Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"CZAS ZACZĄĆ ŻYĆ..." - rozdział 2

26 luty 2015
 
ROZDZIAŁ 2


Otworzyła drzwi od mieszkania i weszła pierwsza, a za nią Maciek. Było mu jej bardzo żal. Te siedem miesięcy czuwania przy Piotrze wyssało z niej wszystkie siły. W czarnej, żałobnej sukience wydawała się jeszcze bardziej wychudzona, wręcz eteryczna. Skierowała kroki do kuchni i nastawiła expres do kawy.
- Może zamówimy jakąś pizzę Ula, trochę zgłodniałem.
- Może być, chociaż ja głodna nie jestem.
- Musisz coś jeść. Tak mocno schudłaś, że nikniesz pod ciuchami. – Złapał za telefon i wybrał numer do pizzerni. Ona w tym czasie ustawiła dwie filiżanki czarnego napoju na stole.
- Nic więcej nie mam. Nawet nie pomyślałam o żadnych ciastkach…
- Nieważne. Lepiej powiedz mi, co teraz.
- Teraz…? – zamyśliła się. – Teraz muszę się nauczyć żyć bez Piotra. Myślę Maciuś, że będę musiała się stąd wyprowadzić. To służbowe mieszkanie, a ja nie jestem lekarzem. Z tego co słyszałam, dadzą mi miesiąc na opuszczenie tej klitki. Muszę coś sobie znaleźć i chyba też zacząć szukać pracy. Nie zostało mi zbyt wiele pieniędzy. Najwyżej na jakieś cztery miesiące i to bardzo skromnego życia. Jeszcze dzisiaj chciałabym prześledzić ogłoszenia o wynajmie mieszkania, może coś niedrogiego znajdę…
- Ja ci pomogę. Zjemy pizzę i możemy zacząć.
- Dzięki… Pomyślałam sobie też, że powinnam skontaktować się z tym Dobrzańskim. Nawet nie miałam możliwości podziękować mu za to, że zebrał Piotra z ulicy i zawiózł do szpitala.
Maciek wytrzeszczył na nią oczy.
- Dobrzańskim? Jakim Dobrzańskim?
- Nie mówiłam ci? To ten facet, który uratował Piotra. Próbowałam się z nim skontaktować, ale jego komórka nie odpowiadała, więc zadzwoniłam do firmy, ale tam powiedzieli mi, że on wyjechał i będzie dopiero w czerwcu. W czerwcu nie zadzwoniłam, bo już było bardzo źle z Piotrem i nie miałam głowy…
- Do firmy Febo&Dobrzański?
Teraz ona się zdziwiła.
- A ty skąd wiesz?
- Ula, przecież ja od nich pozyskuję te ciuchy, które sprzedaję przez internet. Z ich magazynów, a szefa znam osobiście, bo to z nim podpisywałem umowę. Fakt, że my nie rozmawialiśmy nigdy o tym, bo to było mało istotne. Najważniejsze, że interes mi się rozkręcił. Nie miałem pojęcia, że to on był tym człowiekiem, który znalazł Piotra… - kolejny raz pokręcił z niedowierzaniem głową. – No, no, nawet nie podejrzewałbym prezesa o takie zachowanie, chociaż z drugiej strony, to naprawdę fajny facet.
- Tym bardziej powinnam tam pójść i podziękować mu osobiście, jak myślisz?
- Powinnaś. On już wrócił i jest codziennie od ósmej w pracy. Wiem o tym, bo często tam wpadam. Zanoszę rozliczenia do księgowości.
- W takim razie Maciuś pojadę tam jutro. Zaraz sobie sprawdzę, w którym to miejscu i czym dojechać.

Wstała zmęczona. To była kolejna noc, której nie przespała dobrze. Budziła się co chwilę i kręciła na łóżku. Pomyślała nawet, że powinna postarać się o jakieś środki nasenne, bo bez wspomagania dalej będzie się tak męczyć, a na dłuższą metę nie można tak długo funkcjonować, chociaż ona funkcjonowała tak od wielu miesięcy. Zanim wyszła z domu schowała do torebki kilka adresów, które wczoraj wynotowali z ofert o wynajem mieszkania. Umówiła się z Maćkiem o dziewiątej w F&D. Sądziła, że do tego czasu będzie już po rozmowie z Dobrzańskim.
Do firmy trafiła bez problemu. Od Maćka wiedziała, że prezes urzęduje na piątym piętrze, jednak zanim tam dotarła została zatrzymana przez ochroniarza. Wyjaśniła mu, że idzie do prezesa Dobrzańskiego, ale on zadawał kolejne pytania, a przede wszystkim to, czy była na dzisiaj umówiona.
- Nie byłam umówiona, ale jestem pewna, że prezes mnie przyjmie. Proszę do niego zadzwonić i powiedzieć, że przyszła żona rannego mężczyzny, którego on w styczniu odwiózł do szpitala.
Rozmowa trwała krótko, a po niej ochroniarz już nieco łagodniejszym tonem powiedział.
- Proszę wejść. Pan prezes czeka na panią.
Wjechała na piąte piętro i wychodząc z windy niepewnie rozejrzała się po obszernym holu. Zauważyła recepcję i zapytała urzędującą w niej dziewczynę o gabinet prezesa. Ona uprzejmie wskazała jej kierunek. W sekretariacie nie było nikogo, więc podeszła do drzwi i zapukała nieśmiało.
- Proszę – usłyszała i weszła do środka. Mężczyzna siedzący za biurkiem wstał i zapiął guzik marynarki. Wyciągnął do niej dłoń i przywitał się.


- Witam panią. Marek Dobrzański.
- Urszula Sosnowska – odwzajemniła uścisk.
- Proszę spocząć – dłonią wskazał kanapę. - Co panią do mnie sprowadza?
- Przede wszystkim chcę pana bardzo przeprosić, że pojawiam się kilka miesięcy po tym nieszczęsnym incydencie, chociaż powinnam pojawić się tu następnego dnia i serdecznie podziękować, że nie przeszedł pan obojętnie obok mojego pobitego męża i zareagował pan. Wprawdzie próbowałam się skontaktować z panem telefonicznie, ale pańska komórka nie odpowiadała, a potem dowiedziałam się, że wyjechał pan na kilka miesięcy.
- Tak to prawda. Mamy filię firmy w Mediolanie i musiałem tam polecieć, a co do komórki, to niefortunnie upuściłem ją i w tej chwili mam inny numer… - zmarszczył brwi i przyjrzał się Uli uważnie.
- Jednak jest pani w żałobie, więc mogę się domyślać, że nie było z nim najlepiej.
- Został napadnięty i straszliwie pobity. Przez siedem miesięcy był w śpiączce, ale ciągle się pogarszał. Na początku lipca stwierdzono śmierć pnia mózgu i musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu, a mianowicie odłączyć go od respiratora. Właśnie wczoraj pochowałam go - załamał jej się głos i rozpłakała się. Mężczyzna zareagował natychmiast podając jej pudełko chusteczek. - Bardzo pana przepraszam, ale to wszystko jest jeszcze takie świeże i tak bardzo boli.
- To zrozumiałe i strasznie mi przykro, że nie udało się uratować pani męża.
- Niezależnie od wszystkiego ja zawsze będę panu wdzięczna, że nie zostawił go pan na tym chodniku i za to bardzo panu dziękuję. To wspaniały gest i nie każdy zdobyłby się na taki. Pewnie wszyscy ci, co przechodzili obok niego myśleli, że jest pijany – podniosła się z kanapy. – Pójdę już. Nie chcę zabierać panu czasu i przeszkadzać w pracy. Jestem pana dłużniczką – wyciągnęła dłoń i uścisnęła jego. – Do widzenia. Jest pan dobrym człowiekiem.
Kolejny raz zaszkliły jej się oczy, a on nie mógł oderwać od nich wzroku, bo były tak przejmująco smutne i przez to nieprawdopodobnie piękne.
- Życzę pani szczęścia pani Urszulo, a przede wszystkim spokoju. Do widzenia.
Kiedy zamknęły się za nią drzwi usiadł za biurkiem i zamyślił się. To takie niesprawiedliwe. Ona jest za młoda na wdowieństwo, a jej mąż był za młody na śmierć. Powiedziała, że jest dobrym człowiekiem. Sam nie był o tym przekonany. To, że zatrzymał się przy tym mężczyźnie było tylko odruchem, bo nie wydawało mu się wtedy, że on może być pijany. Leżał w nienaturalnej pozycji i prawdopodobnie to spowodowało, że przyjrzał mu się dokładniej. W świetle samochodowych reflektorów ujrzał jego pokiereszowaną twarz i domyślił się, że ktoś go pobił, bo ta twarz przypominała krwawą maskę. Z niemałym trudem wsunął go na tylne siedzenie swojego Lexusa. Wiedział, że w pobliżu jest szpital i tam właśnie go zawiózł. Dobry uczynek? Może i tak. Jeden z niewielu w jego życiu. Słowa tej kobiety sprawiły, że nagle poczuł się lepiej. Ona uważała, że zrobił coś wyjątkowego, a to mile łechtało jego ego. Chyba nie jest tak do końca zepsutym facetem.

W holu natknęła się na Maćka i przywitała z nim.
- I co, rozmawiałaś?
- Rozmawiałam Maciuś. On jest bardzo miły. Podziękowałam mu za Piotra, za to, że nie przeszedł obojętnie. Jestem już wolna i moglibyśmy pojechać obejrzeć te mieszkania.
- Pojedziemy Ula, ale za chwilkę. Mam tu kilka dokumentów, które prezes musi podpisać. Usiądź sobie tutaj i zaczekaj na mnie. To nie potrwa długo.
Usiadła na czerwonej, skórzanej kanapie i z ciekawością rozejrzała się. Na ścianach wisiały zdjęcia. Na jednym z nich rozpoznała Dobrzańskiego. Co chwilę ktoś przebiegał korytarzem taszcząc manekiny lub bele materiału. – Ruch jak na Marszałkowskiej – pomyślała.
W tym samym czasie Maciek wszedł do gabinetu prezesa i przywitał się.
- Mam tu trochę papierków – pomachał plikiem kartek. - Podpiszesz?
- Pewnie. Jak idzie Maciek?
- Myślę, że się zdziwisz. Niewiarygodne jak ten interes się rozkręca. Idzie coraz lepiej. Pozyskałem nawet klientów z zagranicy. Jeszcze miesiąc, dwa, a zyski będą dwukrotnie większe. Sporo już opróżniliśmy w magazynach. Każdego dnia ubywa ciuchów. Powinieneś to zobaczyć.
Marek uśmiechnął się z sympatią do chłopaka.
- To może być ciekawe doświadczenie. Jak znajdę trochę czasu, to się wybiorę.
Maciek przysiadł na kanapie i niepewnie spojrzał na Dobrzańskiego.
- Mam do ciebie prośbę – wyrzucił z siebie. – Wielką.
- Nooo, zaciekawiłeś mnie. Co to za prośba?
- Przed chwilą była u ciebie Ula Sosnowska i…
- Znacie się? Skąd?
- Znamy się od dziecka. Wychowywaliśmy się razem. Wczoraj pochowaliśmy jej męża, którego ty niejako uratowałeś. Nawet nie wiedziałem, że to byłeś ty, dopóki Ula nie powiedziała mi wczoraj, że powinna ci podziękować i wymieniła twoje nazwisko. Życie nie oszczędziło jej niczego. Przez siedem miesięcy niemal nie wychodziła ze szpitala. Piotr był świetnie zapowiadającym się kardiochirurgiem. Pracował w szpitalu, w którym zmarł. Kiedy go znalazłeś na tym chodniku wracał po dyżurze do domu. Napadnięto go.
- Tak, wiem… Mówiła mi.
- Nie będę owijał w bawełnę i spytam wprost. Czy nie znalazłbyś dla niej jakiejś pracy w firmie? Wcześniej szukała, ale nie mogła nic znaleźć i utrzymywali się tylko ze skromnej pensji Piotra. Teraz została praktycznie bez środków do życia. Musi opuścić mieszkanie, bo to służbowe i nie pozwolą jej tam mieszkać. Koniecznie musi znaleźć jakąś pracę.
- A jakie ma wykształcenie?
- Kończyliśmy te same studia ekonomiczne na SGH, ale ona dodatkowo finanse i bankowość. Włada biegle biznesowym angielskim i niemieckim. Przede wszystkim jednak ma niesamowity dryg do cyferek. W tym jest naprawdę świetna. Może w księgowości…?
Marek popatrzył na Maćka, jakby przetrawiał coś w głowie.
- Ona naprawdę ma takie kwalifikacje? – Maciek pokiwał twierdząco głową. – Ja od dawna nie mam asystentki. Sam widzisz, że sekretariat świeci pustkami. Ona jeszcze jest tutaj, czy już poszła?
- Jest i jeśli tylko zechcesz, zaraz ją zawołam.
- No to leć.
Jak strzała wypruł z gabinetu prezesa i podbiegł do Uli. Schwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Była zdezorientowana.
- Maciek, co ty wyprawiasz?
- Załatwiłem ci robotę. Chodź.
Po raz drugi stanęła przed Markiem, choć nadal nie rozumiała tej ekscytacji Maćka. Marek uśmiechnął się do niej.
- Proszę usiąść pani Urszulo. Właśnie Maciek opowiedział mi trochę o pani i o tym, że szuka pani pracy. Ja jestem gotów zatrudnić panią, bo potrzebuję od dawna asystentki, a kwalifikacje ma pani imponujące i idealne na to stanowisko. To co, zgodzi się pani dla mnie pracować?
Jej błękitne oczy wydawały się teraz ogromne. Przeżywała coś w rodzaju szoku.
- Naprawdę mógłby mnie pan zatrudnić? To brzmi tak niewiarygodnie. Ja od bardzo dawna szukam pracy…
- Umawiamy się, że przyniesie pani swoje CV i podpiszemy umowę. Od kiedy będzie mogła pani zacząć?
- Choćby od zaraz. Jednak jest pan dobrym człowiekiem, a mój dług wobec pana rośnie. Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek zdołam się panu odwdzięczyć.
Dobrzański roześmiał się. Zauważyła, że na jego policzkach wykwitły dwa wdzięczne dołeczki. Pomyślała, że to naprawdę urokliwy i pełen ciepła mężczyzna.
- W takim razie umawiamy się na jutro. Proszę przyjść na godzinę ósmą. Załatwimy wszystkie formalności i wprowadzę panią w zakres obowiązków. A i jeszcze jedno. Tu w firmie wszyscy mówimy sobie po imieniu i byłbym wdzięczny, gdyby właśnie tak zwracała się pani do mnie.
Pokraśniała na twarzy, a on z przyjemnością odnotował, że ślicznie jej w tych rumieńcach.
- Z wielką przyjemnością. Ja jestem Ula. Po prostu Ula.



Gośka (gość) 2015.02.26 18:06
Ten Maciek to jak Anioł Stróż dla Uli. Oddany, kochany i dobrze życzący przyjaciel taki od serca, taki na zawsze i w szczęściu i w biedzie. Wart naśladowania.
A Marek spadł do życia Uli jak taka dobra gwiazda lub "złota rybka".
Bardzo podobał mi się rozdział.
Choć zawiodłam się, że nie mogłam przeczytać z rana.
Wierzę, że szybciej się nie dało.
Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2015.02.26 18:52
Gosiu

Od dzisiaj rozdziały dodawane w czwartki będą pojawiały się po południu, bo wróciłam do pracy i do południa to po prostu niemożliwe. Mimo to myślę, że nie jest tak źle ponieważ Twój komentarz pojawił się pierwszy.

Maciek zawsze był nadopiekuńczy wobec Uli, może dlatego, że był jedynakiem? Akurat tej relacji nie zmieniałam w tym opowiadaniu.
Serdecznie Cię pozdrawiam Gosiu. :)
Wiktoria (gość) 2015.02.26 18:53
Dziewczyno dlaczego zawsze urywasz w takich momentach? Hmm. Marek wydaje się być zauroczony Ulą. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy tej dwójki. I czy Marek jest z Pauliną. Oby nie. Pozdrawiam i czekam na kolejną część opowiadanka :-)
jute (gość) 2015.02.26 19:01
Witaj Małgosiu .Nareszcie mogę używać do pisania własnych palców a nie erzaca w postaci ołówka trzymanego między palcem wskazującym a kciukiem..Opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie.Marek poczuł się dowartościowany podziękowaniami Uli,a właściwie jej stwierdzeniem ,że jest dobrym człowiekiem. Ciekawe co też mu "dolega",że aż tak potrzebuje akceptacji ?Ulka smutna,przytłoczona swoim nieszczęściem,a on wątpiący czy ma "jasna stronę" w swojej duszyczce.Widzę również zapowiedż nowego opowiadania. Bardzo mnie cieszy ,że Twoja wena ma się dobrze. Małgosiu,czy Ty pracujesz?.Pozdraw8iam Cię serdecznie.Przepraszam,że tak krótko,ale chyba jeszcze nie całkiem jest jest z palcami ok.
RanczUla 2015.02.26 19:12
Wiktoria z ust wyrwała mi pytanie, czy Paulina będzie z Markiem. Pewnie będzie. I potwierdziło się to co przypuszczałam w komentarz pod pierwszą częścią , że to Marek przywiózł Piotra do szpitala. Tylko zastanawiałam się dlaczego nic o tym nie wspomniałaś. I mamy dzisiaj odpowiedź. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.02.26 19:53
Wiktoria, RanczUla

Czy Paulina będzie z Markiem? Sorry dziewczynki, ale na tę informację musicie trochę poczekać.
Celowo nie pisałam na początku, kto zgarnął z ulicy rannego Piotra, ale przecież wszystko już się wyjaśniło.
Wiktorio, myślę, że zakończenie rozdziału nie nastąpiło w jakimś intrygującym momencie i chyba łatwo jest się domyślić, co będzie dalej. Powolutku akcja będzie się rozwijać.


jute

Gdzieś Ty się tak połamała? Było w Ustroniu wprawdzie trochę śniegu, ale Ty chyba musiałaś na nartach śmigać. Cieszę się jednak, że wracasz do zdrowia, bo brakowało mi Twoich wpisów.
Jeszcze z Tobą nie za dobrze, bo dodałam zapowiedzi dwóch opowiadań nie jednego i to napisanych w bardzo krótkim czasie.
Odpowiadając na Twoje pytanie odnośnie pracy, to tak, od dzisiaj pracuję. Łatwo nie będzie, bo przecież nadal poruszam się o kulach, a dojazd męczący. Jednak nie mam wyjścia. ZUS mnie wyleczył, głównie z ochoty składania w nim wizyt.
Kuruj się kochana i dochodź do sprawności.

Bardzo dziękuję dziewczyny za wizytę na blogu i pozdrawiam wszystkie najcieplej. :)

Gaja (gość) 2015.02.26 20:53
Witaj Małgosiu,
jakie ogromne szczęście w tym wielkim nieszczęściu - chodzi mi oczywiście nie tylko o Maćka, ale przede wszystkim o Marka. Ciągle mnie jeszcze zadziwia, chociaż już dawno nie powinno, jaki ten świat jest mały. Ktoś, kogoś zna i okazuje się, że właśnie ten obcy ktoś jest w stanie nam pomóc, do tego bezinteresownie!? Rzeczywiście sytuacja Uli jest nie do pozazdroszczenia - brak pracy, brak pieniędzy, brak mieszkania. Kiedy ona ma się tym wszystkim zająć jak jest w żałobie po ukochanym mężu?! Propozycja pracy jest naprawdę bezcenna. Myślę, że dzięki temu Ula szybciej wyjdzie z dołka, przynajmniej mam taka nadzieję:) I tak została jej ważna sprawa do załatwienia - mieszkanie. Nie jest tak prosto znaleźć coś przytulnego za jakąś przyzwoitą cenę. Myślę, że i w tym przypadku ktoś poda jej pomocną dłoń:) Ula i tak już dużo przeżyła nieszczęść. Przyznaję też, że po przeczytaniu tego rozdziału, widzę światełko w tunelu i dzięki temu będę mogła spokojnie zasnąć:) Czekam na ciąg dalszy. Serdecznie pozdrawiam:),
Gaja
MalgorzataSz1 2015.02.26 21:34
Gaju

Maciek był zawsze podporą dla Uli, był na wyciągnięcie ręki i teraz też jej pomoże. Z mieszkaniem nie będzie tak źle i w końcu znajdzie swój mały kąt.
Okaże się nagle, że mimo samotności, życia bez Piotra będzie miała wokół siebie przyjaciół, którzy nie pozwolą jej się zamartwiać i będą starali się zająć jej myśli czymś innym.
Dziękuję, że mimo późnej pory udało Ci się przeczytać i skomentować.
Pozdrawiam. :)
K. (gość) 2015.02.26 22:12
Witaj Małgosiu,
Dzisiaj będzie zdecydowanie krócej bo po 13 godzinach w pracy ledwo żyję. Ale przeczytałam i coraz bardziej mi się podoba. Może nie brzmi to najlepiej skoro było tyle smutku ale naprawdę podoba mi się. Pnie się w górę w mojej prywatnej klasyfikacji :).
Jak dobrze, że mimo tej tragedii i niełatwego jak dotąd życia Ulka ma przy sobie troskliwego Maćka, który wspiera i pomaga, ale jak trzeba to też krzyknie i przywróci do pionu. Myśli o niej i trochę za nią, dzięki temu rzeczywistość staje się prostsza. No i wreszcie pojawia się Marek. Początek ich znajomości jest smutny, okoliczności też, ale to pewnie początek fajnej przyjaźni a potem mam nadzieję czegoś więcej. Jasne jak słońce jest, że teraz ostatnią rzeczą o jakiej Ulka teraz myśli jest nowy facet i miłości, pewnie nie wierzy (w tym momencie jest to zrozumiałe i naturalne), że może być szczęśliwa - ale mam nadzieję, że dzięki Markowi zrozumie, że jej życie mimo śmierci Piotra musi toczyć się dalej. On odszedł ale ona musi być, żyć, kochać. Szczególnie, że Marek zauważa jak piękną i mądrą jest kobietą. Zresztą on na niej też zrobił dobre wrażenie, nietylko tym że jako jedyny pomógł Piotrowi ale również okazanym zrozumieniem i chęcią pomocy. Super.
Wybacz, że może trochę bez sensu i składu piszę, ale padam. Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.02.26 22:34
K.

To opowiadanie będzie nieco nietypowe, bo popłynęłam w nim trochę w stronę metafizyki, świata duchowego z domieszką abstrakcji i trochę dziwnych doświadczeń na poziomie dwóch światów. Tego doczesnego i tego po tamtej stronie, w który ja osobiście nie wierzę. Ale czego się nie robi dla opowiadania. Nie wiem, czy Wam się to spodoba, czy nie, ale może w efekcie nie będzie takie złe.
Oczywiście Ula jest daleka od związku z nowym mężczyzną i będzie długo zawieszona w takim stanie nieważkości. Przecież dopiero pochowała Piotra. Wydarzenia są bardzo świeże i na tyle traumatyczne, że wciąż zajmują jej myśli. Ciężko jej się od nich uwolnić, ale od czego są przyjaciele.

Jak się okazało, po 13 godzinach pracy napisałaś całkiem długi i bardzo sensowny komentarz. Naprawdę to doceniam. Teraz odpoczywaj, a ja życzę Ci spokojnej nocy.
Pozdrawiam i dziękuję. :)
lilicz74 (gość) 2015.02.27 02:29
Pieknie ,interesujao :) Z przyjemnościa czekam kolejnych czasci.... Pozdrawiam serdecznie:)
Angela (gość) 2015.02.28 13:26
Coś czuję, że Ula i Marek nie długo się zaprzyjaźnią. Dobrzańskiemu chyba się spodobała. Zastanawiam się tylko czy jest on w Twoim opowiadaniu z Pauliną?
Czekam na jutro :)
Pozdrawiam Angela
MalgorzataSz1 2015.02.28 13:49
Angela

Masz dobre przeczucia, chociaż wiadomo, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną raczej nie ma prawa bytu, bo czy wcześniej, czy później któraś ze stron się zaangażuje. W następnym rozdziale będziesz już wiedziała, jak to właściwie jest lub było z Pauliną i Markiem.

Lilicz

Wielkie dzięki, że jesteś tu regularnie i czytasz.

Pozdrawiam dziewczyny życząc udanego weekendu i dziękuję za komentarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz