Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"MISTERNY PLAN" - rozdział 6

 

24 czerwiec 2015
 
ROZDZIAŁ 6


Rzeczywistość zdawała się ją przerastać. Doszła do wniosku, że ukręciła bat sama na siebie. Te wszystkie kłamstwa, którymi nakarmiła swoją rodzinę, Szymczyków, Kamila i Kubę uwierały ją jak garść gwoździ w bucie. – Jeśli nie powiem im prawdy, nigdy już nie zaznam spokoju. – Tak bardzo nie lubiła oszukiwać i być oszukiwana. Lubiła jasne, proste i czytelne sytuacje. Tymczasem jakby wbrew sobie zapętliła się tak, że nie miała zupełnie pojęcia od czego zacząć, żeby to wszystko wyprostować. Pomyślała, że zacznie od swojej rodziny. Oni byli dla niej najważniejsi i chyba najbardziej martwili się nią. Zanim zadzwoni do Marka i poinformuje go o swojej decyzji musi wyczyścić przedpole, a nim była szczera rozmowa z ojcem. Bardzo się jej obawiała. Nie wiedziała jak on zareaguje. Pogodził się już przecież z faktem, że miała wychowywać to dziecko sama.
W sobotę rano nie mogła już dospać. W głowie układała sobie treść rozmowy z tatą i swoim rodzeństwem. Ubrała się i ruszyła na przystanek. Jej wizyta sprawiła im miłą niespodziankę. Szczególnie Józef przyglądał jej się z podziwem mówiąc:
- Pięknie wyglądasz córcia. Ta ciąża ci służy. Smutna tylko jakaś jesteś. Masz jakieś zmartwienie? Powiedz, może będę mógł coś poradzić.
Uśmiechnęła się blado i przytuliła się do niego.
- Wszystko w porządku tatusiu. Przyjechałam, bo muszę wam coś ważnego powiedzieć.
- W takim razie ja już robię herbatę. Siadaj.
Kiedy przy stole zasiedli już wszyscy obrzuciła ich strapionym wzrokiem. Splotła nerwowo palce i wzięła głęboki wdech.
- Okłamałam was i chcę was za to bardzo przeprosić – wyszeptała.
- Okłamałaś? W jakiej sprawie? – Zdziwił się Józef.
- W sprawie ciąży, a raczej w sprawie jej autora. To nieprawda, że ojciec dziecka uciekł za granicę.
- Nie? To w takim razie gdzie on jest i kim jest?
- Nazywa się Marek Dobrzański. Kiedyś, dawno temu jego rodzice płacili mnie i Maćkowi za udzielanie korepetycji ich przybranej córce Paulinie. Marka nie pamiętałam i nie skojarzyłam z człowiekiem, którego poznałam w klubie. Piliśmy alkohol i tańczyliśmy. Potem wylądowaliśmy w łóżku. To było tylko jeden raz, ale wystarczyło, żebym zaszła w ciążę. Nie chciałam, żeby o tym wiedział. Pragnęłam wychować to dziecko sama. Pragnęłam, żeby było tylko moje. Niestety on dowiedział się zupełnie przypadkiem o tej ciąży i wymusił na mnie spotkanie, żeby porozmawiać. Powiedział mi z całą stanowczością, że chce być ojcem tego dziecka i utrzymywać z nim kontakt. Zupełnie nie wiem, co robić – rozłożyła bezradnie ręce. – W dodatku mówił, że zakochał się we mnie.
Nieoczekiwanie dla niej Józef uśmiechnął się szeroko.
- Pewnie myślałaś, że będę zły, prawda? Nie jestem zły. Przecież to są dobre wiadomości córcia i naprawdę nie rozumiem, czym ty się martwisz? Nawet nie masz pojęcia ile samotnych matek chciałoby być w sytuacji, w której ojcowie ich dzieci chcą dzielić z nimi opiekę nad potomstwem i są tacy odpowiedzialni. On wyznał ci w dodatku, że jest w tobie zakochany. A ty?
- Co ja? Czy jestem w nim zakochana? Chyba nie. Na pewno nie. Owszem jest bardzo przystojny. Ma miłą powierzchowność i dobry charakter. Chyba jest opiekuńczy i troskliwy. Bardzo nalega, żebym wyraziła zgodę na jego obecność w naszym życiu.
Siedząca dotąd w milczeniu Beatka pociągnęła ją za rękaw. Miała dziewięć lat i wydawała się bardzo rozsądna jak na swój wiek.
- Powinnaś się zgodzić Ulcia. Dzidziuś powinien mieć tatę i mamę. To źle, że chcesz go wychowywać sama. Przecież nam też zawsze brakuje mamy. Najgorzej w święta. Ja jej nie pamiętam, ale to nie znaczy, że nie tęsknię za każdym razem jak patrzę na jej zdjęcie. Tata nie miał wyboru, bo ona umarła, ale tatuś twojego dziecka żyje i powinnaś dać mu szansę, bo to nie byłoby dobre, gdyby nigdy go nie poznało.
Słysząc te słowa Ula rozpłakała się i przytuliła siostrę do siebie.
- Naprawdę tak uważasz?
- Naprawdę. Jeśli się nie zgodzisz, to dziecko będzie się już zawsze czuło tak jak ja. To tak, jakby żyć tylko z połową serca.
- Jesteś bardzo mądrą młodszą siostrą. Chyba mądrzejszą ode mnie, wiesz? Byłam w środę na USG i wiem już, że urodzi się dziewczynka.
- To wspaniała wiadomość córcia! Będzie mała Cieplaczka. Będę miał wnusię. – Oczy Józefa zwilgotniały.
- Ta mała mądrala ma stuprocentową rację siostra – Jasiek pogładził Betti po głowie. – Sam lepiej bym tego nie wymyślił. Posłuchaj jej, bo nie zawsze dorośli znają odpowiedź na wszystko.

Tego samego dnia po południu zawitała do Szymczyków. Tam bawiąc na rękach małego Antosia powtórzyła im dokładnie to samo, o czym mówiła rodzinie. Ani jednym, ani drugim nie wyznała tylko, że to jednak był uknuty przez nią plan i że z całą odpowiedzialnością zaszła w tę ciążę.
Zaproszeni przez nią na niedzielny obiad Kamil i Kuba też usłyszeli tę historię. Ciekawe było to, że wszyscy jak jeden mąż zgodzili się z tym, co powiedziała mała Betti. To chyba pozwoliło Uli podjąć decyzję.

Helena i Krzysztof Dobrzańscy jak oniemiali wpatrywali się w syna nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą od niego usłyszeli.
- Marek, to wszystko wydaje się tak absurdalne, że trudno nam to pojąć. Przecież ja bardzo dobrze pamiętam Ulę. Pamiętam jaka była skromna, spokojna i cicha. To nie był typ dziewczyny, która ma inklinacje do chodzenia po klubach i podrywania mężczyzn.
- Przecież ja nic takiego nie powiedziałem. Ona zrobiła to tylko raz w życiu i to z wielkiej desperacji. Sam uważałem, że skoro ma tak powalającą urodę, to kręci się wokół niej wianuszek adoratorów, tymczasem rzeczywistość była zupełnie inna. Z płaczem mówiła mi o swojej wieloletniej samotności i o tym jak zazdrościła swoim rówieśnikom, którzy pozakładali rodziny. Jak zazdrościła Maćkowi. Ona pragnęła mieć tylko kogoś, kto by ją kochał i kogo ona mogłaby kochać bezgranicznie. Chciała mieć dziecko. Kiedy Paulina pokazywała nam wtedy te zdjęcia nie mogłem uwierzyć, że Ula jest Magdą z tego klubu. Musiałem koniecznie to wyjaśnić, bo jak dodałem dwa do dwóch wyszło mi, że to dziecko jest moje.
- Ale przecież Paulina mówiła, że ojciec dziecka ulotnił się z życia Uli, że ją zostawił.
- Bo Ula tak jej powiedziała. A co niby miała powiedzieć? Nie szukała przecież męża, ale potencjalnego ojca swojego dziecka. To wszystko było bardzo dziwne. Idąc ze mną do łóżka była czysta, jeśli domyślacie się, co mam na myśli i nigdy wcześniej nie uprawiała seksu. Zakochałem się w niej i bardzo chcę być obecny w życiu mojej córki, bo wiem już, że to będzie dziewczynka. Chcecie czy nie, za parę miesięcy zostaniecie dziadkami.
- Oczywiście bardzo cieszymy się z tego faktu, – zabrał głos Krzysztof – ale co zamierzasz w takim razie.
- Póki co czekam na jej telefon. Miała zadzwonić jak podejmie decyzję. Nie chcę na nią naciskać, ani jej pospieszać. Ona miała na życie całkowicie inny plan, który teraz się posypał. Ma nad czym myśleć.

Po trzech tygodniach wyczekiwania był już bardzo zaniepokojony jej milczeniem. Wielokrotnie był bliski wybrania jej numeru, ale powstrzymywała go myśl, że przecież jej obiecał, że cierpliwie będzie czekał na wiadomość od niej. W końcu zadzwoniła któregoś dnia, ale pech chciał, że akurat był w pracowni mistrza i łagodził jego frustracje. Nieopatrznie telefon zostawił na biurku. Pluł sobie w brodę, kiedy zobaczył to nieodebrane połączenie. Nawet się nie zastanawiał i oddzwonił.
- Witaj Ula – powiedział usłyszawszy w słuchawce jej głos. – Przepraszam cię, że nie odebrałem, ale Pshemko mi się dzisiaj zbiesił i musiałem interweniować. Bardzo się cieszę, że zadzwoniłaś. Już zacząłem się niepokoić.
- Chcę się spotkać… - powiedziała cicho. – Może być nawet dzisiaj w tym samym miejscu, co ostatnio.
- Bardzo się cieszę Ula, bardzo. W takim razie zaraz załatwię rezerwację na siedemnastą trzydzieści. Do zobaczenia.
Rozłączył się i uśmiechnął szeroko. Czy to oznacza, że jednak przystanie na jego warunki? A może nie ma dla niego dobrych wiadomości? Wolał jednak ten pierwszy wariant i zaczął myśleć pozytywnie.
Tym razem czekał na nią na parkingu. Był dziesięć minut wcześniej, a jak zdążył zauważyć, Ula była bardzo punktualna. Wreszcie ją dostrzegł. Szła wolno od strony przystanku autobusowego. Wysiadł z samochodu i podszedł do niej witając się.
Usiedli przy stoliku, a on popatrzył na nią z troską. Wydawała mu się bardzo blada, a pod oczami miała sińce.
- Dobrze się czujesz? Jakoś mizernie wyglądasz.
- Wszystko w porządku, tylko trochę mi już ciężko. Tym razem zamówię coś do jedzenia, bo głodna jestem. Idę prosto z pracy. – Rozłożyła menu i zaczęła je śledzić. – Też będziesz jadł?
- Tak. I ja przyjechałem prosto z firmy. Na co masz ochotę?
- Wezmę krem z kalafiora i sałatkę z grillowanym kurczakiem. Do tego herbata.
Złożył zamówienie. Zanim je zrealizowano zapytał z obawą.
- I co Ula? Myślałaś nad tym, o czym rozmawialiśmy ostatnio?
- Tak… - spuściła głowę. – Zgadzam się abyś towarzyszył mi przy następnym USG. To dokładnie za tydzień. Spotkamy się na miejscu. Przywiezie mnie Kamil, mój przyjaciel i zarazem mój szef. Zgadzam się też, byś mógł odwiedzać córkę kiedy tylko zechcesz. Na razie tylko tyle jestem w stanie ci zaoferować.
- Bardzo ci dziękuję. To i tak więcej niż oczekiwałem. Chciałem też poruszyć sprawę alimentów…
Poderwała gwałtownie głowę.
- Alimentów…? Mówiłam ci już, że nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy.
- Ula, ja wiem, że jesteś bardzo honorowa, ale te pieniądze nie będą dla ciebie, ale dla dziecka. Trzeba pomyśleć przecież o jakimś wózku i łóżeczku, może nawet o jakichś mebelkach.
- O wózek i łóżeczko nie musisz się martwić. Kamil bardzo nalegał, żeby to kupić małej. Zostanie jej ojcem chrzestnym. On i jego partner bardzo mnie wspierają od samego początku. Nie mogłam odmówić takiej prośbie.
- Jego partner?
- Kamil jest gejem.
- Aaa…, rozumiem.
- Masz coś przeciwko gejom? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- Nie, absolutnie nie – zaprzeczył gwałtownie. - Przecież gej, to też człowiek jak każdy inny. Wiesz, że nasz mistrz jest gejem?
- Pshemko? Nie wiedziałam. Geje są bardzo wrażliwi i mają wysublimowany gust. Nic dziwnego, że jest takim genialnym projektantem.
Zajęli się jedzeniem. Po nim Marek wytarł serwetką usta i powiedział:
- Rozmawiałem o nas z rodzicami.
Wytrzeszczyła oczy. Widział w nich przerażenie i panikę. Pogładził jej dłoń spoczywającą na stole.
- Spokojnie Ula. Oni bardzo się cieszą, że będą dziadkami. Nie mogą się tego doczekać. Pamiętają cię doskonale i mają o tobie bardzo dobre zdanie. Podziwiają cię, że mimo trudności finansowych jakie miałaś w przeszłości, potrafiłaś skończyć dwa kierunki trudnych studiów. Kiedy Paulina pokazała im twoje zdjęcie byli zachwyceni twoją spektakularną przemianą. Naprawdę z ich strony nie masz się czego obawiać. Z mojej również. Chcę dla ciebie i maleństwa jak najlepiej.
Kolejny raz odwiózł ją do domu. Czuł niesamowitą ulgę, że nie odgrodziła się od niego, że jednak przemyślała sprawę i dała przyzwolenie na jego obecność przy niej. Przynajmniej od czasu do czasu. Wierzył, że kiedyś być może to się zmieni i ona będzie do niego żywić znacznie cieplejsze uczucia. Zerknął na jej śliczny profil. Obserwowała mijane budynki. Była zamyślona. Miał świadomość, że podjęcie przez nią takiej a nie innej decyzji było niezwykle trudne, bo rozmijało się zupełnie z tym, co sobie zaplanowała. Chciała być sama z dzieckiem. Nie zamierzała wiązać się z żadnym mężczyzną, a tu nagle on wepchnął się z buciorami w jej życie. Ale czy mógł postąpić inaczej? Przecież za chwilę ma urodzić jego córkę. Jakże mógłby się jej wyrzec? Jak to by świadczyło o nim jako ojcu? Zrobiła pierwszy ważny dla niego krok. Teraz cierpliwie poczeka na następny.


Była środa. Kamil po raz kolejny podwiózł ją na Saską Kępę. Marka zobaczyła już z daleka. Kiedy Kamil zatrzymał się przed bramą poprosiła.
- Wysiądziesz na chwilę? Chciałabym ci kogoś przedstawić.
Nie pytał. Wiedział kogo ma na myśli. Podeszli do stojącego nieopodal Marka.
-- Marek, to jest właśnie Kamil, mój szef i serdeczny przyjaciel, a to Kamilu jest Marek, ojciec mojego dziecka – mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
- Chciałem panu bardzo podziękować, że wyręczał mnie pan w opiece nad Ulą. To bardzo szlachetne z pana strony.
- Ula od dawna jest moją przyjaciółką – uśmiechnął się Kamil – i to chyba naturalne, że przyjaciele się wspierają. Ja bardzo się cieszę, że jej życie wkracza na właściwe tory. Ona jest niezwykle samodzielna, ale mimo to uważam, że nie powinna dziecka wychowywać sama i bardzo się cieszę, że zaistniałeś w jej życiu. Celowo nie używam zwrotu „pan”, bo jesteśmy w podobnym wieku i brzmi to cokolwiek zabawnie. Oddaję ci ją zatem w opiekę. Będę już leciał. Kuba pewnie się niepokoi, że mnie nie ma.
- Uściskaj go ode mnie – Ula cmoknęła jego policzek i uśmiechnęła się. – Dzięki za podwiezienie. Do jutra.
Zdziwiła się, że w poczekalni nie zastała Pauliny.
- Ty nic nie wiesz… Paulina miesiąc temu urodziła chłopca. Już nie ma potrzeby tu przychodzić.
- Pogratuluj jej ode mnie. Bardzo się cieszę, że ma to już za sobą.
- Pani Urszula Cieplak, – usłyszeli głos pielęgniarki – zapraszam.
B (gość) 2015.06.24 21:31
No i co ja mam napisać , uwielbiam Cię za wcześniejszą publikację, ale znowu kończysz w najciekawszym momencie , tak wiem że nie jest to zamierzone działanie, ale znowu tyle czekać. Ula jednak się przełamała , trochę mnie dziwi że tak otwarcie przyznali się rodzicom w jakich okolicznościach poczęli dziecko, chyba nie wszyscy rodzice byliby tak wyrozumiali , a Marek uparty nie odpuszcza, facet marzenie, pozdrawiam B.
Gaja (gość) 2015.06.24 22:07
Witaj Małgosiu,
bardzo, bardzo się cieszę ze zmiany Twoich planów:) Nie wiem co napisać, odjęło mi mowę. Ale mnie zaskoczyłaś małą Betii, kto by pomyślał, że tak fantastycznie potrafi pomóc Uli podjąć decyzję. Użyła bardzo wzruszającego argumentu, wie co mówi, sama czuje się jakby żyła z połową serca i nie chce tego dla swojej siostrzenicy! Usłyszeć coś takiego z ust małej dziewczynki musiało się skończyć płaczem i podjęciem ostatecznej decyzji. Chyba nikt nigdy w taki rozczulający sposób nie opisał uczuć Betii, która tęskni za niewidzianą mamusią. Naprawdę niezwykle to opisałaś:) Nie tylko Ula jest tutaj prawdomówna, jak się okazuje Markowi też w tym względzie nic nie brakuje. Mogą zacząć z czystymi kartami, bez ciągnących się za nimi kłamstw. Zgadzam się z B, że mają naprawdę dużo szczęścia do posiadania tak niezwykle wyrozumiałych rodzin i przyjaciół. Może dzięki temu sami są tolerancyjni. Marek bez zmrużenia okiem i bez zazdrości przyjął wiadomość o ojcu chrzestnym jego córeczki:) Ula się przełamała, ale w dalszym ciągu zachowuje dość duży dystans. Pomimo tego, myślę, że Marek naprawdę powinien być szczęśliwy, Ula dała mu praktycznie nieograniczony dostęp do maleństwa nie oczekując nic w zamian:) Dobrze, że Marek zdaje sobie sprawę jak bardzo jego pojawienie się skomplikowało życie Uli i jak bardzo musiała zmienić swoje plany. Fajnie, że się nie zraża i nie zmienił priorytetów, tylko powoli prze do przodu, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jeszcze dość długa droga przed nim w celu zdobycia zaufania i serca Uli. Z ogromną ciekawością będę czekała na niedzielę. Zastanawiam się czym Marek "zneutralizuje" Ulę i jak zdobędzie jej serce? Za dzisiaj bardzo dziękuję:) Nieustająco serdecznie pozdrawiam:)
Gaja
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.24 22:16
Nawet nie wiesz, jaką przyjemność sprawił mi ten rozdział i ta wcześniejsza publikacja :) Bardzo się cieszę, że Ula się przełamała. Jednak nie trafiłam, pisząc, że to Paulina wpłynie na decyzję Uli. Betti, pięknie to powiedziała. Sama prawda :) Zastanawiam się, jak Ula mogła o tym nie pomyśleć przez pryzmat dzieciństwa Beatki. Ja też na to nie wpadłam :) Rodzice chrzestni, fajny wybór :D Bardzo oryginalny, ale gdyby ksiądz się dowiedział... Chyba by ich wszystkich ekskomunikował. :) Przed oczami pojawiła mi się taka dość komediowa scenka jak wybiegają wszyscy z kościoła a za nimi ksiądz biegnie z krzyżem, jak z kopią. Myślałam, że coś drgnie w relacjach Ula - Marek. Pewnie dopiero po/przy porodzie. Trudno, poczekam... Z przerażeniem stwierdzam, że zostały tylko dwie części do końca, zastanawiam się, dlaczego tak ostatnio okrawasz nam opowiadania? Nie lubisz nas już? :) Pozdrawiam, UiM
MalgorzataSz1 2015.06.24 22:23
B

A ja uwielbiam Ciebie za Twoje komentarze pod każdym rozdziałem. Wcześniejsza publikacja wyskoczyła z nagła i niespodziewanie, ale przynajmniej macie co czytać.
Ula powoli wymięka. Nie bez znaczenia są słowa jej młodszej siostry, które pomagają jej podjąć decyzję i chociaż robi to z ciężkim sercem, to doskonale rozumie przecież półsieroctwo Betti i to, że sama chciała zafundować coś podobnego swojemu dziecku.
Takie wyjawienie prawdy było niejako oczyszczeniem dla Uli. Nie znosi kłamstwa i z całą pewnością poczuła ulgę. Marek rozmawia z rodzicami, bo wie, że tak trzeba, bo nie chce ich postawić przed faktem dokonanym jak już urodzi się dziecko. Poza tym oni marzą o wnukach a Marek wie, że taka wiadomość może ich tylko ucieszyć.


Gaju

Bardzo się starałam opisać uczucia Beatki i jeśli mi się to udało, jeśli wzbudziło w Was wzruszenie, to poczytuję to sobie za sukces, bo taki miałam zamiar.
Teraz przedpole już oczyszczone i nie ma żadnych tajemnic. Ula odetchnęła i tak jak piszesz, może zacząć z czysta kartą. Marek podobnie.
O Dobrzańskich napisałam wyżej, a Józef ucieszył się, że jednak jego córka jest obiektem czyjejś miłości. Marzy o zięciu i o tym, żeby jego wnuczę wychowywało się w pełnej rodzinie.
Ula jest zdystansowana, ale na pewno zdecydowanie mniej niż na początku. Jeszcze trochę się buntuje i sprzeciwia, ale jej opór słabnie szczególnie, że Marek nie jest nachalny w tych naciskach na nią, wykazuje bardzo dużo zrozumienia i cierpliwości. To Ulę ujmuje i sprawia, że powoli zaczyna zmieniać swój plan.

Dziękuję dziewczyny, że zaglądacie mimo, że ta dzisiejsza publikacja była całkowicie niezaplanowana. Dziękuję za komentarze i obie pozdrawiam najcieplej. :)
MalgorzataSz1 2015.06.24 22:45
UiM

Zacznę od końca. Oczywiście, że nie okrawam opowiadań. Nie zakładam z góry, że dana historia będzie miała 12 rozdziałów a inna tylko 8. To po prostu samo tak wychodzi, że czasem wszystko co miałam do powiedzenia i co chciałam opisać mieści się w ośmiu częściach, a dopisywanie na siłę np. dwóch kolejnych mijałoby się z celem, bo byłoby tylko nudą dla czytelnika. Przecież gdyby nie zależało mi na żadnej z Was, czy ślęczałabym przy komputerze rozwijając Wasze pomysły? Na pewno nie.

Ula układając swój "doskonały" plan nie wzięła pod uwagę bardzo wielu rzeczy również tej, że jej dziecko wychowując się bez ojca może kiedyś poczuć się zubożałe przez tę jedną z najważniejszych dla niego osób. Dla małej Betti jest to oczywiste, bo ona doświadcza tego właśnie w momentach, kiedy rodzina zazwyczaj świętuje przy wspólnym stole. Tak naprawdę to otworzyła Uli oczy.
Rodzice chrzestni są gejami. Ja uważam, że wybór dobry jak każdy inny. Mam tu na myśli takich hetero. Ksiądz nie ma tu nic do rzeczy i w ogóle nie powinien wtrącać się do wyborów rodziców dziecka zwłaszcza, że wśród kleru pełno takich, którzy uprawiają seks z przedstawicielami własnej płci. Na szczęście nie pokusiłam się o opisywanie takich detali.
W relacjach Ulowo - Markowych nastąpi przełom, bo nie może być inaczej. Marek bardzo się stara, a ona wkrótce do doceni.

Cieszę się, że zajrzałaś dzisiaj i cieszę się Twoim komentarzem. Bardzo za niego dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.24 22:50
Ja nie ma nić przeciwko homoseksualistom :) Ale wiesz, ksiądz zawsze wie lepiej. Lubią wytykać błędy innym, nie widząc swoich :) Pozdrawiam, UiM
Spinalonga (gość) 2015.06.24 23:07
Ucieszyłam się kiedy przeczytałam nasz ulubiony ciąg dalszy. Ula coś tam zrozumiała dzięki Beti.
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.06.24 23:40
Spinalonga

Dziękuję, że nadal trwasz, zaglądasz i czytasz, a także zostawiasz ślad.
Pozdrawiam. :)
Spinalonga (gość) 2015.06.24 23:49
Cała przyjemność po mojej stronie. Wierzę, że Ula zacieśni znajomość z Markiem D. i nie ograniczy jej do wizyt u córki raz w tygodniu. Dzieci są różne. Czasem przychodzi na świat egzemplarz przesypiający noce bezproblemowo i niekrzykliwy, a czasem wręcz przeciwnie. Wsparcie kogoś bliskiego jest wtedy bardzo potrzebne, żeby jakoś funkcjonować i móc choć czasem zregenerować siły.
lectrice (gość) 2015.06.25 00:53
Czytalam.... nie mam sily komentowac... moze jutro tzn dzis :-)
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.06.25 09:44
UiM

Masz całkowitą rację. Księża powinni najpierw u siebie posprzątać tę stajnię Augiasza, a dopiero potem prawić nam kazania o moralności.

Spinalonga.

To o czym piszesz, to kolejna rzecz, której Ula nie przewidziała. To, że sama ma spokojny charakter nie oznacza, że dziecko przejmie go po niej. Może być zupełnie odwrotnie i okazać się, że dzieciak jest bardzo drażliwy i absorbujący, co bez wątpienia wykańcza matkę. Mam taki przykład z najbliższego otoczenia i wiem jak to jest.

Lectrice

Mniej facebooka więcej snu dziewczyno, bo w końcu będziesz musiała powkładać w oczy zapałki.
Chyba będziesz miała wakacje, albo już je masz. Czas zregenerować siły.
Pozdrawiam Cię. Buziole. :)
Spinalonga (gość) 2015.06.25 13:07
Małgosiu " dziecko" nie "dzieciak" .
"Dzieciak" napisałby facet bez serca albo cwana kobieta zimna ryba.
MalgorzataSz1 2015.06.25 13:31
Spinalonga

Aż się uśmiechnęłam. Może ja jestem taką właśnie babą zimną jak ryba i zupełnie nieczułą? Nie..., chyba jednak nie... A słowo "dzieciak" traktuję w kategoriach pieszczotliwych a nie jak coś obraźliwego. Dzieciak, dzieciaczek, dzieciątko, dziecię, to dla mnie miłe określenia, choć może dla innych nie.
magdam (gość) 2015.06.25 17:05
Bardzo mnie cieszy, ze Ulka zdecydowała sie dac szanse Markowi :) Z niego to naprawdę całkiem fajny facet i w dodatku odpowiedzialny. Jestem ciekawa, jak to dalej sie bedzie miedzy nimi ukladac, bo oczywiście zakładam szczęśliwy happy end :) Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2015.06.25 18:54
Magdam

Oczywiście, że będzie happy end. U mnie jest zawsze i tu nie będzie niespodzianki, bo wszystko powoli zaczyna się układać.
Fajnie, że przeczytałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
(gość) 2015.06.25 22:33
Droga Małgorzato,
Zauważyłam , że zarówno Ty, jak i Twoi najwięksi fani nie najlepiej reagujecie na pojawiającą się krytykę. Wpisy mówiące, że dany rozdział czy opowiadanie są niefajne znikają, a ich miejsce zajmują te pochwalne. Ja jednak zaryzykuję wyznając zasadę, że ktoś, kto wystawia swoje prace na publiczną ocenę musi się spodziewać nie tylko braw ale i gwizdów. Zapewne zostanę za to zlinczowana, ale zauważyłam spadek jakości prezentowanych przez Ciebie opowiadań. Bloga śledzę już jakiś czas, zapoznałam się ze wszystkimi Twoimi historiami. Nie wiem czy jest to efekt tego, że potrzebujesz urlopu i wymyślenia nowych, ciekawych historii czy raczej jest to wina tego, że jak dobrze zrozumiałam ostatnie opowiadania nie w pełni są Twojego autorstwa. Czytelnik czuje tą różnicę. Brak jest w tych tekstach świeżości i entuzjazmu. Ma się wrażenie, że publikujesz nie do końca przemyślane historie, jakby z obawy, że jak zrobisz sobie przerwę to już do pisania nie wrócisz. Czasem warto i trzeba. I piszę to po to, by przeczytać tu jeszcze kiedyś historie równie dobre jak te sprzed roku.
Co do aktualnego opowiadania to jest ono kompletnie oderwane od rzeczywistości. Słyszałam i czytałam o przypadkach szukania dawcy nasienia. Jednak ta desperacja jest nienaturalna. Dziewica, która idzie do klubu szukać ojca. I ta dziewica w swej nieporadności potrafi na tyle zadowolić doświadczonego kochanka, że ten traci dla niej głowę? Poza tym Marek jest tak wyidealizowany, że aż przecukrzony. Rozumiem fascynację, pożądanie, ale który facet zakochuje się w dziewczynie którą spotkał na kilka godzin wyłącznie po to by ją przelecieć. Czy to nie tak , jakby ktoś zakochał się w prostytutce? Schemat znajomości ten sam. I na koniec chce wziąć odpowiedzialność za dziecko (honorowi się czasem jeszcze zdarzają nawet po wpadce) i deklaruje matce dziecka wielką miłość, chce sobie układać z nią życie? Jasne, tylko może wypadałoby aby te plany i deklaracje poprzedziło lepsze poznanie. To, że pamięta ją jako przyzwoitą dziewczynę z czasów studenckich to nic nie znaczy. Ludzie się zmieniają.
Mam nadzieję, że jednak pochylisz sie nad moim wpisem i że nie zostanę ukrzyżowana przez fanki za słowa prawdy i uwagi.
Pozdrawiam Anna
(gość) 2015.06.25 22:56
Zgadzam się z Anią. Ale muszę jeszcze dodać, że tę opowiadanie jest beznadziejnie. Niestety muszę jej zaliczyć do grona najgorszych opowiadań jak przeczytałam. Może czas odpocząć i dać szanse innym blogerom.
MalgorzataSz1 2015.06.25 23:07
No proszę! Wreszcie jakiś konstruktywny komentarz, a nie tylko "Fakty po Faktach".
Pisałam całkiem niedawno, że wszystkie komentarze noszące znamiona hejtu i oderwane od tematu będą natychmiast usuwane. Nie dopuszczę, żeby i na tym blogu rozpętało się podobne piekło jak u Amicus.
Twoje komentarze wstawiane do tej pory takie właśnie były i dlatego zostały usunięte, bo ziały wręcz nienawiścią, były prześmiewcze i przepełnione zjadliwa ironią, a ja nie będę się zastanawiać, za co nienawidzisz mnie i to co piszę. Wchodzisz tutaj na blog, czytasz i już z zasady krytykujesz, czy tylko tak, by sobie ulżyć? Po co to robisz? To jakiś rodzaj odreagowania stresów?
Jeśli coś mi się nie podoba to mam na tyle taktu, że w kulturalny sposób daję o tym do zrozumienia autorce. Ty nie byłaś kulturalna w poprzednich komentarzach. Powiedziałabym nawet, że wręcz chamska. Nie przywykłam do takiego traktowania, bo sama nigdy tak się nie zachowuję. Mam na karku sporo lat i jestem poważnym człowiekiem. Jeśli szanuję innych to względem siebie wymagam tego samego.
Ja nie przykładam Ci pistoletu do głowy i nie zmuszam do czytania tych opowiadań, więc odpuść sobie skoro tak bardzo się przy tym męczysz.
Wybór tematyki opowiadań to wyłącznie moja sprawa i albo się to komuś podoba, albo nie, albo chce to czytać, albo jedynie złośliwie skrytykować tak jak Ty to zrobiłaś. Twoja krytyka dotyczyła wyłącznie tematu tego opowiadania, chyba, że jeszcze chodziło o coś więcej.
Skoro jesteś taka świetna, może spróbuj własnych sił i pozwól nam ocenić to, co napiszesz. Być może będziemy równie zachwycone jak przy czytaniu opowiadań Amicus, które są genialne. Najłatwiej jest krytykować, ale zrobić coś co zaciekawi innych, to już trudniejsza sprawa.
Bardzo się rozpisałaś w swoim komentarzu, chociaż w poprzednich nie różniłaś się niczym od autorek pojawiających się tutaj ostatnio hejterskich wpisów.
To moja ostatnia odpowiedź na Twój wpis. Nawet jeśli coś jeszcze wyskrobiesz nie dostaniesz odpowiedzi, bo ja niniejszym zamykam ten żałosny temat.
Już kiedyś na stronach tego bloga wypowiadała się pewna Anna, ponoć studentka prawa, która zachowywała się tak, jakby była wziętym prawnikiem i pozjadała wszystkie rozumy. Może to Ty właśnie nią jesteś. Jeśli tak, to daruj sobie.

MOJE STAŁE CZYTELNICZKI BARDZO PROSZĘ O NIE USTOSUNKOWYWANIE SIĘ DO SŁÓW KOMENTARZA POWYŻEJ. DZIĘKUJĘ.
MalgorzataSz1 2015.06.25 23:10
I jeszcze słowo do osoby podpisującej się jako "gość"

Chcesz mieć szansę? Daję Ci ją. Pokaż co potrafisz pod warunkiem, że nie będziesz sadzić takich błędów jak w komentarzu, który napisałaś.
(gość) 2015.06.26 09:25
Nie powiem, żebym się tego nie spodziewałam. W ani jednym zdaniu nie odniosłaś się do moich uwag, za to przypisujesz mi wszystkie hejterskie komentarze, jakie się tu pojawiły. Szkoda, bo wyraźnie dałam znać, że piszę komentarz po raz pierwszy. I nie jednemu psu na imię burek. Chciałaś konstruktywnego komentarza, to go dostałaś ale jak widzę na wszelką krytykę reagujesz agresją i zasłaniasz się atakami na inną piszącą.
Masz rację, że nikt nie przykłada mi pistoletu. Ja jednak czytam bo liczę na to, że wrócisz do dawnej formy. Szkoda, że mój komentarz w dobrej wierze został odebrany w tym tonie.
Mimo Twojego atakującego mnie komentarza, pozdrawiam. Anna (nie prawniczka. Księgowa)
MalgorzataSz1 2015.06.26 12:06
Do Anny

Jeśli nie Ty byłaś autorką poprzednich komentarzy, jeśli nie Ty podpisujesz się raz jako Anna a raz jako Malina, bądź używasz innych określeń, to nie wypada mi nic innego jak tylko bardzo Cię przeprosić za niesłuszne oskarżenie Cię o hejterskie komentarze. Zbyt dużo pojawia się ich ostatnio na tym blogu i tak jak zapowiadałam wcześniej, wszystkie będą usuwane.
Najpierw była nagonka na Amicus na tyle skuteczna, że dziewczyna nie komentuje na żadnym z blogów. Teraz to samo dzieje się u mnie. To naprawdę podłe. Mam nadzieję, że Malina i inne będą w pełni usatysfakcjonowane informacją podana przeze mnie poniżej.
A jeśli chodzi o tę i następne publikacje to może faktycznie odpuść sobie, bo one są rozwinięciem pomysłów moich czytelniczek i z całą pewnością nie przypadną Ci do gustu.


INFORMACJA DLA WSZYSTKICH.

PO OPUBLIKOWANIU OSTATNIEGO ZAPOWIEDZIANEGO OPOWIADANIA PT. "NARODZONA NA NOWO" KOŃCZĘ MOJĄ DZIAŁALNOŚĆ PISARSKĄ. JAK ZASUGEROWAŁA JEDNA Z HEJTEREK, DAM SZANSĘ INNYM.
B (gość) 2015.06.26 14:34
Małgosia Ci już kiedyś pisałam , że szkoda zdrowia , a dla rozładowania napięcia proponuję rzut ogórkami małosolnymi do....( chyba nie muszę wyjaśniać do kogo ?) pozdrawiam B.
Gaja (gość) 2015.06.26 14:47
Witaj Małgosiu,
jest mi strasznie przykro z powodu Twojej decyzji. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że najważniejsza jesteś w tym wszystkim TY i Twoje samopoczucie. Pozwól mi jednak wyrazić moje zdanie. Takie komentarze nie tylko dotykają Ciebie, ale również Twoje czytelniczki! Nigdy nie śmiałabym nazwać się znawczynią literatury, ale czy to oznacza, że nie wiem co mi się podoba a co nie, że jestem owieczką prowadzoną na rzeź niewiniątek?! Mogę Cię zapewnić, że tak nie jest, bardzo dobrze wiem co mi odpowiada a co nie i dlatego nie tracę czasu na rzeczy, które mnie nie interesują. Po raz kolejny chciałabym Cię poinformować, że właśnie przy Twoich opowiadaniach udaje mi się oderwać od niekiedy smutnej rzeczywistości. Nie obchodzi mnie co, kto o tym sądzi! Wiem o czym piszesz i zdaję sobie sprawę, w przeciwieństwie do niektórych, że opowiadania te są fikcją literacką a nie dokumentem, że nie maja na celu niesienie kaganka oświaty dla nieoświeconych:). Każdy z nas może w internecie znaleźć coś dla siebie, co mu odpowiada. Ja właśnie znalazłam Twojego bloga. Jeśli komuś się on nie podoba, to należy przyjąć to do wiadomości i przejść nad tym do porządku dziennego. Internet jest ogromny i nie wyobrażam sobie żebyś zajmowała komuś miejsce, to niedorzeczne! Przecież jeśli ktoś chce pokazać na co go stać, nic nie stoi na przeszkodzie aby założył swojego bloga i tam spróbował swoich sił i tam się wymądrzał i tam samemu poddawał się ocenie innych - ciekawe tylko czy byłby wówczas taki wyważony i elokwentny? Moim skromnym zdaniem nie powinnaś się przejmować tymi komentarzami. Sama zobacz co się stało z Amicus?! Myślę, że po to piszesz aby dawać sobie i innym radość? Jeśli się ze mną zgadzasz, to nie uważasz, że to tylko Ty powinnaś sama zdecydować czy dalej sprawia Ci to przyjemność czy nie? Jeżeli to Ty już nie masz ochoty poświęcać czasu na tworzenie fikcyjnych historii, to z przykrością, ale przyjmę, to do wiadomości. Nie mogę jednak zgodzić się z tym, że jakieś dziwne komentarze wpłyną na Twoją decyzję. Swoją decyzją krzywdzisz nie tylko siebie, ale również czytelniczki, które z taką ochotą zaglądają na Twojego bloga. Śmiem nawet twierdzić, że jest ich więcej niż te kilka, którym zależało na tym abyś przestała pisać. Przepraszam za trochę emocjonalny komentarz, ale mam nadzieję, że zmienisz zdanie. Trzymam za to kciuki:) Głowa do góry i rób swoje oraz pamiętaj, że podobno "co cię nie zabije, to cię wzmocni":) Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę miłego dnia:)
Gaja
MSophie (gość) 2015.06.26 15:32
Małgosiu,
brawa dla Beatki. Pewnie gdyby nie ona, Uli ciężej byłoby podjąć taką, a nie inną decyzję. Wyczuwalny jest jednak dystans między nią a Markiem. Takie życie...

Droga Autorko - czy Twoja decyzja dotyczące zaprzestania pisania jest ostateczna i nieodwołalna? Mam nadzieję, że jednak nie, że jest nadzieja...
lectrice (gość) 2015.06.26 20:47
Tak jest , psze Pani, postaram sie zastosowac... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz