Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"WESPRZYJ SIĘ NA MNIE" - rozdział 4

22 styczeń 2015
ROZDZIAŁ 4


Ten urlop nie był jednak do końca urlopem. Wprawdzie nie myślała o firmie i ludziach w niej pracujących, ale jej dni były niemniej intensywne niż tam. Nie narzekała jednak. Poświęciła się słusznej sprawie i nie miała żadnych wyrzutów sumienia. Prała, gotowała, odciążała Szymczyków, którzy częściej niedomagali, niż byli zdrowi. Zaglądała do Rysiowa właśnie ze względu na nich. Robiła im większe zakupy, a przy okazji odwiedzała grób swoich rodziców. Dni płynęły, a ona w szpitalu była każdego ranka i obserwowała postępy swoich podopiecznych. One naprawdę były. Maćkowi wróciło czucie w nogach. Reagował na bodźce i coraz lepiej radził sobie na bieżni. Potrafił już samodzielnie stać, chociaż z chodzeniem były spore kłopoty. Ona jednak uznała, że samo stanie to duży sukces. Z Markiem szło wolniej. Któregoś dnia jego rehabilitant zadecydował, że może większe efekty przyniesie basen. Jeździła tam razem z nim. Dzielnie pchała jego wózek do drugiego skrzydła szpitala. W szatni pomagała mu się rozebrać do kąpielówek, a potem podprowadziwszy wózek do brzegu basenu wraz z rehabilitantem umieszczała Marka w wodzie. Basen okazał się trafionym pomysłem, bo ciało Dobrzańskiego zaczęło wreszcie reagować. To były ruchy bardzo nieskoordynowane, ale były, a w niej rosła nadzieja i wiara, że te wysiłki któregoś dnia zaprocentują, a uśpione do tej pory nerwy wreszcie zostaną pobudzone do pracy.

Było piątkowe popołudnie. Właśnie wróciła ze szpitala i niemal z marszu zabrała się za gotowanie obiadu. Kupiła kawał dorodnej pieczeni, bo obiecała chłopakom, że zrobi im kopytka i gęsty sos. Kończyła go przygotowywać, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Nieco zdziwiona podeszła do nich. Nikogo się nie spodziewała. Zerknęła w wizjer i ze zdumieniem zobaczyła stojącego przed drzwiami Dyrcza. Przekręciła zamek i wyszła na klatkę schodową zamykając je za sobą. Nie chciała go wpuszczać do środka.
- Witaj Ula.
- Witaj. Co cię tu sprowadza? Mam nadzieję, że nie służbowe sprawy, bo jak zapewne wiesz, jestem na urlopie.
- Nie wpuścisz mnie? Chciałem pogadać…
- Przykro mi, ale nie. Nie jestem sama – skłamała. – To po co przyszedłeś?
- Chodzi o „Install”. Nigdzie nie mogę znaleźć ich teczki, a będzie mi na jutro potrzebna, bo mam z nimi spotkanie.
Pokiwała głową.
- To jednak dopiąłeś swego i zastępujesz mnie? Gratuluję. A co do „Installu” tudzież innych teczek, których ewentualnie nie mógłbyś znaleźć, to zapewniam cię, że są na swoim miejscu w segregatorach. Odchodząc na urlop zostawiłam po sobie porządek. Widać nie jesteś taki błyskotliwy jak zapewniał mnie prezes. Za to świetnie podkładasz ludziom świnię i oczerniasz ich poza plecami. Jesteś zwykłym włazidupcem, ale to się kiedyś na tobie zemści i odczujesz to bardzo boleśnie. Jestem o tym przekonana. A teraz idź już. Mam lepsze rzeczy do roboty, niż rozmowa z tobą.
- Ulka nie wygłupiaj się. Dobrze wiesz, że ta teczka jest mi niezbędna. Tam są wszystkie dane. Powiedz mi choćby ze względu na sentyment do mnie. Wiem, że podkochiwałaś się we mnie.
Mocno zaskoczona spojrzała mu w oczy.
- Ja? W tobie? Chyba coś ci się pomyliło chłopczyku. Nie pochlebiaj sobie. Jesteś kupą łajna, a ja łajno omijam z daleka, bo śmierdzi. Żegnam.
Odwróciła się na pięcie i zatrzasnęła mu drzwi przed samym nosem. Sama oparła się o nie z drugiej strony przymykając oczy i oddychając głęboko. Nie mogła uwierzyć, że wyjechał z czymś takim. – Radź sobie pan sam panie Dyrcz, skoro jesteś taki świetny. – Otrząsnęła się ze wstrętem. – Jak ja mogłam w ogóle coś poczuć do tej namiastki faceta? Jesteś żałosna Cieplak.

Siedziała na łóżku Marka karmiąc go obiadem. Taca z talerzem pełnym smacznych kopytek tonących w gęstym sosie i kawałem pieczeni spoczywała na jego kolanach. Ona podawała mu kawałki klusek uważając, żeby się nie zadławił. Nagle ze zdumieniem poczuła dotyk jego palców na swojej ręce. Wpiła w nie wzrok nie mogąc uwierzyć, że nimi poruszył. On jednak przesuwał palce dotykając wierzch jej dłoni. Zalśniły jej w oczach łzy.
- Poruszyłeś nią. Marek poruszyłeś nią! Maciek chodź i zobacz! Mamy przełom! Marek poruszył ręką i palcami!
Odstawiła tacę z jedzeniem i zaintrygowana poprosiła.
- Spróbuj lewą Marek. Może też się uda.
Na jego czoło wystąpiły kropelki potu. Widziała, jak wiele go to kosztuje wysiłku. Jednak i lewa ręka drgnęła unosząc się wolno w górę.
- To cud, prawdziwy cud – szeptała wzruszona. – Koniecznie trzeba sprawdzić, co z nogami – energicznie odkryła kołdrę. – No, pokaż co potrafisz. Dasz radę. Jesteś twardym facetem – dopingowała go. - Najpierw prawa.
Drgnął duży palec, a za nim wszystkie pozostałe. Lewa noga zareagowała podobnie. Nie mógł ich tylko unieść.
- Cierpliwości. I na to przyjdzie czas. Tak się cieszę, tak się cieszę. Koniecznie muszę iść powiedzieć o tym Romkowi. Ależ on się zdziwi. – Zerwała się z łóżka i pognała do sali gimnastycznej. Niemal siłą wyciągnęła z niej rehabilitanta mówiąc gorączkowo, że zdarzył się cud i on koniecznie musi go zobaczyć.
Marek powtórzył przy nim wszystkie odruchy. Mężczyzna pokiwał głową z uznaniem.
- Myślę, że od teraz proces rehabilitacji znacznie przyspieszy i niedługo zacznie pan swobodniej poruszać kończynami. Gratuluję.
Zanim wyszedł z sali Ula zdążyła mu jeszcze szepnąć, że zasłużył na premię i jutro ją dostanie. Wróciła do Marka i ponownie zaczęła go karmić. Z przyjemnością popatrzyła mu w twarz. Przez ten miesiąc nieco się zaokrągliła, a policzki nie wyglądały już na tak bardzo wychudzone. Zauważyła też, że jak się uśmiecha zaznaczają się na nich dwa dołeczki. Nie były jeszcze tak bardzo wyraźne jak na zdjęciu, które kiedyś jej pokazał, ale był to dobry znak, że powoli wraca do dawnego wyglądu. Co najmniej przybyło mu z pięć kilo na jej wikcie. Maciek też wyglądał dużo lepiej. Obaj ewidentnie stali się silniejsi.
Któregoś dnia zapytał ją, czy mogliby wyjść na zewnątrz.
- Brakuje mi powietrza Ula. Chciałbym wyjść chociaż na godzinę tu na skwer i posiedzieć trochę w słońcu. Tak dawno nie byłem na dworze. Brakuje mi tego.
Nawet się nie zastanawiała i poleciała do ordynatora. Obiecała, że ubierze Marka ciepło i nie dopuści, żeby miał złapać jakąś infekcję. Ordynator zgodził się. Przy pomocy pielęgniarki ubrała mu szlafrok i szczelnie opatuliła go grubym kocem. Korzystając z podjazdu dla niepełnosprawnych wywiozła go z budynku na przylegający do niego niewielki skwerek. Zablokowała kółka wózka przy ławce i poprawiwszy koc, którym był opatulony, usiadła na niej.
- Ładny dzień, prawda? – Marek zmrużył oczy pod wpływem słonecznych promieni i rozejrzał się dokoła. - Niby już jesień, a spójrz jak pięknie. I ciepło. Od razu mi lepiej.
Ula uśmiechnęła się. Jego szczęśliwe oczy jaśniały blaskiem.
- Marek opowiedz mi coś o sobie. Tak naprawdę to nic o tobie nie wiem. Wiem tylko, że kochasz wspinaczki wysokogórskie, bo Maciek mi o tym powiedział i jeszcze o tym, jak doszło do twojego wypadku. A w życiu? Czym zajmujesz się w życiu?
- Słyszałaś o firmie odzieżowej Febo&Dobrzański? – odpowiedział pytaniem. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Oczywiście, że słyszałam. Sama mam kilka rzeczy z ich kolekcji. Zaraz, zaraz… Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to ty jesteś ten Dobrzański? No oczywiście, że jesteś. Jak ja mogłam tego nie skojarzyć? Przecież to takie oczywiste!
- Tak. Jestem prezesem i jednocześnie współwłaścicielem firmy. Drugim jest Alex Febo, brat mojej byłej narzeczonej. On jest dyrektorem finansowym. Przedtem prezesem był mój ojciec, ale mocno zaniemógł na serce, zresztą podobnie jak twój, chociaż twój miał mniej szczęścia. Mój wraz z mamą siedzi od kilku miesięcy w Szwajcarii i leczy się intensywnie. Wracają dopiero na święta. Chciałbym móc do tego czasu chodzić – rozmarzył się.
- Będziesz chodził – powiedziała z całą mocą. - Jestem tego pewna.

Maciek się zbuntował. Któregoś dnia powiedział swojemu rehabilitantowi, że ma serdecznie dość wózka i już nigdy na niego nie siądzie.
- Mam silne ręce. Doskonale poradzę sobie z kulami. W końcu poruszam się zdecydowanie lepiej, prawda? Na salę chcę wrócić na własnych nogach.
Masażysta przyznał mu rację. Uznał, że to właściwy czas, żeby Szymczyk przeszedł na kule. Przyniósł mu takie, które sięgały pach i były bardziej stabilne, niż takie do łokci.
- Masz, spróbuj. Tylko ostrożnie i powoli.
Maciek zsunął się z łóżka rehabilitacyjnego i mocno schwycił dwie kule robiąc pierwszy krok i następny. Jego okrągła twarz rozpromieniła się szerokim uśmiechem.
- Mówiłem, że dam radę? Mówiłem?
Wolno pomaszerował do wyjścia z sali. Na korytarzu natknął się na Ulę i Marka, którzy wracali z basenu.
- Hej kochani! Spójrzcie! Już nigdy więcej wózka.
- Ale się cieszę Maciuś. Zrobiłeś naprawdę ogromne postępy. Obaj zrobiliście. Tylko patrzeć, jak Marek wstanie z tej dwukółki.
- Zazdroszczę ci przyjacielu i gratuluję. Chciałbym już być na tym etapie – odezwał się Marek z żalem.
- Jeszcze tylko trochę. Teraz już pójdzie z górki – pocieszał go Maciek. – Słyszałeś co mówił Romek? Twoje nerwy zaczynają się budzić ze snu. Będzie dobrze.

Po obiedzie ponownie zabrała Marka na powietrze. Po takim godzinnym siedzeniu na skwerze lepiej sypiał i czuł, że jego mózg jest dotleniony. Pogoda nadal dopisywała.
- Wiesz Ula, chciałem cię o coś prosić, ale boję się, czy to nie będzie nadużycie twojej dobroci i przychylności dla mnie. – Roześmiała się klepiąc go po dłoni.
- Nie obawiaj się, nie stracisz jej. Za bardzo cię polubiłam. To co to za prośba?
- Chciałbym, żebyś pojechała do mojego mieszkania. Robi się coraz chłodniej i pomyślałem, że przydałby mi się jakiś dres, adidasy i cieplejszy sweter. Kiedyś prosiłem już o to moją byłą narzeczoną, ale to było w dniu, kiedy rozstaliśmy się na zawsze. Już nigdy więcej tu nie przyszła. Nie chciałbym do niej dzwonić i z nią rozmawiać, chociaż podejrzewam, że ona nadal mieszka w moim mieszkaniu i korzysta z niego ile się da. Dałbym ci klucze, ale najpierw spróbuj zadzwonić do drzwi, bo być może ją zastaniesz. Powiedz, że ja cię przysłałem po ciuchy. Nic jej nie mów o moim stanie zdrowia, gdyby pytała. Nie mów, że jest poprawa. Nie chcę, żeby wiedziała. Przekaż jej też, że proszę ją o opuszczenie mieszkania i wrzucenie kluczy do skrzynki. Daję jej dwa tygodnie. Po tym czasie ma stamtąd zniknąć. Już dość żerowała na mnie przez sześć ostatnich lat. Wiem, że to ogromnie wymagająca prośba i gdybym miał tu kogoś innego, nigdy bym nie ośmielił się poprosić Cię o to wszystko. Sam czuję, że teraz pójdzie znacznie lepiej z moim wyzdrowieniem i chciałbym chociaż część spraw wyprowadzić na prostą. Jak będę mógł już stąd wyjść, to muszę mieć pewność, że w progu nie przywita mnie ta jędza. Dasz radę to zrobić?
- Pewnie, że dam. Nie martw się. Pojadę jeszcze dzisiaj. Dasz mi klucze i adres. Mam GPS-a i na pewno nie będę błądzić.
- Dziękuję. Jesteś naprawdę wspaniała.

Podjechała pod wysoki, dwunastopiętrowy blok na jednym z warszawskich osiedli. Musiała przyznać, że otoczenie było ładnie utrzymane i zadbane. Wiedziała od Marka, że mieszkanie znajduje się na ostatnim piętrze. Wyjęła z samochodowego schowka klucze i ruszyła do wejścia. Otworzyła drzwi kluczem od domofonu i wyjechała na samą górę. Nacisnęła dzwonek. Po chwili zrobiła to jeszcze raz. – A może jednak się wyprowadziła? – pomyślała. Już miała wsadzić klucz w zamek, gdy drzwi otworzyły się i stanęła przed nią wysoka brunetka ubrana jedynie w krótki, kwiecisty szlafrok. Ula nawet nie zdążyła otworzyć ust, gdy kobieta z zaciętym wyrazem twarzy syknęła.
- Dziękuję, ale niczego nie potrzebujemy.
Ula przytrzymała zamykane przez nią drzwi.
- Ja przepraszam, ale przysyła mnie pan Dobrzański junior. - Drzwi otworzyły się na oścież, a na twarzy stojącej przy nich brunetce malował się wyraz zaskoczenia. – Jestem ze szpitala. Pan Marek dał mi klucze od mieszkania prosząc, bym przywiozła mu kilka rzeczy. Wpuści mnie pani?
- Proszę.
Ula weszła do przedpokoju rozglądając się ciekawie. Potem jej wzrok ponownie przeniósł się na brunetkę.
- Pani jest zapewne Pauliną Febo, byłą narzeczoną pana Dobrzańskiego. Podejrzewał, że może pani nadal korzystać z jego mieszkania. Prosił, żebym przekazała pani, że ma się pani wyprowadzić w ciągu najbliższych dwóch tygodni zabierając wszystkie swoje rzeczy osobiste oraz meble zakupione przez panią, a klucze zostawić w skrzynce na listy. Jeśli są jakieś zaległe płatności, to proszę je uregulować. Jeśli pani tego nie zrobi pan Dobrzański będzie egzekwował je sądownie…




justynka29 (gość) 2015.01.22 13:44
Witaj
Jakiś czas tu nie zaglądałam bo nie miałam dostępu do internetu ale teraz przeczytałam te cztery opowiadania z zapartym tchem i powiem szczerze ,że zaskoczyłaś mnie . Ciekawi mnie jeszcze wiele rzeczy ale poczekam na rozwój zdarzeń.Bardzo podoba mi się postawa Uli miła ,opiekuńcza ale Marka mi szkoda. Cierpi ale napewno wszystko skończy się dobrze tak myślę a między nimi zrodzi się piękne uczucie oparte na przyjaźni i pomocy oraz poświęceniu. Świetny pomysł. pozdrawiam.
Gaja (gość) 2015.01.22 14:51
Witaj Małgosiu,
ale się porobiło. Zacznę od tego, co mnie najbardziej zdziwiło - panna Fe zadawala się mieszkaniem w bloku?!, coś podobnego, przecież to takie plebejskie?! Co Ona robi ze swoją kasą, skoro od 6 lat żeruje na Marku?, założyła jakąś wielką dobroczynną fundację?, wspiera rzesze biedaków?, a może jakieś badania np. nad lotami w kosmos? Jaki trzeba mieć tupet, żeby tak bezczelnie korzystać z nieswoich dóbr materialnych, w szczególności po tym jak się rozstała z Markiem? Na co Ona liczyła, że Marek nigdy nie wróci ze szpitala, a Jej wszystko zostanie po nim? Rany, jednak niektórzy mają poważne problemy z uruchomieniem swoich zwoi mózgowych:( Okropieństwo! Za to z jaką klasą Ula załatwiła Paulę:) - już mam przed oczami Jej minę jak usłyszała o egzekucji sądowej:) Myślę, że Paulina wyjdzie ze skóry i niestety na Uli skupi się Jej wściekłość, ale pomysł wykorzystania Uli do pozbycia się z życia Marka panny Fe, rewelacyjny:) Zresztą ta Twoja Ula ma niezły "nabiał", świetnie wybrnęła z rozmowy ze swoją prawą ręką Sławeczkiem. Jestem przekonana, że ten goguś nigdy by się nie spodziewał, że Ula nie ulegnie Jego niewątpliwemu urokowi osobistemu. Nieźle utarła Mu nos i to wonne określenie "kupa łajna", naprawdę świetne. Poza tym, Ula jak zwykle bardzo dobra i opiekuńcza:) Podobno, człowiek jest szczęśliwy, między innymi jak czuje się potrzebny?! Biorąc to pod uwagę, Ula powinna czuć się bardzo szczęśliwa, potrzebują Jej chłopacy, rodzice Maćka i jak się okazało również niezawodny asystent Sławek. Zastanawiam się natomiast, jak się musi Marek czuć, zdany na łaskę bądź co bądź, sympatycznej, ale zupełnie obcej kobiety. Bardzo Mu współczuję, niesamowicie ciężko jest poradzić sobie samemu z własnymi słabościami/niedomaganiami, a tutaj jeszcze Marek jest zmuszony do przyjmowania opieki Uli. Mężczyźni zazwyczaj "umierają" przy zwykłym przeziębieniu i do tego, tak jak większość chorych są dość marudni, a tutaj Marek bardzo jest pogodny i chyba pogodzony z losem. Ponadto ma pozytywne nastawienie, już planuje przyszłość, w której nie chce już definitywnie Pauli. Maciek dochodzi do sprawności, dumam, co się stanie jak On wyjdzie ze szpitala? Czy Ula będzie również odwiedzała codziennie Marka, teraz może to robić pod pretekstem opieki nad przyjacielem, a później? Tak jak już wcześniej pisałam, opowiadanie jest intrygujące i jego fabuła bardzo wciąga. Poczekam "cierpliwie" na rozwój wydarzeń:)
Serdecznie Cię pozdrawiam,
Gaja:)
UiM (gość) 2015.01.22 15:53
Witaj, dopiero teraz komentuję, ale już w południe przeczytałam to opowiadanie na smartfonie :D Napisałaś, w którymś z komentarzy, że Paulina będzie często się pojawiać w opowiadaniu. Tylko w jakim charakterze? Mam nadzieję, że nie udobruchają Marka, ani rodzice, ani sama Febo. Czy to jest już definitywny koniec Pauli jako partnerki Dobrzańskiego? Czytając to miałam wrażenie, że gdy Marek wyjdzie z tej kliniki, tudzież szpitala, Ula będzie oglądać go w ramionach nowej partnerki, albo co jeszcze gorsze, kochane, np. modelek. Zastanawia mnie czy Dobrzański w twoim opowiadaniu był taki jak w filmie, tzn. niezobowiązujący seks, alkohol, modelki, itd.. Jeśli tak to czy wróci do poprzedniego stylu życia? Gdzie jest w tym opowiadaniu najlepszy przyjaciel - Sebastian? Czekam do niedzieli na następną notkę. Zapraszam Cię na jutro do mnie na 5 część opowiadania. Pozdrawiam, UiM
Gośka (gość) 2015.01.22 15:57
Odważna ta Ulka!
Miło, że są regularnie dodawane rozdziały.
Pozdrawiam
Angela (gość) 2015.01.22 17:38
Hej, czytam wszystkie twoje opowiadania ale dopiero teraz zaczynam komentować. Jestem bardzo ciekawa co dalej. Świetny rozdział i czekam na następny.
Pozdrawiam Angela :)
K. (gość) 2015.01.22 20:24
Dobrze mówiłam, że ten urlop dobrze Uli zrobi. Jak widać nowe obowiązki i zadanie skutecznie odciągnęły ją od problemów w pracy. Szanowny asystent poznał swoje miejsce w szeregu, dupek. Maciek wraca do zdrowia, jego wysiłki i pomoc Uli dają wspaniałe efekty. Marek też powoli wraca do zdrowia i chyba chęci życia też ma więcej. Porządkuje kwestie, które już dawno powinien rozwiązać. Znajomość z Ulą się rozwija, zaprzyjaźniają się, poznają coraz lepiej. Faktycznie stawia Ulę w trochę niezręcznej sytuacji, ale zrozumiałe jest, że chce mieć gdzie wrócić. Do swojego mieszkania. A na razie może liczyć tylko na pomoc Cieplak. Swoją drogą jakim trzeba być człowiekiem, żeby po rozstaniu z facetem, mając kasy jak lodu mieszkać w jego mieszkaniu! Zero klasy, zero godności, zero wszystkiego. Cala Paulina. Teraz pewnie zacznie się burzyć ale mam nadzieję, że Ulka i tą wydrą sobie poradzi. Skoro Dyrcza posłała w niebyt :D. Pozdrawiam.
jute (gość) 2015.01.22 20:48
Witaj Małgosiu.ja już wiem,dlaczego Marek nie ma Foleya. On jest uczulony na lateks.Cewniki pokryte silikonem,oddział zamówił,ale jeszcze nie doszły.Albo nastąpiło podrażnienie cewki moczowej i cewnik usunięto. I koniec.Po co Ula ma się obijać o ten dwulitrowy wór,przymocowany na haczyku do ramy łóżka ? Przecież druga końcówka takiego cewnika jest właśnie w worku do dobowej zbiórki moczu.Dobra jedziemy dalej.Paulina jak zwykle ma tupet (jak wszystko, z najwyższej półki.Rozstała się z facetem, ale dalej u niego mieszka.Super.Są niestety tacy ludzie,którym się wydaje,że wszystko im się należy,tylko dlatego,że istnieją.Ula coraz bardziej poznaje Marka.Wie kim jest,zobaczyła jak mieszka.poznała jego "byłą"..Zna go całego. "od podszewki"..I co teraz tylko on, będzie tym mniej wiedzącym,a przez to bardziej ciekawym?..Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.A kto teraz pilnuje firmy?.Febo ?..Czy ta firma jeszcze istnieje ? Sebastiana też nie ma?..Czekam z niecierpliwością do niedzieli .Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.01.23 11:00
justynka2

Cieszę się, że masz wreszcie okno na świat. Ja tego doświadczyłam tu w sanatorium, gdy początkowo nie mogłam dodać rozdziału z powodu braku Internetu. Na szczęście okazało się, że to były przejściowe kłopoty.
Sporo miałaś do nadrobienia. Cztery opowiadania! Naprawdę długo Cię nie było.

Gaja i K.

A dlaczego Paula miała się wyprowadzać z mieszkania Marka? On leżał jak kłoda i nie wiadomo było, czy w ogóle stanie na nogi a nawet jeśli, to nie będzie to szybko. Mogła używać chałupy do woli. Mówią, że najtrudniej wydaje się własne pieniądze i jej chyba też tak się wydawało. W dodatku jak się za chwilę okaże narobiła Markowi mnóstwo długów,. ale to za rozdział lub dwa.
Paulina z Ulą już się nie spotka, Nie będzie ku temu okazji, więc i Ula nie zabłyśnie wobec niej inteligencją.

Ze Sławkiem to jeszcze nie koniec. Jeszcze pojawi się w opowiadaniu. Zemsta okrutnej Cieplak musi dokonać się do końca.
Z Maćkiem również sprawa otwarta i pojawi się jeszcze, ale nie zdradzę nic więcej.


UiM

Może o Paulinie niezbyt precyzyjnie się wyraziłam. Jej osoba będzie się przewijać w opowiadaniu, ale raczej będzie się o niej mówić, niż będzie mówić ona sama. Oczywiście do Dobrzańskiego nie ma już powrotu. Rozstała się z nim przecież w początkowej fazie jego choroby, a raczej kalectwa, bo musiałaby się nim opiekować, a co wtedy z jej wypielęgnowanymi paznokciami? Dobrzańscy wiedzą, że się rozstali i nie będą próbować namówić żadnego z nich do powrotu.
Tak naprawdę nie piszę, jaki on był wcześniej. Niech czytelnik to sobie sam dopowie. Sebastian jest, ale tu nie podkreślam roli ich przyjaźni. On występuje tu po prostu jako pracownik firmy i tyle.


Gosia

Dość lakoniczny komentarz. Hahaha, ale rozumiem, że cierpisz na chroniczny brak czasu.

Angela

Bardzo się cieszę, że się ujawniłaś i odważyłaś skomentować. To wspaniałe, że podobają Ci się moje opowiadania.


jute

Kocham Cię za to, że tak pięknie wyjaśniłaś brak cewnika u Marka. :)

Firmą oczywiście zarządza Febo, ale nie jest w tym opowiadaniu taki zapiekły w gniewie na Marka jak w serialu. Nie kombinuje w każdym razie. W następnym rozdziale okaże się, czego dopuściła się panna FE, bo to nie jest koniec jej kreatywnych pomysłów.


Dziewczyny, jak widzicie odpowiadam hurtem i dość skrótowo, bo to już mój ostatni tydzień pobytu tutaj i mam sporo biegania. W środę wracam wreszcie do domu, więc w czwartek rozdział będzie dodany z rodzinnych pieleszy.
Bardzo Wam jestem wdzięczna za komentarze i Wszystkie pozdrawiam najserdeczniej.
amicus (gość) 2015.01.24 23:47
Ha! Dopiero się zorientowałam, że sobie tak cichutko, udkradkiem wróciłaś na blog! I publikujesz, a ja mam zaległości! No i pięknie. Nadrobiłam wszystko i czuję się wygrana, bo za jednym zamachem wiem więcej i ni musiałam czekać na kolejne odkrycia kart. Historia Dobrzańskiego nieciekawa. Febo po raz kolejny jest kretynką, wykorzystywaczką i po prostu podłą kobietą. Narzeczony niesprawny, to czas się go pozbyć. To takie typowe dla kobiet bez serca. Dobrzański małymi krokami wraca do formy dzięki Uli. I już się nie mogę doczekać, aż jej ładnie podziękuję za tę opiekę i powrót do 'żywych' np. wyznając jej miłość.
Pozdrawiam serdecznie!
MalgorzataSz1 2015.01.25 08:55
Amicus

Sądziłam, że wpadasz tu od czasu do czasu. Na początku była awaria, ale potem ktoś naprawił i teraz jest dobrze, chociaż w pokoju nie mam dostępu do internetu i muszę schodzić na parter.
Na szczęście w środę wracam już do domu i wszystko wróci do normy, a przynajmniej taką mam nadzieję. Pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2015.01.25 09:33
KOCHANI

NIESTETY NIE UDA MI SIĘ DODAĆ KOLEJNEJ CZĘŚCI. ZNOWU SZWANKUJE INTERNET I NIE OTWIERA MI SIĘ PRZEGLĄDARKA. DOPIERO WIĘC NOWA CZĘŚĆ BĘDZIE W CZWARTEK JUŻ PO MOIM POWROCIE DO DOMU. POZDRAWIAM WSZYSTKICH. :)
Gaja (gość) 2015.01.25 16:16
Witaj Małgosiu,
pędzę do komputera z niecierpliwością i nadzieją na fajne chwile, a tu ... niespodzianka:( Uszło ze mnie powietrze jak z nadmuchanego balonika, ale póki jeszcze mi sił starcza coś spróbuję naskrobać:) Pozytywne myślenie jest w cenie, a więc szklanka do połowy pełna:) To i tak sukces, że od początku nie musiałyśmy czekać na 29 stycznia 2015 r. Pewnie tak miało być, że internet znowu zdechł! Sama pisałaś, że pod koniec pobytu masz masę latania. Chyba sprawdziło się - proś, a będzie Ci dane!? Tylko dlaczego u mnie się to nie sprawdza, może mam za duże wymagania? W końcu do czwartku nie jest znowu tak daleko, prawda? Przy okazji dziękuję Ci za chwile:
- grozy i niepewności dzięki wiadomością CNN SANATORIUM odnośnie internetu,
- zaskoczenia i szczęścia dzięki udanej próbie pokonania przeciwności losu i dodania kolejnych rozdziałów opowiadania,
- oderwania od rzeczywistości w momencie ich czytania,
- zastanowienia nad pogmatwanymi losami bohaterów i kolejny raz nabrania dystansu do swoich spraw,
- żalu z powodu barku ciągu dalszego,
- zastanowienia się nad własną cierpliwością, którą podobno posiadam, tylko gdzie ona teraz jest ?!
Przyjemnego powrotu do pieleszy domowych, postaraj się nic nie zapomnij zabrać, żeby nie musieć tam wracać! Do "usłyszenia" w czwartek. Serdecznie Cię pozdrawiam,
Gaja:)
MalgorzataSz1 2015.01.27 09:44
Gaju

Bardzo się starałam dodać kolejną część, ale tu jest jak na karuzeli. Raz jest internet a raz nie ma. W dodatku zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie otwiera mi się Mozzilla. Ona powinna być aktywna nawet wtedy jak internet nie działa. Nie wiem czy to wina tego szwankującego wciąż dziadostwa, czy to w moim laptopie jest coś nie halo. Jeśli to drugie, to obawiam się, że i w czwartek mogą być problemy, bo z explorera nie dodaje się na blogu. Próbowałam!
Może ma ktoś jakiś pomysł? Będę wdzięczna za jakiekolwiek sugestie.

Serdecznie Cię pozdrawiam. Tutaj znowu zimno i mnóstwo śniegu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz