Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"ODPOWIEDZIALNOŚĆ" - rozdział 8

 

13 wrzesień 2015
ROZDZIAŁ 8


Sobotni poranek okazał się dość dramatyczny. Dzieci nie chciały się od niego odkleić. Tuliły się do niego i płakały. Starał się je uspokoić. Mówił, że niedługo przyjedzie i zostanie już na dobre.
- Pamiętajcie, bądźcie grzeczne. Nie sprawiajcie kłopotu dziadkom. Babcia już nie ma siły, żeby gonić za wami. Nie możecie same wybiegać na ulicę ani zbliżać się do stawu. Babcia kupi wam orzechy dla wiewiórek i bułki dla kaczek. Będziecie chodzić je karmić. Zawsze trzymajcie ją za rękę i nie oddalajcie się, dobrze? I pozdrówcie ode mnie panią Ulę jak ją spotkacie.
- Będziemy grzeczni tatusiu, tylko szybko wróć. – Przytulił je mocno.
- Wrócę jak najszybciej. Nie płaczcie już.
Pożegnał się z rodzicami. Musiał już wychodzić. Za niespełna półtorej godziny miał wylot.


Samolot wylądował planowo. Wyszedł z lotniska i ruszył na przystanek. Stojąc na nim zadzwonił do Sebastiana.
- Cześć przyjacielu – przywitał się usłyszawszy jego głos. – Jestem już w Mediolanie i zaraz będę w domu. Wyskoczymy na jakiś obiad? Głodny jestem i ty pewnie też. Pogadamy przy jedzonku.

Siedzieli w małej knajpce zajadając pachnące spaghetti carbonara. Marek relacjonował sytuację w firmie. Mówił też o konieczności podleczenia ojca.
- Martwię się o nich. Ojciec jest bardzo słaby, a mama też nie daje już rady. Dzieci ją wykańczają. Powinienem koniecznie wrócić, ale zanim to zrobię muszę pogadać z Alexem. Dostałem szczegółowe wytyczne od ojca i już wiem na czym stoję. On wreszcie zrozumiał, że to przedsięwzięcie przekracza nasze możliwości. Sam nie dam sobie rady, a przecież robimy to głównie dla Febo. Mam dość odwalania za nich roboty. Chcą dalej żyć na wysokim poziomie, niech się wykażą. Jeśli tego nie zrobią, pójdą na dno. Nie będę się im więcej wysługiwał. Jeszcze dziś do nich zadzwonię i umówię się na jutro. Nie będę tracił czasu. A co tutaj? Ogarnąłeś to jakoś?
- Trochę się uszarpałem, ale postawiłem do pionu wykonawców. Pogoniłem ich i remont budynku zakończony. Nawet rusztowanie ściągnęli. Ci południowcy są strasznie leniwi i uważają, że na wszystko mają czas, głównie na sjestę. Banda obiboków. Zagroziłem, że jeśli nie skończą przez ten tydzień i nie wywiążą się z umowy, nie zapłacimy ani grosza. Podziałało, bo wreszcie wzięli się do roboty. Zamówiłem też pierwszą partię materiałów. Będzie z czego szyć. Zatrudniłem dwóch projektantów, ale wymagają weryfikacji i twojej akceptacji. Ja uznałem, że są nieźli. Masz też cztery krawcowe do szycia prototypów. Z nimi miałem największy problem, bo kompletnie nie znam się na szyciu i to też będziesz musiał sprawdzić.
Marek z uznaniem pokiwał głową.
- Dzięki Seba, wielkie dzięki. Naprawdę się spisałeś. Jestem pod wrażeniem, bo odwaliłeś kawał dobrej roboty. Zabukowałem ci bilet na jutro rano. Możesz wracać. Ja dołączę za kilka dni.


Zaraz z rana podjechał pod dom Alexa. Paulina już tam była. Oboje zżerała ciekawość, co też ma im do powiedzenia Marek. Przywitał się z nimi i usiadł w fotelu.
- Nie chcę tracić czasu, więc od razu przedstawię wam ustalenia jakie poczyniłem z ojcem. Ojciec po przemyśleniu sprawy doszedł do wniosku, że to przedsięwzięcie nas przerasta. Nie chodzi tu o finanse, bo z nimi dajemy radę, ale o moją nieobecność w Polsce i w firmie. On wymaga leczenia. Za chwilę wyjeżdżają do Szwajcarii. Mama też podupadła na zdrowiu i nie może zajmować się moimi dziećmi. Koniecznie muszę ją odciążyć. Niestety nie rozerwę się ani też nie dam sklonować. Ta filia firmy miała być dla was. To wy mieliście nią zarządzać i wypromować ją na włoskim rynku. Muszę powiedzieć, że mocno się rozczarowałem. Zgodziłem się przyjechać tu tylko dlatego, że liczyłem na wasze zaangażowanie. To jest w końcu coś, co pozwoli wam utrzymać standard waszego życia na dotychczasowym poziomie. Tymczasem okazało się, że jestem tu jakimś cholernym wyrobnikiem. Nic was nie obchodził remont. Kiedy wreszcie dzięki Sebastianowi go skończono, wy nadal nie wykazujecie żadnego zainteresowania. To wkrótce się zmieni i albo dacie z siebie wszystko, albo polegniecie na całej linii. Ty Alex otrząśnij się wreszcie. To małżeństwo zrobiło z ciebie totalnego ciapciaka. Masz rozmiękczenie mózgu, czy co? Już wolałem cię, gdy wciąż knułeś i rzucałeś mi kłody pod nogi. Przynajmniej byłeś kreatywny. A z ciebie zrobiła się jakaś matka Polka? Nie przychodzisz do firmy, chociaż masz czas, bo dzieciak chodzi do przedszkola. Życie nie polega na tym, żeby wciąż tylko pachnieć. Czasem trzeba sobie ubrudzić ręce. Od jutra zacznę wprowadzać was w bieżące tematy. Powiem, co w pierwszym rzędzie jest do załatwienia, co jest priorytetem. Nie chcę nawet słyszeć słowa sprzeciwu – rzekł widząc, że Alex otwiera usta. – Powinniście zrozumieć, że epoka niewolników dawno już się skończyła i to, czy ta firma wreszcie zacznie działać i przynosić wymierne profity zależy wyłącznie od was. Ja już nie będę dla was tyrał. Mam dzieci, które muszę wychować. One nie mają matki i nie pozwolę, żeby miały jeszcze nie mieć ojca. Akurat ty Paulina powinnaś doskonale to rozumieć. Jesteś przecież taka prorodzinna – wstał z fotela. – Wracam do firmy, a jutro chcę was oboje w niej widzieć o ósmej rano. To wszystko, co miałem wam do przekazania.

Śpieszył się. Nagle zaczęło mu bardzo zależeć na powrocie. Złapał się nawet na tym, że zaczął tęsknić za dzieciakami. Kiedyś nawet by o nich nie pomyślał. Czyżby się zmieniał?
Następnego dnia Febo stawili się punktualnie. Bardzo burzliwe było to spotkanie. Marek się pieklił musząc wciąż powtarzać kilka razy to samo.
- Skupcie się do cholery! Jesteście tacy jak moje dzieci. One też w kółko zadają te same pytania. Różnica jest tylko taka, że one mają niecałe trzy lata a wy jesteście dorośli. Oprócz spraw finansowych Alex dopilnujesz produkcji. Zapoznasz się z projektantami. Oboje się zapoznacie, bo działkę dodatków zostawiam tobie Paulina. Zapiszesz się też na kurs PR.
- Ale ja nie mam czasu na takie kursy, mam dziecko – protestowała.
- A ja mam dwoje i zamiast siedzieć przy nich biję tu niepotrzebnie pianę. Pójdziesz na ten kurs, bo nie masz pojęcia jak zadbać o wizerunek firmy i jej reklamę. To, czym zajmowałaś się w Polsce nie miało z wizerunkiem firmy nic wspólnego. Miało natomiast wiele wspólnego z twoim wizerunkiem, bo pozowałaś wyłącznie do zdjęć. Jeśli zależy wam na tym, by ta firma była tu rozpoznawana i kojarzona, musisz przejść taki kurs. Dalej. Zatrudnicie kadrowego, a on zatrudni innych, potrzebnych pracowników. Dobrze wiecie jak wygląda schemat zatrudnienia w polskiej firmie i chyba nie muszę tu niczego wyjaśniać.
Przez dwa kolejne dni wbijał im do głów najważniejsze rzeczy. Jeśli nie rozumieli, kazał im notować. Wreszcie dobrnął do końca.
- Mam nadzieję, że macie już jasność. Chcę dostawać tygodniowe raporty z przebiegu prac i rozruchu firmy. Powinniście ruszyć z szyciem za dwa tygodnie. Umowy ze szwalniami podpisane. Zabierajcie się więc do roboty. W razie jakichś wątpliwości dzwońcie. Ja za dwa dni wyjeżdżam z nadzieją, że nie spapracie tego.


Kiedy wyszedł z samolotu na warszawskim Okęciu, odetchnął z ulgą. Nareszcie koniec tego włoskiego wariactwa. Tu też ma sporo pracy, ale na pewno nie ma takiego szaleństwa jak tam. Wsiadł do taksówki i kazał się wieźć do domu rodziców. Czekano już na niego. Dzieci obstąpiły go piszcząc i podskakując z radości. Zaszkliły mu się w oczach łzy. Nie sądził, że tak przywiążą się do niego. Wziął je na ręce i tulił ile sił.
- Już dobrze szkraby. Wróciłem i zostaję na dobre. Teraz będziecie mnie miały na co dzień a nie od święta.
Przywitał się z rodzicami. Zosia już podawała obiad na stół i przy nim opowiedział wszystko ojcu o firmie włoskiej i o rozmowie jaką przeprowadził z obojgiem Febo.
- Myślę, że wzięli sobie do serca moje słowa. Żyją w luksusach i na pewno zrobią wszystko, żeby to utrzymać.
Krzysztof patrzył z podziwem na syna.
- Dużo zdziałałeś mimo tylu kłopotów, bo wiem, że remont budynku szedł jak po grudzie. Źle cię oceniłem synku i za to bardzo chcę cię przeprosić. Jestem z ciebie bardzo dumny, bo okazałeś się synem jakiego zawsze pragnąłem mieć i nie zawiodłeś mnie w najmniejszym stopniu. Życie dało ci niezły wycisk, ale poradziłeś sobie i za to cię podziwiam.
Słuchał tych słów jak oniemiały. Zawsze ojciec był bardzo krytyczny, a dzisiaj go chwali i mówi, że jest z niego dumny. To go naprawdę wzruszyło.
- Dziękuję ci tato – powiedział drżącym głosem. – Dziękuję, że potrafiłeś docenić moje starania.
Po obiedzie senior poszedł się położyć, a Marek wraz z dziećmi i matką przeniósł się do ogrodu. Tu dzieciaki mogły się wyszaleć. Usiedli w wiklinowych fotelach racząc się mocną kawą.
- Cieszę się synku, że wszystko udało ci się tak sprawnie zrealizować. To dla mnie spore ułatwienie, bo dzięki niemu przyspieszymy nasz wyjazd. Sam widzisz jaki ojciec jest słaby. Jutro zacznę załatwiać formalności.
- Widziałaś się z Ulą?
- Niestety nie. Nie mam pojęcia, co się z nią dzieje i trochę się martwię, bo nie zadzwoniła. Dlaczego ja nie wzięłam jej numeru telefonu? Też bardzo bym chciała zobaczyć się z nią przed wyjazdem. Pewnie już wyszła ze szpitala.
- Pewnie tak… A może podjedziemy jutro po południu do parku? Mówiłaś, że najczęściej o tej porze można ją tam spotkać.
- To prawda, ale ona prawdopodobnie jest na zwolnieniu lekarskim. Zwykle skracała sobie drogę przez park wracając z pracy lub do niej idąc. Wiem tylko, że mieszka na Polnej. To bardzo blisko, ale adresu nie znam.
- Polna? Przecież to rzut beretem od Lwowskiej? – Helena twierdząco pokiwała głową. – To nie jest taka długa ulica. Mógłbym sprawdzić według listy lokatorów. Może ją znajdę? Wezmę ze sobą dzieci, żebyś miała spokój. Jutro to załatwię.


Była załamana. Uznała, że dzisiaj jest najgorszy dzień w jej życiu. Rano poszła do pracy zanieść kolejne zwolnienie. Miała zamiar odwiedzić też Aśkę, która dawno się nie odzywała i innych znajomych. Na korytarzu natknęła się na swoją szefową. Przywitała się.
- Dzień dobry pani Urszulo. Skoro pani dzisiaj przyszła, to pewnie pani już wie… Naprawdę jest mi bardzo przykro.
Ula spojrzała na nią dziwnie, ale już przez skórę czuła, że jej szefowa nie ma dla niej dobrych wiadomości.
- Wiem…? O czym? Ja przyniosłam tylko zwolnienie lekarskie. O co chodzi?
- Zadecydowano o redukcjach etatów. Niestety pani etat również zlikwidowano. W sumie do zwolnienia idzie pięćdziesięciu pracowników. To zwolnienie grupowe i z tego tytułu będzie przysługiwała pani dwumiesięczna odprawa. Za chorobowe przejmie płatność ZUS.
Zrobiło jej się gorąco i słabo. Oparła się o ścianę.
- Czy Asia Milewska też? A Dorota, a Grzegorz…?
- Wszyscy poszli do odstrzału. Wszyscy ci, którzy mieli staż pracy mniejszy niż pięć lat.
- A Sergiusz?
- On nie. Jest informatykiem. Wysokiej klasy specjalistą. Musiał zostać.
- Rozumiem. To gdzie mam odebrać to wypowiedzenie?
- W kadrach. Życzę pani, żeby jak najszybciej znalazła pani pracę, chociaż wiem, że nie będzie to łatwe. Powodzenia pani Urszulo.
Jej już była szefowa odeszła. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Sergiusza.
- Jestem w firmie i właśnie dowiedziałam się, że wylatuję.
- Przykro mi Ula, ale czasami tak bywa. Po prostu pech – jakoś niespecjalnie przejął się tym zwolnieniem.
- Na pewno wiesz, że miałam wypadek. Dlaczego nie pokazałeś się w szpitalu lub chociaż nie zadzwoniłeś? Było mi naprawdę przykro.
- Przepraszam cię za to, ale byłem bardzo zajęty, poza tym… chyba się zakochałem…
Wiedziała, że taki moment kiedyś nastąpi. Wiedziała, że albo ona, albo on poznają w końcu swoje połówki i obdarzą je uczuciem. Sergiusz po prostu miał więcej szczęścia niż ona.
- Czyli to koniec…?
- Chyba tak…
- W takim razie trzymaj się i bądź szczęśliwy.
- Życzę ci tego samego Ula.
W kadrach odebrała swoje dokumenty. Poinformowano ją, że odprawę dostanie na konto. Wyszła z budynku kompletnie przybita. Choćby nawet chciała zacząć szukać pracy, to z ręką w gipsie nie miała żadnych szans.
Przeszła przez park. Nawet on jej dzisiaj nie cieszył. Płakała. Nie umiała sobie z tym poradzić. Czuła się taka bezradna jakby straciła grunt pod nogami. Pieniądze, które dostanie starczą jej zaledwie na dwa miesiące, a co dalej?
- Pani Urszula?
Przystanęła i wytarła mokre policzki. Na chodniku przed nią stał Marek Dobrzański we własnej osobie i trzymał za ręce swoje dzieci. Kiedy odwróciła się do niego przeraził się. Wyglądała jak kupka nieszczęścia.
- Pan Dobrzański? Co pan tu robi? – zapytała głosem drżącym od płaczu.
- Nie uwierzy pani, ale szukamy pani. Przeszliśmy już niemal całą ulicę czytając nazwiska lokatorów. Ten budynek był dla nas ostatnią szansą. Tu pani mieszka? Koniecznie muszę z panią porozmawiać.
- Dobrze… W takim razie zapraszam…
 
 
 
B (gość) 2015.09.13 00:18
znowu urwałaś w najciekawszym momencie,ale już nie będę marudzić z tego powodu, tak jest i czas do tego przywyknąć,Marek zmienia się w odpowiedzialnego ojca, ma coraz lepszy kontakt z dzieciakami to teraz czas na motyle w brzuchu i fajerwerki, niech ich trafi ta strzała Amora, Ula pewnie zostanie zatrudniona w FD i zostanie prawą i nie tylko ręką szefa,dodasz kolejny rozdział przed urlopem ?, pozdrawiam B.
 
MalgorzataSz1 2015.09.13 00:27
B.

Kolejny rozdział w środę, bo wyjeżdżam w piątek.
Oczywiście najwyższy czas na fajerwerki, wyznania miłosne i takie tam... Do końca opowiadania tylko 4 rozdziały więc i za tę sferę duchową pora się zabrać.
Ula na pewno trafi do F&D i będzie wielką podporą Marka, ale wszystko w swoim czasie.
Dzięki za komentarz mimo późnej pory. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
 
UiM (gość) 2015.09.13 00:44
Nie, nie, nie! Ja się tak nie bawię. Przerwałaś w najciekawszym momencie. (Przyganiał kocioł garnkowi, ale to w tym momencie to nieważne, bo mówimy o tobie :D) Jak ja wytrzymam do środy? Dobrze, że nie do czwartku... Ula znalazła się w nieciekawej sytuacji. Straciła pracę, a co za tym idzie niedługo zostanie bez pieniędzy na życie. Może teraz Dobrzański jej pomoże? Podobno wspólna praca zbliża do siebie ludzi :) Marek w końcu wrócił na stałe do Polski i będzie mógł się zająć dziećmi, zastanawiam się, czy z Ulą też będzie miał potomstwo? W końcu przed nami sielanka :P Pozdrawiam, UiM
Andziok (gość) 2015.09.13 08:47
Bardzo fajnie, ale czemu przerwałaś w najlepszym momencie? Chyba czeka Cię ostre lanie....:D
Widać przemianę Marka. Nawet tęskni za dzieciakami. Febo może w końcu wezmą się za siebie. Może słowa Marka przemówią do ich malutkich główek. Szkoda mi Ulki. Chora straciła pracę i do tego samotna. Serce się kraje.
Pozdrawiam Andziok
 
(gość) 2015.09.13 09:10
Na budynkach nie ma już list mieszkańców. To komunistyczny zwyczaj, który jest niezgodny z ochroną danych osobowych
 
MalgorzataSz1 2015.09.13 09:10
UiM , Andziok

Przepraszam Was, ale to zawsze jakoś tak wychodzi, bo moje rozdziały mają przeciętnie około 9 lub 10 stron w wordzie. Lubię jak są mniej więcej równe.

Pisałam już wcześniej, że Ula z całą pewnością trafi do F&D, więc Marek na pewno ją zatrudni. On rzeczywiście się zmienia i tak jak przedtem jego priorytetem była praca i uciekał w nią, żeby nie zajmować się dziećmi, tak teraz to one są dla niego najważniejsze. Niestety nie przewiduję wspólnych dzieci Marka i Uli. Tak trochę na przekór odbiegam od tego schematu i tym razem będzie inaczej.
A jeśli chodzi o Febo, to wreszcie przyjdą po rozum do głowy i uznawszy, że Marek ma stuprocentową rację, wezmą się wreszcie do roboty.

Bardzo dziękuję dziewczyny za wpisy o tak wczesnej porze, chociaż w przypadku UiM pewnie tak nie jest. Serdecznie i cieplutko Was pozdrawiam. :).
MalgorzataSz1 2015.09.13 09:13
do gościa.

To bardzo ciekawe, co piszesz, ale u mnie nadal one figurują i na liście domofonu i w specjalnej, przeszklonej tablicy informacyjnej zawieszonej w korytarzu prowadzącym do wind. To, że u Ciebie ich nie ma nie znaczy, że nie ma ich nigdzie indziej.
Pozdrawiam.
 
(gość) 2015.09.13 09:53
Piszesz o Warszawie. W Warszawie ich nie ma, więc bądźmy konsekwentni
 
justynka29 (gość) 2015.09.13 09:57
O Nie!!! Po raz kolejny przerywasz. Jak ja tego nie lubię. heh sama też nieraz tak robiłam. Ale czytając to mnie denerwuję. Dobrze ,że Marek staje się odpowiedzialnym facetem i ojcem. Dzieci go potrzebują. Rodzice z roku na rok przecież będą mieli coraz mniej sił . I najważniejsze ,że Krzysztof jest z niego dumny bo ma z czego. Marek wiele zdziałał i osiągnął na polu zawodowym. Teraz pora skupić się na życiu prywatnym. Z pewnością dzieci są teraz dla niego najcenniejsze ale i miłość w ,wkrótce zawita. Ula nie ma łatwo. Najpierw wypadek a teraz utrata pracy. Jednak nie szybko stracone. Na jej drodze staje Dobrzański. Na pewno przeproszą się . I zaproponuję jej prace w FD. Wreszcie nie będzie musiała się martwić za co będzie żyła. A potem to tylko miłość i szczęśliwa przyszłość .Mam rację? Z początku też zastanawiałam się czy będą mieli dziecko ale wyjaśniłaś to w komentarzu powyżej. Febo wreszcie wezmą się do roboty to plus. Czekam na kolejną część. Pozdrawiam serdecznie w ten niedzielny szary dzień. :)
 
gość (gość) 2015.09.13 10:17
Gościu,piszesz bzdury...przyjedź na Brudno,a zobaczysz swoja nowoczesność na wyświetlaczach przed klatkami. Czepliwy gościu.
 
lectrice (gość) 2015.09.13 10:24
No wreszcie sie porzadnie spotkaja... ale nas wytrzymalas... no i zeby teraz jakos im juz poszlo... zeby z gorki bylo... moze jak zawcznie pracowac w firmie... bo zacznie ? .. to sie jakos poznaja doglebniej... no i dzieci beda do nie lgnely... ona bedzie w firmie pracowac czy jako opiekunka ??
Gaja (gość) 2015.09.13 10:57
Witaj Małgosiu,
przemiana Marka jest powalająca, należy przyznać, że jak już za coś się zabiera, to robi to z dużym zaangażowaniem i determinacją. Sprawy firmowe potrafił dość szybko wyprowadzić na prostą. Mam nadzieję, że tej determinacji mu nie zabraknie w budowaniu relacji z maluszkami. Zresztą już tak jest, tęskni za nimi, to cud, bo oboje są z "piekła rodem", chociaż i tak są coraz grzeczniejsze:) Scena pożegnania i powitania z pociechami bardzo wzruszająca:) W końcu w rodzinie Dobrzańskich zapanuje spokój i może w niedługim czasie szczęście? Ten Twój Marek powoli staje się nie tylko odpowiedzialnym facetem za pracę, ale również odpowiedzialnym za rodzinę. Fajnie, że zrozumiał i zauważył co w tej chwili powinno być na pierwszym miejscu w jego życiu:) Tym razem sytuacja Uli jest nie do pozazdroszczenia. Nie dość, że chora, to jeszcze bez pracy i samotna. Oczywiście, że sama twierdziła iż z Sergiuszem to nie jest miłość do grobowej deski, ale musiał ją zostawić właśnie teraz i do tego nie stać go było na powiedzenie jej tego w oczy, tylko przez telefon!? Palant!!! Uli teraz bardzo by się przydał przyjaciel, co przytuli, pocieszy, może tym razem nie Maciek?! Mam nadzieję, że Marek będzie potrafił szybko odbudować jej wiarę w lepszą przyszłość. Ciekawa jestem jak rozwinie się ich wzajemna relacja, bo oboje mają "niewyparzone języki". Co do wspólnego potomstwa, to uważam, że dwójka takich "aniołków" i tak dostarczy im niezłych emocji, kolejne takie "spokojne" dzieci mogłyby doprowadzić do zawału nie tylko Marka, ale też pozostałych członków rodziny Dobrzańskich:) Jeszcze słówko o państwu Febo. Chyba jeszcze nie czytałam o odmóżdżonym Alexie i Pauli jako o matce Polce, fajnie to wyszło:) Ale i ich w końcu Marek zagonił do roboty, super! Sebastian nie zawiódł, to się nazywa przyjaciel. Tak jak pozostałe czytelniczki z niecierpliwością będę czekać na środę. Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnej niedzieli:)
Gaja
(gość) 2015.09.13 11:28
nie porównujmy Bródna do Śródmieścia czy Mokotowa! To dwa inne światy. Na Bródnie czas niestety się zatrzymał. Natomiast autorka pisze o Polnej - Śródmieście Południowe - tam nigdzie nie można spotkać spisu lokatorów. Przy domofonach znajdują się jedynie nazwy firm, o ile takie znajdują się w danej kamienicy. Ot mała odpowiedź na Twoją złośliwą uwagę. Jak nie znasz lewej strony Warszawy, to się nie wypowiadaj. I zapraszam na spacer Polną. Mogę robić za przewodnika. Mimo wszystko pozdrawiam
 
MalgorzataSz1 2015.09.13 11:35
do gościa

Bardzo Cię proszę, nie generalizuj. Okazuje się, że jednak nie w całej Warszawie, o czym świadczy wpis innego gościa. A tak swoją drogą to trochę dziwne, że czepiasz się szczegółów a nie piszesz nic na temat rozdziału. To dość znamienne i miewałam już tutaj takich gości. Nie zamierzam się dłużej z tego tłumaczyć, bo nie masz racji. Może w dzielnicy warszawskiej, w której mieszkasz nie ma już list lokatorów, ale jakby dobrze poszukać, to okaże się, że reszta Polski nie jest taka idealna, reszta Warszawy także.

Justyna

Już się tak nie denerwuj, bo do środy całkiem blisko i wszystkiego się dowiesz. Przeprosiny będą i propozycja pracy również. Pisałam już wcześniej, że od teraz tylko cud, miód i orzeszki.

Lectrice

Na pewno Ula będzie sekretarką Marka w F&D. Nie będzie opiekunką, bo Marek obiecał matce, że znajdzie dla nich jakąś odpowiedzialną. Wprawdzie Ula jest odpowiedzialna, ale jak miałaby połączyć pracę w firmie z rolą opiekunki?

Gaja

Bardzo lubiłam pisać o przemianach, pozytywnych przemianach bohaterów. Najbardziej spektakularne są przemiany Marka, chociaż myślę, że gdyby pochylić się nad obojgiem Febo, to i z nich można ulepić całkiem pozytywnych bohaterów. Ja już dokonywałam takich prób, chociaż muszę przyznać, że najlepiej mi się opisywało, wściekłą Paulinę i wrednego Alexa.
Wspólnych dzieci nie zaplanowałam Markowi i Uli, bo podobnie jak Ty uznałam, że ta dwójka to dość, a oni nie mieliby już siły na kolejne.
Ula w niezbyt komfortowej sytuacji, ale to nie Maciek będzie pocieszał. Z Sergiuszem to była właściwie tylko luźna, łóżkowa relacja. O miłości nie było tu mowy. Oboje wiedzieli o tym doskonale. Po prostu dobrze się rozumieli i mieli świadomość, że to nie będzie trwało wiecznie. Na razie jednak jesteśmy przed rozmową Marka z Ulą, a to już za kilka dni.

Bardzo dziękuję dziewczyny za komentarze. Wszystkie pozdrawiam najserdeczniej życząc udanej niedzieli. :)


Ranczula (gość) 2015.09.14 19:02
I znów jestem ostatnia i wszystko zostało napisane.Zabawnie jest czytać pani Urszulo, panie Dobrzański, ale pewnie już niedługo się to zmieni. Marek pojawił się w jej życiu ponownie w jak najbardziej odpowiednim momencie. Może ta miłość zacznie się od przyjaźni.
Pozdrawiam miło.
 
MalgorzataSz1 2015.09.14 19:11
Ranczula

Nie pisz, że jesteś ostatnia, bo ja liczę na to, że jeszcze trafi tu ktoś, kto zostawi komentarz.
Przyjaźń będzie z całą pewnością, choć szybko zamieni się w miłość.

Dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz