Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MISTERNY PLAN" - rozdział 7

 

26 czerwiec 2015
ROZDZIAŁ 7


Weszli do gabinetu oboje. Ula przedstawiła doktorowi Millerowi Marka mówiąc, że jest ojcem dziecka. Jak zwykle położyła się na kozetce lekarskiej odsłaniając brzuch. Marek przysiadł obok na krześle.
- Pewnie ciekawy jest pan maluszka, co?
- Nawet nie wie pan doktorze jak bardzo. Niemal fruwałem nad ziemią, kiedy dowiedziałem się, że to będzie dziewczynka. Zawsze pragnąłem mieć córkę.
- W takim razie zobaczmy, co u niej słychać – rozprowadził na brzuchu Uli żel i przyłożył głowicę ultrasonograficzną. Po chwili na monitorze ukazał się obraz małej. Markowi zalśniły w oczach łzy. Był bardzo wzruszony. – Spójrzcie, ssie kciuk i ma otwarte oczy – doktor pokazał palcem. – Zabawnie to wygląda, prawda? Śliczna buźka. – Nagniótł mocniej głowicą podbrzusze i w tym momencie dziecko zareagowało zapierając się nóżkami o wnętrze brzucha Uli. Skrzywiła się. – Daje pani popalić, co? Energiczna z niej istotka. Wszystko z nią w porządku. Rozwija się prawidłowo i myślę, że nie będzie niespodzianek przy porodzie. Jeszcze trochę będzie się pani musiała pomęczyć. Nie chce pani zwolnienia? Może powinna pani trochę odpocząć i nabrać sił przed tym najważniejszym dla was dniem? Ja chętnie dałbym pani wolne aż do rozwiązania. Skoro ona już teraz jest taka ruchliwa, to obawiam się, że z każdym tygodniem będzie pani odczuwała to z większym nasileniem.
- Doktor ma rację Ula. Ja też zauważyłem, że jesteś słabsza i częściej się męczysz. Ja wiem, że praca jest ważna, ale przecież dziecko ważniejsze.
- Może rzeczywiście to nie jest zły pomysł? Faktycznie ostatnio daje mi się nieźle we znaki.
- W takim razie pielęgniarka zaraz wypisze. Tutaj jeszcze wydruk z dzisiejszego badania. Proszę chwilkę zaczekać na zewnątrz.
Usiedli w miękkich fotelach. Marek podniósł do ust dłoń Uli i ucałował z atencją. Zdziwił ją ten gest.
- Ona jest śliczna. Mały, słodki żywiołek – powiedział czule. – Dziękuję ci za to dziecko, które już kocham jak wariat. To było naprawdę bezcenne doświadczenie móc tu dzisiaj z tobą być. Widziałaś jakie ma duże oczy? Jestem pewien, że będą takie jak twoje, intensywnie chabrowe. Najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem.
- Nie wiadomo. Ona jest jeszcze za mała, żeby cokolwiek powiedzieć. Słyszałeś jak doktor mówił, że waży niewiele ponad półtora kilograma. Kruszynka. Poza tym może się spełnić to, co powiedziałam, kiedy opuszczałam hotel.
- A co powiedziałaś?
Zarumieniła się, spuściła głowę i wydusiła niemal szeptem.
- Powiedziałam, że mam nadzieję, że będzie podobne do ciebie. – Obrzucił ją spojrzeniem pełnym miłości.
- To dziecko będzie mieszanką nas obojga Ula. Niezwykle udaną mieszanką. Zobaczysz.

Wracali. Markowi nie schodził uśmiech z twarzy. Była dzisiaj o wiele przystępniejsza niż tydzień temu. Miał nadzieję, że te ich wzajemne relacje osiągną poziom, o którym marzył, chociaż miał świadomość, że do tego jeszcze daleka droga.
- Może mógłbym zawieźć jutro to twoje zwolnienie? Nie będziesz musiała się męczyć w autobusie.
- To kłopot…
- Najmniejszy Ula. Naprawdę. Powiedz mi tylko, w którym banku pracujesz. Przecież jestem mobilny i załatwię to raz, dwa.
Wyjęła z torebki druczek i położyła na półce przy przedniej szybie.
- No dobrze. Właściwie wystarczy, że wejdziesz do środka i poprosisz portiera o udostępnienie telefonu. Wybierzesz numer sto trzydzieści sześć i zgłosi się Kamil. On zejdzie do ciebie. Zapamiętasz?
- Oczywiście. Nie jest ze mną jeszcze tak źle. A który to bank?
- A właśnie. Nie powiedziałam najważniejszego. To Pekao S.A przy Grzybowskiej, w samym centrum.
- Wiem gdzie. Bywałem tam. No, jesteśmy na miejscu. Odpoczywaj i wyśpij się dobrze. Jeśli potrzebowałabyś czegokolwiek, to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Jestem do twojej dyspozycji.
- Dziękuję… Dobranoc.

Kilka minut po dziewiątej zaparkował przy banku. Wbiegł po kilku schodach w rozsuwające się, szklane drzwi. Zlokalizował portiernię i podszedł do ubranego w uniform człowieka.
- Można zadzwonić na wewnętrzny? – zapytał.
- Oczywiście, bardzo proszę – mężczyzna podsunął mu aparat. Marek wybrał numer i już po chwili usłyszał głos Kamila.
- Witaj Kamil. Marek Dobrzański z tej strony. Poznaliśmy się wczoraj. Ula jest na zwolnieniu i chyba będzie do końca ciąży. Ja jestem tu na dole i chciałem ci przekazać jej L-4. Możesz zejść?
- Już biegnę.
Przywitali się jakby byli starymi znajomymi. Kamil wypytywał o zdrowie Uli.
- Słaba jest i bardzo się męczy. Puchną jej nogi. Lekarz stwierdził, że najlepiej będzie dla niej i dla dziecka, jak zostanie w domu aż do rozwiązania. Tu masz to zwolnienie. Chciałbym cię jeszcze prosić o twój numer telefonu. W zamian dałbym ci swój. To tak na wszelki wypadek. Wiem, że wpadacie do Uli czasem i gdyby się coś działo, to byłbym wdzięczny, gdybyś mnie powiadomił. Ja oczywiście też będę zaglądał, bo nie chcę jej zostawiać samej na cały dzień. Będę to jednak robił tak, żeby nie uznała, że narzucam się jej. Nie chciałbym jej denerwować. Ona musi mieć spokój.
- Masz rację – Kamil pokiwał głową. – My też nie będziemy nachalni. Ja zaraz do niej zadzwonię i zapytam tylko o samopoczucie. Teraz wymieńmy te telefony.

Szykowała sobie śniadanie, gdy odezwała się jej komórka. Zerknęła na wyświetlacz i uśmiechnęła się odbierając.
- Witaj przyjacielu. Był u ciebie Marek?
- Właśnie odjechał przed chwilą. Jak się czujesz?
- Dobrze. Wreszcie się wyspałam. Teraz mam zamiar zjeść śniadanie. Mam nadzieję, że nie narobiłam zbytniego kłopotu tym zwolnieniem?
- Tym się w ogóle nie przejmuj. Jakoś zorganizuję pracę w dziale i sprawiedliwie podzielę twój zakres obowiązków. Jeśli będzie trzeba, sam się zajmę twoją działką, a ty leniuchuj, bo masz dobrą okazję i nie przemęczaj się. Trzymaj się maleńka. Wpadniemy niedługo sprawdzić, czy stosujesz się do zaleceń lekarza.
- OK. Będę czekać.

Było tuż przed dziesiątą, gdy wreszcie dotarł do biura. Te poranne korki były prawdziwą udręką. Zanim doszedł do sekretariatu zauważył Sebastiana, który właśnie z niego wychodził.
- A co ty taki spóźniony?
- Załatwiałem sprawy na mieście. Chciałeś coś?
- Tylko pogadać, jak masz czas rzecz jasna.
- To chodź. Zaraz poproszę, żeby Violka zrobiła nam kawy. Muszę ci coś powiedzieć. – Wydał dyspozycje Kubasińskiej i wszedł do gabinetu ściągając płaszcz. – Widziałem wczoraj moje dziecko. To dziewczynka. Byłem z Ulą na USG i prawie popłakałem się ze szczęścia. Ta kruszynka waży zaledwie półtora kilograma, ale jest tak pełna energii, że nie daje Uli spokoju i ciągle rozpycha się w brzuchu. Już otworzyła oczy. Są ogromne. W dodatku ssała kciuk. To będzie prawdziwa piękność Sebastian.
- O, tego jestem pewien. Ula to piękna kobieta, a i tobie niczego nie brakuje. Odziedziczy najlepsze geny.
- Zaczynam być szczęśliwy Seba. Nieprzyzwoicie szczęśliwy. Ula zgodziła się na moje wizyty i teraz i później jak urodzi się mała. Powiedziała, że będę mógł odwiedzać je kiedy tylko zechcę. To bardzo podniosło mnie na duchu. – Olszański roześmiał się na cały głos.
- To widać bracie. Naprawdę widać. Wręcz emanujesz szczęściem. Rodzice już wiedzą, że zostaniesz ojcem?
- Tak. Rozmawiałem z nimi i wszystko wyjaśniłem. Cieszą się, że zostaną dziadkami. Wprawdzie już się nimi czują odkąd Paulina urodziła, ale nie widują wnuka zbyt często, tylko okazjonalnie. Inna rzecz, że jest jeszcze za mały, a Paulina chucha na niego i dmucha. Ale ty coś chciałeś ode mnie, a ja wciąż gadam o sobie.
Olszański pogrzebał w kieszeniach marynarki i wyciągnął z jednej z nich małe pudełeczko.
- Chcę, żebyś to ocenił i powiedział, czy ci się podoba. – Otworzył wieczko i oczom Marka ukazał się ładny pierścionek z dość dużym oczkiem.
- Oświadczasz mi się? – Rozchichotał się Dobrzański. – Jest bardzo ładny. Dziękuję.
- Nie tobie się oświadczam głąbie, ale chcę się oświadczyć Violce. Myślisz, że jej się spodoba? Do tego romantyczna kolacja przy świecach w zaciszu domowym.
- Będzie zachwycona. Zazdroszczę ci, wiesz? Ja wciąż żyję nadzieją, że też będę mógł podarować taki pierścionek Uli. Może… Kiedyś…
Po wyjściu Sebastiana ruszył do Pshemko. Zanim jednak wszedł do pracowni zerknął przez szybę, czy nie fruwają w powietrzu jakieś wieszaki. Dzisiaj jednak było spokojnie, a mistrz zatopiony w pracy. Postanowił mu jednak nie przeszkadzać. Nie było nic gorszego jak zakłócenie jego weny. Wrócił do siebie i pochylił się nad własną robotą. Tak zeszło mu do końca dniówki. Zanim wyszedł z biura postanowił zadzwonić jeszcze do Uli i zapytać, czy czegoś nie potrzebuje.
- Tak naprawdę to mam pustą lodówkę – odpowiedziała. – Miałam zamiar jutro wyjść na zakupy.
- Nigdzie nie chodź. Ja za jakąś godzinkę przywiozę ci wszystko, co trzeba. Jakieś specjalne życzenia?
- Nie chciałabym cię wykorzystywać… - powiedziała niepewnie.
- Ależ wykorzystuj mnie. Przecież od tego jestem. Na co masz ochotę?
- Na pączki od Bliklego…
- Załatwione. Dostanę jakąś kawę jak przyjadę?
- Dostaniesz całe wiadro kawy – roześmiała się.
- W takim razie ruszam. Do zobaczenia.

Wykupił chyba z pół sklepu. Towar ledwie mieścił się w koszu. Podjechał nim do samochodu i popakowawszy wszystko w gigantyczne dwie torby władował do bagażnika. Bliklego zostawił sobie na koniec. Kupił dziesięć pączków, bo i jemu pociekła ślinka od samego zapachu. Parkując już pod blokiem Uli przypomniał sobie, że nawet nie wie, które to piętro i nie zna numeru mieszkania. Na szczęście był spis lokatorów przy domofonie. Nadusił guzik i po chwili usłyszał łagodny głos Uli.
- To ja Ula, otwórz.
Jak zobaczyła te ogromne torby chwyciła się za głowę.
- Oszalałeś. Ewidentnie oszalałeś. Przecież ja nie dam rady tego zjeść do Wielkanocy – wyszczerzył się do niej.
- Na pewno sobie poradzisz. Wstaw wodę, a ja zaraz to rozpakuję. Tu są pączki – podał jej zgrabne pudełko. – Pachną bosko.

Rozsiadł się na wygodnej kanapie upijając łyk smolistego płynu. Omiótł wzrokiem pokój i uśmiechnął się.
- Bardzo przytulne mieszkanko, ale chyba trochę małe, prawda?
- Mnie wystarcza i tak jest co sprzątać.
- A jak nasze maleństwo? Bardzo ci dokucza?
- Dzisiaj nie było tak źle. Może dlatego że trochę polegiwałam w ciągu dnia.
- I tak trzymać. Jeśli ty będziesz spokojna i nie będziesz się niczym stresować, to i małej się to udzieli. Myślałaś już nad imieniem?
- Szczerze? Nie myślałam. Nie miałam do tego głowy.
- A jakie ci się podoba?
- Najchętniej jakieś proste, nieskomplikowane i z całą pewnością nie w stylu Patrycja, Klaudia, czy coś podobnego.
- A ja trochę nad tym myślałem. Wiem, że to ty będziesz miała decydujące zdanie, ale pomyślałem, że może moja propozycja przypadnie ci do gustu. Imię nie jest pochodzenia polskiego, ale greckiego i oznacza w tłumaczeniu „ciesząca rodziców”, chociaż Grecy tak nazywali matkę-ziemię.
- Gaja? – spytała. – Masz na myśli Gaję? – uśmiechnął się szeroko.
- Więc i to wiesz? Tak. Pomyślałem o Gai. Krótkie, ładne, łatwe do zapamiętania. Gaja Dobrzańska.
- Dobrzańska?
- Ula, przecież jestem jej ojcem. Jak ma się nazywać?
- No tak…, masz rację… Podoba mi się. Będzie więc Gaja.
Marek rozpromienił się. Nie sądził, że przystanie na to imię. Było niezwykle rzadkie i częściej można było się spotkać z Kają a nie z Gają. Sądził, że będzie obstawiała Marysię, Zosię lub Annę. Ucieszył się, że jednak liczy się z jego zdaniem.

Na następne USG też wybrali się razem. Nie fatygowała już Kamila, bo Marek uparł się, że przyjedzie po nią. Ich córeczka znacznie podrosła, co mogli zaobserwować na ekranie monitora. Ula weszła w ostatni etap ciąży. Za niespełna dwa tygodnie miała urodzić swoje szczęście. Mimo, że nie przybrała zbyt wielu kilogramów czuła się jak słonica, ciężka i zwalista. Najbardziej dokuczały jej nogi. Były bardzo opuchnięte. - Jeszcze tylko trochę – myślała – i wszystko wróci do normy.
B (gość) 2015.06.26 17:49
Ależ zrobiłaś mi niespodziankę, weszłam na bloga i myślałam że mój wzrok płata mi figla a tu proszę, wszystko idzie ku dobremu Ula mięknie a Marek lewituje ze szczęścia nad ziemią no i nieodłączny Sebulek z Violą, jakoś nie wyobrażam sobie ich w innych konfiguracjach, wszystko idzie ku dobremu i tak ma być niech będą szczęśliwi, pozdrawiam B.
PS. następna część w niedzielę , czy znowu niespodzianka ?
MalgorzataSz1 2015.06.26 18:08
B

Dziękuję za komentarz. Następny i już ostatni rozdział w niedzielę. Pozdrawiam. :)
Gaja (gość) 2015.06.26 18:56
Małgosiu,
nie wiem co mam napisać? To, że mi się podoba czy też odwrotnie? Moje wątpliwości biorą się stąd, że już nie wiem czy wierzysz w to co piszę? Ale spróbuję jeszcze raz, żeby później nie żałować:) Co mam na to poradzić, że niestety po raz kolejny muszę napisać, że bardzo mi się podoba! Pewnie pomyślisz, że to wszystko dzięki imieniu malutkiej i po części będziesz mieć rację. Jest to dla mnie ogromnie miła niespodzianka, aż zabrakło mi tchu:) Dziękuję bardzo:) Fajnie opisałaś relacje pomiędzy przyszłymi rodzicami, oboje wydają się być szczęśliwi. Stosunki pomiędzy Ulą i Markiem coraz bardziej się zacieśniają:) Skłamałabym gdybym napisała, że się z tego powodu nie cieszę. Przecież o to chodzi żeby przyszli rodzice pokochali się i stworzyli pełną rodzinę dla córeczki:) Już i tak ustalili, że będzie mała Dobrzańska, a nie Cieplak, tak jak na samym początku chciała Ula, to milowy krok:) Opiekuńczość Marka nie jest jakimś wyczynem, bo tak powinni zachowywać się nasi partnerzy. Być może dlatego, że przeważnie w realnym życiu tak nie jest, ja jestem takim Markiem zachwycona. Ja też tak jak B, nie mogę sobie wyobrazić innych konfiguracji jak Ula i Marek oraz Viola i Cebulek:) Myślę, że Marek długo nie będzie zazdrościł Sebie, i w niedługim czasie też będzie mu dane nie tylko wręczyć Uli pierścionek zaręczynowy, ale również coś innego? Serdecznie pozdrawiam,
Gaja
RanczUla (gość) 2015.06.26 19:13
Właśnie miałam poczytać zaległą szóstą część a tu jest już siódma. Super i pięknie. Ula i Marek kochają swe maleństwo, a Marek w dodatku opiekuńczy i zakochany. Oby ich szczęścia nic nie zmąciło. Ciekawa jestem jednak, co sie stanie, że i Ula pokocha ojca swojej córeczki. Może Beatka znowu będzie pomocna? Młodsze siostry tak juz mają, że czasami coś robią i mówią z sensem. Ale myślę, że będzie to jednak troska i miłość Marka którą będzie ciągle okazywał, a Ula to w końcu zauważy. Dobrze, ze niedziela tuż, tuż. Prawie jutro licząc publikacje krótko po północy.
Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki za niespodziankę.
MalgorzataSz1 2015.06.26 19:59
Gaju

W tym opowiadaniu nie wyobrażałam sobie, że mała mogłaby nosić inne imię. To niejako rodzaj podziękowania dla Ciebie za pomysł, za zaufanie, za nieustanne wsparcie, które nadal czuję w każdym Twoim komentarzu i w mailach, które mi przysyłasz. To wszystko jest dla mnie bardzo cenne i zawsze będę Ci za to wdzięczna.

RanczUla.

Nieco pospieszam z tym opowiadaniem, bo od wtorku 30.06. Zaczynam publikować Twoje.
Poprzedni rozdział przeczytałaś, ale chyba nie czytałaś komentarzy. Wróć do nich, bo jest tam ważna informacja dla Was wszystkich.

Bardzo dziękuję dziewczyny za wpisy. Pozdrawiam obie najserdeczniej. :)
RanczUla (gość) 2015.06.26 20:15
Jakie zaprzestanie pisania? To żart prawda.Hejterów odsyłam do siebie.
pozdrawiam jeszcze raz
MalgorzataSz1 2015.06.26 20:33
RanczUla

To nie żart. Mam serdecznie dość i nie mam zamiaru narażać się na kolejne ataki nawiedzonych, prymitywnych i pełnych nienawiści Malin, Sralin i jeszcze Bóg wie kogo. Ludzi pozbawionych kompletnie szacunku do czyjejś pracy, choć sami nie potrafią pochwalić się żadną. To koniec.
B (gość) 2015.06.26 20:46
Małgosiu nie podejmij takich decyzji pod wpływem wzburzenia, jesteś dzisiaj zdenerwowana i rozumiem że masz dość, ale jeśli chcesz przestać pisać to tylko dlatego że ty tego chcesz a nie jakaś malina itp, mam nadzieję że za jakiś czas emocje opadną i przemyślisz sobie wszystko na spokojnie, jesteś przecież rozsądną i dojrzałą kobietą , a tak na marginesie to naszła mnie taka myśl , że te wszystkie ataki na Amicus i Ciebie rozpoczęły się wtedy gdy zaczęłyście tzw,."pisanie na życzenie" i rozwijacie pomysły swoich fanek, może tu jest klucz do tego co zaczęło się dziać na waszych blogach, absolutnie nic nie sugeruję, ale to dziwny zbieg okoliczności. B.
RanczUla 2015.06.26 21:01
To ja z góry przepraszam jeśli pod następnym opowiadaniem będą jakieś niemiłe wpisy.
B (gość) 2015.06.26 21:12
Ranczula to chyba nie ty powinnaś przepraszać, przecież nic złego nie zrobiłaś, jeśli o mnie chodzi to wielki szacun dla pomysłodawczyń i autorki za rozwinięcia pomysłów, powstało już tyle opowiadań o U i M , że wymyślenie czegoś czego jeszcze nie było graniczy z cudem, podziwiam ludzi z wyobraźnią potrafiących pisać , bo ja nie potrafię skonstruować porządnego komentarza , a napisać jakiekolwiek opowiadanie to dla mnie mount everest, B.
Angela (gość) 2015.06.26 22:03
Nie zdążyłam przeczytać jednego rozdziału, a tu już następny. Jak dla mnie to jest to świetne opowiadanie. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ula postanawia dać szansę Markowi. Cieszę się, że posłuchała Beti. Czasami dzieci mają więcej rozumu niż dorośli.
Jesli chodzi o koniec z pisaniem, to mam nadzieję, że w ten piękny, wakacyjny czas zmienisz zdanie. Nie wyobrażam sobie wieczorów bez Twoich twórczości.
Pozdrawiam serdecznie, Angela :)
MalgorzataSz1 2015.06.26 22:07
Angela

Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba. W niedzielę nastąpi jego finał, a od wtorku będzie publikowane opowiadanie napisane przez RanczUlę. Mój udział w nim jest niewielki. Ja bardzo je polecam, bo według mnie pomysł znakomity.
Dziękuję, że zajrzałaś i dziękuję za komentarz.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
(gość) 2015.06.26 22:54
Małgosiu proszę nie rób nam tego ,takie pięknie opowiadania nie mogę się doczekać następnego rozdziału a tu taka wiadomość. Masz tak jak Amicus rzeszę fanek które was uwielbiają.Wszystkie opowiadania Amicus i Twoje po kilka razy czytam są cudowne trzeba naprawdę mieć talent i pomysł.Doceniam gratuluję i wyrażam podziw bardzo proszę nie przestawaj pisać a te wredne ,fałszywe komentarze ignoruj i likwiduj.Dzisiejszy rozdział wspaniała niespodzianka jest po prostu super .Pozdrawiam nie opuszczaj nas Dorota.

MalgorzataSz1 2015.06.26 23:15
Dorotko

Wiem, że zaglądasz tu często i często zostawiasz komentarz. Bardzo jestem Ci za to wdzięczna. Na razie macie jeszcze co czytać. Amicus wróciła do publikowania. Nie ma dramatu.

Pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Spinalonga (gość) 2015.06.27 08:57
Małgosiu,

Bardzo dobrze napisane i dobrze się czyta :) Ale: duże zakupy wozi się w wózku (sklepowym). Pączki od Bliklego są przereklamowane - są po prostu ciężkostrawne. Znam piekarenkę na Pradze, gdzie są pyszne, lekkostrawne i za 1 pln. Poza tym idylla trwa. Kobieta traktowana jest lepiej niż królowa. Pomarzyć dobra rzecz :) MIło poczytać po przeczytaniu wcześniej artykułu znajdującego się pod poniższym linkiem:

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Raport-Human-Rights-Watch-potwierdza-pieklo-jazydzkich-kobiet-i-dziewczynek-pod-jarzmem-ISIS,wid,17457606,wiadomosc.html?ticaid=1151e8
Patrycja (gość) 2015.06.27 15:15
Kochana zmartwiłaś mnie tym kończę pisać.Ale wiesz że długie rozstawanie jest gorsze od tego szybkiego. To może dacz hurtowo jedno opowiadanie na dzień i będzie po sprawie.Albo porozdawaj innym i innym sie oberwie.
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.27 16:42
Ula w końcu przestała traktować Marka jak intruza. Coraz bardziej zbliżają się do siebie... wspólne pączki :) Marek zazdrości Sebastianowi, że ten może i chce się oświadczyć pannie Kubasińskiej. U nich poszło to znacznie szybciej, niedawno Sebastian zapijał się w trupa w klubie, a teraz chce ślubu :). Dobrzański ma sprzymierzeńca w Kamilu. Może również on przyczyni się do związku Marka i Uli. Jutro ostatni rozdział :) Trochę smutno mi żegnać się z Tym opowiadaniem :) Bardzo mi się podobało i przywiązałam się do niego :) Gratuluję pomysłu Gaju, oraz gratuluję pięknego opisania tej historii Małgosiu :)

Pozdrawiam, UiM
Andziok (gość) 2015.06.27 20:04
Tak bardzo się cieszę, że opublikowałaś dzisiaj. Weszłam na bloga, choć i tak nie miałam nadziei, że będzie notka. Miła niespodziana.
Opowiadanie super :) Ula zmiękła i pozwala na spotkania Markowi. Na samym początku byłam pewna, że ona dzieckiem chciała zatrzymać przy sobie Marka. Wyszło tak, że ona wcale nie chciała Dobrzańskego, ale tylko dziecka. Nieważne czy byłoby to jego, czy też nie. Kobito zadziwiasz jak piszesz. Cholernie zazdroszczę Ci tego.
Czy ja już źle widzę? Muszę do okulisty! Ty chcesz zakończyć swoją działalność?? :O
magdam (gość) 2015.06.27 21:58
O jaka niespodzianka :) zagladnelam na bloga a tu notlka :)
Bardzo sie cieszę, ze wszystko idzie w tak dobrym kierunku :) Marek ewidentnie oszalal na punkcie małej i Ulki :) MAm nadzieje,ze Ulka szybko sie do niego przekona. Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2015.06.27 22:03
Spinalonga, Patrycja, Ula i Marek Dobrzańscy, Andziok, magdam

Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.06.27 22:08
Witaj Małgosiu.Siedzę sobie tak już pół godziny patrząc na ramkę ,gdzie należy wpisać komentarz ,niby wiem co chcę napisać,ale mam świadomość,ze cokolwiek bym napisała,to będą to jedynie pobożne życzenia,które nie mają niestety żadnej mocy sprawczej.Dobra ,minęło następne dwadzieścia minut,chyba dzisiaj odpuszczę.to co mi się pcha na język a właściwie na klawiaturę absolutnie nie nadaje się do upublicznienia.Niby od dawna wiem,ze istnieją takie osobniki,które nie potrafią niczego stworzyć ,za to cudownie wychodzi im rozpieprzanie wszystkiego dokoła.Jest im zwykle obojętnie ,co niszczą, byle coś rozwalić.Wszystko wiedzą najlepiej,wszystko najlepiej potrafią zrobić..Jedynym pocieszeniem jest to, że zwykle kończą jako dziwadła mieszkające z dziesięcioma kotami,sikającymi im notorycznie do butów..Małgosiu muszę przespać to BUM.Miałam nadzieję,ze przynajmniej Ty jesteś idioto-wredno-odporna.Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz