Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MIŁOŚĆ Z ROZSĄDKU" - rozdział 4

 

09 lipiec 2015
ROZDZIAŁ 4       +18


Zabawa sylwestrowa rozkręciła się na dobre i oboje świetnie się bawili. Ula była rozchwytywana przez męską część gości. Z nieśmiałym uśmiechem na ustach i różowymi policzkami wirowała w tańcu co rusz to z nowym partnerem. Marek poczuł nawet coś w rodzaju zazdrości, ale szybko odrzucił od siebie to uczucie. O północy wypili lampkę szampana i złożyli sobie noworoczne życzenia. Obejrzeli pokaz fajerwerków, zlicytowali parę rzeczy, co pozwoliło zapomnieć Markowi o obecności na przyjęciu Ilony.
- Jesteś kompletnym idiotą - usłyszał nieoczekiwanie za swoimi plecami.
- Ooo, Ilona. Stęskniłaś się, czy raczej szykuje się pogawędka moralizująca?
- Nie bądź cyniczny. Szkoda mi Uli. Ona zasługuje na prawdziwą miłość, a nie na ciebie - powiedziała ignorując jego pytanie. – Jesteś zimnym draniem Dobrzański. – Tym stwierdzeniem wyprowadziła go z równowagi.
- A skąd możesz wiedzieć, że nie kocham Uli? Nie masz o tym pojęcia, bo od czasu kiedy widzieliśmy się ostatni raz, wiele się zmieniło.
Prychnęła pogardliwie.
- Może się i zmieniło, ale akurat nie to. Znam takich mężczyzn jak ty i widzę jak patrzysz na Ulę bez miłości. W udawaniu jesteś naprawdę świetny.
- Wystarczy, że Ula mnie kocha i myśli, że ja ją też. Jest szczęśliwa. Przecież dawać komuś szczęście, to takie piękne, prawda?
- Jakie szczęście Marek? Takie pozorne, fałszywe? Mam tylko nadzieję, że kiedyś zmądrzejesz i zrozumiesz jakim skarbem jest Ula. Ciebie też mi szkoda i to chyba bardziej niż jej. Ona przynajmniej ma uczucia i kocha, a ty jesteś rozpuszczonym i szyderczym samolubem. Jak można okłamywać zakochaną kobietę? Jak można tak drwić sobie z cudzych uczuć? Ja tego nie rozumiem Marek. Myślałam, że jesteś mądrzejszy – odwróciła się na pięcie i odeszła psując mu humor na resztę wieczoru.
- Kolejna osoba, która wtrąca się w mój związek z Ulą. Wystarczy już, że Sebastian ciągle mi powtarza, że Ula nie zasługuje na to, by być okłamywaną i że tylko dlatego on siedzi cicho, bo ma nadzieję, że Ula posiada w sobie dostateczne pokłady miłości, które wystarczą dla nas obojga. – Jednak ze słów Ilony i przyjaciela nic sobie nie robił. Wciąż uważał, że to nie miłość w małżeństwie jest tak ważna, ale wierność aż po grób. Tylko dlatego, żeby Olszański przestał mu zawracać głowę nałgał mu, że zaczyna do Uli coś czuć, a Sebastian zaczął nawet w to wierzyć.

Mijały kolejne dni a z każdym upływającym Ula wydawała się coraz szczęśliwsza, bo zbliżał się termin jej ślubu z Markiem. Nawet przez moment nie pomyślała, że Marek może jej nie kochać. Nie miała przecież powodów, żeby tak myśleć, bo on ciągle udowadniał jej tę „miłość” i przywiązanie. Był i zazdrosny i rycerski. Dla Uli te wszystkie zabiegi ze strony Marka potwierdzały jego uczucie do niej.

W końcu nadszedł piątkowy, przedślubny dzień i choć już prawie wszystko było gotowe w domu panny młodej, Marek i tak pojawił się w Rysiowie. Trzeba było ozdobić kościelne ławy i ołtarz. Jeszcze tylko krótki spacer, pocałunek na dobranoc i zapewnienie o wzajemnej miłości i Marek odjechał do rodziców. Ula z kubkiem melisy próbowała zasnąć, ale sen nie nadchodził. Za dużo było w niej emocji, podekscytowania i zwykłej obawy o to, czy wszystko się uda. – Ten dzień będzie najszczęśliwszym dniem w życiu moim i Marka. Od jutra będziemy już zawsze razem, na dobre i na złe.
Był już późny wieczór, gdy Marek z rękami pod głową i oczami wbitymi w śnieżną biel sufitu leżał w swoim dawnym pokoju i podobnie jak jego narzeczona też nie mógł zasnąć.
- To już jutro. Jutro będziesz się żenił z rozsądku ty wieczny kawalerze. Tego właśnie chciałeś. Ślubu z Ulą, własnej rodziny i dzieci. Klamka zapadła i nie ma odwrotu.

Ula tego dnia wyglądała pięknie. Pshemko wzniósł się na wyżyny swojego kunsztu i uszył jej suknię nawiązującą do zimowych klimatów, obszytą białym, lekkim jak puch futerkiem, a całości dopełniała biała narzutka. Wsparta na ramieniu narzeczonego szła do ołtarza uśmiechnięta i szczęśliwa. Marek rolę pana młodego odegrał znakomicie i wręcz perfekcyjnie. Perfekcyjnie do tego stopnia, że wszyscy obecni uznali, że jest szaleńczo w Uli zakochany. Może tylko Sebastian miał jakieś niejasne przeczucia, że Marek jednak gra. On nie zawahał się i nie zaciął ani raz w momencie składania przysięgi. Bez zbędnego wzruszenia, drżącego głosu i zdenerwowania klepał utarte formułki. Ula nawet nie zwróciła na to uwagi, a swoją przysięgę mówiła z miłością, czułością, szczerze i emocjonalnie.
Po wyjściu z kościoła poczuli się swobodniej, bo mieli w perspektywie już wyłącznie świetne, weselne przyjęcie.
Była już prawie druga w nocy, kiedy zmęczeni dotarli do domu. Aby tradycji stało się zadość, Marek wziął Ulę na ręce i przeniósł przez próg.
- Mocno zmęczona? - spytał, kiedy stawiał ją na podłodze w salonie.
- Nie Marek i jeśli chcesz zapytać, czy dzisiaj chcę się z tobą kochać, to odpowiadam „tak”. Długo na to czekałeś.
- To dobrze – przytulił się do niej i zaczął delikatnie całować. Jego ciepłe, zmysłowe usta szybko ją rozpaliły. Poczuła błogi dreszcz przyjemnie rozchodzący się po ciele. Doznania Marka były podobne. Od tak dawna pragnął Uli, że teraz już sam jej zapach i myśl, że zaraz zasmakuje tego czego nie mógł dostać w pełni przez ostatnie miesiące doprowadzała go do utraty zmysłów. Szybko odnalazł zamek w sukience Uli i rozpiął go. Suknia opadła z niej z cichym szelestem. Swoją marynarkę i koszulę odrzucił na stojący nieopodal fotel. Stała przed nim w samej bieliźnie jednocześnie zawstydzona i przepełniona pożądaniem. Zachwycił się nią. Ponownie wziął ją na ręce i skierował się wprost do sypialni. Ułożył ją na łóżku i kolejny raz omiótł jej ciało łakomym spojrzeniem.
- Jesteś piękna – wyszeptał – i cała moja. Obiecuję ci, że będę bardzo ostrożny. Objął ją rozpinając biustonosz i uwalniając jej nabrzmiałe od pieszczot piersi. Potem pozbawił ją fig. Z czułością przejechał dłonią po jej łonie. Westchnęła. Przywarł do jej ust pozbawiając się jednocześnie bokserek. Byli już nadzy i przylegając do siebie chłonęli zapach skóry i jej delikatność. Chciał jej dać czas, by oswoiła się z nim i własną nagością.
Jego namiętne pocałunki sprawiały, że odpływała, a on niezmordowanie całował jej ciało dostarczając mu niebiańskiej rozkoszy. Wilgotniała. Uznał, że to jest ten właściwy moment. Wolno zaczął w nią wchodzić uważnie obserwując jej twarz. Zamknęła oczy i przygryzła dolną wargę. Poczuł opór i naparł na nią mocniej. Skrzywiła się, ale nie wydała głosu. Pokonał tę barierę i dotarł do końca. Zatrzymał się na moment.
- Oddychaj kochanie – szepnął i zaczął się w niej wolno poruszać. Odgarnął jej włosy z twarzy i wpił się namiętnie w jej usta. Wraz z intensywnością tego pocałunku zintensyfikował swoje ruchy. Podjęła ten rytm. Objęła ciasno jego biodra nogami wpuszczając go jeszcze głębiej. Był zachwycony. Znowu przyspieszył a ona jęczała cichutko przy każdym pchnięciu. Nagle poczuł jak sztywnieje mu w rękach. Wygięła ciało w łuk i zastygła. W tym momencie poczuł jej skurcze. On również dochodził. Jeszcze tylko kilka ruchów i wreszcie uwolnił się z tego napięcia. Pulsował w niej napełniając ją swoim nasieniem. Czuła to ciepło rozlewające się w jej podbrzuszu. Otworzyła powieki. Jej oczy wciąż nie rejestrowały rzeczywistości. Doświadczała tylko ogromnej rozkoszy i szczęścia wylewającego się z każdej cząstki jej ciała. Jego przyspieszony oddech omiótł jej twarz i spojrzała przytomniej. Uśmiechał się do niej zaspokojony i szczęśliwy. Nadal w niej tkwił jakby chciał przedłużyć chwilę tego wspólnego uniesienia.
- Nawet nie miałam pojęcia, że to może być takie piękne… - wyszeptała – i takie niesamowicie przyjemne…
- Mamy całe życie kochanie na te przyjemności, a ja nie będę ci ich skąpił. Będziemy się kochać do utraty tchu. To mogę ci obiecać.
Przytuliła się do niego.
- Jestem szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa i bardzo, bardzo zmęczona… - zamknęła oczy i po chwili słyszał już tylko jej miarowy oddech. Spała. Uśmiechnął się szeroko. – Będę miał z nią rewelacyjny seks i wcale nie tak trudno będzie dochować jej wierności, bo od niej dostanę wszystko, czego potrzebuję. Była wspaniała.

Ocknął się pierwszy i omiótł spojrzeniem sypialniany rozgardiasz. Uśmiechnął się szeroko na widok Uli. Spała w pozycji embrionalnej naga jak ją Pan Bóg stworzył. Miała zaróżowione od snu policzki, a na ustach błąkał się delikatny uśmiech. Zauważył gęsią skórkę, która wykwitła na jej ciele. Troskliwie otulił ją kołdrą. - Dam jej jeszcze chwilę pospać. Trochę wczoraj zaszaleliśmy. Seks z nią naprawdę jest udany. Nawet się tego nie spodziewałem. Mile mnie zaskoczyła. – Delikatnie wyplątał się z pościeli i na palcach poszedł do kuchni przygotować śniadanie. Z tacą wypełnioną smakołykami i parującą kawą wrócił do sypialni. Odłożył ją na nocny stolik i wsunął się do łóżka przylegając ustami do pleców Uli. Poruszyła się i odwróciła w jego kierunku.
- Witam panią pani Dobrzańska. Pora wstawać, bo śniadanie gotowe – powiedział cicho. – Uśmiechnęła się do niego radośnie.
- Dzień dobry mój mężu. Przygotowałeś śniadanie? Codziennie będziesz to robił?
- No może nie codziennie, ale postaram się jak najczęściej. Jak się czujesz?
- Jeśli chcesz zapytać, czy mnie bolało, to nie, nie bolało, bo byłeś bardzo delikatny. Czuję się cudownie.
- To dobrze. Bałem się, że mogę cię skrzywdzić.
- A tobie jak było?- spytała niepewnie patrząc mu z obawą w oczy.
- Kochanie…, jak by tu powiedzieć… Warto było czekać skarbie, bo byłaś wspaniała. – Wstał z łóżka i wtedy zauważyła, że jest kompletnie nagi. Wprawdzie widziała go wczoraj, ale w pokoju panował półmrok i tak naprawdę to raczej go czuła niż widziała. Odwróciła wzrok zażenowana. Zauważył to i roześmiał się.
- Ula, jeszcze się mnie wstydzisz? Jesteśmy małżeństwem i nagość nie powinna nas krępować – położył tacę na jej kolanach i sam usiadł obok. – Smacznego kotku.
Te cztery długie miesiące celibatu wkrótce dały Markowi o sobie znać. Znowu zapragnął kochać się z żoną po raz drugi. Odstawił więc zbędną już tacę i przytulił Ulę. Rozpalał ją. Tego ranka kochali się śmielej. Marek nie musiał się hamować, a Ula rozpływała się z rozkoszy jaką dawał jej mąż.
- Teraz wiem po co Bóg stworzył mężczyzn - rzekła Ula wtulona w ramiona męża tuż po tym jak skończyli się kochać.
- Niech zgadnę. Żeby móc dawać kobietom rozkosz. I powiem więcej. Z tego samego powodu stworzył kobietę, żeby mogła mężczyznom dawać tę cudowną błogość. Wieczorem jak już wrócimy, to obiecuje ci więcej i więcej, i więcej - mówił i całował czulej i namiętniej.

Śpieszyli się. Po tej upojnej nocy i intensywnym poranku musieli pokazać się w Rysiowie na poprawinach. Kiedy dotarli na salę większość zaproszonych gości już była, ale nikt nie miał pretensji o ich spóźnienie, ani nikt o nic nie pytał z wyjątkiem Sebastiana.
- I jak przyjacielu? Ulka nie dała ci pospać, czy ty Ulce? Ponad godzina spóźnienia
- Mieliśmy być wcześniej, ale tak jakoś nam zeszło… - odpowiedział wymijająco Marek.
- A jak po nocy poślubnej? – Olszański wciąż dociekał.
- A coś ty taki ciekawski? Z detalami chcesz wiedzieć, czy tylko ogólnie? Było dobrze, było słodko i wytrawnie… - odpowiedział enigmatycznie Marek.

Dwa dni później wyjechali w podróż poślubną. Marek trochę się obawiał, ale Ula bardzo mile go zaskoczyła. Nie narzekała, nie marudziła, nie ciągała go po sklepach, czy hotelowych SPA. Zdecydowanie wolała spędzać czas aktywnie i coś zwiedzać. To on na siłę musiał wciskać jej jakieś pamiątki z pobytu i prezenty, które jej kupował. Co dziwne nawet sprawiało mu przyjemność kupowanie jej jakichś drobiazgów, jednak najwięcej przyjemności wciąż czerpał z ich wspólnego seksu. Kochali się każdego dnia i to po kilka razy. Nie odmawiała mu. Nie była pruderyjna i pragnęła go równie mocno jak on ją. Może tylko nie miała tyle temperamentu co Ilona, Klaudia, czy Paulina. Pierwsza nigdy nie inicjowała zbliżeń. Mimo to on zawsze był zaspokojony i bardzo zadowolony. - Może tak właśnie jest z żonami, że one są bardziej pasywne od tych spontanicznych kochanek - pomyślał.
Do domu wrócili szczęśliwi, radośni, wypoczęci i gotowi na wspólne życie. Ula przywiozła resztę swoich rzeczy z Rysiowa i zagospodarowała się w domu Marka już na dobre. Dwa dni później oboje musieli wrócić do codzienności i swoich obowiązków. Marek do F&D, a Ula do fundacji.
Minęły dwa miesiące od ich ślubu, a Marek pomyślał sobie, że w gruncie rzeczy małżeństwo wcale nie jest takie złe. Ma zadbany i przytulny dom, nie niszczy żołądka knajpianym żarciem, bo codziennie Ula mu serwuje pyszne, domowe obiady, ma czyste, uprane i pięknie wyprasowane koszule, ma z kim porozmawiać wieczorami i najważniejsze – regularny i bardzo udany seks.
Dzisiaj mieli właśnie swoją małą, dwumiesięczną rocznicę ich wspólnego pożycia. Ula już wczoraj zrobiła większe zakupy, a rano prosiła, żeby wrócił na szesnastą do domu. - Na pewno szykuje jakąś niespodziankę. Ja też mam dla niej prezent. W zasadzie nie mam prawa narzekać. Ula okazała się idealną żoną i niczego mi przy niej nie brak, chyba tylko dziecka, ale i ono będzie. Przy tak intensywnym pożyciu nie ma innej opcji, będzie wcześniej czy później. – Wszedł do domu i już od progu poczuł zniewalający zapach obiadowych dań, od którego zaburczało mu w brzuchu. Rozebrał się i wszedł do salonu. Stół nakryty białym obrusem i palące się świece zwiastowały jakąś niespodziankę. Nieco zaskoczony przywitał się z Ulą i spytał.
- A co to za okazja?
Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Zapomniałeś? Dzisiaj mija drugi miesiąc od naszego ślubu.
- Kochanie jak ja mógłbym zapomnieć? Ja też mam dla ciebie prezent i myślę, że ci się spodoba. Musimy jednak dojechać w pewne miejsce i być tam na osiemnastą.
- Planujesz jakąś jazdę? A dowiem się czegoś więcej? Do restauracji chyba nie pójdziemy? Nie wiem jak mam się ubrać.
- Ula nie powiem dokąd jedziemy, bo nie byłoby niespodzianki. Mogę ci obiecać, że będą to niezapomniane chwile i radzę ubrać się cieplej. Kurtka będzie w sam raz. – Pociągnął nosem. – Czy teraz możemy zjeść te wszystkie pyszności? Głodny jestem. Musiałaś chyba cały dzień spędzić w kuchni.
- Tylko jakieś dwie godziny. Wiesz jak lubię dla ciebie gotować, ale zanim zjemy to pozwól, że ja wręczę ci moją niespodziankę. Proszę - podała mu małe zawiniątko. Rozpakował je niecierpliwie. W pudełku znalazł parę maleńkich bucików. Zaskoczony spojrzał na nią. Uśmiechnęła się łagodnie.
- Jestem w ciąży Marek. Byłam dzisiaj u lekarza i potwierdził moje przypuszczenia . Za około siedem miesięcy będziemy rodzicami. Cieszysz się?
Zaskoczyła go, ale bardzo pozytywnie. Faktycznie ta wiadomość bardzo go ucieszyła. Przecież między innymi chodziło mu też o to, żeby mieć z Ulą dziecko. Przytulił ją najczulej, pocałował i wyszeptał.
- Pewnie, że jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy skarbie. To jest najpiękniejszy prezent, jaki mogłaś mi dać.

- Powiesz mi w końcu dokąd jedziemy? - zapytała Ula dwie godziny później.
- Ula, nie marudź – wyszczerzył się do niej. - Mówiłem ci, że jak powiem zanim dojedziemy, to nie będzie niespodzianki.
- No dobra Marek spytam inaczej. Daleko jeszcze?
- Nie Ula już blisko - odpowiedział i skręcił w boczną drogę.
- Aeroklub „Pod gwiazdami” jeden kilometr… - przeczytała na drogowskazie. - Będziemy lecieć samolotem?! - zawołała zachwycona i ucałowała męża w policzek.
- Może... - mruknął i wkrótce skręcił w bramę wjazdową do aeroklubu. Zaparkował i szybko wyskoczył z samochodu. Obiegł go, pomógł Uli wyjść, zapiął jeszcze kurtkę pod szyją i spytał.
- Gotowa na podróż do nieba? – Zaintrygowana patrzyła mu w oczy.
- Jak najbardziej gotowa, byle z tobą.
W prawdziwy podziw wprawił ją widok tych wszystkich maszyn stojących rzędem na płycie lotniska. Zastanawiała się, którą z nich polecą. Marek prowadził ją w kierunku imponującego, kolorowego balonu zawieszonego nad lotniskiem.
- Kochanie, co prawda gwiazdka z nieba to jeszcze nie jest, ale obiecuję ci, że będziemy całkiem blisko - szepnął jej do ucha, kiedy szli w stronę balonu.
- Będziemy lecieć balonem? - spytała z niedowierzaniem.
- Tak i to jest to, czego nam brakuje w ten ciepły, uroczysty, kwietniowy wieczór. Pani Dobrzańska zapraszam panią na pokład, a raczej do kosza - dodał ze śmiechem.
- Marek jak pięknie, naprawdę pięknie. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Niebo na wyciągnięcie ręki, a ziemia u stóp - zachwycała się Ula, kiedy balon był już wysoko i mogli oglądać Warszawę z lotu ptaka.
- Tak myślałem, że na pewno ci się spodoba. A jak się ściemni i wrócimy nad Warszawę będzie jeszcze piękniej. Zobacz, - wyciągnął rękę - tam gdzieś jest F&D, a tam, tam za tymi wieżowcami jest ulica Akacjowa i nasz dom. A na prawo jest Rysiów. Mamy zresztą w planach tamtędy przelatywać. Twoja rodzina wie i obiecali czekać koło dwudziestej na podwórku. Będziesz mogła zobaczyć ich z góry.
Z miłością spojrzała na męża. - Ten wariat musi mnie naprawdę mocno kochać. Miesiąc temu zorganizował przyjęcie niespodziankę z okazji moich urodzin i pierwszego miesiąca ślubu, a dzisiaj lot balonem. Nie da się ukryć pani Dobrzańska, jesteś wielką szczęściarą.
Marka myśli były zgoła inne. - To, że jej nie kocham nie znaczy, że nie mogę być romantyczny - myślał patrząc na zachwyconą Ulę. - Ona jest inna, skromna i niewymagająca. Nie zależy jej na błyskotkach, a takie wyjścia sprawiają jej radość. Dlaczego więc nie miałbym co jakiś czas sprawić jej niespodzianki? Kosztuje mnie to znacznie mniej, niż kiedyś biżuteria dla Pauliny.
B (gość) 2015.07.09 08:39
mam wrażenie , że Dobrzański trochę przekalkulował w swoich zapędach, chyba coś czuje do Uli może nie jest zakochany ale na
pewno bardzo zauroczony tylko przed samym sobą nie chce się przyznać , że ona jest dla niego ważna , zgrywa się na faceta niezdolnego do uczuć , zimnego i wyrachowanego , ale chyba jednak taki nie jest , natomiast dziwi mnie postawa Ilony ustawia Marka do pionu a sama nie jest lepsza, przyganiał kocioł garnkowi, przyprawia mężowi dorodne poroże a MD umoralnia zastanawiam się w co ona gra i czy oby na pewno jej intencje są czyste, a może poczuła życiowa misję zrobić z Dobrzańskiego idealnego faceta,. . pozdrawiam B.
Gaja (gość) 2015.07.09 09:35
Witam,
coś podobnego, wychodzi na to, że jednak można sobie z bardzo dużą dokładnością zaplanować życie? Na razie realizacja planu na spokojne i szczęśliwe życie, udaje się Markowi doskonale, chciałoby się rzec, że jest wytrawnym znawcą, wybrał najlepszy "egzemplarz" na żonę i matkę z całej plejady dam. Trzeba też przyznać, że w ogóle ma niesamowite szczęście do kobiet. Najpierw namiętna i rozsądna Ilona, a teraz kochająca Ula. To małżeństwo, jak na razie udowadnia, że można tworzyć udany związek nawet wtedy, gdy tylko jedna ze stron jest szaleńczo zakochana, a druga przynajmniej jest przyzwoita. Oboje są na swój sposób szczęśliwi. Marek bardzo dba o swoją żonę, jest czuły i delikatny, pamięta o takich "pierdołach" jak rocznice, urodziny, itp., stara się być romantyczny, bo wie, że to ją uszczęśliwi. Czy tak naprawdę ważne jest, to czy robi to z wielkiej miłości czy też z tylko ze zwykłej przyzwoitości czy rozsądku? Ula również robi wszystko aby jej mąż czuł się szczęśliwy, jest oddana, kochająca, dba o dom, dała mu potomka. Różnica między nimi polega tylko na tym, że ona robi to z wielkiej miłości. Pomimo różnych pobudek, oboje osiągają swój cel - danie szczęścia drugiej osobie:) W dalszym ciągu nie zmieniłam zdania, najbardziej w tym wszystkim żal mi jest Marka. Wydaje mi się, że zderzenie się z rzeczywistością może być dla niego bardzo, ale to bardzo bolesne. Pisząc to ma na myśli sytuację, w której pomimo tego co Marek myśli i mówi, to tak naprawdę kocha swoją żonę - ja przynajmniej tak uważam. Może się szybko o tym przekonać w niezbyt miły sposób - podobno doceniamy coś co mieliśmy dopiero wówczas jak to stracimy. Jeśli Ula dowie się jak naprawdę wygląda miłość ze strony Marka, to pewnie odejdzie?! Nie wyobrażam sobie zresztą aby jakaś kobieta dowiedziawszy się o tym, że z premedytacją przez długi czas była oszukiwana przeszła nad tym do porządku dziennego. Odbudowanie nadszarpniętego zaufania nigdy nie jest łatwe, a w tym przypadku, to już w ogóle. Dużo pytań i wątpliwości, które mam nadzieję wyjaśnią się w następnym rozdziale. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego dnia:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.07.09 09:45
B

Ilona ma swoje powody, że zdradza męża, ale jej intencje względem Marka są jak najbardziej czyste i w dobrej wierze stara mu się udowodnić, że nie postępuje właściwie w stosunku do Uli.

Gaju

Masz rację, ale wcześniej czy później okaże się, że rozsądek i miłość to nie zawsze dobre połączenie i faktycznie nie można przejść do porządku dziennego, gdy ma się świadomość, że ta miłość była tylko grą pozorów.

Bardzo dziękuję dziewczyny za komentarze. Obie pozdrawiam najserdeczniej. :)
MSophie (gość) 2015.07.09 14:44
Małgosiu,
Ilona kolejnym głosem rozsądku? Niesamowite. Ciekawe, kto jeszcze przemówi do Marka z jakimiś mądrymi radami. Ktokolwiek jeszcze się domyśli, co on knuje?
Patrząc na zachowanie Dobrzańskiego faktycznie można dojść do wniosku, że jest on zakochany. Wszyscy się na to nabierają, może za niedługo i on sam zacznie. Może dziecko coś zmieni? Dziecko, które zdecydowanie nie jest owocem miłości, ale i tak będzie kochane. Marek jest naprawdę szczęsliwy...

Pozdrawiam serdecznie! ;)
Andziok (gość) 2015.07.09 14:56
super część. Marek wmawia sobie, że jej nie kocha, a przeliczył się. Kocha tylko nie chce sobie tego powiedzieć :)
Pozdrawiam Andziok
U (gość) 2015.07.09 15:10
Mnie teraz zastanawia początek opowiadania. Ja myślę że może Ula dowiedział się że Marek jej nie kocha. Może ten wypadek nie był wypadkiem ?
RanczUla 2015.07.09 16:54
Cześć dziewczyny, dzięki za komentarze.
B- O dobrzańskim nie mogę wiele pisać, bo końcówkę mogłabym zdradzić.A o Ilonie będzie jeszcze i wyjaśni się też jeden fakt z życia.Polubicie ją jeszcze.
Gaja- Plan posypie się gdy.... .I doceni Ulę, gdy straci. W coś trafiłaś.
MShopie-Ilona jeszcze ostatniego słowa nie powiedziała, a dziecko będzie cuuudowne.
Andziok- Jeszcze nie kocha, ale zauroczony jest jej ciałem i jest bardzo wygodnicki,
U- zakończenie zaskoczy. Marek jeszcze będzie przychylny wszystkim.

Dzięki za komentarze i miłego odbioru 5 części . Będzie sielankowo, choć Marek zauroczy się inną kobietka. A na kolejny czwartek i niedzielę proponuję zaopatrzyć się w chusteczki. Ja pewnie odezwę sie może jutro albo dopiero około wtorku.
Pozdrawiam wszystkich.
Może jutro dodam kolejną część Historii.. .
Marta (gość) 2015.07.09 19:44
Marek jednak jest świnia. Kłamać ,oszukiwać i nic nie robić sobie z malżeńskiej przysięgi. I w dodatku sknera, bo cieszy się,że jest tańsza od Pauliny. On mi sie nie podoba.
A te chusteczki to na smutek czy radość.
RanczUla 2015.07.09 21:21
Marta- ja płakałam trzy razy.
Pierwszy raz , gdy pisałam początek szóstej części, drugi raz gdy próbowałam opisać Marka na policji i trzeci raz , gdy czytałam dopieszczony przez Małgosie fragment , gdy Marek w czasie pobytu na komisariacie z niedowierzania pada na podłogę.
Dzięki za wpis.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.07.09 21:37
Mieliśmy polubić Ilonę? Za ten wyrzut na pewno nie zapałam do nie miłością.... Opieprza Marka, słusznie, ale sama nie jest lepsza. Wpakowała się w romans będąc mężatką z mężczyzną który ma dziewczynę... On nadal się nie zmienił dupek, cynik i egoista... Moje zdanie się o nim nie zmienia i mam niestety przypuszczenia, że w tym opowiadaniu go nie polubię. Aż się prosi o szybką kastrację. Taki człowiek nie nadaje się na męża i ojca. Szkoda, że Ula się o wszystkim nie dowie, może ona dałaby mu wtedy popalić.... Takim zawsze wszystko uchodzi na sucho...

Pozdrawiam Was, UiM
RanczUla 2015.07.10 09:11
U i M- Ilona jeszcze będzie dwa razy, więc może zostanie polubiona tak jak Marek po przed ostatniej i ostatniej części.
Trzeba cierpliwie czekać.
Dzięki za wpis.
magdam (gość) 2015.07.10 15:17
Wczoraj czytałam, dziś komentuje. Kurde...ale z tego Marka cynik. Tzn owszem bardzo dba o Ule, stara sie..ale to wszystko przy okazji kalkuluje, a to jest ohydne...Zwykle oszukiwanie drugiej osoby. Nie powiem, bo na pewno jest nia w jakis sposob zauroczony, ale to nie jest milosc...A gdy Ula sie o tym dowie, to jej swiat legnie w gruzach... Czekam z niecierpliwoscią na c.d. Pozdrawiam :)
Spinalonga (gość) 2015.07.11 23:16
Cóż: człowiek strzela Pan Bóg kule nosi. Życie można próbować zaplanować, ale do końca nie da się tego zrobić i w sumie dzięki Bogu. Nie da się zaplanować ani własnych uczuć ani cudzych, ani tego, czy będziemy żyli 100 lat czy dwadzieścia. Może MD jednak pokocha Ulę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz