Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 7

 

16 sierpień 2015
ROZDZIAŁ 7

Liczba bezdomnych, którzy zgromadzili się w holu i na dworze przerosła ich oczekiwania. Zanim Marek zaczął wydawać odzież wyszedł jeszcze na zewnątrz z megafonem i przez niego zakomunikował, że dzisiaj nikt nie odejdzie stąd głodny i zziębnięty.
- Jeśli okaże się, że dla kogoś zabrakło odzieży, na stole w holu leżą wizytówki i jutro prosimy o przybycie do siedziby firmy Febo&Dobrzański. A teraz proszę wchodzić kolejno i zachować porządek. Pójdzie wtedy znacznie sprawniej. Stanowiska ustawione są zgodnie z rozmiarówką i mam nadzieję, że każdy z państwa mniej więcej wie jaką nosi. Podobnie z numeracją butów. Każdy, kto otrzyma odzież przechodzi do sali, w której odbędzie się wigilia. Zapraszam.
Pracownicy F&D a wśród nich i Ula uwijali się jak w ukropie. Odzieży nie zabrakło, a to co się zostało złożyli w niewielkim magazynku dla innych potrzebujących. Marek był w swoim żywiole. Z radości i podekscytowania błyszczały mu oczy, a na policzkach co rusz wykwitały te ujmujące dołeczki. Wciąż słyszeli podziękowania, przyjmowali uściski setek dłoni. Ula patrzyła na to wszystko i nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Sama odwzajemniała promienny uśmiech prezesa i powoli zmieniała swoje nastawienie do niego.
Wreszcie skończono wydawać odzież i wszyscy zasiedli przy wcześniej przygotowanych długich stołach. Na początek wstał Marek, żeby powiedzieć kilka słów. Gwar ucichł, a on z uśmiechem rozejrzał się po sali.
- Kochani. To wyjątkowy dla mnie dzień. Czuję się zaszczycony móc tu być dzisiaj razem z wami. Życzę wam, by te święta były lepsze i bogatsze niż poprzednie. Będę szczęśliwy, jeśli okaże się, że odzież, którą wam podarowaliśmy sprawi, że nie będziecie marznąć tej zimy. Ze swojej strony mogę wam obiecać, że to nie jest akcja jednorazowa i takie akcje będą przeprowadzane rokrocznie w tym samym miejscu dzięki życzliwości kierownictwa tego domu. Również od dzisiejszego dnia firma Febo&Dobrzański staje się sponsorem dodatkowych, codziennych posiłków w liczbie trzystu. Oprócz tego każdy z was dostanie w prezencie termos, do którego zawsze będzie mógł nalać sobie w tutejszej kuchni gorącej herbaty, czy kawy – ujął opłatek w dłoń. – Tym opłatkiem dzielę się dzisiaj z wami wszystkimi i życzę wam udanych świąt. Wszystkiego najlepszego.
To, co nastąpiło po przemowie Marka było niesamowite. Wszyscy bezdomni wstali jak jeden mąż bijąc brawo i śpiewając Markowi „Sto lat”, a dyrektorka dziękowała mu w imieniu całej rzeszy swoich podopiecznych. Ula płakała jak bóbr. Wrażliwa z natury nie spodziewała się tak ogromnej ilości nieszczęścia i tak wielkiej wdzięczności ze strony tych ludzi. Marek spojrzał na jej zapłakaną twarz. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i przyłożył jej do policzka. Położyła swoją dłoń na jego i spojrzała mu w oczy.
- Dziękuję – wyszeptała. – To była bardzo piękna i wzruszająca przemowa. Bardzo się cieszę, że mogłam tu dzisiaj być.

Wigilia dobiegała końca i zaczęli się powoli żegnać. Marek ponownie zapewnił, że w przyszłym roku będzie podobnie, a może jeszcze lepiej. Kiedy wyszli już na zewnątrz powiedział pracownikom, że za ten wieczór dostaną ekstra premie, ale ku jego zdziwieniu odmówili.
- My podobnie jak pan zrobiliśmy to ze szczerego serca i żadnych pieniędzy za to nie weźmiemy. Dobranoc szefie.
Został tylko on i Ula. Wyciągnęła do niego dłoń, którą uścisnął.
- I ja się pożegnam. To był wspaniały wieczór.
- Zaczekaj Ula. Odwiozę cię. Zimno się zrobiło i sypie śnieg. Nie wiadomo jak z komunikacją. – Widział, że się waha. – Zgódź się, proszę…
- No dobrze… Dziękuję…
Otworzył jej drzwi i pomógł wsiąść. Włączył ogrzewanie i ruszył. Pogoda wymuszała wolną jazdę. Nie chciał spowodować wypadku więc jechał bez pośpiechu.
Milczeli. On dlatego, bo był szczęśliwy, że tym razem nie buntowała się i nie uciekła przed nim. Ona dlatego, że nie miała pojęcia jak ma z nim rozmawiać. To, czego dzisiaj doświadczyła spowodowało kompletne przewartościowanie jej oceny zachowań prezesa. Nieśmiało zerkała na jego zamyśloną, skupioną na drodze twarz. Dzisiaj okazał się bohaterem i wspaniałym człowiekiem. Ewidentnie dojrzał i nie miał w sobie nic z tego bezczelnego chłystka. Odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej nieśmiało.
- Jest jeszcze jedna rzecz, którą bardzo chciałbym załatwić tu i teraz. Wiesz dobrze o co chodzi Ula. Wielokrotnie próbowałem cię przeprosić za to, czego dopuściłem się w Rysiowie i wcześniej w firmie. Mam świadomość jak bardzo cię obraziłem, jak bardzo dotknąłem. Nawet nie masz pojęcia jaki to wielki ciężar na sumieniu. Byłoby mi lżej, gdybyś zechciała wybaczyć mi tę głupotę, gdybyś zechciała przyjąć moje przeprosiny. Strasznie żałuję, że byłem takim nieodpowiedzialnym durniem.
Siedziała ze spuszczoną głową mnąc w dłoniach skórzane rękawiczki.
- Myślę Marek, że już odpokutowałeś całe swoje poprzednie życie. Zrozumiałeś, że nie tędy droga. Stałeś się poważnym, odpowiedzialnym człowiekiem. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem tej przemiany i myślę, że jest ona szczera. Nie mam do ciebie żalu. Było, minęło i najlepiej o tym zapomnieć. Ja staram się nie pamiętać.
Ujął jej dłoń i przycisnął do ust.
- Dziękuję. To było dla mnie bardzo ważne. Jesteś wspaniałą osobą i bardzo dobrym człowiekiem. Moi rodzice zauważyli to już dawno. Mnie jest wstyd, że byłem taki ślepy. Teraz szerzej otwieram oczy Ula. Znacznie szerzej. Chciałem cię też bardzo prosić, żebyś nie rezygnowała ze stanowiska mojej asystentki. Chyba nieźle nam się współpracuje, mylę się?
- Nie, nie mylisz się. Ja już wycofałam to podanie tydzień temu.
- I nic mi nie powiedziałaś?
- Szczerze? Po prostu o tym zapomniałam.
Dojechali. Obiegł samochód, otworzył drzwi i podał jej dłoń.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję i za ten wieczór i za to, że potrafiłaś mi wybaczyć. To wiele dla mnie znaczy. Jeśli czujesz się bardzo zmęczona, to możesz jutro nie przychodzić do pracy. Przynajmniej się wyśpisz.
- Nie ma takiej potrzeby. Do jutra i jedź ostrożnie.
Zaczekał aż przejdzie przez bramę i zniknie mu z oczu. Czuł się lekki jak piórko. Wybaczyła mu, a to pozwoli zmienić ich relacje na lepsze. Może pokocha go tak jak on ją? Pragnął tego z całej duszy.

Następny dzień przyniósł juniorowi jeszcze większe niespodzianki. Koło południa zawitało do gabinetu jego przyrodnie rodzeństwo. Zdziwił się nieco, bo już dawno nie spotkali się tak razem we trójkę.
- Coś się stało, że przywiało was tu oboje? – Alex niespokojnie wiercił się w fotelu, a Paulina wbiła wzrok w podłogę.
- No poniekąd stało się. Przyszliśmy do ciebie z prośbą. Cienko przędziemy oboje, a ja mam dodatkowo długi i chcieliśmy cię prosić o małą pożyczkę.
Marek wybałuszył oczy, bo w życiu nie spodziewałby się, że oni przyjdą pożyczać pieniądze.
- Małą? To znaczy ile?
- Jakieś sto tysięcy.
- Oszalałeś?! A skąd ja ci wezmę sto tysięcy? Nie wierzę, że nie doszły do was słuchy, że hojnie wsparłem akcję charytatywną, której koszt pokrywałem z własnych pieniędzy. Całe trzysta tysięcy. Jestem spłukany. Ciekawi mnie jednak na co wy wydaliście swoje niemałe dochody? Pensje mamy wszyscy porównywalne. – Milczeli, więc kontynuował. – Jedyne wyjście to pójść do rodziców i poprosić ich o wsparcie. Tylko oni mogą wam pomóc, o ile oczywiście będą chcieli.
- A mogą nie chcieć? – Zdziwiła się Paulina. Marek prychnął pogardliwie.
- Z księżyca spadłaś? Na ich miejscu nie dałbym wam złamanego grosza. Kiedy ostatnio u nich byliście? Kiedy ostatnio któreś z was zapytało o ich zdrowie, zaniepokoiło się, czy czegoś im nie trzeba? Oni są bardzo wami rozczarowani i nie zdziwiłbym się, gdyby odmówili tej prośbie. Ale spróbować zawsze warto.
Febo najwyraźniej byli w wielkiej potrzebie, bo wracający z pracy Marek podjeżdżając na podjazd zauważył zaparkowane, czarne BMW Alexa. Postanowił, że nie będzie przeszkadzał i zajrzy do rodziców wieczorem.
Tymczasem w salonie seniorów sytuacja była bardzo napięta. Przede wszystkim zaskoczyła ich wizyta swoich adoptowanych dzieci, bo nie pokazywali się tu od Wielkanocy. Krzysztof nie był głupcem i doskonale wiedział, że nie przywiodła ich tutaj troska, czy obawa o zdrowie jego lub Heleny. Pozwolili im się wygadać. Jak zwykle zrobili z siebie ofiary, których należało żałować. Krzysztof po wywodach ich obojga uśmiechnął się ironicznie.
- Całe lata pracowaliście w pocie czoła na sytuację, w której się znaleźliście. Nie słuchaliście nas, a my pobłażaliśmy wam pod każdym względem. Źle robiliśmy, bo trzeba było trzymać was krótko i czasem nawet zastosować zamordyzm. Tym razem nie będę miał litości. Nie pożyczę wam pieniędzy, bo nie sądzę, żebyście kiedykolwiek je oddali. To nie jest tysiąc, ani dwa, to sto tysięcy i chociaż twierdzisz Alex, że to mała pożyczka, to dla mnie jest to niebagatelna kwota. Mam inną propozycję. Sprzedacie nam swoje udziały. Z nich będziecie mieć znacznie więcej gotówki. Ona i pieniądze ze sprzedaży waszych wypasionych domów pozwolą wam rozkręcić własny biznes i stanąć na nogi. Coś za coś. Ja muszę mieć zabezpieczenie, bo już wielokrotnie przekonałem się, że nie dotrzymujecie słowa. Sprzedaż udziałów proponuję dlatego, że nie chcę was już w firmie. Kiedy byłem prezesem nie wykazaliście się żadną inicjatywą. Za ciebie robotę odwalał Adam, a ty…, – spojrzał chłodno na Paulinę – sam nie wiem, czym się zajmowałaś przez te wszystkie lata i za co brałaś pieniądze. Ambasador firmy to brzmi bardzo dumnie, szkoda, że nie szły za tym jakieś wymierne korzyści, a jedynie twoje fotografie w gazetach. Oboje macie lewe ręce do roboty. Teraz Marek został prezesem i nie chcę, żeby on miał z wami kłopoty i użerał się w nieskończoność. Firmy nie stać na finansowanie waszych fanaberii. Nie będziecie wyciągać z niej pieniędzy na pokrycie twoich karcianych długów w szulerniach Alex, ani na twoich Paulinko całonocnych, szalonych zabaw. To nie dojna krowa, która będzie płacić za wasze zachcianki. Przemyślcie sobie moją propozycję. Daję wam czas do jutra.
Opuścili dom seniorów jak niepyszni. Po dziewiętnastej do salonu wszedł Marek i przywitał się z rodzicami. Krzysztof streścił mu przebieg rozmowy z Febo.
- Teraz czekamy na ich ruch. Mam nadzieję, że pozbędziemy się ich raz na zawsze. Mam ich po dziurki w nosie. A tak z innej beczki. W drugi dzień świąt będziemy mieli gości. Zaprosiliśmy Ulę wraz z rodziną i stąd moja prośba do ciebie, żebyś zechciał ich tu przywieźć. Wziąłbyś mój samochód, bo jest większy. Przynajmniej nie będą jechać ściśnięci jak śledzie. Po wizycie odwiózłbyś ich do domu. Zgodzisz się?
- No pewnie. Wiesz przecież jak bardzo zależy mi na Uli. Jej rodzinę też chciałbym lepiej poznać.

Z samego rana w wigilię zebrali się w sali konferencyjnej wszyscy pracownicy F&D. Marek wygłosił krótkie przemówienie i podziękował im za ten rok. Potem wręczył skromne upominki i oznajmił, że pracują dzisiaj tylko do dwunastej. Po wyjściu z konferencyjnej poprosił jeszcze Ulę do swojego gabinetu.
- Właśnie dowiedziałem się od taty, że będziesz u nas gościć wraz z rodziną w drugi dzień świąt. Ja przyjadę po was o jedenastej samochodem ojca, bo wiem, że macie być na obiedzie. Wieczorem odwiozę was do domu. To będą naprawdę udane święta i cieszę się, że spędzicie chociaż jeden świąteczny dzień wraz z nami.
- To jednak duży kłopot. Rysiów nie tak blisko, a my przyjechalibyśmy autobusem Już nawet sprawdzałam połączenia – Marek uśmiechnął się.
- Jesteś bardzo upartą osóbką i bardzo honorową. Święta to wyjątkowy czas. Wyjątkowy również dla komunikacji, bo redukują mnóstwo kursów. Dlatego nie protestuj, bo dla mnie będzie to wyłącznie przyjemność a nie jakiś dopust boży.
- W takim razie dziękuję w imieniu swoim i mojej rodziny. Jeśli się zgodzisz, to chciałabym już pójść. Wprawdzie dopiero dziesiąta trzydzieści, ale i tak na dzisiaj nie ma nic pilnego.
- Nie mam nic przeciwko temu. Leć i jeszcze raz udanych świąt.

Punktualnie o godzinie jedenastej zapukał do drzwi domu Cieplaków. Otworzył mu Jasiek, którego już poznał wcześniej. Przywitał się z nim i zapytał o pozostałych.
- Już są prawie gotowi, tylko Ulka jeszcze się grzebie. Zaraz ją zawołam – poprosił gościa do środka a sam zapukał do drzwi łazienki. – Ulka pośpiesz się, pan Dobrzański przyjechał.
Zanim wyszła z łazienki w przedpokoju zmaterializował się Józef z Beatką. Uścisnął dłoń Marka i z szerokim uśmiechem zapewnił, że bardzo pragnął poznać syna swoich dobrych przyjaciół. Marek odwzajemnił to kurtuazyjne przywitanie i przykucnął przy Beatce.
- Witaj Betti, pamiętasz mnie?
Mała pokiwała głową i uśmiechnęła się szeroko.
- To pan był świętym Mikołajem i rozdawał prezenty. Ja dostałam ślicznego misia. Jest moją ukochaną zabawką. Szkoda tato, że nie pojechałeś wtedy z nami. Było fajnie…
W końcu pojawiła się Ula. Jak zahipnotyzowany patrzył na nią, bo wyglądała naprawdę zjawiskowo.
- Ślicznie wyglądasz – wyszeptał witając się z nią. – Jesteś naprawdę bardzo piękną kobietą.
Jego słowa przyjęła z zażenowaniem, a na policzkach wykwitły jej dwa dorodne rumieńce, które dodały jej jeszcze większego uroku. Nie była przyzwyczajona do komplementów. Sięgnęła po płaszcz, który odebrał z jej rąk i pomógł założyć.
- Jesteśmy gotowi. Możemy jechać.

 
B (gość) 2015.08.16 00:15
No proszę jak pięknie, Marek zrehabilitowany, Ulka zmiękła , Febo posłani na drzewo cóż więcej potrzeba do szczęścia chyba tylko żeby zaiskrzyło na polu Ula-Marek, ale mam nadzieję że będzie happy end? pozdrawiam B.
 
justynka29 (gość) 2015.08.16 00:44
Jest dość późno ale sąsiedzi grali tak głośną muzykę ,że spać i tak by się nie dało. Dopiero wyłączyli. A wracając do opowiadania. Ula jest pod wrażeniem przemiany Marka z durnia na odpowiedzialnego człowieka. Dobrze ,że wreszcie zmądrzał i wie co w życiu ważne. Szkoda ,że został tylko jeden rozdział do końca. Paulina i Aleks tak jak myślałam nigdy nie dorosną. I jeszcze mają czelność przychodzić do Dobrzańskiego z prośbą o pożyczkę? Ula wybaczyła mu i chyba zaczyna jej się podobać. Czekam na następną część. Pozdrawiam.

Gaja (gość) 2015.08.16 09:16
Witaj Małgosiu,
wow, ale Paulina i Alex mają tupet!!! Swoją drogą jak to dla każdego co innego znaczy małe - dla nich 100 tyś., to mała pożyczka?!, nawet Marek jest tym oburzony. Krzysztof rewelacja, tak ich pogonił, teraz FD będzie bez F? Superowo:) Niech się w końcu zabiorą za porządną pracę, może wreszcie dorosną? Marek już to zrobił i tak bardzo go to nie bolało:) Świetna akcja charytatywna, Marek rewelacyjnie się spisał, no ale trzeba przyznać, że mało go to nie kosztowało. Fajnie, że do pomocy chętnie zaangażowali się nawet pracownicy FD. Może dzięki temu większość spojrzy inaczej na problem bezdomności? Pokazałaś jak bardzo Markowi ciąży jego dawne postępowanie. Wspaniale, że Ula potrafiła to zrozumieć i przyjęła jego przeprosiny, jak zwykle okazała się bardzo wspaniałomyślna:) Mądra z niej kobieta, swoją postawą dała niezłą nauczkę Markowi ale widzi też i docenia jego przemianę, nie ucieka od kontaktów z nim. Myślę, że dobrze będzie im się razem pracowało:) Teraz przed nami wspólne święta obu rodzin, powinno być miło:) Usunęłaś przed Markiem już właściwie wszystkie przeszkody aby zdobył serce Uli, mam nadzieję, że będzie miał możliwość wyznać jej swoje uczucia. Ciekawi mnie reakcja Uli? Mam jeszcze trochę innych pytań, ale myślę, że wszystko się wyjaśni już w czwartek:) Za dzisiaj dziękuję. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.08.16 09:40
B

Na polu Ula-Marek z całą pewnością zaiskrzy, bo jemu bardzo na niej zależy i będzie się mocno starał, a ona doceni te starania i w końcu zrozumie, że albo Marek, albo żaden.

Justyna

Każdy w życiu kiedyś dojrzewa, choć znam kilka niereformowalnych jednostek, które zatrzymały się na poziomie szkoły podstawowej i nie ma co generalizować. Jednak u Marka jest to niezaprzeczalny fakt. Teraz zna już swoje priorytety i uparcie dąży, żeby je zrealizować.

Gaja

Z Febo to prawda, mają tupet. Oboje bezgranicznie wierzący w swoją doskonałość sądzą, że wszystko im się należy bez najmniejszego wysiłku z ich strony. Krzysztof sprowadza ich na ziemię, chociaż robi to z bólem serca, bo to, jacy oni są poczytuje za osobistą porażkę wychowawczą. Oni są już dorośli, nie trzeba ich niańczyć i tym razem senior nie zamierza im już pomagać. Czas najwyższy, żeby sami zadbali o swoją przyszłość. Oczywiście F&D będzie już bez F.

Wszystkie przeszkody zostały usunięte. Marek zmądrzał, stał się odpowiedzialny i pracowity. Teraz jeszcze Uli musi zadrżeć serduszko. O tym w czwartek, bo to będzie już ostatni rozdział tej historii.

Dziewczyny kochane, serdecznie dziękuję za komentarze, które wprawiły mnie w dobry nastrój w ten niedzielny poranek. Ja życzę Wam udanego dnia i całego tygodnia.
Pozdrawiam wszystkie najpiękniej. :)

RanczUla 2015.08.16 10:48
Marek to nie człowiek. Marek to anioł i chluba który zstąpił z nieba i nie poskąpił innym kindersztuba. Febo to nie ludzie. Febo to hieny i wilki wbijające innym szpilki.
A Uli nie pozostaje nic innego jak pokochać tego anioła który ma na jej punkcie fioła.
Pozdrawiam milutko i do czwartku.

Gaja (gość) 2015.08.16 11:16
Małgosiu,
to jeszcze raz ja:) Czytam ten rozdział po raz kolejny i nie mogę wyjść z podziwu nad tym jakim świetnym organizatorem jest Marek. Bardzo dobrze się przygotował do tej akcji, nie ma chaosu, wszyscy wiedzą co mają robić i do jakiego stanowiska się udać po pomoc - fajny pomysł z tą rozmiarówką:) Dzięki temu wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku, nie ma przepychanek, niepotrzebnych nerwów. Zapewnienie ludzi o tym, że nikt nie odejdzie głodny i bez odpowiednich ubrań zapewne też pomogło w zachowaniu spokoju. Jego przemowa na wigilijnym spotkaniu też powala. Fajnie pokazałaś jaką radość może sprawiać pomoc komuś potrzebującemu - Marek jest po prostu rewelacyjny:) Jego skromność mnie ujęła. Wcale się nie dziwię reakcji ludzi a tym bardziej Uli. Ja wiem, że jego akurat stać na takie gesty, nie każdy ma do dyspozycji wolne 300 tyś. złotych!? Ale przecież tutaj nie chodzi o taką spektakularną pomoc, pokazałaś, że nawet bez pieniędzy można wspaniale komuś pomóc, np. poświęcając swój czas dla innych, zwracając uwagę na otoczenie. Tak przecież zrobili pracownicy FD oraz Ula i przyniosło im to też mnóstwo satysfakcji i radości. To bardzo budujące:) Ula potrafiła bezinteresownie pomagać już wcześniej, a pozostali pracownicy FD może dzięki tej akcji też otworzą swoje serca na potrzeby innych? Trochę przynudzam, więc już nie będę się wymądrzać:) Uściski,
Gaja
MalgorzataSz1 2015.08.16 13:17
Ranczula

Dzięki za zrymowany komentarz. :) Czyżbyś dzisiaj miała wenę poetycką?

Gaja

Ja sama lubię pomagać i jeśli dysponuję jakimiś nadwyżkami pieniężnymi to dzielę się nimi z biedniejszymi ode mnie. Nie zdarza się to tak bardzo często, ale przynajmniej raz w miesiącu wesprę kogoś żywnościową paczką. Chciałabym kiedyś zrobić coś tak spektakularnego jak Dobrzański, ale nie sądzę, żebym kiedykolwiek dysponowała nawet 1% tej kwoty jaką on wydał.

Pozdrawiam dziewczyny. :)

Aneta (gość) 2015.08.16 14:30
Bardzo piękne opowiadanie. Takie oryginalne. Paulina i Aleks mają za swoje ,pięknie ujęłaś słowa Krzysztofa są takie prawdziwe. Pozdrawiam :)

MalgorzataSz1 2015.08.16 14:47
Aneta

Widzę, że jednak dotarłaś. Cieszę się, że Ci się podoba. Ja chwalę Cię za to, że nie przeszłaś obojętnie nad tym, o czym Ci pisałam w komentarzu i poprawiłaś byczki. Teraz rozdział wygląda tak jak powinien.
Pozdrawiam. :)

RanczUla 2015.08.16 14:51
Sama się dziwię, że tak zgrabnie wyszło i to przypadkiem. W kościele w ramach kazania proboszcz mówił o sprawach parafii a ja miałam czas zastanowić się co mogę napisać w komentarzu, zwłaszcza o Febo .Przypomniał mi się Miś i Jarząbek z fragmentem wilki i szpilki. Później wystarczyło tylko Marka dopasować do anioła który zstąpił z nieba. Szukałam do tego rymu zastąpił, postąpił i wpadłam na nie poskąpił. Miało być chleba, ale przed kościołem spotkałam lekarza z mojej przychodni człowieka starej daty i przypomniało mi się jego kindersztuba. Chluba- kindersztuba samo mi się nasunęło. Pędzikiem do domu i już na miejscu dopisałam anioła- fioła Marii Peszek. Na stałe to, więc nie jest.
Pozdrawiam miło.

Andziok (gość) 2015.08.16 15:41
piękna część. Marek zmienił się i to bardzo. Teraz jest odpowiedzialny i wykazuje empatię. Ula uległa. Marek zrobił na niej wspaniałe wrażenie i zmieniła o nim zdanie. Wszystko dla kochanej kobiety. Szkoda tylko, że Marek nie pocierpiał jeszcze, Po tym jak potraktował Ulę, powinien bardziej pocierpieć.
Pozdrawiam Andziok
MalgorzataSz1 2015.08.16 17:47
Andziok

Uparta jesteś z tym cierpieniem Marka. Rozdziałów jest mało, ale czasoprzestrzeń dość spora i wcale nie zajęło Uli tak mało czasu, żeby mu wybaczyć. Odcierpiał chłopak swoje i najwyższy czas, żeby oboje znaleźli się już na innym etapie.

Dziękuję bardzo za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.08.18 16:50
Witaj Małgosiu. No to Mareczek pojechał po bandzie... Ula pełna empatii, wrażliwa,współczująca,musi takiego Marka pokochać.Musi i już.I bardzo dobrze.Co do Pauliny i Aleksa oni się nie zmienią,BO są FE i Febo pozostaną.Co dalej ,tak trochę się domyślam,tylko kompletnie.nie wiem jak.Czy będzie jakieś wrzosowisko?..No co, tylko się zapytytowuję..Dalej niestety,mój komp jest martwy,(podobno poszedł zasilacz) a synek jest wyjechany więc muszę się mordować z tym czymś co udaje kompa.Pozdrawiam.i czekam na to wrzosowisko, na cd,
 
MalgorzataSz1 2015.08.18 19:14
Jute

Niestety tym razem wrzosowiska nie będzie. Jakoś tak wyszło i już. Oczywiście wszystko przed nimi a zwłaszcza przed Mareczkiem, który teraz już poczuje wiatr w żaglach i nie odpuści. I będzie zaskakiwał, a Ula jak to Ula, nawet nie zauważy, jak zacznie tonąć w jego szarych oczętach.

Dzięki, że się odezwałaś, bo już myślałam, że masz kolejny desant. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
 
UiM (gość) 2015.08.19 15:33
Dzisiaj bardzo krótko, bo jestem na wakacjach i mam bardzo mało czasu :/ Czytam na bieżąco :) marek bardzo się zmienił, wbrew moim obawom, nie jest to na pokaz tylko dlatego, zeby zdobyć serce Uli :) Czekam na jutro. Pozdrawiam, UiM
 
MalgorzataSz1 2015.08.19 18:25
UiM

Ty masz się byczyć, a nie komentować notki. Naprawdę doceniam, że Ci się w ogóle chciało, ale zalecam mnóstwo błogiego lenistwa, super atrakcji i regeneracji sił. Komentarze zostaw na potem, bo zawsze zdążysz.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życze mnóstwa relaksu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz