Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"ODPOWIEDZIALNOŚĆ" - rozdział 11

 

23 wrzesień 2015
ROZDZIAŁ 11


Wyszedłszy z apteki zadzwonił do pani Marii prosząc ją o zostanie do jutra z dziećmi.
- Ula bardzo się rozchorowała i nie chcę jej zostawiać samej, bo ma wysoką temperaturę. Nie będzie miała nawet siły, żeby wstać z łóżka i zrobić sobie herbaty. Nie mogę przywieźć tu dzieci, bo zarażą się od niej i wtedy będzie potrójny kłopot. To naprawdę wyjątkowa sytuacja.
- Nie ma sprawy panie Marku. Zostanę. Proszę pozdrowić ode mnie panią Ulę.
- Dziękuję pani Mario. Proszę przekazać Zosi, żeby pościeliła pani w gościnnym pokoju i jeśli pani może niech pani da mi jeszcze dzieci do telefonu, bo muszę im też wyjaśnić.
- Dzień dobry tatusiu – usłyszał głos Amelki.
- Dzień dobry skarbie. Dzisiaj pani Maria położy was do łóżeczek. Pani Ula jest chora i muszę się nią zaopiekować. Zobaczymy się jutro, dobrze? Przekażesz Kacperkowi? Nie będziecie płakać, prawda? Jak będziecie chcieli ze mną porozmawiać poproście panią Marię, żeby wybrała mój numer.
- Będziemy dzielni tatusiu i nie będziemy płakać. Przesyłamy pani Uli całuski.
-Kocham was szkraby. Do jutra.
Rozłączył się. Wszedł jeszcze do spożywczego po kurczaka, i trochę włoszczyzny. Nie miał pojęcia, czy Ula ma to w domu, ale postanowił, że ugotuje jej lekki rosół z manną.
W mieszkaniu wyciągnął z siatki zakupy i wszystkie leki. Zerknął na kartkę z rozpiską dawkowania i przygotował porcję tabletek. Wsunął się cicho do sypialni. Musiała być bardzo osłabiona, bo znowu spała, a on kolejny raz musiał ją obudzić. Pochylił się nad nią i ucałował najpierw jeden potem drugi policzek. Poczuła to i zdziwiona otworzyła oczy.
- Co to było?
- To całusy. Jeden od Amelki, drugi od Kacperka. Właśnie z nimi rozmawiałem. Tutaj masz lekarstwa. Zażyj zaraz. Jeśli nie masz nic przeciwko temu zostanę do jutra. Prześpię się na kanapie. W domu już wszystko załatwiłem. Maria zostanie z dziećmi. Jeszcze tylko telefon do Seby i cały jestem twój.
- Mój…? – Wyszczerzył się.
- To znaczy chciałem powiedzieć, że jestem do twojej dyspozycji.
Po zażyciu tabletek otulił ją kołdrą.
- Gdybyś czegoś potrzebowała ja jestem tu obok. Włączę telewizor na tyle cicho, żeby ci nie przeszkadzał. Zostawię otwarte drzwi. Spróbuj się przespać.
Zakrzątnął się w kuchni. Postawił garnek z kurczakiem i obraną jarzyną na gazie. W szafkach miała taki idealny porządek, że bez trudu znalazł pojemnik z kartką „manna”. Zaparzył sobie kawę i ułożył się na kanapie w salonie oglądając wiadomości.

Rosół pachniał bosko. Przecedził go i zasypał garścią manny. – Jeszcze chwilka i obudzę ją, żeby trochę zjadła.
Jednak i do niej doleciał ten aromat. Pociągnęła nosem i otworzyła oczy. Zauważył, że próbuje usiąść na łóżku. Najwyraźniej nie miała sił. Podszedł do niej i pomógł jej się podnieść.
- Co tak ładnie pachnie? Rosół?
- Mhmm. Zaraz będziemy jeść.
- W zamrażalniku mam poporcjowane pierogi z mięsem. Wstaw jeszcze do garnka wody i ugotuj je. Tym rosołem się nie najesz. – Po raz drugi podjęła próbę wstania z łóżka. – Muszę do ubikacji… - powiedziała bezradnie. – Jakoś nogi mi się trzęsą i nie mam siły.
Bez namysłu wziął ją na ręce. Odruchowo złapała go za szyję.
- Wystarczyłoby, żebyś mnie podtrzymał.
- Jesteś lekka jak piórko. Słodki ciężar – postawił ją przy łazienkowych drzwiach. – Dasz radę dalej?
- Dam…
Kiedy wyszła oparła się o futrynę. Ponownie wziął ją na ręce i usadził na łóżku.
- Nie kładź się. Zaraz przyniosę ci pożywny rosołek, a potem znowu zażyjesz leki. Może jednak zjesz kilka pierogów? – Pokręciła głową.
- Nie…, nie dam rady. Gardło mnie boli.
Przyniósł taboret z kuchni i postawił na nim talerz z rosołem.
- Smacznego.
Sam usiadł obok z talerzem w dłoni dotrzymując jej towarzystwa.
- Pyszny… Gdzie nauczyłeś się tak dobrze gotować? – rozchichotał się.
- Lata praktyki kochana, lata praktyki. Jeśli zjadłaś to pakuj się do łóżka. Na mnie czekają jeszcze pierogi.
Wieczorem podniosła jej się temperatura, która wywołała dreszcze. Przyniósł koc i rozłożył go na kołdrze, żeby miała cieplej. Pociła się. Co rusz zmieniał jej kompres na czole. Przesiedział przy niej do czwartej nad ranem. Dopiero wtedy przestała się trząść. Położył się na kanapie żeby załapać jeszcze trochę snu. Był wykończony. Rano wysłał sms-a do Olszańskiego prosząc go o jeszcze jeden dzień zastępstwa. Napisał, że czuwał przy Uli całą noc i jest nie do życia.
Wszedł pod chłodny prysznic. To go otrzeźwiło i spowodowało, że już nie ziewał tak przeraźliwie. Przygotował dla nich śniadanie i kawę. Zaniósł to do sypialni i przyłożył dłoń do czoła Uli. Było chłodne. Ucieszył się. Zapach kawy obudził ją. Spojrzała na niego przytomniej.
- Jak się czujesz?
- Chyba lepiej. Nie mam gorączki. To dzięki tobie. Przesiedziałeś tu przy mnie do rana. Dziękuję, bo przecież nie musiałeś…
- Ty też nie musisz wiele rzeczy, a jednak robisz je dla mnie. Zjemy śniadanie i zostawię cię na jakieś dwie godziny. Pojadę do dzieci i przy okazji przebiorę się w świeże ciuchy.
- Ucałuj te dwa brzdące ode mnie. Są naprawdę kochane.
- One tak myślą o tobie – powiedział z uśmiechem. – Zresztą ja też - ujął jej dłoń i splótł ze swoją. – Zakochałem się w tobie… - Tak ją zaskoczył tym wyznaniem, że przez dłuższą chwilę nie mogła wykrztusić z siebie słowa tylko wytrzeszczała na niego oczy. – Zaskoczyłem cię, prawda? Teraz czujesz się zmieszana, bo nie wiesz, co masz mi odpowiedzieć. Tak jest lepiej, bo chyba nie chciałbym usłyszeć tego, co chcesz mi powiedzieć.
- Wiesz co chcę ci powiedzieć? – wykrztusiła wreszcie.
- Wiem - westchnął. - Powiesz mi, że nie możesz odwzajemnić się tym samym.
- Wręcz przeciwnie… - teraz on wbił w nią zdumione spojrzenie.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty mnie też…
- Tak. Ja ciebie też… - Przygarnął ją do siebie całując prosto w usta.
Oderwał się od niej. Oddychała ciężko.
- Smakujesz syropem – zachichotał.
- A ty zaraz się zarazisz o ile już się nie zaraziłeś. To lekkomyślne.
- Nie zarażę się. Jestem zaszczepiony. I szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy.
- No to witam w klubie – wychrypiała.
Ryknął śmiechem tuląc ją do siebie.
- Jesteś niesamowita. Teraz grzecznie do łóżeczka. Wrócę za dwie godzinki.
Wyszedł z klatki schodowej i pogwizdując wesoło ruszył do samochodu. Kolejny raz musiał przyznać rację matce. Właśnie znalazł porządną i dobrą kobietę, w której się zakochał. Ona też go kocha i z całą pewnością kocha jego dzieci. Tego nie można udawać, a Ula jest zawsze szczera. Jak powie o tym rodzicom, a powie jak najszybciej, to chyba ta wiadomość zwali ich z nóg.

Dzięki jego troskliwej opiece szybko dochodziła do zdrowia. Był u niej codziennie. Przynosił jej posiłki do łóżka, poił gorącą herbatą z cytryną i hektolitrami owocowych soków. Był już po rozmowie z rodzicami. Za każdym razem jak przypominał sobie jej przebieg uśmiechał się sam do siebie. Jeszcze tego samego dnia, w którym wyznał Uli miłość połączył się z matką. Wypytał ją o ojca i ucieszył się, bo miała dla niego pozytywne informacje.
- Jest zupełnie odmieniony synku. Nabrał siły i energii. Zabiegi mu służą. Jest bardziej aktywny niż jeszcze rok temu. Chodzimy na długie spacery, pijemy wodę zdrojową i nareszcie cieszymy się życiem. A co u was? Jak dzieci? Zdrowe?
- Zdrowe mamo i grzeczne. Maria nie narzeka, bo słuchają się jej we wszystkim. Ula ostatnio się rozchorowała. Była bardzo przeziębiona. Opiekowałem się nią. Teraz jest już prawie dobrze. Poza tym muszę ci coś powiedzieć. Zakochałem się w niej i powiedziałem jej o tym. Jestem szczęśliwy mamo, bo okazało się, że ona też mnie kocha. Czy to nie wspaniałe? Znalazłem kobietę swojego życia.
Helena roześmiała się do słuchawki. Słyszał jak przekazuje te wieści ojcu. Po chwili usłyszał jego samego.
- Gratuluję synku. Ula to taka dobra i miła osoba. Wspaniała nowina. Wierzę, że będziecie ze sobą szczęśliwi, to nie ulega wątpliwości. Pozdrów ją od nas serdecznie. Bardzo się cieszymy. Bardzo.

Ta miłość dodawała mu skrzydeł. Nagle dostał tyle energii co nastolatek. Po prostu go roznosiło. Najpierw dowiedział się o tym Sebastian, a potem już cała firma. Wcale nie zamierzał ukrywać się z tym uczuciem, chociaż widział, że Ulę za każdym razem oblewał wstydliwy rumieniec, gdy zbyt ostentacyjnie ją adorował. Wiele razy prosiła go, żeby trochę spasował, bo czuje się niezręcznie. On składał wtedy dłonie jak do modlitwy i mówił.
- Czy ty nie widzisz, że to jest silniejsze ode mnie? Ja i tak się hamuję, bo gdyby nie to, to nie utrzymałbym przy sobie rąk.
- Jesteś niemożliwy, wiesz?
- No może trochę, ale czy to moja wina, że pragnę cię jak wariat? Tyle lat nie miałem żadnej kobiety, że teraz świruję na samą myśl.
Po takich słowach twarz Uli płonęła, chociaż nie była pruderyjna i przyznawała sama przed sobą, że ona też nie jest z kamienia i pragnie go równie mocno.


Targi mody, w których firma Febo&Dobrzański brała udział, udały się nadzwyczajnie. Marek pękał z dumy, chwalił pod niebiosa Pshemko i żałował, że rodzice nie mogli tego zobaczyć. Tuż po zakończeniu targów zawarli sześć intratnych umów z przedstawicielami zagranicznych firm. To bardzo dobrze wróżyło na przyszłość. Ula okazała się nieoceniona, bo to ona sporządzała umowy w trzech językach, które znała biegle.
Na targach pojawili się też oboje Febo ze swoją ofertą. Projekty były zupełnie inne niż te, które wyszły spod ręki Pshemko, ale mogły się podobać. Marek przedstawił im Ulę, jako swoją asystentkę. Pochwalił się, że są razem. Przede wszystkim jednak pytał o kondycję włoskiej filii.
- Chyba nieźle wam idzie. Projekty bardzo dobre i na pewno kolekcja się sprzeda. Zrobimy wymianę. Weźmiecie część kolekcji Pshemko do swoich butików, a mnie przyślecie część waszej. Zysk podzielimy po połowie.
Zgodzili się. Wreszcie docenili ten ogrom pracy, który Marek włożył, żeby rozhulać włoską firmę. Oni właściwie przyszli już na gotowe. Rzeczywiście radzili sobie, chociaż początki nie były łatwe. Paulina trochę się buntowała, ale mądrzejszy od niej Alex powiedział jej, że wszystko, co przekazał im Marek ma sens i jeśli chcą, żeby ta firma utrzymała się na rynku, ona musi skończyć kurs menadżerski. Skończyła. Teraz wreszcie mogli ruszyć z promocją.
- Mamy już pierwsze zyski – zwierzał się Alex Markowi. – Może nie są jeszcze tak spektakularne, ale wciąż rosną. Na razie są cztery małe butiki, a w najbliższej przyszłości zamierzam otworzyć jeszcze kilka i to poza Mediolanem. Powinniśmy ci chyba podziękować, bo gdybyś nie wstrząsnął nami, a zwłaszcza mną, to nie mielibyśmy nic.
- Cieszę się, że moje wysiłki nie poszły na marne. Naprawdę się tego bałem.
- A jak Krzysztof? Wraca do zdrowia?
- Jest nadspodziewanie dobrze. Z tego, co mówiła mama jest o wiele silniejszy i nieźle się czuje. To dlatego wciąż przedłużają pobyt, żeby ta rehabilitacja dała efekt długofalowy. Planują wrócić przed świętami. Tęsknią już bardzo za dziećmi. A może wpadlibyście jutro na niedzielny obiad? Pogadalibyśmy jeszcze. Może macie jakieś pytania? Będzie Ula, ja i dzieciaki.
- Bardzo chętnie – odezwała się Paulina. – Doskonale pamiętam wyśmienitą kuchnię Zosi i tęsknię za nią.
- Super. Ona na pewno się ucieszy. W takim razie pożegnamy się już i czekamy na was jutro o czternastej.
Ten obiad był dobrym pomysłem. Marek udzielał im jeszcze rad, wskazywał właściwą drogę do sukcesu. Zapewniał, że jeśli będą trzymać się założeń, wszystko się uda. Rozmawiali o swoich rodzinach. Alex zwierzył się, że w marcu przyszłego roku zostanie ojcem. Marek chichotał.
- No wreszcie. Dlaczego miałbyś mieć lepiej niż ja, czy Paulina. Muszę jednak przyznać, że dzieciaki są naprawdę słodkie. Spójrzcie na moje. Kiedyś były bardzo nieposłuszne, a teraz to dwa aniołki dzięki Uli, która dużo im tłumaczy i dzięki mojemu, niemałemu wkładowi w ich wychowanie. Mama zupełnie już sobie z nimi nie radziła. Miała przecież jeszcze ojca na głowie.
- Naprawdę udały ci się dzieciaki – Paulina spojrzała na nie. Siedziały przytulone do Uli, która pomagała im układać puzzle. - I są takie do siebie i ciebie podobne. Śliczne.
- Twój Gino też złamie w przyszłości kilka niewieścich serc. Wyrasta na prawdziwego przystojniaka – odwzajemnił się Marek.
Wieczorem Febo pożegnali się obiecując, że będą w kontakcie. Ula pomogła Markowi zagonić dzieciaki do łóżek. Dzisiaj miała tu nocować.
B (gość) 2015.09.23 08:45
Małgoś , ogromnie się cieszę z dzisiejszego rozdziału, nie spodziewała się , myślałam że atrakcje urlopowe tak cię wciągną że zapomnisz o nas, ale przerwałaś w takim momencie , myślałam że będzie jakieś riki tiki a tu możemy sobie tylko wyobrazić co będzie się działo za drzwiami sypialni, pozdrawiam B.
 
MalgorzataSz1 2015.09.23 10:16
B

Muszę Wam zostawić jakieś pole do wyobraźni, prawda? Riki Tiki będzie, w następnej, już ostatniej części w sobotę. Mam trochę czasu rano, bo dopiero około 12-stej ruszamy na Hel pozwiedzać. Atrakcji mnóstwo i dlatego nie zawsze mogę odpowiedzieć na komentarze, ale czasami się udaje.

Dziękuję za Twój i pozdrawiam Cię najserdeczniej.
 
Gaja (gość) 2015.09.23 12:14
Witaj Małgosiu,
Ty wypoczywasz, a inni muszą zaiwaniać i nie mają na nic czasu:) Tak troszeczkę, odrobinkę, ociupinkę zazdroszczę, zwłaszcza dzisiaj:) Do rzeczy. Po przeczytaniu tego rozdziału uśmiech nie schodzi mi z twarzy:) Zabawne są te wzajemne podchody i wyznanie uczuć:) Fajny Marecki, który jest zaskoczony odpowiedzią Uli - miłość kwitnie:) Co to będzie się działo po tak długiej abstynencji, wyobraźnia już działa:) Rodzina Dobrzańskich tak fajnie i w sposób naturalny się powiększa, wszyscy są szczęśliwi, superowo! Po raz kolejny w tym opowiadaniu zaskoczyła mnie postawa rodzeństwa Fe, poprzednio, że byli tacy "ciapowaci", obecnie, że są tacy normalni, można?, można! Bardzo dziękuję za pamięć o nas:) Z niecierpliwością czekam na kolejną część i być może na "wybuch uśpionego wulkanu"?, a może najzwyczajniej w świecie małe aniołki wpakują im się do łóżka i będzie po sprawie? Serdecznie pozdrawiam i życzę dalszego miłego ładowania akumulatorów:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.09.23 12:25
Gaju

Wulkan wybuchnie w następnej części. Inaczej być przecież nie może. Starałam się, żeby było wzruszająco w tym ostatnim rozdziale, ale jak to wyszło, musicie same ocenić. Rozdział dodam w sobotę przed wyjazdem stąd, bo chyba całą niedzielę będziemy się tłukły na Śląsk, a nawet jeśli nie, to i tak będę padnięta po takiej długiej podróży i nie będę miała na nic siły, a w poniedziałek już do pracy. Jeszcze mam kilka dni na wypoczynek i staram się korzystać jak tylko się da.
Ja też dziękuję za pamięć i za śledzenie bloga. Przesyłam buziole najsłodsze i najserdeczniej pozdrawiam. :)
 
RanczUla 2015.09.23 18:29
Szybko im poszło z tym wyznaniem miłości.Byłam przekonana że dopiero w ostatniej części to nastąpi. Czasami jednak choroba wychodzi na dobre, prawda .Będą jakieś oświadczyny czy zaręczyny? Tak na pocieszenie braku wspólnych dzieci. Dobrzańscy mogą być z niego dumni. Tak jak i z Febo. Oboje porządni z rodzinami rzadka rzecz.
Pozdrawiam miło i dziękuję za sobotę.
 
MalgorzataSz1 2015.09.23 18:51
RanczUla

Żeby Cię pocieszyć, powiem, że zaręczyny będą, a wyznanie miłosne było zupełnie spontaniczne. Tak jest najlepiej. Zaskoczenie jest wtedy z obu stron, bo Ula wcale się tego nie spodziewała, a Marek nie spodziewał się, że ona odwzajemnia to uczucie.

Bardzo dziękuję za wpis i przesyłam uściski, a co do soboty, to cała przyjemność po mojej stronie. :)
 
justynka29 (gość) 2015.09.23 19:13
Ula rozchorowała się na dobre ale na szczęście jest przy niej Marek. Te dni zbliżają ich do siebie. On wyznaje jej miłość ona jest zaskoczona ale szczęśliwa bo odwzajemnia jego uczucie. Został tylko jeden rozdział więc teraz pora poczekać na happy end. Dzieci urocze i Ula z Markiem stworzą dla nich idealny dom. I Paulina jako miła i w dodatku matka. Pozdrawiam
 
MalgorzataSz1 2015.09.23 21:33
Justyna

Dziękuję, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad. Pozdrawiam :)
 
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.09.23 22:12
Z przyjemnością przeczytałam ten rozdziała :) Wszystko układa się tak jak powinno być :) Wyznali sobie miłość i są razem. Zastanawiam się jak na tę wiadomość zareagują dzieci. Bo chyba tego nie było w tym rozdziale, chyba, że coś mi umknęło... W brew moim przypuszczeniom, Marek nie obawiał się, że Ula nie będzie chciała z nim być ze względu na dzieci. Bał się jej odrzucenia, ale to chyba nie chodziło o to, zresztą, nie ważne :) Ula kocha Marka i jego dzieci, a oni kochają ją :D Marek ledwo hamuje swoje zapędy :) Czekam na scenę.
Przepraszam, że tak chaotycznie, miłego wypoczynku, pozdrawiam serdecznie, UiM
 
MalgorzataSz1 2015.09.23 23:33
UiM

Reakcja dzieci w ostatniej części, ale jak można łatwo się domyślić, będzie pozytywna. One lgną do Uli i kochają ją, więc nie może być inaczej.

Wielkie podziękowania za komentarz. Serdecznie pozdrawiam. :)
 
Aneta (gość) 2015.09.25 17:42
Zazdroszczę Ci. Będziesz sobie odpoczywać, a ja nie mam czasu na nic. Mam takie zaległości na innych blogach, ale dziś znalazłam czas i zaczęłam od twojego :) Rozdział cudowny. Marek opiekuńczy i to mi się najbardziej podoba. Akceptacja rodziców jest. Oczywiście Ula Odwzajemnia uczucia. Jak mogłoby być inaczej :)
Pozdrawiam :))
 
MalgorzataSz1 2015.09.25 19:43
Aneta

Dziękuję za miłe słowa. Mój odpoczynek niestety dobiega końca i w niedzielę wracam już do domu. Zapraszam Cię w sobotę na ostatnią już część i serdecznie pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz