Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 6

 

13 sierpień 2015
ROZDZIAŁ 6


Ula wystraszyła się tych słów Krzysztofa. Zalśniły jej w oczach łzy.
- Ale pani Helena mówiła, że już jest lepiej… - powiedziała drżącym głosem.
- Nie o to chodzi moje dziecko. Ja czuję się lepiej, ale moja praca w firmie stoi pod znakiem zapytania. Lekarze zabraniają mi pracować i niestety będę musiał oddać prezesurę w godne ręce. Wiesz dobrze Marek, że nie mogę oddać steru ani Alexowi, ani Paulinie. To dwa obiboki i puściliby firmę w krótkim czasie z torbami. Całkiem niedawno dowiedziałem się, że Alex jest nałogowym hazardzistą. Nie łazi do klubów, ale do eleganckich kasyn i tam traci pieniądze. Naprawdę nie wiem, gdzie oboje popełniliśmy błąd. Przecież nie tak was wychowywaliśmy… Ale do rzeczy. Jak tylko poczuję się lepiej i jak tylko mnie stąd wypuszczą dostaniesz oficjalną nominację. Zasłużyłeś na nią, bo się zmieniłeś. Jesteś odpowiedzialny i uczciwie pracujesz. Ty Ula zostaniesz jego asystentką. Pod tym względem nic się nie zmieni, bo nadal utrzymasz swoje stanowisko. To wszystko, co chciałem wam przekazać. Wracajcie i trzymajcie rękę na pulsie.

Wracali w milczeniu. Marek przetrawiał ten niespodziewany awans. Chciał zostać prezesem, ale nie w takich okolicznościach. Ula też miała nad czym myśleć. Wiedziała, że Krzysztof nie ma pojęcia jak kiedyś została potraktowana przez Marka i chociaż on się zmienił, to ona nie potrafiłaby chyba z nim pracować. Bardzo było jej żal Krzysztofa, ale wiedziała, że musi poszukać sobie innej pracy.


Okres rekonwalescencji seniora przedłużał się. Po dwutygodniowym pobycie w szpitalu dochodził do siebie jeszcze w domu. Ula zaglądała tam przeważnie w soboty po południu. Nierzadko pojawiał się tam też i Marek, ale ona w dalszym ciągu trzymała go na dystans i jedynym ustępstwem na jakie się zgodziła, to było przejście z nim na „ty”. Nie chciała tego, ale to Krzysztof właściwie zadecydował, bo był zdziwiony, że oni nadal są wobec siebie tacy oficjalni.
W końcu nadszedł dzień, w którym senior Dobrzański poczuł się naprawdę dobrze. Rano wyszykował się do pracy. Postanowił, że pojedzie z Markiem.
- Trzeba wreszcie pozamykać wszystkie sprawy i oddać ci prezesurę. Mam zamiar zacząć się oszczędzać, żeby jeszcze trochę pożyć. Zresztą takie mam zalecenia od lekarzy. Jak już dojedziemy na miejsce zwołasz wszystkich pracowników do konferencyjnej powiedzmy na dziesiątą.
W sekretariacie zastał tylko Ulę i przywitał się z nią. Zdziwiony obrzucił spojrzeniem puste biurko swojej sekretarki.
- A co to Basi dzisiaj nie ma?
- Wzięła dzień urlopu, bo ma do załatwienia jakąś rodzinną sprawę. Poczta jest na biurku w gabinecie, a ja zaraz zaparzę herbatę.
Krzysztof zniknął za drzwiami gabinetu, a ona przygotowała tacę z filiżanką i cukierniczką. Weszła do środka i postawiła ją przed seniorem. Chciała wyjść, ale głos prezesa zatrzymał ją jeszcze.
- Ula, co to jest? – Odwróciła się i spojrzała na papier, który trzymał w dłoni. – Myślałem, że w szpitalu jasno wyraziłem swoje stanowisko, co do twojej pracy tutaj. Nie chcesz być już asystentką? Dlaczego chcesz przeniesienia do innego działu? Naprawdę nie rozumiem…
Przysiadła na brzegu fotela patrząc mu w oczy.
- To trochę skomplikowane. Skomplikowane tym bardziej, że nie wie pan wszystkiego. Ja nie mogę pracować jako asystentka Marka. Po prostu nie mogę… – splotła nerwowo dłonie.
- Ula, jesteś znakomitą asystentką, posiadasz wiedzę jakiej próżno szukać u innych. Nawet sam Marek nie ma pojęcia o wielu rzeczach. Sądziłem, że stworzycie zgodny tandem i będziecie współpracować. On naprawdę potrzebuje twojej pomocy przynajmniej na początku. Musisz mi to wyjaśnić.
Splotła nerwowo palce i z napięciem spojrzała na seniora.
- Dobrze… Spróbuję, ale uprzedzam, że to co powiem nie będzie na pewno miłe – wzięła głęboki oddech. - Swojego czasu Marek oskarżył mnie o coś, czego nie zrobiłam. Ale zanim do tego doszło robił mi po prostu świństwa. Wyśmiewał się ze mnie przy każdej okazji, wyśmiewał mój aparat ortodontyczny, grube szkła okularów i to jak się ubieram. Szczuł na mnie Olszańskiego i oboje Febo. Upokarzał mnie. Znosiłam to w milczeniu i zaciskałam zęby, bo wiedziałam, że jeśli stracę tę pracę, moja rodzina znowu będzie klepać biedę. To jednak nie był najgorsze. Któregoś popołudnia przyjechał do Rysiowa kompletnie pijany. Walił pięściami w drzwi wyzywając mnie od dziwek, szmat, wywłok i suk. Nazywając mnie pańską kochanką. Jakie to szczęście, że taty i mojego rodzeństwa nie było wówczas w domu, bo chyba zapadłabym się pod ziemię ze wstydu. Bez wątpienia słyszeli go okoliczni mieszkańcy, bo krzyczał ile miał sił w płucach. W końcu odpuścił i odjechał.
- Wiem kiedy to było. Od ciebie przyjechał prosto do mnie i u mnie zachowywał się podobnie. Sprowadziliśmy go wówczas z Heleną na ziemię mówiąc, że to co wziął za całowanie, było poprawianiem mi koca, kiedy siedziałem w fotelu na patio. Powiedzieliśmy mu też wtedy, że traktujemy cię jak córkę, bo dostaliśmy od ciebie więcej wsparcia w ciągu kilku dni, niż od niego przez całe życie. To właśnie od tej chwili zaczął zmieniać swoje postępowanie względem nas, bo chyba coś jednak zrozumiał.
- Pewnie tak, ale to nie zmienia faktu, że swoimi pomówieniami i wyzwiskami bardzo mnie zranił. Ja nie potrafię przejść ot tak do porządku dziennego po czymś takim i udawać, że nic się nie stało.
- Kochanie – Krzysztof pochylił się w jej kierunku – przemyśl proszę to raz jeszcze. Ja obiecuję ci, że dzisiaj poważnie z nim porozmawiam, bo najbardziej nie lubię spraw niedokończonych i niewyjaśnionych.


Helena i Krzysztof Dobrzańscy siedzieli w salonie popijając w milczeniu kawę. Helena wiedziała już wszystko i była oburzona tym jak jej syn potraktował Ulę. Wszedł właśnie do domu rozcierając zziębnięte dłonie. Stanął w drzwiach salonu i uśmiechnął się do rodziców.
- Witajcie kochani. Dostanę kawy?
- Dobrze, że już jesteś, bo chcieliśmy z tobą porozmawiać. Siadaj – Helena napełniła filiżankę kawą i postawiła przed nim.
- Rozmawiałem dzisiaj rano z Ulą, bo w poczcie znalazłem coś, co mnie mocno zaniepokoiło – Krzysztof wstał i podał Markowi kartkę. – Masz, czytaj.
Marek przebiegł wzrokiem treść i zdziwiony spojrzał na ojca.
- Ona chce się przenieść do innego działu? Ale dlaczego?
- O to samo zapytałem. Początkowo nie bardzo miała ochotę mi to wyjaśnić, ale w końcu powiedziała, że to z twojego powodu. Opowiedziała mi jak ją potraktowałeś, jak się z niej wyśmiewałeś nawet przy pracownikach, jak szczułeś na nią oboje Febo i Sebastiana. To zwykła podłość, szczeniactwo i niedojrzałość. Wiele mógłbym ci zarzucić, ale o coś takiego w życiu bym cię nie posądził. W dodatku zrobiłeś karczemną awanturę w Rysiowie. To tak zachowuje się człowiek kulturalny? To tak zachowuje się człowiek dobrze wychowany i pełen taktu, że jedzie do bogu ducha winnej dziewczyny upojony alkoholem, wali pięściami w jej drzwi i wyzywa ją od najgorszych? Podejrzewam, że gdyby miała tylko możliwości już dawno uciekłaby z firmy, a my stracilibyśmy znakomitego i rzetelnego fachowca, bo zna się na tej robocie jak nikt. Masz to wszystko wyprostować. Masz ją na kolanach błagać o wybaczenie. Ona nie zasłużyła na to, co ją spotkało z twojej strony. Zrób wszystko, żeby zatrzeć ten pożałowania godny incydent, rozumiesz? Wszystko.
Marek siedział ze spuszczoną głową. Aż poczerwieniał ze wstydu. Prawda boli, a ojciec wywalił tę prawdę prosto z mostu.
- Wiem, że zachowałem się poniżej wszelkiej krytyki. Jak już oprzytomniałem i wytrzeźwiałem po tym incydencie, pojechałem do Rysiowa z kwiatami, żeby ją przeprosić. Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że ona była chora, leżała w łóżku z wysoką gorączką i kaszlem, który nie pozwalał jej mówić. Prosiłem jej brata, żeby przekazał jej moje przeprosiny i bukiet. Niestety na niewiele się to zdało, bo po powrocie do pracy zaczęła mnie unikać i ilekroć próbowałem ją przeprosić ona ucinała temat. Rozmawiała ze mną wyłącznie służbowo. Zresztą nadal tak jest. Strasznie ją zraniłem i obraziłem – powiedział żałośnie. – Ona mi tego nigdy nie wybaczy. W dodatku kocham ją jak wariat…
- Cooo…? – chórem krzyknęli seniorzy. Marek smętnie pokiwał głową.
- To w niej właśnie się zakochałem. Jeśli nie potępiliście mnie całkiem to pomóżcie mi do niej dotrzeć. Nie chcę, żebyście bawili się w swatów, ale byście pomogli mi poprawić relacje z nią. Potem sam sobie poradzę i jak tylko nadarzy się właściwy moment, wyznam co do niej czuję.
- Bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdyby jednak udało ci się ją udobruchać. Ula to wspaniała dziewczyna. Ma wielkie, współczujące serce i potrafi pochylić się nad każdym nieszczęściem. Pomoc z jej strony to nie wymuszony gest, ale odruch zupełnie spontaniczny. Jest anielsko dobrym człowiekiem, a my doświadczyliśmy jej dobroci wielokrotnie. Dałbym naprawdę wiele, żeby Paulina chociaż w ułamku była taka jak ona. Zazdroszczę Józefowi takiej córki, bo jest prawdziwym skarbem. Jest też wrażliwa i krucha. Łatwo ją zranić, a tobie udało się to znakomicie. Nie dziw się więc, że reaguje na ciebie alergicznie.
- No właśnie i to bardzo bym chciał zmienić.
- Łatwo nie będzie synu. Ula to nie jest kobieta z gatunku tych, którym wystarczy kupić bukiet kwiatów na przeprosiny. Zaimponuj jej. Wymyśl coś, co spowoduje, że ona zrozumie, że już nie jesteś tamtym Markiem. Zauważy tę przemianę i doceni. Masz nad czym myśleć synu.


Weszła do bufetu i ze zdziwieniem skonstatowała, że jest jedyną osobą tutaj.
- A co tu dzisiaj tak pusto? – spytała wycierającą szklanki Elę, która od lat prowadziła ten przybytek.
- Bo jeszcze dość wcześnie – Ela włączyła ekspres i naszykowała dwie filiżanki. – Za to mam czas, żeby napić się z tobą kawy. Muszę też coś ci powiedzieć. – Postawiła kawę na stoliku i przysiadła koło Uli. – Pamiętasz jak rozmawiałyśmy o Juleczku? Mówiłam ci jakie mam z nim kłopoty, że nie mogę załatwić mu sanatorium, a leki na astmę już nie przynoszą żadnych skutków? Każdego dnia drżę, co zastanę po powrocie z pracy. Wyobraź sobie, że z samego rana pojawił się tutaj sam prezes. Powiedział mi, że przypadkowo słyszał jak rozmawiałyśmy i postanowił pomóc. Wręczył mi wypisane skierowanie do Ciechocinka i dla mnie i dla małego. Poinformował, że wszystko jest już opłacone, a o bufet mam się nie martwić, bo znajdzie mi zastępstwo. Do teraz nie mogę wyjść z szoku, ale prawdą też jest, że będę mu wdzięczna do końca życia za to co zrobił. Przepraszał mnie, że wszystkie moje dane wziął z teczki osobowej i że to ostatni dzwonek, bo za rok Juleczek skończy dziewięć lat i już nie mogłabym z nim jechać.
Ula siedziała jak wmurowana słuchając relacji Eli. Dobrzański tak sam z siebie pochylił się nad problemem swojego pracownika? Prędzej uwierzyłaby, gdyby to Krzysztof maczał w tym palce, ale Marek? Może on rzeczywiście się zmienił? Pokręciła głową.
- Nie do wiary, ale to bardzo dobrze o nim świadczy, bo zrobił naprawdę piękną rzecz. Twój Julek na pewno lepiej się poczuje po takim turnusie a i ty będziesz spokojniejsza.
- A co z twoim przeniesieniem? Nadal chcesz pracować w innym dziale?
- Na razie to obiecałam Krzysztofowi, że przetrzymam dwa miesiące z nowym prezesem. Jak nie będzie mi się podobało, to wtedy przeniesie mnie gdzie indziej.
- Myślę Ula, że jeśli kogoś stać na takie wspaniałe gesty, to nie może być złym człowiekiem.
- Może masz rację…? – odparła zamyślona.

Dobre uczynki Marka zaczęły się sypać jak z rękawa. Zaczęło się od zabawy mikołajkowej dla dzieci pracowników, którą sam sfinansował z własnej kieszeni podobnie jak ogromne paczki pełne zabawek i słodyczy. Kolejny raz ją zaskoczył. Osobiście wręczył jej zaproszenie na zabawę dla całej rodziny, chociaż oczywiście najważniejsza była tu Betti. Ula przecierała oczy. Marek ubrany w strój Mikołaja wręczał dzieciakom prezenty, a potem kierował konkursami i świetną zabawą taneczną. Dziatwa była zachwycona, a on sam bawił się jak dziecko.
A już to, co zrobił przed samymi świętami przebiło wszystko inne. Najpierw tydzień przed wigilią poprosił ją do gabinetu i wyłuszczył w czym rzecz.
- Organizuję pomoc bezdomnym i chciałbym cię prosić o przysługę. Zakupiłem mnóstwo odzieży zarówno damskiej jak i męskiej. Są swetry, spodnie, płaszcze i kurtki. Jest bielizna, skarpety i ponad tysiąc par zimowych butów. Wici już poszły, bo rzecz jasna pomoc obejmie nie tylko bywalców Domu dla Osób Bezdomnych i Najuboższych „Monar-Markot’’ na Bielanach, ale i inne domy tego typu. Rozdział darów będzie miał miejsce jutro w Markocie i bardzo chciałbym, żebyś mi towarzyszyła. Od razu zastrzegam, że nie jest to polecenie służbowe i zawsze możesz odmówić.
Spojrzała mu w oczy z przejęciem.
- Nie mogłabym odmówić, bo ci wszyscy biedni ludzie bardzo potrzebują naszej pomocy. A swoją drogą nigdy nie posądzałabym cię o tak wielką empatię. Naprawdę godne podziwu.
- Nie przesadzaj. To nic takiego. W końcu zbliżają się święta, niech i oni odczują ich magię. W takim razie jutro o dziesiątej ruszamy. Zebrałem naprawdę silną grupę wśród naszych pracowników i mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Najpierw będziemy rozdawać odzież, a potem usiądziemy z tymi biedakami do wspólnej wigilii. Produkty na nią już zawieźliśmy łącznie z rybami. To będzie fajny dzień Ula.
Obserwowała go i widziała jak bardzo jest zaangażowany i podekscytowany, a przecież musiało go to kosztować majątek. Tymczasem on wydawał się nie przywiązywać wagi do tych wydanych pieniędzy w ogóle, bo ciągle mówił o ludziach, jacy są ważni i jak dobrze się czuje ze świadomością, że może im pomóc.

 
Andziok (gość) 2015.08.13 00:15
No Marek w końcu wyznał rodzicom że się zakochał w z Uli. Zmienia się. Może nie tak jak w serialu pod jej wpływem ale dla niej. Dobrzańscy dowiedzieli się jak ich syn potraktował Ule. Może jeszcze Mareczek pocierpi? Ja tego bardzo chcę.
Pozdrawiam serdecznie Andziok

UiM (gość) 2015.08.13 01:04
Myślałam, że Dobrzańscy nie dowiedzą się o tym co Marek zrobił Uli. Zastanawiam się jak i czy mu pomogą w naprawianiu stosunków z Cieplak. Ma ciężki orzech do zgryzienia. Myślałam, że rezygnację złoży na ręce nowego prezesa. Może i tym razem Seba będzie miał jakiś idealny pomysł? :) Jak na razie inwestuje w akcje charytatywne, zobaczymy czy przyniesie pożądany skutek. Trochę boję się, że ta zmiana jest tylko na pokaz, aby Ula spojrzała na niego łaskawszym wzrokiem, a gdy osiągnie swój cel, bezdomni i cała reszta odejdzie w niepamięć... Czekam niecierpliwie na kolejną część, pozdrawiam, UiM

jute (gość) 2015.08.13 03:39
Witaj Małgosiu.Marek jako filantrop,to musi na Ulę zadziałać,mam nadzieję,że to nie jest tylko zwykła pokazówka, że tej chęci pomocy potrzebującym starczy i na "potem"..Też podobnie jak Eli wydaje mi się.że człowiek szczodry nie może być człowiekiem złym.Pozdrawiam i czekam na cd.

Gaja (gość) 2015.08.13 08:41
Witaj Małgosiu,
no i wyszło szydło z worka, a worek pełen niezbyt miłych niespodzianek. Teraz nie ma co się dziwić, że Alex nie uczestniczył w hucznych zabawach, bo po prostu miał coś bardziej interesującego i emocjonującego - hazard. Jak tak dalej pójdzie, to państwo Fe szybko przetrwonią swoje majątki, Paula na hulankach a Alex w kasynie. Chociaż wydaje mi się, że zginęli by marnie, gdyby byli mniej majętni i musieliby ciężko pracować na przysłowiową złotówkę potrzebną do przeżycia. Zapewne byłby to obraz nędzy i rozpaczy:) Współczuję seniorom, faktycznie mogą sądzić, że niezbyt dobrze wychowali całą "świętą trójcę". Chociaż wydaje się, że Marek wreszcie się z tego wyłamał, ale ...? No właśnie, zawsze jest jakieś ale, rodzice już tak bardzo cieszyli się z przemiany jedynaka, byli z niego dumni, a tu taka wiadomość, jak grom z jasnego nieba. Pewnie nawet do głowy im nie przyszło, że Marek kiedyś mógł być tak obcesowy wobec kobiety. Zwłaszcza, że to właśnie z dziewczynami trwonił czas w wszelkiego typu nocnych klubach. Widać, że Marek naprawdę żałuje swojego dawnego postępowania wobec Uli i jest mu wstyd. Uczciwie przyznaje się do swoich uczuć i widać, że jest w kropce, nie wie co może jeszcze zrobić aby Ula spojrzała na niego przychylnym wzrokiem. Podpowiedź rodziców jest bezcenna, nie ma to jak mądrość doświadczonych ludzi:) Myślę, że zaangażowanie się w czynienie dobra nie będzie u Marka tylko jednorazowym gestem, widać, że przynosi mu to ogromną frajdę. Działalność charytatywna potrafi uzależnić, widok twarzy czy reakcji osób, którym się pomogło jest bezcenny. Bardzo często tak jest, że pomagając innym pomagamy też sobie. Mam nadzieję, że tutaj też tak będzie:) Ula co prawda jest bardzo mocno zraniona i ma wyrobione niezbyt dobre zdanie o Mareczku, ale podobno tylko krowa nie zmienia poglądów:) Mam nadzieję, że przy takim Marku, trudno jej będzie w dalszym ciągu zachować taki dystans i oziębłość. Oby tak dalej:) Jak zwykle świetnie się czytało:) Bardzo dziękuję za dzisiaj, czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia:)
p.s. u mnie w końcu dzisiaj jest czym oddychać, huuuura!!!
Gaja
B (gość) 2015.08.13 08:46
marek przechodzi samego siebie, jego pomysły są zaskakujące. Podoba mi się Ulka , twardy charakter i żadne ciepłe kluchy tylko dziewczyna z "jajami", za takie teksty tez bym Dobrzańskiego na drzewo posłała, ma chłopak twardy orzech do zgryzienia ale dobrze mu tak podobno bardziej doceniamy to co przychodzi nam z trudem , pozdrawiam B.

magdam (gość) 2015.08.13 09:23
Witaj Małgosiu :)
Zaskoczyło mnie, ze Ula wyznała Dobrzanskim w czym rzecz, myślałam, że to nie wyjdzie. Dobrze, że Marek w końcu przyznał, że zakochał się w Uli. Ula w opowiadaniu jest nieskazitelnie dobra, anielska...aż chyba trochę za bardzo? Nie popełnia żadnego błędu przez, co Marek może starać się okazać lepszy jedynie używając znacznej gotówki. Oczywiście trzeba mieć gest i widać, że dla Mark tez liczą się ludzie, ale brakuje mi czegoś z jego strony, co nie byłoby związane w żaden sposób z pieniędzmi... Takie po prostu ludzkie, odruchowe. Podoba mi się natomiast bardzo to, że Ula jest stanowcza i nie daję się tak łatwo udobruchać :)
Pozdrawiam :)

MalgorzataSz1 2015.08.13 11:21
Andziok

Markowi bardzo na Uli zależy i wreszcie zaczęło mu też zależeć na rodzicach. Wszystko co robi i o co tak bardzo się stara nie jest wymuszone, choć rzecz jasna bardzo chce u Uli zapunktować. Ona docenia szlachetne uczynki, bo sama często bywa ich autorką. Nie ma więc powodu, żeby nie doceniała i poczynań Marka. Marek raczej już nie pocierpi, bo opowiadanie zbliża się do końca. Przed Wami jeszcze tylko 2 rozdziały.


UiM

To musiało wyjść, dlatego, że Uli Krzysztof zadał konkretne pytanie. Zapytał o powód, dla którego chce przeniesienia do innego działu. Ula jest prostolinijna i szczera. Brzydzi się kłamstwem, więc i w tej kwestii wyznała prawdę. Dobrzańscy już pomogli Markowi sugerując mu niejako możliwość poprawy stosunków z Ulą. Oni nie chcą i nie będą jej namawiać, żeby zaczęła umawiać się z ich synem. Zresztą sam Marek mówi, że nie chodzi mu o to, by seniorzy bawili się w swatów, ale żeby po prostu mądrze doradzili.
Zmiana Marka na pewno nie jest na pokaz. On wiele rzeczy zrozumiał i już wie, że zwykłe ludzkie odruchy potrafią sprawić człowiekowi radość, której nie da się przeliczyć na pieniądze.


jute

Na pewno Ula nie pozostanie obojętna na filantropię Marka. Jest wrażliwa na takie działania, bo sama posiada w sobie wielkie pokłady empatii. Akcja, którą chce przeprowadzić Marek dla bezdomnych z całą pewnością jest spektakularna, ale on sam już teraz uważa, że pieniądze są tylko środkiem do osiągnięcia celu, a najważniejsi są ludzie. Zanim poznał Ulę takie myślenie było mu z gruntu obce.


Gaja

Febo są utopieni, a przede wszystkim mocno uzależnieni. Alex wcześniej umoralniał Paulinę, a sam wcale nie jest od niej lepszy. To zwyczajny utracjusz. Prawda jest taka, że oboje wydają więcej niż mogą. Takie życie wkrótce zemści się na nich bardzo boleśnie i nie pozostawi im wyboru. O tym w następnym rozdziale. Uzależnienia kosztują, stanowią pokusę, przez którą ludzie tracą fortuny, a Febo nie są aż tak bardzo bogaci jakby się mogło wydawać.
Seniorzy siebie obwiniają za taki stan rzeczy. Wciąż powtarzają, że źle wychowali swoje dzieci, ale przynajmniej Marek daje im nadzieję, że nie popełnili błędu we wszystkim. Już samo to, że on nie próbuje się wybielać, że żałuje tego, jak potraktował Ulę i wreszcie fakt, że przyznaje się do miłości do niej sprawia, że wierzą mu, bo opowiada o tym szczerze i niczego nie ukrywa.
Pisałam już wyżej, że pomoc bezdomnym nie będzie jedynym dobrym odruchem i akcją na pokaz, żeby zaimponować Uli. On angażuje się całym sercem, bo widzi wiele pozytywów takich działań. Działań, które sprawiają, że on sam staje się lepszym człowiekiem, a to dodaje skrzydeł.

U mnie nadal gorąco, chociaż noc była już nieco lżejsza, bo wiał lekki wietrzyk. Tak ma być jeszcze w przyszłym tygodniu. Jak dla mnie, to zdecydowanie za długo, a w poniedziałek niestety wracam już do pracy. Będzie ciężko.


B

Masz rację. Marek stał się bardzo kreatywny i czasem zaskakuje sam siebie. Ula z dystansem podchodzi do tych działań, bo wciąż trudno jest jej uwierzyć w tę przemianę. To, czego będzie świadkiem w Markocie spowoduje, że ten dystans znacznie się zmniejszy i ona spojrzy na Marka z innej perspektywy.


magdam

Pisałam wyżej, że Ula nie mogła tego nie wyznać, bo senior zadał jej konkretne pytanie. Miała kłamać? Przecież brzydzi się kłamstwem i nie potrafi łgać. Jaki miałaby podać inny powód tego, że nie chce pracować z Markiem? Czy Ula jest nieskazitelna, nie wiem, ale na pewno stara się tak żyć i postępować, żeby nikt przez nią nie płakał. Każdy popełnia jakieś życiowe błędy i ona też nie jest od nich wolna. Nie można więc powiedzieć, że żeby dorównać jej dobrym uczynkom Marek może jedynie użyć pieniędzy, które posiada. To nie handel dobrymi uczynkami, a pieniądze stanowią jedynie środek do ich realizacji. On z całą pewnością działa spontanicznie. Już sam fakt, że on, bogaty, rozpieszczony chłopak dostrzega mizerię życia biedaków świadczy o tym dobitnie. Konsekwencją tych spostrzeżeń jest pomoc materialna. Jak inaczej mógłby pomóc im wszystkim, gdyby nie miał pieniędzy? Gdyby się nie zmienił, nigdy nie pochyliłby się nad ludzkim nieszczęściem, prawda?

Bardzo dziękuję dziewczyny za komentarze. Mam nadzieję, że udzieliłam wyczerpujących odpowiedzi na Wasze wątpliwości. Reszta w niedzielę.
Pozdrawiam wsztystkie najserdeczniej. :)

RanczUla 2015.08.13 18:05
Od materialisty do dobroczyńcy od hulaczego życia do ustatkowania się od kombinatorstwa do uczciwości. Czym jeszcze może zadziwić Marek. Teraz kolej na Uli przemianę i spojrzenie na Marka łaskawiej. Może Dobrzańscy też będą mieć w tym swoją zasługę.Bądź co bądź to wymarzona synowa.
Pozdrawiam milutko.
MalgorzataSz1 2015.08.13 18:53
Ranczula.

Ula na pewno zmieni zdanie co do Marka, bo w przeciwnym razie to opowiadanie zakończyłoby się nieszczęśliwie, a przecież nie o to mi chodzi. Marek zaskoczy ją jeszcze kilka razy, aż w końcu jej serce zmięknie.
Dziękuję, że wpadłaś i zostawiłaś wpis.
Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz