Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"NIEWIERNOŚĆ" - rozdział 10 ostatni

 

03 maj 2015

ROZDZIAŁ 10
ostatni

 Kolejna sobota była również pełna atrakcji. Dzwoniąc do niej w piątek i umawiając się z nią poinformował, żeby wzięła kostium kąpielowy.
- Porywam Cię Ula do Nieporętu nad jezioro. Popływamy żaglówką, albo kajakiem i poopalamy się. Wyjedziemy o dziewiątej tak jak ostatnio.
Nie krygowała się. Propozycje Marka na spędzenie soboty były na tyle atrakcyjne, że pozwalały zapomnieć o minionym, ciężkim tygodniu.
- Będziemy mogli tam zjeść?
- O to się nie martw. Jest tam niezła knajpa, gdzie dają dobre jedzenie. Ty tylko spakuj opalacz i ręcznik, o resztę zadbam ja.

Pogoda była sprzyjająca. Jechali w doskonałych nastrojach i żartowali. Marek dojechawszy na miejsce zaparkował samochód w cieniu i ruszyli do wypożyczalni sprzętu. Zdecydowali się jednak na małą żaglówkę. Roziskrzonym wzrokiem spoglądał na Ulę ubraną w dwuczęściowy opalacz. – Ma boskie ciało. Idealne. – Pomógł jej się usadowić i odpychając łódkę od mola zgrabnie wskoczył zajmując miejsce obok. Leniwie wypłynęli na środek jeziora. Słońce prażyło niemiłosiernie. Ula wystawiła do niego twarz. Było jej dobrze. Szybko przywykła do towarzystwa Marka. Uważała, że stworzyli coś w rodzaju przymierza zranionych serc. Jednakowo okaleczeni na duszy, jednakowo urażeni i dotknięci stanowili dla siebie wsparcie. Po raz pierwszy widziała go rozebranego. Był szczuplejszy od Pawła, ale równie umięśniony i jak na mężczyznę miał naprawdę zgrabne nogi, na których teraz odznaczały się ładnie ukształtowane łydki. – Chyba mogłabym go pokochać. Nie jest taki jak początkowo sądziłam. Myślałam, że jest grubiański i wyniosły, a tymczasem okazał się naprawdę porządnym i łagodnym facetem. Chyba mnie też lubi, bo inaczej nie zabierałby mnie w te wszystkie atrakcyjne miejsca.
- O czym myślisz Ula – odwrócił do niej twarz uśmiechając się wdzięcznie.
- O niczym szczególnym – odparła. – Myślę, że powinniśmy zawrócić. Strasznie gorąco i nawet wiatru nie ma. Będziemy musieli wiosłować. Poleżymy trochę na kocu w cieniu, a potem pójdziemy coś zjeść, dobrze?
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – wyszczerzył się. – Zawracamy.
To była kolejna udana sobota, a po niej przyszły następne. On celebrował każdą z nich jak święto. Ona już nie wyobrażała sobie, że miałaby spędzić ten wolny dzień bez jego towarzystwa. Ewidentnie zbliżyli się do siebie. On dzwonił nie tylko w piątki. Często podjeżdżał pod jej firmę w tygodniu i zabierał ją na obiad do jakiejś ciekawej knajpki. Pozwolił sobie na trochę intymności i przy powitaniu i pożegnaniu całował ją w policzek. Uznała, że to bardzo miły gest i nie miała nic przeciwko temu.

Pochylał się nad korespondencją, kiedy do gabinetu wpadł podekscytowany Sebastian. Opadł ciężko na kanapę i wysapał.
- Wyobraź sobie, że Kamiński wyprowadza się. Rozmawiałem z nim i powiedział, że kupił większe mieszkanie gdzieś na Bielanach. Myślę jednak, że ta przeprowadzka, to z mojego powodu.
Marek zdziwiony spojrzał na przyjaciela.
- Dlaczego tak uważasz?
- Za często natykałem się tam na Paulinę i podejrzewam, że to głównie za jej namową kupił to mieszkanie. Na pewno ma świadomość, że mówię o niej tobie, a schadzki bez świadków mogą być ekscytujące, nie?
- Tak naprawdę to nie wiem po co znosisz mi te wszystkie rewelacje. Paulina to zamierzchła przeszłość, o której nie chcę pamiętać. – Marek strzepnął niewidzialny pyłek z rękawa marynarki. – Dziwi mnie tylko, co on takiego w sobie ma, że ona wraca do niego jak bumerang?
- No jak to co? Pewnie dorodny sprzęt jak u ognistego ogiera. Lepiej powiedz jak układa ci się z Ulą.
Na dźwięk jej imienia Markowi momentalnie pojaśniała twarz.
- Jest wspaniale. Metoda małych kroków jest niezawodna. Oswoiliśmy się ze sobą. Ona jest fantastyczna. Nigdy nie podnosi głosu. W ogóle nie ma skłonności do awantur. Jest cicha, łagodna i dobra. Ideał bracie. Zakochałem się w idealnej kobiecie i w dodatku całkowitym przeciwieństwie Pauliny. Jestem naprawdę szczęśliwy i teraz chyba się cieszę, że doszło do tego romansu, bo on zmienił moje życie na zdecydowanie lepsze.
Olszański podniósł się z kanapy.
- Pozdrów ode mnie Ulę. Może kiedyś spotkamy się w czwórkę na jakiejś kawie? – zerknął na zegarek. – No lecę. Milewska miała przyjść z aneksami do umów. Na razie.

Marek zrobił jej dzisiaj niespodziankę. Kiedy wyszła z firmy zauważyła Lexusa i jego samego opartego o maskę samochodu. Podeszła do niego z szerokim uśmiechem.

- A co ty tu robisz? Nie umawialiśmy się chyba na dzisiaj?
Cmoknął ją w policzek.
- Nie umawialiśmy się, ale bardzo chciałem cię zobaczyć. Masz coś do załatwienia na mieście?
- Nie, zupełnie nic. Pojedziemy na jakiś obiad? W brzuchu mi burczy.
- Po to właśnie tu jestem. Wsiadaj.
Naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną pachniały i smakowały bosko. Z przyjemnością przyglądał się jak pochłania trzeciego.
- Ale to dobre. Żałuj, że zamówiłeś to mięcho. Najadłam się jak bąk. Pójdziemy na spacer, żeby to spalić?
- Pójdziemy i nawet wiem dokąd. Tu niedaleko jest palmiarnia. Mamy sporo do obejrzenia.
To miejsce urzekło ją. Z zachwytem przyglądała się egzotycznym roślinom. Nie pamiętała, czy kiedykolwiek tu była. Chyba nie. Marek poprowadził ją do sztucznej sadzawki, w której pływało mnóstwo kolorowych ryb. Oparła się o barierkę i przez dłuższą chwilę przyglądała się im.



- Zakochałem się w tobie Ula – usłyszała za sobą Marka głos. Zamarła. Wolno odwróciła się do niego. Widział jej ogromne ze zdziwienia oczy, które wolno napełniały się łzami. Objęła go w pasie i przytuliła się mocno.
- To dobrze - wyszeptała. – Najlepiej, bo ja czuję to samo. - Oderwał się od niej gładząc dłonią jej gęste włosy.
- Jestem bardzo szczęśliwy. Dzięki tobie. Przy tobie odżyłem. Pozbierałem się po tym wszystkim i zapomniałem o złych chwilach.
- Mogę powiedzieć dokładnie to samo – powiedziała cicho.
Pochylił się i przylgnął do jej ust. Oddała pieszczotę. Czuła się tak, jakby po tych sztormach i zawirowaniach w jej życiu dobiła wreszcie do spokojnej przystani. Miała szczęście wypisane na twarzy, a on chłonął ten widok wszystkimi zmysłami i napawał się nim. Objął ją z czułością ramieniem i wolno poprowadził dalej.

Któregoś dnia zaparkował przed domem rodziców. Miał im wiele do powiedzenia, a przede wszystkim to, że znowu jest szczęśliwym człowiekiem. Przywitali go wylewnie. Zauważyli zmianę w jego zachowaniu. Ciągle się uśmiechał, a jak pamiętali było to u niego od momentu rozstania się z Pauliną dość rzadkie.
- Jesteś taki radosny synku. Co cię tak odmieniło? – Helena nalała mu kawę do filiżanki i podała na spodeczku.
- Kobieta mamo. Jestem zakochany i zaraz wam o tym opowiem.
Zwierzył im się ze wszystkiego. Z tego jak bardzo cierpiał po zdradzie Pauliny, jak dotarł do dziewczyny tego mężczyzny, z którym Paulina go zdradzała i jak paskudnie potraktował tę dziewczynę.
- Zrozumiałem, że zachowałem się jak cham. Zależało mi bardzo, żeby ją przeprosić, ale długo nie odbierała ode mnie telefonów. Wreszcie zdesperowany ustaliłem jej adres zamieszkania. Kupiłem kwiaty i pojechałem do niej. Na szczęście wpuściła mnie. Długo rozmawialiśmy. Potem spotkaliśmy się raz i dugi. Ona jest wspaniałą osobą. Jest bardzo wrażliwa, ma dobry charakter, jest pełna empatii, po prostu anioł w ludzkiej skórze i przy tym bardzo piękny anioł. Zachodziłem w głowę, jak człowiek, z którym była mógł ją zdradzić z Pauliną? Ona jest całkowitym jej przeciwieństwem. Wtedy bardzo rozpaczałem. Teraz myślę sobie, że to wielkie szczęście, że ten romans miał miejsce, bo dzięki niemu spotkałem kobietę swojego życia. Kilka dni temu wyznałem jej miłość, a ona ku mojej radości odwzajemniła ją. To dlatego uśmiech nie schodzi z mojej twarzy.
- Gratulujemy synku. Bardzo martwiliśmy się o ciebie. Koniecznie musisz nam ją przedstawić. Chcemy poznać kobietę, która tak bardzo cię odmieniła.
- Poznacie ją. Obiecuję. Zadzwonię jeszcze i umówimy się na którąś sobotę. W tygodniu oboje późno kończymy pracę i jesteśmy zmęczeni. Sobota, to będzie dobry dzień.
Będąc u Uli powiedział jej, że rozmawiał o nich z rodzicami.
- Oni znają całą prawdę kochanie. Nie mógłbym nic przed nimi ukryć. Bardzo chcą cię poznać i cieszą się, że dzięki tobie jestem szczęśliwym człowiekiem. Obiecałem im, że przywiozę cię w którąś sobotę. Może w tę za dwa tygodnie? Nie będziemy planować żadnego wyjazdu, bo jesteśmy zaproszeni na obiad. Co o tym sądzisz?
- No skoro obiecałeś, to nie wypada odmówić, prawda? Bardzo chętnie poznam twoich rodziców. Trochę ich pamiętam z tego pokazu.

Była nieco zdenerwowana, ale i podekscytowana. Ubrana w piękną, ale dość skromną sukienkę siedziała na miejscu pasażera skubiąc nerwowo pasek od torebki. Widział ten jej niepokój. Uścisnął jej dłoń.
- Uspokój się kochanie. Oni nie gryzą i są naprawdę bardzo mili. Zobaczysz, że przyjmą cię z otwartymi ramionami.
Uczepiona jego ramienia rozglądała się ciekawie. Dom był ogromny i pięknie położony. Wokół mnóstwo zieleni i zadbanych kwiatowych rabatek. Marek nawet nie zdążył nacisnąć dzwonka, gdy w drzwiach pojawiła się jego matka.
- Witajcie kochani. Bardzo proszę, wchodźcie.
Tuż za Heleną zmaterializował się Krzysztof. Z zachwytem zlustrował Ulę.
- To jest właśnie moi drodzy Ula. Moja Ula. Ula Cieplak. Najlepsza osoba na świecie. A to Ula moi rodzice - Helena i Krzysztof Dobrzańscy.
- Tak się cieszymy, że możemy cię poznać. Już nie mogliśmy się was doczekać. Wchodźcie dalej. Zapraszamy. Zosia zaraz poda obiad.
Wbrew jej obawom to popołudnie przebiegło w bardzo miłej i życzliwej atmosferze. Dobrzańscy byli nią zachwyceni i zachowali się niezwykle taktownie nie wspominając słowem ani o Paulinie, ani o Pawle. Byli natomiast bardzo ciekawi jej. Pytali, czym się zajmuje i gdzie pracuje.
- To niewielka firma zajmująca się doradztwem inwestycyjnym, a ja jestem zastępcą dyrektora finansowego. Pracuję w niej od momentu ukończenia studiów i jak dotąd jestem bardzo zadowolona z tej pracy.
Pytali o jej rodzinę. Współczuli, gdy się dowiedzieli, że tak wcześnie straciła rodziców. Kiedy żegnali się wieczorem z tą dwójką bardzo gościnnych gospodarzy zapewniali, że wkrótce znowu ich odwiedzą. Seniorzy stali jeszcze chwilę obserwując światła oddalającego się samochodu.
- Wspaniała dziewczyna – mruknął Krzysztof – i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.
- To prawda. Rzeczywiście zupełnie inna niż Paulina. Zauważyłeś jaka jest skromna, jak się rumieni? Będzie idealną żoną dla naszego syna Krzysztofie. Marek ma dobry charakter i jest przyzwoitym człowiekiem. Ona także. Pasują do siebie idealnie.

Nadeszła zima, a wraz z nią święta. Wigilię spędzili u rodziców Marka, a dwa kolejne dni u Uli. W drugi dzień świąt pojechali nad Wisłę. Marek miał tam swoje ulubione miejsce z długim pomostem. Lubili tam stawać i przyglądać się wolno płynącej rzece. Dzisiaj była skuta lodem, ale i tak widok, który się przed nimi roztaczał był urzekający. Te święta okazały się takie, jakie powinny być. Mroźne i śnieżne. I chociaż Ula bardzo nie lubiła tej pory roku, to przy Marku po raz pierwszy doszła do wniosku, że zima nie jest wcale taka zła.
Potarła zimny nosek i roztarła zziębnięte dłonie.
- Trochę zimno, nie?
- Ale w sercu gorąco- odpowiedział. Wyjął z kieszeni malutkie pudełeczko i otworzył. Uklęknął przed nią mówiąc:
- Bardzo cię kocham Ula. Całym sercem i duszą. Jesteś moim wielkim skarbem i nadzieją na dożycie w szczęściu do końca moich dni. Niczego bardziej nie pragnę jak tego, byś dzieliła ze mną życie na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie. Zostaniesz moją żoną?
Pogładziła z miłością jego czarną czuprynę.
- Jesteś spełnieniem moich marzeń i moich pragnień. Nie mogłabym być z nikim innym tylko z tobą. Nie jestem w stanie ci odmówić niczego, więc i tym razem nie odmówię. Zgadzam się.
Wsunął jej na palec pierścionek z diamentowym oczkiem i przytulił ją mocno do siebie.
- Jestem taki szczęśliwy Ula, taki szczęśliwy, że boję się o tym mówić głośno, żeby nie spłoszyć tego szczęścia, żeby nie zapeszyć – wyszeptał prosto w jej usta.
- Nie zapeszysz i nic złego się nie stanie. Ja nie jestem Pauliną i nigdy nie byłabym w stanie cię zdradzić. Ty nie jesteś Pawłem i wiem, że nie dopuściłbyś się zdrady wobec mnie.
Wrócili do samochodu, którym podjechali do Baccaro. Marek koniecznie chciał uczcić ten ważny dla nich obojga dzień.

Pobrali się wiosną i zamieszkali w domu Marka, który urządzili od nowa. Ula sprzedała swoje mieszkanie, bo nie było jej już potrzebne. Kilka miesięcy po ślubie natknęli się na jednej z warszawskich ulic na Kamińskiego. Obściskiwał jakąś kobietę i nie była to Paulina, lecz znacznie młodsza od niej dziewczyna.
- Wymienił ją na nieprzechodzony model – mruknął Marek.
Ula ścisnęła mocniej ramię męża.
- Chodźmy stąd. Nie chcę, żeby nas zauważył. Jedyny wniosek jaki można wysnuć z tej całej historii jest taki, że związek nie może opierać się wyłącznie na seksie, bo szybko spowszednieje, a partnerzy znudzą się sobą wcześniej czy później. Ani Paulina, ani Paweł nigdy nie zaznają prawdziwego szczęścia, bo żyją wyłącznie tym co tu i teraz nie myśląc wcale o przyszłości. Nie mamy im czego zazdrościć, bo posiadamy wszystko o czym marzyliśmy. Mamy siebie, wspólny dom i miłość, którą się darzymy. Do kompletu brakuje nam jeszcze tylko tego – wyciągnęła z kieszeni jakiś zwitek i wyprostowała go podając Markowi.
- Co to jest? – zdziwił się.
- To jest kochanie nasze dziecko, które urodzi się nam za sześć miesięcy.
Jego oczy rozszerzyły się i zabłysły ciepłym blaskiem. Przytulił ją najmocniej i najczulej. Wzruszony całował jej usta aż do utraty tchu.

K O N I E C
magdam911 (gość) 2015.05.03 10:07
Sprawdzałam od samego rana i jest :) Piękne zakonczenie i opowiadanie :) pasuje do siebie rzeczywiscie idealnie! :) fajnie, ze sie razem odnalezli i udalo sie im zbudowac cos tak trwalego. I bardzo dobre podsumowanie na ten zwiazku opartego tylko na seksie - nigdy nie przetrwa, bo podstawa wszystkiego powinna byc milosci, wiernosc i odpowiedzialnosc. Bardzo mi poprawilas humor tym rozdziałem Małgosiu. Czekam na kolejne opowiadnie. Pozdrawiam serdecznie.
MalgorzataSz1 2015.05.03 10:21
Magdam

Wielkie dzięki za miłe słowa. Ja zapraszam Cię już dzisiaj na czwartek i na pierwszy rozdział nowego opowiadania.
Serdecznie Cię pozdrawiam i życze słonecznej niedzieli. :)
Monisia (gość) 2015.05.03 10:34
Tylko jedna uwaga rzeczki nawet takie malutkie w parku nie zamarzaja. A tak po za tym wszustko super.
lectrice (gość) 2015.05.03 12:20
Az trzy miesiace zwlekala z powiedzeniem, ze jest w ciazy ?????? Troche dlugo...
A ja juz myslalam, ze na tej przejazdzce po jeziorku cos sobie wyznaja... ze emocje puszcza, a tu nic.....
Tacy jacys grzeczni... no chyba az tak nie sa skrzywdzeni przez zycie... juz mieli czas na przetrawienie tej zdrady....
Zachowuja sie asekurancko a jednoczesnie sa pewni dobrego konca... tak leniwie sie do siebie zblizaja... watpliwosci ich nie ponaglaja... tak jakby tych watpliwosci nie mieli...
Pozdrawiam i czekam na nowosc...
Gaja (gość) 2015.05.03 12:31
Witaj Małgosiu,
bardzo, bardzo Ci dziękuję, że zechciałaś pochylić się nad rozwinięciem tego pomysłu. Nawet nie przypuszczałam, że może on wzbudzić takie emocje, ale to dla autora chyba dobrze? Sama wiesz, że historia jest prawdziwa, tylko zakończenie 100 razy lepsze od tego rzeczywistego. Uważam, że świetnie pokazałaś zagubienie i gorycz porażki naszej ulubionej dwójeczki oraz początkowo różne drogi dochodzenia do osiągnięcia spokoju ducha. Pięknie Ula nazwała ich późniejszą relację - przymierzem zranionych serc, z którego następnie zrodziło się coś bardzo trwałego i wartościowego:) Jak widać nie ma co się niecierpliwić, metoda malutkich kroczków i czas robi swoje:) Wspaniale też pokazałaś, że koniec wielkiej miłości wcale nie oznacza końca świata, przecież nigdy nie wiemy czy za rogiem nie czeka na nas jeszcze coś lepszego:) Oczywiście nie zawsze jest tak dobrze, ale całe szczęście tutaj tak. Najważniejsze, że oboje potrafili się otworzyć na coś nowego, mimo wcześniejszego zranienia. Sam Marek twierdzi, że tak naprawdę dzięki romansowi jest teraz najszczęśliwszym człowiekiem - ukochana i kochająca żona oraz potomek w drodze:) Z Pauliną nigdy by tego nie osiągnął. Myślę też, że znakomicie ukazałaś ślepy pęd do zaspokojenia cielesnego i niezbyt dobre tego konsekwencje dla Pawła i Pauliny. Niestety niczego ich to nie nauczyło, szkoda. Jeszcze raz pięknie dziękuję za tą opowieść i czekam na następną, której początek już w czwartek! Serdecznie pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
Gaja
MalgorzataSz1 2015.05.03 12:34
Monisia

A ja nigdzie nie napisałam o żadnej rzeczce w parku, która zamarzła. Pisałam o ich spacerze nad Wisłą w zimie i to właśnie Wisła była zamarznięta, co przy silnych mrozach jest normą. To nad zamarzniętą Wisłą Marek oświadczył się Uli.


lectrice

A Tobie jak zwykle trudno dogodzić. Najlepiej jakbyś przeczytała o napalonym Marku rzucającym się na Ulę. Nic z tych rzeczy. Nie zrobię z nich kalki Pawła i Pauliny.
I co z tego, że zwlekała aż trzy miesiące z powiedzeniem o ciąży? Czy ja napisałam gdzieś, że ona wiedziała już po pierwszym tygodniu, że będzie miała dziecko? Może właśnie się o tym dowiedziała, bo wcześniej nie miała żadnych objawów?
Nie zakładałaś takiej ewentualności?
Są asekuracyjni i ostrożni, bo mają przykre doświadczenia z przeszłości, czy to takie dziwne, czy tylko ja uważam, że to raczej typowe zachowanie? No dobra. Koniec z tym. Może następne opowiadanie Ci bardziej przypadnie do gustu, chociaż full kontaktów między Ulą a Markiem będzie jak na lekarstwo, a być może w ogóle.

Dziękuję dziewczyny i pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2015.05.03 12:40
Gaju


Dobrze wiesz, że gdyby nie Twój genialny pomysł, to opowiadanie nigdy by nie powstało. I chociaż obie wiemy, że ta historia mająca miejsce w rzeczywistości nie skończyła się tak sielankowo, a raczej chyba bardzo niefajnie, to ja, która uwielbiam szczęśliwe zakończenia, nie mogłam napisać bez happy endu.
Wszystko zostało wyprowadzone na prostą i wyjaśnione. Nie ma co pisać o dalszych losach Pauliny i Pawła, bo te są dość przewidywalne. Młodzi Dobrzańscy oczekują potomka i od teraz na tym się skupiają. Kochają się, a to przecież najważniejsze.
Dziękuję Gaju za wszystko i pozdrawiam Cię najserdeczniej. :)
Wiktoria (gość) 2015.05.03 12:50
Witaj Malgosiu,
ach... co to byl za rozdzial. Cukierkowy, piekny, rozczulajacy jednym slowem SUPER. Wszystko w tym rozdziale dzialo sie szybko wyznanie milosci, zareczyny, slub i dziecko. Oboje podzwigneli sie z traumy jaka przezyli i otworzyli sie na nowa milosc. Marek nie zwleka z zareczynami. Moze nie chce zeby sytuacja sie powtorzyla. Szkoda ze nie opisalas szczegolowo slubu a rozdzialu nie zakonczylas na narodzinach pierworodnej lub pierworodnego Dobrzanskich ale to tylko moje zyczenia. :)
Juz czekam na nowe opowiadanie. Moze zdradzisz o czym jest? ;)
Pozdrawiam
UiM (gość) 2015.05.03 12:53
Wybaczam Ci :) Wybaczam ten brak sielanki :D Historia zakończyła się happy end 'em i to jest najważniejsze :) W tym opowiadaniu to Marek się pierwszy zakochał i to on dążył do związku. Myślałam, że Paweł i Paulina gorzej skończą, ale chyba życie w samotności też nie jest wspaniałą wizją. No bo na seksie nic trwałego nie zbudują. Intryguje mnie tytuł następnego opowiadania, i mam nadzieję, że w nim opiszesz trochę te radosne, wspólne chwile :) Po burzy, nadchodzi tęcza :D W jednym z poprzednich komentarzy przeczytałam, że zwlekała z powiedzeniem mu o ciąży. Trochę mnie to zaskoczyło, przecież ciążę poprzez USG można wykryć w 6-7 tygodniu, to prawie polowa trymestru :) A nikt co miesiąc nie chodzi do ginekologa :) Pozdrawiam, UiM
MalgorzataSz1 2015.05.03 13:09
Wiktoria

Nawet nie wiesz jak wiele razy opisywałam ich ślub lub porody Uli. To stało się już niejako standardem a ja jednak chciałam odbiec od niego. Oczywiście nie wykluczam takich zakończeń w następnych opowiadaniach.
Oczywiście o treści następnej historii będę milczeć jak grób aż do czwartku. :)

UiM

Źle doczytałaś z tą ciążą. Ja napisałam tylko, że Ula mogła po prostu nie mieć żadnych objawów ciąży, żadnych mdłości i zawrotów głowy, mogła się nie zorientować, że będzie miała dziecko. Nie każda kobieta standardowo odczuwa skutki ciąży już na jej początku. Niektóre do samego porodu nie wiedzą, że będą miały dziecko. Tu nie ma tak skrajnej sytuacji. Ula po prostu poszła do lekarza później niż większość ciężarnych i tyle.

Kolejne opowiadanie chyba Cię rozczaruje, bo nie będzie radosne niestety, chociaż i dobre chwile też się zdarzą. Zaczynamy jednak od tych niezbyt przyjemnych.

Serdeczne podziękowania i pozdrowienia dziewczyny. :)
RanczUla 2015.05.03 13:18
Warto było czekać te 9 rozdziałów na ten ostatni. Miód, cud i orzeszki. I akcja nabrała tempa. Na prawdziwą miłość warto, jednak czekać. Przy Uli Marek ma to wszystko czego nie miał przy Paulinie i to podoba mi się najbardziej.
PS.Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują ,że może wyślę ci gotowca , jak dopiszę brakujące 1,5 części opowiadania. I ,pod warunkiem że jesteś zainteresowana . Streemo ciągle nie działa, chociaż na przełomie października i listopada aż miesiąc miało przestoju. Może i teraz się odblokuje. Zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie.
MalgorzataSz1 2015.05.03 13:39
RanczUla

Nie wiem co się dzieje ze streemo. Zaczyna mnie to drażnić, bo za długo trwa ten przestój a my mamy zaległości. Oczywiście, że jestem zainteresowana. Zawsze. Ale pytanie brzmi, czy będę potrafiła to udźwignąć. Zobaczymy.
Cieszę się, że dotrwałaś z tym opowiadaniem do samego końca. Niektórym końcówka się podoba inne są nieco rozczarowane. No cóż... Nie można dogodzić wszystkim, prawda?
Pozdrawiam Cię serdecznie . :)
Marta (gość) 2015.05.03 19:48
finał piękny ale ja czekam na kolejne opowiadanie. Pisałas że ma być bardziej brzydulowe. Super. Wróć do mnie ciekawa jestem kto do kogo będzie miał wrócić. Ula do Marka czy na odwrót Marek do Uli.
lectrice (gość) 2015.05.03 19:50
hahaha... to prawie zaszczyt uslyszec, ze "A Tobie jak zwykle trudno dogodzić."....... lubie sobie pomarudzic...
Milej niedzieli, a raczej jej koncoweczki (to jedyna koncoweczka jaka mi do gustu nie przypada !!! ).
Pozdrawiam i czakam na nowosci :)
MalgorzataSz1 2015.05.03 19:58
Marta

Faktycznie będzie trochę "brzydulowe", bo część akcji rozgrywa się w firmie. Kto do kogo wróci, wkrótce się przekonasz.

Lectrice
Zadziwiasz mnie. A ja myślałam, że Ty lubisz wszystkie końcóweczki bez wyjątku. Hahahaha.

Uściski dziewczyny. :)
UiM (gość) 2015.05.03 20:01
Rozumiem, że najpierw musi być źle, żeby później mogło być dobrze. No i mi o to dobrze chodzi, nie mówie że musi być w 1cz, ale w ostatnich i mam nadzieję, że ten aspekt radosny rozpiszesz, opiszesz. W poprzednim komentarzu chodziło mi o to, że mogła nie wiedzieć, że jest w ciąży, w pierwszym miesiącu, nawet gdyby miala podejrzenia, na usg by nic nie wyszlo no chyba ze w moczu... Pozdrawiam, UiM
Gosia (gość) 2015.05.03 20:16
Zwarta i gotowa byłam o północy. Przyzwyczaiłam się, że w niedziele szybko się czyta w nocy lub raniutko, a w czwartek to trzeba poczekać. Człowiek za szybko się przyzwyczaja.
Opowiadanie bardzo fajne, takie lekkie od połowy. Pierwsza połowo to jak kiedyś już pisałam to romans od a do z. Te liściki z kwiatami urocze, metoda małych kroczków. Opowiadanie z życia wzięte. Naprawdę bardzo mi się podobało.
Pozdrawiam i życzę zdrowia.
MalgorzataSz1 2015.05.03 20:25
UiM

Będzie aspekt i radosny i miłosny. Tego możesz być pewna.

Gosiu

Chciałam dodać o północy, ale padł mi internet i było po ptokach.
Cieszę się, że jednak to opowiadanie nie było do końca nierealne, bo już zaczęłam myśleć, że fatalnie opisuję sytuację, która wydarzyła się w realu. Okazuje się, że czasem życie przerasta kabaret.

Życzenia zdrowia mam nadzieję się spełnią, bo nie jest dobrze. Czy ktoś złapawszy z pozoru zwykłe przeziębienie kaszlał i smarkał przez ponad miesiąc, zanikł mu głos, a po dwóch rodzajach antybiotyku sytuacja wygląda tak jak na początku? Można oszaleć.
Serdecznie pozdrawiam dziewczyny i dziękuję za wpisy. :)
jute (gość) 2015.05.03 21:08
Witaj Małgosiu. Już koniec?Szkoda ,te "podchody" są zwykle najciekawszą i najlepszą częścią każdego opowiadania.(bywa również,że całego związku.Niestety.).Co do rzucania się Marka na Ulę ,zawsze jestem "za". No co?..Przynajmniej poczytać nie można ?.Ale mizianie było,fajnie romantyczne mizianie.Ale za to ,że opowiadanie jest zbyt krótkie,zołza ,która siedzi we mnie ma pytanie:.ten pierścionek to może jednak był z brylantem? .Bo diamenty wyglądają mało ciekawie.Dobra teraz z innej beczki,czy Ty bierzesz sobie od nas urlop?.Rozumiem,że jeżeli zabieg dojdzie do skutku,to musisz.Tak czy inaczej,życzę Ci powodzenia.Pozdrawiam i grzecznie czekam na "zaś".
justynka29 (gość) 2015.05.03 21:29
Witaj Małgosiu
Wreszcie udało mi się tu dotrzeć bo ostatnio niezbyt miałam czas. A to urodziny potem wyjazd. Teraz jeszcze konkurs i musiałam zdążyć zrobić szkice. Po za tym majówka i niedługo przyjęcie mojej siostry. A wracając do opowiadania mnie końcówka nie rozczarowała a nawet podobała. Nie wiem dlaczego poprzedni rozdział mnie zaskoczył. Chyba dlatego, że jakoś nie myślałam o Marku i Uli razem. Wiem dziwne bo zawsze kończysz, że ich miłość zwycięża ale myślałam, że tu skończy się na przyjaźni. A o ciąży Ula poinformowała go w odpowiednim momencie. Czekam na nowe opowiadanie. A i parę osób przekonało mnie i będzie kontynuacja trudne powroty dodam w niedługim czasie. Pozdrawiam serdecznie
Gośka (gość) 2015.05.03 21:42
Co do chorób. Myślę, że antybiotyki przepisywane na wszystko spowodowały, że aktualnie bardzo ciężko wyleczyć się właśnie antybiotykami.
MalgorzataSz1 2015.05.03 21:58
jute

Zabieg stoi pod znakiem zapytania. Po pierwsze zaćma jest słabo rozwinięta, po drugie totalnie rozchwiany cukier, a po trzecie przeziębienie i kaszel, które trzyma mnie od siódmego kwietnia i za cholerę nie chce przejść. Nie mogę kaszleć przy tym zabiegu, to jasne jak słońce. Urlopu więc sobie nie biorę od Was, ale wybieram urlop z zeszłego roku w pracy. Mam zamiar coś napisać i mam nadzieję, że się uda.

Justyna

Sporo masz zajęć, a ja mimo to będę dopingować Cię do dalszego pisania. Jak ma się pomysł, to palce same latają po klawiaturze. Wiem, bo sama tak mam.

Gosiu

Masz rację. Te antybiotyki kompletnie nic nie pomogły a nawet chyba zaostrzyły sytuację. Laryngolog to oceni, ale gardło bardzo mnie boli, a głos zanika od kaszlu. Już nie wiem co mam wziąć, żeby złagodzić ten stan.

Dzięki dziewczyny za komentarze. Pozdrawiam wszystkie bez wyjątku. :P <3
K. (gość) 2015.05.03 23:10
Sielanka, sielanka, sielanka - dobro pokonuje zło. Nieuczciwość, kłamstwa i intrygi zostały ukarane. Jeżu jaka szkoda, że w życiu prawdziwym tak się nie dzieje. Dobrze, że chociaż od szarości, rzeczywistości i realnego życia można się oderwać czytając opowiadania - nielicznych już autorek (w moim przypadku dwóch). I chociaż doskonale Małgosiu wiesz, że początek mnie bardzo denerwował, że się wkurzałam i wylewałam swoje żale to koniec mnie przekonał. Pewnie i takie sytuacje, z takim zakończeniem się zdarzają (wspominałaś, że historia oparta jest na faktach, ale ta prawdziwa kończy się inaczej). Słyszałam o przypadku w realnym świecie, że nastąpiła tzw. wymiana partnerów. I po tej zamianie obie pary są szczęśliwe, jak same twierdzą.
I tu Uli i Markowi romans ich zgniłych "połówek" wyszedł na dobre. Oboje tylko zyskali, nawet nie tyle siebie nawzajem, co pewność siebie, wiarę w szczęśliwe życie - mimo, że zostali mocno oszukani i skrzywdzeni. Dali sobie szansę, nie wrzucili wszystkich do jednego worka wychodząc z założenie, że wszyscy kłamią, oszukuję, zdradzają. Im się udało, ale czy u Ciebie mogłoby być inaczej? Na szczęście nie. Bo Ty nie lubisz złych końcówek. Ja też. Pozdrawiam serdecznie.
MalgorzataSz1 2015.05.04 10:46
K.

U mnie zawsze sielanka i niech tam mówią sobie co chcą, że nudno, że przewidywalnie, że standardowo, a ja i tak będę robić swoje, bo życie wystarczająco boleśnie mnie uwiera, żebym miała jeszcze pisać tragicznie kończące się historie.
Czasem i w życiu realnym kłamstwa wychodzą na wierzch, bo mają ponoć krótkie nogi i wcześniej czy później ujrzą światło dzienne i jeszcze zostaną ukarane podobnie jak intrygi. I choć ta historia w realu miała złe i niesprawiedliwe zakończenie, to u mnie musiało być tak jak powinno.
Dzięki, że wytrwałaś do samego końca. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)

Gośka (gość) 2015.05.04 21:50
Kisiel żurawinowy jest dobry na bolące gardło - sprawdzone laryngologicznie. Mąka zawarta w nim coś ma leczniczego.
MalgorzataSz1 2015.05.05 08:42
Dzięki Gosiu. Spróbuję. Pozdrawiam. :)
amicus (gość) 2015.05.06 10:48
Witaj Gosiu,
przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale majówka mi się trochę przeciągnęła.
Szczęśliwie zakończyła się ta w gruncie rzeczy smutna historia. Historia ludzi, którzy zostali skrzywdzeni, ale którzy w gruncie rzeczy pozwalali się krzywdzić swoją ślepotą, łatwowiernością i naiwnością. Inni nazwaliby to miłością. Ja nazwałabym to po prostu głupotą. Nie można być w życiu wyrachowanym, ale nie można też bezmyślnie wierzyć w każdą bajeczkę sprzedawaną przez naszego partnera... zwłaszcza, gdy coraz częściej zawodzi nasze zaufanie.
Ula i Marek skończyli szczęśliwie. Ich byli partnerzy w gruncie rzeczy też - prowadzą takie życie, jakie im pasuje.... Ich sprawa.
Mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi za złe tego, co napiszę, ale bardzo się cieszę, że ta historia dobiegła już końca. Zwykle żal, że nie będzie już ciągu dalszego, że nie będzie można przeczytać kolejnych losów bohaterów... Ale ja tym razem bardzo czekam na coś nowego, bo wiem, że potrafisz pisać dużo lepsze historie, ciekawsze, z dużo bardziej konkretnymi bohaterami. Dobrze, że czwartek już jutro.
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz