Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MIŁOŚĆ Z ROZSĄDKU" - rozdział 5

 

12 lipiec 2015
ROZDZIAŁ 5


Pół roku po ślubie Marek wiedział już na sto procent, że miłość do szczęścia w małżeństwie nie jest potrzebna. Sebastian nie miał racji mówiąc, że miłość jest najważniejszym elementem udanego związku. Można być szczęśliwym w małżeństwie bez tego miłosnego uczucia. On był szczęśliwy. Szanował Ulę, lubił, nawet bardzo, niezmiennie pragnął i był do niej przywiązany. Podziwiał, że ma zawsze dla niego czas, dba o dom, nie stroni od wspólnych wyjść, poświęca się pracy w fundacji i jeszcze czasami pomaga jemu w firmie. Do tego zawsze sprawiała wrażenie wypoczętej, zrelaksowanej, w świetnym humorze i bardzo zadbanej kobiety. Czuł do niej wdzięczność za to, że dzięki niej osiągnął stabilizację, wygodne życie i wkrótce będzie ojcem. Doceniał, że nie miała skłonności do awantur, nie robiła mu wyrzutów, że czasem późno wracał z klubu, że zawsze była łagodna, dobra i wyrozumiała. Musiał przyznać, że ślub z Ulą, to była najmądrzejsza rzecz jaką zrobił w życiu.
Chociaż ciąża Uli przebiegała wręcz podręcznikowo, Marek od czasu, jak dowiedział się, że zostaną rodzicami zaczął bardzo dbać o żonę i swoje maleństwo. Pilnował odpowiedniej diety, czuwał, żeby Ula się nie przemęczała. Masował jej stopy, które wraz z coraz bardziej powiększającym się brzuchem puchły i sprawiały jej dyskomfort. Zaczął nawet czytać Uli poradniki i zapisał ich do szkoły rodzenia. Kiedy pod koniec szóstego miesiąca USG wykazało, że będzie to dziewczynka, szalał z radości. Pragnął, żeby właśnie była to córka i już kochał to dziecko całym sercem. Pomyślał nawet, że ta mała istotka będzie drugą kobietą po jego mamie, którą będzie prawdziwie kochał.
Ula była już w siódmym miesiącu ciąży i coraz mocniej zaczęła odczuwać jej skutki. Często bolały ją plecy, permanentnie opuchnięte stopy uniemożliwiały założenie eleganckiego obuwia, wciąż miewała wahania nastrojów, a dziecko było coraz bardziej ruchliwe. Brzuch zrobił się bardzo duży i doszła do wniosku, że z każdym dniem staje się coraz mniej atrakcyjna dla swojego męża. Często płakała z tego powodu, chociaż on niezmiennie zapewniał ją, że bardzo mu się podoba i ciąża nie jest w stanie tego zmienić. Ona robiła się coraz bardziej ociężała i straciła ochotę na wspólne wyjścia z mężem tak jak dzisiaj na przyjęcie do Walickich, na które Marek w końcu poszedł sam chyba pierwszy raz od czasu jak się pobrali nie licząc oczywiście wyjść do klubu. Samotne wyjście jednak spowodowało, że szybko przypomniały mu się czasy kawalerskie. Co prawda miało to być bardziej biznesowe przyjęcie niż prywatne, ale z zaciekawieniem zaczął rozglądać się po salonie za kimś, kto byłby dla niego towarzystwem i z kim mógłby mile spędzić ten wieczór. Przywitał się z gospodarzami i pożeglował wprost do barku. Zajął miejsce na wysokim krześle i zamówił drinka. Obok usiadła jakaś kobieta.
- Cześć. My się jeszcze nie znamy - zagadnęła. - Honorata jestem - wyciągnęła dłoń. - Sam tu jesteś?
- Marek Dobrzański – odwzajemnił uścisk. - Tak wyszło, że sam.
- To już nie jesteś sam. Ja tu nikogo nie znam, a razem będzie nam raźniej.
- Na pewno- przytaknął .
Rozmawiali już chwilę śmiejąc się i pijąc drinka, a wieczór dla Marka zapowiadał się całkiem miło. Honorata właśnie strzepywała jakiś okruch z jego marynarki, gdy usłyszał za sobą głos Ilony. Nie spodziewał się jej tutaj.
- Cześć Marek, gdzie masz Ulę? - spytała niewinnie. - Ula, to żona Marka - wyjaśniła Honoracie. - Piękna z nich para i bardzo się kochają- dodała. - Niedługo urodzi im się dziecko. To już chyba siódmy miesiąc, prawda Marek?
- Tak. Ula została w domu. Trochę gorzej się dzisiaj poczuła.
- Wiem to z własnego doświadczenia. Trzeci trymestr też był dla mnie najgorszy. Później dam ci kilka dobrych rad dla Uli. Może zatańczymy? Honoratko chyba nie pogniewasz się jak zabiorę Marka na chwilę? – Nie czekając na odpowiedź kobiety pożeglowała na środek parkietu. Marek z niechęcią odłożył kieliszek i poszedł za Iloną.
- Czy mi się zdaje, czy odciągasz mnie od Honoraty? Teraz będziesz mi dawać lekcje moralności? Jakim prawem? Przypomnę ci, że kiedyś byliśmy kochankami.
- Dobrze ci się zdaje. I nie podoba mi się jak na nią patrzysz. Nie będę ci udzielać żadnych lekcji, ale powiem tylko jedno. Nie idź w tango z żadną kobietą, gdy masz ciężarną żonę. Ponoć miałeś być jej wierny, pamiętasz?
- Jak patrzę? Ilona daj spokój, chyba masz jakieś urojenia. Ja tylko z nią rozmawiałem, a ty od razu podejrzewasz mnie, że chcę zdradzić Ulę?
- Ty może tylko rozmawiałeś, ale to ja znam Honoratę od lat. Zainteresowanie tobą to już prawie dziewięćdziesiąt procent zdrady. Ona umie bez skrupułów poderwać, ogłupić faceta, zabawić się i rzucić. Tak robiła w czasie pobytu w Niemczech. Teraz wróciła do Polski i tu stosuje swoje sztuczki. Dla niej nie ma różnicy, czy żonaty, czy wolny. Zabawi się, a później jeszcze będzie się tym chwalić. Narobi ci zdjęć i pójdzie z nimi do gazet. Tego właśnie chciałbyś dla swojej żony, żeby dowiedziała się, że jak tylko stała się grubsza szukasz pocieszenia w ramionach innej? Mój mąż właśnie tak mnie zdradził, gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży. Różnica jest tylko taka, że to była już moja druga ciąża, a ty byłbyś od niego lepszy, bo to wasze pierwsze dziecko. Nic innego jak tylko pogratulować twojej bezmyślności.
Tą tyradą sprowadziła go nieco do pionu. Ostatnią rzeczą jakiej by chciał, to zdjęcia w prasie. Ula nigdy by mu tego nie wybaczyła. Po tańcu rozejrzał się za Honoratą, ale ona już komuś innemu strzepywała okruchy z marynarki. Rozpoznał Tomka Kwiatkowskiego, młodego biznesmena. Wiedział, że jest żonaty i ma dwójkę małych dzieci. Postanowił wrócić do domu i do żony. Ilona i tak by go pilnowała przez resztę wieczoru. Po drodze wstąpił jeszcze do kwiaciarni. Jakiś wewnętrzny głos mówił mu, że kwiaty dzisiaj się przydadzą.
Ulę zastał w salonie. Płakała oglądając jakiś melodramat i rozmawiała z Pinto. Stanął w drzwiach i oparł się o futrynę.
- Widzisz piesku faceci tacy właśnie są.
- Jacy kochanie? - spytał od progu.
- Marek? Już jesteś? Dopiero dziesiąta.
- Jestem. To co z tymi facetami? - spytał i pocałował żonę w czubek głowy.
- Są beznadziejni, nieczuli, zadają głupie pytania, niezaradni, niewierni, zarozumiali, powierzchowni, nieczuli i w dodatku straszni z nich bałaganiarze - wyrzucała z siebie wszystkie możliwe wady i niedoskonałości facetów, które przyszły jej na myśl. Roześmiał się.
- A ja zawsze myślałem, że faceci są jak kawa. Silni, gorący, pełni subtelnego smaku i nie dający w nocy spać.
- Chyba jak rozpuszczalna kawa. Marna podróbka kobiety - chlipnęła.
- Widzę, że dzisiaj ktoś ma kiepskie samopoczucie. Może kwiaty od nieromantycznego męża poprawią ci humor? - obszedł kanapę, usiadł obok żony i podał bukiet róż. - Proszę kochanie, to dla ciebie.
- Czy ty naprawdę myślisz, że jak dasz mi kwiaty ja od razu zmienię zdanie? - odparła odsuwając bukiet.
- Nie Ula, chciałem tylko sprawić ci przyjemność.
- I mam uwierzyć, że mężczyźni są potrzebni światu i kobietom? To powiem ci więcej. Mężczyźni nic nie rozumieją, zwłaszcza nie rozumieją kobiet – westchnęła ciężko.
- No dobra Ula pozwól, że teraz twój nieczuły, nietroskliwy i mało inteligentny mąż zaprowadzi cię do sypialni, zrobi dla nas herbaty, a ty opowiesz mu wszystko na spokojnie.
Później leżąc już w ramionach męża Ula wypłakiwała na jego piersi najpierw swoje rozterki i frustracje, a później bohaterki filmu, który obejrzała. Marek cierpliwie słuchał i przytakiwał odpowiadając każdorazowo na pytania żony. W końcu po prawie godzinnym monologu zasnęła spokojnym snem. Nazajutrz rano miejsce w łóżku po stronie Uli było puste, a z kuchni dobiegały odgłosy krzątaniny i dolatywał zapach pieczonego ciasta. Kiedy Marek zszedł na dół Ula robiła jajecznicę i cicho nuciła coś pod nosem.
- Kochanie wstałeś już… To dobrze. Siadaj, śniadanie zaraz będzie gotowe, a na popołudnie zaprosimy Violę i Sebastiana. Piekę twoje ulubione ciasto czekoladowe, a później zrobię jeszcze karpatkę. Życie jest za krótkie, żeby marnować je na rozterki, prawda skarbie? - pocałowała męża w usta. Po jej niepokoju i wczorajszym złym nastroju nie było śladu, a kwiaty, które od niego dostała stały w wazonie na kuchennym stole. Uśmiechnął się i pomyślał, że kobieta jednak zmienną jest.
Miesiąc później głośno było w towarzystwie o romansie Honoraty z niejakim Tomaszem Kwiatkowskim i o rozpadzie jego związku. Marek też dowiedział się o tym i pomyślał z niepokojem, ale też z ulgą, że to on mógłby być teraz na jego miejscu, a Ilona zasłużyła na wielki bukiet kwiatów.


W pewny listopadowy, wczesny ranek Ula obudziła Marka mówiąc mu , że to już. W pierwszym momencie nie załapał o co chodzi z tym „to już”, ale szybko oprzytomniał i zrozumiał, że Ula zaczęła rodzić. Najpierw wpadł w lekką panikę i latał po domu jak opętany. Ula zachowała więcej zimnej krwi, chociaż nadchodzące co kilka minut skurcze pozbawiały ją oddechu i sprawiały ogromny ból.
- Marek, opamiętaj się. Przecież dobrze wiesz co robić. Wyjmij z szafy tę spakowaną torbę i pomóż mi się ubrać.
Początkowo sam chciał zawieźć żonę do szpitala, ale jednak był trochę roztrzęsiony i zdecydował, że wezwie karetkę. Przez swoje nieopanowanie mógłby spowodować jeszcze wypadek. Karetką będzie zdecydowanie bezpieczniej. Kiedy przyjechała zabrał rzeczy żony i wsiadł wraz z nią do ambulansu. Już wcześniej obiecał Uli, że będzie przy niej przez cały czas porodu. Nie chciał nic stracić, a przede wszystkim pragnął zobaczyć swoje maleństwo tuż po urodzeniu.
Wydawało mu się, że czas stanął w miejscu. Ściskał dłoń Uli wciąż powtarzając
- Postaraj się kochanie. Ona na pewno już chce być z nami.
To jego marudzenie na nic się zdało, bo czas nie przyspieszył ani o sekundę, za to tym gadaniem skutecznie doprowadził Ulę do irytacji. W pewnym momencie nie wytrzymała i między jednym skurczem a drugim powiedziała mu, żeby wyszedł, bo ona nie da rady dłużej go słuchać.
- Żona ma rację panie Dobrzański – odezwała się jedna z położnych. - Lepiej będzie jak poczeka pan na korytarzu. Niepotrzebnie ją pan denerwuje, a i lekarz też ma już dosyć. Zawołamy pana, kiedy dziecko będzie się już rodzić i kiedy przynajmniej główka przejdzie przez drogi rodne.
Wyszedł i przysiadł na jednym z krzeseł. Czuł się tak, jakby co najmniej sam rodził. Był zupełnie wyzuty z sił. Jak dla niego sam poród trwał zdecydowanie za długo. Zżymał się i był zły na położnika, że z takim stoickim spokojem wydaje Uli polecenia o oddychaniu zamiast pomóc jej i wyciągnąć to dziecko z niej. Po dwóch godzinach zawołano go wreszcie. Podszedł do Uli i schwycił jej dłoń. Była bardzo zmęczona i miała z wysiłku przekrwione oczy. Zrobiło mu się jej żal. Poświęcała się, żeby wydać na świat ich dziecko. Pogładził jej włosy i ucałował czoło. Nie miał odwagi już się odezwać lub w jakiś sposób ją poganiać.
- Jeszcze tylko kilka parć i dziecko się urodzi. Proszę mocno przeć przy następnym skurczu. Nabrała powietrza i parła z całych sił. Nagle poczuła ulgę.
- No, mamy ją – usłyszeli głos położnika. – Śliczne, donoszone dziecko. Zaraz je zbadamy.
Po kilku chwilach usłyszeli jej płacz. Popłakali się i oni.
- Mamy ją kochanie. Mamy naszą Magdę. Już ją niosą. Spójrz. Czyż nie jest piękna?
Dziecko ułożono na piersi Uli. Pogładziła z miłością czarną czuprynkę na jego główce.
- Będzie podobna do ciebie – wyszeptała.
- Naprawdę tak uważasz? - Marek nie posiadał się z radości. Ta mała kruszynka zauroczyła go na amen, a świadomość, że będzie do niego podobna, jeszcze bardziej go uskrzydlała. – To najsłodszy berbeć na świecie Ula. Dziękuję ci za nią skarbie.
Marek oszalał na punkcie córki. Nie chciał tracić nic z pierwszych dni jej życia. Wziął dwa tygodnie urlopu i postanowił sam zająć się dzieckiem i Ulą. Szybko odnalazł się w roli tatusia i z każdym dniem nabierał wprawy. Nauczył się przewijać, kąpać, dokarmiać, a gdy pogoda jesienno- zimowa dopisywała, chodził na krótkie spacery dumnie pchając przed sobą wózek. Kupował jej mnóstwo rzeczy. Zazwyczaj były to za duże ubranka i zabawki, do których musiała jeszcze dorosnąć. Ula nawet zaczęła być zazdrosna o to jego oczarowanie, zachwyt i rozpieszczanie córeczki. Wiedziała, że to niedorzeczne, że inni mogą jej tylko zazdrościć takiego czułego i opiekuńczego męża zarówno w stosunku do niej jak i w stosunku do córki.
- Wiesz Marek, czasami odnoszę wrażenie, że Madzię kochasz bardziej niż mnie - mówiła ze smutkiem, ale też trochę żartobliwie wiedząc, że tatusiowie tacy już są. – Zaprzeczał i wciąż upewniał ją, że nie może w ten sposób myśleć, bo przecież kocha je obie najbardziej na świecie.
Dwa tygodnie szybko minęły i Marek z żalem musiał wrócić do pracy. Czy jednak wrócił do rzeczywiści, to chyba za dużo powiedziane. Wrócił ciałem, ale duchem wciąż tkwił przy łóżeczku swojej małej dziewczynki. Trochę przez to zaniedbał firmowe sprawy, bo późno przychodził i za wcześnie wychodził. Najchętniej jednak pracował w domu. Wkrótce nadeszły święta, które maksymalnie wykorzystał i pozostał w domu do Trzech Króli.
Wigilię postanowili urządzić u siebie. Zaprosili na nią rodziców Marka i ojca Uli wraz z jej rodzeństwem. To była dobra okazja, żeby nacieszyć się wnuczką. Obie panie Dobrzańskie już od rana zajęły się przygotowywaniem potraw a panowie ubieraniem choinki. Ula posiadająca wyjątkowo rozwinięty zmysł estetyczny wszystko tak pięknie zorganizowała, że goście szybko poczuli magię tych radosnych chwil i ich pierwszych wspólnych świąt.
W lutym przypadała ich pierwsza rocznica ślubu. Marek postanowił przygotować żonie coś wyjątkowego szczególnie, że ostatnio miał poczucie winy, że jednak nieco zaniedbał małżonkę zbytnio skupiając się na córce. Były oczywiście piękne kwiaty i śniadanie podane do łóżka. Na srebrne tacy Ula odkryła małe pudełeczko a w nim komplet prześlicznych kolczyków. Ona podarowała mężowi książkę o samochodach i pięć modeli przedwojennych aut. Był zachwycony prezentem żony patrzył na autka i cieszył się jak mały chłopiec. Cały dzień zapowiadał się niezwykle romantycznie, bo miało być wyjście do teatru a po nim nastrojowa kolacja tylko we dwoje. Mogli sobie na to pozwolić, bo Dobrzańscy wyrazili chęć zajęcia się wnuczką.
Tej nocy po raz pierwszy od czasu porodu kochali się. Okres połogu już się skończył i znowu mogli się cieszyć udanym seksem. Już nie wiadomo który raz podziwiał jej nienaganną figurę. Poród nie zostawił żadnych śladów. Jej ciało było znowu bardzo jędrne i pociągające. Ona leżąc w ramionach męża myślała z radością, że kocha Marka całym sercem, całą duszą, całą sobą. Marek też był szczęśliwy, choć nadal żył w przekonaniu, że do żony nie czuje nic szczególnego oprócz sympatii, pożądania, przywiązania i wdzięczności za urodzenie córeczki.

Mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące, a Madzia rosła w zdrowiu, szczęściu, miłości i rozwijała się prawidłowo. Była klonem swojego tatusia, z jego kolorem włosów, oczu, z jego dołeczkami i uśmiechem. Rodziców cieszyła każda kolejna, nowa umiejętność córeczki. Każdy uśmiech, zainteresowanie zabawką, samodzielne siadanie, branie do buzi rączek i nóżek, pełzanie, gaworzenie, wyrżnięty ząbek. Cieszyły ich nawet te nieprzespane noce, kolki, ulewania, biegunki, stos brudnych pieluch, kaftaników i śpioszków. W tym całym kołowrocie i skupianiu uwagi wyłącznie na dziecku nie zapominali też i o sobie, a także o tym, że przede wszystkim są małżeństwem. Przynajmniej raz w tygodniu gdzieś razem wychodzili, a dzieckiem zajmowała się, wtedy babcia i dziadek. Mieli też od czasu do czasu swoje prywatne, osobne wyjścia. Marek głównie ten czas spędzał z Sebastianem w klubie, a Ula spotykała się z Violettą na plotkach lub na zakupach. Czasami też zapraszali swoich przyjaciół i znajomych do siebie na małe, kameralne przyjęcie. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie znajomość Uli z Iloną, która bardzo nie podobała się Markowi. Obie kobiety spotykały się od czasu tego przyjęcia u Walickich, a on bał się, że Ilona może kiedyś przypadkiem wygadać się o tym co ich łączyło.
W czerwcu jeszcze przed sezonem postanowili wyjechać na wakacje. Madzia miała siedem miesięcy i ich zdaniem mogła wyjechać razem z nimi. Marek już wcześniej wyszukał mały pensjonat na Pomorzu ze specjalną ofertą dla małych dzieci. Do dyspozycji gości był ogród, plac zabaw i pokój dziecinny do zabawy, mini ZOO, domowe jedzenie i panie do opieki nad dziećmi na wypadek, gdyby rodzice chcieliby pobyć sami. Miejscowość położona była wystarczająco blisko morza i zawsze można było tam podjechać na plażę i jednocześnie wystarczająco daleko, by uniknąć zgiełku miasta i nadmiernej liczby turystów. Pensjonat rzeczywiście okazał się taki jak w folderze: rodzinny, przyjazny i czysty, a oni mogli korzystali ze wszystkich proponowanych ofert. Madzia patrząc na koniki , kurki, czy inne zwierzęta piszczała i klaskała z radości. Miała też towarzystwo innych dzieci. I już po tygodniowym pobycie zdążyła przyzwyczaić się do nowego miejsca i do pani Hani, a rodzice pewni fachowej opieki mogli mieć trochę czasu dla siebie. Marek chcąc wynagrodzić żonie trud wychowywania córki zabrał ją któregoś dnia na popołudnie i wieczór do pobliskiego lasu na piknik. Gospodyni na jego prośbę spakowała kosz z jedzeniem, koc i poinstruowała Dobrzańskiego o miejscach, gdzie jest malowniczo i nastrojowo na takie romantyczne wyjścia. Dla Uli były to niezapomniane chwile i najpiękniejsze z całego pobytu, bo miała Marka wyłącznie dla siebie. Marek zachowywał się bardzo romantycznie nosząc ją na rękach, całując, zbierając dla niej garściami jagody, rozpalając ognisko i częstując ją szampanem. A gdy wracali ich córeczka już smacznie spała, a oni magię popołudnia i wieczora mogli przedłużyć na noc.
Marek lubił fotografować więc pstrykał zdjęcie za zdjęciem, a Ula z czułością myślała, że dla niej czas mógłby się teraz zatrzymać, kiedy jest tu z Markiem taka szczęśliwa. Zresztą jego aparat i kamera były na porządku dziennym przez cały czas pobytu. Najczęściej to córka była bohaterką fotografii. Madzia przy konikach, Madzia na kocu, Madzia na huśtawce, Madzia w pokoju dziecinnym… Czasem Ula zastanawiała się nad tym wszystkim. To uwielbienie córki przez Marka nie było całkiem normalne. Coś musiało oznaczać. Znała wiele młodych małżeństw posiadających jedno lub dwoje dzieci, ale żaden ojciec nawet w ułamku nie zachowywał się tak jak Marek.


MSophie (gość) 2015.07.12 00:12
Małgosiu,
hmm... Czytelnik naprawdę mógłby odnieść wrażenie, że Marek kocha Ulę. Zachowuje się jak prawdziwie, głęboko zakochany w swojej żonie mąż. W sumie nosi to też pewnie znamiona szeroko rozumianego zbzikowania, ale nie na tym rzecz polega. Ula urodziła mu dziecko, więc Dobrzański czuje się spełniony. Rozpaczająca na filmie Ula - bezcenne. Wyobraziłam sobie, jako żywo, Ulkę nadającą na facetów. Fantastyczne wyobrażenie :D
Zatem Madzia już jest, zdrowo się chowa, więc powoli zbliżamy się do czasu właściwego akcji? :)

Pozdrawiam serdecznie i ściskam :)
MalgorzataSz1 2015.07.12 00:21
MSophie

Myślę, że następny rozdział będzie niejako przełomowy, bo nadmuchany przez Marka balon w końcu pęknie.
Dziękuję, że dotrwałaś do tak późnej pory. Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę miłej niedzieli. :)
B (gość) 2015.07.12 00:22
znowu jakaś zagadka, zastanawiam się tak jak Ula o co chodzi z tym uwielbieniem Madzi , rozumiem że tatusiowie wariują na punkcie córek ale czy Marek coś kombinuje , czy coś się za tym kryje ? Dobrze, że MD ma takiego anioła stróża w postaci Ilony, bo zdaje się był bliski popełnienia największej gafy w swoim życiu. Nadal nie polubiłam Marka, ale teraz to nawet go go szkoda , uwierzył w to co sobie wpiera i niezmiennie przy tym się upiera. pozdrawiam B
magdam (gość) 2015.07.12 00:57
Wydaje się, że Marek chyba jednak kocha Ulke, choc nie jestem dalej tego pewna, biorac pod uwage Honorate ...Bardzo duzy plus dla Ilony :) A co do tej milosci do coreczki? Czyzby przelewał milość tylko na dziecko? Czekam na cd :)
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.07.12 01:58
Dobra, dobra. Przyznaję się bez bicia, że troszeczkę polubiłam Ilonę. Ale tylko troszeczkę! Zapunktowała u mnie. Zastanawiam się nad uczuciami Marka. Czasami wydaje mi się, że jednak on coś czuje do Uli, ale zachowanie na bankiecie, sprawiło, że mam wątpliwości. Gdyby ją kochał, to nie przypominałby sobie czasów kawalerskich... Jak wspominałam w jednym z poprzednich komentarzy, z obietnicami już tak jest, że często ich nie dotrzymujemy. Miał nie zdradzać Uli, a jednak PRAWIE to zrobił. A ja pozbyłam się trochę gotówki na opłacenie mandatu... Ehh. W następnym rozdziale ma być jakiś przełom? To będzie 6 rozdział... Raczej Ulka nie zrozumie, że Mareczek zakpił z niej, bo nie starczyłoby rozdziału na wielką kłótnię i odejście. Dwa ostatnie rozdziały to wyrzuty sumienia i wspomnienia przeszłości, to własnie po tych rozdział mamy polubić Marka... Czyli pewnie zrozumie, że jednak ją kocha... Szkoda, że Ula nigdy nie dowie się prawdy. Nie lubię być robiona na szaro i nie chcę, aby to spotykało inne kobiety... Pozdrawiam, UiM
RanczUla 2015.07.12 07:17
Dzieki zakomentarze i polubienir Ilonu.Tylko tule bo z tel. pisze i ide jeszcze spac.
Andziok (gość) 2015.07.12 08:24
Nie ogarniam tej części...
Na samym początku Marek, który jeszcze przed ślubem przyrzekał, że nie zdradzi Ulki. Wystarczyła pierwsza impreza bez niej i już...
Ilona. Jakim prawem potępia Marka za zachowanie? Czy ona jest wzorem żony? Przecież będąc mężatką zdradzała...
Napisałaś na samym początku jaka Ula jest wspaniała, że w ogóle się nie kłóci itp. Po pierwsze ideały nie istnieją. A po drugie później są opisane jej humorki, czyli wcale taka cnotliwa nie jest... Nie ogarniam jak Marek jest cierpliwy do niej. Płacze z byle powodu, chociażby film
No i na samym końcu zazdrość Ulki o miłość Marka do córki. W końcu jest ojcem i powinna się cieszyć a nie zamartwiać. No chyba, że boi się tego, że Marek jest pedofilem czy coś w tym stylu...
Mimo to, napisane jest (jeżeli chodzi o styl) bardzo dobrze.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że moje wątpliwości i kłopoty ze zrozumieniem szybko mi wytłumaczysz.
Andziok :)
MalgorzataSz1 2015.07.12 11:51
B

W pewnym momencie jest napisane, że Marek będzie kochał tylko dwie kobiety w swoim życiu. Matkę i córkę. Nie należy doszukiwać się w tej miłości do dziecka żadnych patologii, bo uczucia do małej są u Marka autentyczne. Upraszczając można powiedzieć, że oszalał z miłości do dziecka.

magdam

Jeśli nawet Marek kocha Ulę, to nie ma o tym pojęcia. Przecież tak naprawdę nie wie jak to jest być zakochanym, bo nigdy nie był.

UiM

Mimo, że kiedyś byli kochankami Ilona jest tu niejako takim buforem, hamulcem, który powstrzymuje Marka przed popełnieniem jakiejś życiowej głupoty, która miała by rozbić tę rodzinę. Jest starsza i ma więcej doświadczenia, również tego złego i doskonale wie, czym pachną takie zachowania. Tak się składa, że zna Honoratę i wie do czego jest zdolna.
A jeśli chodzi o Twój mandat, to zawsze to jest przykre, gdy zostaje uszczuplona nasza kieszeń o kilka dolarów. Ale pieniądze, rzecz nabyta, czyż nie?

Andziok

Jak napisałam wyżej Ilona jest hamulcowym, który powstrzymuje Marka przed popełnieniem błędu. Ona nie jest wzorem żony, bo też zdradziła. Trzeba jednak pamiętać o tym, że zanim ona to zrobiła, zdradził ją wcześniej jej mąż i mimo, że jest z nim nadal, odpłaca mu pięknym za nadobne. Być może, że też szuka przygody, by zapomnieć o rutynie w związku. Ja jej nie oceniam, bo nie wiem jak sama bym się zachowała dowiedziawszy się o zdradzie męża. Być może też szukałabym odwetu w ramionach innych mężczyzn.
Ilona nie ma prawa nikogo pouczać, bo sama świętą nie jest, a jednak po czasie Marek docenia jej przestrogi i wie, że gdyby jej nie posłuchał, dzisiaj byłby na etapie oczekiwania na rozwód.

Ula nie ma skłonności do kłótni, ale jest w ciąży, a wtedy nastroje bywają u kobiety skrajnie różne począwszy od tych euforycznych, po zalewanie się łzami z byle powodu właśnie. Ona nie odbiega tu od innych kobiet mających za chwilę urodzić dziecko. Czy to oznacza, że na początku napisałyśmy nieprawdę o jej charakterze? Nie. Ona nadal taka naprawdę jest, a jej obecny stan zdecydowanie przejściowy, bo do głosu dochodzą hormony.

Miłość Marka do córki zdecydowanie nie jest patologiczna. Ula nie potrafi tego określić. Po prostu czuje się zepchnięta na dalszy plan i nie rozumie, że skoro on twierdzi, że kocha je obie, to dlaczego ona ma wrażenie, że jest piątym kołem u wozu. Podświadomie czuje, że coś tu nie gra, a co, to już wkrótce się wyjaśni.

Bardzo dziękujemy za komentarze dziewczyny. Pozdrawiamy. :)
Spinalonga (gość) 2015.07.12 12:35
Naprawdę nie potrzeba miłości, żeby być szczęśliwym w małżeństwie? Ej, to przecież nie jest prawda. Druga strona szybko zauważy, że nie jest kochana tak jak kocha. Ula już to zauważyła. Każdy człowiek potrzebuje miłości, troski i przytulenia drugiego człowieka. Wyczuje fałsz jeśli naprawdę kocha swojego męża/ żonę a nie jest kochany. Będzie cierpiała/cierpiał, bo jego uczucie i troska nie są odwzajemniane, z czasem to co czuje w nim umrze i nie daj Boże zakocha się w kimś innym. Może nie zdradzi fizycznie, ale będzie się męczył w tym małżeństwie/niemałżeństwie. A zdrada "duchowa" jest przecież też zdradą. Ale, ale: nawet jeśli na początku w małżeństwie oboje małżonkowie się kochali, to wiadomo, że z czasem temperatura uczuć też kiedyś spadnie i zagrożenie jest dokładnie takie samo jak w przypadku, kiedy jedna ze stron nie kochała drugiej, albo obie strony się nie kochały. Właściwie najlepiej jest kiedy oboje kochają się i przyjaźnią i nie nudzą się ze sobą i kiedy potrafią przegadać po latach całą noc jak przyjaciele (też). Myślę, że kiedy wraz z miłością ma miejsce właśnie taka przyjaźń to jest szansa na udany związek. Ale ja sobie tak tylko dywaguję, a zobaczymy jaki będzie ciąg dalszy historii Uli i Marka
Andziok (gość) 2015.07.12 13:55
Okej :) dzięki za wytłumaczenie :)
Andziok
B (gość) 2015.07.12 14:04
Teraz po twoim tłumaczeniu rozumiem, czyli po prostu Uli zapaliła się czerwona lampka, że coś nie jest tak jeślii chodzi o nią, no to chyba nad Dobrzańskim zbierają się czarne chmury i nawet Ilona jego osobisty anioł stróż nie pomorze, baaardzo jestem ciekawa szóstego rozdziału.B
Justynka29 (gość) 2015.07.12 17:03
Witaj Małgosiu
Zajrzałam na twojego bloga bo byłam ciekawa dalszej części. Teraz pomału rozumiem tytuł opowiadania. Ta fascynacja dzieckiem u Marka jest trochę dziwna. Odbiega od normy ale znam takich ,którzy są przewrażliwieni na punkcie swoich pociech a zwłaszcza jedynaczki są tak traktowane. Ps. Sama mam obsesje na punkcie zdjęć. A zwłaszcza ,że dużo ostatnio podróżuję. Niedługo wracam z Grodziska Mazowieckiego i Warszawy. Było cudownie ale pora wracać. Pozdrawiam. Ps. Z tymi opowiadaniami miałaś racje zrobił mi się tatalny haos i muszę to ogarnąć jak wrócę. Prawdopodopnie na nowo napisać na spokojnie te rozdziały. Nie chce zaniżać poziomu i chce aby były intrygujące do samego końca. Zrobiłam też nowy nagłówek bo tamten już mi się nie podobał. Dziękuję ,że komentujesz moje opowiadania. Tamte usunęłam i dodam w późniejszym czasie. A na twojego bloga również będę zaglądać. Mam nadzieję ,że jeszcze nie jednym zaskoczysz. Miłej Niedzieli. Pozdrawiam. Ciekawa jestem czy Ula wpadnie na to ,że Marek jednak nie darzy ją silnym uczuciem? Planujesz jakoś przerwę w pisaniu?
MalgorzataSz1 2015.07.12 19:27
Justyna

Wchodziłam dzisiaj na Twój blog i zauważyłam, że nie ma mini i trzech rozdziałów, a jest tylko rozdział piętnasty. Trochę było zamieszania, ale jak przysiądziesz jestem pewna, że wyprostujesz to wszystko. Nie zamierzam przestać komentować u Ciebie, bo treść zawsze jest świetna i pomysły także.
Zdjęcia oglądałam na fb. Sporo zwiedziłaś.
Pozdrawiam Cię i dziękuję za wpis. Teraz czekam na Twój ruch na Twoim blogu. :)
jute (gość) 2015.07.12 20:02
witaj Małgosiu, miałam zawirowania z netem.Była przymiarka do światłowodu,który podobno jest, a jednak go nie ma.Czyli miał być cud - miód a jest czarna dziura. Dobra opowiadanie czyta się cudownie,ale ..... właśnie,zachowanie Marka mnie przeraża.Jeżeli ktoś potrafi być tak fałszywy,tak perfekcyjnie udawać uczucie,to jest straszne.Nie wiem ,czy to tylko ogromny cynizm i egoizm,czy Marek potrzebuje terapii,czy może wstrząsu?Może jednego i drugiego.( plus dokładne obicie pyska)..Bardzo zal mi Uli,znowu to ona jest oszukiwaną , manipulowaną , bardzo zakochaną ..Niby sielanka, z posmakiem goryczy i tragedią w tle.Pozdrawiam i czekam na cd..
MalgorzataSz1 2015.07.12 20:43
Jute

Bez wątpienia Marek potrzebuje wstrząsu i będzie go miał i to taki, który powali go na kolana. Jak wiesz zaczęłyśmy właśnie od wstrząsu. Po nim z całą pewnością przewartościuje całe swoje życie.

Wysłałam Ci maila. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz w imieniu swoim i RanczUli.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.07.12 22:38
Wpadłam na genialny pomysł jak zrobić, aby nie uśmiercić Uli :) Chyba nie podzielę się z Tobą nim, bo chcę się jeszcze trochę pokarmić nadzieją... Pozdrawiam, UiM
RanczUla 2015.07.14 14:20
Wróciłam odespałam, wypoczęłam.
Msophie- ta scena Ulą rozpaczającą Ula to jedna z czterech ulubionych. Pierwsza była z balonem a o dwóch nie powiem, bo wiąże się końcem.
B- Marek pedofilem tego nikt by nie wybaczył Markowi. A czas na polubienie Marka jeszcze będzie.Zdradzę, że Ula będzie trochę zazdrosna o tę miłośc do córki.
magdam- Ilona plusa jeszcze będzie mieć.A Madzia na razie jest tylko tatusia i Marek dopiero się w tym uwielbieniu rozkręca.
U i M Dobrzańscy- wszystko wyjaśni się już troszkę w następnej części. Za duzo pytań na które nie mogę odpowiedzieć, bo zdradzi się koniec opowiadania . A co do propozycji nie usmiercania Uli to juz po ptokach.Takie prawo autorki.
Andziok- Marek miał jak pisałam kosmate myśli. A humorki w ciąży zdarzają się.
Justynka 29- zobaczymy czy Ula sie dowie czy nie o prawdziwych uczuciach Marka.
Jute- tak będzie wstrząs i płacz i to już wkrótce. A Ula na razie jest szczęśliwa i to powinno cieszyć. A co do wstrząsu to Ula też swój przeżyje.
Dzięki za komentarze. W czwartek duzo sie wyjaśni.
Pozdrawiam gorąco.
B (gość) 2015.07.14 19:59
O jeżuniu Ranczula , nie podejrzewałam Marka o pedofilię, no co ty w ogóle mi to do głowy nie przyszło, już chyba bardziej pomyślałabym że potrzebował surogatki, nie lubię go ale nie życzę mu aż takiego odchylenia.b.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.07.14 20:02
Czyli Ula umrze? Tak definitywnie?
RanczUla 2015.07.14 20:45
U i M -W czwartek wszystko się okaże.I tak jak pisałam chusteczki mile widziane.
Mogę jedynie zdradzić, że Marek wszystkich zaskoczy pewnym posunięciem i może zdobędzie Wasze polubienia tak jak Ilona.Zresztą ona też zaskoczy.
Fajnie jest wiedzieć co bedzie dalej.
Pozdrawiam i cierpliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz