Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MISTERNY PLAN" - rozdział 4

 

17 czerwiec 2015
ROZDZIAŁ 4


Po tym nieoczekiwanym spotkaniu z Pauliną i jej narzeczonym, a zwłaszcza po obejrzeniu jej zdjęć z zaręczyn, nie potrafiła sobie przez kilka dni znaleźć miejsca. Zachodziła w głowę jak mogła nie rozpoznać Marka Dobrzańskiego w tym klubie. Wprawdzie minęło kilka ładnych lat i oboje bardzo się zmienili, bo stali się dorośli, ale żeby aż tak bardzo zapomnieć człowieka, który w przeszłości nie był dla niej miły, a wręcz upokarzał ją za każdym razem, gdy widział ją w firmie? Przecież nie tak rzadko powracała do tamtych czasów szczególnie wtedy, kiedy pracowała nad swoją przemianą. Bardzo dobrze wspominała seniorów Dobrzańskich. Oni zawsze byli dla niej uprzejmi i mili. Paulina bywała czasami bezczelna i wyniosła. Spokorniała nieco, gdy Ula uświadomiła jej, że ładna buzia to nie wszystko, bo liczy się też to, co ma się w głowie. Alexa pamiętała dość mgliście. Był inny niż jej podopieczna. Bardzo ambitny i dobrze się uczył. Zresztą chyba nigdy z nią nie rozmawiał. Był starszy od siostry i wtedy, gdy Ula przygotowywała ją do matury, on był już na trzecim roku studiów. Markowi starała się schodzić z drogi, by uniknąć jego impertynencji, chociaż nie zawsze to się udawało. Nazywał ją koszmarem sennym i fatum, przez które będzie miał pewnie pecha do końca dnia. Naśmiewał się z jej biednych ubrań, wielkich okularów, o których mówił, że są jak denka od butelek i aparatu ortodontycznego. Nie wspominała tego okresu swojego życia dobrze. Chodziła do firmy tylko dlatego, że naprawdę potrzebowała pieniędzy, a korepetycje z Pauliną dość mocno zasilały rodzinny budżet. Zazwyczaj gdy Dobrzański junior wyrastał przed nią jak spod ziemi, spuszczała głowę nie chcąc na niego patrzeć i usiłowała go wyminąć. Często zagradzał jej drogę drwiąc z niej bezlitośnie. Przestał dopiero wtedy, gdy któregoś dnia rozpłakała się przy nim nie móc już dłużej znieść jego ciągłych przytyków. Popatrzył wtedy na nią jakoś tak dziwnie i odpuścił. Później była już tam tylko kilka razy i to był koniec jej związków z tym miejscem, bo Paulina zdała maturę rewelacyjnie, a ona nie miała tam nic do roboty. Poza tym i ona w tym samym czasie zdawała egzamin dojrzałości, a potem na wymarzone studia. Myśląc o tej przeszłości doszła do wniosku, że idąc do klubu chyba za bardzo skupiła się na osiągnięciu celu, który sobie założyła. Być może gdyby miała więcej czasu i poznała nazwisko Marka, zapaliłaby się w jej głowie jakaś lampka ostrzegawcza. Teraz jest za późno, a ona koniecznie musi skupić się na tym co przed nią. Ma pomyślnie donosić tę ciążę i urodzić zdrowego bobasa.

Była naprawdę szczęśliwa. Codziennie rano po prysznicu stawała przed lustrem nago obserwując w nim swoją sylwetkę. Ona ewidentnie się zmieniała. Brzuszek zdążył się już zaokrąglić, a Ula z ogromną czułością gładziła go przemawiając do maleństwa i zapewniając je, że już nie może się doczekać, kiedy wreszcie pojawi się na świecie. Piersi stały się pełniejsze i wrażliwsze na dotyk. Uśmiechała się wyobrażając sobie jak karmi nimi dziecko. – Zrobię absolutnie wszystko, żebyś było szczęśliwe i żebyś miało to, czego ja nie miałam – szeptała z miłością. – Zawsze będę cię kochać najmocniej, najczulej, najpiękniej.
Kilka razy Kamil i Kuba zabrali ją do galerii. Chcieli się rozeznać, co Uli będzie się podobało z rzeczy oferowanych dla niemowląt. Śmiała się z nich, bo zachowywali się tak, jakby to oni mieli rodzić.
- Na razie nic nie kupujemy chłopaki, tylko oglądamy. Wiecie, że to może przynieść pecha, a jak chcę urodzić zdrowe dziecko.
Mimo to w tajemnicy przed nią gromadzili jakieś drobiazgi. Wstrzymali się jedynie przed kupnem wózka i łóżeczka, ale już upatrzyli sobie naprawdę ładne modele.
- Koniecznie musi być z baldachimem – szeptał Kuba do Kamila. – To bardzo ładnie wygląda. Szkoda, że nie znamy jeszcze płci.
- Niedługo poznamy, bo za dwa tygodnie będzie już wiadomo. Ula też chce wiedzieć, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka.


Na dzień przed kolejną wizytą zadzwonił do niej nieco zdenerwowany Maciek.
- Nie jest dobrze Ula. Ania jest chora. Złapała jakąś infekcję i zaraziła nią małego. Mamy nie ma, bo pojechała do ciotki, która też niedomaga i wróci dopiero w sobotę. Jest ojciec, ale sama wiesz, że nie mogę zostawić ich pod jego opieką. Nie będę mógł cię też zawieźć do lekarza i to mnie najbardziej martwi.
- Niczym się Maciuś nie przejmuj – uspokajała go. – Poproszę Kamila, on na pewno nie odmówi.
Po rozmowie z Szymczykiem poszła do przyjaciela i wyłuszczyła mu w czym rzecz.
- To na Saskiej Kępie, ale wiesz jaki jest tłok o tej porze w autobusach. Znajdziesz czas, żeby mnie tam zawieźć po pracy?
- Na pewno. Nie będę jednak z tobą wchodził, ale wykorzystam ten czas na załatwienie swoich spraw na mieście. Jak już będziesz po wizycie, to dasz mi sygnał na komórkę i wtedy podjadę i zawiozę cię do domu.
Uśmiechnęła się do niego promiennie.
- Jesteś jak zwykle niezawodny. Dziękuję.

Weszła do willi doktora Millera i skierowała się do poczekalni. Siedziało już kilka osób, a wśród nich ta, której najbardziej nie chciała w swoim życiu spotkać. Nawet w najczarniejszych snach nie przewidziała takiego scenariusza. Jak tylko go zobaczyła, chciała zapaść się pod ziemię. Chciała nie być. Jej rozszerzone przerażeniem oczy wpatrywały się w jego własne, jakby chciały zakląć rzeczywistość. Stanęła wpół kroku nie mogąc się ruszyć nawet o milimetr.
- Ula! – Paulina podniosła się z krzesła i przywitała się z nią. – Pamiętasz Marka Dobrzańskiego?
- Nie… - wyksztusiła słabo – raczej nie…
- Nie? – odezwał się. – Za to ja pamiętam cię doskonale. Dokuczałem ci w przeszłości i pewnie zalazłem mocno za skórę. Byłem naprawdę głupim i nieokrzesanym szczeniakiem. Bardzo cię za to przepraszam.
Spuściła głowę. Było jej strasznie głupio i wstyd.
- Nie szkodzi. Ja tego nie pamiętam…
- Pani Paulina Febo-Karnowska, proszę do gabinetu. – Sympatyczna pielęgniarka uśmiechnęła się do Pauli wskazując gestem na otwarte drzwi.
- Przepraszam was, zaraz wracam.
Kiedy zostali sami Marek pochylił się do ucha Uli.
- A więc nie Magda, tylko Ula. Intuicja mnie nie myliła. Czułem, że już kiedyś się spotkaliśmy. Takich oczu jak twoje nie można zapomnieć.
- Przepraszam… - wyszeptała. Czuła się winna, że go okłamała.
- Posłuchaj. Paulina za chwilę wyjdzie od lekarza i nie będziemy mieć szansy, żeby porozmawiać. Chyba nie ulega wątpliwości, że porozmawiać musimy, prawda? Mam niemal stuprocentową pewność, że dziecko, które nosisz pod sercem jest moje. Chyba powinniśmy ustalić warunki opieki nad nim.
- To nie jest twoje dziecko… - zaprotestowała słabo.
- Nie wierzę ci. Wszystko dokładnie sobie wyliczyłem i nabrałem pewności, że jednak jest moje. Nie jestem głupcem Ula. Chcę cię prosić, żebyś nie utrudniała i spotkała się ze mną. Najlepiej jutro po południu. Wiesz, gdzie jest Baccaro? Zamówię tam stolik i będę na ciebie czekał o siedemnastej trzydzieści. Mam nadzieję, że się dogadamy, bo nie chciałbym używać wobec ciebie żadnego przymusu.
- Już używasz przymusu. A jak nie przyjdę to co? Pójdziesz z tym do sądu? Zażądasz badań DNA? – Zalśniły jej oczy od łez.
- Nie Ula, – powiedział łagodnie – nawet nie przyszło mi to do głowy. To co proponuję, to nie przymus, ale wielka prośba i mam nadzieję, że ją spełnisz.
- Pani Urszula Cieplak – głos pielęgniarki wyrwał ją z odrętwienia. Kiwnęła na pożegnanie wychodzącej z gabinetu Paulinie i weszła do środka. Głos doktora Millera uspokoił ją nieco. Skupiła się na słowach przez niego wypowiadanych.
- Bardzo ładnie się ułożyła. To dziewczynka. Będzie pani miała śliczną córeczkę. Gratuluję.
Uśmiechnęła się i ze szczęścia pociekły jej łzy. - Dziewczynka. Córeczka. Moja córeczka i tylko moja.

Kamil pojawił się dziesięć minut po jej telefonie. Otworzył jej drzwi i pomógł wsiąść. Nie wyglądała jakoś szczególnie i chyba posmutniała. Trochę go to zaniepokoiło.
- Wszystko w porządku Ula? Co powiedział lekarz?
- Tak… W porządku. Powiedział, że urodzę dziewczynkę.
- Cudownie! Będziemy wujkami dziewczynki. Wiesz już jakie dasz jej imię?
- Nie zastanawiałam się jeszcze, ale pomyślę. Zmęczona jestem.
- Za chwilkę będziemy w domu.

Zrobiła sobie herbaty i usiadła na kanapie. Była zła, chociaż tak naprawdę nie wiedziała na kogo. Najbardziej na samą siebie. Obwiniała się, że uległa namowom Szymczyków i zgodziła się, żeby to doktor Miller prowadził jej ciążę. Czy w Warszawie jest tylko jeden ginekolog? Co za niefart, że i Paulina do niego trafiła. Co za niefart, że miały wyznaczony termin i godzinę wizyt taki sam. Co za niefart, że przyjechała dzisiaj z Dobrzańskim, a nie ze swoim mężem lub bratem. Czego on właściwie od niej chce? Nie szukała go. Nie chciała wiedzieć o nim nic. Chciała wyłącznie mieć swoje małe szczęście, które mogłaby kochać i hołubić. Była święcie przekonana, że po tej upojnej nocy w hotelu już nigdy więcej się nie spotkają. Zapowiadało się tak pięknie. Nawet wymyślona przez nią bajeczka na temat ojca dziecka została przyjęta z aprobatą przez rodzinę i już zdążyli się pogodzić z tym, że ona będzie samotną matką. Nikt jej nie potępiał. Wręcz przeciwnie. Wszyscy jej współczuli, że po raz kolejny trafiła na takiego drania. Obiecali, że będą jej pomagać w miarę swoich możliwości. I co teraz?! Wszystko wzięło w łeb i bardzo się skomplikowało. Zawsze starała się postępować w życiu tak, by być uczciwym we wszystkim czego się podejmowała. Brzydziła się kłamstwem. Wiedziała, że wcześniej, czy później takie łgarstwo się wyda i można najeść się ogromnego wstydu. Zdecydowała się na nie tylko ten jeden raz i wciąż usprawiedliwiała się, że popełnia to kłamstwo w dobrej wierze. Nie miała zamiaru nikogo krzywdzić, a najmniej ojca jej dziecka chroniąc go przed odpowiedzialnością. Jej plan zakładał, że jeśli zajdzie w ciążę, wychowa dziecko sama. Teraz ten plan sypie się w gruzy i nie wiadomo jak to wszystko się skończy.
Milion myśli przelatywało jej przez głowę i milion pomysłów, co zrobić, żeby jednak nie spotkać się jutro z Dobrzańskim. – A może zaszyć się gdzieś aż do porodu? Gdzieś, gdzie on nigdy mnie nie znajdzie? Tylko gdzie? Porzucić to wszystko i wyjechać w siną dal? To połowa szóstego miesiąca. Jak miałabym sobie poradzić, gdy jestem coraz bardziej ociężała? W dodatku cały czas mam spuchnięte nogi. Co mówił doktor Miller? Aha, że to ucisk płodu na nerki wywołuje opuchliznę. Jak urodzę, to i ona zejdzie. No to jeszcze sobie poczekam. Cholera! Dlaczego musiałam go spotkać? Najszczęśliwsza byłabym wtedy, gdyby on zechciał o mnie zapomnieć. Jednak nie będzie to takie proste. Sprawiał wrażenie zdeterminowanego i chyba tak łatwo nie odpuści. Uparty jest. Powinien mieć świadomość, że nie należy denerwować ciężarnej kobiety. Po jasną cholerę mu taki balast? Jeśli tak bardzo pragnie być tatusiem niech zrobi sobie dziecko z kimś innym i nim się zajmuje, a mnie niech da święty spokój. Przede wszystkim trzeba go jakoś zniechęcić. Mogłabym na przykład zażądać bardzo wysokich alimentów… Nieee… To zły pomysł. Nie chcę od niego żadnych pieniędzy. Jak zacząłby je płacić to pewnie w zamian zażądałby widywania się z dzieckiem, a na to nigdy się nie zgodzę. Druga opcja to taka, że mogę trochę poudawać, że zakochałam się w nim i niczego bardziej nie pragnę jak wyjść za niego za mąż, żeby stworzyć dziecku prawdziwą rodzinę. Może to skutecznie go odstraszy? On chyba myśli wyłącznie o dziecku. Jak zrozumie, że ja jestem w pakiecie z bobasem to na bank odpuści. A jeśli nie odpuści? Błagam, niech mi ktoś pomoże!
Pomógł zapiąć pas Paulinie i wolno ruszył. Miał jednak dzisiaj szczęście, bo udało mu się spotkać Ulę. Widział jak bardzo jest zaskoczona jego obecnością w przychodni. – Niemal ją wbiło w podłogę. Pięknie wygląda. Jeszcze piękniej niż zapamiętałem. Nie rozumiem jednak jej zachowania. Wydała mi się jakaś wystraszona i strasznie asekuracyjna. Przecież nie mam zamiaru zrobić jej nic złego. Nie mam zamiaru jej skrzywdzić. Wtedy w tym hotelu też jej nie skrzywdziłem. Ewidentnie tego chciała. Pragnęła się kochać, przecież była taka namiętna i gorąca. Gdyby tego nie chciała, broniłaby się przede mną, a ja nigdy w życiu nie posunąłbym się do gwałtu. Czego ona się boi i przed czym ucieka? Nie powiedziała mi prawdy, gdy zaprzeczyła, że to nie ja jestem ojcem. Nie potrafi kłamać i to kłamstwo, które usłyszałem zabrzmiało słabo. O co może jej chodzić? A może ona chciała tylko mieć dziecko i dlatego to zrobiła. Wybrała mnie. Cholera! To wszystko wydaje mi się teraz niezwykle logiczne. Założę się, że po raz pierwszy w życiu założyła na siebie tak krótką i obcisłą sukienkę. Ten wyzywający makijaż też pewnie zrobiła po raz pierwszy. Celowo tam przyszła i usiadła w miejscu, z którego swobodnie mogła czyhać na swoją ofiarę, czyli na potencjalnego tatusia. Dlaczego to zrobiła, co ją do tego skłoniło? Przecież jest taka piękna, wręcz zjawiskowa. Nie wierzę, że nie ma żadnego mężczyzny u jej boku. To niemożliwe. Zaszła ze mną w ciążę, czyli osiągnęła cel. Broni się przede mną, bo pewno nie chce, żebym był obecny w życiu tego dziecka. Na to nie zgodzę się nigdy. Każde dziecko powinno mieć oboje rodziców nawet jeśli żyją osobno. Koniecznie muszę jej to uświadomić. Mogła wybrać kogoś innego, a wybrała mnie, więc niech się nie dziwi, że chcę zaistnieć w życiu tego malucha. Już ja postaram się zadbać o nich oboje. Nie będzie mnie wyręczał jakiś Maciek. On ma swoją rodzinę. Nigdy nie pozwolę sobie odebrać prawa do tego dziecka. Nigdy.
- Marek. Marek! – wrzasnęła Paulina. Zahamował z całej siły wciskając hamulec do dechy. Szarpnęło nią. – Czyś ty oszalał? Przejechałeś obok naszej bramy i nie zatrzymałeś się. Jesteśmy na końcu ulicy. Co się z tobą dzieje? Mogłeś nas zabić. Hamujesz jak wariat.
- Przepraszam cię Paulina. Zamyśliłem się. Nic ci się nie stało? Wszystko w porządku?
- Na szczęście nic. Zawracaj.
MSophie (gość) 2015.06.17 16:57
Małgosiu,
kłamstwo ma krótkie, bardzo krótkie nogi, a świat jest mały. W ich historii jest tyle przypadków, że aż dziw bierze. Bliżej nieokreślone coś nad nimi czuwa. Marek doskonale kojarzy, o co tak naprawdę chodzi Uli. Chce wziąć odpowiedzialność za to dziecko i za samą Ulę. Czwarty rozdział, a pytań jeszcze więcej niż na początku :D
Pozdrawiam ;)
MalgorzataSz1 2015.06.17 17:58
MSophie

Ula chciała mieć wyłącznie to dziecko dla siebie. Czuła się samotna i mimo swojej atrakcyjności nie miała szczęścia do związków. Czas płynął, a ona chciała mieć tylko kogoś, kogo mogłaby kochać bardziej niż własne życie. Nie chciała się wiązać z ojcem dziecka, nie chciała znać jego nazwiska, ani adresu, nie chciała, żeby czuł się odpowiedzialny, bo całą odpowiedzialność za wychowanie maleństwa była gotowa wziąć na siebie. Taki był plan. :)

Ślicznie dziękuję za wpis. Pozdrawiam najserdeczniej. :)
B (gość) 2015.06.17 18:05
Małgosiu co tu napisać to opowiadanie jest cudowne, normalnie aż mnie złość wzięła że przerwałaś w takim momencie , ale ochłonęłam trochę i mi przeszło, Bardzo podoba mi się zachowanie Marka, chce wziąć odpowiedzialność za dziecko i Ulę, aż nieprawdopodobne przeważnie facet gdy szuka kochanki na jedną noc po usłyszeniu że zostanie ojcem najchętniej ucieka gdzie pieprz rośnie , a tu proszę Marek to dojrzały i odpowiedzialny facet, natomiast Ula chyba się troszeczkę pogubiła, jak dla mnie to mogłabyś dodawać nowe rozdziały codziennie, ale teraz czekamy do niedzieli tak ? pozdrawiam B.
RanczUla (gość) 2015.06.17 18:16
Fatum, przez które będzie miał pewnie pecha do ... Chyba te fatum , czyli przeznaczenie okaże się tutaj całkiem miłe.
I podoba mi się, że Dobrzański szybko zreflektował sie i przeprosił za błędy młodości oraz to, co najważniejsze nie wyparł się dziecka tylko w ciemno wziął za nie odpowiedzialność. Taki Marek podoba mi się. A co planu doskonałego to podobno takiego nie ma.
Pozdrawiam.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.17 18:19
Hej,
I cały plan legł w gruzach. Dla Uli nie fajnie, a dla nas owszem, bo mają szansę być w przyszłości razem. Do narodzin raczej się nie dogadają. Ula jest zbyt wycofana, aby jeszcze przed narodzinami córki związać się z Markiem. Myślę, że gdy zobaczy dziecko, albo zobaczy Marka z ich córką na rękach, to wtedy może zapragnąć stworzenia prawdziwej rodziny z ojcem dziecka. Wydaje mi się, że Dobrzańskiemu tak zależy, bo Cieplakówna podoba mu się :) Ahh, te jej oczy :D Jest naprawdę mądrym facetem, bo prawie od razu, doszedł do wniosku, że był tylko dawcą spermy... Zastanawiam się, jak on chce o nich zadbać? Bardzo jestem ciekawa kolejnej części. Bardzo się cieszę, że dodałaś wcześniej.
Pozdrawiam, UiM
Spinalonga (gość) 2015.06.17 18:25
Czy aby Ula nie jest zbyt egoistyczna? Rozumiem, wiem, że kiedy kobieta kocha mężczyznę to bardzo chce mieć z nim dziecko, ale przecież nie zawsze jest tak, że ojciec dziecka będzie chciał uczestniczyć w jego życiu, a dziecko nie jest zabawką. Ula szlachetnie niczego nie chce od Marka, ale jednak w swoim postępowaniu kieruje się egoizmem. Pewnie wsadzam kij w mrowisko ale takie już widać moje powołanie :)
Gaja (gość) 2015.06.17 18:44
Witaj Małgosiu,
mówi się, że nikt, tak jak dzieciaki nie potrafi być okrutny, a tutaj okazuje się, że i prawie dorosłemu Markowi nic nie brakowało - zachowywał się naprawdę okropnie i podle. Można by rzec, że jak prawdziwa kanalia. Nieustannie zastanawiam się co daje ludziom znęcanie się nad słabszymi?, jaką można mieć satysfakcję jak dokopie się bezbronnemu? Zawsze wydawało mi się, że poczucie zwycięstwa, zadowolenia można mieć pokonując przeciwnika równego sobie lub silniejszego, a nie słabszego. Gdyby nie zauroczenie oczami, nigdy by nie odpuścił?, straszne! Nie widział, że sprawia jej przykrość? Dobrze, że chociaż obecnie zachowuje się inaczej i zdaje sobie sprawę z niestosowności tamtego postępowania. Ula niby zapomniała, to może faktycznie przeprosiny wystarczą? Co do Uli, to jak widać nie można wszystkiego przewidzieć, plan jest tylko planem, niestety przeważnie wszystko się zmienia i bardzo często rzeczywistość nas zaskakuje i plany możemy włożyć między bajki. Dopiero po jakimś czasie okazuje się czy wyszło to nam na dobre czy wręcz przeciwnie. Ula ma naprawdę nielada problem, prawie wszystko co zaplanowała wali się jak domek z kart przez jakiś zbieg okoliczności. Można by pomyśleć, że wisi nad nią jakieś fatum!? Jedyne co jej się udało w stu procentach, to ma swojego maluszka i widać jak bardzo jest z tego powodu szczęśliwa:) Wujkowie też wniebowzięci, będzie słodka dziewczynka:) Na drodze do pełni szczęścia stanął nieoczekiwanie tatuś bobaska. Ale trafił jej się facet!!! Kto by się spodziewał, że sam z siebie będzie dążył do wzięcia odpowiedzialności za upojną noc?! Jak widać Ula się jednak nie poddaje i dalej kombinuje jak nie poddać się bez walki. Jednak przeciwnik jest bardzo zdeterminowany, nie będzie jej łatwo:) Marek bardzo szybko, łatwo i trafnie rozgryzł postępowanie Uli. Myślę, że to może mu pomóc w czekającej ich rozmowie:) Jaki jest bojowy - już ja postaram się zadbać o nich oboje. Nie będzie mnie wyręczał jakiś Maciek. Nigdy nie pozwolę sobie odebrać prawa do tego dziecka. Nigdy - fantastyczne:) Dzięki tym przemyśleniom widać jak bardzo dorósł, jaki jest odpowiedzialny i że naprawdę zależy mu na tym maluszku i na jego mamusi:) Do tego wszystkiego zdaje sobie sprawę, że Ula jest ciężkim przeciwnikiem:) Trzymasz nas w napięciu i ciekawości jak dalej tych dwoje będzie ze sobą "walczyć" i kto kogo i kiedy przekona oraz jakimi argumentami? Nasuwa mi się mnóstwo pytań:) Już nie mogę się doczekać ciągu dalszego i sama nie wiem za kogo trzymać kciuki - za upartą Ulę czy za zdeterminowanego Marka? Wiem, wiem, chyba najlepiej za maluszka:) Dziękuję za dzisiaj, bardzo szybko i świetnie się czytało. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia:)
p.s. przywykłaś już do codziennego mozołu związanego z pracą?, widać Cię spod zwału papierzysk?, nie przemęczają Cię zbytnio?
Gaja
MSophie (gość) 2015.06.17 19:21
Małgosiu,
jak to mówią - chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach. Chichot losu bardzo mocno zaskoczył Ulę. Ale nie tylko ją :)
lectrice (gość) 2015.06.17 19:54
Super... te rozterki wewnetrzne... cymesik... No i Ula wpadla troche we wlasne sidla... pewnie cale szczescie.....
A tej jej niby plan, ze sie zakocha i zmusi go do ozenku aby odstraszyc to zeby sie nie zpelnil... tzn to zakochanie.... no i bede jak na szpilkach siedziec i na cd czekac.... kuruj sie i wracaj do nas w formie... przeczytalam dwa razy... :)
MalgorzataSz1 2015.06.17 20:19
B
Bardzo przepraszam, że się złościłaś, ale to nie wynika z mojej złośliwości, ale z długości rozdziałów, które zwykle mają po 9 lub 10 stron worda.
To prawda, że Ula jest pogubiona, bo teraz zupełnie nie ma pojęcia co zrobić. Ona chciała mieć tylko swoją małą wielką miłość bez udziału mężczyzny w życiu jej i maleństwa. Teraz plan się posypał a sprawy skomplikowały. Jak z tego wybrnąć?
Wracam do schematu publikacji, czyli czwartki i niedziele.

RanczUla

W serialu to Pshemko tak nazywał Ulę, tutaj Marek, ale pamiętajmy, że był wtedy głupim młokosem mającym pstro w głowie.
Tak jak nie ma zbrodni doskonałej tak i doskonały plan nie istnieje, bo zawsze może się coś posypać tak jak u Uli. Okazało się, że nie była w stanie przewidzieć kilku istotnych rzeczy.

UiM

Marek znajdzie wiele sensownych argumentów, żeby przekonać Ulę. Na razie oczywiście nie będę pisać jakich, bo wkrótce się to wyjaśni. Czy ona da się przekonać, to już inna sprawa.
Marek nie jest głupcem i w końcu sam dojdzie do tego, że miał być tylko reproduktorem.

Spinalonga

Z całą pewnością masz rację. To też egoizm, ale z drugiej strony pomyśl o tych wszystkich samotnych kobietach, takich zupełnie przeciętnych i zwyczajnych, które też chcą mieć coś do kochania i jedynym wyjściem wydaje im się postąpić tak jak Ula, lub po prostu zainwestować w in vitro. Nikt tu nie powiedział, że to dziecko ma być zabawką i Ula tez nie traktuje go w takich kategoriach, a raczej podchodzi do tego bardzo poważnie, bo jest raczej rozsądna.
Bardzo dobrze, że wsadzasz kij w mrowisko. Opowiadanie jest z całą pewnością kontrowersyjne i każda z czytających ma własne zdanie na ten temat. A ja chętnie o tym czytam.


Gaju
Marek był w przeszłości głupim szczeniakiem. Na szczęście wyrósł na dżentelmena. Potrafi przyznać się do błędu i przeprosić. To jakby wyciągnięcie ręki do Uli i przełamanie niechęci. Pomimo, że nazywał ją fatum, to masz rację, że to fatum wisi właśnie nad nią, bo okazuje się, że poza zajściem w ciążę nic nie wychodzi tak jak sobie zaplanowała. W dodatku ma poczucie winy, że okłamała Marka i zwyczajnie wykorzystała go. Nawet można by powiedzieć, że seksualnie zmolestowała. Hahaha.

Mam strasznie dużo roboty, ale o tym już wiesz. Nadal na biurku stosy papierów zza których widać tylko czubek mojej głowy. Ale pomalutku do przodu. Przecież wiecznie tak nie będzie i jakoś się odrobię.

MSophie

Utrafiłaś w sedno. To faktycznie chichot losu. Bardzo trafne spostrzeżenie.

Lectrice

Ja już wróciłam po urlopie do pracy i jestem na pełnych obrotach. To dlatego rozdział dodałam po południu. Cieszę się, że chociaż trochę Cię zaintrygowałam. Końcóweczka na pewno Ci się spodoba a przynajmniej taką mam nadzieję.

Dziewczyny mam kłopoty z interią i nie mogłam długo wejść na własny blog nie mówiąc już o dodaniu komentarza. Próbuję kolejny raz z nadzieją, że tym razem się uda.
Dziękuję najpiękniej za wszystkie wpisy i najserdeczniej wszystkie pozdrawiam. 
Spinalonga (gość) 2015.06.17 21:28
Coś do kochania to może być co najwyżej pluszowy miś.Pies to już przyjaciel, z kotem gorzej, bo to raczej pan bardziej służy kotu niż kot panu :(

Czy Ulencja jest odpowiedzialna? No nie wiem, nie wiem, ale proszę nie brać pod uwagę mojego zdania, bo ja nudna i staroświecka jestem.
jute (gość) 2015.06.17 21:57
Witaj Małgosiu.Jakaś Interia nie chciała mnie do Ciebie dopuścić,znasz ją?. Co za zołza.Myślałam ,ze zaczyna się sezon ogórkowy ,a tu wyrażnie jest sezon na zołze..Wracają do tematu, ma Ulka "zgryza"..Ciekawe jak to rozegra.Już dawno,dawno temu niejaki pan Tuwim Julian powiedział,że plan to coś, co potem wygląda zupełnie inaczej.Zupełnie nie rozumiem oskarżania Uli o chęć złapania faceta "na dziecko"..Jak to jest możliwe,że Ty piszesz konkretnej sytuacji a ludzie odczytują zupełnie co innego.To nie jest jakiś trudny naukowy tekst , to jest opowiadanie,więc nie rozumiem skąd taki kłopot. Ale przynajmniej dowiedziałam się dlaczego ludzie nazywają swoje psy ludzkimi imionami (ostatnio mój Psiurex zaznajomił się z bokserem o imieniu Grześ)..Rozumiem teraz ,że dla niektórych ludzi pies czy dziecko , to jest to samo.Ponieważ mam i jedno i drugie a także kota ( żywego też) muszę stwierdzić,że absolutnie się z takim poglądem nie zgadzam..A tak całkiem już poważnie, bywa ,że kobieta bardzo chce być matką , ale żoną już niekoniecznie..Może to jest samolubne ,ale faceci mogą być samolubni a kobiety nie?.. Ciekawa jestem, co tez Ula wymyśli,żeby pozbyć się Marka,bo mam nadzieję,że tak od razu nie wpuści go do swojego życia,tym bardziej,ze ma przykre wspomnienia związane z Markiem. Pozdrawiam.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.17 22:41
Właśnie czytałam komentarze pod Andziok's mini i przeczytałam, że "Miłość z rozsądku" ma być jakoś strasznie smutna? Pozdrawiam, UiM
MalgorzataSz1 2015.06.17 22:44
Jute

Ja też miałam dzisiaj problemy z interią. Na szczęście niedługo trwały.
Ulka ma zgryz, ale ponieważ opowiadanie liczy sobie zaledwie osiem części, nie ma za bardzo miejsca, żeby ona strzelała focha i pozbywała się Marka. Przecież Marek ma taki wielki dar przekonywania, a jeszcze jak wywlecze swoje najmocniejsze argumenty, to trudno będzie mu nie przyznać racji. Tak naprawdę to nie on ją przekona, by spojrzała z dystansu na całą sytuację i przemyślała wszystko raz jeszcze.

Dzięki Jute za komentarz. Pozdrawiam najcieplej.

PS.
Mam nadzieję, że Twój kot przeżył ogórkowy atak.
MalgorzataSz1 2015.06.17 22:49
UiM

Ja wiem, że nie lubisz czytać takich drastycznych, czy dramatycznych rzeczy, ale przecież doskonale wiesz, że ja nigdy nie napisałabym czegoś co mogłoby uśmiercić albo Ulę, albo Marka. Mogę zakopać 2 metry pod ziemią każdego innego bohatera serialu, ale tych dwoje nigdy. Po drodze może się dużo dziać, ale zakończenie zawsze jest szczęśliwe. Bądź więc dobrej myśli i nie panikuj na starcie. Opowiadanie jest napisane przez RanczUlę, a ja tylko trochę je rozwinęłam w dobrym kierunku. Mam tu na myśli happy end.
Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.06.17 22:51
Małgosiu, boisz się?..Bo ja bardzo.( mogę za Ciebie się bać, proszę powiedz ,że mogę)..Chciałam sobie właśnie jakiś horror pooglądać, a tu proszę, wystarczy poczytać komentarze. Robi się ciekawie i śmiesznie.Zastanawiam się która opcja zwycięży..Myślę jednak,że ta śmieszniejsza.Małgosiu,czy będzie jakaś ambona ,dla zwolenników głośnego głoszenia prawdy? A może przynajmniej ławeczka, jak w Hyde Park`u.?.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.17 22:56
:) Uspokoiłaś mnie, miło jest wiedzieć, że historia zakończy się szczęśliwie. Pozdrawiam, UiM
PS: Mam dziwne poczucie, że cała wspólnota fanów "Brzyduli" zaczyna się sypać? Coraz brutalniejsze i ociekające jadem commenty?
UiM (gość) 2015.06.17 23:08
Chciałbym się jeszcze odnieść do poprzedniego komentarza. Ja nie mam nic przeciwko drastycznym lub dramatycznym scenom, tylko nienawidzę zdrady i śmierci. Śmierci bo to koniec, nie ma już nic, a zdrady bo to też jest w pewnym sensie koniec. Ja zdrady nie potrafiłabym wybaczyć i myślę, że Ula również nie. Gdy czytam o zdradzie, oczami wyobraźni, widzę ten akt. Każde jego/jej pchnięcie… fuu. Doskonale wiesz, że mam bujną wyobraźnię. Wolę jak Ula i Marek razem pokonują problemy, albo spory pomiędzy nimi nie są aż nadto poważne…. Wiem, że moje podejście jest nieco obsesyjne. Ale w temacie Brzyduli mam świra. :D tak, wiem, że przynudzam :p …. Juz nie będę Cię zamęczać moimi rozterkami :D

Dobrej nocy! :D
Spinalonga (gość) 2015.06.17 23:11
Właśnie lecą powtórki Brzyduli i czasem zerkam. Dialogi wciąż niezmiennie mnie bawią, oglądam w wolnej chwili z przyjemnością. A fani BU chyba trzymają się dobrze. Wieść moja domowa głosi, że do grona miłośników dołączają nowi fani :) Tak więc obawy, że grono to się wykrusza, są bezpodstawne.
MalgorzataSz1 2015.06.17 23:19
UiM

Mam tak jak Ty, ale trudno wymyślić coś ciekawego, żeby opisać to w opowiadaniu. Zdrada i śmierć to zawsze kontrowersyjne tematy, chociaż ja ulegam czasami tylko zdradzie i opisuję ją.
Ja tez niezmiennie kocham ten serial i chyba już mi tak zostanie.


Spinalonga

Oglądam powtórki! Za każdym razem z wielką przyjemnością. To co piszesz o fanach jest bardzo pocieszające i podnosi człowieka na duchu.

Dzięki dziewczyny. Spokojnej nocy. :)
jute (gość) 2015.06.17 23:29
Małgosiu ,to nie tak.Wiesz ,że jest sezon na ogóreczki.One tak sobie ładnie w kamionce kiszą,a my sprawdzamy co chwilunię czy aby nie za bardzo słone,albo miękkie,albo zbyt zielone.Właśnie tak sobie sprawdzałam,gdy nagle usłyszałam taki wrzask,ze o mało się nie zadławiłam,wybiegłam przed dom, a tam moja kota była atakowana przez kociego rezydenta( to ten,który przychodzi na papu).Ona bidula zwiała na drzewo,a ten drań za nią.Mój mąż bardzo się starał kotę obronić ( no!, krzyczał dzielnie a psik !, a może właśnie złapał katar). Kota przrażliwie miałczy ,kocur prycha,to co miałam zrobić?.Na pytanie czy on ją goni w celach miłosnych,czy ugryzieniowych nie było warunków, więc walnęłam w niego tym ,co miałam w łapie, a to był ogórek.Trafiłam.Kocur zwiał.Myślałam,że się obrazi,ale rano przyszedł na śniadanie .Nie wiem, czy ja nie powinnam się obrazić na niego, jak myślisz? Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się czymś rzucić ( nie mówię,że nigdy nie miałam ochoty) i taki sukces. Może powinnam czasem posłuchać swojej "ochoty".W tenisa już nie gram,bo ręce mam do kitu,ale takie rzucanie nie wymaga wielkiego wysiłku ,no i niekoniecznie to muszą być ogórki.Chyba dopadło mnie zdziczenie obyczajowe.Pozdrawiam.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.18 00:02
Wysłałam Ci na maila, to o czym kiedyś pisałyśmy :)
B (gość) 2015.06.18 11:11
Do Jute, czytam te twoje komentarze i banan mi z buzi nie schodzi, pękam ze śmiechu i tak sobie pomyślałam może czas wprowadzić nową konkurencję olimpijską rzut ogórkiem małosolnym do celu , mielibyśmy pierwszą zawodniczkę i pewne złoto . serdecznie pozdrawiam B.
Spinalonga (gość) 2015.06.18 13:56
Biedny ten kot trafiony ogórkiem :(
MalgorzataSz1 2015.06.18 18:11
Jute

No to wystraszyłaś kocurka. Następnym razem znajdź coś innego, bo ogórków szkoda. Koty nie lubią, a człowiek chętnie by zjadł małosolnego. Właśnie zaprawiłam i czekam. Nie, nie na kocura, choć jest taki jeden, dość wiekowy i małosolne lubi. On też czeka, aż będą do jedzenia w sam raz. :)

UiM

Odpisałam. :)
RanczUla (gość) 2015.06.18 21:08
Ui M
Nasze wspólne opowiadanie z Małgosią będzie trzymać w napięciu od pierwszej części do szóstej. Później też będzie trzymać , ale już bez nerwów. Tylko komentarz Małgosi poniekąd zdradził końcówkę.
Pozdrawiam was obie.
MalgorzataSz1 2015.06.18 21:13
RanczUla

Końcówka nie jest żadną niespodzianką, bo wszystkie dobrze wiecie, że żadne moje opowiadanie nie skończyło się dramatem, ale wręcz przeciwnie i nawet jeśli będzie mnóstwo emocji, to koniec jak to zwykle u mnie jest przewidywalny.
Nie zdradziłam przecież treści opowiadania, a to chyba najważniejsze.
:) (gość) 2015.06.21 00:06
Kiedy kolejny rozdział? Teraz czy ranO?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz