Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MIŁOŚĆ Z ROZSĄDKU" - rozdział 8 ostatni

 

22 lipiec 2015
ROZDZIAŁ 8
ostatni


Jej ogromne oczy wpatrywały się w jego twarz i były przerażone. – Co on mi chce przez to powiedzieć? Że to była tylko taka gra? Że zabawił się mną i moimi uczuciami? – Gdzieś z tyłu głowy wykluwało się podejrzenie graniczące niemal z pewnością, ale wciąż nie dopuszczała do siebie tej myśli, która wydawała się jej nazbyt absurdalna. Zgodnie z jego prośbą milczała.
- Od razu poczułem do ciebie sympatię. Byłaś taka anielsko dobra, niezwykle wyrozumiała, bardzo rodzinna i ciepła. Im dłużej cię poznawałem tym bardziej zyskiwałem pewność, że jesteś idealnym materiałem na żonę a może i matkę. Pragnąłem mieć dziecko, to dlatego po urodzeniu Madzi tak bardzo oszalałem na jej punkcie. Wiem, że moja mama wielokrotnie przestrzegała cię przede mną. Poniekąd miała rację. Dość wcześnie zorientowałem się w twoich uczuciach do mnie. Byłaś ostrożna, trzymałaś mnie na dystans, ale mimo to kochałaś. Pomyślałem, że jesteś tak wrażliwą osobą, że tej miłości starczy dla nas obojga. Pomyślałem, że nie muszę cię kochać. Wystarczy kiedy będę zawsze w porządku i zgodnie z przysięgą małżeńską będę ci wierny, będę cię wspierał i będę się starał, żebyś była szczęśliwa. Zapomniałem tylko o jednym elemencie tej przysięgi. O uczciwości. Skoro cię nie kochałem, to żeniąc się z tobą nie byłem wobec ciebie uczciwy. Wczorajszy dzień zmienił kompletnie wszystko i przewartościował moją opinię na temat związków. Wczoraj zdałem sobie sprawę, że to co do tej pory brałem za przywiązanie i szacunek tak naprawdę jest miłością – ujął jej dłonie i spojrzał w te błękitne oczy szklące się od łez. – Przepraszam, że cię nie kochałem kiedy braliśmy ślub, przepraszam, że przez cały okres naszego małżeństwa byłem takim głupcem. Przepraszam, że dopiero wczoraj uświadomiłem sobie, że kocham cię tak bardzo, że nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Jeśli jesteś w stanie wybaczyć mi to wszystko, błagam zrób to. Ty i Madzia jesteście dla mnie najważniejsze na ziemi.
Wysunęła dłonie z jego rąk jakby zaczęły ją parzyć.
- Czyli wszystko to sobie bardzo dokładnie zaplanowałeś tak na zimno i z premedytacją? Najpierw rozkochałeś mnie w sobie, żeby zaciągnąć mnie do ołtarza, a potem oszukiwałeś przez kolejne cztery lata. Przeczuwałam. Coś przeczuwałam, że nie zawsze jesteś w porządku, że traktujesz mnie inaczej niż naszą córkę. Przeczuwałam, że tej miłości wystarcza tylko dla niej, a ja robię tu wyłącznie za dodatek do naszej trójki. Mydliłeś mi oczy i wiecznie uspokajałeś stwierdzeniem, że kochasz nas obie jednakowo. Nie byłam zazdrosna o nasze dziecko, bo kocham je najbardziej na świecie. Byłam zazdrosna o czas, który tak niesprawiedliwie dzieliłeś między nas obie, bo wciąż miałam wrażenie, że jestem tu całkowicie zbędna. Chyba nikt nigdy tak bardzo boleśnie mnie nie rozczarował tak jak ty. Kim ja dla ciebie jestem? Czy ja nie zasługuję na miłość mężczyzny, którego pokochałam całym sercem i któremu poświęciłam życie? Nie zasługuję tak bardzo, że musi mnie okłamywać? To naprawdę podłe. Mogę powiedzieć tylko tyle, że teraz jestem daleka od wybaczenia ci i naprawdę nie wiem, co będzie dalej. Może jednak byłoby lepiej, gdybyś nie opowiedział mi tego wszystkiego. Mogłabym żyć bez tej wiedzy. Straciłam do ciebie zaufanie i nie wiem, czy będę mogła kiedyś zaufać ci ponownie. Przenoszę się na dół. Będę spać na kanapie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Siedział ze spuszczoną głową a na dłonie kapały mu łzy. Poczuł się tak bardzo bezradny i opuszczony jak nigdy w życiu.
- Zostań na górze Ula – powiedział cicho. – Ja pójdę na kanapę. Powiedziałaś kiedyś, że prawda jest najważniejsza, choćby była gorsza od najlepszego kłamstwa. Musiałem ci ją wyznać, bo wyrzuty sumienia nie dałyby mi spokoju. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz mogła docenić tę szczerość i zdołasz mi wybaczyć, bo teraz kocham cię całym sercem i duszą.

Ta poranna rozmowa wstrząsnęła nim i przygnębiła. Z jednej strony czuł ulgę, że wreszcie wyznał Uli prawdę, z drugiej był zrozpaczony jej kategoryczną decyzją. Musi to przeczekać i zrobić wszystko, żeby znowu tworzyli zgodną, kochającą się rodzinę. Wchodzący do gabinetu Sebastian od razu wyczuł, że musiało stać się coś złego. Dawno nie widział Marka w takim stanie nie licząc wczorajszych wydarzeń.
- Wyglądasz jakbyś szedł na ścięcie. Wciąż przeżywasz ten wczorajszy dzień?
- Wczoraj zrozumiałem coś bardzo, bardzo ważnego. Zrozumiałem, że miałeś rację od samego początku. Związek bez miłości nie jest związkiem, a ja przejrzałem na oczy i dotarło do mnie jak bardzo kocham Ulę. Oszukiwałem ją. Przez ten cały czas nie byłem wobec niej uczciwy. Dzisiaj rano powiedziałem jej prawdę. Musiałem to zrobić, chociaż przeczuwałem jak bardzo poczuje się zraniona. Jest najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham ją niewyobrażalnie i już wiem jak to jest cierpieć z miłości. Byłem kompletnym idiotą sądząc, że Ula to tylko przyzwyczajenie, że ślub z rozsądku i związek z rozsądku jest możliwy. Rozsądek nie wystarcza. Musi być ten drugi element, miłość.
- No cóż… Uprzedzałem cię… Mówiłem, że kiedyś ją zranisz i naprawdę nie wiem, czy ona kiedykolwiek ci wybaczy. Jest zbyt wrażliwa. Żal mi jej.
- Mnie też, ale zrozum, że nie mogłem inaczej. Chciałem być wobec niej naprawdę uczciwy i nie mógłbym funkcjonować ze świadomością, że ona nie zna prawdy. Muszę się bardzo postarać i zrobić wszystko, żebyśmy mogli posklejać do kupy ten roztrzaskany dzban. Ona jest miłością mojego życia. Nie mogę tego tak zostawić.


Już od miesiąca sypiał na kanapie w salonie. Czuł się odstawiony na boczny tor, ale rozumiał, że inaczej się nie da. Ona musiała mieć czas, żeby oswoić się z tym, o czym jej powiedział. Cieszył się jednak, że została w domu i nie uciekła z dzieckiem do Rysiowa. Na zewnątrz stwarzali pozory zgodnego małżeństwa. Ani rodzice Marka, ani jej ojciec nie mieli pojęcia, że ich związek przeżywa kryzys. Jedynie Olszańscy byli wtajemniczeni w sprawę.
Marek się starał. Codziennie kupował jej kwiaty, próbował rozmawiać i przepraszać, ale ona pozostawała nieugięta. Z obowiązków żony wywiązywała się jak dawniej. Wciąż gotowała obiady, prasowała jego koszule, konsultowała się z nim w sprawie córki, ale to było wszystko na co było ją w tej chwili stać.
Sebastian ciągle mu tłukł do głowy, że musi się starać, musi przepraszać aż do skutku i wciąż powtarzać jak bardzo ją kocha.
- Ona kochała cię naprawdę, a tego nie można tak po prostu wymazać z pamięci.
Violetta spotykając się z Ulą starała się ją podtrzymać na duchu i pocieszyć.
- Marek jest miłością twojego życia i nikt nie może temu zaprzeczyć. Gdybyś widziała go wtedy, gdy dowiedział się o tym wypadku… Szalał z rozpaczy. On też bardzo cię kocha. Takich rzeczy nie da się udawać. I co z tego, że powiedział ci, że żenił się z tobą bez miłości? Szanował cię i podziwiał. Sprawiał niespodzianki, których zawsze ci zazdrościłam, na przykład ten romantyczny lot balonem. On cię kochał Ula, ale nie rozumiał i nie potrafił tego nazwać inaczej jak przywiązanie, czy przyzwyczajenie. Skoro do wieku „chrystusowego” nie zaznał prawdziwej miłości, to pewnie sądził, że nie istnieje. Był jak dziecko we mgle.
Po tej tyradzie już sama nie wiedziała co myśleć. - Violi łatwo mówić. Sebastian kochał ją od początku, a Marek dopiero jak mógł mnie stracić.


Tę sobotę spędzała sama. Marek zabrał rano Magdę do swoich rodziców i mieli tam zostać do wieczora. Zaraz z rana zabrała się za porządki. Latała ze szmatą do późnych godzin popołudniowych, ale w końcu była zadowolona z efektu. Nastawiła jeszcze pralkę i poszła włączyć ekspres. Czekając aż kawa się zaparzy stała przy parapecie okiennym gapiąc się przez okno. Usłyszała dźwięk domofonu i pobiegła otworzyć. Na progu zobaczyła Ilonę. Nie była częstym gościem a raczej bardzo sporadycznym. Lubiła ją. Ilona rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu i rozłożyła ręce.
- Witaj kochana – uściskała Ulę i cmoknęła ją w policzek. - Słyszałam, że miałaś niezłą historię i… - przerwała na widok ogromnej ilości kwiatów w salonie. – Ula! Ależ ten Marek musi cię kochać! Z tej radości, że żyjesz to chyba na kwiaciarnię napadł.
- To nie dlatego niestety – westchnęła i posmutniała. - W dodatku od tego zapachu głowa zaczyna mnie boleć. Już nawet nie ma miejsca na nowe bukiety. Niepotrzebnie wydaje na nie pieniądze. Jakby miało to coś zmienić.
- Stało się coś? Jesteś jakaś przygaszona – Ilona rozsiadła się na kanapie wbijając wzrok w Ulę.
- No cóż… Okazało się, że mnie oszukiwał. Ożenił się ze mną z wyrachowania i rozsądku. Nie kochał mnie.
- To jakaś piramidalna bzdura. Nigdy nie widziałam bardziej zakochanego faceta w swojej żonie. Ktoś ci głupot nagadał, a ty uwierzyłaś.
- Nie Ilona. Sam się przyznał, że mnie okłamywał.
- Ula ja wiem, że to co ci zrobił jest okropne i trudno wybaczyć, ale faceci zawsze później dojrzewają i miłości też to dotyczy. Przecież ty go ciągle kochasz, on też cię kocha. Szkoda zaprzepaścić coś tak pięknego.
- Viola mówi mi to samo, tylko jak ja mam mu wybaczyć cztery lata kłamstw?
- Ula, jak się kocha to jest się w stanie wybaczyć wszystko nawet jeśli ta druga osoba kłamie i oszukuje. Każdy zasługuje na druga szansę.
- Tak myślisz?
- Tak Ula. Właśnie tak uważam. Tak to już jest z nami kobietami. Kochamy, chociaż nas faceci ranią. Marek to porządny, mądry i dobry facet. Daj mu drugą szansę. Zasługuje na to. Pomyśl o tym, co ci powiedziałam i postaraj zapomnieć.
- Ilona, cały czas o tym myślę, ale on nie pozwala mi o tym zapomnieć. Nie mówmy już o tym. Powiedz lepiej jak ci było przez te dwa lata na obczyźnie.
- Nie tęskniłam, jeśli o to pytasz. Madryt jest tak ciekawym miastem, że nie sposób się w nim nudzić – zerknęła dyskretnie na zegarek. - No, na mnie już czas, będę się zbierać. Mam nadzieję, że dojdziecie z Markiem do porozumienia.
Ilona wyszła i zanim odjechała spod domu Dobrzańskich wybrała numer komórki Marka. Odebrał natychmiast.
- Witaj Ilona. Ciągle masz mój numer telefonu? - spytał nieco zdziwiony. - Chyba od trzech lat nie dzwoniłaś... – Zachichotała.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Zajęty jesteś? Chciałam porozmawiać o Uli i o tym co się stało. Właśnie byłam u niej i zwierzyła mi się.
- I chcesz pocieszyć mnie w łóżku? Jeśli tak, to daruj sobie. Nie jestem zainteresowany
- Nie bądź śmieszny Marek. Mógłbyś być dla mnie milszy. Ja do ciebie z sercem, a ty do mnie z widelcem. Zależy ci na odzyskaniu Uli czy nie?
- Nawet bardzo.
- To bądź za pół godziny w Książęcej.

Zostawił Madzię z rodzicami, a sam zapakował się w samochód i pognał do centrum. Nie miał pojęcia, co wymyśliła Ilona, ale był tak zdesperowany, że chwytał się każdej możliwości. Kiedy wszedł do środka Ilona popijała zamówione espresso. Podszedł i przywitał się. Usiadł i skinął na kelnera prosząc o to samo.
- Wiesz Marek z jednej strony podziwiam cię za to, że chciałeś być uczciwy, a z drugiej strony myślę, że jesteś idiotą, bo pomijając już fakt niekochania tak wspaniałej kobiety ty po tylu latach udawania sam się do tego przyznajesz. Na co liczyłeś? Przecież z góry było wiadomo, że Ula ci tego tak łatwo nie wybaczy.
- A ty zaprosiłaś mnie tu, żeby robić mi wymówki czy poradzić?
- Najpierw wymówki a później rady. Mam zwyczaj mówić, to co myślę. Widziałam wasz salon. Dajesz jej ciągle kwiaty, prosisz o wybaczenie i stale przypominasz jej o tym co jej wyznałeś, a chodzi o to, że ona chce o tym zapomnieć.
- To co mam zrobić? Dać na mszę? – rzucił rozgoryczony.
- Zacznij wszystko od początku. Zabierz ją gdzieś wraz Madzią, raz, drugi, trzeci, a potem spróbuj bez dziecka. Bądź romantyczny tak jak w czasach narzeczeństwa i zaskocz czymś Ulę, a nie tylko kwiaty i prośby. Zajmij jej myśli czymś innym.

Pożegnał się z Iloną. Sam nie wiedział co sądzić o tych „złotych” radach. Kwiaty i codzienne błagania o to, żeby Ula mu wybaczyła zawiodły na całej linii. - Może to dobry pomysł ta zmiana taktyki?- pomyślał. - Na dobry początek wypad za miasto. Już wcześniej planowałem wyjechać gdzieś na weekend. Muszę tylko namówić Violettę i Sebastiana, bo Ula sama może nie zechcieć pojechać.
Olszańscy zgodzili się na jego propozycję bez namysłu. Im też zależało na pogodzeniu Dobrzańskich, bo oboje bardzo lubili zarówno Marka jak i Ulę.
- Powiem ci nawet bracie, że jestem gotowy zadzwonić do Uli i powiedzieć jej, że ten wyjazd jest naszym pomysłem. Być może wtedy nie będzie podejrzliwa i nie będzie myśleć, że coś knujesz. Poza tym nasz Kuba uwielbia waszą Madzię i to będzie świetna okazja, żeby dzieciaki mogły pobyć trochę razem.
Marek uściskał przyjaciela.
- Tak właśnie zróbmy. Znakomicie to wymyśliłeś. Zadzwoń choćby zaraz. Ja poszukam coś ciekawego w internecie.
Nie tracił czasu. Nie chodziło o jakiś luksusowy hotel, ale o klimatyczny pensjonat w ładnej okolicy lub gospodarstwo agroturystyczne. To ostatnie najbardziej by mu odpowiadało, bo chciał zabrać Pinto. Zbyt wiele razy obarczał opieką nad nim swoich rodziców. Jeśli więc mieli wyjeżdżać, to wszyscy. W końcu ten mały, wesoły psiak był jak członek rodziny. Wreszcie natknął się na ciekawą ofertę. Miejscowość oddalona była niewiele ponad godzinę od Warszawy. Zdjęcia pokazywały widoki bardzo zachęcające. Natychmiast wybrał numer i uzgodnił warunki upewniając się wcześniej, że mogą przyjechać z psem.
Ten wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę. Pomyślał nawet, że powinien podziękować Ilonie za jej cenne wskazówki. Wszyscy jak jeden mąż zachwycili się okolicą. Wyrwana z wielkomiejskiego środowiska Ula jakby nieco złagodniała. Nie uciekała przed nim, gdy podejmował próby objęcia jej podczas spacerów, nie unikała bycia sam na sam, nawet odwzajemniła kilka uśmiechów. Niemal lewitował ze szczęścia i wciąż planował kolejne atrakcje na następne weekendy. Było więc ZOO, wyjście do kina, festyn dla dzieci i spotkanie z klaunem. Były też wyjścia tylko we dwoje. Kiedyś Helena podarowała Uli dwa bilety do teatru na komedię pomyłek.
- My na pewno nie pójdziemy kochanie, za to chętnie zajmiemy się Madzią. Sztuka podobno jest świetna i szkoda, żeby bilety się zmarnowały.
Rzeczywiście podobała im się. Po wyjściu z teatru Ula pozwoliła się wyciągnąć jeszcze na spacer.
Poranek następnego dnia był dla niej zaskakujący. Smacznie spała, gdy do pokoju wsunął się Marek z tacą, na której było śniadanie, a za nim Magda trzymająca w ręku bukiecik kolorowych kwiatków i barwną laurkę. Podeszła do śpiącej Uli szturchając jej ramię.
- Mamusiu obudź się. Mamy niespodziankę.
Przetarła oczy i zaskoczona spojrzała na Marka i małą.
- A co to za okazja? Kwiatki, śniadanie, laurka? Czy ja o czymś nie wiem?
Mała wgramoliła się na łóżko i przytuliła do niej.’
- Dzisiaj masz swoje święto. Jest dzień matki. Ode mnie masz kwiatuszki i laurkę, a od tatusia śniadanko i jeszcze kamyk.
- Kamyk…? – Marek otworzył małe pudełko. Kamień był naprawdę ładny. Połyskliwie szary z czarnymi cętkami. – Co to za kamień?
- To twój talizman, szczęśliwy kamień. Kamień księżycowy. Podobno otwiera serce na miłość. Gdybym o tym wiedział zainwestowałbym w taki już na początku naszej znajomości. Jeśli ci się podoba, to możemy dać go oprawić i zrobić z niego jakiś wisiorek.
- Śliczny. Dziękuję i tobie też brzdącu.


Minęły trzy miesiące od kiedy Marek skazany przez Ulę na banicję sypiał na kanapie w salonie. Tęsknił za żoną. Brakowało mu jej szczególnie w nocy. Zawsze zasypiała przytulona do niego z głową na ramieniu. Brakowało mu jej ciała. Wciąż wspominał ten ostatni seks, który uprawiali przed wyznaniem przez niego prawdy. Marzył, żeby mógł to kiedyś powtórzyć.
Ula też czuła się samotna. Już dawno odwykła od spania w pojedynkę. Uwielbiała wtulać się w niego jak kocię. Tę ostatnią wspólną noc też analizowała wielokrotnie. Nigdy wcześniej tak się z nią nie kochał. To zbliżenie było niezwykle intensywne, jakby włożył w nie wszystkie swoje uczucia. Powiedział jej prawdę. Kochał ją, bo w tym akcie był ogrom czystej miłości z jego strony. Wciąż zastanawiała się, dlaczego nie pokochał ją wcześniej, co zrobiła nie tak? - Może dlatego, że nie byłam dobra w łóżku? Może zabrakło mi fantazji? Muszę to wiedzieć, bo będę się tym dręczyć do śmierci.

Była szósta rano. Zeszła na dół. Nie mogła już wyleżeć w łóżku. Kanapa w salonie była pusta. Marek podobnie jak ona nie mógł już dospać. Zresztą od kiedy przeniósł się tutaj miał kłopoty ze snem. Przeważnie leżał z rękami pod głową i myślał nad tym, co mógłby jeszcze zrobić, żeby odzyskać żonę.
Usłyszała szum wody i zrozumiała, że bierze prysznic. Weszła cicho do łazienki. Zrzuciła piżamę i wolno rozsunęła zaparowane drzwi od kabiny.
- Ula? – myślał, że śni. – Co ty tu…
-Ciii… Muszę cię o coś zapytać. Muszę wiedzieć… Czy to dlatego mnie nie kochałeś, bo byłam kiepska w łóżku? Co robiłam źle?
Zaskoczony tym pytaniem wpatrywał się w jej oczy i kręcił przecząco głową.
- Nie kochanie. Nie obwiniaj się. Zawsze było wspaniale. To tylko ja nie rozumiałem, że człowiek może kochać mocno i szczerze. Byłem zbyt cyniczny. Może to wina związku z Pauliną, który okazał się kompletnym niewypałem i spowodował, że zacząłem przedmiotowo traktować kobiety? Naprawdę nie wiem. Z tobą jest zawsze rozkosznie i błogo. Przecież musisz o tym wiedzieć, musisz to czuć. Nie mógłbym tego udawać.
Położyła obie dłonie na jego piersiach. Zadrżał. Pragnął jej tak bardzo, że nie mógł tego ukryć.
- Kochaj się ze mną – wyszeptała w jego usta. – Tu i teraz.
Nawet się nie zastanawiał. Podniósł ją i schwycił za pośladki. Odwrócił się i oparł ją o ścianę brodzika. Wszedł w nią tak gwałtownie, że na moment brakło jej tchu, a kiedy zaczął się poruszać po prostu opłynęła. Pchnięcia były mocne i szybkie. Traciła siły osuwając się na dno brodzika. Uklęknął i przycisnął ją mocno do siebie nie zaprzestając penetracji. Odgięła głowę w tył i jęknęła. Zaczęła drżeć co świadczyło o tym, że osiągnęła tę upragnioną błogość. On też wystrzelił i pulsował w niej wypełniając rozkoszą. Przytulił się do niej z czułością.
- To najpiękniejszy początek dnia jaki mógłbym sobie wymarzyć. Kocham cię jak wariat. - Jej szczęśliwe oczy śmiały się do niego.
- Ja ciebie też.


Epilog


Trzymając Magdę za rękę szybko przemierzał szpitalny korytarz. Idący za nim Dobrzańscy nie byli w stanie za nim nadążyć. On z kolei nie mógł się już doczekać, kiedy przytuli Ulę i ucałuje swoje dwa szkraby. Mało spał, ale był z siebie dumny, że wytrwał przy niej wczoraj do samego końca, do szczęśliwego porodu. Jego kochanie powiło mu przed samą północą bliźnięta. Chłopca i dziewczynkę. Krzysia i Anię. Nie posiadał się ze szczęścia. Oto spełniło się jego marzenie o dużej rodzinie. Ula okazała się wspaniała i wielkoduszna. Wybaczyła mu, że pokochał ją tak późno, a upojny poranek pod prysznicem zaowocował podwójną ciążą.
Wsunęli się po kolei do pokoju, w którym leżała. Właśnie karmiła jedno z dzieci. Marek aż westchnął na ten widok. Madzia z wielką ciekawością przypatrywała się leżącemu w łóżeczku drugiemu niemowlęciu.
- Ty też byłaś taka maleńka. Jak kruszynka – Marek usiadł na krześle i wziął córkę na kolana. – To twoja siostrzyczka a ten łakomczuch, którego mama karmi, to twój braciszek. Będziesz miała teraz dwie laleczki do kochania.
- Macie prawdziwe szczęście, – odezwał się Krzysztof – bo wychodzą wam naprawdę piękne dzieci. Nie mogłaś nas bardziej uszczęśliwić Uleńko. Cieszymy się, że są takie silne i zdrowe.
- W domu wszystko już przygotowane – Helena uśmiechnęła się do synowej. – Urządziliśmy naprawdę przytulny pokoik dla maleństw. Już o nic nie musisz się martwić.
- Dziękuję wam bardzo. Nie wiem co byśmy zrobili bez waszej pomocy. Myślę, że za dwa dni nas wypuszczą. Z dziećmi wszystko w porządku i ze mną też.
Rzeczywiście po dwóch dniach odebrał swoje trzy szczęścia ze szpitala. Pojawienie się na świecie tych dwóch szkrabów uskrzydliło go, uzbroiło w wielką odpowiedzialność i dodało pewności siebie. Teraz doskonale już wiedział na czym stoi. Najwyższy czas, bo miał już przecież trzydzieści cztery lata. Te maleństwa pozwoliły mu odmłodnieć, nabrać energii i apetytu na dalsze życie z kobietą, która nadała temu życiu sens i którą bezgranicznie kochał. Oderwał dłoń od kierownicy i pogładził jej ciepły policzek.
- Kocham cię skarbie.
Odpowiedziała mu najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widział.

K O N I E C






B (gość) 2015.07.22 19:55
ależ zrobiłaś niespodziankę, Ulka to jednak dusza człowiek, wszystko wybacza, nie wiem czy potrafiłabym być tak bardzo wspaniałomyślna, ale ja wiem o romansie z Iloną a ona nie i dlatego nie ma pełnego obrazu, dobrze stawiałam na Ilonę że to ona przyczyni się do ich pogodzenia, a swoją drogą była kochanka przyjaciółką, rzadko spotykany scenariusz, dzięki za wcześniejszą publikację i serdecznie pozdrawiam B.

Gaja (gość) 2015.07.22 20:24
Witam,
ale znakomita niespodzianka:) Środa stała się czwartkiem?! Z Uli to twarda zawodniczka, chyba niewiele kobiet stać byłoby mieszkać i codziennie patrzeć na mężusia, który tak bardzo ją zranił. Natomiast z Marka to prawdziwy szczęściarz, Ula była dla niego bardzo miłościwa, zbyt długo i mocno nie cierpiał. Bardzo zaskakująca postawa Ilony, ona naprawdę trzyma kciuki za ich małżeństwo, to miłe i niespodziewane. Fajnie też zachowywali się Państwo Olszańscy, zero dziwnych zachowań zarówno ze strony Violi jak i Seby, zadziwiające jak są dojrzali:) Końcówka bardzo rozczulająca. Ula czuje się szczęśliwa, a Marek ma dużo dziewczyn (Ula, Magda, Ania no i Helena) do kochania no i ma godnego następcę tronu - maleńkiego Krzysia:) Dziadkowie też szaleją ze szczęścia. Po prostu sielsko anielsko:) Jeszcze raz gratuluję opowiadania, bardzo ciekawie się je czytało. Trochę szkoda, że nastaje sezon "ogórkowy". Serdecznie pozdrawiam i życzę udanego odpoczynku:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.07.22 21:11
B, Gaju

Mała zmiana planów i to w ostatniej chwili. Jutro nie byłabym w stanie dodać rozdziału i musiałam zrobić to dzisiaj, żebyście nie poczuły się rozczarowane.
Ja w imieniu swoim i RanczUli bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod rozdziałami i za to, że tak pozytywnie przyjęłyście tę historię. Mój udział w niej niewielki, ale RanczUla spisała się na medal.
Serdecznie Was pozdrawiam dziewczyny.

PS.
W niedzielę napiszę informację o tym, jak długo potrwa ta przerwa, bo jeszcze dokładnie sama nie wiem.
MSophie (gość) 2015.07.22 22:49
Małgosiu, RanczUlo,
o matko! Jak pięknie, jak cudownie, jak błogo i jak wspaniale. Zaczęło się od trzęsienia ziemi a skończyło prawdziwym happy endem. Prawda nas wyzwoli? Najwidoczniej. Długo trwało to wyzwolenie, ale zakończyło się najlepiej, jak tylko mogło.

Wspaniałe opowiadanie, moje Drogie. Pozdrawiam ;)

Nelczik (gość) 2015.07.23 00:21
Witaj Małgosiu,
Jaki cudny epilog. Już się obawiałam, że nie będzie tak różowo. Póki pisałaś sama byłam spokojna i wiedziałam że Happy End nastąpi, ale RanczUla jest dość nieprzewidywalna i bałam się, nie powiem, że nie. Chociaż w suie od wizyty Iwony już tak coś czułam, że to się dobrze skończy.
Czekam na nowości:)
Pozdrawiam serdecznie
nelczik.blogspot.com/ :)
urszulab (gość) 2015.07.23 06:27
Cudownie, cudownie, cudownie dziewczyny.Kocha te opowiadanie.

MalgorzataSz1 2015.07.23 08:31
MSophie, Nelczik, Urszulab

Bardzo dziękujemy za słowa pochwały i cieszymy się, że opowiadanie Wam się podobało. Na to liczyłyśmy.
Pozdrawiamy Was najserdeczniej i przesyłamy buziaki. :)
magdam (gość) 2015.07.23 10:15
Bardzo ładne opowiadanie :) i bardzo ciekawie zrobione:) fajnie z tym,ze zaczęłyście od tego wypadku. Ciesze sie,zę wszystko sie dobrze skończyło :) czekam na dalsze opowiadania i pozdrawiam :)
Tornolipa (gość) 2015.07.23 13:28
Bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło. Ula została niewyobrażalnie skrzywdzona. Szkoda, że tak mało tych miłych chwil, gdy już się pogodzili. Fajna scena pod prysznicem.
Trzymaj się.
MalgorzataSz1 2015.07.23 13:38
magdam, Tornolipa

Bardzo dziękuję Wam za pozytywny odbiór tego opowiadania i miłe wpisy.
Pozdrawiam obie najserdeczniej. :)
RanczUla 2015.07.23 18:05
Dziękuję Wszystkim za komentarze i miłe odebranie treści, a Małgosi za współpracę i opublikowanie opowiadania.

A co do Ilony to od początku miałam taki zamiar. Miało być inaczej niż w serialu. Była kochanka przyjaciółką, a nie rywalką. To zawsze coś nowego.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
jute (gość) 2015.07.23 21:52
Witajcie dziewczyny. Szkoda ,że to już koniec tego opowiadania.Jak dla mnie było stanowczo za krótkie.Bardzo się cieszę,że Ula zdołała Markowi wybaczyć.Ilona mi się nie podoba,wiem ,że pomogła im,a tak właściwie Markowi. Ciekawe,czy Ula dalej by ja lubiła,gdyby znała całą prawdę.Dobra pomarudziłam, bo bardzo lubię ( a co!).Małgosiu padam na twarz mam malowanie!.. Kurde..Kiedy ustalałam terminy nie miałam pojęcia ,że będzie taka wredna pogoda.I jeszcze muszę być cały czas całkiem ubrana, bo oni tu mieszkają. Jak to przeżyję ,to się odezwę.Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz