Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"WESPRZYJ SIĘ NA MNIE" - rodział 11 ostatni

19 luty 2015
ROZDZIAŁ 11
ostatni


Marek sięgnął po jego teczkę zawierającą CV i otwarł ją.
- Pan Dyrcz. Proszę spocząć – wskazał dłonią krzesło stojące naprzeciwko. – Ja nazywam się Marek Dobrzański. Jestem właścicielem i prezesem firmy. To pani Urszula Cieplak, wiceprezes i pan Maciej Szymczyk, dyrektor finansowy. Proszę opowiedzieć nam coś o sobie i o przebiegu pańskiej dotychczasowej kariery.
Dyrcz siedział spięty i wyłamywał palce. Nie bardzo wiedział od czego zacząć. Wreszcie wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie.
- To chyba nie jest konieczne panie prezesie, bo jestem pewien, że pan już o mnie wie wystarczająco dużo dzięki pani Cieplak. Pracowaliśmy kiedyś razem, ale pani Cieplak odeszła, ja zostałem.
- Odeszłam dzięki tobie Sławek – Ula nie mogła powstrzymać emocji. – Knułeś za moimi plecami i donosiłeś na mnie do prezesa. Kariera robiona na czyichś plecach i czyimś kosztem nie zawsze popłaca, ale ty chyba nie nauczyłeś się niczego. Nie potrzebujemy tutaj takich sprzedawczyków i donosicieli jak ty, bo jedna taka czarna owca może zatruć współpracę w całym zespole, a ja nie mogę sobie na to pozwolić.
- Ta firma panie Dyrcz – odezwał się Marek – stawia przede wszystkim na ludzi zaangażowanych i uczciwych i tylko tacy pozostają w kręgu naszych zainteresowań. Oprócz posiadanych kompetencji głównym kryterium przyjęcia do firmy jest właśnie uczciwość, a panu chyba ta cecha jest z gruntu obca. Niestety muszę odmówić. Nie przyjmiemy pana. Dziękujemy za przybycie.
Dyrcz podniósł się z krzesła. Nienawistnym spojrzeniem omiótł wszystkich członków komisji, a przede wszystkim Ulę. Zabrał swoją teczkę i zamknął za sobą drzwi z drugiej strony. Ula odetchnęła.
- Dziękuję Marek. Nie mogłabym pracować z nim kolejny raz. Nie po tym, co mi zrobił.
- I ja nie chciałbym mieć takiego pracownika. To co? Wołamy następnego kandydata?

Emocje związane z rozruchem nowego działu wreszcie opadły. Żeby było sprawiedliwie Ula przyjęła trzy kobiety i trzech mężczyzn jej zdaniem najlepszych. Siódmą osobę, najbardziej kompetentną z tego grona wybrała na swoją asystentkę. Irmina była trzydziestosiedmioletnią kobietą posiadającą rozległą wiedzę w zakresie PR i spore doświadczenie. Na stanowisko asystentki nadawała się idealnie.
Od teraz praca pochłaniała ich bez reszty. Marek za wszelką cenę starał się nadrobić to, czemu Alex z uwagi na nadmiar obowiązków nie mógł podołać. Nie miał absolutnie do niego o to pretensji o czym kolejny raz zapewniał go już telefonicznie. To było dziwne, bo odkąd pamiętał zawsze stał w stosunku do Febo w opozycji. Miał mu za złe, że czasami knuł za jego plecami i utrudniał mu tym samym pracę. Ten wypadek w górach zmienił wszystko, ich wzajemne relacje także. Teraz rozmawiali ze sobą niemal jak przyjaciele. Alex często pytał o jego stan zdrowia, Marek czasem o Paulinę, ale nawet brat nie miał o niej żadnych wiadomości jakby rozpłynęła się we mgle.
- To naturalne, że chciałbym wiedzieć, gdzie ona się podziewa. Na pewno nie ma jej w Mediolanie, a nawet gdyby była, to jestem przekonany, że unikałaby mnie jak ognia. Wisi mi kupę kasy i przestałem już liczyć, że kiedykolwiek zwróci mi pieniądze. Przecież to z mojego konta poszły na odszkodowanie dla ciebie, ale to i tak tylko część sumy, którą jest mi winna.

Dni uciekały jak szalone. Praca pochłaniała im większość dnia. Jednak po powrocie do domu też nie odpoczywali za wiele. Ula zazwyczaj przygotowywała posiłki na następny dzień, a Marek standardowo ćwiczył. Nie pozwalał sobie na najmniejsze odstępstwo od tego harmonogramu. Był już dość silny, jednak nadal używał kuli, bo lekko utykał. Weekendowe dni zawsze do południa wypełnione były ćwiczeniami. Jeśli to była sobota, to po nich jechali na zakupy. Jeśli niedziela, to odwiedzali Dobrzańskich lub jechali do Rysiowa na cmentarz i do Szymczyków. W tak zwanym międzyczasie załatwiali też sprawy związane ze ślubem. Marek bardzo nalegał, żeby odbył się jesienią. Nie sprzeciwiała się. Kochała go przecież tak mocno jak nikogo do tej pory. Miała też już swoje lata. Za chwilę mogło się okazać, że za późno jest na cokolwiek, a Marek był dla niej gwarancją na szczęśliwe życie i posiadanie potomstwa. Rozbudził w niej nadzieję na dziecko. Nadzieję, którą jak wydawało jej się wcześniej, zaprzepaściła.
- Bardzo chcę mieć z tobą dzieci Ula – mówił. – Najlepiej dwójkę, chłopca i dziewczynkę.
- A jak się okaże, że nie będę mogła ci ich dać? Nie jestem już taka młoda. Mam trzydziestkę na karku. W tym wieku kobiety mają dzieci już odchowane i w wieku szkolnym.
- Nie martw się na zapas kochanie. Pójdziemy do dobrego lekarza. On cię zbada i powie jak jest. Poza tym nawet jeśli nie będziemy mogli mieć dzieci, zawsze możemy jakieś adoptować, prawda?
Była mu wdzięczna za te słowa. Bała się sytuacji, że w razie braku potomstwa on ją zostawi i odejdzie. Te obawy były jednak zupełnie bezpodstawne, bo on kochał ją najbardziej na świecie i nie wyobrażał już sobie, że miałby spędzić resztę życia bez niej u boku. Ona nadała temu życiu sens. Gdyby nie pojawiła się w szpitalu, gdyby nie była tak bardzo zdeterminowana i uparta dążąc do jego wyzdrowienia, nie wiadomo na jakim etapie byłby teraz. Może nadal leżałby jak Łazarz i nie mógł ruszyć ani ręką, ani nogą? W nieszczęściu, którego doświadczył miał jednak wielkie szczęście. Najpierw Michael, który nie bacząc na własne bezpieczeństwo wyciągnął go z tej szczeliny i niósł na własnych plecach aż do obozu, a potem Ula, która poświęciła się dla niego bez reszty.

W lipcu zaczął powoli rezygnować z podpórki w postaci kuli. Chwiał się jeszcze w momentach, gdy próbował zachować pion, ale wtedy była przy nim Ula i kładąc sobie na ramiona jego rękę mówiła
- Wesprzyj się na mnie, tak będzie ci łatwiej.
Spacery podczas przerwy na lunch w pobliskim parku działały uzdrawiająco. Przytuleni błądzili po wysypanych żwirem ścieżkach, karmili ptactwo w pobliskim stawie i chłonęli piękno przyrody. Z przyjemnością przyglądała mu się, gdy rozparty na ławce zamykał oczy wciągając w nozdrza świeże powietrze. To już nie był tamten Marek z zapadniętymi, bladymi policzkami i z ciałem jak u kościotrupa. Osiągnął docelową wagę. Twarz zrobiła się piękna, bo odzyskała wszystkie atuty, które wcześniej zatraciła przy tym wychudzeniu. Dla Uli był najpiękniejszym mężczyzną na ziemi.

Dzięki Dobrzańskiej udało się załatwić wizytę w jednej z prywatnych klinik ginekologicznych w Warszawie. Jechała tam z duszą na ramieniu. Bardzo bała się ostatecznej diagnozy. Marek uspokajał ją. On siedział na korytarzu, a ona przechodziła serię niezbyt przyjemnych badań. Do gabinetu lekarza weszli już razem, gdy miał omówić jej wyniki.
- Wiem, że przyjechaliście tutaj po to, by upewnić się, że pani może zajść w ciążę. Wyniki badań nieco mnie zaskoczyły, bo okazało się, że pani już jest w ciąży.
To stwierdzenie zdumiało ich oboje do tego stopnia, że przez chwilę odebrało im mowę. W końcu Ula wyszła z szoku i niepewnie spytała.
- Ale jak to? Ja jestem w ciąży? Jeśli tak, to dlaczego nic nie czuję?
- Proszę pani, ta ciąża jest bardzo wczesna, bo to dopiero piąty tydzień i nic dziwnego, że nie odczuwa pani żadnych zmian. One za chwilę dadzą o sobie znać w postaci porannych mdłości, wymiotów, nudności, bólu piersi przy dotyku i tym podobnych rzeczy. Niektóre kobiety mają wszystkie te objawy czasem już od pierwszego tygodnia ciąży, niektóre nie mają ich wcale. Ja o nich mówię, żeby przygotować panią na nie. Mogą do tego dojść częste wizyty w toalecie, nadwrażliwość na zapachy, zawroty głowy i zmiana apetytu. Mogą być dość męczące, ale ustąpią w okolicy dwudziestego tygodnia. Póki co, zalecam dużo wypoczynku, nie forsowania się i unikania stresów. Proszę przyjść za miesiąc na badania kontrolne, wtedy powiem trochę więcej.
Kiedy opuścili gabinet Marek przytulił ją mocno.
- Jestem taki szczęśliwy Ula. Kolejne moje marzenie się spełnia. Będziemy mieli dziecko, czy to nie wspaniała wiadomość? Nawet nie liczyłem na takie pomyślne wieści. Od dzisiaj to ja będę o ciebie dbał najlepiej jak potrafię. Nie pozwolę ci się przepracowywać. Ze ślubem wszystko załatwione. Daliśmy radę i nie mamy już nic do roboty jak tylko czekać na połowę września. Jutro odbiorę jeszcze zaproszenia i powysyłam je. Mamy wszystko ogarnięte kochanie. Ależ jestem podekscytowany! Koniecznie trzeba powiedzieć o tym rodzicom. Już widzę jak się ucieszą. A może zaprosimy ich na niedzielny obiad i wtedy im powiemy?
Szczęśliwe oczy Uli wpatrywały się w jego rozjaśnioną radością twarz. Naprawdę się cieszył.
- Zaprosimy kochanie. Ja też nie chcę trzymać tego w tajemnicy. Spotkało nas ogromne szczęście.

Kolejna wizyta w klinice okazała się dla nich jeszcze większym szokiem. Podczas badania USG, na którym i Marek był obecny, lekarz wskazując palcem na monitor mówił
- Widzicie te trzy kropki? To trzy serca. Będą trojaczki drodzy państwo. Gratuluję.
Najpierw patrzyli na siebie z przerażeniem w oczach, a potem jak na komendę roześmiali się.
- To fantastyczna nowina doktorze – mówił z entuzjazmem Marek. – Czy można wyobrazić sobie większe szczęście?
Od tej pory ciąża Uli była częściej monitorowana, niż to bywa zazwyczaj. Takie mnogie ciąże nie zdarzały się często, a lekarz wziął sobie za punkt honoru, żeby doprowadzić tę do pomyślnego rozwiązania.
- Zrobimy cesarskie cięcie. Jest pani dość szczupła i może mieć problemy z porodem naturalnym. Tak będzie bezpieczniej.

Ślub zbliżał się milowymi krokami. Zaproszenia zostały wysłane, a jedno z nich trafiło również do Alexa. Zapewnił ich, że nie przegapi takiej okazji i na pewno przyjedzie. Ula przez skypa połączyła się z bratem, ale on nie mógł się wyrwać z uwagi na pracę. Pogratulował tylko im obojgu i życzył szczęścia. Marek rozmawiał też z Michaelem, swoim wybawcą. Bardzo chciał, by ten był świadkiem na jego ślubie, ale okazało się, że przyjaciel już od dawna ma zaplanowany wyjazd w Himalaje i dziesiątego września wyrusza na K-2. Marek wyraził swój żal, ale życzył mu też powodzenia i bezpiecznego powrotu. W tej sytuacji pozostał im Maciek i Ania z recepcji, w której Szymczyk zadurzył się po uszy.
Uroczystość zapowiadała się wspaniale. Oboje stali przed kapłanem jednakowo wzruszeni i w podniosłych nastrojach. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden incydent, który zaburzył ceremonię. Kiedy ksiądz wypowiedział słowa „jeśli ktoś zna powody, dla których to małżeństwo nie powinno być zawarte, niech wyzna je teraz lub zamilknie na zawsze”, z jednej z ostatnich ławek podniosła się kobieta. Wyglądała jak kupka nieszczęścia. Płaszcz już dawno nie pamiętał czasów swojej świetności. Był pognieciony i brudny. Sama kobieta wyglądała na bezdomną, jednak głośno powiedziała
- Ja się sprzeciwiam! On należy do mnie, a nie do tej tutaj!
Dopiero jej głos uświadomił obecnym kim jest ta osoba. To była Paulina Febo. Jej brat podbiegł do księdza i poprosił go o kontynuowanie.
- To moja siostra. Jest psychicznie chora. Ja zaraz dzwonię po pogotowie.
Ruszył w jej kierunku i schwyciwszy ją za łokieć wyprowadził z kościoła. Będąc już na zewnątrz wezwał karetkę, która odwiozła Paulinę do szpitala psychiatrycznego. Nie stawiała oporu, była kompletnie bierna, a jej wzrok nieobecny. Jej zachowanie ewidentnie wskazywało na chorobę psychiczną i w tym Alex się nie pomylił. Potem uroczystość przebiegła już bez problemów. Nieoceniony fotograf Czarek zrobił im piękną sesję w jesiennym parku, po której pojechali świętować.

Na początku marca Marek zawiózł Ulę do kliniki. Była bardzo ociężała i zmęczona noszeniem swoich wciąż rosnących pod sercem pociech. Pracować przestała w połowie szóstego miesiąca, bo coraz trudniej było jej wykonywać swoje obowiązki. Widział to Marek i zareagował natychmiast. Na początku chciał, żeby nie pracowała w ogóle, ale miał też świadomość, że ona się na to nigdy nie zgodzi. Sama zapewniła go, że jak tylko poczuje, że nie da rady, powie mu o tym.
Pod koniec lutego pojawili się w klinice po raz ostatni przed rozwiązaniem. Podczas USG lekarz zapewnił ich, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dzieci są donoszone i na początku marca będzie można zrobić cesarskie cięcie.
Był razem z nią na sali. Nigdy by nie dopuścił, żeby w takiej sytuacji zostawić ją bez wsparcia. Nic nie czuła. Uśmiechała się tylko łagodnie, gdy lekarz mówił
- Mamy pierwsze. Dziewczynka. Piękna mała. A teraz drugie. Znowu dziewczynka. I trzecie. O, to rodzynek. Piękny chłopaczek. Gratuluję państwu.
Dzieci krzyczały ile sił miały w płucach, co dla nich było najpiękniejszą muzyką. Potem przyniesiono im je i ułożono obok Uli. Popłakali się oboje widząc te trzy maleńkie zawiniątka, z których wystawały tylko buźki ich pociech. Lepiej przyjrzeli się im już na sali poporodowej, w której umieszczono Ulę.
- To najpiękniejsze bobasy jakie w życiu widziałem kochanie – mówił rozczulony Marek – i w dodatku wszystkie są nasze. Bardzo cię kocham i dziękuję ci za nasze dzieci. – Uśmiechnęła się do niego.
- Wszystkie mają czarne czuprynki, zauważyłeś? Będą podobne do ciebie.
- Myślę Ula, że będą podobne do nas obojga. Najważniejsze jednak, żeby chowały się zdrowo i szczęśliwie, a my zrobimy wszystko, żeby tak było, prawda? – Przytaknęła. – Jeszcze dwa lata temu nie przypuszczałbym, że moje życie tak bardzo się zmieni. Nie liczyłem na żaden cud, bo wiedziałem jak bardzo jestem pokiereszowany i na ciele i na duszy. A jednak ten cud się zdarzył. Przyszedł do mnie w niebieskiej garsonce i sprawił, że uwierzyłem w siebie. Jesteś moim wielkim cudem Ula, a moja miłość do ciebie jest tak ogromna, że nie mieści mi się w sercu. Teraz odpoczywaj kochanie i nabieraj sił. I o nic się nie martw, bo ja jestem gotowy, żeby zająć się nami wszystkimi.
Ucałował jej pełne usta i wyszedł z sali. Rzeczywiście czekały go wyzwania. Musiał urządzić pokoik dla dzieci i zapewnić im niezbędne rzeczy, ale wiedział, że poradzi sobie. Miał teraz cztery powody, dla których bardzo chciało mu się żyć.

K O N I E C



lilicz74 2015.02.19 01:58
Witaj Małgosiu :) juz miałam wyłaczyc lapka . Ale pomysłałam musze sprawdzic iiiii :) super jest rozdział 11, wiec ciekawosc wzieła górę i tak ....oto dobrnełam do konca:) wzruszona bardzo
śliczny koniec :) Pozdrawiam serdecznie:)
Gaja (gość) 2015.02.19 09:35
Witaj Małgosiu,
jakie cudne zakończenie opowiadania:) Jesteś sprawiedliwa i miłościwa, każdemu według zasług: Uli i Mareczkowi wielkie i niewyobrażalne szczęście, to samo tyczy się seniorów Dobrzańskich, o pomyślności Maćka i Ani też nie zapomniałaś, Sławusiowi odrobinkę bezrobocia, Paulince ociupinkę specjalistów od naprawy duszy, Alexowi kapkę odpoczynku od siostruni. Trzeba przyznać, że niemałe wyzwanie postawiłaś przed mamusią i tatusiem - trojaczki!? Faktycznie ogromne szczęście, ale i ile pracy. Ula chyba przewidziała to w snach, skoro tak pilnie walczyła o powrót Mareczka do pełnej sprawności. Oj!, oboje będą potrzebować mnóstwa sił, ale nie ma co się martwić, mają jeszcze do pomocy seniorów Dobrzańskich i przyjaciół. Jestem pewna, że Maciek z Anią nigdy nie odmówią pomocy, a śmiem nawet przypuszczać, że i Alex pewnie też by pomógł. Bardzo dziękuję, całość pochłonęłam z dużym zainteresowaniem. W niedzielę znowu fajny dzień. Serdecznie pozdrawiam:),
Gaja
MalgorzataSz1 2015.02.19 10:04
lilicz74

Jesteś niezmordowana. Ja dodałam rozdział chyba około pierwszej w nocy i sama padałam juz na twarz. Naprawdę podziwiam i dziękuję, że miałaś siłę wstawić komentarz.

Gaja

Sprawiedliwość musi być. Ponieważ Ula miała nadzieję na dziecko uszczęśliwiłam ją aż trójką, a niech ma.
Dyrcz musiał ponieść zasłużoną karę, za swoją obłudę i zarozumialstwo. Paulinie odebrałam rozum, bo to chyba najgorsze, co może człowieka spotkać, a reszta... Reszta, to już cud, miód i orzeszki.
Bardzo się cieszę, że dotrwałaś do końca tej historii i komentowałaś każdy rozdział.
Oczywiście w niedzielę kolejna opowiastka z gatunku wydumanych. Wprawdzie jest jeszcze jeden zwiastun, ale zastanawiam się, czy nie wstawię między te dwa opopwiadania tego, które piszę w tej chwili. Zobaczymy jak się wyrobię.

Bardzo, bardzo dziękuję dziewczyny za pozytywne komentarze i pozdrawiam Was najserdeczniej.

Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.02.19 15:28
Ale pojechałaś! :D Tego się nie spodziewałam :) W poprzednim komentarzu pytałam czy dzieci dostaną rolę w tym opowiadaniu. Spodziewałam się ciąży, w porywach bliźniaczej. No, ale trojaczki? Rozj***łąś system! :D A tak na poważnie, współczuję Uli, że musiała dźwigać tyle potomstwa. Ja bym chyba leżała plackiem i nic nie robiła. Mareczek chciał chłopca i dziewczynkę, a ma dwie córki i syna - rodzynka hmmm :D Jeszcze się nie urodził, a już pełno bab koło niego :) Ma powodzenie jak tatuś :) Sławek już na samym początku wiedział, że nie ma szans.. Już od samego początku nie starał się niczego ugrać. Przyjął postawę defensywną, ja na jego miejscu chyba bym uciekła :) To może teraz kasa w markecie to miejsce gdzie będzie można go spotkać? :) Czekam na następne opowiadanie, mam nadzieję, że nie jest podobne do "Jeśli kiedyś się spotkamy", bo jeśli tak to chyba przestanę sypiać :) Liczę na Happy End w następnej historii.. Trzymaj się i do... ...niedzieli? Pozdrawiam serdecznie, UiM :D
MalgorzataSz1 2015.02.19 16:19
UiM

Chciałaś dzieci, to masz z nawiązką. Jak uszczęśliwiać, to na całego.
Jak pisałam wyżej, każdy dostał to, na co zasłużył. Paulina pomieszania zmysłów, Sławuś bezrobocie, Marek zdrowie, piękną żonę i trójkę dzieci.
Jeśli chodzi o następne opowiadanie, to z całą pewnością
w niczym nie będzie przypominać "Jeśli kiedyś się spotkamy". To zupełnie coś innego z gatunku tych smutnych i przygnębiających na początku, by później dojść do szczęśliwego zakończenia jak to zwykle u mnie bywa.
Pierwszy rozdział w niedzielę.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :)
UiM (gość) 2015.02.19 16:21
Jeśli nie przypomina tamtego opowiadania, to kamień z nerki :) haha, nie będzie zdrady JUPI :D
Pozdrawiam, UiM
RanczUla 2015.02.19 17:05
No to mamy potrójne szczęście. U mnie , to znaczy u rodziców było podobnie tylko,że podwójne szczęście i też szok. Myślałam,że Ula da szansę Dryczowi , ale Marek usuwa wszystkie kłody z jej życia. A Paulina znalazła się tam , gdzie przypuszczałam w którymś z wcześniejszych komentarzy( Chyba ,że było to u kogoś innego).
A co do kolejnego opowiadania , to zawsze najbardziej ciekawi mnie w jakiej sytuacji się zapoznają. Tytuł wskazuje ,że może oboje będą po przejściach.
MalgorzataSz1 2015.02.19 17:20
RanczUla

Tym razem nic nie zdradzę. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że będzie trochę smutku. To tak w kontraście do Twojego ostatniego rozdziału, po przeczytaniu którego uśmiechałam się jak głupi do sera.
Dzięki za wpis. Bardzo się cieszę, że tak regularnie wpadacie na blog i Ty i UiM.
Pozdrawiam. :)
Gośka (gość) 2015.02.19 18:07
Jednak moja intuicja mnie nie zawiodła. Dobrze myślałam, że Dyrcz jest jaki jest. Choć wierzyłam - bardziej miałam nadzieję, że przejdzie wewnętrzną, szybką zmianę osobowości. Cóż - ktoś kiedyś mi powiedział, że ludzie się nie zmieniają tylko lepiej kamuflują. Chyba coś w tym jest. Zaskoczyła mnie choroba psychiczna Pauliny. Gdy czytałam rozdział i zbliżałam się do momentu ślubu - liczyłam na to, że zjawi się Paula. Nie pomyliłam się. Była obecna. Pogorszyła swoją znikomą reputację dodatkowym wystąpieniem na ślubie. Myślałam, że to koniec jej kary. Przecież dla osoby, która chce błyszczeć w towarzystwie, takie upokorzenie zadaje podwójny cios. A czytając dalej, dowiaduję się, że jednak to nie całkowita kara. Psychiatryk, wszelkie upokorzenia, brak funduszu, a dodatkowa bezdomność - to chyba dla mnie za dużo. Zrobiło mi się jej żal. Pomimo jej okrutnych posunięć, chyba za wielka ta kara.
Co do szczęścia Uli i Marka - piękne, ale, że od razu trojaczki?! :D
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.02.19 18:53
Gosiu

Może tego nie wiesz, ale ja bardzo lubię poniżać pannę FE, chociaż w prawdziwym życiu jestem daleka od upokarzania kogokolwiek. W serialu postaci Pauliny nie znosiłam wręcz organicznie. Drażniła mnie i często pięści same mi się zaciskały. Maja Hirsch znakomicie oddała tę postać.
Dyrcz, to trochę taki Adam Turek, który gra na wszystkich frontach, byle samemu odnieść jakieś korzyści. Oczywiście jest o wiele cwańszy od biednego Adasia i zdecydowanie mniej fujarowaty. To człowiek niereformowalny. Pozycję i pieniądze zawsze stara się zdobyć w jak najmniej uczciwy sposób, bo gdyby chciał grać uczciwie, zajęłoby mu to lata. Na szczęście przekombinował i nie wyszło mu to na dobre.
Dlaczego trojaczki? Bo czworaczki byłyby przegięciem. Hahaha. Można powiedzieć, że trochę zaszalałam. Czasami i mnie odbija palma.
Bardzo ci dziękuję za wszystkie komentarze, które zostawiasz na blogu i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Gośka (gość) 2015.02.19 20:31
Oj nie pomyślałam, że dwoje to za mało a czworo to jednak już duży tłum. Co do poniżania pani Febo - myślę, że mnie to dźgnęło, bo czytam książkę właśnie o konsekwencjach poniżania. Tam nie skończyło się to dobrze. Też bym ją rozszarpała - gdy czytam opisy jej osoby.
A bohaterów znam tylko z opowiadań Twoich, Amicus i kiedyś pisała Justyna. Ona pisała dawno, chyba zakończyła swoją "karierę" jakoś w 2013. I chyba jednak tak już pozostanie.
MalgorzataSz1 2015.02.19 21:20
Gosiu

Po prawej stronie tego bloga są wypisane linki do innych blogów o BrzydUli. Ja polecam Ci blog Moniki, Kawi, Magdy a także te wszystkie wymienione na początku. Te na samym końcu już nie traktują o serialu.
Powstało mnóstwo bardzo dobrych opowiadań, ale znakomita ich większość została porzucona przez autorki i niedokończona. Pod tym linkiem znajdziesz ich mnóstwo.
http://forumbrzyduli.tvshow.com.pl/viewforum.php?id=12
Może któreś Ci się spodoba.
Pozdrawiam. :)
amicus (gość) 2015.02.19 22:08
Ło matko! Powiem Ci, że pojechałaś po bandzie z tymi trojaczkami. To jest wyzwanie, oj jest. Dobrze, że Marek wrócił do pełnej sprawności i samodzielności, bo taka ciąża byłaby bardziej dramatem, niż szczęściem. Ale u Ciebie pełny happy end i dobrze. Dobrzański wyszedł na prostą i z pewnością będzie Ule odciążał i wspierał.
Do niedzieli! Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.02.19 22:30
Dzięki Amicus za to "Ło matko!"

Raz mogłam zaszaleć nie? Mareczek zdrowy. Nabrał sił i kondycji. Idealny do zmiany pieluch. Nie ma to jak potrójne szczęście.
Pozdrawiam. :)
K. (gość) 2015.02.19 23:56
Bardzo pozytywny zakończenie nienajweselszego opowiadania, w którym trosk i zmartwień nie brakowało. Pokonane wszystkie przeciwności i teraz może być tylko lepiej. A trochę problemów było:
1. Dyrcz wylądował na bruku w pełni zasłużenie. I tak został potraktowany bardzo delikatnie podczas rozmowy. Dyplomacja w biznesie to podstawa. O uczciwości nie wspominając. Chyba tak spokojna jak Ula nie potrafiłabym być.
2. Paula dla niej litości nie było żadnej. Pycha i chciwość ukarane. Bardzo surowo i chyba spadły na nią wszystkie nieszczęścia :)
3. Zdrowie Marka - wreszcie jego determinacja pozwoliła mu wrócić do pełnej sprawności. Gdyby nie pomoc, zaangażowanie i upór Uli wcale nie musiałoby być tak dobrze. Strach pomyśleć co by było gdyby nie podsłuchana rozmowa w pracy i de facto ucieczka przed kolegą (że tak zażartuję) Sławkiem.
4. Bezpodstawny strach o możliwość posiadania potomstwa przez Ulę też niepotrzebny. Wprost przeciwnie aż takich sukcesów w rozmnażaniu rodzinny tak szybko pewnie się nie spodziewali. To nie "niepłodność" a "nadpłodność". Marek Strzelec Wyborowy ;)

Podsumowując świetnie pokazałaś determinacje i wytrwałość w powrocie do zdrowia i sprawności. Nietylko ze strony Marka ale i Uli, jej pomoc była nieoceniona i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. I Dobrzańscy i Marek teraz to ona musi się wesprzeć na nich i ich pomocy przy opiece nad Dobrzątkami.
Pozdrawiam.
amicus (gość) 2015.02.20 02:29
A swoją drogą co się dzieje z Marit?
MalgorzataSz1 2015.02.20 16:26
K.

Punktujesz u mnie tak jak u Amicus. Bardzo mi się podoba takie podsumowanie tej historii i bardzo Ci za nie dziękuję. W niedzielę zapraszam Cię na pierwszy rozdział "Czas zacząć żyć" z nadzieją, że przypadnie Ci do gustu.
Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystkie twoje komentarze pojawiające się na blogu.
Serdecznie pozdrawiam. :)

Amicus

Napiszę Ci maila, bo coś niecoś wiem. Buziole.
justynka29 (gość) 2015.02.21 02:20
Witam
Jeśli o mnie chodzi nie zryzygnowałam z pisania tylko nie mam czasu przepisac a jest tego sporo a wcześniej przez awarię laptopa straciłam kilka rozdziałów do tego miałam sporo nauki i pogrzeb w rodzinie a teraz choroba cioci i kuzyn w szpitalu i jeszcze pierwsza komunia mojej siostry w tym roku.pisze z telefonu. Laptopa mam w naprawie ale nie mam jak go odebrać .opowiadanie bardzo fajne a z paulina mnie zaskoczylas i tą ciążą Uli. Chyba coś pominelam bo nie wiedziałam że już spali ze sobą i byłam pewna, że ich noc poslubna odpiszesz ale ślub, trojaczki i zdrowy Marek to idealne zakonczenie . Ciekawa jestem o czym bd nowe. Dobrze że zacznie się smutniej bo jakby było cukierkowo za nudno by było a przecież życie takie nie jest. Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.02.21 12:06
Justyna

Fajnie, że się odezwałaś, bo wynika z tego, że nie tylko ja myślałam, że zarzuciłaś pisanie. Dobrze, że tak się nie stało. Mam nadzieję, że Twoje kłopoty z laptopem wkrótce się skończą i dodasz jakiś rozdział.
Pozdrawiam. :)
Angela (gość) 2015.02.21 15:23
Wow! Zaszalałaś z tymi trojaczkami! Super zakończenie z happy endem. Dobrze, że Dyrcz i panna Febo spadli na drzewo :P Świetne opowiadanie, czekam na kolejne.
Pozdrawiam Angela
MalgorzataSz1 2015.02.21 16:07
Angela

Wielkie dzięki. Zapraszam na jutro, na pierwszy rozdział nowego opowiadania.
Serdecznie pozdrawiam. :)
justynka29 (gość) 2015.02.21 20:44
Oj ja też mam taka nadzieję tęsknię za pisaniem a nie wiem czy bd postawiła powrócić a do twoich opowiadań chętnie wracam nawet do tych starszych czytanie mnie wycisza i czekam na nowe . Wiem zawiodlam czytelników ale cóż sama sb też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz