Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"CZAS ZACZĄĆ ŻYĆ..." - rozdział 3

01 marzec 2015
ROZDZIAŁ 3


Wyszli na rozgrzaną słońcem ulicę kierując się na parking. Przy samochodzie Ula uściskała Maćka.
- Gdyby nie ty Maciuś, to nie wiem co by było. Pewnie nadal poszukiwałabym bezskutecznie roboty. Miałeś rację. Dobrzański to naprawdę fajny facet. Jestem wdzięczna wam obu.
- A co miałem do stracenia Ula? Pomyślałem, że zapytam. Najwyżej mi odmówi. Rzeczywiście ten jego sekretariat od dawna świeci pustkami. Kiedyś pracowała tam taka postrzelona Violetta, ale ona była jego sekretarką, nie asystentką. Wtedy Marek był zaręczonym facetem. Miał bardzo zazdrosną narzeczoną, a Violettę przyjął na jej wyraźne polecenie. Ponoć miała go szpiegować, czy nie fika z jakimiś panienkami na boku. Potem jednak coś poszło nie tak, bo on zerwał zaręczyny, więc i obecność Violetty była już nieuzasadniona. Marek ją zwolnił, bo też nie miał z niej żadnego pożytku. Nie była jakoś specjalnie pracowita i większość czasu paplała przez telefon. Bardzo się cieszę Ula. Będziesz miała mniej czasu na rozpamiętywanie tej traumy, przez którą przeszłaś. To dobra odskocznia od tamtych problemów. A teraz wsiadaj i powiedz, gdzie najpierw jedziemy.
- Najpierw na Powiśle. Nowogrodzka czternaście.

Wiedziała, że zastaną właściciela. Wcześniej rozmawiała z nim i okazało się, że on ma dwa mieszkania pod tym adresem, a do wynajęcia jest to mniejsze. Zadzwoniła jeszcze do niego uprzedzając, że jest już w drodze i za chwilę będzie na miejscu. Kamienica wyglądała na przedwojenną, ale była odrestaurowana i to chyba nie tak dawno, bo jeszcze pachniało farbą. Przywitali się z niepozornym człowieczkiem w średnim wieku. Zaprowadził ich na drugie piętro i otworzył środkowe drzwi.
- Mieszkanie nie jest zbyt duże. Zaledwie czterdzieści metrów, bo to pokój z kuchnią. Jest jednak łazienka i ubikacja. Ogrzewanie etażowe no i ten parkiet. Proszę spojrzeć. Stara, powojenna robota. Nie do zdarcia.
Istotnie mieszkanie wyglądało na dość przytulne i zrobiło na niej dobre wrażenie.
- Kuchnia posiada meble jak państwo zauważyli, bo są robione na wymiar, ale pokój trzeba umeblować.
- Wygląda świetnie – Ula kolejny raz omiotła pokój. – A jaka jest cena?
Właściciel roześmiał się rubasznie.
- Proszę się nie obawiać, nie zedrę z pani skóry. Tysiąc pięćset złotych miesięcznie, ale media i czynsz już we własnym zakresie.
- A jaki jest czynsz?
- To trzysta pięćdziesiąt złotych.
- Nie tak wiele Ula, – mruknął Maciek – a nic nie trzeba robić, żadnego remontu. Nawet stolarka okienna wygląda na nową.
- To prawda. Wymieniliśmy dwa lata temu. To jak, decyduje się pani? Możemy nawet dzisiaj spisać umowę i może się pani wprowadzać.
- Tak, to mi odpowiada. Zgodzi się pan wynająć na rok?
- Oczywiście. Potem można przedłużyć. Do tej pory miałem chętnych na najwyżej trzy miesiące.
- W takim razie ja jestem gotowa podpisać tę umowę.
Cieszyła się jak dziecko. Mieszkanie naprawdę jej się spodobało, a dodatkowym atutem był fakt, że nie miała stąd daleko do pracy. Zaledwie trzy przystanki. To bardzo jej odpowiadało. Teraz kiedy miała w perspektywie stałą pracę i zarobek, te kwoty podane przez właściciela mieszkania nie wydały jej się zbyt wygórowane. – Chyba nie będzie tak źle i udźwignę to finansowo – pomyślała. Wprawdzie nie znała jeszcze kwoty zarobku, ale jutro wszystko się okaże.
Po zredagowaniu i podpisaniu umowy dostała od właściciela klucze. Postanowiła, że wykorzysta jeszcze obecność Maćka do pomocy przy pakowaniu. Nie odmówił. Po drodze zaopatrzyli się w niezbędne kartony i do wieczora opróżniali meble. W tym służbowym mieszkaniu tylko kilka rzeczy należało do niej. Komplet wypoczynkowy kupili kiedyś wspólnie z Piotrem. Obojgu spodobał się rudy kolor tapicerki i to, że nie był zbyt duży. Ława, dwie komody, wąska szafa i dywanik też były jej własnością.
Z bólem serca pakowała ubrania Piotra. Postanowiła, że odda je biednym. Pociekły jej znowu łzy, bo każda rzecz przypominała jej męża i wszystkie pachniały nim.
- Jutro trzeba będzie zamówić jakiś większy samochód, żeby zrobić tylko jeden kurs. Po co jeździć dziesięć razy? Ja to załatwię Ula. Zamówię na szesnastą, góra siedemnastą. Wtedy będziesz już po pracy.
- Dziękuję Maciuś – popatrzyła z wdzięcznością na przyjaciela. – Nie poradziłabym sobie bez ciebie. Jesteś najlepszy.

Następnego dnia uzbrojona w teczkę zawierającą CV wysiadła z autobusu zatrzymującego się niemal pod samą firmą. Przed szklanymi drzwiami natknęła się na Dobrzańskiego i uprzejmie się z nim przywitała. Wyzwalała w nim przyjemne doznania estetyczne. Odniósł wrażenie, że jest bardzo skromna i powściągliwa. Nie szafowała słowami i nie klepała jak najęta. Od razu przypomniała mu się Violetta, która potrafiła zagadać go na śmierć. Cieszył się, że Ula jest inna. – Ciekawe, czy rzeczywiście taka kompetentna, jak zapewniał Maciek. Wkrótce się o tym przekonam.
- Skoro już się spotkaliśmy Ula, to pójdziemy od razu do kadr. Dyrektorem jest tam mój przyjaciel Sebastian Olszański. To właśnie on wypisze ci umowę. Masz jakieś zdjęcia? Jedno przyda się do identyfikatora. Dzięki niemu nie będziesz miała problemu, żeby wejść do firmy.
- Tak, mam.
Labiryntem korytarzy zaprowadził ją do kadr. Przepuścił ją w drzwiach i sam wszedł witając się z przyjacielem.
- Przedstawiam ci Seba Urszulę Sosnowską. Od dzisiaj będzie moją asystentką. Tu masz wszystkie dokumenty i zdjęcia. Postaraj się też o identyfikator.
Olszański z galanterią i błyskiem w oku ucałował jej dłoń. Spodobała mu się ta eteryczna dziewczyna. – Ma niesamowite oczy. Rasowa kobieta – pomyślał.
- Witamy na pokładzie Ula. Ja zaraz wszystko wypiszę i przyniosę ci do sekretariatu.
Kiedy już tam dotarli Marek wskazał dłonią na biurka i rzekł.
- Wybierz sobie, które chcesz. Komputer masz już przygotowany, więc możesz się z nim oswoić. Tu za tobą są szafy, a w nich wszystkie dokumenty. Bez wątpienia jest w nich bałagan, bo moja sekretarka olewała pracę jak tylko mogła. Powinnaś ułożyć je po swojemu, żeby wiedzieć gdzie co jest i nie szukać. Dzisiaj jest taki luźniejszy dzień, wiec możesz to zrobić. Za to jutro bierzemy się z kopyta do roboty. We wrześniu mamy pokaz kolekcji jesienno-zimowej i trzeba go solidnie przygotować. O tym jednak szczegółowo opowiem jutro rano – spojrzał na nią ciepło. – Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pracowało Ula.
- I ja mam taką nadzieję. Dziękuję raz jeszcze. Za wszystko.
- Nie ma o czym mówić. To ja idę do siebie.

Zabrała się za segregatory. Rzeczywiście był w nich bałagan. Układała systematycznie wszystkie dokumenty według dat. Zaznaczała te najważniejsze kolorowymi kartkami. Po czterech godzinach wiedziała już mniej więcej gdzie może znaleźć każdy z dokumentów. Umowy były najważniejsze i te poszły na najwyższą półkę. Reszta według ważności zajmowała te niższe.


W międzyczasie przyszedł Olszański z jej umową, ale najpierw musiał podpisać ją Marek. Wszedł do jego gabinetu i zagaił.
- No stary, skąd ty ją wytrzasnąłeś? Piękna kobieta. Powinna się zacząć uśmiechać, wtedy wyglądałaby jeszcze piękniej. Może da się wyciągnąć na randkę?
Marek spoważniał w momencie i obrzucił przyjaciela surowym spojrzeniem.


- Ani się waż proponować jej coś takiego. Nie uśmiecha się, bo ma żałobę. Dwa dni temu pochowała męża. Przez siedem miesięcy tkwiła przy jego łóżku, bo był w śpiączce. Przeszła straszną traumę. Myślisz, że w głowie jej randki z tobą?
Olszański podniósł ręce w poddańczym geście.
- Sorry stary. Nie wiedziałem. Przykra sprawa. Musiał być niewiele starszy od niej.
- Był kardiochirurgiem. Młodym, zdolnym lekarzem, którego bandziory zakatowały niemal na śmierć. On leży w grobie, a ich do tej pory nie odnaleziono. To jest dopiero sprawiedliwość. Dlatego niczego nie próbuj, bo ona musi dojść do siebie. Praca, to najlepsze lekarstwo, żeby zapomnieć.
- W porządku, nie unoś się tak. Napisałem umowę, ale nie podałeś kwoty zarobku.
- A ile wynosi stawka na tym stanowisku?
- Na okresie próbnym trzy tysiące dwieście. Na stałej umowie o tysiąc więcej plus premia uznaniowa.
- Ona nie będzie na okresie próbnym. Przyjmujemy ją na stałe. Wpisz cztery tysiące pięćset plus premia. Jak będziesz wychodził to poproś ją tutaj.

Zapukała cicho i wsunęła się do gabinetu. Podniósł głowę i uśmiechnął się do niej.
- Wchodź Ula. Śmiało, śmiało. Siadaj proszę. Mam dla ciebie tę umowę. Musisz podpisać. Dał ci Sebastian identyfikator?
- Tak.
Przysiadł obok niej na kanapie. Odurzył ją zapach jego perfum. Były takie… męskie i na pewno kosztowały majątek. Podał jej dokument i poprosił, żeby uważnie go przeczytała i podpisała. Kiedy dotarła do kwoty, nie mogła uwierzyć. Stukając palcem w papier mówiła.
- Tu jest chyba pomyłka. Sebastian się pomylił. Niemożliwe, żeby aż tyle…
Kolejny raz wykwitły na twarzy Marka te zniewalające dołeczki.
- Nic podobnego Ula. Wszystko jest w porządku. Będziesz miała naprawdę sporo pracy, a suma zarobku jest adekwatna. Jak ci idzie z segregatorami?
- Już mam wszystko poukładane. Wiem gdzie co jest.
- Skoro tak, to zdążę cię jeszcze wprowadzić w zakres twoich czynności. Przede wszystkim pokaz. Zajmujemy się jego stroną finansową czyli budżetem. Uważamy, żeby go nie przekroczyć. Wynajmujemy salę w Łazienkach, zlecamy drukowanie zaproszeń, załatwiamy catering i jakiś zespół muzyczny, bo po pokazie zawsze odbywa się bankiet. Po nim też zawieramy umowy na sprzedaż kolekcji i tu najbardziej mi się przydasz do ich redagowania. Muszą być oczywiście korzystne dla obu stron i o tym nie muszę ci mówić. Czasami będziemy chodzili na spotkania biznesowe, bo kontrahenci wolą wcale nie tak rzadko spotykać się na mieście. Dbamy też o dobry PR. Dobra reklama potrafi zdziałać cuda. Będziesz ściśle współpracować z działem finansowym. Pełniącym obowiązki dyrektora jest tam Adam Turek. To dobry fachowiec, więc współpraca powinna pójść gładko. Będziesz też koordynować poczynania naszego projektanta, który czasem bywa wprawdzie nieobliczalny, ale nie sposób go nie lubić, chociaż to wielki ekscentryk. Najlepiej wychwalać go pod niebiosa, bo łasy jest na pochlebstwa. No i to tyle. Reszta wyjdzie w praniu. Mam nadzieję, że nie przytłoczył cię zakres obowiązków. Wiem, że ich dużo, ale poradzimy sobie przecież, prawda?
- Na pewno. Ja mam do ciebie jeszcze prośbę. Ponieważ nic konkretnego nie będę już dzisiaj robić, chciałam cię prosić, żebyś zwolnił mnie pół godziny wcześniej. Wczoraj udało mi się wynająć mieszkanie, a na dzisiaj Maciek załatwił samochód do przeprowadzek. On chce to zorganizować tak, żeby zrobić tylko jeden kurs. Nie mam zbyt wielu rzeczy i powinno pójść szybko.
- Nie mam nic przeciwko temu Ula. Nawet powiem więcej, że chętnie z tobą pojadę i pomogę wam. Nie będziesz przecież nosić mebli.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Kolejny raz jej policzki pokryły się szkarłatem.
-Ja nie wiem czy to wypada Marek. Jesteś moim szefem i wiele ci zawdzięczam… To trochę krępujące…
- Ula, co jest krepującego w chęci do pomocy? Urwiemy się i załatwimy to raz dwa. Mam nadzieję, że po wszystkim napiję się dobrej kawy. No nie wstydź się, bo to naprawdę nic takiego, a ja się cieszę, że będę pomocny.
- Bardzo ci dziękuję – wyszeptała. – Robisz wszystko, żebym nie mogła spłacić tego długu wdzięczności. – Roześmiał się na cały głos.
- Proszę cię, żebyś nie traktowała moich ludzkich odruchów w tych kategoriach. O piętnastej wychodzimy.
- O piętnastej trzydzieści.
- O piętnastej Ula. Pójdziemy jeszcze coś zjeść, żeby mieć siłę do noszenia ciężarów. Ja zapraszam.

Była nieco skrępowana eleganckim wnętrzem jednej z najlepszych restauracji w mieście. Z Piotrem nigdy nie chodzili do takich miejsc, bo nie było ich na nie stać. Karta dań przyprawiała o zawrót głowy, a ceny szczególnie. Nie potrafiła się zdecydować. Większość nazw nic jej nie mówiła. Marek obserwował jej zakłopotanie.
- Jeśli chcesz, to mogę ci coś polecić. Mają tu pyszne carpaccio, jeśli lubisz surowe mięso, lub ceviche, to taka sałatka z owocami morza.
- To tego nie. Mam uczulenie na ryby.
- W takim razie weźmy może krem pieczarkowy, a do tego po kawałku pieczeni z ziemniakami i surówką. – Pokiwała z aprobatą głową. Marek skinął na kelnera i złożył zamówienie. Po chwili przyniesiono im pachnące potrawy. Wyglądały pięknie, ale ona nie była w stanie dużo zjeść. Przez te wszystkie miesiące, które spędziła przy łóżku Piotra nie dbała o jedzenie. Nie dbała o nic. Maciek miał rację. Bardziej przypominała kościotrupa niż żywą osobę. Marek widząc jak dzióbie widelcem w talerzu spytał
- Nie smakuje ci Ula? Jesz jak ptaszek. Bardzo mało. Ledwie skubnęłaś drugie danie.
- Wszystko jest bardzo apetyczne Marek, ale ja mam ściśnięty żołądek. Przez ostatnie wydarzenia ubyło mnie piętnaście kilo. Nie pamiętałam, żeby jeść. To było najmniej ważne.
Popatrzył na nią z troską.
- Ula, teraz jest pora, żeby poświęcić trochę czasu samej sobie. Przez takie umartwianie nie sprawisz, że poczujesz się lepiej. Piotr na pewno byłby krytyczny wobec takiej postawy. Przecież był lekarzem. - Zauważył jak w jej oczach zamigotały łzy. – Przepraszam cię Ula – pogładził jej dłoń. - Nie chciałem przywoływać przykrych wspomnień. Ty musisz otrząsnąć się z tego dramatu, który przeżyłaś. Spróbuj wmusić w siebie jeszcze troszkę. Nie będę naciskał, żebyś zjadła wszystko. Proszę…
Otarła z policzków łzy i powiedziała cicho.
- Masz rację, ale to bardzo trudno zapomnieć. Spróbuję jeszcze trochę zjeść. 
 
 
 
Wiktoria (gość) 2015.03.01 02:47
Witaj Malgosiu,
rozdzial super. Marek i Ula powoli sie zaprzyjazniaja a od przyjazni juz pozniej do milosci jeden krok. Marek jest w stosunku Uli bardzo opiekunczy, pomaga jej. Taka postawe sie chwali. Ale najwazniejsze Dobrzanski nie jest juz z Paulina. Super. Tylko troche szkoda, ze nie ma Wioli i jej smiesznych powiedzonek.
Pozdrawiam i juz nie moge sie poczekac nastepnego rodzialu.
Gaja (gość) 2015.03.01 10:33
Witaj Małgosiu,
jakie to przewrotne, większość z nas często narzeka na pracę, że za dużo, że za długo w niej siedzimy, że mało rozwijająca, że szefowie/współpracownicy niezbyt fajni, że nikt nie rozumie naszych pomysłów itd., a później często okazuje się, że właśnie praca staje się wybawieniem dla nas. To właśnie z powodu natłoku zajęć możemy oderwać się od kłopotów. To właśnie dzięki niej może zadziałać powiedzenie - czas leczy rany. Myślę, że tak będzie i w przypadku Uli - jestem przekonana, że na pewno nie zapomni o Piotrze, ale mam nadzieję, że nie będzie tak cierpiała. Marek jako szef, po prostu perfekcyjny: rzeczowy, konkretny i do tego nie okazał się sknerą, super! Czyżbyś organizowała konkurs na idealnego faceta-przyjaciela. Maciek może poczuć się zagrożony na stanowisku jedynego i najlepszego obrońcy i pomocnika. Marek pewnie nieświadomie, ale subtelnie i dzielnie staje do rywalizacji o palmę pierwszeństwa w rankingu przyjaciół. Nawet postrzelony Sebastian okazuje zrozumienie dla sytuacji - chociaż myślę, że w realnym życiu znalazłoby się kilku osobników chcących wykorzystać "łatwy" kąsek:( Fajnie się czytało, coraz bardziej widać cieplutkie słoneczko pojawiające się nad Ulą:) Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, zwłaszcza pomiędzy naszą ulubioną dwójeczką:) Miłej niedzieli.
Serdecznie pozdrawiam,
Gaja
MalgorzataSz1 2015.03.01 11:41
Wiktoria

Wioletta będzie się chyba przewijać o ile dobrze pamiętam, ale tylko we wspomnieniach. Natomiast przyjaźń między Ulą a Markiem będzie się rozwijać w dobrym kierunku. On będzie wychodził ze skóry, żeby ona zapomniała o tej traumie.

Gaja

Masz rację. Nie ma to jak rzucić się w wir pracy i przynajmniej na jakiś czas, na parę godzin zapomnieć o tym co było i skupić się na rzeczach zawodowych. Ula tak właśnie stara się robić, ale reszta dnia i nocy już nie jest taka dobra, bo ona ciągle powraca do wspomnień i zadręcza się nimi.
Konkursu na najlepszego przyjaciela nie będzie i Maciek także może spać spokojnie, bo nic mu nie zagraża. Ci dwaj ramię w ramię będą wspierać Ulę i pomagać. Trzeba pamiętać, że oni obaj bardzo się lubią i nie ma mowy o żadnej rywalizacji.

Dziękuję Wam za komentarze i wizytę na blogu. Dziękuję Gaju, że uświadomiłaś mi, że liczba wejść na blog przekroczyła sto tysięcy.To naprawdę jubileusz i dla mnie wielka radość.
Serdecznie Was pozdrawiam. :)
RanczUla 2015.03.01 18:05
Ulka , to pewnie będzie się wzbraniała przed nową miłością , ale wiadomo, że czas goi rany i Marek małymi kroczkami zdobędzie jej miłość i zaufanie. A na razie , to pewnie będzie tylko przyjaźń i to będzie musiało Dobrzańskiemu wystarczyć. I ciekawa jestem , czy kiedyś wróci Paulina.
K. (gość) 2015.03.01 18:55
Jak się okazuje Ulka nie jest sama. Ma na kogo liczyć, ma wokół więcej życzliwych ludzi niż podejrzewała. Nie chodzi tylko o niezastąpionego, zaprawionego w boju i sprawdzonego w każdej sytuacji Maćka. Teraz jest jeszcze Marek, który dostrzega w niej piękną, mądra i strasznie smutną kobietę. Nie chce być tylko szefem, przełożonym, prezesem - chce być przyjacielem i wie, że na razie musi mu to wystarczyć. A ponieważ czas leczy rany będzie miał szansę sprawdzić w wielu sytuacjach. Nie zachowuje się tylko jak szef. Zdecydowanie nie. Jego pomoc przy przeprowadzce, zaproszenie na obiad czy troska nie są zachowaniami typowymi dla relacji szef-asystentka. I dobrze obojgu to może tylko wyjść na zdrowie. Ulka potrzebuje odskoczni, zajęcia żeby nie myśleć o tym co było i jak mogłoby być gdyby Piotr żył. Marek natomiast ma się kim opiekować, być lepszym a na dodatek Ula to taka miła odmiana po Violi i pannie Febo, która już została wymiksowana z tej opowieści. I dobrze. Brak Pauli to zawsze dobra wiadomość. Fantastycznie się czyta to opowiadanie jakieś jest takie inne. Nie wiem jeszcze z czego to wynika ale jak rozstrzygnę dam znać :). Pozdrawiam serdecznie.
MalgorzataSz1 2015.03.01 20:27
RanczUla

Z reguły po takich przejściach młode wdowy są dalekie od zawierania znajomości z mężczyznami, chociaż muszę przyznać, że znam jeden przypadek, gdzie było zupełnie odwrotnie, ale też zmarły mąż tłukł tę kobietę regularnie, więc tak naprawdę nie było kogo opłakiwać.
Ula nadal nosi w sercu miłość do Piotra i z pewnością nie myśli o nowym związku.
Paulina nie wróci. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a sprawa między nią a Markiem już dawno zamknięta. Jak napisałam, od dwóch lat on mieszka na Siennej i od dwóch lat nie widział panny FE.

K.

Masz rację. Ula nawet się nie spodziewała, że ze strony Marka doświadczy takiej dobroci, wsparcia i pomocy. To trochę ją krępuje, ale nie wypada odmówić.
Jego pociągają piękne oczy Uli, ale też dostrzega, że dziewczyna jest wycofana, mało o sobie mówi i trzeba ją ciągnąć za język. Wziął sobie za punkt honoru, żeby wyciągnąć ją z tego stanu zawieszenia i będzie to robił. Ona z całą pewnością doceni te gesty i uzna, że ma dwóch najlepszych przyjaciół na świecie.
Cieszę się, że nie męczy Cię czytanie tej historii. To dla mnie pozytywna wiadomość.


Dziękuję Wam obu za wpisy i obie pozdrawiam najserdeczniej. :)
jute (gość) 2015.03.01 20:28
Małgosiu, przeczytałam "na krzywy ryj", bo dopiero wróciłam z "wyjechania". Komentarz jutro, bo teraz marzę jedynie o kordełce.Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.03.01 20:39
Jute

Idź pod tę swoją kordełkę. Mam nadzieję, że palce już bardziej sprawne?
Pozdrawiam. :)
Gośka (gość) 2015.03.02 15:32
Wczoraj tak zwlekałam z przeczytaniem nowego rozdziału, że zrobiłam to dzisiaj rano.
Marek ujął mnie swoim zachowaniem. Taki dorosły, mądry, empatyczny. Na pewno inny niż zawsze. Zaplusował sobie u mnie rozmową z Sebastianem, zachowaniem względem Uli, pomocą. Widać, że troszczy się o nią.
Ten rozdział na pewno ukazuję Marka od tej lepszej strony.
Czekam na czwartek, pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.03.02 18:29
Gosiu

Nawet nie wiesz jak ja uwielbiam gloryfikować Dobrzańskiego. Jako serialowa postać posiadał wiele wad, ale trzeba przyznać, że nie dało się go nie lubić.
To opowiadanie jest jednym z tych, w których Marek jest aniołem rozpościerającym swe skrzydła nad biedną Ulą i jak to mówią, gotów jest jej nieba przychylić.
Pociechą dla Ciebie będzie fakt, że trauma była tylko na początku, więc nie bój się czytać kolejnych rozdziałów.
Cieszę się, że przeczytałaś i skomentowałaś.
Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.03.02 22:43
Witaj Małgosiu.Podoba mi się taki Marek, nomen-omen Dobrzański.Dbający o Ulkę ,ciepły. nic tylko go kochać.Najgorsza żałoba i tęsknota kiedyś wyblaknie i zamieni się w smutek.Ulce zacznie doskwierać samotność.Marek musi być cierpliwy.Przyjażń to bardzo dobry początek dalszych relacji.
Małgosiu widzę,że ZUS i podległe mu sanatoria dalej zatrudniają cudotwórców ?.Co Ci się polepszyło po tej kuracji? Pewnie gardło Cie przestało boleć, a może ucho?
MalgorzataSz1 2015.03.02 23:10
Jute

ZUS potrafi postawić na nogi, a nawet jeśli nie, to jak tylko jesteś w stanie pełzać, nadajesz się do pracy. Na razie jest nie tak źle i oby jak najdłużej.
W sanatorium poprawiła mi się tylko sprawność rąk i dłoni. Lędźwie nadal bolesne i ciężko mi się chodzi, bo i kolana wysiadają. Termin wszczepienia pierwszego implantu kolanowego - sierpień 2027. Raczej nie dożyję, a jeśli nawet, to chyba już nie będzie im się opłacało mnie operować. Póki co w listopadzie idę na artroskopię. Podobno po niej jest nieco lepiej. Zobaczymy.
Uściski :)
Sloneczko (gość) 2015.03.03 01:39
Witaj Malgosiu. Zapowiada sie bardzo ciekawe opowiadanie. Ciesze sie ze w zapowiedziach sa nowe opowiadania. Pozdrawiam serdecznie
MalgorzataSz1 2015.03.03 14:28
Słoneczko!

Ale niespodzianka! Bardzo dawno się nie odzywałaś. Cieszę się, że wciąż tu zaglądasz.
Pozdrawiam Cię najserdeczniej i zapraszam na czwartek. :)
Angela (gość) 2015.03.04 14:03
Witaj Małgosiu.
Podoba mi się, że Marek bardzo dba i martwi się o Ule. Jest dla niej oparciem w trudnych chwilach. Czekam na ciąg dalszy jutro.
Pozdrawiam Angela :)
MalgorzataSz1 2015.03.04 14:55
Angela

Ja też lubię takiego Marka i lubię go tak opisywać. Nowy rozdział już jutro. Serdecznie Cię zapraszam i pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz