Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"CZAS ZACZĄĆ ŻYĆ..." - rozdział 5

08 marzec 2015
ROZDZIAŁ 5


W Łazienkach zgromadziły się prawdziwe tłumy. Marek ciągnąc ją za rękę przecisnął się do wnętrza. Tam odnalazł swoich rodziców, którym przedstawił Ulę, a następnie przywitał się ze swoim wspólnikiem Alexandrem Febo, który specjalnie na pokaz przybył z Mediolanu.
- Przedstawiam ci Alex moją asystentkę Urszulę Sosnowską. To głównie dzięki niej zapowiada się naprawdę udane widowisko.
Alex podniósł jej dłoń do ust i ucałował.
- Bardzo mi miło panią poznać. Jest pani niezwykle piękna.
Jej twarz kolejny raz pokryła się purpurą.
- Dziękuję – wyszeptała.
Po tej wzajemnej prezentacji Marek zapytał Febo o Paulinę. Miał nadzieję, że nie przyjechała razem z bratem. Po burzliwym zerwaniu przez niego zaręczyn nie miał ochoty się z nią widzieć, a tym bardziej rozmawiać. Jednak Alex miał dobre dla niego wieści.
- Nie, nie przyjechała ze mną. Za bardzo wsiąknęła w mediolańskie towarzystwo. Ciągle chodzi na jakieś imprezy, z których wraca kompletnie zblazowana. Nie poznaję własnej siostry chłopie. Jej klasa poszła się paść – roześmiał się i zerknął na zegarek. – Chyba już czas. Zaraz się zacznie.
Istotnie zegar wskazywał szesnastą pięćdziesiąt pięć. Marek zaprowadził Ulę na miejsce przeznaczone dla niej, a sam umknął za kulisy. Światła przygasły i tylko jeden reflektor oświetlał wybieg, na który wszedł prezes z mikrofonem w ręku. Opowiedział w paru słowach o pokazie i kreacjach po czym zszedł ze sceny. Po raz pierwszy miała okazję podziwiać ubrane w piękne stroje modelki. Widziała u Pshemko te stroje, ale w fazie szycia. Teraz miała możliwość docenienia kunsztu mistrza. On na sam koniec wyszedł z szeroko rozpostartymi rękami i kłaniał się nisko zgromadzonej publiczności, która zgotowała mu owacje na stojąco. Ponownie Marek wszedł na scenę i zaprosił wszystkich na bankiet do sali obok. Ubrała płaszcz i czekała na niego przed wyjściem. Wkrótce pojawił się z komórką w dłoni i wybrał numer do przedsiębiorstwa taksówkowego.
- Na pewno nie chcesz zostać? – Zapytał jeszcze z nadzieją, że ona zmieni zdanie.
- Nie nalegaj Marek – poprosiła. – Wiesz, że nie mogę. Pokaz jednak bardzo mi się podobał, a Pshemko jest naprawdę geniuszem.
Podjechała zamówiona taksówka. Pożegnała się z Markiem i kazała się wieźć na Nowogrodzką. Jutrzejszy dzień do południa planowała spędzić na cmentarzu. To było jedyne miejsce, w którym naprawdę czuła bliskość Piotra. Wiedziała doskonale, że to tylko takie urojenie w jej głowie, jednak wolała myśleć, że jego duch wciąż tkwi przy niej i w jakiś sposób opiekuje się nią i chroni.
Następnego dnia podjechała autobusem pod cmentarną bramę. U stojącego niedaleko niej handlarza kupiła doniczkę z chryzantemami i duży znicz. Dotarła do mogiły i usiadła na niewielkiej ławeczce, którą zrobił specjalnie dla niej Maciek. Kwiaty i wieńce, których całe mnóstwo zostawili żałobnicy podczas pogrzebu Piotra już zniknęły. Teraz był tylko goły kopczyk ziemi i wbity w nią krzyż z tabliczką.
- Dzień dobry Piotruś – wyszeptała. – To już dwa miesiące odkąd ciebie nie ma. Jestem tak bardzo samotna i nieszczęśliwa bez ciebie. Wprawdzie mam duże wsparcie ze strony Maćka i mojego szefa, o którym ci kiedyś opowiadałam, ale to nie to samo. Za wcześnie odszedłeś kochany, za wcześnie… Mieliśmy całe życie przed sobą. Mieliśmy tyle marzeń i planów. Nic z nich nie wyszło. Nawet nie złapali sprawców twojej śmierci. Chciałabym spojrzeć im w oczy i zapytać dlaczego… Dlaczego mi ciebie zabrali… To moje marzenie, żeby ponieśli zasłużoną karę za to, co ci zrobili. Wierzę, że jesteś już w lepszym świecie, i że jesteś tam szczęśliwy. Ja ciągle opłakuję twoją śmierć. Nie potrafię inaczej. To tak bardzo boli… Pomóż mi się z tym uporać. Pomóż mi przez to przejść. Ja nie chcę, żeby tak było zawsze, bo ten ból serca jest nie do zniesienia. Przecież na temat serca wiedziałeś wszystko… - Wyciągnęła z torebki chusteczkę i wytarła mokre od słonej wilgoci policzki. – Zadatkowałam już na pomnik kochanie. Wybrałam też wzór. Będzie oryginalny i nie taki jak wszystkie. Postawią go jednak dopiero wiosną. Dzisiaj przyniosłam ci trochę żółtych chryzantem. Zawsze lubiłeś żółty kolor, prawda? - Podniosła się z ławki i wcisnęła doniczkę w miękką ziemię. – A tu zapalam ci światełko, żeby ogrzało twoją duszę. Spoczywaj w spokoju kochany i czuwaj nade mną. Bardzo cię kocham.


Po tych wizytach na cmentarzu wracała kompletnie roztrzęsiona i rozbita emocjonalnie. Pomyślała nawet, że być może powinna poszukać pomocy u jakiegoś psychologa, bo sama nie poradzi sobie z tą wielką stratą. To ją zdecydowanie przerastało. Zawsze wyciągała album z ich zdjęciami i oglądała je do wieczora. Nie było ich zbyt wiele. Trochę zdjęć z ich ślubu, jakieś spotkanie z przyjaciółmi Piotra, kilka fotografii z Rysiowa…





Potem zjadała kolację lub nie i pamiętając o tabletce na sen kładła się spać. Lekarka przepisała jej łagodne środki. Sprawiły, że jednak zaczęła sypiać trochę lepiej i nie budziła się po nich z ociężałą od snu głową.
Zamknęła album i przebrała się w piżamę. Popiła tabletkę i przytuliła twarz do poduszki. Pół godziny później już spała. Spała i śniła. Zwykle nie pamiętała swoich snów, ale ten był bardzo sugestywny. Ujrzała Piotra, który siedział przy łóżku i przyglądał jej się z dobrotliwym uśmiechem. Przetarła oczy i zdumiona spojrzała na niego.


- Piotruś… - wyszeptała.
- Witaj Iskierko. Przyszedłem, bo bardzo martwię się o ciebie. Nie powinnaś kochanie tak rozpaczać. Mnie jest tu dobrze. Ciągle widzę cię tak bardzo smutną, a twoje piękne oczy wypełniają łzy. Nie trzeba płakać. Czas zacząć żyć kochanie. Przecież kiedyś się spotkamy, ale dla ciebie to jeszcze za wcześnie. Całe życie przed tobą. Nie powinnaś być sama. Otwórz serce na nową miłość. Ona jest gdzieś blisko, na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko się rozejrzeć. Powinnaś wyjść za mąż i mieć dzieci.
- Tylko z tobą chciałam mieć dzieci Piotruś, tylko z tobą… Jak możesz nawet proponować mi coś takiego? To ty jesteś moją miłością – powiedziała ze skargą w głosie.
- Ja byłem twoją miłością kochanie, musisz to zrozumieć. Teraz czas na nową. Nie zamykaj się w skorupie, tylko otwórz na świat i ludzi. Kocham cię i chcę żebyś była naprawdę szczęśliwa. Na pewno jest ktoś, kto poda ci to szczęście na tacy. Nie odrzucaj go. Ja zawsze będę przy tobie, będę cię wspierał i czuwał nad tobą. Zacznij żyć Ula dla siebie i dla mnie. Zacznij żyć…
Zauważyła jak jego sylwetka zaczyna się rozmywać. Usiłowała go schwycić, ale to było tak, jakby łapała mgłę.
- Nie zostawiaj mnie Piotr, błagam! – Krzyknęła rozpaczliwie.


Zerwała się na równe nogi i rozejrzała dokoła. Zegar wskazywał kilka minut po pierwszej. Przetarła twarz mokrą od potu i łez.
- Piotr? Jesteś tu? – Odpowiedziało jej tylko tykanie zegara. – Chyba zaczynam wariować. Ten sen był taki rzeczywisty – mruknęła. Poszła do kuchni i nalała wody do szklanki. Wypiła ją duszkiem. Położyła się, ale nie potrafiła już zasnąć. W głowie tłukły jej się słowa Piotra. – Może on ma rację? Może powinnam kogoś mieć? Ale jak mam kogoś pokochać skoro tak bardzo kocham jego? Wymagasz ode mnie zbyt wiele Piotruś. Zbyt wiele.
Rano wstała zmęczona i niewyspana. Sińce pod oczami zatuszowała jakimś fluidem. Ubrała spodnie, sweterek i nawet nie pomyślawszy o śniadaniu poszła na autobus.
Ten dzień był dość lightowy. Zwykle po pokazie pracownicy mieli jeszcze trochę luzu i czas wypełniali czytaniem artykułów na temat wystawionej przez firmę kolekcji. Recenzje były bardzo pochlebne, żadnej krytyki. Siedzący za biurkiem Marek zacierał ręce i mówił.
- Świetnie się spisaliśmy Ula. Teraz tylko czekać, jak zaczną się sypać zamówienia na sprzedaż kolekcji. Znowu będzie sporo pracy, ale damy radę, nie?
Smętnie pokiwała głową i wydusiła
- Na pewno…
Marek przyjrzał się jej bacznie. Nie wyglądała najlepiej. Mimo, że starała się ukryć siniaki pod oczami on dostrzegł je bez trudu.
- Jakaś nieobecna jesteś dzisiaj. Źle się czujesz?
- Nie, ale trochę mi niedobrze. Jeszcze nic dzisiaj nie jadłam. Jestem tylko o kawie.
- To karygodne Ula. Naprawdę wpędzisz się w jakąś chorobę. Ubieraj się. Zabieram cię na lunch. Jak możesz tak niszczyć swój organizm?
- Nie miałam czasu na śniadanie – usprawiedliwiała się. - Poza tym miałam taki dziwny sen, a potem już nie mogłam zasnąć.
Zarzucił na siebie płaszcz i pomógł jej się ubrać. Samochodem podjechali do najbliższej restauracji. Zamówił jej kaloryczne naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną. Sobie również. Do tego po kubku gorącej czekolady.
- Dzisiaj szalejemy. Zasłodzimy się na śmierć – zachichotał.
Po tym posiłku od razu poczuła się lepiej. Podziękowała Markowi. Gdyby nie on pewnie za chwilę zemdlałaby w jego gabinecie. Wyszli z restauracji, a on zaproponował spacer.
- Tu niedaleko jest park. Pooddychasz świeżym powietrzem. Ciągle jesteś taka blada, jakbyś nie miała w sobie kropli krwi. Wiem, że cierpisz, ale musisz zacząć żyć Ula. - Stanęła jak wryta i zdumiona popatrzyła mu w oczy. Przecież tak samo mówił do niej w tym śnie Piotr. – O co chodzi? Stało się coś? – Zaniepokoił się Marek.
- Nie, nie… Wszystko w porządku – potrząsnęła głową jakby odganiała nocną marę. – Wszystko w porządku…
Ruszyli parkowymi alejkami. Lato ewidentnie ustępowało miejsca jesieni. Ścieżki zasłane były kolorowym dywanem liści, które szeleściły przy każdym kroku. Weszli na pałąkowaty mostek i zatrzymali się na nim.
- Spójrz Ula, czy nie jest tu pięknie? Powiedziałbym nawet, że to bardzo romantyczna sceneria.


- Jesteś romantykiem?
- Chyba w jakimś stopniu tak – uśmiechnął się do niej. – Nie oznacza to jednak, że kocham komedie romantyczne, które wyciskają z oczu łzy. Raczej twardo stąpam po ziemi.
- Mimo to masz w sobie jakąś wrażliwość. Gdyby nie ona, nie zwróciłbyś uwagi na człowieka leżącego na chodniku – znowu poczuła to znajome ukłucie w sercu.
Zamilkli na dłuższą chwilę. Jednak Marek nie chciał, żeby nadal tkwiła w takim zawieszeniu. Zebrał się w sobie.
- Chcesz znać prawdę Ula? Zatrzymałem się tylko dlatego, że leżał w dziwnej pozycji. To mi uświadomiło, że nie jest pijany. Miał nienaturalnie odgiętą głowę. Nadal uważasz, że jestem wrażliwy?
Bolało. Ten ból uwidocznił się w jej oczach, które szybko wypełniły się łzami.
- Chcesz mnie do siebie zniechęcić? Nie zmienię zdania – powiedziała cicho. - Ten i kolejne uczynki potwierdzają tylko, że właśnie taki jesteś. Masz dobry charakter, a to nie zdarza się często.
- Kiedyś może ci opowiem jaki naprawdę jestem, a raczej jaki byłem. Może się zdziwisz, ale to ty wyzwalasz we mnie takie pozytywne odruchy. Wcześniej nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłem. Sprawiasz, że człowiek jest gotów ci nieba przychylić. Piotr był wielkim szczęściarzem Ula.
- Mylisz się. To ja miałam wielkie szczęście, bo był wspaniałym człowiekiem.
- Jakby na to nie patrzeć oboje mieliście szczęście, że spotkaliście siebie, chociaż na bardzo krótko. Mimo to uważam, że nie powinnaś odgradzać się od ludzi. Czasem tak trudno do ciebie dotrzeć, bo zamykasz się w jakiejś szczelnej skorupie, przez którą ciężko się przebić.
Niespodziewanie dla niego wybuchła głośnym płaczem. Nie rozumiał tej nagłej reakcji. Odruchowo wtulił ją w siebie i gładząc po plecach próbował uspokoić.
- Nie płacz Ula. To będzie jeszcze bolało, ale przekonasz się, że czas zrobi swoje.
- Skąd ty to wszystko wiesz? Jakim cudem wiesz? Przecież nie możesz tego wiedzieć - szlochała mocząc mu łzami płaszcz .
Był kompletnie zdezorientowany, bo nie rozumiał, o czym ona mówi.
- Ale co wiem? Nie rozumiem…
- Mówiłam ci, że miałam w nocy dziwny sen. Rozmawiałam z Piotrem i on powiedział mi to wszystko. Powiedział, że powinnam się otworzyć, a nie zamykać w skorupie przed światem. Powiedziałeś dokładnie to samo, słowo w słowo. Przecież jesteś inny. Nie możesz tak myśleć jak on.
- On był mądrym człowiekiem Ula. A skoro ci się przyśnił, to może to jest jakiś przekaz z jego strony? Widocznie nie różnię się od niego tak bardzo, skoro myślę podobnie. – Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i podał jej. – Proszę, wytrzyj swoją śliczną buzię i już nie płacz. Może jednak powinnaś poszukać pomocy u jakiegoś specjalisty, bo sama najwyraźniej nie radzisz sobie z emocjami. Jeśli się zgodzisz, poszukam kogoś.
- Sama o tym pomyślałam już wcześniej. Myślałam, że dam radę, ale to mnie po prostu przerosło.
- Już dobrze. Wracajmy. Ja na pewno znajdę kogoś, kto będzie w stanie ci pomóc.
 
 
Wiktoria (gość) 2015.03.08 00:33
Witaj Gosiu,
rozdzial jak zawsze super. Uli nadal trudno jest sie pozbierac po traumie jaka byla smierc Piotra. Marek nadal wiernie trwa przy Sosnowskiej. Chce jej pomoc w przezwyciezyc ta traume. Nie pozostawia jej samej. Moze na Niego liczyc.Dobrze, ze Piotr dal jej jakis znak " tam" z gory, bo moze to spowoduje, ze Ulka otworzy sie na nowa milosc. Ewidentnie akcja sie rozkreca. Jestem ciekawa kiedy Marek zda sobie sprawe ,ze Ula nie jest mu obojetna i kiedy sama Sosnowska otworzy sie na ludzi.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzial ;)
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.03.08 00:42
Paulina alkoholiczką? :D Tego jeszcze nie grali :P Ula jest bardzo rozchwiana emocjonalnie. Ciekawe czy sesje z psychologiem pomogą czy jednak większą rolę odegra Dobrzański. Czyżby Ula wpadła w oko Aleksowi? Może z tej mąki upieczesz jakiś chleb, a raczej romans? Marek prawdopodobnie byłby wściekły :) Ale ona w końcu zaczęłaby żyć :) Pozdrawiam, UiM
marit (gość) 2015.03.08 07:25
Odejście bardzo bliskiej osoby,nigdy nie rozpłynie się jak mgła. Tylko Marka bezpieczne ramiona,troska o Ulę,której jest coraz więcej,pomoc psychologa,to duże wsparcie i z każdym dniem okaże się,że kolejne dni będą coraz łatwiejsze do przetrwania i chęcią do życia.
Zapewne na uczucia jeszcze dużo,dużo za wcześnie, ale Febo na pewno spróbuje trochę namotać... Znając ciebie pozwolisz mu na to,zapewne nie za wiele,bo kochasz końcówki z happy endem..No chyba,że Markowi jakaś ponad czasowa piękność,przysłoni Ulkę i jej codzienne zamartwianie. Wtedy Febo zapewne zacierałby łapki. Za dużo myślę....Ciekawie się zaczyna. Paulina....no,no,odkryłaś nowy w niej talent i zamiłowanie ...? Coś w zanadrzu z jej udziałem..? Lepiej nie ...
Czwartek tak daleko i znowu nie wiedza....
Pozdrawiam i miłego tygodnia.











magdam (gość) 2015.03.08 10:05
Witaj Małgosiu! :)
Kurcze...szkoda mi Ulki :( totalnie nie radzi sobie ze swoimi emocjami...przeszla bardzo ciezki okres i to zrozumiale, ale rzeczywiscie sama sobie nie poradzi.... Jestem ciekawa, jak dalej pociagniesz to opowiadanie... Piotr w snie mial na mysli Marka...ale jestem ciekawa,jak do tego dojdzie....czy po drodze Marek z kims jeszcze bedzie, czy po prostu zda sobie sprawe,ze Ula "to ta"....jakis romans? Bardzo jestem ciekawa, co dalej :)
Miłej niedzieli! :)
Pozdrawiam :)
jute (gość) 2015.03.08 12:06
Witaj Małgosiu.Zdjęłam sobie samowolnie to ustrojstwo z paluchów, więc mogę pisać.Całymi dwoma palcami.Bardzo mi się podoba Twój Marek.Jak Ulka się w nim nie zakocha ,to ja to zrobię.Wygląda na to.że Ula i jej nieszczęście wyzwalają w Marku uśpioną wcześniej wrażliwość, empatię i pokłady ciepła.Super. Czekam na cd.
Małgosiu,może oni Ci tym artroskopem coś naprawią,może będzie lepiej.Pozdrawiam Cię cieplutko.
biedronka2012 (gość) 2015.03.08 12:25
Droga Gosiu,

Chwile mnie tu nie było ! Ostatnio nadrobiła ostatnie opowiadanie i przeczytał rozdziały nowego! Czas zacząć żyć.... przepiękny wyciskacz łez. Jestem zachwycona to wszystko jest takie prawdziwe. Najbardziej przejmująca jest ta samotność i pustka w sercu Uli.Ona na pewno miała nadzieje,że Piotr obudzi się, to było 7 miesięcy, długich 7 miesięcy kiedy ona czkała.I ta decyzja że w końcu trzeba go odłączyć od respiratora, który za niego oddycha i przytrzymuje przy życiu, albo tylko daje złudzenie że Piotr żyje. Przecież takie sytuacje zdarzają się w prawdziwym życiu.... niespodziewana śmierć męża żony ... jak sobie radzić potem ? Co dalej robić ze swoim życiem? To opowiadanie na pewno nie da odpowiedzi na te pytania, ale może zmusi do przemyśleń.

Wesprzyj się na mnie.... troch mniej mi się podobało, nie jest to moje ulubione opowiadanie. Moim zdanie było mało realne .... ale może głupio się czepiam. jak wiesz jestem zawsze szczera.

pozdrawiam Biedronka
MalgorzataSz1 2015.03.08 12:34
Wiktoria

Marek nadal będzie bardzo opiekuńczy względem Uli, bo bardzo mu na niej zależy. Słowa Piotra rzecz jasna zrobiły na Uli wrażenie, ale nie jest jej łatwo się z nimi pogodzić i tak będzie jeszcze jakiś czas.

UiM

Nigdzie nie napisałam, że Paulina jest alkoholiczką. Ona po prostu zaczęła postępować tak jak kiedyś Marek. Chodzi do klubów, ma odpowiednie towarzystwo do zabawy i używa życia.
Alex jedynie stwierdził, że Ula jest piękną kobietą, ale z tej mąki chleba nie będzie. Byłoby za dużo zamieszania. Ona i bez tego ledwie sobie radzi, ale z czasem to minie i odzyska kontrolę nad swoim życiem.

Marit

A to mi zrobiłaś niespodziankę. Ciekawe, czy wróciłaś na dobre do komentowania, czy tylko z doskoku.
Faktycznie, że już niedługo Ula poczuje się pewniej. Dobry psycholog z odpowiednim podejściem potrafi zdziałać cuda.
Wyjaśniłam już wyżej, że Febo jest tu tylko epizodem i nie będzie się w nic wtrącał, bo w tym opowiadaniu zarówno on jak i Marek mają dobre relacje i są na równorzędnych stanowiskach, tyle, że Febo we Włoszech.
Paulina tam w Italii odbija sobie te wszystkie lata spędzone z Markiem bez miłości i dobrze jej z tym. Do Polski na pewno nie wróci.

Magdam

Ula jest niezwykle wrażliwa. Takie osoby znacznie trudniej znoszą stratę kochanej przez nie osoby. Nie potrafią poradzić sobie same ze sobą.
Nie zakładałam, że Piotr w śnie myślał o Marku, ale tak jakoś wyszło i wydaje się trafionym wyborem, prawda? A jak do tego dojdzie, to musisz jeszcze troszkę poczekać. Ja z pewnością to opisałam. Marek nie będzie z nikim, bo za bardzo siedzi mu w głowie pewna dziewczyna o błękitnych oczach i piegach na nosku. :)

Jute

Jak mogłaś na własną rękę zdjąć gips, czy co tam miałaś założone na paluchy? A jak okaże się, że to za wcześnie? Ryzykujesz i możesz sobie zaszkodzić.
Ja bardzo się cieszę, że napisałaś komentarz, ale on nie jest u Ciebie priorytetem, ale sprawne palce. Artroskopia na pewno pomoże, bo gadałam z kilkoma osobami i one czują się po tym zabiegu zdecydowanie lepiej i lepiej chodzą.

Moje kochane dziewczyny, bardzo Wam dziękuję, że czytacie i komentujecie. Życząc wszystkim udanej i ciepłej niedzieli wszystkie serdecznie pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2015.03.08 12:46
biedronka2012

Nie było Cię nawet dość długą chwilę, ale cieszę się, że pamiętasz i zaglądasz.

Opowiadanie "Wesprzyj się na mnie" napisałam trochę z głowy, trochę z własnych doświadczeń. Realna jest jak najbardziej taki rodzaj rehabilitacji, chociaż przy dzisiejszych trudnościach jedynie prywatnie można coś takiego załatwić. Mało realne jest natomiast takie cudowne ozdrowienie, bo z reguły większość tak poważnych urazów powoduje w organizmie nieodwracalne zmiany. No, ale czego się nie robi, żeby opowiadanie zakończyło się szczęśliwie. Sama dobrze wiesz, że większość z nich jest całkowicie wydumana i nie przekłada się na rzeczywistość, którą większość z nas chętnie widziała by właśnie taką, idealną i bez rys.

To opowiadanie "Czas zacząć żyć" może rzeczywiście wzruszać, bo wielokrotnie po śmierci bliskiej osoby stajemy się kompletnie bezradni, zagubieni i ewidentnie potrzebujący wsparcia osób trzecich. Tragizm Piotra leżącego przez siedem miesięcy i nie mającego żadnych szans na przeżycie sprawił, że Ula załamała się zupełnie. Ze wszystkich sił stara się funkcjonować normalnie, ale nie bardzo jej to wychodzi. Tłumi emocje, nie mówi o nich głośno i zamyka się w sobie.
Opisałam taki stan najlepiej jak potrafiłam, chociaż nie jestem przecież psychiatrą, ale jeśli wycisnął u niektórych z Was łezkę, to osiągnęłam swój cel.

Dziękuję Ci za komentarz i liczę na następne jak tylko znajdziesz wolną chwilę.
Najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)

(gość) 2015.03.08 13:00
Gosiu,

Pamiętam, bo mam ogromny sentyment do twojego bloga i do twoich opowiadań, które są świetne. Pisz dalej i nie przestawaj, chociaż wiem ,ze to trudne bo różnie bywa z weną i pomysłami na kolejne historie, bo każda z autorek chce być oryginalna i chce zaskakiwać kolejnym opowiadaniami.
Twój blog jest wyjątkowy... i wciąż cieszy się sympatią czytelników , a ja od czasu do czasu będę tu zaglądać bo fajne jest czasem przeczytać coś wzruszającego, nierealnego lub zabawnego, twoje opowiadania są właśnie takie różne i zaskakujące , chociaż zawsze kończą się szczęśliwie. Chyba nigdy się nie doczekam się smutnego zakończenia ale może i w tej kwestii mnie kiedyś zaskoczysz ... czekam ha ha.

Do następnego.... nie wiem jeszcze kiedy.Wierna czytelniczka Biedronka.
MalgorzataSz1 2015.03.08 14:25
Biedronko

Ty wiesz, że ja nie znoszę dramatycznych zakończeń ani smutnych. Tylko raz odważyłam się napisać opowiadanie, w którym Ula nie była z Markiem. Zajrzyj do Amicus, bo jej czasami się zdarza zakończyć na smutno. Częściej jednak ma pozytywne zakończenia.
A my doczekamy się od Ciebie w najbliższym czasie? Mnie osobiście brakuje Twoich mini i dłuższych form, bo zawsze zaskakujesz pomysłami.
Uściski. :)
jute (gość) 2015.03.08 15:28
Małgosiu,to nie gips ,tylko takie stabilizatory.Ja się rozlatuję. Ale kurde dziwnie się to zaczyna, bo od palców.No może jednak lepiej wybić palce niż skręcić kark.Pozdrawiam.
Tak po lekkim przemyśleniu, najlepiej nie być idiotką.
MalgorzataSz1 2015.03.08 15:44
Jute
rozwalasz mnie. Ja rozsypuję się od trzydziestu lat i tak naprawdę nie wiem, co mnie jeszcze trzyma w kupie. Nie trać wiary kochana, bo wszystko będzie dobrze, a paluchy i tak wrócą do sprawności. Jestem tego pewna.
Buziole. :)
Gaja (gość) 2015.03.08 16:16
Witaj Małgosiu,
wreszcie dorwałam się do komputera, ale pewnie zaraz mnie pogonią:), a więc szybko. "Spotkanie" Uli i Piotra - cudne i bardzo budujące!!! Tym snem sprawiłaś, że w końcu polubiłam Piotra, w serialu wydawał mi się taki trochę oślizgły i jego zagrywki były poniżej pasa, zarówno wobec Marka jaki i wobec Uli. Tutaj w końcu okazał się świetnym facetem, nie tylko za życia, ale również po odejściu, wie kiedy podać pomocną dłoń. Tak wiele osób marzy żeby choć jeden raz "usłyszeć" swoich bliskich, którzy odeszli, pragną otrzymać jakikolwiek znak od ukochanych osób, bardzo by chcieli mieć możliwość chociaż w taki sposób "spotkać się/porozmawiać/pożegnać się" i niestety nie jest im to dane. Chociaż sama nie wiem czy to dobrze czy też źle, pewnie wszystko zależy od kondycji psychicznej człowieka. Takie "spotkanie" może zdziałać wiele dobrego, ale też może być przysłowiowym gwoździem do trumny. Mam nadzieję, że dla Uli rady ukochanego męża przyniosą same dobre rzeczy:) Dostarczą ukojenia w cierpieniu, a zdanie "zacznij żyć dla siebie i dla mnie" nie pozostanie bez echa. Proście, a będzie wam dane! Ula potrafiła prosić, skoro została wysłuchana i otrzymała taką niewiarygodną pomoc. Dobrze, że sama zdała sobie sprawę, że potrzebuje fachowego wsparcia. Jestem pewna, że Marek zapewni jej najlepszą opiekę jaka jest dostępna w Warszawie. Pomoc specjalisty, subtelne czuwanie Marka i Maćka oraz swoista "rozmowa" z Piotrem powolutku powinny dać pozytywne rezultaty. Swoją drogą, to niesamowite, jak bardzo potrafimy się zmienić dla drugiej osoby, jeśli tylko sami chcemy i nie potrzebne są żadne przymusy, prośby czy groźby:) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:)
Gorąco pozdrawiam,
Gaja
RanczUla 2015.03.08 17:42
Być może , to wnętrze Marka, który czasami będzie myśleć i mówić jak Piotr najpierw zauroczy Ule ,a dopiero później będzie czas na miłość fizyczną. Tylko Aleksowi też Ula wpadła w oko. I to mnie niepokoi. Pozdrawiam.
lectrice (gość) 2015.03.08 17:55
Tak spokojnie sie do siebie zblizaja... jakby nie rozumieli celu ... On pewnie troszke bo wyraznie sklania sie ku Niej... ona plynie na tej fali nic nierozumiejac i nie podejrzewajac...
Mam nadzieje, ze cos im zacznie szybko switac w glowinach i nie bedziemy dluugo czekac na rozwoj sytuacji...
Niech sie tylko Ula otrasnie... a swoja droga to szczesciara w tym nieszczesciu... bo wlasnie spotyka kolejna wielka milosc... same one sie jej w rece pchaja...

Czytam regularnie :)

Ale jakos ta milosc do Piotra wydaje sie ... nie wiem... moze niewiarygodna... to pewnie skazenie serialmi i innymi opowiadaniami gdzie Piotr byl tym "za duzo"...
Nie chodzi o warygodnosc opisu, tylko o sam fakt... Ci dwoje razem szczesliwi to jakos dziwnie...
MalgorzataSz1 2015.03.08 18:14
Gaju

To właśnie dlatego, że tak bardzo nie trawiłam postaci Piotra w serialu wpadłam na pomysł, żeby go nieco pogloryfikować, chociaż sama musisz przyznać, że nawet nie przeżył pierwszego rozdziału. Haha.
Jeśli w jakimś opowiadaniu pisałam o jego postaci, to był to opis bardzo negatywny. Tym razem jest inaczej. W końcu aż tak odrażający nie był, przynajmniej fizycznie.

Pisałam już wcześniej, że poruszę w tej historii i duchową stronę, więc macie te sny, w których Ula rozmawia ze zmarłym mężem. Przecież jak idzie na cmentarz, to też z nim gada, a właściwie to prowadzi monolog. Postać Piotra ukazująca się we śnie jest niejako dla Uli drogowskazem, bo uświadamia ją, jak ma dalej żyć bez niego. Osobiście nie mam takich doświadczeń i raczej nie wierzę w prorocze sny, ale tutaj bardzo się to przydało.


RanczUla

Jesteś dość blisko prawdy i na pewno to doczytasz. Na razie nic nie zdradzam. O Alexie pisałam już wyżej. Z tej mąki chleba nie będzie. Na razie Ula jest wycofana i obojętna na adorację mężczyzn.

Lectrice

Dawno się nie odzywałaś...
Marek na pewno rozumie cel i doskonale wie czego chce. Ula zdaje się nie rozumieć, do czego zmierza ta wielka opiekuńczość szefa. Docenia w nim przyjaciela i tyle.
Jeszcze chwila cierpliwości i ona zacznie wracać do formy. O Piotrze napisałam w komentarzu dla Gai, więc możesz poczytać, bo już nie chcę się powtarzać.
Jego postaci nie powinnaś kojarzyć z serialem, bo jest całkiem inna. Serial przyzwyczaił nas do Sosnowskiego dwulicowca i wbrew temu co twierdził, wcale nie takiego szczerego.

Jestem Wam wdzięczna dziewczyny za komentarze. Pozdrawiam wszystkie najcieplej. :)
K. (gość) 2015.03.08 19:36
Hm... mam mieszane uczucia już wyjaśniam dlaczego. Ale najpierw pokaz. Udany, perfekcyjny bez przykrych niespodzianek. Pełen sukces. Epizod z Aleksem wspomnienie Pauli przerywnik między rozpaczą a rozpaczą Ulki.
A teraz to co jest najważniejsze Ulka. Tak uważam, że faktycznie potrzebuje pomocy psychologa sami przyjaciele, dobre rady i wsparcie Marka i Maćka nie wystarczą. Zdecydowanie nie radzi sobie z otaczającą ją rzeczywistością i na razie poza chodzeniem do pracy nie robi nic żeby sobie z nią poradzić. Rozumiem, że cierpi to naturalne ale i tak uważam, że jest w lepszej (jeśli można tak w tym kontekście powiedzieć) sytuacji - miał siedem, długich miesięcy na przygotowanie się do śmierci Piotr (w jakimś stopniu można się do tego przygotować), przez ten czas musiała sobie zdawać sprawę z tego, że tylko cud (w takie w medycynie nie wierzę) mógł jej Piotr "oddać". Wiele osób nie ma takiej możliwości - kochany mąż, ojciec, żona, syn, córka wychodzą do pracy, szkoły, zakupy i nie wracają - wypadek, udar, szaleniec na drodze w jednej chwili odbiera im najważniejszą osobę. Rano był wieczorem, nie ma. Ulka w tym opowiadaniu przez 7 miesięcy miała kogo odwiedzać, nad kim czuwać, przygotować się do jego powolnego odejścia. Jasne może lepiej żeby raz, dwa umarł nie musiała by patrzeć na jego cierpienie - ale tak trudno ocenić co jest lepsze. Ona mogła się z tą myślą godzić powoli - może to ją wykańczało psychicznie i takie teraz efekty? Jest w fatalnym stanie sama siebie zaniedbuje i sobie nie próbuje pomóc, nie walczy. Dobrze, że ma Marka to przynajmniej coś jada. Może to "spotkanie" z Piotrem będzie początkiem czegoś dobrego. Ma Marka, który wspiera, który mówi jak Piotr. Obawiam się tylko, że jeśli nie poradzi sobie z problemami za pomocą psychologa może w Marku na każdym kroku szukać Piotra. A Dobrzański na miano substytutu nie zasługuje. Jest kimś innym, może podobnym, może równie wyrozumiałym, ale to nie Piotr i to Ulka musi zaakceptować. Piotra już nie ma. Smutne w tym kontekście ale tak jest. Dobra koniec bredzenia.
Pozdrawiam i czekam bo wciąga.
MalgorzataSz1 2015.03.08 20:58
K.

Od razu Cię uspokoję, że Ula nie będzie porównywała Piotra i Marka. Poza oczywistymi różnicami fizycznymi znajdzie podobieństwo mentalne, ale nie oznacza to, że będzie ich porównywała ze sobą pod takim względem, że np. Piotr był lepszy od Marka i odwrotnie. W świecie występuje coś takiego jak sobowtór mentalny lub sobowtór fizyczny. Tu jednak nie można mówić o czymś takim, bo była by to za daleko posunięta spekulacja.
Mimo to zbliżony sposób myślenia obu mężczyzn będzie ją nieco niepokoił i nie bardzo będzie wiedziała, co ma o tym myśleć. Marek z całą pewnością nie będzie substytutem. Tego możesz być pewna.
Pomoc psychiatry bardzo jej się przyda i o tym już w następnej części.
A wracając jeszcze do pobytu Piotra w szpitalu. Ula wiedziała, że jest z nim kiepsko. Mówili jej o tym wciąż lekarze i nie dawali mu szansy na przeżycie. Ona jednak wciąż żyła nadzieją, że nastąpi w końcu przełom i on się ocknie. Nie wiem, czy w ogóle można oswoić się z myślą o umieraniu ukochanej osoby. To prawda, że wywołuje szok nagła utrata bliskiego, ale wierz mi, że i człowiek, który czuwa przy przewlekle chorym jest w podobnym szoku, kiedy ten umrze. Moja mama tak odeszła, ale zanim to się stało cierpiała przez wiele miesięcy. Kiedy dostałam informację o zgonie niemal straciłam przytomność, a nogi nie chciały mnie utrzymać. Tak więc z tym oswajaniem się z myślą i przygotowywaniem się do czyjegoś odejścia nie jest tak jakbyśmy chcieli.

Bardzo dziękuję Ci za tak rozbudowany i bardzo ciekawy komentarz. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
amicus (gość) 2015.03.09 17:28
Marek stara się pomóc jej wyjść z traumy. Wydaje się, że pomoc specjalisty jest w tym momencie niezbędna. Z całą pewnością doświadczony terapeuta pomoże jej otrząsnąć się z tej tregedii i właśnie zacząć żyć. Marek jest zatroskany, zaangażowany i chyba powoli zakochany. Pomoże jej pogodzić się ze stratą. Pomoże jej by była gotowa na dlasze życie i nowy związek. Związek z nim. Może Piotr znów jej się przyśni. ;)
Pozdrawiam!
MalgorzataSz1 2015.03.09 18:39
Amicus

Marek jest ideałem. Uwielbiam opisywać go właśnie takiego idealnego. Żeby w naturze zdarzali się tacy, ale niestety, ona rządzi się swoimi prawami.
Ja aktualnie potrzebuję ideału, żeby wsparł dobrym słowem, pocieszył, wmówił mi, że wszystko będzie jeszcze pięknie. Tymczasem słyszę jęczenie w stylu: mnie też boli, ciągle muszę zakrapiać oczy no i tyle leków trzeba brać, a kiedy to wreszcie się uspokoi... Dodam tylko, że już się uspokoiło, bo to nieszczęsne stworzenie ponad tydzień temu miało operację zaćmy i przed nią pożegnało się z całą rodziną i prawie spisało testament. Czy trzeba dodawać coś więcej? Czy można się dziwić, że tak chętnie uciekam w bajkowy, wyimaginowany świat ludzi pełnych empatii, wspierających, współczujących, ludzi ideałów?
Dziękuję Amicus i pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz