają poza Warszawą i nie są zmotoryzowani.
Objuczona siatkami zahaczyła jeszcze o salon fryzjerski i optyka. W głowie nadal dudniły jej słowa wypowiedziane przez Sławka. I choć wiedziała już, że między nimi nigdy nic nie będzie, postanowiła mu udowodnić, że jednak wbrew temu, co twierdzi, ona nieco wyrasta ponad przeciętność. Z pięknie przyciętymi i ufarbowanymi na czekoladowy brąz włosami, i sztucznymi soczewkami zamiast okularów wpakowała zakupy do bagażnika i ponownie wróciła do galerii. Tam wybrała sporo markowych, eleganckich ciuchów, w których wyglądała jak milion dolarów. Usatysfakcjonowana już bez przeszkód wróciła do domu.

Rankiem popakowała wszystkie zakupione do szpitala rzeczy. Potem zajęła się sobą. Staranniej niż zwykle wykonała makijaż i uczesała świetnie przycięte włosy. Włożyła elegancką sukienkę, a do niej szpilki na dość wysokim obcasie. Obróciła się kilka razy przed lustrem stwierdzając, że szara myszka odeszła w niebyt. Zerknęła na zegarek i zmartwiała. Te wszystkie zabiegi pochłonęły mnóstwo czasu. Była ósma trzydzieści, a ona od pół godziny powinna być już w pracy.
W pośpiechu zbiegła na dół, wrzuciła rzeczy na tylne siedzenie i ruszyła z piskiem opon. Zdyszana wbiegła do swojego gabinetu, a tuż za nią wszedł Sławek. Obrzucił jej sylwetkę zachwyconym spojrzeniem, ale szybko przypomniał sobie, że nie przyszedł tu po to, żeby ją podziwiać. Przybrawszy na usta zjadliwy uśmieszek wycedził.
- Co za niepunktualność pani dyrektor. Prezes nie będzie zadowolony.
Spojrzała mu w oczy.
- A cóż ciebie może to obchodzić? Patrz lepiej na siebie. Wiele razy się spóźniałeś, a ja nie robiłam z tego afery. Poza tym zapominasz chyba, kto tu jest szefem.
- Pamiętam doskonale. Prezes cię wzywa. Była narada, a ciebie na niej nie było.
- Jaka narada i dlaczego ja nic o niej nie wiedziałam wcześniej?
- Dyspozycje przyszły wczoraj o szesnastej, ale ciebie już nie było.
- W takim razie od czego mam asystentów? To wy nie wiecie, że istnieje coś takiego, co nazywają telefonem?
- Nie denerwuj się. Mieliśmy dużo pracy, a na tę naradę poszedłem zamiast ciebie.
Znowu ją zaskoczył. Spojrzała na niego dziwnie, ale już nie skomentowała. Wyminęła go i udała się w stronę gabinetu prezesa.

Kiedy weszła prezes zajęty był rozmową telefoniczną, ale zauważył ją i kiwnął ręką pokazując krzesło. Usiadła na nim czekając, aż skończy. Odłożył wreszcie słuchawkę i popatrzył na nią z uwagą. Nie wytrzymała tego spojrzenia i spuściła głowę.
- Pani Urszulo, nie będę owijał w bawełnę i powiem wprost. Od jakiegoś czasu wydaje się pani przemęczona a przez to mniej efektywna. Nie było pani dzisiaj na naradzie, a to niedopuszczalne. Na szczęście godnie panią zastąpił pan Dyrcz.
- Przepraszam, ale ja o niej nie wiedziałam. Moi asystenci nie powiadomili mnie. Wyszłam z biura w porze lunchu, bo miałam do załatwienia coś pilnego i nie wróciłam już do pracy. Mogli chociaż zadzwonić. - Wiedziała, że nie powinna się tłumaczyć i oskarżać swoich asystentów. Od wczoraj powzięła podejrzenie, że to właśnie Sławek jest tym, który kopie pod nią dołki i na nią donosi. – Panie prezesie, oprócz dzisiejszego spóźnienia ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Swoje obowiązki wypełniam rzetelnie. Nie wiem co takiego naopowiadał panu o mnie pan Dyrcz, ale zapewniam, że nie ma w tym nawet krzty prawdy. Dyrcz być może jest kompetentny, ale ma wielkie parcie na zrobienie kariery i najwyraźniej dąży do tego po trupach nie przebierając w środkach.
- Pani Urszulo, ja nie będę rozmawiał z panią na temat pani asystenta. Po prostu doszedłem do wniosku, że jest pani przemęczona i nadaje się tylko na urlop. Zorientowałem się, że nie była pani na nim od czterech lat. Dlatego proszę wypisać wniosek urlopowy na dziewięćdziesiąt dni od jutra. Zastępstwo znajdziemy, a pani odpocznie i wróci do nas. – Otworzyła usta chcąc zaprotestować, ale uprzedził ją. – To polecenie służbowe. Proszę się nie sprzeciwiać i zrobić tak jak mówię. To wszystko, co miałem do powiedzenia.
Wyszła na korytarz zamykając za sobą drzwi gabinetu prezesa. Była przekonana, że on sam nie wpadł na pomysł udzielenia jej urlopu, bo nigdy nie interesował się urlopami swoich pracowników. Teraz miała już pewność, że to Sławek za tym stoi. Była też pewna, że to właśnie on ją zastąpi. Zacisnęła zęby, żeby się nie rozpłakać. Wróciła do siebie. Spakowała wszystkie osobiste rzeczy. Wszystkie dokumenty schowała na swoje miejsce do segregatorów. Nie miała zamiaru przekazywać Dyrczowi żadnych informacji na temat klientów, z którymi aktualnie współpracowała. Nie zamierzała mu nic ułatwiać. Minie dobrych kilka tygodni nim zorientuje się w tym wszystkim. Wypełniła wniosek urlopowy i zaniosła go do kadr. Do końca dnia odbierała jedynie telefony. Na szczęście ani Sławek, ani Nikodem nie pojawili się w jej gabinecie. To było jej na rękę. Nie informując nikogo z załogi o swoim długim urlopie wyszła z biura jako ostatnia. Miała dziwne przeczucie, że nigdy więcej tu nie wróci.

Ciągnąc za sobą torbę na kółkach weszła na salę chorych i przywitała się ze wszystkimi uśmiechając się promiennie. Oprócz Marka i Maćka na sali leżeli jeszcze dwaj mężczyźni. Jeden z nich leczył rany po rozległym poparzeniu, a drugi był ofiarą niefortunnego skoku do wody. Podeszła do Maćka i uściskała go serdecznie.
- Witaj Maciuś. Jak po zabiegach?
- Dobrze. Postępy są powolne, ale zawsze do przodu. Wyglądasz pięknie. Aż się wierzyć nie chce, że od wczoraj potrafiłaś się tak zmienić. Niezła laska z ciebie. – Zauważył wypchaną torbę i wskazując na nią palcem spytał - a co ty tam przyniosłaś?
- Kupiłam Markowi trochę rzeczy, a dla ciebie mam soki, owoce i wędlinę. Zjesz sobie na kolację. Chcę ci też powiedzieć, że będę tu częstym gościem. Mam przepustkę, a od jutra trzymiesięczny urlop. Mam nadzieję, że wam nie obrzydnę. Tu stawiam twoje soki, żebyś miał pod ręką. Zaraz to samo zrobię u Marka. – Podeszła do mężczyzny i uścisnęła mu bezwładną dłoń.
- Witaj Marek. Kupiłam wszystko, o co prosiłeś i zaraz to wypakuję.
Spojrzał na nią a jego oczy wyrażały zachwyt.
- Jaka ty jesteś piękna. Cieszę się, że przyszłaś – wyszeptał z wysiłkiem. Nieco zawstydzona tym niewątpliwym komplementem sięgnęła po karton z sokiem.
- Chyba masz suche gardło, bo mówisz z trudem. Zaraz naleję ci soku. Kupiłam ci taki specjalny kubek z dzióbkiem i przykrywką. Dzięki temu nic ci się nie wyleje. Spójrz – nalała do naczynia pomarańczowego płynu i przytknęła mu do ust. Pił małymi łykami, żeby się nie zakrztusić.
- Dziękuję. Pyszny.
- Tu masz jeszcze bieliznę, kilka szczotek do zębów, pastę, mydło, szampon i męski żel pod prysznic. Są też dwa ręczniki i szlafrok, żebyś nie musiał nosić tego szpitalnego. A tu piżama.
- Pamiętałaś o wszystkim. A ja mam jeszcze prośbę. Pomogłabyś mi się w nią przebrać? To co mam na sobie jest już nieświeże i przepocone.
- A nie wolisz, żeby pielęgniarka to zrobiła? Ja mogę ci zrobić krzywdę, a ona wie jak postępować z chorymi.
- Większej krzywdy już mi nie zrobisz. Nie obawiaj się i nie wzywaj jej. Mam jej dość na dzisiaj. To nic trudnego naprawdę.
Z przyjemnością patrzył jak się zarumieniła.
- To trochę krępujące Marek, ale spróbuję.



RanczUla (gość) 2015.01.16 16:39
Jaka miła niespodzianka. To teraz wracasz do starego schematu i publikacji dwa razy w tygodniu?
Marek już jest i teraz pozostaje tylko jedna niewiadoma , co z rodziną Uli.
Gaja (gość) 2015.01.16 18:05
Witaj Małgosiu,
hip hip hura! Jaka niespodzianka, a już chciałam napisać, że strasznie pusto i smutno się zrobiło bez Ciebie, a tu proszę cud! Jednak należy wierzyć w potęgę ludzkiego umysłu i życzliwość ludzi:) No dobra, ale wracam do opowiadania. Biedny Marek, nie ma to jak prawdziwa miłość, która cierpliwa jest, łaskawa jest, ..., wszystko znosi, ..., wszystko przetrzyma, ..., nigdy nie ustaje. Z drugiej strony, może należy podziękować narzeczonej Marka (chyba chodzi o Paulinę?, czy też o kogoś innego?), bo przynajmniej Marka nie oszukuje i nie daje Mu złudnej nadziei. Żal mi Marka, bo wychodzi, że fajny z niego facet i ma niesamowitą pasję. Szkoda tylko, że tak dużą cenę zapłacił za realizację swojej pasji. Przed nim bardzo długa rehabilitacja, a wokół niego żywiej, przyjaznej duszy, tylko sami "połamańcy". Ze zdrowiem Maćka jest lepiej, niż z Markiem. Miło, że chłopaki się polubiły.Fajnie, że Marek tak łatwo dogadał się z Ulą i nie kryguje się wyjawiając swoje potrzeby nie tylko zakupowe:) Co za rządzenie losu dla Uli, że spotkała Zakrzewską, dzięki niej spotkała przyjaciela, no i oczywiście Marka. Myślę, że dzięki wizytom w szpitalu zapomni o swoich kłopotach i samotności, a Marek szybciej będzie dochodził do zdrowia, bo przecież w leczeniu niesamowicie ważne jest pozytywne nastawienie pacjenta. Swoją drogą Ula naprawdę niefajnie ma w pracy, co za bęcwały, ale mam nadzieję, że dostaną za swoje, bo w to, że Ula sobie poradzi, nie wątpię ani chwili:) W dalszym ciągu nic nie wiemy o rodzinie Uli, co się z nimi stało? Trochę ten mój komentarz chaotyczny, ale to chyba dlatego, że jestem pod nieustającym wrażeniem, że Ci się udało dodać kolejny rozdział fajnego opowiadania. Pozdrawiam Cię cieplutko i po cichutku liczę na niedzielę,
Gaja:)
jute (gość) 2015.01.16 19:21
No ,nareszcie ! Tylko co tak krótko?.Muszę przemyśleć.A tak właściwie witaj Małgosiu.
MalgorzataSz1 2015.01.16 19:31
Dziewczyny

To naprawdę cud, że udało mi się wejść w internet. Okazało się, że przez niemal dwa tygodnie była awaria, którą odkryto dość późno i wezwano tu informatyka. Dzisiaj zeszłam na dół do recepcji, bo tylko w tym miejscu sygnał jest w miarę dobry. W pokojach niestety nie ma zasięgu. Kiedy zobaczyłam wyświetlone wszystkie kreski aż podskoczyłam z radości i natychmiast dodałam rozdział.
Co się stało z rodziną Uli na pewno wyjaśnię. Opowiadanie pisałam już jakiś czas temu i nie pamiętałam, w którym rozdziale to opisałam. Sądziłam, że w drugim, ale jednak nie i tak naprawdę nie mam pojęcia, który to. Na pewno się doczekacie.
Gaju, jeśli pytasz o narzeczoną, to tak, chodzi o Paulinę. Tylko ona mogła zostawić człowieka w potrzebie zrzucając to na karb swojej "wrażliwości". Ohydne, prawda? Paulina jeszcze będzie się przewijać przez to opowiadanie i to nawet dość często.
Bardzo się cieszę dziewczyny, że nie zrezygnowałyście i wytrwale zaglądałyście na blog. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to trzeci rozdział dodam w niedzielę. Mam nadzieję, że tutejszy internet nie będzie już sprawiał niemiłych niespodzianek.

Przyznam się Wam też, że zaczęłam pisać tu nowe opowiadanie. Jeszcze nie ma go w zapowiedziach, bo właściwie jestem w połowie opowiadania i połowie szóstego rozdziału. Mam jeszcze trochę czasu, bo zanim dojdzie do jego publikacji minie parę tygodni.

Pozdrawiam Was najserdeczniej z bardzo wietrznego Ustronia, bo pogoda taka, jakby się kto powiesił. Bardzo wieje od kilku dni i urywa głowę. Trzymajcie się cieplutko. :)
MalgorzataSz1 2015.01.16 19:34
Jute

Odezwałaś się, a myślałam, że odpuściłaś sobie do końca miesiąca. Jak poczytasz odpowiedź na komentarze dziewczyn będziesz wiedziała wszystko. Ja mam tylko nadzieję na dwie rzeczy: że przestanie wreszcie wiać to cholerne wietrzysko i że w niedzielę spokojnie dodam nowy rozdział już bez niespodzianek.
Trzymaj się kochana i uważaj na głowę, żeby Ci jej nie urwało. Byłam tu mnóstwo razy, ale w zimie jestem po raz pierwszy i chyba ostatni.

Ściskam Cię najserdeczniej. :)
K. (gość) 2015.01.16 22:19
Witaj Małgosiu, chyba telepatycznie Cię tu ściągnęłam właśnie dziś myślałam o tym opowiadaniu. Fajnie, że jest nowa część. Trochę się wyjaśnia, pojawia się Pan Marek trochę a nawet bardzo pokiereszowany i cierpiący, ale żyje a to najważniejsze. Z pomocą Uli pewnie łatwiej będzie mu walczyć o powrót do zdrowia i pełnej sprawności. Już jest nią zachwycony. Miła odmiana po Paulinie jak zwykle pełnej klasy i godności najwyższych lotów. Dobra niech spada jej czas minął. Odmieniona Ulka pewnie stanie się pewniejsza siebie a pomoc chłopakom w dojściu do zdrowia nada nowy sens jej życiu. Wyrwie się z tego wyścigu szczurów i niezdrowej atmosfery, urlop dobrze jej zrobi z kilku powodów. Po pierwsze, odpocznie od "asystentów" wielce pomocnych. Po drugie, pomoże chłopakom. Po trzecie, znajdzie szczęście :). Pozdrawiam.
PS. Super, że podczas odpoczynku tworzysz coś nowego :)
madzian (gość) 2015.01.16 23:01
Cieszę się, że udało Ci się dodać nowy rozdział. Codziennie z tą nadzieją tu wchodziłam ( i dalej będę wchodzić!). Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
MalgorzataSz1 2015.01.17 09:17
K.
madzian

Dziękuję, że jednak zaglądacie. Jeśli przeczytałyście mój wcześniejszy komentarz, to wiecie, że internet wreszcie jest dostępny i jeśli tak będzie dalej, to w niedzielę, czyli jutro ukaże się następna część.
Ula sama doszła do wniosku, że ten urlop to będzie coś dla niej pozytywnego. Znalazła sobie inny cel, bo i Maciek wymaga jej pomocy i nowo poznany Marek. Ten ostatni znacznie bardziej. A że z Uli dobra duszyczka pochyla się zawsze nad ludzkim nieszczęściem. Oczywiście będzie walczyła z wielką determinacją o sprawność obu chłopaków, chociaż to Maciek będzie tym, który wcześniej opuści szpital. Zresztą i Marek się doczeka.
Dziękuję Wam za komentarze. Jesteście wspaniałe. Obie pozdrawiam najserdeczniej. :)
magdam (gość) 2015.01.17 18:15
Jak dobrze Małgosiu, że wrociłas :) brakowalo mi opowiadan bardzo! To jest naprawde bardzo interesujace i inne niz wszystkie....Marek po wypadku, w takim stanie, a Ula tez inna ni zawsze...czekam na kolejna czesc i serdecznie pozdrawiam :)
jute (gość) 2015.01.17 20:05
Witaj Małgosiu.Baaaardzo się cieszę,że udało Ci się jednak podłączyć do tego ustrojstwa.Rozumiem,że Ula będzie przez najbliższe miesiące siostrą miłosierdzia dla Marka.Gdzie ten Marek się tam pchał?Chciał udowodnić,że jest Supermenem,czy wiał przed ślubem z Pauliną.?Dopiero drugi rozdział kochana,a już jakiesik scenki rozbierane,no!..Dlaczego skończyłaś w takim momencie?.Mam nadzieję,że jutro zaczniesz od tego wątku.Jak mogłaś pomyśleć ,że nie zaglądam na Twój blog? Chyba się obrażę.Co do wiatru,to nie nie pokazał wszystkich swoich możliwości.Daję słowo.I ciesz się dziewczyno ,że nie masz w swoim pokoju trzymetrowego okna.Czekam na jutro,na rozbieraną scenkę!Pozdrawiam.Kuruj się kobieto.Wszystkimi dostępnymi środkami.
Gaja (gość) 2015.01.17 20:27
Małgosiu,
jesteś niesamowita, wczoraj pisałaś, że "na wygnaniu" zaczęłaś pisać nowe opowiadanie, a już dzisiaj jest jego zapowiedź, super! Gratuluję:) Może to te niesprzyjające warunki atmosferyczne lub nieprzychylność Internetu (a właściwie wnerwienie na brak połączenia) podziałały na Twoją wenę, sama nie wiem, ale bardzo się cieszę, że jest z tego taki rezultat:) Tytuł co prawda jakoś specjalnie nie jest pocieszający (Wróć do mnie), ale dość mocno mnie zaintrygował, kto do kogo będzie przekonywał do powrotu, Ula Marka?, czy Marek Ulę? i dlaczego tak się stało, że ktoś musi prosić o powrót? Wiem, wiem, że za wcześnie o tym mówić i że odpowiedzi na to wszystko przed nami za parę tygodni w opowiadaniu. I wychodzi jaka to ze mnie niespotykanie "cierpliwa" osoba?!, prawda:)
Serdecznie pozdrawiam,
Gaja:)
MalgorzataSz1 2015.01.18 08:47
Jute

Mam dla siebie wielki pokój, w którym są dwa okna po 2,5 metra szerokości każde, więc niewiele się urwie.
Marek to nie supermen, ale takie ma hobby, że lubi sobie poskakać po górkach i to wcale nie na tych najniższych. Co do scenki, to na pewno kolejny rozdział nie zacznie się kontynuacją. Gdybym chciała to opisać tak jak tego oczekujesz, to musieliby zasiać zgorszenie na oddziale szpitalnym. Jak Ty sobie to wyobrażasz? Na szpitalnym łóżku??? Jakieś bezeceństwa Ci w głowie dziewczyno. Hahahaha.

Jak wiesz. wiatr dzisiaj ustał, za to mamy śnieg. Wszystko wygląda bajkowo, ale jest mgła i nie widać gór.


Gaja


Zapowiedź nowej historii dodałam, ale ona sama jest jeszcze niedokończona. Wciąż piszę. oczywiście, że jakoś muszę wykorzystać wolny czas, bo jak jest brzydka pogoda to nigdzie nie mogę się ruszyć. Przy deszczu musiałabym parasol w zębach trzymać, bo jak wiesz ręce mam zajęte przez kule. Dzisiaj spadł śnieg i też nie pójdę, bo boję się poślizgnąć i upaść.
Na temat treści nowego opowiadania nic nie powiem, bo jak słusznie zakładasz wszystko wyjaśni się za parę tygodni.

Dziękuję dziewczyny za wpisy. Dzisiaj p południu nowa część, a może i wcześniej.
Buziaki dla obydwu i pozdrowienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz