Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MIŁOŚĆ Z ROZSĄDKU" - rozdział 2

 

02 lipiec 2015

ROZDZIAŁ 2

W czwartkowy poranek Sebastian Olszański wysiadł z windy i wesoło pogwizdując udał się wprost do gabinetu swojego przyjaciela. Aż go skręcało z ciekawości jak też udała się Markowi ta środowa randka z Iloną. Sam uważał, że nigdy w życiu nie zainteresowałby się mężatką z dwójką dorosłych dzieci i w dodatku o dekadę starszą, ale Marek, to Marek. On zawsze napala się jak szczerbaty na suchary. Z szerokim uśmiechem na pucołowatej twarzy energicznie przekroczył próg prezesowskiego pokoju i od drzwi rzucił:
- I jak było z Iloną? Wieczór udany, a przede wszystkim owocny?
- Udany, udany, ale do łóżka nie poszliśmy, jeśli o to pytasz. Zjedliśmy kolację, pogadaliśmy i umówiliśmy się na sobotę. Nie miała dla mnie zbyt wiele czasu, bo musiała do męża wracać, ale obiecała wynagrodzić mi to innym razem.
- No brzmi bardzo zachęcająco. Tylko uważaj bracie, romans z mężatką to zawsze ryzyko i to całkiem spore. Naprawdę lubisz ten rodzaj adrenaliny? Co zrobisz jak dopadnie cię zazdrosny i zdradzony mąż, obije cię i wylądujesz na urazówce? Ula to co innego. Ona przynajmniej jest wolna. Spotkałeś się z nią?
Marek rozpromienił się i zatarł ręce.
- Aaaa, bo ja ci nic jeszcze nie mówiłem... Z Ulą widziałem się prędzej. Po pracy pojechałem do fundacji. Mamy miało nie być, ale prosiła mnie o przywiezienie do domu kilku rzeczy z biura. Pomyślałem, że to będzie dobra okazja pobyć z Ulą sam na sam. Na początku co prawda musiałem trochę improwizować, żeby nieco ją ośmielić, ale Ula okazała się inteligentną partnerką w dyskusji i całkiem przyjemnie nam się rozmawiało. Umówiłem się z nią na piątek, wprawdzie nie na randkę tylko na zakupy, ale dobre i to. Prosiła mnie, czy mógłbym jej doradzić w zakupie paru rzeczy dla Jaśka i zgodziłem się.
- Dla Jaśka? To jednak ma kogoś? A mówiłeś, że jest wolna.
- Na początku pomyślałem podobnie, że ona kogoś ma, jednak okazało się, że Jasiek, to jej młodszy brat. Są zaproszeni na wesele i chłopak potrzebuje nową koszulę i krawat. Później rozpadało się i zaproponowałem jej podwiezienie do domu. Nie protestowała. W chęci zrewanżowania się za przysługę zaprosiła mnie do siebie na obiad. Pyszny zresztą. Świetnie gotuje. Mieszka w Rysiowie razem z ojcem, bratem i z sześcioletnią siostrą Beatką. Bardzo miła i szczęśliwa rodzina, choć niepełna, bo matka zmarła tuż po urodzeniu najmłodszej córki i po jej śmierci to właśnie Ula zastępuje matkę swojemu rodzeństwu. Kiedy już się z nimi żegnałem Ula dała mi swój numer telefonu, a ja wskoczyłem do samochodu i pognałem na spotkanie z Iloną.
- Sporo wczoraj zdziałałeś i to w jeden dzień. Ciągniesz dwie sroki za ogon. Nie wiem czy to wyjdzie ci na zdrowie, ale jeśli utrzymasz poziom, to wkrótce obie będą twoje.
Błogi uśmiech rozlał się na twarzy Dobrzańskiego.
- Na to wygląda przyjacielu – rzucił chełpliwie i zarozumiale jakby był pewien w stu procentach zwycięstwa na tym polu. – Na to wygląda… .


Dwa miesiące później w połowie sierpnia Marek mógł z zadowoleniem stwierdzić, że oba związki rozwijają się w dobrym kierunku mimo, że nie udało mu się jeszcze żadnej z kobiet zaciągnąć do łóżka. W przypadku Uli od razu wiedział, że łatwo nie będzie. Ilona wydawała się być łatwiejszym kąskiem, a przede wszystkim najwyraźniej miała ochotę na ten romans i ucieczkę od monotonnego, małżeńskiego życia. Już na drugim spotkaniu było bardzo blisko i bardzo przyjemnie. Po kolacji w eleganckiej restauracji Marek zaprosił Ilonę do siebie, zaproponował drinka i tylko kwestią czasu dla niego było pójście do łóżka. Gdy tylko jego dłonie spoczęły na guzikach jej bluzeczki, a usta zaczęły poczynać sobie coraz śmielej i błądzić po jej ciele, Ilona nagle oświadczyła, że dzisiaj jest w niedyspozycji i jest to dla niej dyskomfort. Marek najwyraźniej był zawiedziony. Nie tak wyobrażał sobie zakończenie tej randki. Pocieszała go i prosiła, żeby był cierpliwy, bo jak tylko wróci z miesięcznego pobytu za granicą odbiją to sobie w dwójnasób. Nie miał innego wyjścia jak tylko się z tym pogodzić. Pomyślał nawet, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Teraz przynajmniej poświęci więcej czasu na uwiedzenie Uli. Rodzice wkrótce też wyjeżdżają na kurację do Szwajcarii i mama nie będzie mu ciosać kołków na głowie i umoralniać go. W przypadku Uli chyba powinien zmienić taktykę. Ona jest wrażliwsza od Ilony i jakaś taka krucha jak miśnieńska porcelana. Powinien być w stosunku do niej bardziej pomocny, przyjacielski i bardziej romantyczny. - Na mój urok osobisty i kilka komplementów nie mogę liczyć. Ula jest inna, bardziej błyskotliwa, niż dziewczyny, które do tej pory poznałem i może nie dać się nabrać na zbyt czułe słówka i tanie, uwodzicielskie chwyty.
Od tej pory jego wizyty w fundacji stały się regularne i bardzo częste. Na początku nie chcąc spłoszyć dziewczyny był ostrożny i bardziej przyjacielski. Starał się pomóc. Na pytania Uli dlaczego to robi mówił, że ma kilka znajomości i może ją wesprzeć w pozyskiwaniu nowych darczyńców, bądź załatwieniu spraw urzędowych dotyczących fundacji. Przy okazji tych wspólnych wyjść zabierał ją na spacer do parku, proponował pójście na lody, kawę lub obiad w miłym, przytulnym miejscu. Kiedy nie mogła z nim wyjść, bo miała coś pilnego on robił jej niespodziankę i przychodził do fundacji z pizzą, zapiekankami, czy chińszczyzną. Przynajmniej raz dziennie rozmawiali przez telefon. Na początku to głównie Marek dzwonił, ale Ula wkrótce zaczęła oddzwaniać, co uznał za spory sukces. Czasami też podwoził ją do domu, a ona w zamian proponowała kolację.
Chęć zdobycia tej dziewczyny była ogromna. Ogromna do tego stopnia, że nawet zgodził się pojechać z nią na wesele. Sytuacja była dość zabawna, bo to Betti wygadała się, że brakuje im kierowcy i że Ula nie ma osoby towarzyszącej. W sumie było mu to na rękę więc zaoferował swoją pomoc. Kiedy zobaczył ją ubraną w śliczną sukienkę, z bukietem kwiatów i tym nieśmiałym uśmiechem musiał przyznać, że wyglądała zachwycająco. Okulary zamieniła na szkła kontaktowe, aparat zdjęto jej dwa dni wcześniej, a delikatny makijaż, ładna fryzura i ta sukienka w kolorze jej oczu robiły piorunujące wrażenie.
Tylko w całowaniu szło mu z Ulą kiepsko, a w zasadzie w ogóle mu nie szło. Ula przy najmniejszej próbie ze strony Marka choćby muśnięcia jej ust wzbraniała się mówiąc, że tak nie można, bo wie jaki on jest i że są tylko znajomymi. Marek jednak nie poddawał się i wierzył, że kiedyś Ula mu ulegnie. Ten wielodniowy brak kobiety zaczynał mu już ciążyć. Myślał nawet, żeby pójść do klubu i wyrwać jakąś panienkę, ale Ilona okazała się słowna i wkrótce po powrocie zadzwoniła. Po pierwszej, upojnej nocy, która wypadała akurat w jego urodziny śmiało mógł stwierdzić, że było tak jak sobie to wyobrażał i warto było czekać. Była bardzo namiętna i żadna z poprzednich kochanek, które miał nie mogła się z nią równać. To był najlepszy urodzinowy prezent jaki dostał. Mieli zjeść najpierw romantyczną kolację na mieście, ale jak tylko spojrzeli sobie w oczy zaczęło tak iskrzyć, że bez żalu odpuścili ją sobie i od razu pojechali niego. Ilona nie traciła czasu i szybko przejęła inicjatywę. Doskonale wiedziała jak zaspokoić mężczyznę. Była przecież od lat doświadczoną mężatką. Umiejętności łóżkowe Marka były dla niej miłym zaskoczeniem. Słysząc o jego licznych podbojach była ich bardzo ciekawa i nie rozczarowała się. Był doskonałym kochankiem i tej nocy udowodnił jej to wiele razy. Rozstając się obiecali sobie kolejne upojne spotkania.
Te przyjemne chwile w ramionach Ilony mąciła mu tylko myśl, że jutro czeka go urodzinowy obiad u rodziców. I o ile kuchnia Zosi, gospodyni jego staruszków bardzo mu odpowiadała i chętnie zjawiał się w ich domu, żeby zjeść coś smacznego, tak nie bardzo miał ochotę na spotkanie z rodzicami. Wiedział, że nie obędzie się bez wykładu na temat jego rozwiązłego życia i nagabywań, że już najwyższy czas się ustatkować. Matka od paru miesięcy nieustannie mu o tym przypominała, a teraz będzie mieć jeszcze poparcie ojca. Dzisiaj jednak nie chciał się tym zamartwiać i pomyślał z zadowoleniem, że na brak towarzystwa kobiet nie może narzekać. Jedną miał do łóżka, a drugą do flirtowania i rozkochania, co sprowadzało się w konsekwencji i tak do spędzenia wspólnej nocy. Pikanterii i adrenaliny obu znajomościom dodawał fakt, że obie kobiety o sobie nie wiedziały, a Marek musiał zachować te znajomości w tajemnicy. Tę z Ulą ze względu na mamę, a tę z Iloną ze względu na jej męża. Zresztą Ilona sama mu o tym wspomniała, że ani ona ani jej mąż nie chcą skandalu dlatego ich spotkania nie mogą wyjść na jaw.
Co do rodziców nie mylił się. Oboje zgodnie stwierdzili, że ich jedynak źle się prowadzi, jest nieodpowiedzialny i najwyższy czas na stabilizację. Czuł się u nich jak niegdyś u dyrektora na dywaniku w szkole.
- Marek, twoi koledzy ze studiów mają już żony i dzieci… - zaczęła rodzicielka, ale jej przerwał.
- I są po rozwodach.
- Marek nie ironizuj. Nawet Sebastian spoważniał, tylko ty ciągle się bawisz. Z Pauliną ci nie wyszło, ale to nie oznacza, że każda kobieta jest taka. Chcielibyśmy z ojcem doczekać wnuków. Gdy Krzysiu był w twoim wieku ty miałeś już sześć lat.
Był poirytowany tym wykładem, który brzmiał tak samo jak dwadzieścia poprzednich.
- Daj spokój mamo, to były inne czasy. A o wnuka to mogę postarać się dla was choćby dzisiaj. Chcecie?
- Nie drwij Marek – odezwał się ojciec. - Nie o to nam chodzi. Mama chce powiedzieć, że powinieneś w końcu dorosnąć. Jak długo będziesz się jeszcze włóczył od jednego klubu do drugiego? Myślisz, że to przyjemne wysłuchiwać na temat własnego syna, że jest największym playboyem stolicy? W końcu dojdzie do tego, że za parę lat będziesz sypiał z panienkami, które mogłyby być twoimi córkami.
- Nie ja pierwszy tato. Sponsoring jest modny.
- Tak? To mam nadzieję, że tego nie dożyję. Jesteś zwykłym gówniarzem i tak się zachowujesz. Pomyśl co będzie jak będziesz w moim wieku albo starszy? Kto poda ci herbatę? Nikt. Zostaniesz sam jak palec.
- Mam pieniądze. Za pieniądze można wiele tato.
- A ty zawsze masz na wszystko gotową odpowiedź. Prawdziwej miłości i szczęścia nie kupisz za żadne pieniądze, zrozum to wreszcie synku - dodała ze smutkiem matka.

Wieczorem będąc już w domu pomyślał, że rodzice mają po części rację. - Stuknęło mi dwadzieścia dziewięć lat, coraz młodszy nie będę i w końcu wypadałoby się jednak ożenić i mieć dziecko lub dzieci, a mnie wciąż zabawa w głowie i przypadkowy seks. Romans z Iloną też wiecznie nie będzie trwał. Muszę też przyznać, że nudzą mnie te samotne wieczory w domu przy telewizorze zwłaszcza teraz, kiedy Sebastian więcej czasu spędza z Violettą. Rodzice mają całkowitą rację. Miałem żenić się z Pauliną i dzielnie znosiłem tę myśl, to i teraz jakoś to będzie. Wystarczy tylko rozejrzeć się, znaleźć sobie kogoś odpowiedniego i ożenić się. Pewnie, że mógłbym też żyć w wolnym związku i mieć dziecko bez ślubu, ale rodzicom i znajomym na pewno by się to nie spodobało, a bycie weekendowym tatusiem, to już w ogóle nie wchodzi w rachubę. Tylko gdzie szukać odpowiedniej kandydatki? Na pewno nie w klubie. Żadna z bywających tam panienek kompletnie nie nadaje się ani na żonę, ani na matkę. O powrocie do Pauliny też nie ma mowy. Nie po to ją rzucałem, żeby teraz wracać. Zresztą jak ja mógłbym żyć z kobietą, która przez sześć lat okłamywała mnie i powtarzała „Marek, dzieci po ślubie”. To musi być ktoś, kto…, Ula! Wpadło mu nagle do głowy. Ula jest dobra, rodzinna, inteligentna i miła. Lubię przebywać w jej towarzystwie. Czego mi więcej będzie potrzebne do szczęścia? Miłość? Wystarczy, że Ula mnie pokocha. A ja do miłości się nie nadaję. I mama będzie zadowolona, bo ciągle mi powtarza, że Ula jest taka idealna. Przynajmniej będę miał pewność, że będzie dobrą żoną i matką. Tylko czy ja potrafię być wierny jednej kobiecie? Paulinie nigdy nie byłem i nie zamierzałem być. Wiedziałem, że i tak wszystko mi wybaczy cokolwiek bym nie zrobił. Zdradzałem ją ze zwykłej przekory. Im bardziej na mnie wrzeszczała, tym więcej miałem kochanek. O dziwo od czasu jak się rozstaliśmy to i panienek mam mniej. A Ula pewnie taka wyrozumiała i prędka do wybaczania nie będzie. O czym ja w ogóle myślę? Jaka kobieta byłaby zdolna do ciągłego wybaczania? Chyba tylko Paulina. Tak… Z modelkami i dziewczynami z klubu będę musiał skończyć. Tylko Ilona zostanie, a przynajmniej na jakiś czas pod warunkiem, że narzeczona, czy żona nie będzie jej przeszkadzać… Jej też zależy na dyskrecji. – Uśmiechnął się sam do siebie. Chyba znalazł idealne rozwiązanie. Jutro pojedzie do Uli, wyciągnie ją na spacer i powie, że chciałby spotykać się z nią tak oficjalnie. Pokrzepiony tymi myślami spokojnie zasnął.

Idąc za ciosem następnego dnia urwał się godzinę wcześniej z firmy. Podjechał jeszcze pod kwiaciarnię i kupił w niej całkiem spory bukiecik margerytek. Wyglądały skromnie tak jak Ula. Pamiętał, że lubiła polne kwiaty, więc może i te przypadną jej do gustu. Drzwi od sekretariatu były otwarte. Oparł się o futrynę i patrzył przez chwilę jak odwrócona do niego plecami kseruje jakąś dokumentację.
- Cześć – powiedział niezbyt głośno stając tuż za nią. Odwróciła się napotykając jego rozciągniętą w uśmiechu twarz.
- Marek! Przestraszyłeś mnie!
- Przepraszam, nie chciałem – powiedział. – Pięknie wyglądasz. Proszę, to dla ciebie – wręczył jej bukiet i cmoknął w policzek. Zarumieniła się zażenowana.
- A z jakiej to okazji, jeśli można wiedzieć?
- Brak okazji też może być okazją. Chciałem wyciągnąć cię na spacer i porozmawiać. O nas…
Była zaskoczona jego słowami.
- O nas?
- Mhmm…
- No dobrze… Ogarnę tu tylko trochę i możemy iść.
Zachodziła w głowę o czym on chce rozmawiać. Ich znajomość traktowała wyłącznie w kategoriach koleżeńskich, choć nie mogła zaprzeczyć, że podobało jej się jak zabiegał o jej względy. Znała z opowiadań Heleny jego bujną przeszłość i historię jego licznych podbojów. To głównie z tego powodu była taka ostrożna i trzymała go na dystans. Wydało jej się mało prawdopodobne, żeby Marek mógł się nią zainteresować tak na serio. Nie była jakąś skończoną pięknością, a junior miał dość wysublimowany gust. Zarzuciła torebkę na ramię.
- Możemy iść.
Przepuścił ją w drzwiach i wolnym krokiem poprowadził w kierunku pobliskiego parku. Kiedy otulił ich cień starych, rozłożystych drzew zaczął mówić.
- Ula, znamy się już dwa miesiące. Lubimy się i lubimy swoje towarzystwo. Kiedyś, gdy chciałem skraść ci całusa zapytałaś mnie jak masz traktować nasze spotkania, bo sama nie masz pojęcia jak nazwać tę naszą zażyłość. Czy jest to przyjaźń, czy koleżeństwo, czy też jeszcze coś innego. Ja chcę to wreszcie wyjaśnić. Bardzo mi zależy na tobie i na spotkaniach z tobą. Chcę widywać cię oficjalnie, umawiać się z tobą na randki i czasem odwiedzać cię w domu. Mówiąc wprost Ula, bardzo chciałbym, żebyś została moją dziewczyną.
Zatkało ją. Takiego obrotu sprawy z całą pewnością się nie spodziewała. Miałaby zostać dziewczyną najprzystojniejszego chłopaka w Warszawie, ale też chyba najbardziej rozwiązłego? - Może jemu chodzi tylko o to, żeby zaciągnąć mnie do łóżka? - popatrzyła mu w oczy mówiąc cicho.
- Dlaczego ja? Przecież nie jestem kimś wyjątkowym. Jestem całkiem zwyczajna i daleko mi do tych wszystkich pięknych kobiet, które kręcą się koło ciebie.
- Dlaczego ty? No dlaczego Ula?
- Robisz to dlatego, że chcesz zaciągnąć mnie do łóżka? – wypaliła prosto z mostu. Aż przystanął zaskoczony jej przenikliwością, ale rzecz jasna nie mógł wyznać jej prawdy.
- Nie Ula – zaprzeczył gwałtownie. - Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć? Przysięgam ci, że nigdy nie zrobię nic wbrew twojej woli. Bardzo mi się podobasz, lubię cię i kocham rozmowy z tobą. To chyba nic dziwnego, że pragnę cię widywać? Daj mi szansę Ula, a udowodnię ci, że nie jestem taki jak inni mnie postrzegają. Zgódź się, błagam... – miał minę osieroconego szczenięcia i ciężko jej było odmówić tej prośbie, ale póki co postanowiła jeszcze przez jakiś czas potrzymać go w niepewności.
- Naprawdę nie wiem Marek. Daj mi parę dni. Muszę to wszystko przemyśleć.
- Poczekam, ile będzie trzeba Ula - odpowiedział nieco rozczarowany. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Tu wyszło w jakimś sensie jego zarozumialstwo i zbytnia pewność siebie. Wreszcie trafiła się taka, która nie poszła na żywioł i nie od razu uległa jego miłej powierzchowności. Ula obserwowała jego twarz i wyczytała z niej to rozczarowanie. – Chyba nie sadził, że po czymś takim rzucę mu się od razu w ramiona. Cierpliwości panie Dobrzański. Nie jestem głupią gęsią tak jak te wszystkie modelki.
Nie zamierzał dać jej zbyt wiele czasu na myślenie. Ona musiała mocno poczuć jak bardzo mu na niej zależy. Przeczuwał, że taka metoda sprawi, że zamierzony przez niego efekt przyjdzie szybko.
Po spacerze odwiózł ją do Rysiowa. Na pożegnanie musnął delikatnie jej policzek. Następnego dnia zadzwonił do niej, że dostał dwa bilety na premierę filmu i czy zgodziłaby się z nim pójść.
- Przyjechałbym po ciebie po pracy i poszlibyśmy na jakiś obiad, po nim do kina, a potem odwiózłbym cię do domu. Zgódź się, bo szkoda, żeby się bilety zmarnowały.
- W sumie, czemu nie - pomyślała. Już wcześniej czytała bardzo pochlebne recenzje na temat tego filmu. – Dobrze Marek. W takim razie czekam na ciebie.
Film rzeczywiście nie był przereklamowany i podobał im się. Kiedy wyszli z kina zaproponował jeszcze krótki spacer po Starym Mieście. Nie krygowała się. Wieczór był bardzo pogodny.
Odwiózł ją do domu, ale nie pozwolił jej tak od razu odejść. Zajął ją chwilą rozmowy i przed odjazdem delikatnie pocałował jej usta. Wracając do Warszawy pomyślał sobie, że czas spędzony z Ulą był niezwykle udany. Była błyskotliwa, niezwykle inteligentna, posiadała ogromny zasób wiedzy, czym imponowała mu od samego początku i generalnie śmiało mógł powiedzieć, że spędził w jej towarzystwie bardzo przyjemne popołudnie i wieczór
Dni mijały, a Marek wznosił się na wyżyny swojej kreatywności. Nie było dnia, żeby ją nie zaskoczył jakimś wyjątkowym pomysłem. W dodatku nigdy nie wyjaśniał jej do końca o co chodzi, czym dezorientował ją zupełnie i nigdy nie była pewna, gdzie w końcu trafią. Kiedyś skarżył się jej.
- Wiesz Ula w domu jest tak pusto, może pomożesz mi coś kupić i sprawić, żeby to mieszkanie było przytulniejsze?
Sądziła, że chodzi mu o gołe ściany i że wyciągnie ją do galerii, bo wspominał o jakiejś wystawie. Tymczasem faktycznie zaciągnął ją na wystawę, ale psów, na której nabył szczenię beagle’a za bagatela tysiąc złotych i nazwał je Pinto, co po angielsku znaczyło „łaciaty”.
- Jutro czeka cię dużo śmiechu – zapewniał innym razem. Czyli w mniemaniu Uli miało być to najpewniej wyjście do cyrku, a w rzeczywistości poszli na kabaret. A gdy Marek obiecywał coś egzotycznego, przygotowana była na spacer w ZOO bądź kolację i egzotyczne smaki, a tymczasem wylądowali w palmiarni. Generalnie musiała przyznać, że te jego pomysły były bardzo oryginalne i zapewniały jej dobrą zabawę.
Tydzień później ponownie pytana przez Marka, czy przemyślała sprawę i zgodzi się zostać jego dziewczyną Ula już bez ociągania zgodziła się. Jeszcze tego samego dnia Dobrzański zabrał ją na pierwszą oficjalną i od dawna planowaną randkę. Tak to wszystko zmyślnie zorganizował, aby było romantycznie, wyjątkowo i spodobało się Uli.
- Zobaczysz Ula, to będzie niezapomniany wieczór - szepnął do ucha.
B (gość) 2015.07.02 07:54
Musze przyznać, że to opowiadania jest bardzo intrygujące, wymyśliłyście to świetnie tylko świadomość tego jak ono się kończy trochę psuje humor, Dobrzański to niezły cwaniaczek , wszystko kalkuluje , samolub i egoista myślący tylko o sobie i własnych przyjemnościach, a ta biedna Ula nie ma szans w starciu z takim lowelasem , mam nadzieje że i jego dopadnie w końcu strzała Amora i trochę spasuje w swoich zapędach, na razie to mam ochotę skopać mu tę część ciała gdzie się plecy kończą i nie chodzi tu o szyję, pozdrawiam B.
MalgorzataSz1 2015.07.02 08:49
B

Twój komentarz wprawił mnie w dobry nastrój.
Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
B (gość) 2015.07.02 08:59
Polecam się na przyszłość....B.
magdam (gość) 2015.07.02 09:51
Opowiadanie czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Wydaje mi się, ze rozdział był nieco dłuższy niż inne, ale to tylko oczywiście na plus, bo chciało się coraz więcej i więcej dowiedzieć. Marek o rzeczywiście typowy playboy, świetnie póki co wychodzi mu ukrywanie prowadzenia podwójnego życia. Ciekawa jestem jak uda się go zmienić Uli..oraz kiedy wyjdą na jaw znajomość z Ulą i Iloną. Wszystko super tylko to zakończenie ...:( teraz rozumiem,ze tytuł dotyczy jednak Uli? Bo to ona jest idealna kandydatka na żonę i matkę, a Marek jest z nią, bo jest fajna...? a nie ma tu mowy o płomiennej miłości. Czekam z niecierpliwością na sobotę :) Pozdrawiam:)
Spinalonga (gość) 2015.07.02 10:11
Mówcie co chcecie ale ja bym tego Dobrzańskiego nie chciała za żadne pieniądze choćby mi obiecywał złote góry i mamona się z niego sypała. Poza tym taki-luźno-prowadzący-się-facet jest niehigieniczny i stanowi zagrożenie epidemiologiczne w przyrodzie. W końcu kto tam wie ile chorób roznosi???? ;)
MSophie (gość) 2015.07.02 10:16
Małgosiu,
Marek to taki stuprocentowy niewyżyty samiec, który uważa się za nie wiadomo jakie bożyszcze. I może jest owym, ale czuję, że mu się to w końcu czkawką odbije. Widzi, jaka jest Ulka, zatem mam nadzieję, że może wlaśnie ona w jakiś sposób go utemperuje. A rozsądek zmieni się w miłość. Bo nawet początek opowiadania tego nie wyjaśnia - rozpacz Marka ma nieznane podłoże.

Pozdrawiam ;)
Spinalonga (gość) 2015.07.02 10:17
Żal Uli dla takiego Dobrzańskiego. Poza tym mężczyźni zmieniają się rzadko i zawsze jest ryzyko, że nawet jeśli MD się zmieni, kiedyś tam obudzi się w nim dawny Marek. Takich mężczyzn powinno się unikać. Miła, mądra i uczciwa dziewczyna zasługuje na takiego samego chłopaka jak ona, a nie na przechodzonego, nieuczciwego imprezowego birbanta.
MalgorzataSz1 2015.07.02 10:22
magdam , Spinalonga, MSophie


Bardzo dziękuję za komentarze, ale jak same wiecie nic nie mogę zdradzić. Być może RanczUla rzuci nieco światła.

Pozdrawiam Was najserdeczniej w ten upalny dzień. :)
Gaja (gość) 2015.07.02 10:40
Witam,
zgadzam się w stu procentach z komentarzem B:) Gratuluję świetnego pomysłu na opowiadanie. Główka Mareczka nieźle kombinuje - myśli, co by tu zrobić żeby i wilk syty i owca cała. Niezły z niego egoista. Chyba niestety ma rację, że Rodzice przestaną mu ciosać kołki na głowie jak tylko się ożeni. Na zimno ocenia ewentualne kandydatki do miana żony i matki jego dzieci, nie zapominając o tym, żeby nie stracić jednocześnie rozrywki w postaci uciech miłosnych z innymi kobietami. Jego pomysł jest genialny w swej prostocie - wydaje mu się, że znalazł rozwiązanie problemu z korzyścią dla każdej ze stron. On zachwycony, bo kandydatka nie jest taka zła, a co najważniejsze On dalej będzie mógł żyć bez żadnych zmian, rodzice dumni z ustatkowania się jedynaka, kochanka usatysfakcjonowana utrzymaniem uciech cielesnych w tajemnicy no i w końcu Ula, wniebowzięta, bo która z pań nie chciałaby mieć za męża najprzystojniejszego chłopaka w Warszawie?! Trzeba przyznać też, że Marek jest bardzo konsekwentny w działaniu. Na oporną Ulę też ma patent!? Ciekawe w którym momencie w złotej sieci zarzuconej na Ulę pojawi się nieszczelność? Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.07.02 10:44
Gaju

Dokonałaś niezłej analizy. Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba. Mnie spodobało się od razu jak tylko RanczUla mi je przesłała.
Bardzo dziękuję za wpis i najserdeczniej Cię pozdrawiam. :)
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.07.02 12:55
Zgadzam się w pełni z moimi poprzedniczkami :) Marek to kawał świni i egoisty. B - ja bym skopała mu coś innego niż dupę, może odechce mu się wtedy tych kochanek. Kandydatka na żonę, matkę, ale na boku kochanka. Nie no, plan godny pozazdroszczenia. Kiedy ona będzie na porodówce, on będzie posuwał modelkę... Ręce opadają. Mam nadzieje, że Ula nie będzie, jak sama się nazwała, głupią gęsią i utrze mu nosa, tak porządnie, żeby już więcej nie przyszły mu takie pomysły, tylko nie jestem pewna czy do głowy. Wydaje mi się, że myśli rozporkiem... Niech ją popamięta! Niech chociaż raz zapłacze ten pieprzony egoista. Pozdrawiam, UiM
B (gość) 2015.07.02 13:14
UiM , on nie będzie posuwał modelki tylko Ilonkę, przecież wspaniałomyślnie postanowił zrezygnować z modelek i dziewczyn z klubu B.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.07.02 14:45
Teraz Ilonka, a jak ona przestanie mu wystarczać? Apetyt rośnie w miarę jedzenia. UiM
(gość) 2015.07.02 16:03
Arcydzieło!.
RanczUla 2015.07.02 16:22
Witam wierne czytelniczki.
Tak myślałam, że Markowi się oberwie, bo zasłużył w całej rozciągłości. Ale nie taki diabeł zły jak go malują. Ale o tym już w krótce.
B-intrygujące i wymyślone w niecałe pół godziny. A Dobrzańskiego kiedyś tam kara spotka.
Magdam- długie, bo do mojej część dopisane jest trochę tekstu Małgosi. Oj tam zakończenie teraz trzeba myśleć o teraźniejszości. Tytuł poniekąd dotyczy Uli. A czy Ula go zmieni i o związku ULA- Ilona- Marek nic nie piszę niespodzianka już w sobotę.
Spinalanoga- tu nie rozniesie nic. Na szczęście. A Ula będzie z nim szczęśliwa
MShopie i będzie jeszcze rozpaczał i płakał
Gaja- dzięki za gratulacje. Małgosia dokładnie tak napisała to jest genialne. A analiza dokładnie tak jak napisałaś i tak miało to zabrzmieć w odczuciu czytelniczek.
U i M Dobrzańscy-Modelki już porzucił tak jak napisała B. O Ilonie już w sobotę. Będzie , będzie się działo między U-I-M. Oj będzie.
Jak to cuuuuudownie jest coś czytać jak wiem, co się wydarzy.
I jestem bardzo, bardzo, bardzo szczęśliwa, że się podoba.
Pozdrawiam gorąco wszystkich.
RanczUla 2015.07.02 16:23
Gościu dzięki w imieniu swoim i Małgosi.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.07.02 16:39
RanczUla
Jeśli przez Ciebie znienawidzę Marka to się nie zdziw :) Jak czytam o jego egoizmie, to aż mnie skręca i myślę, że ta śmierć Uli to dla niej zbawianie. Piszę o tym z tej perspektywy. Jeśli się zakocha w niej to będzie miał karę za kochanki... Gdy tak to analizuję, to nawet po tych trzech latach ślubu, nie zachowują się normalnie. Jeszcze przed rozwodem moich rodziców, nie było mowy, aby matka, albo ojciec szli na jakieś imprezy sami. Na piwo DO BARU tak, na ploty do koleżanki tak, ale nie do klubu. Tylko jedna strona ma prawo do zabawy? Pozdrawiam, UiM
B (gość) 2015.07.02 18:46
czytam ten rozdział po raz enty i taka złość mnie na Dobrzańskiego ogarnia, że życzę mu wszystkich plag egipskich, a najbardziej owrzodzenia na.... ,żeby był wyłączony ze spraw majtkowo-łóżkowych co najmniej na pół roku, chyba to byłaby dla niego najbardziej odczuwalna kara .B
RanczUla 2015.07.02 19:05
U i M , B- Na pewno Marka nikt nie znienawidzi i wszystko będzie wybaczone. Cierpliwości.
lectrice (gość) 2015.07.02 19:54
Samo zycie... nie ludzmy sie , zanim ludzie sie dobrze poznaja to kreca i klamia... coz w tym dziwnego... jak znienawidzicie Marka to i cala przewage meskiego rodu... A kobiety tez ne sa idealne... tu Ula jest uczciwa i z dystansem... w zyciu jest roznie... Oni sa ludzcy i tyle... z przywarami i zaletami....
Czekam na rozwoj wypadkow... mam nadzieje, ze Ula nie zaplaci za naiwnosc i "czystosc czynow i mysli".... takie dziewczatka najlatwiej wpadaja w bagno... nic nie wiedza o zyciu...o ludziach i potem klops...
Pozdrawiam...
jute (gość) 2015.07.02 20:12
Witajcie kobiety,to FD nabiera nowego znaczenia.Fest Dupek,czyli Marek Dobrzański.Czyta się to opowiadanie bardzo dobrze,gdyby nie to ,że uśmierciłyście Ulę,to bym była zachwycona.Cynizm i egoizm Mareczka ma jednak granice,zadowolił się jedną kochanką, jakiż on jest wspaniałomyślny.Jednak przypominam sobie,że mówi w pewnym momencie do Seby,że nie zdradza Uli,okłamuje również przyjaciela,czy rozstał się z kochanką ?..Piszesz (RanczUla),że na końcu będzie pięknie,bo narodzi się uczucie.Marka do Uli?. No fajnie , mam nadzieję ,że to ciepłe uczucie Marka , nie będzie dotyczyło już "zimnej " Uli.Kurde nie mogę się pogodzić z jej śmiercią, muszę jednak przyznać ,że opowiadanie bardzo mnie intryguje.Czekam do soboty.Pozdrawiam autorki
Nowa (gość) 2015.07.02 20:20
RanczUla , Małgosiu.
Cud, miód i orzeszki.
MalgorzataSz1 2015.07.02 20:50
Jute

Napisz do mnie, bo mam do pogadania, a nie znam Twojego maila.

Nowa

Dziękuję w imieniu RanczUli i swoim.

Pozdrawiam obie dziewczyny najserdeczniej.
RanczUla 2015.07.02 21:03
lectrice- Tu Ula będzie idealna i w bagno nie wpadnie. Mimo wszystko będzie szczęsliwa z Markiem.
Jute- Fest dupek podoba mi się. I w końcu ktoś to zauważył "że nie zdradzam Uli. " brawo. Druga podpowiedź mała,ale tez jest.
nowa- dzieki za miły wpis.
lectrice (gość) 2015.07.02 22:11
MALGOSIU !!!!!!!
A RanczUla to zna koncoweczke.... a co ? Ja to gorsza.... buuuuuuuuuuuuu
MalgorzataSz1 2015.07.02 22:21
Lectrice

Ranczula jest autorką pomysłu i autorką opowiadania. Jak pisałam na wstępie mój udział jest tutaj bardzo skromny. Siłą rzeczy musi znać końcóweczkę, chociaż to chyba jednak ja ją napisałam korzystając z jej sugestii. Tak naprawdę nie pamiętam, a Ty musisz wytrzymać.

Dziękuję za wpis i pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2015.07.02 23:18
Wiem... wszystko wiem... i to, ze musze tez... moze pogadam z RanczUla... moze mnie jeszcze nie zna i pusci pare...
:-)
Bo tak. (gość) 2015.07.02 23:25
Koło Wzajemnej Adoracji niezmiennie działa.
RanczUla 2015.07.02 23:34
Lectrice- znam cię, ale to Ty chyba mnie nie znasz. Mam bloga, wiedziałaś? A końcóweczka? fakt Małgosia pięknie ją rozpisała.
Anka (gość) 2015.07.03 00:08
Bo tak.

Tak, koło wzajemnej adoracji ma się świetnie i bardzo się z tego powodu cieszę.... Jak Ci się nie podoba to nie czytaj.
lectrice (gość) 2015.07.03 01:03
Jestescie okrutne...
A na bloga RanczUli wpadne... :)
Spinalogna (gość) 2015.07.03 23:25
To pytanie do Uli czy chce zostać jego dziewczyną jest trochę nienaturalne. Przynajmniej taka to odbieram. W życiu jest tak owszem w ostatnich klasach szkoły podstawowej, w gimnazjum i może w liceum ;) W wieku MD ludzie się spotykają coraz częściej, spędzają ze sobą więcej i więcej czasu. Kiedy przyjdzie czas mówią co do siebie czują i bywa, że padają poważniejsze deklaracje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz