Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"ZAPOMNIEĆ" - rozdział 2

 

04 październik 2015
ROZDZIAŁ 2


Krystian siedział na tylnym siedzeniu samochodu i spał ukołysany cichą, spokojną melodią dochodzącą z samochodowego radia. Byli w drodze do Warszawy. To były fantastyczne wakacje. Taki męski wypad. Spędzili razem dwa tygodnie, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Podróż trwała bardzo długo i zmęczyła chłopca. Było już ciemno kiedy wjeżdżali na most Poniatowskiego. Piotr zerknął w lusterko nad głową i uśmiechnął się na widok śpiącego syna. Po chwili znów spojrzał na drogę i wtedy zobaczył jadący z dużą prędkością wprost na niego samochód. Było już jednak za późno na wykonanie jakiegoś manewru, żeby uniknąć zderzenia. Zarejestrował tylko błysk świateł i porażającą oczy błyskawicę zmierzającą prosto na niego. Rozległ się przerażający, potworny huk, głośne tarcie metalu o metal i wreszcie eksplozja szkła. To był prawdziwy Armagedon. W ciągu ułamków sekund samochody zderzyły się i zawirowały wokół siebie jak szalone. Nadjeżdżające z obu stron inne pojazdy dokonywały wprost cudów, aby się z nimi nie zderzyć. Przeraźliwy ryk klaksonów, pisk opon, dźwięk eksplozji, straszliwy hałas ocierających się o siebie blach i w końcu przeciągłe wycie syren. Ludzie opuściwszy swoje auta biegli w stronę tych dwóch złączonych ze sobą w śmiertelnym uścisku. Wydawało się zupełnie nieprawdopodobne, aby ktokolwiek mógł to przeżyć.

Czekała na Krystiana. Dzisiaj miał wrócić z wakacji. Specjalnie dla niego upiekła ciasto czekoladowe, które tak bardzo lubił. W telewizji leciał jakiś nudny film. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Ucieszona zerwała się z kanapy sądząc, że za chwilę uściska swojego jedynaka. Otworzyła i stanęła jak wryta.
- Marek? – wyjąkała zdziwiona. Poznała go od razu.
- Ula?
- Co ty tu…? - z trudnością kleiła zdania.
- Znalazłem twoje dokumenty i pomyślałem..., nieważne… - podał jej teczkę. - Chyba nie powinienem tu przychodzić. Pójdę już...
- Marek nie wygłupiaj się. Wejdź. Chyba możemy porozmawiać i napić się herbaty. Nie widzieliśmy się tyle lat.
Nie mogła uwierzyć. W jej salonie siedział Marek Dobrzański. Był ostatnią osobą, którą spodziewała się dzisiaj spotkać. Wniosła dwie herbaty.
- Może to głupio zabrzmi, ale pięknie wyglądasz – uśmiechnął się do niej z sympatią.
- Dziękuję - odparła z uśmiechem. - Opowiadaj co u ciebie?
- Szczerze? To chyba nie jest najlepszy temat do rozmowy.
Na chwilę zapadło milczenie. Ani jedno ani drugie nie wiedziało co powiedzieć. Niezręczna była ta cisza. Za oknem szalał wiatr. Zanosiło się na burzę. Nagle ich
milczenie przerwał dzwonek telefonu.
- Przepraszam, odbiorę - spojrzała na wyświetlacz telefonu. Nie znała tego numeru. – Słucham.
- Czy rozmawiam z panią Urszulą Cieplak - Sosnowską?
- Tak. Kto mówi? - Jakieś złowrogie przeczucie nagle ścisnęło jej serce.
- Dzwonię ze Szpitala Wojewódzkiego przy Grodzkiej. Pani syn miał wypadek.
- O mój Boże… - nagle zdjął ją paniczny strach. - Czy żyje?
- Tak, ale cały czas jest nieprzytomny. Jego obrażenia są bardzo poważne.
- O Boże... O Boże... Co to za wypadek?
- Czołowa kolizja na moście Poniatowskiego przy wjeździe do Warszawy. Zostali uderzeni przez nadjeżdżający z przeciwległej strony samochód.
- A kierowca?
- Zginął na miejscu. Nie mogliśmy nic zrobić. - Poczuła ukłucie w sercu. Piotr był częścią jej życia, a teraz… Nie mogła w to uwierzyć. Jedna chwila. - Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala .
- Oczywiście, będę jak najszybciej - z ciężkim sercem odłożyła telefon. Pobladła na twarzy.
- Ula, co się stało?
- Mój syn..., on miał wypadek. Czołowe zderzenie. Jego stan jest krytyczny. Przepraszam cię bardzo, ale muszę pojechać do szpitala... Gdzie są moje kluczyki do samochodu? – mówiła do siebie.
- Wszystko będzie dobrze..., uwierz mi. Uspokój się. Wszystko się zaraz wyjaśni. Z pewnością nie jest aż tak źle. Musisz się opanować - mówił spokojnie. - Pojadę z tobą. Nie powinnaś prowadzić, jesteś zdenerwowana.
- Może masz rację, ale pospieszmy się.

Szpital znajdował się w odległości ośmiu minut jazdy od jej domu. Marek błyskawicznie zaparkował samochód i biegiem ruszyli w stronę budynku.
Oddział przyjęć lśnił od świateł. Ludzie bez przerwy przemieszczali się tam i z powrotem, a w korytarzu siedziało z pół tuzina osób w oczekiwaniu na swoją kolejkę. Jakaś ciężarna kobieta przeszła z wyrazem cierpienia na twarzy mocno wsparta na ramieniu męża. Ulę interesowało tylko jedno. Chciała zobaczyć swojego synka, swoje ukochane dziecko.
Podeszła do stanowiska recepcyjnego i zapytała pielęgniarkę, gdzie może znaleźć syna. Twarz kobiety natomiast spoważniała. Miała ładne rysy twarzy i sympatyczny wyraz oczu, w których widać było wiele życzliwości i współczucia. Ula była śmiertelnie blada i całe jej ciało drżało jak w febrze.
- Pani jest jego matką?
Skinęła głową czując, że jeszcze bardziej dygota.
- Czy on…, czy on...
- Żyje. - Nogi ugięły się pod nią i gdyby nie Marek, który stał obok i
podtrzymywał ją, z pewnością osunęłaby się na ziemię. - Stan pani syna jest ciężki. Odniósł bardzo poważne obrażenia głowy. Właśnie jest przy nim nasz zespół neurochirurgów. Czekamy na ordynatora. Kiedy przyjdzie, będziemy mogli powiedzieć pani coś więcej. Na razie jakoś się trzyma. Kierowca pojazdu zginął na miejscu.
Wszystkie te informacje kłębiły jej się w głowie. Nie potrafiła poskładać myśli. Marek poprowadził ją do krzesła i pomógł jej usiąść. Było tak, jakby w ułamku sekundy zwalił jej się na głowę świat. Łzy natychmiast napłynęły strumieniem do oczu, kiedy usiłowała zrozumieć to, co do niej mówiła tamta kobieta. Neurochirurdzy..., zespół neurochirurgów..., jest bardzo poważnie. Chciała, żeby to wszystko okazało się żartem, albo złym snem. Marek stał obok niej. Chciał jakoś jej pomóc, ale był kompletnie bezradny.
- Ula, tak mi przykro... - ujął jej dłoń i przez chwilę mocno tulił w swoich. - Musisz wierzyć, że wszystko będzie w porządku.
- A jeśli nie będzie?
Była mu ogromnie wdzięczna, że jest tu z nią, że nie jest sama.
- Nie płacz... Spróbuj nie myśleć o najgorszym.
- Jak mogę nie myśleć? Jak możesz tak mówić? - wyrwała rękę i zaczęła szlochać. - Przecież on może umrzeć.
Podszedł do nich jakiś reporter. Obserwował ich przez pewien czas, kiedy rozmawiali.
- Czy pani jest matką chłopca, który miał dzisiaj wypadek? - zapytał wprost i stanął tuż obok niej bacznie jej się przyglądając.
- Tak… - zupełnie nie zdawała sobie sprawy kim był ten człowiek. Przez sekundę myślała nawet, że to lekarz. Przerażona podniosła na niego wzrok podczas gdy Marek obserwował go z nieskrywaną nieufnością.
- Co z Krystianem? - zapytał tak, jakby go dobrze znał. Dowiedział się jego imienia od pielęgniarki.
- Nie wiem... Myślałam, że to pan będzie wiedział… - zauważyła plakietkę z nazwiskiem i fotografią. - Czego pan ode mnie chce? - Wyglądała na zakłopotaną i przerażoną bezceremonialnością natręta.
- Chciałem się jedynie dowiedzieć jak się pani czuje? Co z Krystianem? Czy dobrze? Pani znała Piotra Sosnowskiego? Jaki on był? A może sądzi pani, że...
Naciskał tak mocno na Ulę, że zdenerwowany Marek w końcu postanowił przerwać tę lawinę pytań.
- Nie sądzę, aby to był czas... - Marek zrobił krok w jego kierunku, lecz młody reporter jakby tego nie zauważył.
- Czy pani wie, że drugi kierowca był pijany? - powiedział wyraźnie ją prowokując. - I co pani na to?
Jej oczy bardziej się powiększyły, gdy go słuchała. Do czego ten mężczyzna zmierzał? Czyżby chciał doprowadzić ją do szaleństwa? Jakie to miało znaczenie, kim był ten drugi kierowca. Czy ten człowiek był w takim samym stopniu szalony, jak zdawał się być nieczuły? Spojrzała bezradnie na Marka i zauważyła, że wyraźnie zirytowały go pytania reportera.
- O co panu chodzi? - wstała. Jej spojrzenie było pełne nienawiści. - Mój syn jest umierający - tak mocno łkała, że z trudnością wymawiała te słowa. - Niech pan nas zostawi w spokoju. Jestem pewna, że policja zrobiła wszystko, co należało. Dlaczego pan to robi? Dlaczego sprawia nam pan tyle przykrości? Czy nie zdaje pan sobie sprawy z tego, co pan robi? - usiadła i ukryła twarz w dłoniach, gdy Marek wkroczył między nią a natręta. Złapał go za klapy skórzanej kurtki i wysyczał.
- A teraz zostaw nas. Wynoś się! Nie masz prawa robić czegoś takiego! - ryknął, chcąc by jego głos zabrzmiał jak ostrzeżenie, ale podobnie jak głos Uli, jego również wyraźnie się łamał.
- Jak najbardziej mam prawo. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć o takich faktach.
- A co to ma za znaczenie? - spytał Marek ze złością. Co ci ludzie tu robią? To nie ma nic wspólnego ani z prawdą, ani z troską o społeczeństwo i o jego prawa. Wiele wspólnego ma natomiast z wietrzeniem niezdrowej sensacji, złym wychowaniem i zadawaniem pytań ludziom, którzy i tak już strasznie cierpią.
- Szukam prawdy, to wszystko - powiedział obojętnym tonem, po czym wolno odszedł, aby porozmawiać z kimś innym.
Marek był wciąż oburzony zachowaniem tego człowieka, jego niezwykłym tupetem, brakiem wrażliwości, złymi manierami i insynuacjami, które miały ich rozwścieczyć. To było obrzydliwe. Oboje długo nie mogli dojść do siebie.
- Ula mogę zadać ci pytanie? - Skinęła głową na znak zgody. - Ja wiem, że to nie moja sprawa, ale dlaczego Piotr prowadził samochód? On jest twoim mężem?
- Byłym..., byłym mężem. Piotr jest…, to znaczy był ojcem Krystiana. Oni byli bardzo ze sobą związani, mieli świetny kontakt. Krystian ciężko przeżył nasz rozwód, a my to znaczy ja i Piotr zostaliśmy przyjaciółmi. Nie chcieliśmy prowadzić wojny. Bo to przecież bez sensu... Teraz nie ma już Piotra, a Krystian...

Minęła kolejna godzina, kiedy pielęgniarka znowu do niej podeszła. Przekazała, że neurochirurdzy gotowi są spotkać się z nią.
- Mogę zobaczyć Krystiana?
- Za chwilę. Najpierw lekarze chcieliby zobaczyć się z panią, aby wyjaśnić, w jakim stanie znajduje się pani syn.
Przynajmniej wciąż jeszcze mogli jej coś wyjaśnić. Lecz kiedy podniosła się, Marek spojrzał na nią z niepokojem. Znali się od dawna.
- Czy chcesz, żebym poszedł z tobą? - zapytał.
Zawahała się, po czym skinęła głową. Bardzo się bała tego, co zamierzali jej powiedzieć, ale jeszcze bardziej obawiała się chwili, kiedy ujrzy syna, chociaż bardzo chciała go zobaczyć.
- Naprawdę mógłbyś? – wyszeptała, kiedy ruszyli wzdłuż korytarza do gabinetu, w którym czekali na nich lekarze.
- Nie bądź niemądra – powiedział przyspieszając kroku.
Na tym kończy się tekst Biedronki

 
Idąca przed nimi pielęgniarka zatrzymała się przed obitymi pikowanym, brązowym skajem drzwiami. Przekręciła gałkę i przepuściła ich przodem.
- Proszę wejść – powiedziała zamykając za nimi drzwi. W sporym pomieszczeniu siedziało czterech lekarzy. Ula przedstawiła siebie i Marka. Starszy mężczyzna w białym kitlu podszedł do nich z wyciągniętą dłonią.
- Witam państwa. Nazywam się Błażej Wilk. Jestem neurochirurgiem i ordynatorem oddziału. To profesor Leszek Wawrzecki, również neurochirurg i to bardzo wybitny, którego ściągnęliśmy na konsultacje wraz z siedzącym obok doktorem Rafałem Czerwińskim. Ostatni z lekarzy to anestezjolog doktor Michał Curyłło. Proszę spocząć – wskazał dłonią dwa fotele. – Przejdę od razu do rzeczy, bo mamy mało czasu. Zwołałem to konsylium w celu oceny zdrowia pani syna i uzgodnienia, jakie kroki winniśmy podjąć, żeby przywrócić mu wszystkie funkcje życiowe i motoryczne jakie posiadał do tej pory. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że mamy do czynienia z wieloma uszkodzeniami czaszki i rezultat takiej operacji jest bardzo niepewny. O jednym jesteśmy przekonani w stu procentach, a mianowicie, że taką operację należy wykonać jak najszybciej i potrzebujemy na to pani zgody.
Aneta (gość) 2015.10.04 07:22
Ułamki sekundy mogą zmienić kogo życie, a nawet doprowadzić do wypadku. W tym opowiadaniu nie poznajemy bliżej Piotra Ale z opowieści Uli był dobrymi mężczyznom. Mam nadzieje, że Krystian z tego wyjdzie bez żadnych większych problemów. Ula po tylu lata spotyka swoją miłość życia. Może nareszcie będzie mogła prowadzić szczęśliwe życie z Markiem. Trzymam za nich kciuki.
Pozdrawiam cieplutko :)
 
B. (gość) 2015.10.04 08:59
Nie wiem co napisać, bo ten fragment czytałam na streemo, ale chociaż zostawię ślad że jestem. Czekam z niecierpliwością na twój cd. i baaaaardzo jestem ciekawa jak pokierujesz nimi dalej, mogę tylko przypuszczać, że Marek będzie bardzo pomocny w tych trudnych chwilach i pewnie to ich bardzo zbliży do siebie. pozdrawiam B.
Andziok (gość) 2015.10.04 09:05
Przeczytałam od razu po obudzeniu- czyli jakoś po szóstej. Teraz dorwałam laptopa, zeby napisać. Nie tak wyobrażałam sobie ich spotkanie. Szkoda mi Krystiana i Piotra. Mam nadzieję, że syn Uli wyjdzie z tego. Nie ogrniam funkcji pojawienia się tego reportera- o co chodziło?
Pozdrawiam Andziok :)
 
Gaja (gość) 2015.10.04 09:10
Witaj Małgosiu,
ale się porobiło, strasznie to dramatyczne:( Nie spodziewałam się czegoś takiego. W poprzedni komentarzu posądzałam nawet Piotra, że będzie buntował Krystiana przeciwko Markowi:( A tutaj taki klops! W jednej sekundzie zawalił się świat Uli, jej mąż nie żyje, a syn walczy o życie:( Tyle się słyszy o wypadkach samochodowych, ale jakoś jest tak, że jak się nie zna ofiar, to te wiadomości najczęściej nie wywołują w nas żadnej dłuższej refleksji. Przeważnie wydaje mam się, że nas takie nieszczęście nie może dotknąć, bo np. jesteśmy świetnymi kierowcami albo cicho dziękujemy, że nam się to nie zdarzyło. Zupełnie inaczej jest jak wiemy/znamy te osoby. Tutaj może niezbyt fajny mąż, ale za to cudowny tata odwoził syna ze wspaniałych wakacji. Oboje byli szczęśliwi i zadowoleni. Ula z niecierpliwością czekała na powrót ukochanego synka. Sielskie scenki. I co? I przez jakiegoś pijaczynę wszystko się tak dramatycznie skończyło:( Dobrze, że Ula przynajmniej nie jest sama w tym szpitalu, bo by pewnie zwariowała ze zdenerwowania i z rozpaczy. Do tego jeszcze dochodzi super dziennikarz śledczy, który nie posiada żadnych ludzkich odruchów, tylko dla zwiększenia nakładu/widowni brnie po trupach do zrealizowania sensacyjnego materiału:( To i tak cud, że go Marek nie udusił gołymi rękami!!! Ogromnie współczuję Uli. Tak swoją drogą, Ula strasznie ciężki ma ten krzyż: śmierć mamy, w związku z tym niewesołe dorastanie, trudności ze znalezieniem pracy, kanalia Bartuś, nie lepszy Mareczek, zdradzający mężulek Piotr a teraz jeszcze taki wypadek:( Zastanawiam się ile może znieść takich "plag egipskich" jedna osoba? Przed Ulą dużo trudnych decyzji: operacja dziecka, batalia o zdrowie jedynaka - ufam, że Krystian dojdzie do pełnego zdrowia? - pogrzeb Piotra, wspieranie syna w żałobie po ukochanym tacie. Mam nadzieję, że nie będzie z tym sama i że Marek stanie na wysokości zadania i będzie jej pomagał? Nawet wbrew Pauli, bo wydaje mi się, że niestety jego żona będzie innego zdania i nie tego będzie od niego oczekiwała. Ale i tak w tym momencie nie chodzi o jakieś motyle tylko o zwykłą ludzką przyzwoitość. Bardzo często wystarczy tylko sama obecność drugiej osoby, a już jest nam lżej. Chociaż z drugiej strony, podobno nieszczęścia potrafią łączyć ludzi. Przepraszam, zagmatwałam się, ale to dlatego, że mam gęsią skórkę po przeczytaniu tego. Oczywiście z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Bardzo ciekawa historia. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
Gaja
lectrice (gość) 2015.10.04 11:04
O matko... dowalilas na niedzielny ranek... az serce mi zalomotalo.... czekalam na te czesc od wczoraj i takie emocje... no i trudno mi jakos przejrzec twoje intencje... wyjdzie on z tego czy nie.... ?
Nawet na byczki nie zerknelam z emocji.... :)
Pozdrawiam
 
MalgorzataSz1 2015.10.04 11:24
Aneta

To prawda, że człowiek nie zna dnia i godziny, kiedy może przytrafić mu się nieszczęście.
Piotr był dobrym ojcem, ale mężem niekoniecznie. Zdradzał Ulę i chyba nie kochał jej tak jak twierdził. Rozwód wydawał się jedynym rozsądnym wyjściem, bo żadna kobieta nie lubi być zdradzana. Do szczęśliwego życia z Markiem jeszcze długa droga, ale na pewno to nastąpi.


B.

Marek jest dobrym człowiekiem i w obliczu takiego nieszczęścia na pewno Uli nie zostawi mimo, że jest przecież jeszcze jego żona. O jej reakcji przeczytacie już wkrótce.


Andziok

Okoliczności ponownego spotkania Uli i Marka wydają się tragiczne, a właściwie takie są. Śmierć Piotra i niejasna sytuacja jej syna. On również walczy o życie.
Jeśli chodzi o dziennikarza, to właściwie Gaja bardzo pięknie wyjaśniła jego obecność w szpitalu, w swoim komentarzu. Po prostu pismak zwietrzył niezdrową sensację i znalazł się na miejscu, żeby pozyskać informacje i sklecić jakiś artykuł. Jak widać, dziennikarze są różni, bardziej lub mniej rzetelni, czasem chamscy i bezczelni. Ten pewnie pracował w jakimś brukowcu. Pomysł z obecnością dziennikarza był Biedronki, a ja niczego nie zmieniałam.


Gaja

Dramaty zdarzają się każdego dnia. My śledzimy beznamiętnie relacje z ich przebiegu zarówno w prasie jak i telewizji i rzeczywiście, dopóki nas samych to nie dotyka, jesteśmy dość obojętni i co najwyżej pozwalamy sobie na jakiś komentarz.
Ulę życie nie rozpieszcza. Sądziła, że Piotr będzie dla niej taką bezpieczną przystanią, a jednak tak się nie stało, bo swoją zdradą mocno zachwiał jej poczucie bezpieczeństwa, a przede wszystkim stracił zaufanie, jakie w nim pokładała. Ze względu na syna utrzymywała z nim poprawne relacje. W zasadzie poświęciła się Krystianowi i pracy. To były najważniejsze priorytety w jej życiu. Teraz, gdy nie wiadomo co będzie z chłopcem. wszystko zeszło na dalszy plan.
Jak pisałam wyżej ona na pewno znajdzie oparcie w Marku. On bardzo się zmienił, stał się uczciwy i bardzo szczery głównie w stosunku do swojej żony. Szczerość bywa czasem brutalna i myślę, że Paulina to mocno odczuje.


Bardzo dziękuję Wam za wizytę na blogu i zostawione wpisy. Pozdrawiam najserdeczniej życząc udanej i słonecznej niedzieli. :)
 
MalgorzataSz1 2015.10.04 11:29
Lectrice

Moje intencje są jak najlepsze. Chłopiec ma mnóstwo poważnych obrażeń i złe rokowania jeśli chodzi o przeżycie. Zapowiada się wielogodzinna operacja, której wynik jest bardzo niepewny. Jak się zakończy i czy szczęśliwie, o tym już w środę w następnej części, która myślę będzie bardziej pozytywna.

Dzięki za komentarz. Mam nadzieję, że jednak parzystokopytnych nie jest tak wiele.
Serdecznie pozdrawiam. :)
justynka29 (gość) 2015.10.04 12:15
Spotkanie w dość dramatycznych okolicznościach. Wypadki zdarzają się niestety codziennie. Najgorzej jak dotyczy to nas albo jesteśmy świadkami tych przykrych zdarzeń. Mam nadzieję ,że syn Uli przeżyje bo nie podniosła by się po tym. Dobrze ,że jest Dobrzański jest przy niej.Paulina z pewnością zadowolona nie będzie dowiadując się ,że jej mąż spotkał dawną miłość. czekam na kolejną część. i zapraszam na cudzą narzeczoną 30 rozdział. Pozdrawiam i miłej niedzieli życzę.
 
MalgorzataSz1 2015.10.04 12:16
Justyna

Dzięki za komentarz. Na Twój blog oczywiście zajrzę i skomentuję.
Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2015.10.04 12:44
Parzystokopytnych brak... ostatnio nie myslisz o mnie...
 
MalgorzataSz1 2015.10.04 13:02
Lectrice

Ostatnio staram się bardziej niż zwykle i to dlatego nie masz roboty. Sorry. :)
magdam (gość) 2015.10.05 18:39
Witaj Małgosiu :)
Niemile okoliczności spotkania Uli i Marka.... Szkoda Piotra, dobrze, ze dziecko przezyło i oby wyszlo z tego wszystkiego cało... Jestem bardzo cielawa, jak pokierujesz dalszymi losami Uli i Marka...Pozdrawiam :)
 
MalgorzataSz1 2015.10.05 20:42
Magdam

Dzisiaj działam jak w amoku i przenoszę poszczególne rozdziały. Robota głupiego. Dzisiaj tylko bardzo Co dziękuję za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz