Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 5

 

09 sierpień 2015
ROZDZIAŁ 5


Na nic zdały się jego podchody, bo Ula była nieugięta i im bardziej on się starał tym bardziej wzrastał u niej poziom niechęci do niego. To zaczęło być już nawet śmieszne. Ustalił, o której pojawia się w bufecie i sam zaczął przychodzić nieco wcześniej tylko po to, żeby zafundować jej kawę. Kiedy pierwszy raz Ela bufetowa postawiła przed nią filiżankę smolistego płynu zdziwiła się.
- Pan Dobrzański junior stawia – pokazała na Marka zaszytego w kącie bufetu. Ula ostentacyjnie oddała kawę prosząc Elę o sok pomarańczowy. Następnego dnia, kiedy stawiała przed nią ten właśnie sok, Ula zmieniła zdanie i poprosiła o kawę. To nie były jedyne przepychanki. Kiedy on czekał na nią w otwartych drzwiach windy ona skręcała do klatki schodowej i szła trzy piętra schodami byleby tylko z nim nie jechać. Jeśli szedł do niej chcąc zapytać o jakąś sprawę, ona nic mu nie tłumaczyła, tylko kładła przed nim podręcznik do ekonomii mówiąc: „strona pięćdziesiąta czwarta powinna panu wszystko wyjaśnić”.
Był już u kresu, bo zaczynało brakować mu pomysłów. W dodatku uzmysłowił sobie, że coraz bardziej zaczyna mu na niej zależeć. Ona na jego oczach rozkwitała i doskonale wiedział, że w tej przemianie nie bez znaczenia jest zaangażowanie jego matki. To ona nauczyła Ulę wszystkiego. Pokazała jak dbać o cerę, fryzurę, paznokcie. Uczyła jak dobierać do siebie poszczególne elementy odzieży. Jednym słowem z niepozornego, szarego kaczątka Ula przemieniała się w pięknego łabędzia. Często słyszał jak ojciec ją chwali za jej wielkie kompetencje, przewidywalność i za pomysły, które przynosiły zysk firmie. Sam ją podziwiał i czasem zazdrościł. Widział jaki ma stosunek do jego rodziców, jaka jest uprzejma, jak bardzo ich szanuje, jak z troską wypytuje o zdrowie. Ojciec miał rację. Ona była pełna empatii i zawsze martwiła się o innych a na końcu o siebie.

W jedno z sobotnich popołudni siedzieli z Olszańskim w mieszkaniu Marka i sączyli piwo. Niecodzienny był to widok, bo w takim dniu i o takiej porze szaleli już zwykle obaj w którymś z nocnych klubów stolicy.
- Już nie mam do niej zdrowia Seba. Cokolwiek bym nie zrobił, ona zawsze jest kontra. Myślę, że od czasu jak jej tak nawrzucałem znienawidziła mnie i nie mam u niej żadnych szans. Najpierw chciałem jej utrzeć nosa, ale teraz już mi na tym nie zależy. Zakochałem się w niej.
Olszański obrzucił go spojrzeniem.
- Mówisz serio? Na pewno serio. Zmieniłeś się i choć nieświadomie, to myślę, że pod jej wpływem. Kiedy ostatnio spędzaliśmy sobotni wieczór w domu?
- Nie chce mi się wychodzić. Jakoś obmierzły mi już te balangi, a jak patrzę czasem na skacowaną Paulinę to odechciewa mi się wszystkiego. Ona niczym nie różni się od tych panienek na jedną noc. Robi dokładnie to samo, co one. Kobieta z klasą – prychnął pogardliwie. – Ula jest całkiem inna i gdybym miał tę świadomość wtedy, w życiu bym jej nie gadał takich głupot i w życiu bym jej nie obraził. Myślę Seba, że ona ma o mnie bardzo złe zdanie. Zresztą o Febo też. Zatkało mnie kiedyś jak sponiewierała Alexa i to w bardzo kulturalny sposób. Wręcz w białych rękawiczkach. Sam wiesz, że Alex nie lubi się przemęczać pracą. Ma głupiego Turka, który odwala za niego całą robotę i tylko dzięki temu, że Adaś to człowiek bardzo sumienny i poukładany, dział finansowy jeszcze trzyma łeb na powierzchni. Siedziałem kiedyś u ojca, bo omawialiśmy budżet. Poprosił wtedy Ulę do gabinetu wraz z zestawieniami niezbędnymi do jego zamknięcia. Okazało się, że jest trochę nieścisłości i żeby je wyjaśnić konieczna była obecność Alexa, bo to w końcu on sporządza kwartalny raport finansowy, w którym ujęty jest budżet. Kiedy się zjawił zaczęła zadawać mu pytania. Pytania chłopie, na które on powinien znać odpowiedź nawet wtedy, gdy obudzi się go w środku nocy. Zaczął się miotać i kręcić. Z jej ust padało pytanie za pytaniem, na które on nie miał pojęcia jak odpowiedzieć. W końcu zadała to ostatnie „czy to pan sporządzał te zestawienia?”. Mogłeś widzieć jego minę. Jakby mógł, zapadłby się pod ziemię. W końcu wydusił z siebie jedno słowo „nie”. Na ojca podziałało to jak płachta na byka.
- Jak to nie? – zapytał. – To kto je sporządzał?
- Adam…
- Dlaczego Adam? O ile wiem, on jest głównym księgowym i nie należy to do jego obowiązków?
- Tak wiem, ale akurat byłem zajęty czymś innym i nie miałem czasu pochylić się nad tymi zestawieniami.
- Nie miałeś czasu powiadasz. No skoro tak, to dlaczego to ty podpisałeś się pod nimi a nie Adam?
Na to już nie miał żadnych argumentów. Siedział nabzdyczony jak indor i nienawistnie patrzył na Ulę. Ma pazurki panna Cieplak, zapewniam cię i kawał porządnego charakteru. – Olszański pociągnął łyk piwa i zamyślił się.
- A może ty źle się do tego zabierasz? Wiesz, mam na myśli to, żeby Ula spojrzała na ciebie łaskawiej. Ona bardzo lubi twoich rodziców, ma dla nich wiele szacunku, bardzo docenia Krzysztofa jako prezesa i podziwia Helenę za jej pracę w fundacji. Może od tej strony należałoby zacząć?
- Ale co masz konkretnie na myśli?
- Zacznij u nich bywać częściej, wykaż troskę, bądź opiekuńczy, zadbaj o ich wygodę. No ja mam ci mówić jak postępować z własnymi rodzicami? Ula jest wrażliwa na takie gesty i na pewno to doceni.
Marek uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś genialny Seba. Dlaczego mnie wcześniej nie przyszło to do głowy? Myślę, że to świetny plan, a ja zrealizuję go bez napinania się i wyrachowania, bo już dawno ojciec uświadomił mi, że źle postępowałem względem nich. Przy okazji mam nadzieję, że poprawią się relacje między nimi i mną.

Nie zwlekał i był podekscytowany tym, czy sugestie jakie usłyszał od Sebastiana zaczną przynosić pożądany skutek. W niedzielę przed południem niezapowiedziany pojawił się w domu rodziców. Zaskoczył ich kompletnie. Na pytanie co go sprowadza i to w niedzielę rano odpowiedział, że może przydałby się do grabienia liści w ogrodzie.
- Wiem, że Stanisław odszedł i nie macie jeszcze nowego ogrodnika. Pomyślałem, że przyda wam się moja pomoc szczególnie, że ty tato chyba nie czujesz się na siłach, żeby temu podołać. Ty potrzymasz tylko worki, do których upcham te spadłe liście.
- Ja pomogę grabić – Helena wstała z kanapy i poszła się przebrać.
Pracowali zgodnie przez kolejne trzy godziny. Pogoda nie sprawiła mim niemiłej niespodzianki i oszczędziła im deszczu. Uśmiechnięty od ucha do ucha Marek ustawiał pełne liści worki pod ścianą domu.
- Jutro zamówię transport. Niech je wywiozą. Sporo pozbieraliśmy, prawda? Załapię się na jakiś obiad?
- Oczywiście, że tak – Krzysztof spojrzał z dumą na syna. – Zasłużyłeś jak nigdy w życiu.
Przesiedział u nich do wieczora i co najlepsze, wcale nie uważał tego czasu za czas stracony, mimo, że matka nagabywała go, że powinien się wreszcie ustatkować i założyć rodzinę.
- Już chyba wyszumiałeś się synku. Ludzie w twoim wieku mają dzieci, a ty nawet nie jesteś żonaty.
- Wszystko w swoim czasie mamo. Na razie jestem zakochany, a to krok we właściwym kierunku. I nie pytajcie w kim, bo i tak nie odpowiem. Przyjdzie na to czas.


W poniedziałkowy poranek do gabinetu Krzysztofa wsunęła się Ula stawiając przed nim szklankę z zieloną herbatą.
- Proszę panie Krzysztofie, świeżo zaparzona, a tutaj dzisiejsza poczta.
Krzysztof uśmiechnął się do niej z sympatią.
- Usiądź na chwilę moje dziecko, bo muszę ci coś powiedzieć. Pamiętasz, jak rozmawiałem kiedyś z tobą o moich dzieciach, że źle je wychowałem, bo nie interesują się nami. Ty powiedziałaś wtedy, że muszą się być może wyszumieć i wtedy jak już to nastąpi, będą inne w stosunku do nas. Wprawdzie nic takiego nie nastąpiło w przypadku Pauliny i Alexa, ale wczoraj przyjechał do południa Marek i został na cały dzień. Bardzo pomógł w ogrodzie. Grabił przez kilka godzin. Naprawdę się napracował. Nie mogliśmy wyjść z podziwu. Może on naprawdę zaczyna poważnieć. Mówił nam, że się zakochał, ale nie powiedział w kim. To chyba dobrze wróży, jak sądzisz?
- Myślę, że bardzo dobrze. Na ustatkowanie się już najwyższy czas. Może wreszcie zrozumiał, że nie można być wciąż wiecznym chłopcem i czas stać się poważnym mężczyzną?

Wbrew obawom Dobrzańskich wizyta ich syna nie okazała się wydarzeniem incydentalnym. Od tego czasu regularnie ich odwiedzał, woził ojca na badania, pomagał matce w fundacji i w robotach przydomowych. Któregoś dnia siedząc z nimi w salonie napomknął o remoncie wschodniego skrzydła domu.
- Od wieków to skrzydło jest nieużywane. Pomyślałem, że dobrze byłoby je wyremontować. Jeśli zgodzilibyście się, mógłbym w nim zamieszkać. Miałbym do was bliżej i w razie potrzeby zawsze był pod ręką.
Oboje zapalili się do tego pomysłu, chociaż wciąż nie mogli uwierzyć w tę przemianę Marka.
- Naprawdę chciałbyś tu mieszkać?
- A co w tym dziwnego? W końcu wychowałem się tutaj. To przecież mój rodzinny dom.
Nie tracił czasu i wkrótce sprowadzona przez niego ekipa remontowa ochoczo zabrała się do pracy. Wschodnie skrzydło stanowiło w zasadzie kalkę zachodniego. Miało na dole obszerny salon, osobne wejście, a na górze cztery spore pokoje i ogromną łazienkę. Oba skrzydła łączyło wewnętrzne przejście, z którego do tej pory seniorzy korzystali niezwykle rzadko.
Nie minął miesiąc, a on już przeprowadzał się do wyremontowanego domu. Mieszkanie, które wynajmował do tej pory, oddał właścicielowi.

Krzysztof był wniebowzięty. Nieświadomy stosunków panujących między Ulą a jego synem nie mógł się nadziwić tej wielkiej przemianie Marka. Wciąż dziękował Uli, że była tak przewidująca i wciąż nie mógł się nachwalić juniora.
- Czy zauważyłaś Uleńko jak on ostatnio przykłada się do swoich obowiązków? Jak bardzo skupiony jest na pracy? Wszystkie jego raporty są bez zarzutu. Do niczego nie można się doczepić. Chyba mogę już powiedzieć, że jestem spokojny o dalszy los firmy, bo mam godnego następcę. – Ula uśmiechała się łagodnie słysząc te słowa.
- Bardzo się cieszę panie Krzysztofie. To powinno od początku tak wyglądać, ale muszę przyznać, że ta odmiana Marka jest bardzo korzystna i jak widać odnosi bardzo pozytywny skutek i dla pana i dla pani Heleny.
Wracając wolnym krokiem do domu uśmiechała się do swoich myśli. Krzysztof miał rację. Marek naprawdę dokonał niesamowitej wolty i zaimponował jej. Nie sądziła, że to tylko poza. Nie da się aż tak udawać. On faktycznie robił to szczerze i uczciwie. Już nie patrzyła na niego przez pryzmat tego fatalnego dla niej dnia, w którym ją obraził i niesłusznie oskarżył, choć głęboko w sercu czuła upokorzenie i żal. Był pijany, a wiadomo, że pod wpływem alkoholu człowiek wygaduje bzdury, których na trzeźwo w życiu by nie powiedział. Fakt, że przez ostatnie miesiące była dla niego bardzo surowa i niedostępna. Wcześniej uznała go za namolnego faceta, który wciąż ją nagabywał prosząc o rozmowę. Dzisiaj zmieniła zdanie na jego temat. Dzisiaj on pokazywał swoją prawdziwą twarz, która wcale nie była dla niej niemiła. Poprzez swoje uczynki względem rodziców bardzo zyskał w jej oczach. Przypomniał jej się wierszyk Leca

Nagle poczujesz wielki luz
i przezeń w mig na świat popatrzysz
zobaczysz dwa minusy na krzyż -
to właśnie jest to wielkie plus.

- To jest to właśnie wielkie plus. Plus dla pana panie Dobrzański – pomyślała.


- Dzień dobry paniom. – Poderwała głowę i zobaczyła wchodzącego do sekretariatu Marka.
- Dzień dobry. Pana Krzysztofa jeszcze nie ma. Nic nie mówił, że się spóźni – poinformowała go sekretarka.
- Tak… wiem… Ja właśnie w tej sprawie. Ojciec w nocy został przewieziony do kliniki. Prosił, żebym tam panią przywiózł pani Urszulo. Pojedzie pani?
- Tak… oczywiście… Czy to coś poważnego…? - pytała ubierając się w pośpiechu.
- Chyba tak…, myślę, że nawet bardzo.
W milczeniu zjechali na parter. Otworzył szeroko drzwi do Lexusa i gestem zaprosił ją do środka. Wsiadła i zapięła pasy. Kiedy już ruszył zapytała cicho.
- Jak to się stało, że znalazł się w klinice? Ostatnio wcale nie narzekał na serce.
- Wiem, że nie narzekał. To wszystko chyba przeze mnie…
- Jak to przez pana?
- Rozmawialiśmy wczoraj do późnego wieczora. Było mnóstwo wspomnień i wielkich wzruszeń. Nawet popłakaliśmy się obaj. On chyba za bardzo to przeżył. Zbyt emocjonalnie i skutkiem tego musiałem wezwać karetkę. Jakie to szczęście, że mieszkam przez ścianę.
- Tak…, to prawda… Ja mam tylko nadzieję, że tam jednak postawią go na nogi i trochę wzmocnią. Mój tata miał tam wykonywane by-passy. Było już z nim bardzo źle, ale dzięki panu Krzysztofowi i tamtejszym lekarzom wszystko się udało i tata cieszy się teraz dobrym zdrowiem. Pana ojciec jest niezwykłym i bardzo szlachetnym człowiekiem.
- To ciekawe, co pani mówi, bo on o pani ma podobne zdanie. – Spojrzała na niego zdziwiona.
- Myli się. Ja jestem całkiem zwyczajna.
- On uważa inaczej. Ja zresztą też.
Zamilkła. Nie chciała drążyć już więcej tego tematu tym bardziej, że wjechali na parking przed kliniką. Bardzo szybko dostali się na oddział. Ula usiadła obok zapłakanej Heleny.
- I co z nim? Lepiej czy gorzej?
- Lepiej kochanie. Już lepiej. To ze wzruszenia płaczę. On czeka na was oboje, bo musi wam coś powiedzieć, ale proszę was, żebyście załatwili to szybko. On jest w dalszym ciągu bardzo słaby.
- Postaramy się go nie męczyć mamo. Chodźmy pani Urszulo.
Krzysztof wyglądał bardzo mizernie. Był blady a pod oczami miał sińce. Uśmiechnął się jednak widząc ich oboje.
- Tak się cieszę, że przyjechaliście. Usiądźcie tutaj, bo koniecznie muszę wam coś powiedzieć.
Przysiedli na metalowych krzesłach i wbili wzrok w Krzysztofa. On powoli zbierał myśli, by wreszcie wyartykułować.
- Nie jest za dobrze kochani.

 
B (gość) 2015.08.09 00:29
Przerwać w takim momencie... jak mam teraz wytrzymać do czwartku, Ula to jednak twarda sztuka, a Sebastian zaskoczył mnie pozytywnie jednak czasami potrafi użyć organu zwanego mózgiem, nawrót syna marnotrawnego spektakularny, jak niewiele do szczęścia rodzicom potrzeba , trochę zainteresowania i już jest inaczej, ciekawe co Krzysztof chciał im powiedizeć ale z tym trzeba poczekać do czwartku, pozdrawiam B.

UiM (gość) 2015.08.09 00:29
Na szczęście Marek zrezygnował z planu uwiedzenia jej tylko dlatego aby dać jej nauczkę. Ma u mnie plusa. Ula była dla niego zimna i bardzo dobrze. Zasłużył sobie. Gdy zmienił się, ona również zmieniła nastawienie do niego. Gdy był taki natrętny, mogło wydawać się jej, że robi to tylko dlatego, ze chce się nią zabawić. Był śliski... Może i ona niedługo poczuje do niego "miętę" ;D Skoro lepiej to Krzysiu raczej nie umiera :) Zastanawiam się o co może chodzić? pozdrawiam, UiM
jute (gość) 2015.08.09 07:56
Witaj Małgosiu, połknęłam,resztę wieczorem,po przemarszu wojsk.Do potem.

Gaja (gość) 2015.08.09 08:16
Witaj Małgosiu,
pięknie opisałaś przemianę Marka, pewnie dla niego samego jest dużym zaskoczeniem, że wspólne spędzenie czasu z rodzicami może być przyjemne i wcale nie musi oznaczać nudy i poczucia straconego czasu oraz, że porządnie wykonana praca może przynosić satysfakcję:) Wyremontował dalszą część domu, super:) Krzysztof i Helena w końcu są szczęśliwi, myślę że to właśnie na Marka zainteresowaniu i na jego przemianie najbardziej im zależało. Wydaje mi się, że od państwa FE tego nie oczekiwali, owszem zapewne ich kochają ale przecież mają swoje dziecko na szczęściu którego najbardziej im zależy. Szkoda tylko, że Krzysztof ma takie słabe zdrowie, nawet wzruszenie wprawia go w chorobę. Fajnie też przedstawiłaś nam srogą i niedostępną Ulę:) Jak się okazuje nie tylko Marek wychodził przy niej na ostatniego bęcwała. Dobrze, że Krzysztof zobaczył "wiedzę i pracowitość" Alexa. Powinna jeszcze utrzeć nosa Paulince. Marek pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo powinien być wdzięczny rodzicom, dzięki którym Ula zmienia o nim zdanie i zaczyna powolutku mięknąć:) To duży postęp w ich wzajemnych relacjach, że zdecydowała się jechać razem z nim do szpitala a nie wybrała np. taxi. Z zainteresowaniem będę czekała na kolejną część, zobaczymy co nowego przyniesie, co też Krzysztof chce im powiedzieć? Za dzisiaj dziękuję. Serdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnej niedzieli:)
Gaja
magdam (gość) 2015.08.09 10:30
No i zakochał się nam Mareczek :) w końcu i jego dopadło. Zapunktował u Uli ostatnimi czasy, bo początkowo z kawa i sokami to raczej ją bardziej drażnił. Ciekawa przemiana z jego strony, zresztą bardzo dobre przez ciebie opisana Małgosiu :) Jestem bardzo ciekawa, co Krzysztof ma im do powiedzenia....a takim momencie przerywasz...a do czwartku tak daleko..
Pozdrawiam i mam nadzieję, że jakoś przetrzymujesz te upały Małgosiu :)

MalgorzataSz1 2015.08.09 10:35
B

Jakoś musiałam skończyć tę część. Przynajmniej Was zaintrygowałam. Sebastian zabłysnął. Kto by się spodziewał, prawda?

UiM

Plan uwiedzenia Uli wydał się Markowi dosyć naiwny i po tym, jak traktowała go każdego dnia zrozumiał, że on nie wypali. To opowiadanie jak wszystkie poprzednie skończy się szczęśliwie, więc należy zakładać, że i Ula poczuje w końcu coś do Marka.

Jute

W taki upał masz nalot? Współczuję.

Gaja

Przecież wiesz, że opis przemiany i zmiana stosunku Marka do rodziców, to nie moja zasługa, a Twoja.
Gdybyś nie dała mi pola do wyobraźni, nic by z tego nie wyszło.
Pisałam już pod poprzednim rozdziałem, że Febo nie są reformowalni i tak będzie już do samego końca. Oboje mają za ciasne horyzonty i są zbyt ukierunkowani na siebie. Na szczęście Marek wynagradza teraz rodzicom w dwójnasób i uszczęśliwia ich każdego dnia.

Wielkie podziękowania za komentarze dziewczyny. Serdecznie wszystkie pozdrawiam w ten niezwykle upalny dzień, Ciężko mi się myśli, bo w mieszkaniu mam 30 stopni i powoli się wytapiam. Uściski dla wszystkich. :)

MalgorzataSz1 2015.08.09 10:43
Magdam

Upały kompletnie mnie wykańczają i najchętniej przesiedziałabym je w domu, ale muszę chodzić do pracy. To nie łatwe zwłaszcza, gdy człowiek porusza się o dwóch kulach. Prawdziwa masakra.

To prawda, że zachowanie Marka bardzo drażniło Ulę. Teraz nieco złagodniała, bo dzięki relacjom Krzysztofa spojrzała na niego z innej perspektywy. On zaskoczy ją jeszcze bardziej, ale tego na razie nie zdradzę.

Bardzo dziękuję Ci za wpis i najserdeczniej pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.08.09 18:03
Witaj Małgosiu,juuuż!..Jest ok. Lubię towarzystwo,ale ten upał mnie rozwala.Wracając do opowiadania,czy stan seniora jest gorszy niż sądzi Dobrzańska?,..Czy teraz Ulę i Marka będzie łączyć wspólna tajemnica i będą wspólnie trzymać w pionie Helenę?..Mam nadzieję,że Marek już na stałe zakumał i nie zrobi jakiegoś głupstwa..Przepraszam Małgosiu,ale piszę na ty dziwnym czymś,bo mój sprzęt się zbiesił (kurde znowu),a ten ekran jest w takim rozmiarze,że chyba zacznę szukać lupy.No popatrz dziewczyno,niektórzy twierdzą,że rozmiar nie jest ważny. Pozdrawiam.

justynka29 (gość) 2015.08.09 18:50
Witaj
Chętnie przeczytalabym już następna część. Jestem ciekawa czy z Krzysztofem naprawdę jest źle? Czy Ula zmieni nastawienie do Marka? Podoba mi się ta przemiana ale niech się jeszcze trochę pomęczy. Ula okazała się silną i mądrą kobietą ,która pokazuje ,że nie jest taka jak inne. Ciekawe jak zareaguję gdy dowie się ,że Pan Dobrzański się w niej zakochał. Uwierzy? Będzie zaskoczona? Czy uzna to za żart? A dla Aleksa i Pauliny same minusy ich zachowanie w ogóle się nie zmieniło. Nadal nie interesują się stanem Krzysztofa. Helena też potrzebuję teraz wsparcia bliskich. Dobrze ,że na syna może wreszcie liczyć. Bo może prawda? Chyba nie zrobi już nic głupiego? Ula zmięknie?I naprawdę będzie tylko osiem części? I chodź jedna rada Sebastiana była trafna. Może i on wreszcie stanie się dorosłym ,odpowiedzialnym mężczyzną? Bo Marek chyba pomału dorósł i mam nadzieję ,że tak pozostanie. Pozdrawiam serdecznie. Zapraszam na ,, Cudzą Narzeczoną'' pierwszy rozdział.
MalgorzataSz1 2015.08.10 09:54
jute

Czy stan seniora jest gorszy niż sądzi Dobrzańska? O tym przekonacie się już w czwartek, bo właśnie od wyjaśnienia zacznie się rozdział. To nie będzie tajemnica i to nie ona połączy Ulę i Marka. Do tego jeszcze trochę, ale zajdą pewne zmiany, myślę, że pozytywne. Marek porządnieje i na pewno głupstw już nie będzie popełniał.
Rozumiem, że piszesz na laptopie. Zacznij się przyzwyczajać, bo to zdecydowanie wygodniejsze urządzenie od komputera stacjonarnego i znacznie mniej z nim problemów. Ja przerzuciłam się już parę lat temu i bardzo doceniam tę zamianę. No chyba, że się mylę i piszesz na czymś znacznie mniejszym np. na tablecie.

Justyna

Dużo pytań stawiasz i nie bardzo mogę na nie odpowiedzieć, bo musiałabym zdradzić co dalej,
Jedno jest pewne, że Ula zmieni nastawienie do Marka, ale to jeszcze potrwa. Ona już nie jest wobec niego aż tak krytyczna jak była na początku. Jeszcze za wcześnie też na wyznania miłosne. Z tym musicie zaczekać, ale na pewno będą.
Opowiadanie faktycznie liczy osiem rozdziałów, więc mamy już z górki.

Pozdrawiam dziewczyny najgoręcej i dziękuję za wpisy. :)
rineja (gość) 2015.08.10 23:39
cytat z Leca powalił mnie i uwiódł. prawda czasu prawda ekranu ;)
MalgorzataSz1 2015.08.11 14:17
rineja

To tak jak mnie jakieś trzydzieści pięć lat temu. Ten krótki wierszyk był wtedy dla mnie lekarstwem na częsty pesymizm.

Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz