Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"POŻÓŁKŁE KARTKI PAMIĘTNIKA" - rozdział 9

27 listopad 2014
ROZDZIAŁ 9


To już dzisiaj. Dzisiaj przysięgniemy, że będziemy ze sobą na dobre i na złe, w chorobie i zdrowiu, w szczęściu i nieszczęściu. Zawsze marzyłam o białej sukni i kościelnym ślubie. Biała suknia jest, ale kościelnego ślubu nie będzie, bo Marek jest rozwodnikiem i nie ma niestety kościelnego rozwodu. Myślę sobie jednak, że to nie jest aż takie ważne. Najważniejsze jest, że już na zawsze będziemy razem. Przeciągam się rozkosznie i spoglądam na uśpioną twarz Marka. Za chwilę będę musiała go obudzić. On będzie się przebierał u rodziców. Ja zostanę tutaj. Chcemy choć w niewielkim stopniu zachować tradycję. To dlatego on zobaczy mnie w sukni dopiero w urzędzie. Daniel zostaje ze mną. O dziesiątej przyjedzie Viola z Anią i pomogą mi się ubrać.
Gładzę z czułością policzek Marka i uśmiecham się szeroko, gdy otwiera oczy.


- Już czas kochanie. Musimy wstawać. Ja idę zobaczyć, co porabia nasze maleństwo. - Zarzucam na siebie szlafrok i zaglądam do pokoju naszego synka. Nie śpi już i wcale nie płacze. Siedzi w łóżeczku i z zapałem łapie pluszaki kręcące się na karuzeli. Podchodzę bliżej, a on wyciąga do mnie rączki. Przytulam go i całuję jego czółko.
- Wyspałeś się już synuś? Mama zaraz da ci jeść, ale najpierw zmienimy pampers i śpioszki.
Karmię małego, a Marek w tym czasie bierze prysznic i szykuje się do wyjścia. Zjada jeszcze śniadanie. Po nim przytula nas mocno i całuje.
- Do zobaczenia moje skarby. Widzimy się w urzędzie. Limuzyna zamówiona na dwunastą trzydzieści.

Najpierw ubieram Daniela w śliczne ubranko specjalnie uszyte na tę okazję. Potem przy pomocy Violi i Ani wkładam suknię. Viola upina mi włosy w fantazyjny kok i robi makijaż. Wychodzi ładnie i nie jest przesadzony.


Wreszcie pakujemy się wszyscy do limuzyny. Ania trzyma na kolanach Danielka, bo nie zabieram fotelika.
Dojeżdżamy do Urzędu Stanu Cywilnego. Już z daleka widzę tatę i moje rodzeństwo. Obok stoją wszyscy Szymczykowie i Sebastian. Widzę też Dobrzańskich, ale Marka nie ma.
Maciek pomaga nam wysiąść i zabiera od Ani Daniela. Sebastian widząc, że się rozglądam uspokaja mnie mówiąc, że Marek czeka w środku. Podaje mi ramię i ruszamy do wnętrza budynku. Wreszcie go widzę. Stoi przed szklanymi drzwiami i uśmiecha się cudnie. Jego zachwycone oczy patrzą na mnie z miłością. Podaje mi dłoń i szepta do ucha, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Wchodzimy przez otwarte drzwi i zajmujemy swoje miejsca. Obok siadają nasi świadkowie Maciek i Ania. Tak postanowił Marek przekonując mnie, że skoro Violetta i Sebastian zostali chrzestnymi Daniela, to będzie sprawiedliwie jak Maciek i Ania zostaną naszymi świadkami. Oglądam się za siebie i widzę Helenę, która przejęła opiekę nad Danielkiem i usiłuje go zająć jakąś zabawką. Wchodzi urzędnik odziany w togę i ciężki łańcuch z orłem. Wstajemy. Ceremonia nie trwa długo. Na pewno o wiele krócej niż w kościele. Przysięgamy sobie wzajemnie i zakładamy obrączki. Potem podpisujemy akt ślubu, a po nas świadkowie. Urzędnik składa nam życzenia. Już w holu robi to reszta gości gratulując nam i życząc życia w szczęściu i pomyślności.
Wokół krąży firmowy fotograf Czarek i pstryka zdjęcia. Po wyjściu na zewnątrz obsypują nas deszczem jednogroszówek. Staramy się je wyzbierać wszystkie, ale chyba nie damy rady. Gorliwie pomaga nam Beatka i Jasiek wraz ze swoją dziewczyną Kingą.
Moje serce wypełnia niewyobrażalne szczęście. Kiedyś marzyłam o Marku, a dzisiaj jest już moim mężem. Najlepszym mężem na świecie. Jest nie tylko nieziemsko przystojny, ale ma dobre, szczere serce. Jednak przede wszystkim bardzo mnie kocha i udowadnia mi to każdego dnia. Widzę tę miłość w jego spojrzeniu i w najdrobniejszym geście.


Podchodzi do mnie tata. I on jest dzisiaj bardzo szczęśliwy. Wzruszony mówi.
- Życzę wam wszystkiego co najlepsze dzieci. Kochajcie się i szanujcie aż po kres waszych dni.


Przytulam się do niego. Bardzo go kocham. Pakujemy się wszyscy do samochodów i jedziemy świętować. Zanim wejdziemy na salę weselną na jej progu wita nas chlebem i solą mama Marka i mój tata. Są też kieliszki wypełnione wódką i wodą. Trafiam na to drugie. Rozbijamy je na szczęście.
Po pysznym obiedzie następuje pierwszy taniec. Muzyka jest spokojna. To walc wiedeński. Jestem lekka jak piórko. Sunę wraz z Markiem dookoła i uśmiecham się. Drugi taniec też jest nasz, bo zabieramy na ręce Daniela i tańczymy razem z nim. Mały piszczy z uciechy i śmieje się głośno. Jest naszym najukochańszym promyczkiem, naszą iskierką, która ogrzewa nam serca.


Jesteśmy zmęczeni. Jest czwarta nad ranem. Moi teściowie opuścili salę już o dwudziestej drugiej zabierając ze sobą śpiącego Daniela i torbę z jego rzeczami. Obiecaliśmy, że odbierzemy go następnego dnia po południu.
Goście powoli wykruszają się. Moja rodzina odjechała taksówką. Podobnie Szymczykowie. Został Maciek, ale i on ma już dość. Wraz z Anią żegnają się z nami. Viola i Sebastian również. Dziękują wszyscy za świetną zabawę i bardzo udane wesele. Kiedy zostajemy już sami Marek przygarnia mnie do siebie mówiąc, że ma dla mnie niespodziankę. To podróż poślubna do Grecji.
- Zabierzemy Danielka. Jest jeszcze za mały, żebym mógł go zostawić u rodziców. Nie masz nic przeciwko temu?
- Oczywiście, że nie mam. Ufam twoim rodzicom. Kochają małego i na pewno nie zrobiliby mu krzywdy, ale on potrzebuje naszej opieki nie ich. To jeszcze za małe dziecko. Kiedy wyjeżdżamy?
- Pojutrze. Lecimy samolotem. Nie umęczymy się tak.

***

To były dwa najpiękniejsze tygodnie w moim życiu. Pogoda cudna, hotel wspaniały, położony w Olimpic Beach i piękne, ciepłe morze.


Cisza i spokój. Odpoczęliśmy. Najedliśmy się świeżych ryb i owoców morza. Opaliliśmy się i nawet naszego maluszka liznęło słońce. Tata stawiał mu tysiące babek z piasku, a on próbował to powtórzyć. Piasek stał się jego żywiołem i Marek postanowił, że urządzi mu na tyłach domu plac zabaw z prawdziwego zdarzenia z wielką piaskownicą, zjeżdżalnią i huśtawką włącznie.
Wróciliśmy i od razu wpadliśmy w rutynę dnia codziennego. Czyli wszystko wróciło do normy.

***

Dzisiaj był szczególny dzień. Kiedy Marek wrócił po pracy do domu zastał nas w salonie. Trzymam za rączki naszego synka i mówię.
- No idź do taty. Sam.


Rozluźniam dłonie i asekuruję go, a on najpierw stawia pierwszy krok i następny. Nóżki mu się jeszcze chwieją i stąpają niepewnie, ale jest uparty i widzi tylko jeden cel, rozpostarte ramiona taty. Udaje się i wpada w nie uszczęśliwiony. Marek ma mokre policzki i uśmiecha się przez łzy tuląc i całując Daniela.
- Ale mi zrobiłeś niespodziankę synku. Jesteś już taki samodzielny.
Mały odwraca się do mnie uśmiechnięty pełną gębą. Wygląda ślicznie, bo w policzkach ma te słodkie dołeczki, a w buzi sporo zębów. One ciągle wyrastają, a on ślini się przy tym strasznie.
- Mami, mami! – Krzyczy.
Teraz ja przykucam i rozpościeram ramiona, a on idzie w moim kierunku. Podoba mu się ta zabawa w chodzenie i z każdym krokiem radzi sobie coraz lepiej. Jesteśmy szczęśliwi, bo dobrze się chowa. Ma prawidłową wagę i nie łapie zbyt często infekcji.
Na jego pierwsze urodziny organizujemy imprezę. Przychodzą jak zwykle nasi najbliżsi i przyjaciele. Od rodziców chrzestnych dostaje rowerek na czterech kółkach. To zdecydowanie za wcześnie, bo mały dopiero nauczył się chodzić i minie jeszcze sporo czasu zanim na niego wsiądzie. Jednak widząc go piszczy z radości, klepie siodełko i każe się na niego posadzić. Jest taki pocieszny, że łapiemy za telefony i robimy mu zdjęcia. Przy pomocy taty zdmuchuje z tortu jedną świeczkę, a potem urywa swoją małą rączką spory kęs i wpycha go sobie do buzi mażąc się czekoladowym kremem. Śmiejemy się do łez.

***

Słabo się czuję. Od kilku dni mdli mnie, a jedzenie nie zostaje w żołądku dłużej niż kilkanaście minut. Mam torsje i co chwilę latam do łazienki. Daniel jest coraz bardziej absorbujący. Muszę go bezustannie pilnować, bo jest bardzo żywy i nie potrafi usiedzieć na miejscu. Próbuję zająć go kolorowaniem obrazków, ale szybko się nudzi i z konieczności muszę wymyślać nową zabawę. Biorę się w garść. Ubieram małego i wychodzimy na plac zabaw. Po drodze mijamy aptekę i wtedy doznaję olśnienia. Bez namysłu wchodzę do środka i kupuję dwa testy ciążowe. Po powrocie do domu zaraz z nich korzystam. Nie ma mowy o pomyłce, bo oba pokazują dwie niebieskie kreski. Jestem w ciąży.
Wieczorem mówię o tym Markowi. Niedowierzanie w jego oczach miesza się z ogromnym szczęściem. Przytula mnie czule i całuje moje usta.
- O tym właśnie marzyłem. Marzyłem o naszym wspólnym dziecku i mam nadzieję, że to będzie dziewczynka. Bardzo chcę mieć małą, śliczną Magdę. Jak się urodzi, Daniel będzie miał prawie trzy lata. Różnica wieku w sam raz. Trafiliśmy idealnie. Jutro zawiozę cię do lekarza, bo od teraz musisz być pod jego stałą opieką.

***

Oboje wpatrujemy się w wydruk komputerowy i nie możemy uwierzyć, że ta mała, czarna plamka, to nasze dziecko. W domu Marek sadza Daniela na kolanach i mówi mu z wielką pewnością siebie, że za kilka miesięcy urodzi mu się siostrzyczka. Mały słucha go z rozdziawioną buzią.
- A gdzie ona teraz jest? – Pyta.
- Na razie jest u mamy w brzuszku. Jak brzuszek będzie już duży, to wtedy ona się urodzi. Będziesz starszym bratem synku. Fajnie jest mieć młodszą siostrę. Będziesz ją uczył rysować i będziesz opowiadał jej bajki na dobranoc tak jak mamusia opowiada je tobie zanim zaśniesz.
Mały jest podekscytowany. Każdego dnia zamęcza nas pytaniem, czy to już dzisiaj urodzi się jego siostrzyczka. Cierpliwie tłumaczymy mu, że jeszcze trochę będzie musiał na nią poczekać.
- Ale ja chcę, żeby ona się już urodziła – mówi z uporem właściwym takim maluchom.
- Ja też tego chcę synku. Obaj musimy uzbroić się w cierpliwość.
Tata i moi teściowie szaleją ze szczęścia od momentu jak dowiedzieli się o mojej ciąży. Helena jest bardzo troskliwa. Często dzwoni i pyta o moje samopoczucie. Oferuje się z pomocą przy Danielu.
- Ja wiem Uleńko, że będzie ci coraz ciężej. Daniel to żywe srebro. Marek też taki był. Pamiętaj, że zawsze możesz do nas zadzwonić, a my chętnie przyjedziemy zająć się naszym wnukiem, lub jak chcecie, możecie przywieźć go do nas. To wcale nie taki zły pomysł kochanie, bo mógłby u nas spędzać weekendy, a wy odpoczęlibyście trochę. Porozmawiaj z Markiem, dobrze?
- Porozmawiam i bardzo mamie dziękuję.
Powtarzam tę rozmowę Markowi, a on zgadza się z matką.
- Spróbujemy Ula. Może będzie chciał zostać. Jeśli będzie płakał, to po prostu pojadę i przywiozę go z powrotem. Wrzucę do bagażnika rower, to może chętniej przystanie na pobyt u dziadków. Spakuj mu trochę rzeczy do torby. Zawiozę go w sobotę rano.

***

Daniel to cygańskie dziecko. Jemu wszędzie jest dobrze. Jak twierdzi, u dziadków jest fajnie. Ogród kryje wiele tajemnic i zakamarków. Bawi się w chowanego z dziadkiem, a kiedy zmęczy się bieganiem siada mu na kolanach i z otwartą buzią słucha jego opowieści. Te opowieści są jak najbardziej prawdziwe, a nie wydumane bajki. Krzysztof potrafi opowiadać bardzo ciekawie o początkach firmy, o tym jak poznał babcię Helenę, o swoich wojażach po świecie i o ogrodzie, który tak kocha. Najchętniej jednak Daniel słucha opowieści o swoim tacie. Często ogląda albumy pełne zdjęć Marka z czasów dziecięcych. Uważnie wtedy patrzy i pokazuje paluszkiem mówiąc z dumą.
- To mój tatuś.
Helena głaszcze wtedy jego gęstą, czarną czuprynę potakując.
- Tak kochanie, to tata. Jesteś bardzo do niego podobny.
 
 
 
Kasia (gość) 2014.11.27 00:36
Ależ trafiłam z godziną zajrzenia tutaj ! Piękna część. Dużo miłości, ślub, Danielek taki słodki rośnie jak na drożdżach no i co najważniejsze zdrowo, "kolejne" dziecko w drodze. Wyśmienicie, takie opowiadania lubię najbardziej. Cud, miód i orzeszki. Oby tak dalej. Pozdrawiam ;)
MalgorzataSz1 2014.11.27 00:51
Kasiu

A ja myślałam, że opuściłaś mój blog na dobre, bo baaaardzo dawno się nie odzywałaś i nie pisałaś też nic na swoim. Zarzuciłaś pisanie już na dobre? Jeśli tak, to wielka szkoda, bo chyba zostawiłaś niedokończone rzeczy.
Cieszę się jednak, że czytasz to opowiadanie i że Ci się podoba. To trochę tak jak w życiu radość miesza się ze smutkiem, ale w sumie bilans wychodzi dodatni.
Bardzo Ci dziękuję za komentarz tym bardziej, że był dla mnie niespodzianką.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
magdam (gość) 2014.11.27 09:45
Witaj Małgosiu :)
Bardzo ładna część :) sielankowa :) i slub i ciaza Uli :) prawdziwa, szczesliwa rodzina. Bardzo miło czyta sie takie opowiadania a dodatkowo wlasnie tak pisane w 1 osobie :) Od razu dobrze rozpoczełam dzien! Czekam na dalszą czesc :)
Pozdrawiam :)
K. (gość) 2014.11.27 13:12
Witaj Małgosiu,
Sielanka, spokojne życie, bez wstrząsów, zawirowań problemów. Udany ślub, zdrowe dziecko, kolejne - wyczekiwane i kochane - w drodze. Fajne życie, fajnej rodziny. Nie ma się co dziwić, że Daniel traktuje Ulę jak matkę skoro szanowna Paula kompletnie się nim nie interesuje. Smutne ale dobrze i dla niego i dla Marka, że Ula potrafiła ich obu pokochać i stworzyć ciepły, normalny dom.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.11.27 13:56
Magdam, K

Tak, można powiedzieć, że od tego rozdziału zaczyna się wspólne, prawdziwe życie tej dwójki wraz ze wszystkim co ze sobą niesie. I troski, czasem kłopoty, ale i szczęście, radość, dumę z dzieci, wzajemny szacunek i miłość. Jak wiecie, trzeba doprowadzić wątek do sytuacji, od której zaczęłam to opowiadanie, czyli 24 lata później. To dlatego napisałam pod poprzednim rozdziałem, że teraz akcja trochę przyspieszy, bo rozdziałów do końca niewiele, a mimo to sporo się podzieje w życiu Marka i Uli.

Bardzo Wam dziękuję za komentarze. Pozdrawiam. :)
Gaja (gość) 2014.11.27 17:24
Witaj Małgosiu,
" ... o czym marzy dziewczyna, gdy dorastać zaczyna, kiedy z pączka się zmieni w kwiat, kiedy śpi gdy się ocknie, za czym tęskni najmocniej, czego chce aby dał jej świat ..., odrobinę szczęścia w miłości, odrobinę serca czyjegoś, jedną małą chwilę radości, przy boku kochanego, stanąć z nim na ślubnym kobiercu, nawet łzami zalać się, potem stanąć sercem przy sercu, i usłyszeć kocham cię ..." - w końcu spełniają się marzenia Uli, miłość, jedyny i ukochany mężczyzna, ślub, dzieci, rodzina. Zresztą chyba nie tylko Jej marzenia o szczęśliwym życiu w rodzinie się spełniają, ale również i Marka oraz Ich bliskich. Fajną i naprawdę szczęśliwą rodzinę tworzą. Romantyczny rozdział:), ślub i wesele (mimo braku otoczki z kościołem), a przede wszystkim bobas, który stawia pierwsze kroki i krzyczy mami do Uli oraz upragniona ciąża - tak to już jest, że maluchy rozczulają nas najbardziej:). Jak na razie wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku. Mam tylko nadzieję, że następne lata upłyną Im bez większych burz i nieszczęść, a przede wszystkim bez dużych kryzysów w Ich wzajemnej relacji:). Zresztą, co tam moje gdybanie i chcenie, dobrze, że zobaczymy Ich dalsze życie opisane przez Ciebie w następnych częściach:)
Serdecznie pozdrawiam,
Gaja:)
amicus (gość) 2014.11.27 18:33
Szczęśliwie i rodzinnie. Ula bardzo chciała być matką. Taką prawdziwą. I udało się. Spełniła jedno ze swoich marzeń. Inne spełniło się wcześniej. Została żoną człowieka, któremu oddała całą siebie. Marek jak widać również marzył o dziecku. Kolejnym dziecku z właściwą kobietą. Już teraz wiemy, że miał rację, iż tym razem będzie to córka. Miałaś rację. Nie ukrywam, że powoli zaczynam się do pana Dobrzańskiego przekonywać. Nadrabia swój wcześniejszy egozim i idiotyzm tym, że Ula jest z nim szczęśliwa. Oby tak dalej. Będziesz opisywać spotkanie Daniela z Paulą? Chyba w pierwszym rozdziale pojawiała się informacja, że się widzieli.
Pozdrawiam serdecznie
MalgorzataSz1 2014.11.27 19:21
Gaju

Piosenkę znam, bo śpiewano ją w czasach mojej młodości i jest bardzo a'propos do treści rozdziału. Oczywiście będą kryzysy, ale nie między nimi, bo jednak są połówkami tego samego jabłka i nadają na tych samych falach. Dalej będzie proza życia, ale mam nadzieję, że dla Was ciekawa.
Zostawiłaś kolejny bardzo długi komentarz, za który serdecznie Ci dziękuję. Cieplutko pozdrawiam. :)

Amicus

To prawda, że pisałam o spotkaniu Daniela i Pauliny. Takie spotkania będą dwa i obydwa niemiłe dla chłopca. Wkrótce się o tym przekonasz.
Dzięki wielkie, że znalazłaś czas na czytanie. Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.11.27 21:17
Małgosiu, przeczytałam.Net mi się biesi.Normalna efemeryda.Dwa razy już mi zżarł.Może się ustabilizuje,to zrobię jeszcze raz.Do potem.
Gaja (gość) 2014.11.27 23:01
Małgosiu,
słowa tej piosenki chodziły za mną od samego rana, kiedy przeczytałam ten rozdział opowiadania. Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać i dlatego od nich zaczęłam:) Taki banał, ale o ile życie jest łatwiejsze, gdy ma się wokół siebie drugą połówkę tego samego jabłka oraz inne przyjazne dusze. Wówczas wydaje się, że wszystkiemu podołamy i wielkiemu szczęściu i zwykłej codzienności, i jakimś kryzysom. Skoro wiec Ula i Marek, to dwie połówki i wokół Nich znajdują się dobrzy ludzie, którzy Im życzą wszystkiego dobrego, to przecież nie może Im się nic złego stać, prawda? No ale niestety należy pamiętać również o tym, że zawsze któremuś z Nich może się odechcieć - bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Świetnie, że u Ciebie cały czas obojgu będzie się chciało:) Troszeczkę mnie zaniepokoiłaś tym, że spotkania Daniela z Pauliną będą dla małego nieprzyjemne, czyżby Paulinka w tym opowiadaniu nie pokazała jeszcze całej swojej słodyczy? A ja naiwnie myślałam, że już bardziej podłym być nie można i nieudolnie próbowałam zrozumieć Jej postępowanie. Proza życia opisywana przez Ciebie w poprzednich opowiadaniach była bardzo ciekawa, więc jestem pewna, że i tym razem nas oczaruje:). Ja na pewno, w dalszym ciągu z dużym zainteresowaniem będę kibicować temu związkowi. Uściski,
Gaja
Aneta (gość) 2014.11.28 11:11
Małgosiu, dopiero teraz mam czas skomentowac to opowiadanie... Czytam z opoznieniem ale przeczytalam kazdy rozdzial. Jeszcze nie spotkalam sie z takim opowiadanie gdzie sa wspomnienia, ale pomysl jest swietny i bardzo dobrze sie czyta.
Co do tresci milosc Uli i Marka swietnie opisana. Ślub, dzieci chyba kazdy na to czekal. Tylko pozazdroscic pomyslu :) pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2014.11.28 15:01
Gaju

Po raz pierwszy Daniel spotka Paulinę, kiedy będzie miał pięć lat, a ta nie omieszka mu zamieszać w głowie. Mimo bogactwa, którym się otoczyła nie przybyło jej rozumu od tego niestety. Drugi raz nastąpi po maturze chłopaka, ale w przeciwieństwie do tego pierwszego razu, będzie potrafił już sam wyartykułować, co myśli na jej temat. Pierwsze spotkanie już w następnej części.

Aneto

Bardzo się cieszę, że pomysł na to opowiadanie Ci się spodobał. Ja osobiście czytałam już opowiadania w formie pamiętnika, ale chyba żadnego, w którym byłby tak wymieszany tryb narracji. Mimo tego miszmaszu opowiadanie czyta się dość dobrze i już jesteś kolejną osobą, która to potwierdza.

Dziękuję dziewczyny za miłe wpisy. Obie serdecznie pozdrawiam. :)
Shabii (gość) 2014.11.28 18:44
Małgosiu, zostawiłam mały wpis pod bodajże 7 rozdziałem.
(Jakoś mi strona przeskoczyła) Szaleje ten mój komputer. :(( :*
MalgorzataSz1 2014.11.28 18:47
Shabii

Nie wiem dlaczego napisałaś swoje komentarze pod siódmym rozdziałem, a nie pod tym ostatnim. Ja jednak odpowiem pod dziewiątym.
Oczywiście, że nie masz żadnego usprawiedliwienia i nawet żadnego bym nie przyjęła. Nie musisz się więc tłumaczyć. Każda z nas ma własne priorytety i nimi właśnie się kieruje. Praca jest ważna, nawet bardzo. Dla mnie też zawsze była, ale nie samą pracą człowiek żyje przecież. Mnie jakoś udało się połączyć przyjemne z pożytecznym. Teraz, gdy nie pracuję już niemal rok, bo cały czas choruję, mogłabym trzaskać opowiadanie za opowiadaniem, ale niestety pomysły się skończyły i jest coraz trudniej. A Ciebie nie było tu znacznie dłużej niż rok i raczej nie sądzę, żebyś była w stanie to wszystko nadrobić.
Najbardziej jest mi jednak żal streemo, które funkcjonuje bez kompletnie żadnej kontroli. Zresztą teraz od ponad dwóch tygodni wyświetla się tylko strona główna i nie można wejść na podstrony np. na forum, bo cały czas trwa aktualizacja serwisu. Wyjątkowo długo. Zdjęcia można dodawać, ale rozdziałów opowiadań już nie. Monika tylko zasygnalizowała propozycję objęcia strony przez innego admina chcąc zrezygnować całkowicie, ale już nie pociągnęła tematu. Ja nie mogę nim być, bo nie znam się na tych wszystkich zawiłościach technicznych.
Ewidentnie wszystko zmierza do upadku. Tylko trzy dziewczyny jeszcze piszą opowiadana o Brzyduli: Amicus, Kawi i ja, a na streemo dodaje jeszcze niejaka RanczUla i czasem nasza Biedronka. Reszta porzuciła blogi z niedokończonymi opowiadaniami, bo nie wiem, nie chciało im się, znudziło, lub znalazły inne zabawki. Zresztą nie mnie oceniać. Ja jeśli tylko będę miała pomysły nie mam zamiaru przestać pisać. Amicus i Kawi na razie też nie, chociaż wiadomo, że nie będziemy robić tego w nieskończoność. Szkoda, że to wszystko ma taki smutny finał, naprawdę szkoda.

Pozdrawiam. :)

PS.

Zmieniłam telefon i nie zapisał mi się Twój numer w tym nowym. Jak możesz, to podaj w mailu.
Shabii (gość) 2014.11.28 19:11
Gosiu.

Też nie wiem, co ja to zrobiłam. Przeglądałam całego bloga i wkleiłam komentarz pod 7 rozdziałem. Pewnie zmęczenie.

Wiem, wiem, wiem...
Nawet nic nie pisałam, bo zawiodłam, obiecałam a nie dotrzymałam słowa i tyle. Nic jednak nie mogłam na to poradzić. Problemy osobiste, praca, problemy z komputerem. Żebym nawet stanęła na głowie, to pewnie by mi się nie udało. Ale o tym napiszę Ci w mailu. Tam też podam namiary na siebie.

Ja nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. Nigdy nie padło z moich ust słowo, że nigdy nie wrócę. Staram się jak mogę, ale na obecną chwilę nic już nie chcę obiecywać, bo widzę co się dzieje.

Streemo... - zostawię bez komentarza, bo nawet nie wiem co napisać. Nie mam kontaktu z Monią. Widzę jednak, że trzeba zadziałać. Tylko kurde, kiedy? No nic, muszę się spiąć... Tylko nie mam wszystkich upoważnień, dlatego nie wiem czy cokolwiek uda mi się zrobić.

Kontakt mam z Orchid i jedyne co mogę powiedzieć, to Ona też ma wiele obowiązków i problemów. Zaczęła studia.

Wiem, że zawiodłam i masz prawo być na mnie wściekła.

Ściskam. :*

MalgorzataSz1 2014.11.28 19:20
Shabii

Ja nie jestem wściekła i nawet można powiedzieć, że pogodziłam się z sytuacją. Jest i tylko bardzo żal tych wszystkich niedokończonych historii, które tak pięknie się pozaczynały.
Czekam na maila. Buziaki. :)
Shabii (gość) 2014.11.28 19:25
Zostawiłam maila.

:*:*
RanczUla (gość) 2014.11.29 10:43
Miło ,że o mnie wspomniałaś Małgosiu. A Streemo szwankuje dalej chyba już ze dwa tygodnie. Ja nawet nie zdążyłam przeczytać Twojego komentarza. :( A KoszMarek czeka na publikację. Mam kolejne dwie części w 100% napisane i kolejne dwie w 90%. Może w poniedziałek się odblokuje nowy tydzień nowy miesiąc.
MalgorzataSz1 2014.11.29 12:00
RanczUla

Ja doradzam założenie bloga. Kiedy padło socjum wiele z nas tak zrobiło, żeby zabezpieczyć się przed utratą danych. To dobre wyjście publikować w dwóch miejscach. Poza tym na blogu będziesz miała więcej komentarzy. Sama widzisz, że na streemo nikomu nie chce się komentować i generalnie ja mam to gdzieś, bo traktuję forum streemo jako właśnie to drugie zabezpieczenie. Najważniejszy dla mnie jest blog.
Nie wiem co się dzieje ze streemo. To już za długo trwa. Można dodawać zdjęcia, ale opowiadań już nie. Trochę to dziwne. Mam jednak nadzieję, że w końcu się wyjaśni.
Pozdrawiam. :)
RanczUla (gość) 2014.11.29 15:40
Zobaczymy może założę. I, tak musiałabym odtworzyć pierwszą część opowiadania. Poczekam jeszcze trochę. A opowiadanie KoszMarek , to czysty przypadek . Nic nie planowałam po poprzednim opowiadaniu napisanym, tylko dlatego ,że miałam niedosyt ostatniego odcinka.I gdyby jakiś czas temu nie rozłożyła mnie i moje młodsze rodzeństwo ospa KoszMarka nie byłoby. Mój braciszek powiedział, że siostra wygląda koszmarnie w tej ospie , a ona na to ,że ty wyglądasz jeszcze gorzej niż nocny koszmarek, a ja dostałam jakiegoś olśnienia i z nadmiaru wolnego czasu zaczęłam pisać. I raczej nic innego już nie będzie brak pomysłów. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.11.29 17:44
Ranczula

Po napisaniu mojego pierwszego opowiadania też pomyślałam, że więcej nie będzie, bo nie mam pomysłów, a spójrz teraz na liczbę opowiadań. Wcześniej czy później powinno coś wpaść do głowy na tyle ciekawego, że chce się to zapisać. Nie trać więc wiary.
Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz