Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"WE MNIE WSZYSTKO TWOJE..." - rozdział 2

14 grudzień 2014
ROZDZIAŁ 2


Po raz kolejny tego dnia wszedł do gabinetu doktora Mioduszewskiego. Ten z wielką uwagą prześledził wyniki badań i rzekł.
- Jesteś w czepku urodzony. Nie masz rzeżączki, a ta panna musiała się nią zarazić całkiem niedawno. Nie jest zbyt wstrzemięźliwa seksualnie. Przepiszę jej penicylinę. Zawołam ją jeszcze.
Wręczył jej plik recept na witaminy i antybiotyki. przestrzegł, żeby prowadziła higieniczny tryb życia, jeśli chce urodzić zdrowe dziecko bez obciążeń.
- Proszę unikać alkoholu i papierosów. Ma pani dopiero dwadzieścia lat, to chyba trochę za wcześnie, żeby niszczyć sobie życie. Proszę pokazać się u mnie za miesiąc do kontroli.

Odwiózł ją do domu. Drogę przebyli w milczeniu, ale zanim wysiadła wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Co ty sobie myślałaś, co? Że wrobisz mnie w cudzego dzieciaka? Na co liczyłaś? Myślałaś, że lekarz nie ustali wielkości ciąży? Ty naprawdę jesteś taka naiwna?
Płakała cicho rozmazując po policzkach łzy.
- Tak poradził mi mój chłopak. Powiedział, że taki bogaty frajer jak ty na pewno da się na to złapać. Poza tym byłeś pijany i on uznał, że można będzie wmówić ci wszystko. My nawet ze sobą nie spaliśmy, bo byłeś tak zamroczony alkoholem, że zaraz usnąłeś.
To co powiedziała zatkało go zupełnie. A więc jednak nie zdradził Uli. Nie zdradził jej! Koniecznie musi jej o tym powiedzieć. Pokaże wyniki z USG dziewczyny i powie, że to nie jego dziecko.
- Musisz się od niego uwolnić – powiedział już nieco łagodniej. - Ma na ciebie zły wpływ. Teraz nie żyjesz już wyłącznie dla siebie. Będziesz miała dziecko. Musisz zadbać o nie. Tu masz trochę pieniędzy – wyjął plik banknotów. - Mam nadzieję, że pozwolą ci stanąć na nogi. I jeszcze jedna rada. Nigdy nie próbuj wchodzić z buciorami w czyjeś małżeństwo. Tym co zrobiłaś skrzywdziłaś nie tylko mnie, ale przede wszystkim moją żonę, którą ja kocham nad życie. Teraz muszę je poskładać do kupy i mam nadzieję, że ona mi wybaczy. Idź już.
Wysiadła z samochodu i pochyliła się jeszcze wsuwając głowę w drzwi.
- Przepraszam cię Marek. Głupio wyszło. Chyba powinnam przeprosić też twoją żonę.
- To już pozostaw mnie. Trzymaj się.

Podjechał pod budynek firmy. Było już południe, ale liczył, że Ula znajdzie czas i porozmawia z nim. Ostatnie tygodnie miała bardzo pracowite, bo po pokazie domykała wszystkie finansowe sprawy z nim związane i rozliczała wszystkie wydatki. Nie lubiła takich rzeczy zrzucać na swoich podwładnych. Miała zaufanie wyłącznie do siebie. To nie było ani dobre, ani mądre z jej strony, bo tym samym dodawała sobie mnóstwo roboty.
Wychodząc z windy natknął się na Sebastiana. Przyjaciel był zaaferowany.


- Chłopie, gdzieś ty był? Od rana cię szukam. Z Ulką nie można porozmawiać, bo zajęta, a ja mam sprawę.
- Będzie musiała zaczekać Seba, bo ja też nie mam czasu. Koniecznie muszę pogadać z Ulą. To dla mnie bardzo ważne.
- A nie mogłeś pogadać z nią w domu?
- Nie, nie mogłem. Później porozmawiamy OK?
- No niech ci będzie.
Marek nie tracił już czasu i niemal biegiem udał się do gabinetu dyrektora finansowego. Przed drzwiami zatrzymała go sekretarka Uli.
- Jest zajęta. Prosiła, żeby nikogo nie wpuszczać.
- Trudno. To pilne i też nie może czekać.
Z rozmachem otworzył drzwi. Ula i siedzący naprzeciwko przy biurku główny księgowy Adam Turek jak na komendę podnieśli głowy.
- Prosiłam Dorota, żeby nam nie przeszkadzano! – Krzyknęła do sekretarki. Zamiast niej odezwał się Marek
- Mówiła mi, że jesteś zajęta, ale to, co mam ci do powiedzenia nie może czekać. Adam zostaw nas proszę na pół godziny.
Turek zniknął za drzwiami. Na jego miejscu usiadł Marek i przez chwilę mierzył Ulę wzrokiem. Nie wytrzymała spojrzenia i spuściła głowę.
- Co cię tak ważnego sprowadza, że przerywasz mi pracę? – Spytała cicho. – Chyba wczoraj powiedzieliśmy już sobie wszystko, prawda?
- Okazuje się, że jednak nie wszystko. Zawiniłem wobec ciebie Ula. Jestem idiotą, kretynem, debilem, nazwij to jak chcesz. Jednak ty też ukryłaś przede mną najważniejszą wiadomość i też nie byłaś wobec mnie szczera. Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że jesteś w ciąży? Wiedziałaś, że czekam na takie wieści od dawna.
Poruszyła się niespokojnie i podniosła głowę. Była zaskoczona, skąd posiada te informacje. Przecież jeszcze nikomu nie mówiła o swoim błogosławionym stanie. Nerwowo odgarnęła spadające na czoło kosmyki kasztanowych włosów.
- Nie sądzę, żeby było to dla ciebie tak ważne jak twierdzisz. Będziesz miał dziecko z inną kobietą i…
- Nie będę miał żadnego dziecka – przerwał jej gwałtownie. - Byłem dzisiaj u Mioduszewskiego. To on mi powiedział, że badał cię wczoraj i stwierdził ciążę. Zbadał Anitę i już wiem, że dziecko nie jest moje, bo zaszła w ciążę, zanim się poznaliśmy. Tu masz na to dowód – wyciągnął z kieszeni zdjęcie USG. – Ciąża Anity ma trzynaście tygodni, gdybym to ja był jej autorem musiałaby mieć osiem. Poza tym dowiedziałem się od niej, że uknuła to wszystko ze swoim chłopakiem. Uznali, że pijanemu facetowi można wmówić wszystko, również wspólnie spędzoną noc. Chcieli mnie szantażować i wyciągnąć ode mnie pieniądze. Powiedziała mi, że byłem tak pijany, że do niczego nie doszło, bo zaraz zasnąłem. Nie zdradziłem cię Ula – zakończył i spojrzał na nią wyczekująco. Siedziała w milczeniu przetrawiając te rewelacje. W końcu wyrzuciła z siebie.


- I co? Mam ci tak po prostu uwierzyć i przejść z tym do porządku dziennego jak gdyby nic się nie stało? Jej ciąża może i nie jest twoją sprawką, ale w to, że z nią nie spałeś na pewno nie uwierzę. Uwierzyłabym każdemu, ale nie tobie. Za dobrze cię znam. Pamiętam jak kiedyś żyłeś. Nie potrafiłeś przejść obojętnie obok żadnej kobiety. Uwierzyłam ci, gdy zapewniałeś mnie przed ślubem o swojej wielkiej miłości do mnie. Uwierzyłam twoim słowom, że inne kobiety już się nie liczą, tylko ja. Że jestem dla ciebie całym światem, a okazało się, że wystarczy byle kłótnia, byś poszedł topić smutki w alkoholu i pocieszać się panienkami z baru. Wracasz do korzeni Marek, a ja nie chcę tak żyć. Nie chcę dzielić się tobą z innymi. Wczoraj przemyślałam sobie wszystko bardzo dokładnie. Już nigdy więcej nie dopuszczę, żeby przygodne panienki nawiedzały mnie w domu naruszając moją prywatność i informowały mnie o twoich zdradach i ewentualnym rozwodzie. Może zbyt pochopnie postąpiłam wyrzucając cię z domu. Nie powinnam była, bo to przede wszystkim twój dom i masz do niego większe prawo niż ja. Jeśli się zgodzisz ja zostanę na dole, a ty zajmiesz górę. Jeśli nie, wyprowadzę się do taty. To sytuacja przejściowa. Tylko do porodu. Po nim dam ci wolność i będziesz żył tak jak ci pasuje. Ustalimy warunki opieki nad dzieckiem.
Siedział jak skamieniały wytrzeszczając na nią oczy.
- Na litość boską Ula! O czym ty mówisz?! Przecież ja cię kocham! Nie zdradziłem cię! Pragnę tego dziecka tak samo jak ty i pragnę resztę życia spędzić z tobą. Nie zgodzę się na żaden rozwód. Rozumiem, że poczułaś się zagrożona, gdy usłyszałaś słowa Anity. Jej już nie ma, rozumiesz? Nie ma. Przysięgam ci, że nigdy nie dopuszczę, żeby jakakolwiek kobieta miała wkroczyć między nas i naruszać naszą prywatność. To nigdy się nie zdarzy. Nie odtrącaj mnie Ula, bo ja nie potrafiłbym bez ciebie żyć i bez naszego dziecka też. Teraz, gdy ono jest w drodze na świat, ty chcesz pozbawić go pełnej rodziny zupełnie bezpodstawnie? Nie rób tego kochanie, błagam. - Nadal nie wydawała się przekonana o prawdziwości jego słów. Widział to w jej oczach wypełnionych łzami. – Ula, jeśli mi nie wierzysz ja jestem w stanie ściągnąć tu Anitę. Ona chciała tu przyjechać, przeprosić cię i wszystko wyjaśnić. Uznałem, że to nie jest dobry pomysł, ale widzę, że moje słowa cię nie przekonują, chociaż powiedziałem ci prawdę. Najszczerszą prawdę i powtórzę ją raz jeszcze. Nie spałem z Anitą, nic mnie z nią nie łączy, nie zdradziłem cię, ale padłem ofiarą szantażu, choć wyłącznie z własnej winy, jakbym prosił się o to i sam szukał kłopotów.
Po tych słowach już nie wydawała się tak pewna swego, ale nadal tkwił w niej ogromny żal do męża, że był na tyle słaby, że szukał pociechy u innej kobiety, choć jak usłyszała, nic między nimi się nie wydarzyło. Mimo to wciąż bolało.
- Muszę to przemyśleć. Musisz mi dać czas. Ja nie potrafię przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. Sprawiłeś, że przestałam ci ufać jak dawniej. A Anity nie chcę więcej widzieć. Nie obchodzi mnie, co ona ma do powiedzenia w tej sprawie. Po rozmowie z nią poczułam się tak bardzo upokorzona jakbym dostała w twarz, bo jeśli byłaby to prawda, to nie od niej powinnam usłyszeć o rozwodzie, ale od ciebie. Chciałam ci zrobić niespodziankę. Chciałam przygotować kolację przy świecach i uczcić fakt, że po tylu staraniach w końcu będziemy mieli dziecko, a tymczasem przyszła ona i zburzyła cały mój świat. Kiedyś obiecaliśmy sobie szczerość. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy przed sobą niczego ukrywać, a ty nawet mi nie powiedziałeś, że wylądowałeś po naszej kłótni w hotelu, w jednym łóżku z obcą kobietą. Wtedy doceniłabym tę szczerość, teraz nie potrafię tego zrobić. Chyba to rozumiesz? – Zwiesił głowę. Nie miał już argumentów, które mogłyby ją przekonać, że powinna dać im szansę.
- Mam nadzieję kochanie, że kiedyś będziesz mogła mi wybaczyć tę głupotę – wyszeptał - i być może zapomnieć o tym pożałowania godnym incydencie. Jeśli pozwolisz, to wrócę do domu. Zrobię tak jak sobie życzysz. Ostatnią rzeczą jakiej bym chciał, to zakłócanie ci spokoju, którego teraz potrzebujesz. Dziękuję ci chociaż za to, że pozwoliłaś mi być obok. To wiele dla mnie znaczy, chociaż nie tak wyobrażałem sobie moją obecność przy tobie w czasie ciąży.
Dźwignął się z krzesła i popatrzył jeszcze na nią smutno. Westchnął ciężko i zabrawszy z podłogi teczkę opuścił gabinet żony.
Po jego wyjściu machinalnie podniosła wydruk z USG Anity. Wszystko się zgadzało. To był trzynasty tydzień ciąży. Ciąży, której sprawcą nie był jej mąż. Nieznacznie odetchnęła. Sytuacja byłaby bardziej skomplikowana, gdyby okazało się, że jednak będzie ojcem tego dziecka. Wtedy jej świat by runął i zamienił się w gruzy. Znała siebie i wiedziała, że nie potrafiłaby już z nim być, choć miłość do niego tkwiłaby w niej aż do śmierci.
Przez cały okres małżeństwa nigdy nie dał jej powodów do zazdrości, czy podejrzeń o romanse. Był wręcz wzorowym mężem. To był pierwszy raz, gdy nie zachował się właściwie. Czy powinna mu wybaczyć? Powinna. Więc dlaczego tak tkwi w uporze i nie potrafi się przełamać. Jednak jej nie zdradził jak zapewniał, a ona odniosła wrażenie, że zapewniał szczerze. Przecież znała go jak nikogo innego. Dzisiaj wyglądał tak jak przed tym pamiętnym pokazem. Wtedy był zdesperowany i za wszelką cenę starał się ją odzyskać. Dziś sprawiał podobne wrażenie. Walczył o nią. A ona? Czy będzie potrafiła docenić ten jego wysiłek? Kiedyś na pewno tak, ale teraz jest zbyt zraniona i upokorzona i to w większej mierze nie przez niego, ale przez tę smarkulę, która wdarła się do jej domu i zburzyła jej spokój. Potrząsnęła głową jakby chciała odgonić te niemiłe myśli i otarła łzy z policzków. Nacisnęła guzik telefonu i już opanowanym głosem powiedziała.
- Dorota, poproś do mnie Adama. Musimy skończyć to, co zaczęliśmy.

Wyszedł z sekretariatu i poluzował krawat. To była ciężka rozmowa i poza jej zgodą na jego powrót do domu nie wniosła w zasadzie nic. Odsunęła się od niego jak wtedy, gdy wykorzystał ją i podle okłamał. Przed oczami stanęło mu to piekło, które przechodził wówczas każdego dnia widząc ją w obecności swojego rywala Piotra Sosnowskiego.


Ten dupek nie szczędził mu niczego. Przy nim obejmował Ulę i bezczelnie całował. Dobrze pamięta, jak bardzo nie potrafił tego znieść i najchętniej przywaliłby mu w twarz. A jednak to właśnie Piotr przyszedł w dniu pokazu powiedzieć mu, że to jego Ula kocha i nie pojedzie do Bostonu.
To był najpiękniejszy dzień jego życia. Pojawił się na pokazie, gdzie spełniły się jego największe marzenia. Ula była znowu jego. Wyznał jej miłość i ona jemu też. Czy teraz też będzie musiał przechodzić przez podobny koszmar w dodatku za rzecz, której nie popełnił? Gdybyż Ula zechciała mu uwierzyć… Rozumiał ją. Nie był przed poślubieniem jej uczciwy i szczery wobec kobiet. Wykorzystywał je. Czasem bez skrupułów. Ją też wykorzystał. Ją i jej zaufanie, jakie w nim pokładała. Teraz zrobił to po raz kolejny. Wszak powiedziała mu, że przestała mu ufać…

Wrócił do hotelu. Pozbierał swoje rzeczy i wymeldował się. Pojechał do domu. Postanowił, że nie będzie się sprzeciwiał woli Uli. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że ona potrzebuje o wiele więcej czasu niż inne kobiety, by móc mu uwierzyć ponownie. Przecież to między innymi za jej charakter tak bardzo ją pokochał. Wszedł na piętro do jednej z sypialni położonej na wprost schodów i przygotował sobie pościel. To była przykra czynność, bo od kiedy byli małżeństwem zawsze spali w jednym łóżku wtuleni w siebie jak kocięta. Ta noc spędzona z Anitą była niechlubnym wyłamaniem się z tego schematu.
Spojrzał na zegar stojący na kominku w salonie. Pokazywał godzinę szesnastą. Kilka minut po siedemnastej wróci Ula. Postanowił, że przygotuje jakiś obiad. Podgrzał rosół z poprzedniego dnia i mięso. Obrał ziemniaki. Na stole w salonie rozpostarł biały obrus i ustawił świece. Pomyślał, że przynajmniej w taki sposób uczczą mającego im się urodzić potomka.
Usłyszał chrzęst opon na wysypanym na podjeździe żwirze. Wyszedł przed dom i pomógł jej wysiąść.
- Dziękuję, poradzę sobie.
- Przygotowałem obiad Ula. Zjesz ze mną? – Zapytał z nadzieją.
- Nie jestem głodna – rzuciła pośpiesznie.
- Nie odmawiaj mi. Poza tym powinnaś coś zjeść. Nie odpowiadasz już tylko za siebie.
Była zła. Nie chciała tego okazywać, a jednak to było silniejsze od niej.
- Nie pouczaj mnie. To nie ty będziesz nosił to dziecko przez dziewięć miesięcy i to nie ty je urodzisz. Chyba najlepiej wiem, czego potrzebuję, prawda? Twoja troska jest naprawdę zbyteczna.


Ruszyła w stronę wejścia mijając go. Rozebrawszy się weszła do salonu i zauważyła od razu rozłożony stół, palące się świece i poczuła zapach potraw. Zachowywała się tak, jakby nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Minęła salon i udała się do ich do niedawna wspólnej sypialni zamykając za sobą drzwi. Z ciężkim sercem patrzył na to wszystko. Zjadł samotnie obiad, pogasił świece i poszedł do swojego pokoju.




magdam (gość) 2014.12.14 11:38
Marek narozrabial...fakt moze nie przespal sie z Anita i to nie jego dziecko, ale dla ulki to i tak troche jak zdradaa....gdyby byl mniej pijany to sprawa potoczytalby sie pewnie inaczej...Teraz musi poczekac, az Ula to jakos przeboleje, zeby mu mogla wybaczyc i zaufac...
MalgorzataSz1 2014.12.14 12:15
Magdam

No właśnie. Zdradził, czy nie zdradził? Coś czuję w kościach, że opinie będą różne. Ula ma mu wybaczyć, czy nie? To też sprawa do dyskusji.

Dziękuję Ci za wpis i serdecznie pozdrawiam. :)
K. (gość) 2014.12.14 12:29
Jak wynika z wersji Anitki nie przeleciał jej - fizycznie nie zdradził, co nie znaczy że jest w porządku! Obudził się z obcą babą przy boku, w hotelu i zataił to przed Żoną! Dupek. Gdyby się przyznał, że się upił i że nie pamięta, że zachował się jak debil - sprawa byłaby prostsza. A teraz niech pocierpli i bardzo się stara, bo to że Ulka oczekuje jego dziecka i że Marek żałuje tego co się stało to na razie chyba za mało. Co on myślał, że rzuci jej badania Anity na stół, powie przepraszam, zrobi obiad i będą szczęśliwym małżeństwem. To nie takie proste. Ja wiem, że wszystko nie jest czarne, albo białe i ta sytuacja jest skomplikowana, że kolega Marek żałuje, ale musi też pamiętać, że niestety zbyt chwalebnej przeszłości to on nie ma, a Ulka ma prawo zastosować i stosować zasadę ograniczonego zaufania. To, że chce/pozwala żeby razem mieszkali i tak uważam za duże miłosierdzie z jej strony. Dobra poniosło mnie, jakiś mam taki nerwowy dzień dzisiaj i wyżyłam się akurat na Marku. Wybacz Gosiu. Pozdrawiam.
amicus (gość) 2014.12.14 12:51
Jedyny plus dla Marka za to, że zdaje sobie sprawę, że jest kretynem, idiotą i debilem. Bo rzeczywiście nim jest! To typowe męskie, prymitywne myślenie - nie zaliczył - nie ma problemu. Jednak ten problem jest. Ulka ma prawo czuć się zraniona, oszukana i zdradzona. Bo to nie chodzi o to, że nie użył swojego narządu. Chodzi o to, że obudził się w łóżku, w którym obudzić się nie powinien i kłamał. Kłamał przez tyle tygodni. Co powiedział żonie, gdy wrócił rano do domu? Że spał w barze, u Seby, na dworcu? Okłamał! I z uwagi na przeszłość, Ulka ma prawo sądzić, że okłamał nie po raz pierwszy i nie tylko w tej kwestii. Dla niego nie ma problemu. Nie jego dziecko, nie zaliczył panny, to nie ma sprawy, a Ulka robiąc mu na złość się uparła. Nawet się przez sekundę nie zastanowił (gdy jeszcze był pewny, że jednak z Anitą spał) że mógł tym świństwem zarazić Ulę. Bo jakoś mu nie przeszkadzało, żeby po nocy z panienką za chwilę zapłodnić żonę. I Ulka ma prawo czuć się zagrożona. Ma prawo bać się, że po każdej kolejnej kłótni jej mąż znów wyjdzie z domu i nie wróci na noc... Powinien był jej powiedzieć te kilka tygodni wcześniej. Powinien był wtedy się tłumaczyć i żałować ze grzechy. Wizyta Anity z pewnością była dla niej boleśniejsza, niż gdyby Marek sam powiedział jej, że strzelił głupotę po wódce. Teraz powinien grzecznie czekać i nie naciskać, a nie wmawiać żonie, że nie jego dziecko, więc nic się nie stało. I jeszcze te pretensje, że mu Ulka nie powiedziała o ciąży. A doprawdy miała mu powiedzieć? A gdyby dziecko Anity były rzeczywiście jego? 'Będę miał dziecko z inną kobietą - Gratuluję, ze mną też'? Tak to w jego mniemaniu powinni wyglądać? Z rozdziału na rozdział jest coraz większym dupkiem! Twoja historia wzbudza wielkie emocje. Tym większe brawa dla Ciebie! :) Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2014.12.14 13:34
K, Amicus

Wiedziałam, że nie zostawicie na Marku suchej nitki hahaha. Jednak tym razem nie mam zamiaru go bronić. Jestem tylko ciekawa Waszych opinii. Powiem jedynie, że gdybym ja była w podobnej sytuacji nie wybaczyłabym tak łatwo. Mimo, że nie miał kontaktu fizycznego z Anitą, to sam fakt, że polazł z nią do hotelowego pokoju i obudził się przy niej jest dla mnie zdradą.
Mimo wszystko Ula jednak bardzo go kocha i nie jestem pewna, jak zareagujecie na sytuację napisaną w ostatniej części. Albo ją poprzecie, albo mnie znienawidzicie.

Bardzo Wam dziękuję za te pełne emocji komentarze i serdecznie obie pozdrawiam. :)
miki (gość) 2014.12.14 13:52
Skoro tak kocha jak mówi co robił w knajpie pijany do nieprzytomności,jeśli się kogoś kocha to się chce z nim przebywać,a on wybrał knajpę zamiast własnej żony.Na miejscu Uli też bym się zastanowiła czy po każdej najmniejszej kłótni chcę szukać męża po knajpach urzędującego z panienkami. Tym bardziej że nie pierwszy raz Ulę zawiódł.Facet który kocha nie wybiera knajpy zamiast żony.
MalgorzataSz1 2014.12.14 14:17
Miki

Podczas trwania ich małżeństwa Marek zawiódł po raz pierwszy. Owszem zawodził wcześniej, ale to było zanim się pobrali. Dla Uli tym większy to zawód, bo sądziła, że może ufać mu bezgranicznie, a on to wszystko schrzanił.
Myślę, że wielu facetów tak ma, że po kłótni z żoną idzie się uchlać do najbliższego baru i akurat Marek nie odbiega tu od nich w niczym.
Przede wszystkim chodzi o to, że jak już wytrzeźwiał nie powiedział Uli o tym, gdzie był przez całą noc i z kim. Gdyby wtedy powiedział jej prawdę potrafiłaby docenić jego szczerość. Teraz nie może mu już ufać, bo nie od niego dowiedziała się o przebiegu tamtego wieczoru.

Bardzo dziękuję Miki, że przeczytałaś i zostawiłaś komentarz. Pozdrawiam. :)
biedronka2012 (gość) 2014.12.14 15:23
Droga Gosiu

Dziękuje za dokończenie tej historii.Cudownie ją poprowadziłaś.Podziwiam Twoje pomysły na każde opowiadanie. Kolejny raz miałam nosa, tylko ty mogłaś je dokończyć. Jestem pod wrażeniem. Wspaniale wybrnęłaś z trudnej sytuacji w której położyłam głównych bohaterów.Chyba żadna kobieta nie chciałby usłyszeć że jej mąż będzie miał dziecko z inną kobietą, i to w sytuacji kiedy sama spodziewa się dziecka. Dzięki Tobie ta sytuacja stała stała się trochę łatwiejsza, ale wciąż ciężko wybaczyć już nie zdradę ale kłamstwo.Ta historia wzbudza różne emocje od pozytywnych po negatywne i to wszystko dzięki twojemu pomysłowi na rozwinięcie tej historii. Powiem ci że jednym tchem przeczytałam to co napisałaś,wciąż chce się więcej i więcej ale tak to już jest.

Pozdrawiam cie bardzo serdeczne. Dziękuje

Biedronka



MalgorzataSz1 2014.12.14 15:48
Biedronko kochana

Ty mnie dziękujesz? To ja dziękuję Ci po stokroć, że mam taką możliwość, żeby dokończyć Twoje cudowne miniaturki. Szczerze powiem, że bardzo obawiałam się Twojej reakcji na tę kontynuację, bo sama odczuwałam jakiś wewnętrzny niedosyt. Cieszę się jednak, że zareagowałaś tak bardzo pozytywnie. Nie miałam pomysłu na to, żeby stworzyć z tego jakąś dłuższą formę, ale taka krótką historię jak najbardziej.

Ciągle myślę nad tą drugą mini pt. "Zapomnieć". Bardzo bym chciała dopisać do tego ciąg dalszy, chociaż nie mam jeszcze w głowie pomysłu. Mam jednak nadzieję, że z czasem coś się wykluje w mojej głowie.
Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystko. Przesyłam uściski i najserdeczniejsze pozdrowienia. :)
Gaja (gość) 2014.12.14 16:32
Witaj Małgosiu,
niestety ja również przyłączam się do wylewania pomyj na Marka i uważam, że nic Go nie usprawiedliwia. To, że z uroczym dzieckiem do niczego nie doszło, to niestety nie Jego zasługa, ale jak się okazuje zbawczego alkoholu, a mówią, że alkohol szkodzi!?:) Oczywiście wielu ludzi topi swoje smutki w wódeczce i to nie tylko faceci i ok., ale przecież tylu facetów nawet upodlonych i na czworaka pamięta adres swojego domeczku i gdzie znajduje się Jego ukochana wredota, a Marek co? No chyba, że biedaczek pierwszy raz zalał się w trupa i dlatego pomylił adresy i kobiety?! Zdaję sobie sprawę, że dobrze mi się wymądrzać, bo mnie ta sytuacja nie dotyczy, wiem, że dobrze jest udzielać cudownych rad, co bym zrobiła na Uli miejscu, ale sądzę też, że każdy ustanawia sobie własne granice, których nie można przekroczyć, bo nie tylko można zrobić krzywdę komuś, ale przede wszystkim sobie. Każdy człowiek jest od tego, żeby popełniać błędy, ale myślę, że chodzi o błędy, które są odwracalne i właśnie takie można prędzej czy później wybaczyć. Wszakże najlepiej uczymy się na własnych błędach! Błędy nieodwracalne niestety też popełniamy, ale nie możemy wówczas wymagać żeby osoby, którym wyrządziliśmy krzywdę wybaczyły nam, nie powinniśmy stawiać Ich pod ścianą i wzbudzać w Nich dodatkowo uczucia zakłopotania, że nie potrafią nam wybaczyć. Jak dojdzie do zdrady, to już nic nie można zrobić i tylko od drugiej strony zależy czy potrafi wybaczyć i zapomnieć!!!?? Na decyzję o wybaczeniu ma przecież wpływ wiele czynników, począwszy od strachu przed samotnością, uzależnieniem finansowym i uczuciowym, itd., a kończąc na bezwarunkowej miłości. Wydaje mi się tylko, że osoba, która coś takiego wybaczyła, nie powinna już nigdy do tego wracać, bo inaczej zwariują oboje. Przed Ulą bardzo ciężkie dni i trudna decyzja, nic tylko współczuć!, a przecież powinna się teraz unosić ze szczęścia nad ziemią i w spokoju oczekiwać przyjścia na świat maluszka:) Natomiast Marek pokochał Ulę również za jej charakter, więc powinien wiedzieć co Ula Mu wybaczy, a nad czym nie przejdzie do porządku dziennego, więc teraz niech cierpliwie czeka! Pożar należało ugasić jak się tylko tlił, a nie szaleć jak już są same zgliszcza! Nie wiem dlaczego twierdziłaś, że nie jesteś zadowolona z rozwinięcia tej miniaturki, uważam, że jest porywająca:), o czym zresztą świadczą pełne emocji komentarze.
Serdecznie pozdrawiam,
Gaja:)
MalgorzataSz1 2014.12.14 17:02
Gaju

Zdążyłam się zorientować już po wcześniejszych Twoich komentarzach na tym blogu, że masz wysoko rozwinięte poczucie sprawiedliwości i pomyślałam, że z całą pewnością potępisz Marka. Zresztą trudno było by go chwalić za ten karygodny występek. Ja też jestem daleka od gloryfikowania go tutaj, bo jego zachowanie było całkowicie naganne.
Jak wiesz, wszystkie moje opowiadania kończę pozytywnie, więc na pewno Ula mu wybaczy. Jak do tego dojdzie, to już w czwartkowej, ostatniej części.
Mimo moich obaw rzeczywiście ta krótka historyjka wzbudziła w Was emocje, co mnie bardzo cieszy. Nawet pomysłodawczyni Biedronce też się spodobała kontynuacja, a jej krytyki obawiałam się najbardziej. Kamień z serca.

Pozdrawiam Cię Gaju serdecznie i dziękuję za długi komentarz. :)
Gaja (gość) 2014.12.14 18:10
Małgosiu,
poczucie może i mam, ale życie swoje i tak jak innych też mnie weryfikuje:) Niewątpliwie nie podoba mi się to co zrobił czy też co chciał zrobić Marek, nie odpowiada mi też, że dorosły facet nie potrafi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny tylko ucieka się np. do kłamstwa. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, dobrze by było po prostu szczerze pogadać, przecież podobno nawet każdy koniec jest początkiem czegoś innego? Najważniejsze żeby Ula nie żałowała podjętej decyzji, a Marek wyciągnął odpowiednie wnioski na przyszłość:) Tak jak już kiedyś pisałam, bardzo lubię Twoje szczęśliwe zakończenia, bo dramatów/tragedii/mało fajnych zakończeń mamy dosyć na co dzień:) Przyznaję również, iż właśnie takie zakończenia, w opisywanych przez Ciebie trudnych sytuacjach, zmuszają mnie do zastanowienia i nieustająco podziwiam Twoich bohaterów (przeważnie jest to Ula) za wyrozumiałość, a wręcz za wspaniałomyślność. Wówczas potrafię docenić i cieszę się z tego, że prowadzę takie "nudne" życie. Jakie szczęście, że ja nie muszę stawać przed takimi wyborami, bo naprawdę nie wiem jak bym postąpiła. Może skorzystałabym z rozwiązań podpowiadanych przez Ciebie, kto wie? i też okazałabym się taka bezgranicznie dobra i wielkoduszna:) Miłego dnia,
Gaja:)
ANNA (gość) 2014.12.14 20:06
Malgosiu, dlaczego tworzysz tak dlugie wypowiedzi bohaterow, Normalnie w dialogu kazdy bohater wypowiada do trzech niezbyt dlugich zdan, zas u Ciebie jest i chyba z pietnascie. Ciezko sie to czyta.
MalgorzataSz1 2014.12.14 20:14
Gaju

Nie wiedzieć czemu, ale już podczas oglądania serialu myślałam sobie, że Ula to taka nasza siłaczka, w której funkcjonują dwie osobowości. I nie chodzi tu o to, że siedzi w niej jakiegoś rodzaju dualizm, ale o jej pełen kontrastów charakter i sposób bycia.. Niezbyt urodziwa, cierpiąca na zupełny brak gustu, nieco wycofana i nieśmiała, nie nawiązująca zbyt łatwo przyjaźni, w każdym razie nie pozbawiona kompleksów a mimo to znająca swoją wartość, posiadająca wiedzę, zdolna, trzeźwo i racjonalnie myśląca, inteligentna. Ciągle się dziwiłam, że nie potrafi w pełni pokazać wszystkich tych atutów. Przecież była komunikatywna, potrafiła się wysłowić, a czasem pokazywano jak się zacina, jak mało jest asertywna w konfrontacji z kimkolwiek i w związku z tym wychodzi na zahukaną dziewczynę.
Mimo to ona potrafiła walczyć o swoje i nie poddawała się. Zanim osiągnęła zamierzony cel musiała przy tym wszystkim nieźle się nacierpieć, naupokarzać, bo była zbyt cicha i nie podnosiła głosu. Ta jej konsekwencja w końcu rodziła owoce i Ula wychodziła zwycięsko z każdej wydawałoby się beznadziejnej sytuacji. Taka właśnie siłaczka i bojowniczka. Oczywiście miała i słabości, o których rozmawia nawet z Markiem w jednym z odcinków. To krówki i on sam. Tu rzecz nie podlega dyskusji, że poszłaby za nim w ogień z tej wielkiej miłości, bo nawet wtedy, gdy definitywnie go odrzuciła po świństwach jakich dopuścił się względem niej, to jednak nadal mu pomagała i była mu życzliwa, chociaż nie pokazywała tego na zewnątrz.
Nie wiem, czy można spotkać kobiety jej pokroju. Czasy są takie, że zmuszają płeć piękną do ogromnego zaangażowania nie tylko zawodowego, ale i tego rodzinnego. Nawet jeśli zdarzają się dramaty to większość z nich doskonale sobie z nimi radzi, bo jest silna psychicznie i mało wrażliwa. Po prostu odporna na ciosy. Nie mówię, że wszystkie, ale większość chyba tak.
:)
MalgorzataSz1 2014.12.14 20:19
Anno

Po raz pierwszy czytam taki zarzut, ale odpowiem. Opowiadanie jak sama nazwa mówi ma opowiadać i nawet jeśli jest to dialog, czy monolog to powinien mieć pierwiastek narracyjny. Jeśli pisze się same dialogi to już nie jest opowiadanie ale rozmowa.
Oczywiście, jeśli masz kłopoty z przyswojeniem moich tekstów, to przecież nie musisz ich czytać. Ja polecam Ci inne blogi, których autorki znacznie większą wagę przywiązują do krótkich dialogów. Linki do blogów znajdziesz po prawej stronie mojego bloga i jestem pewna, że znajdziesz coś odpowiedniego.
Pozdrawiam. :)
Gośka (gość) 2014.12.14 22:07
Ja chciałam tylko dać znać, że czytałam,i że podoba mi się.
Zaszokował mnie komentarz Anny.
Innych nie czytałam, bo są za długie.
A mi właśnie przypadły do gustu wypowiedzi bohaterów.
Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.12.14 22:13
Dzięki Gosiu

Przyznam, że jeszcze nikt nigdy nie zarzucił mi czegoś podobnego.ale każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii.
Dzięki, że zaglądasz i czytasz i dzięki, że pozytywnie to oceniasz.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.12.14 22:30
No właśnie,a fala ma falować!Witaj Małgosiu.Niby trochę
lepiej z Z DDD ,ale nie mogę się zdecydować,czy bardziej trochę czy bardziej lepiej.Bo chciał zdradzić.Czy to ,że nie był w stanie z uwagi na procenty w organie (chyba jednak ma tylko jeden) to go usprawiedliwia ?Po mojemu nie.Ulka powinna przypomnieć swojemu mężowi,ze nie jest jedynym przedstawicielem gatunku na świecie.Absolutnie nie myślę o zdradzie,ale może jakiś lekki flircik, w obecności małżonka ?. Kurde, chyba zołza straszna jestem,ale ciekawe,czy gdyby Ula wywinęła taki numer, czy Marek by jej uwierzył i przebaczył?Moim zdanie jedynym jego plusem (DDD) jest to, że do tej pory był dla Uli idealnym partnerem.Może powinna mu jednak przebaczyć,ale czy zdoła zapomnieć o tym incydencie to znowu inna bajka.Ciekawe Małgosiu co wymyśliłaś, co będzie dalej.Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2014.12.14 23:56
Jute

Że też ja nie wpadłam na taki pomysł, żeby Ula w odwecie popełniła jakiś mały flirt na oczach męża!. Z drugiej strony myślę, że jednak ona nie byłaby do tego zdolna, no i jest też w błogosławionym stanie.
Czy zauważyłaś, że Lectrice już całkiem sobie odpuściła? Rzadko tu zagląda, a mnie jest smutno bez mojego prywatnego łowcy czterokopytnych.

Dzięki kochana, że przynajmniej Ty potrafisz podtrzymać na duchu swoimi komentarzami. Pozdrawiam Cię najserdeczniej z nadzieją, że nie porwą Cię jakieś silne wiatry, które zapowiadali na jutro. Spokojnej nocy. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz