Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MIŁOŚĆ Z ROZSĄDKU" - rozdział 7

 

19 lipiec 2015
ROZDZIAŁ 7


Był tak otępiały z tej rozpaczy, że docierały do niego jedynie jakieś strzępy słów wypowiadane przez siedzącą naprzeciwko niego policjantkę. Popatrzył na nią nieobecnym wzrokiem. – Dlaczego ona tak gestykuluje? O co jej chodzi?
- Panie Dobrzański, proszę pana... - mówiła do niego jakby gdzieś z oddali – Panie Dobrzański niechże się pan ocknie - potrząsnęła jego ramieniem. Spojrzał na nią nieco przytomniej. – Panie Dobrzański przed chwilą rozmawiałam z oficerem dyżurnym. Poinformował mnie, że na dole czekają pańscy rodzice i… pana żona…
- Moja żona…? – wyszeptał. – Ale przecież ona…
- To tragiczna i godna ubolewania pomyłka, za którą bardzo pana przepraszamy…
Jego oczy wyrażały bezbrzeżne zdumienie.
- Słucham…?
- Z tego, co mówił oficer dyżurny zrozumiałam, że jakaś kobieta ukradła pańskiej żonie torebkę i samochód…
Nie słuchał dalej. Jak oparzony zerwał się z krzesła i wybiegł z pomieszczenia. Rozejrzał się nerwowo. Nie miał pojęcia dokąd iść. Był jak odurzony. Jakiś czas błądził w labiryncie korytarzy i w końcu mocno zdezorientowany postanowił iść za zielonymi strzałkami. Natknął się na schody i szybko z nich zbiegł. Był na parterze. Kolejny raz rozejrzał się dokoła. Zobaczył ją. Podbiegł do niej i runął na kolana tuląc się do jej nóg i głośno szlochając.
- Żyjesz moje szczęście, żyjesz… Już myślałem, że nigdy cię nie zobaczę, nie przytulę, nie ukocham. Jak oni mogli mi zrobić coś takiego…? Jak mogli mi powiedzieć, że zginęłaś w tym wypadku…? Jak mogli…?
- Wstań kochanie – powiedziała cicho. – Już dobrze, już wszystko dobrze, ja żyję, a to była tylko jakaś koszmarna pomyłka i fatalny zbieg okoliczności.
Wstał i przytulił mokrą twarz do jej policzka.
- Nie umiałem sobie z tym poradzić. Nie mam pojęcia jak miałbym żyć bez ciebie. Tak bardzo cię kocham, bardziej niż możesz to sobie wyobrazić. Nigdy nawet nie podejrzewałem, że można się tak bardzo zatracić w miłości. Jeszcze przed chwilą umierałem z rozpaczy, bo życie straciło dla mnie jakikolwiek sens. Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś powietrzem, którym oddycham. Jesteś całym światem.
Ula słuchając męża odnosiła dziwne wrażenie, że po raz pierwszy w życiu on wyznawał jej miłość tak naprawdę, tak szczerze, tak z głębi serca. Odgoniła jednak tę myśl. Przecież ją kochał od samego początku i udowadniał jej to każdego dnia. Te wydarzenia skumulowały się w nim i wywołały totalny chaos w jego głowie. Musiał to koniecznie wyrzucić z siebie, bo przecież wcześniej sądził, że ona nie żyje. Tylko tak mogła zinterpretować to jego spontaniczne i dalekie od normalnego zachowanie.
Wreszcie uspokoił się trochę. Wytarł mokrą od łez twarz. Nadal nie mógł uwierzyć, że ona stoi obok i tuli się do niego. Z tego stanu wielkiej szczęśliwości wyrwał go głos ojca.
- Myślę moi drodzy, że powinniśmy iść i złożyć zeznania, a raczej to Ula będzie musiała wszystko wyjaśnić. Musimy też dostać całą dokumentację, która będzie potrzebna ubezpieczycielowi samochodu. Podejrzewam, że nic z niego nie zostało. Chodźmy.
Wrócili na górę do pokoju, w którym wcześniej przebywał Marek. Ula wyjaśniła wszystkie okoliczności w najdrobniejszych szczegółach.
- Proszę jeszcze podpisać tutaj – policjantka wskazała jej miejsce na dokumencie. – Z naszej strony to wszystko. Tu jeszcze teczka z dokumentami pani. Proszę sprawdzić, czy wszystko jest. Ponownie bardzo państwa przepraszam za tę straszną pomyłkę i ubolewam, że musiał pan panie Dobrzański być narażony na taką traumę. Jedyne możliwe usprawiedliwienie to takie, że ta kobieta miała bardzo poranioną i zmienioną twarz, a my zasugerowaliśmy się dokumentami z danymi personalnymi i długimi, rudymi włosami. Nie powinniśmy byli, przyznaję. To dla nas nauczka, żeby bardziej pochylić się nad każdym drobiazgiem i nie wysuwać zbyt daleko idących wniosków.
Kiedy opuścili już budynek komisariatu Marek wziął głęboki oddech. Przypomniał mu się Terlecki.
- Nie mam pojęcia, co teraz. Chyba powinniśmy wrócić do firmy, bo może on na nas jeszcze czeka, chociaż mocno w to wątpię.
- Nie czeka – odezwała się Ula. – Kiedy przyjechałam do F&D właśnie wychodził oburzony, że ciebie nie ma, a jak zobaczył mnie to jeszcze bardziej się wściekł mówiąc, że wszyscy tu chyba powariowali i robią sobie kpiny ze śmierci. Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Nie wiem czy w ogóle da się to jakoś odkręcić.
- Biorę to na siebie – zadecydował Marek. - Spróbuję do niego zadzwonić i wyjaśnić mu wszystko. Może zechce się umówić na najbliższy, możliwy termin.
Krzysztof podszedł do samochodu i otworzył drzwi.
- Wsiadajcie. Odwiozę was na Lwowską, a potem pojedziemy z mamą po Madzię do przedszkola. Zabierzemy ją do siebie i zatrzymamy do jutra. Wy cieszcie się sobą. Ciężko będzie się pozbierać po czymś takim zwłaszcza tobie Marek. Człowiek to jednak dziwna istota. Docenia coś dopiero wtedy kiedy wydaje mu się, że stracił to bezpowrotnie. Ten dzisiejszy dzień to dobra nauczka dla nas wszystkich.
Najbardziej jednak ten dzień dał do myślenia Markowi. Uświadomił mu kilka rzeczy. Przede wszystkim tę, że to co brał za przyzwyczajenie, szacunek, podziw w stosunku do żony jest po prostu miłością. Przez te wszystkie lata starał się ze wszystkich sił dotrzymywać warunków przysięgi małżeńskiej jaką złożył jej podczas ślubu. Wprawdzie ożenił się z rozsądku i nie uważał, żeby miłość w utrzymaniu zgodnego i udanego związku miała jakiekolwiek znaczenie, ale pozostawała jeszcze wierność, której dotrzymał i nie zdradził jej nigdy, chęć spędzenia z nią reszty życia, która też pozostała niezmienna i w końcu uczciwość małżeńska. Nie był względem niej uczciwy od samego początku. Traktował ją poprawnie tak jak mąż powinien traktować żonę, ale w jego zapewnieniach o miłości do niej pobrzmiewała fałszywa nuta, bo przecież jak twierdził, nie kochał jej. Po dzisiejszych wydarzeniach uzmysłowił sobie, że chcąc z nią dalej żyć musi koniecznie wyznać jej prawdę, bo w przeciwnym wypadku znowu będzie musiał żyć w kłamstwie i to nie dlatego, że jej nie kocha, bo kocha całym sercem, ale dlatego, że uprzytomnił sobie to wszystko dopiero teraz.
Jednego tylko się bał i to bał panicznie. Bał się, że tym szczerym wyznaniem bardzo ją zrani i bardzo zawiedzie. Z jednej strony wiedział, że musi jej to powiedzieć, bo inaczej sam nie będzie potrafił funkcjonować w tym związku. Z drugiej strony ona była niesamowicie wrażliwa i taka podatna na zranienie, że nie był w stanie przewidzieć jej reakcji. I tak źle i tak niedobrze. Z tego strachu zaczęło mu brakować powietrza. Oddychał bardzo płytko co nie uszło uwagi Uli siedzącej obok niego w samochodzie.
- Marek dobrze się czujesz? – zapytała zaniepokojona. – Jesteś bardzo blady i masz spocone czoło. - Przycisnął jej dłoń do ust.
- Wszystko dobrze kochanie. To tylko chwilowa słabość i zaraz przejdzie. Uchylę trochę okno, bo duszno w samochodzie.
Krzysztof prowadził bardzo ostrożnie i przepisowo. Miał dość na dzisiaj niespodzianek. Zaparkował w podcieniach budynku firmy i wysiadł razem ze wszystkimi.
- My nie będziemy już wchodzić Uleńko. Odbierzemy Madzię dzisiaj trochę wcześniej i zajmiemy się nią. Jutro piątek więc może podarujemy sobie przedszkole? Mogła by u nas pobyć nawet do poniedziałku, a wy odebralibyście ją już z przedszkola.
- Dobrze tato. Ja nie mam nic przeciwko temu. Poza tym uwielbia u was przebywać. Będziemy w kontakcie, chociaż ja będę musiała jeszcze dzisiaj zainwestować w telefon. Wkrótce się odezwiemy. Trzeba uspokoić załogę i wyjaśnić wszystkim tę pomyłkę. Do zobaczenia w takim razie.
Wjechali na piąte piętro. Przy recepcji stał tłum pracowników. Nikt nic nie robił, bo każdy był wstrząśnięty tym co wydarzyło się rano. Marek ogarnął ich wzrokiem.
- Chyba wszyscy tutaj są i dobrze. Nie trzeba będzie nikogo zawiadamiać specjalnie. Słuchajcie kochani. Jak widzicie moja żona żyje, a dzisiejsza wizyta policji była zwykłym kapiszonem. Wiemy jak działają. Często pośpiesznie i niedokładnie. Tak było i tym razem, bo zidentyfikowali niewłaściwą osobę. Ulę wzięto za kobietę, która wcześniej ją okradła zabierając torebkę z dokumentami i samochód. Wszystko już zostało wyjaśnione. Wracajcie do pracy, bo już nie ma tematu. Aniu zrób nam proszę mocnej kawy.
Rozsiadłszy się na kanapie Ula z niepokojem przyglądała się mężowi. Wyglądał jakby przybyło mu dziesięć lat.
- Nie wyglądasz najlepiej – powiedziała cicho.
- Wciąż nie mogę dojść do siebie po tym wszystkim. Kiedy powiedzieli mi o tym wypadku myślałem, że oszaleję. Nawet nie pamiętam drogi na komisariat i tego, co mówili podczas niej policjanci. Byłem jak ogłuszony i miałem wrażenie, że zapadam się w sobie. Nie mógłbym bez ciebie żyć. Dopijmy tę kawę Ula i chodźmy stąd. Może na jakiś obiad, bo chyba zgłodniałem. Ty też pewnie jesteś głodna, bo ledwo skubnęłaś śniadanie. Mamy dużo czasu dla siebie więc wykorzystajmy go.
Nie oponowała. Zrobiło jej się go żal. Nawet nie mogła sobie wyobrazić gdyby to ona była w podobnej sytuacji. Gdyby to ona miała go stracić. Był przecież całym jej życiem i nadawał mu sens.
Objęci wyszli z firmy i powędrowali dwie ulice dalej do Baccaro. Po drodze wykupił wszystkie róże od ulicznej kwiaciarki.
- Zasługujesz na wszystkie kwiaty ze wszystkich ogrodów na świecie. Jesteś najpiękniejszym darem jaki mogłem otrzymać od losu i za to będę wdzięczny do końca moich dni.
- Rozpieszczasz mnie Marek.
- I nadal będę to robił jeśli tylko mi na to pozwolisz.
Po obiedzie wracając po samochód weszli jeszcze do sklepu, żeby kupić telefon. Bez niego jak bez ręki, a Ula musiała mieć kontakt ze swoimi teściami, swoją rodziną i innymi ludźmi, z którymi łączyły ją nie tylko przyjaźnie, ale i sprawy służbowe.

Otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. Rozebrawszy się ruszyła do salonu chcąc uprzątnąć kilka porozrzucanych zabawek Madzi. Powstrzymał ją.
- Nie kochanie… Ja posprzątam, a ty wstaw może te róże do wazonu. Najpierw przygotuję ci kąpiel. Musisz się zrelaksować. Potem zrobię pyszną kolację. Niech ten wieczór będzie naprawdę romantyczny. Dawno takiego nie mieliśmy.
Trochę ją zaskoczył, bo chyba to jemu bardziej przydałaby się taka rozluźniająca kąpiel. Poza tym nie zachowywał się naturalnie. Zachowywał się tak jakby coś ciążyło mu na sumieniu i nie potrafił tego z siebie wyrzucić.
- Czy ty chcesz mi coś powiedzieć Marek? Wybacz, ale twoje zachowanie nie jest takie jak zwykle. Niepokoisz mnie…
Zwiesił głowę i przykucnął przy siedzącej Uli.
- Masz rację. Jest coś co bardzo mnie gnębi. Chcę ci o tym opowiedzieć, ale błagam nie teraz. Nie psujmy tego wieczoru. Przysięgam, że jutro rano na pewno zdobędę się na odwagę i wszystko ci wyznam.
- Zdradziłeś mnie…? – musiała zadać to pytanie choć głos jej drżał i ledwie hamowała łzy. Pokręcił przecząco głową.
- Nigdy cię nie zdradziłem Ula. Nie mógłbym. Przez cały okres naszego małżeństwa byłem ci wierny. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłbym być tak podły i pójść do łóżka z jakąś kobietą. Nie byłbym w stanie cię zdradzić Ula. Proszę cię nie dociekaj. Jutro wszystko ci opowiem a dzisiaj chcę się tobą nacieszyć. Pójdę przygotować tę kąpiel.
Siedziała w pełnej pachnącej piany wannie i zachodziła w głowę o co też może Markowi chodzić. Bała się tego, co miała od niego jutro usłyszeć. – A jeżeli to coś, co na zawsze nas rozdzieli? Co sprawi, że nie będziemy mogli być już razem? Powiedział, że musi zebrać się na odwagę, żeby mi to wyznać, więc musi być to coś niedobrego.
Tymczasem Marek przygotowywał kolację. Na stole wylądował śnieżny obrus, dwa kieliszki i butelka markowego, czerwonego wina. Zapalił świece. W kuchni dochodziło już risotto. Takie jakie najbardziej lubili, z grzybami, zielonymi szparagami i cukrowym groszkiem. Przemieszał je raz jeszcze i ruszył do łazienki. Wsunął głowę przez drzwi.
- Kochanie, kolacja gotowa. Pomóc ci wyjść?
- Nie, nie. Już idę. Chyba risotto dzisiaj? Czuję zapach grzybów. – Uśmiechnął się szeroko.
- Nasze ulubione. Ty się wycieraj a ja już nakładam.

Wytarła usta serwetką i z miłością spojrzała na męża.
- To było pyszne. Naprawdę ci się udało – podniosła kieliszek do ust i upiła łyk. – Teraz ja posprzątam ze stołu a ty idź pod prysznic. Rozluźni cię trochę po tym dzisiejszym, ciężkim dniu.
Przyjął jej propozycję z wdzięcznością. Wszedł pod ciepły natrysk i stał pod nim dobre dziesięć minut usiłując pozbierać myśli. Wiedział, że ten wieczór nie skończą na kolacji i marzył o tym, żeby kochać się z nią do utraty tchu. Energicznie wytarł się ręcznikiem. Spojrzał w lustro. Zobaczył twarz znękanego człowieka. Teraz wiedział już jak bardzo się mylił mówiąc, że udany związek nie musi opierać się na miłości. Sebastian miał po stokroć rację. Miłość to podstawa wszystkiego i tylko szkoda, że on tak późno to zrozumiał.
Wyszedł z łazienki wprost do salonu, ale nie zastał w nim Uli. Ruszył na górę do ich sypialni. Leżała już w łóżku. Zsunął szlafrok z ramion i wślizgnął się pod kołdrę. Przytulił się do pleców żony obejmując ją wpół.
- Bardzo cię pragnę Ula – powiedział zduszonym głosem. Odwróciła się twarzą do niego.
- Ja ciebie też…
To, co działo się później ledwie mogła ogarnąć rozumem. Jednego była pewna, że on nigdy przez cały okres ich małżeństwa tak się z nią nie kochał. To był najpiękniejszy, najczulszy, najbardziej rozkoszny i błogi seks jaki kiedykolwiek mieli. Nie poznawała go. Był tak bardzo namiętny i dostarczył jej tylu wspaniałych bodźców, że pod ich wpływem traciła kontakt z rzeczywistością. Czuła tylko jedno wielkie pożądanie i chęć na więcej i więcej. To było tak, jakby zażyła działkę jakichś prochów i po nich miała najpiękniejsze erotyczne wizje na świecie. Jej ciało dygotało a on prowadził ją na coraz wyższe szczyty nieopisanej rozkoszy. To było nie do wytrzymania. Zaczęła krzyczeć i wić mu się pod dłońmi nie mogąc opanować tej nagłej fali niezwykle silnych i błogich skurczów. Była nieprzytomna i odurzona. Drżała, a po jej policzkach toczyły się strugi łez, które scałowywał z największą miłością i oddaniem.
- Mój Boże…, mój Boże… - tylko tyle była w stanie powiedzieć. Długo nie mogła wrócić do rzeczywistości. Ten orgazm był bardzo silny i wydawało jej się, że trwa w nieskończoność. Trzęsły jej się nogi i ręce, a Marek chcąc opanować to drżenie przywarł do niej, ściśle obejmując ją ramionami. On też wrócił z niebytu. On też po raz pierwszy tak dogłębnie przeżywał to zbliżenie. Wreszcie zrozumiał różnicę między mechanicznym seksem wyłącznie dla sportu, a tym uprawianym z wielkiej miłości. Kolejny raz wpił się w jej usta całując je namiętnie. Otworzyła powieki. Jej ogromne oczy były pełne łez.
- Co to było Marek, co to było…? Jeszcze nigdy tak się nie kochaliśmy.
- Bardzo cię kocham Ula i jeśli tylko mi pozwolisz nasz seks od dzisiaj będzie właśnie tak wyglądał.
- To było niesamowite i bardzo piękne. Dlaczego nie mielibyśmy się za każdym razem tak kochać? Na co ci moje pozwolenie?
Przygarnął ją mocno do siebie całując czubek jej głowy.
- O tym jutro kochanie, a teraz śpij.

Otworzył oczy i przez chwilę przyzwyczajał je do światła. Zerknął w bok. Ula spała jeszcze i wyglądała tak słodko. Ścisnęło mu się serce. To już dzisiaj… Dzisiaj musi jej powiedzieć jak to z nim było naprawdę. Jakim był cynicznym i wyrachowanym draniem. Wysunął się ostrożnie z pościeli i zarzucił na siebie szlafrok. Cicho, żeby jej nie obudzić zszedł do kuchni i nastawił ekspres. Napełniwszy filiżanki smolistym płynem wrócił do sypialni. Odstawił tacę i usiadł na łóżku. Delikatnie pogładził jej zaróżowiony policzek. Uśmiechnęła się i otworzyła powieki.
- Mmm… kawa… - zamruczała rozkosznie. – Bardzo mi się chce kawy. – Natychmiast podał jej filiżankę. Usiadła opierając się o wezgłowie łóżka i odebrała ją z przyjemnością mocząc usta w aromatycznym płynie.
- Musimy porozmawiać… - szepnął. – A raczej to ja muszę ci coś wyznać. Obiecaj mi tylko, że wysłuchasz tego, co zaraz powiem spokojnie i do końca.
- Obiecuję…
Zamilkł na chwilę usiłując zebrać myśli. Był taki strasznie poważny, jakby miał jej za moment powiedzieć, że wykryto u niego nowotwór. Bała się tego, co może od niego usłyszeć, ale milczała czekając aż się odezwie. Spojrzał jej w oczy. W jego własnych czaił się smutek.
- Pamiętasz Ula jaki byłem kiedyś? Byłem przemądrzałym dupkiem, który skakał z kwiatka na kwiatek, uwodził kobiety i miał je za nic. Byłem kompletnym kretynem. Miałem dwadzieścia dziewięć lat i żadnych spektakularnych osiągnięć w swoim popapranym życiu. Nie zależało mi na tym, bo liczyła się tylko dobra popijawa w klubie i uwodzenie chętnych panien. Za każdym razem kiedy odwiedzałem rodziców oni mocno krytykowali moje postępowanie i ciągle powtarzali, że już najwyższy czas się ustatkować, bo latka lecą, a tu ani żony, ani dzieci. Co ciekawsze, wkrótce te same słowa usłyszałem od Sebastiana. On zakochał się w Violetcie i spasował z klubami. Teraz priorytetem dla niego były wyłącznie randki z nią. Wyśmiewałem go. Mówiłem, że zakochanie to bzdura, bo miłość jest przereklamowana. Twierdziłem, że do udanego związku ona w ogóle jest niepotrzebna. Jeśli związek jest partnerski to wystarczy wzajemny szacunek i przywiązanie partnerów, a raczej przyzwyczajenie. On przekonywał mnie, że najważniejsza w związku jest miłość. Nie dawałem temu wiary. Nigdy w całym swoim życiu nie byłem zakochany. Nie wierzyłem w prawdziwą miłość. Nie miałem pojęcia jak się objawia i jak czuje się człowiek zakochany. Nie miewałem motyli w brzuchu, nigdy nie umierałem z tęsknoty i nie leciałem na spotkania z kobietą na złamanie karku, bo już nie umiałem się doczekać. Takie rzeczy były mi z gruntu obce.
A jednak po tych wszystkich uwagach rodziców i Seby pomyślałem sobie, że faktycznie może już nadszedł czas, kiedy powinienem osiągnąć jakąś stabilizację. Poznać fajną, miłą dziewczynę i ułożyć sobie z nią życie. Wtedy poznałem ciebie…


B (gość) 2015.07.19 08:09
no nie dziewczyny w takim momencie, to jest cios poniżej pasa, Mareczek dostał niezłego kopa, ale dobrze mu tak, powinnyście go podręczyć dłużej, ale dobrze że przewartościował swoje życie, lepiej późno niż wcale, podobno faceci przez pierwsze trzy lata dojrzewają i rosną a potem tylko rosną, ale wygląda na to że Marek w końcu dorósł będąc po trzydziestce to i tak nieźle, niektórym zajmuje to jeszcze więcej czasu, teraz wszystko w rękach Uli , ciekawe co ona zrobi ? pozdrawiam b.
RanczUla 2015.07.19 08:40
B- dzięki za komentarz. Musiał dojrzeć inaczej być nie mogło. A Ula sama w podejmowani decyzji co ma zrobić nie będzie. Będzie mieć życzliwych ludzi. Marek trochę pocierpi. A na końcu.... . Do czwartku daleko.
Pozdrawiam serdecznie.
B (gość) 2015.07.19 08:46
powiedziałabym, że nawet baaaaaaaaaardzo daleko do czwartku.B
MSophie (gość) 2015.07.19 08:53
Małgosiu, RanczUlo,
od niedzieli do czwartku jest zawsze tak jakoś dalej, niż od czwartku do niedzieli. Czasem nie można się wprost doczekać na nową część.
Ta dzisiejsza jest mistrzowska. Marek nagle dowiaduje się, że jego żona żyje, a potem zachowuje się, jak oszalały z miłości. Wcale się nie dziwię, że Ulka czuje się nieco dziwnie.
Przed nimi najważniejsza rozmowa. Dobrzański powie jej całą prawdę i tylko prawdę. Ja wiem, że u Ciebie, Małgosiu, zawsze wszystko kończy się szczęśliwie. Ale jak już autorki są dwie...

Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2015.07.19 08:54
B

Dasz radę, bo zapowiadają falę upałów i będziesz myśleć tylko o tym jak się ochłodzić, a nie jak doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
MalgorzataSz1 2015.07.19 08:57
MSophie

Nie ma innej opcji. Będzie happy end. W czwartek ostatni rozdział.

Pozdrawiam serdecznie. :)
B (gość) 2015.07.19 09:03
Małgosiu, uwierz że upały nie przeszkodzą mi w czekaniu na kolejną część, a na dodatek zaczyna się mój urlop więc będę miała dużo wolnego czasu na myślenie , ale cóż będę cierpliwie czekać i tak nie mam innego wyjścia , B.
MalgorzataSz1 2015.07.19 09:23
B

W takim razie Ci zazdroszczę, bo ja reaguję na upał koszmarnie. Najchętniej przeczekałabym w domu, ale niestety muszę chodzić do pracy.
Tobie życze udanego wypoczynku. :)
RanczUla 2015.07.19 09:42
B- ja też zaczynam urlop. Pierwszy w życiu. Nie licząc czterodniowego wyjazdu to będę siedzieć w domu. Dobrze , że na kąpielisko w miarę blisko, więc będę mieć gdzie się chłodzić.
I więcej czasu na pisanie mieć będę.
Pozdrawiam.
magdam (gość) 2015.07.19 09:43
W takim momencie koniec? :( nie wiem, jak wytrzymam do czwartku ...Pociesza mnie mysl, że Ula bardzo kocha Marka, on ja rowniez, wiec mysle,że wszystko skończy sie dobrze :) Fajnie, że Marek w koncu zrozumial, że miłość to podstawa wszystkiego. :) pozdrawiam :) do czwartku ;)
B (gość) 2015.07.19 10:01
Ranczula życzę tobie i sobie udanego urlopu, kiedy można liczyć na jakąś publikację na twoim blogu, może to złagodzi moją niecierpliwość w oczekiwaniu......B.
Justynka29 (gość) 2015.07.19 14:33
pomyślałam, że muszę skomentować. Mimo, że mój wyjazd dobiegł końca i miałam zabrać się za,, trudne powroty " to myślę. O wyjeździe nad wodę. A wracając do opowiadania. Dla mnie to był taki sam szok jak dla Marka gdy dowiedziałam się, że ona żyję. I mimo, że lubię różne zakończenia oddetknelam z ulgą. W dodatku uświadomił sobie on, że ją kocha. Co prawda późno ale jednak. Tylko boje się, że ta szczera rozmowa może ich rozdzielić. Ula poczuje się oszukana. Chociaż miała swoje przypuszczenia. I szczerze mówiąc szkoda, że już się kończy to opowiadanie. Tylko 8 części to stanowczo za mało. A było już tak pięknie. Teraz czekam na zakończenie. I nowe historie. Nie cierpię upałów... Pozdrawiam serdecznie.
Gaja (gość) 2015.07.19 19:28
Witam,
niezłego kopa dostał Marek od życia aby w końcu zrozumieć jak bardzo kocha swoją żonę, ale jak to mówią, lepiej późno niż później? Nie zazdroszczę tej rozmowy ani Markowi, ani tym bardziej Uli. Dopiero co "zmartwychwstała", a teraz znowu ma umrzeć z rozpaczy, bólu, poniżenia?! Myślę, że obawy Marka o zachowanie Uli są bardzo uzasadnione. Może stracić jej miłość, oddanie, rodzinę na której mu tak bardzo zależało. To musi być straszne uczucie jak się dowiadujemy, że właściwie przez bardzo długi czas żyliśmy złudzeniami i nic nie było prawdziwe, że byliśmy na tyle naiwni iż wierzyliśmy w każde kłamstwo i na tym budowaliśmy całe życie - coś okropnego. Kogo winić - siebie za łatwowierność lub głupotę, za zaślepienie, czy też wyrachowanego, cynicznego ale ukochanego męża? Co zrobić z tak "cudowną" wiadomością? Jak sobie poradzić z nadmiarem prawdy, jak dalej żyć, jak nauczyć się ponownie ufać? Odciąć się od dawnego życia, zostawić osobę, którą kochamy, zacząć budować życie na nowo, czy też ponownie uwierzyć w ponoć tym razem prawdziwe słowa miłości? Dobrze, że tak jak piszecie, Ula nie będzie z tym problemem sama, że ktoś pomorze spojrzeć jej na to z innej strony. Liczy się przecież zachowanie Marka, a nie to co mówi czy też w co święcie wierzył - skąd miał wiedzieć jak objawia się miłość skoro nigdy jej nie zaznał? Naprawdę duży plus dla Marka, że w końcu zdecydował się na szczerą rozmowę z żoną, pomimo tego iż zdaje sobie sprawę z konsekwencji jakie mogą go czekać, a przecież tak naprawdę cała sprawa mogła nigdy się nie wydać. To też powinno świadczyć na jego korzyść, nie chce już żyć w kłamstwie, nie chce oszukiwać ukochanej osoby. Szkoda, że to już prawie koniec tego intrygującego opowiadania. Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnych dni do czwartku:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.07.19 20:29
Magdam, Justyna, Gaja

Wstrząs lub traumatyczne przeżycie, to najlepsza rzecz dzięki której możemy przewartościować pewne rzeczy, na niektóre spojrzeć z innej perspektywy, a co do niektórych, zmienić zdanie na ich temat.
Taki wstrząs zafundowała Markowi RanczUla. On podziałał na niego niejako jak swoiste catharsis i oczyścił mu umysł.
W ciągu praktycznie jednego dnia zrozumiał jakie są w jego życiu priorytety i zrewidował swoje uczucia do Uli. Dużą wagę przywiązuje do przysięgi małżeńskiej i wie, że nie był w stosunku do swojej żony uczciwy. On musi przeprowadzić tę rozmowę i powiedzieć jak to z nim naprawdę było, bo w przeciwnym wypadku nigdy nie mógłby spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć, że jest uczciwym człowiekiem. Ma świadomość, że ta rozmowa zrani Ulę, ale chcąc być uczciwym musi zaryzykować.
A jaki będzie dalszy przebieg tej rozmowy i jej konsekwencje, już w czwartek.
Dziękuję dziewczyny za komentarze. Wszystkie serdecznie pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.07.19 21:05
Witajcie drogie panie.Przerywać w takim momencie?..A muszę przyznać,że moment jest "smaczniejszy" niż ten który zwykle mam na myśli.Musiałam wrócić do poprzedniej części, bo chyba mi coś umknęło.A może mózg mi się totalnie zlasował.( mam wymówkę,temperatura odczuwalna to 55 stopni)..Jestem ciekawa jak Ula zareaguje na rewelacje, które przedstawi jej mąż, mistrz w oszukiwaniu,cynik i dupek.No dzieje się bardzo ciekawie. Pozdrawiam i czekam na czwartek.
Małgosiu, wiesz,że życie koryguje czasem nasze postanowienia?
RanczUla 2015.07.19 21:24
B- dzięki za życzenia i również miłego urlopu.Zastanawiam sie tylko jak ja wrócę później do pracy. A jeszcze niedawno jak chodziłam do szkoły chciałam iść do pracy a teraz chciałabym wrócić do szkoły.
Magdam Justynka, Gaja- Marek musiał powiedzieć prawdę Uli chociaż wiedział, że ryzykuje utratę jej. I nie ukrywam, że Ula będzie cierpieć przez pewien czas. Małgosia tak pięknie to opisała, że cierpiałam razem z nią. A ta jego spowiedź była po to aby polubić Marka. Na taką szczerość innych by nie było stać.

Zastanawiam się czy ktoś wpadnie na pomysł kto będzie miał największy wpływ na pogodzenie Uli i i Marka.
pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.07.19 21:24
Jute

Co do postanowień u mnie, to z reguły są to rzeczy dokładnie przemyślane, a nie pochopnie podjęte decyzje. Ta była wałkowana bardzo długo i już nie chcę na nowo nad tym myśleć.

Co do rozdziału, to Marek z całą pewnością odcierpi tę swoją szczerość.

Ja już też jestem ugotowana na miękko. Okropny dzień. Dobrze, że się kończy, chociaż jutro ponoć nie ma być lepiej.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i dziękuję za komentarz. :)
RanczUla 2015.07.19 21:29
Jute- smutno zareaguje, ale po deszczu przychodzi słońce.sielanki też odrobina będzie.
B (gość) 2015.07.19 21:34
ranczula stawiam na Ilonę, no niestety tak to jest że jak się chodzi do szkoły to się narzeka , a potem okazuje się że to najlepszy okres w życiu, ale do tego trzeba dojść samemu, Małgosiu gdzie wy macie te upały , u mnie dzisiaj było 18 stopni i deszcz, a może jeszcze raz gruntownie przemyślisz temat , zawsze można zmienić zdanie, prawda? B.
MalgorzataSz1 2015.07.19 21:51
B

U mnie cały dzień 32 st. w cieniu, a w słońcu chyba ze 40-ści. Jestem wykończona. Upał na Górnym Śląsku, ale w Warszawie było podobnie.
B (gość) 2015.07.19 22:27
Moje zachodniopomorskie daje odetchnąć pełną piersią, upałów brak , stan na dzień dzisiejszy oczywiście.... B.
UiM (gość) 2015.07.20 13:54
Nie macie litości... Kończycie w najlepszym momencie. Bardzo jestem ciekawa reakcji Uli. Zobaczymy czy tak łatwo wybaczy mężowi i znów ujdzie mu wszystko na sucho? Czy może jednak nie będzie miał lekko. W poprzednim komentarzu wspominałaś, że pojawi się jeszcze Ilona... Może ona przekona Ulę? Ale z drugiej strony jeśli Marek powie Uli, że miał z nią romans zanim się jej oświadczył, to ona może nie chcieć z nią gadać i z nim zresztą też... Chyba że nie powie, może opowie jej wszystko od momentu ślubu? Jeśli tak to zastanawiam się czy powie jej, że chciał ją zdradzić c Honoratą... Pozdrawiam Was, UiM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz