Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"CZAS ZACZĄĆ ŻYĆ..." - rozdział 11 ostatni

29 marzec 2015
ROZDZIAŁ 11
ostatni


Lipcowy skwar dawał się ludziom we znaki. Marek zatrzymał samochód przed budynkiem sądu i otarł pot z czoła.
- Jesteśmy. Ciekawe jak długo to potrwa.
- Myślę, że długo. Mają pięć zarzutów i nie wiadomo ilu świadków będzie składać zeznania. Myślałam, że każdy przypadek będzie odrębnie rozpatrywany, a oni połączyli wszystkie sprawy.
Weszli do wnętrza budynku. Tu było zdecydowanie chłodniej, bo grube mury oddzielały skutecznie od letniego upału. Odnaleźli salę rozpraw i usiedli na jednej z ławek czekając na wezwanie. Wkrótce otworzono drzwi do sali i wszyscy czekający przed nią weszli do środka. Kiedy wprowadzono oskarżonych zdziwiła się.
- Spójrz Marek, przecież to jeszcze dzieci. Nie mają więcej jak po dwadzieścia lat. To przerażające.
- To patologia Ula i cieszę się, że będą odpowiadać jak każdy dorosły. Sam Warzecha mówił, że są recydywistami. Wcześnie musieli zacząć ten proceder. Popatrz jak się zachowują. Bezczelnie i nonszalancko. Sąd na pewno nie uzna takiej postawy za okoliczność łagodzącą i dobrze.

Minęło sporo czasu, bo zeznawało wiele osób, jednak doczekali się i oni. Najpierw zeznawał Marek, który w zasadzie niewiele miał do powiedzenia. Potem wezwano na miejsce dla świadków Ulę. Popłakała się, kiedy musiała opowiedzieć o miesiącach desperackiej, bezskutecznej walki o życie Piotra.
- Dzisiaj, dokładnie dzisiaj mija rok, gdy musiałam zadecydować o odłączeniu męża od respiratora. Dzisiaj mija rok, od kiedy zostałam wdową, a tak naprawdę byłam już nią w momencie, w którym te bandziory roztrzaskały mojemu mężowi głowę, bo do śmierci nie odzyskał świadomości. On był dobrym i uczciwym człowiekiem, wspaniałym lekarzem. Ratował ludzkie życie, a wy – odwróciła się do sprawców – odebraliście mu je katując go kijem bejsbolowym. Tu w pełni popieram wniosek pana prokuratora. Będę szczęśliwa, jak obaj panowie dostaną najwyższy wymiar kary, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Męża mi to nie zwróci, ale przynajmniej będę mieć satysfakcję, że sprawcy nie uniknęli zasłużonej kary.
Kiedy opuszczali sąd nadal była roztrzęsiona. Koniecznie musiała się uspokoić. Podjechał w pobliże parku i zabrał ją na spacer. Tuląc ją do swego boku mówił:
- Już dobrze kochanie, już po wszystkim. Następna rozprawa będzie decydująca i na pewno usłyszą wyrok.
Miał rację. Rozprawa, która odbyła się tydzień później zakończyła się wyrokiem skazującym. Obaj dostali po dwadzieścia pięć lat. Sam sędzia główny mówił, że gdyby miał taką możliwość, to skazałby ich na karę śmierci, bo nie zasługują na to, żeby żyć. Podkreślał, że wszystkie napady, których się dopuścili były bardzo brutalne, wręcz bestialskie.
- Trudno was nazwać ludźmi panowie, bo jesteście wyprani z jakichkolwiek ludzkich uczuć. Może te dwadzieścia pięć lat w odosobnieniu uświadomi wam jak nędznymi i nikczemnymi istotami jesteście. Zamykam rozprawę.

Wreszcie mogli odetchnąć. Zabrał ją na obiad, a potem podwiózł pod cmentarz. Zanim wysiadła powiedziała mu jeszcze:
- Wierzę, że on mnie słyszy Marek i w jakiś dziwny sposób ma wpływ na wydarzenia ostatnich dni. Zawsze byłam sceptycznie nastawiona do zjawisk paranormalnych i duchów, jednak to, czego doświadczyłam sprawia, że nie mam już tej pewności co dawniej. Myślę, że Piotr czuwał nade mną przez ten cały czas, wspierał mnie i chronił. To dziwne, ale najbardziej jego obecność wyczuwam przy jego grobie. Za chwilkę będę z powrotem.
Zanim dotarła na mogiłę nalała do wazonu wody z cmentarnej pompy i wsadziła do niej cięte, żółte gladiolusy. Całkiem niedawno kamieniarze postawili wreszcie pomnik i pomyślała, że wazon na cięte kwiaty się przyda, dlatego zabrała go z domu. - Mam nadzieję, że podoba ci się pomnik Piotruś. Jest inny niż wszystkie. – Rzeczywiście był oryginalny, wykonany z ciemnego, wypolerowanego granitu posiadał kamienną otwartą książkę, na stronach której wyryto sentencję, a poniżej imię i nazwisko Piotra a także datę jego urodzenia i śmierci.


Na środku pyszniło się idealnie wyrzeźbione, kamienne serce. Sama rzeźba książki i serca była zrobiona ze zdecydowanie ciemniejszego granitu i odcinała się kolorystycznie od płyty głównej.
Ustawiła wazon na jej środku i zapaliła znicze. – Przyniosłam ci trochę żółtych mieczyków. Są śliczne, czyż nie? Właśnie wracam z sądu Piotruś. Twoi mordercy dostali po dwadzieścia pięć lat więzienia. Nie tylko ty byłeś ich ofiarą. Czy wiesz, że rozprawa odbyła się w rocznicę twojej śmierci? Na pewno wiesz i maczałeś w tym palce, prawda? - Uśmiechnęła się. - Czasami czuję twoją obecność tak mocno, jakbyś stał tuż obok. Czy to normalne, czy tylko wyobraźnia płata mi figle? Teraz wreszcie zaznasz spokoju, bo wszystkie sprawy, które ciebie dotyczyły są już zamknięte. Pojutrze przeprowadzam się do Marka. Bardzo mu na tym zależy. Pokochałam go Piotruś tak jak kiedyś ciebie. Ty zawsze pozostaniesz w moim sercu, ale ja otworzyłam je na nową miłość i zaczynam wreszcie żyć. Teraz proszę cię o opiekę nie tylko nade mną, ale i nad Markiem. Czuwaj nad nami i dopilnuj, żeby spełniło się nam wszystko o czym marzymy.

Kolejny raz korzystała z pomocy Maćka. Przyjechał też Sebastian, żeby pomóc w tej przeprowadzce. Dzień wcześniej rozmawiając z właścicielem mieszkania zapewniła go, że mieszkało jej się bardzo dobrze, bo mieszkanko jest naprawdę przytulne. Uzgodniła też z nim, że zostawi swoje meble.
- One nie będą mi już potrzebne, bo przeprowadzam się do umeblowanego mieszkania. Może kolejny lokator nie będzie miał żadnych i ucieszy się z tych, które zostawię? Nie są zniszczone i jeśli pan chce, to pokażę.
- Naprawdę nie trzeba pani Urszulo. Jest mi tylko żal, że pani się wyprowadza, bo dawno nie miałem tak miłej i uczciwej lokatorki. Jak jutro się już spakujecie, to proszę przynieść klucze. Tylko to zostało, bo jesteśmy rozliczeni.
Trzy samochody spokojnie pomieściły jej dobytek. Kiedy tylko oddała klucze mogli ruszać. Już na Siennej ustawili wszystkie pudła w przedpokoju.
- Potem je rozpakujemy, a teraz napijemy się kawy. Mam też ciasto. Siadajcie. – Marek ruszył do kuchni nastawić expres, a ciekawski Maciek poszedł obejrzeć ten apartament.
- No Ula, teraz będziesz mieszkać jak królowa. Łazienka to bajka. Chciałbym mieć kiedyś taką. Świetnie urządziłeś wnętrze Marek. Dużo wolnej przestrzeni i zero zagracenia. Mieszkanie wygląda fantastycznie.
- Dzięki Maciek. Niedługo pewnie też będziesz miał takie, bo interes idzie świetnie. - Na tacy przeniósł filiżanki i kawę do salonu. Rozsiedli się w wygodnych fotelach. – Miałem cię zapytać Seba kiedy idziesz na urlop?
- Ja dopiero we wrześniu, a ty?
- Chciałbym wyjechać na krótki wypoczynek na Mazury. Nic nie mówiłem Ula, bo chciałem, żebyś miała niespodziankę, ale wykupiłem nam tygodniowy pobyt w Rynie w hotelu o tej samej nazwie, a raczej w zamku Ryn przerobionym na hotel. To niedaleko Mikołajek i Giżycka. Musimy odpocząć, szczególnie Ula. Wyjeżdżamy dwudziestego drugiego sierpnia. Zastąpisz mnie? Poprosiłbym ojca, ale nie wiem, czy by się zgodził. Nie zawsze czuje się dobrze.
- Nie ma sprawy. Może przecież zaglądać do firmy.
- Dzięki Seba. Powiem mu.

Po wyjściu Maćka i Sebastiana zabrali się za rozpakowywanie pudeł. Już wcześniej Marek podzielił garderobę na pół udostępniając Uli wieszaki i półki. Miejsca było aż nadto. Wieczorem krzątała się w kuchni szykując im kolację. Była naprawdę szczęśliwa. Marek uchylał jej nieba. Na każdym kroku udowadniał jej swoją miłość. Odgadywał jej pragnienia. Właśnie wszedł do kuchni i otulił ją ramionami. Pociągnął nosem.
- A co ty tam szykujesz?
- Jajka. Wiosenne jajka faszerowane szczypiorkiem i rzodkiewką. Na pewno będą ci smakowały.
- Wszystko mi smakuje, co zrobisz. A ja postanowiłem, że po kolacji przygotuję ci pachnącą kąpiel z wonnymi olejkami. Zobaczysz jak cię odprężą. – Odwróciła się i uśmiechnęła do niego.
- Dziękuję. Bardzo dbasz o mnie. Doceniam to.
- Przecież cię kocham. Nie mógłbym inaczej.
Po kolacji ułożyła się w wannie. Ciepła woda przyjemnie obmywała ciało i miała zapach lawendy. Nacisnęła jakiś przycisk i po chwili ukazały się miliony bąbelków rozkosznie łaskocząc jej skórę. Faktycznie odprężyła się. Przebrana w koszulkę nocną i frotowy szlafrok weszła do salonu.
- I jak? – Marek pytająco spojrzał na nią.
- Było cudownie. Teraz twoja kolej.
- Ja wezmę tylko prysznic.
Kiedy wyszedł z łazienki ona nadal siedziała na kanapie czytając jakąś gazetę. Ukląkł przy niej i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Bądź dzisiaj ze mną Ula. Bardzo cię pragnę – wyszeptał. Wplotła palce w jego gęstą, czarną czuprynę.
- Będę dzisiaj i będę już zawsze. Bardzo cię kocham i chcę ci to udowodnić.
Ze szczęścia pojaśniała mu twarz. Wcałował się w jej pełne usta z wielkim pożądaniem. Wziąwszy ją na ręce poszedł do sypialni. Kiedy wysupłał ją już ze szlafroka i zdjął z niej seksowną koszulkę zachwycił się jej ciałem. Było piękne. Alabastrowe i niezwykle zgrabne.


Przełknął ślinę z wrażenia i wykrztusił.
- Nawet nie marzyłem, że możesz być taka piękna i taka pociągająca.
To ciało było spragnione miłości, a on jakby wyczuł to intuicyjnie, bo nie żałował pocałunków. Trafiały w każdy skrawek, każdy zakamarek rozpalając ją do czerwoności. Pod wpływem dotyku jego dłoni wiła się i jęczała instynktownie rozkładając nogi, by wpuścić go do swojego wnętrza. Był gotowy. Ostrożnie wszedł w nią i zastygł na moment delektując się tą chwilą. Powrócił do pocałunków jednocześnie poruszając się w niej. Chyba już nie była świadoma tego, co się z nią dzieje. Odpływała wzdychając rozkosznie i jęcząc. Jego rytmiczne ruchy doprowadzały do szaleństwa jej zmysły. Ten akt trwał długo, bo nie potrafił się nią nacieszyć i przedłużał go jak tylko mógł. Nagle poczuł jej drżenie i usłyszał krzyk. Jeszcze tylko kilka pchnięć i on też się spełnił. Nie wychodząc z niej całował nieśpiesznie jej rozchylone usta. Oprzytomniała.
- To było coś wspaniałego. Kocham cię - wyszeptała.
Nie przestawał jej pieścić. Kolejny raz wezbrało w niej pożądanie. On też był gotowy. Ta noc była istnym maratonem seksu i spełnienia. Nie odmówili sobie niczego. Zasypiała upojona niesamowitym szczęściem i pijana z rozkoszy.

Zgodnie z planem wyjechali dwudziestego drugiego sierpnia. Miejsce, które wybrał na odpoczynek było naprawdę piękne. Jeziora, las i ten niesamowity hotel, w którym doświadczyła wszystkich luksusów przez niego oferowanych. Były więc masaże, kąpiele i odprężające zabiegi. Naprawdę odżyła i psychicznie i fizycznie. Marek zadbał w najdrobniejszym szczególe o jej wygodę i dobre samopoczucie. Ostatni dzień pobytu zakończył się prawdziwą niespodzianką. Zaprosił ją na wystawną kolację. Po niej ukląkł przed nią i schwyciwszy jej dłoń powiedział.
- Wiesz, że kocham cię bardziej niż własne życie i nie chcę go już spędzać samotnie. Zostań moją żoną Ula. Niczego bardziej nie pragnę jak zestarzeć się u twego boku.
- Mam wielkie szczęście – wyszeptała – bo jesteś najlepszym człowiekiem na świecie, a ja bardzo cię kocham. Zostanę twoją żoną.
Uszczęśliwiony wsunął jej na palec pierścionek ze skromnym diamentowym oczkiem.
- Sprawiłaś, że jestem nieprzyzwoicie szczęśliwy Ula. Przysięgam ci, że będę też najlepszym mężem. - Ucałował jej dłonie, a potem usta. Podał jej kieliszek z szampanem. – Za naszą przyszłość kochanie.
- Za przyszłość.

Odgarnął warstwę śniegu pokrywającą granitową płytę grobowca. Ustawił doniczkę z żółtymi chryzantemami i zapalił dwa znicze.
- Witaj Piotr. Jestem Marek. Zawsze przychodziła tu Ula, ale ona ostatnio nie czuje się najlepiej, więc zamiast niej to ja przyszedłem zapalić ci światełko. Nie wiem czy o tym wiesz, ale jestem mężem Uli. Pokochałem ją całym sercem tak jak ty ją kochałeś. Jest moją Iskierką, która rozświetla mi życie. Dzięki niej stałem się lepszym człowiekiem i potrafię docenić to co mam. Jest najlepszą żoną i będzie najlepszą matką. Tak, dobrze słyszałeś. Spodziewamy się dziecka. Na razie to początek ciąży i to dlatego ona nie czuje się dobrze. Cierpi na nudności i wymiotuje, ale to wkrótce minie. Postanowiliśmy, że jak urodzi się chłopiec otrzyma twoje imię. W ten sposób chcemy zaznaczyć twoją obecność w jej życiu, a ja dodatkowo swoją wdzięczność za to, że pojawiła się w moim. Myślę, że gdybyś żył, bylibyśmy dobrymi przyjaciółmi. Ula powtarza, że jesteśmy mentalnie do siebie podobni i na pewno znaleźlibyśmy wspólny język. Ona zawsze będzie pamiętać o tobie, bo zostawiłeś trwały ślad w jej głowie i sercu. Nie jestem o to zazdrosny. Wielokrotnie mówiła mi, że byłeś wspaniałym człowiekiem. Mnie jest tylko przykro, że odszedłeś tak młodo. Kiedy przywiozłem cię do szpitala sądziłem, że wyjdziesz z tego. Nie przypuszczałem, że twoje obrażenia są aż tak poważne. Jak zapewne wiesz Ula ciężko to zniosła, a ja postarałem się ze wszystkich sił, by doszła do równowagi. Udało się Piotr i ona jest teraz szczęśliwa. Chcę ci za nią podziękować. Nie mógłbym wymarzyć sobie lepszej żony. Ty pewnie też tak uważałeś. Jeśli rzeczywiście mnie słyszysz, to wiedz, że nigdy jej nie opuszczę i zawsze będę ją kochał, bo jest moim darem od losu. Darem od ciebie, za który zawsze będę ci wdzięczny.
Podniósł się z ławeczki. Poprawił jeszcze dekielki na zniczach i wolnym krokiem poszedł w kierunku cmentarnej bramy.

K O N I E C



jute (gość) 2015.03.29 11:05
Witaj Małgosiu.Przeczytałam.NARESZCIE WRZOSOWISKO.Komentarz jak zwykle póżniej .Do potem.
justynka29 (gość) 2015.03.29 14:50
Witaj. Czekałam na tą część ale nie wiem dlaczego czuje niedosyt. Tego ze to juz koniec. A przecież wszystko im się udało są małżeństwem i będą rodzicami. Czekam na kolejne opowiadania. Po raz pierwszy było mi żal Piotra. Odszedł młodo i to przez gówniarzy. którzy go pobili i dobrze że. nie są na wolności. Bo kilka lat temu mojego wujka pobili ale przeżył i żyje a sprawcę jednego zamknęli a drugiego nie znaleźli do dzisiaj. Ale zamknięta sprawa. A wracając do Marka i Uli cieszę się że ich miłość zwyciężyła. Wiesz że lubię różne zakończenia ale ostatnio wole dobre. Po
MalgorzataSz1 2015.03.29 15:00
Justyna

Już więcej nie mogłabym napisać, bo nie byłoby o czym. Wszystko doprowadziłam do szczęśliwego końca tak jak lubię i jak lubi większość z Was. Na pocieszenie powiem, że już w czwartek nowe opowiadanie.
Dziękuję za to, że komentowałaś każdy rozdział i serdecznie pozdrawiam. :)
Gaja (gość) 2015.03.29 15:51
Witaj Małgosiu,
w końcu dorwałam się do komputera i jestem zachwycona, jakie słodkie zakończenie dla Uli i Marka:) Po tylu trudach, złych chwilach wreszcie spokój. Oboje są niesamowici, nie zapominają o Piotrze, to dobrze. Twój Marek jest taki mądry, tak, chyba jeszcze w tym opowiadaniu nie pochwaliłam jego za tą życiową mądrość. Nie jest zazdrosny o Piotra, a to niekiedy bardzo trudne. Każdy z nas podświadomie zastanawia się jak wypadamy w porównaniu do poprzedniego partnera (i nie chodzi mi tutaj wyłącznie o sprawy łóżkowe) i słuchając samych superlatyw po prostu stajemy się irracjonalnie zazdrośni. Przecież każdemu zdarzają się gorsze dni, jesteśmy rozdrażnieni bez powodu i wówczas nie zawsze jesteśmy mili dla naszych połówek, a jak pomyślimy sobie, że ten/ta druga nigdy by tak nie postąpił/postąpiła mamy kaca moralnego. Myślę, że duży wkład w brak zazdrości włożyła Ula swoim postępowaniem. Jest szczera, nie ukrywa swoich myśli. Mówi wyraźnie, że kocha Marka bo taki typ człowieka, taki charakter jest jej bliski. Można szybko się zorientować, że faktycznie potrafi rozdzielić życie z Piotrem od życia z Markiem. Nie szuka żadnych zamienników. Cieszą się sobą i są szczęśliwi. Do tego wszystkiego jeszcze będzie małe Dobrzańskie bobo:) Obojgu się takie szczęście należało! Rewelacja:) Co do rozprawy sądowej, przykre jest to, że tacy młodzi ludzie schodzą na niewłaściwą stronę i niestety nie wydaje mi się, że więzienie w ich przypadku coś zmieni:( Chyba, że zdarzy się jakiś cud i sami zrozumieją jaką krzywdę wyrządzali innym. Dostali surową karę, ale nawet gdyby odsiedzieli cały wyrok, to wyjdą na wolność jako jeszcze w miarę młodzi ludzie bez żadnych perspektyw. I niestety obawiam się, że wrócą do dawnego łatwego życia:( To taka niewielka kropelka goryczy w tym ślicznym opowiadaniu. Szkoda, że do czwartku jest jakoś dłużej, niż od czwartku do niedzieli, ale grzecznie i cierpliwie poczekam:) Serdecznie pozdrawiam,
Gaja
magdam (gość) 2015.03.29 15:59
Wtaj Małgosiu :)
Bardzo pozytywne zakonczenie. :) wszytsko sie dobrze poukladalo bez jakis niepotrzebnych zawirowan miedzy nimi. Sa malzenstwem, beda miec dziecko :) bardzo pozytywne opowiadanie. No oczywiscie poza smiercia Piotra. Ale pokazalas,ze po stracie kogos bliskiego i po ogromnym cierpieniu mozna zyc dalej i byc szczesliwym. CZekam na kolejne opowiadanie. Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2015.03.29 16:18
Gaja, Magdam

Bardzo dziękuję dziewczyny, że dotrwałyście do końca tej historii i komentowałyście. Obawiałam się, czy jednak nie popełniłam gdzieś błędu i nie porównywałam Piotra z Markiem w kontekście, który z nich był lepszy. Mnie wydawało się, że tego nie robię, ale odbiór mógł być różny. Oczywiście wcale nie chciałam żadnej rywalizacji między nimi i oceniania ich.
Było trochę smutku i rozpaczy, ale jak zwykle zawitało szczęście. Zakończyłam sceną na cmentarzu i to tym razem wysłałam tam Marka, bo uznałam, że i on ma coś do zawdzięczenia Piotrowi a raczej kogoś. Pośrednio też dzięki Sosnowskiemu jest teraz szczęśliwy.
Ja żyję już publikacją nowej historii i bardzo jestem ciekawa Waszego odbioru, bo historia zupełnie inna niż poprzednie, ale o tym przekonacie się już wkrótce.
Pozdrawiam Was serdecznie. :)
Gaja (gość) 2015.03.29 18:47
Małgosiu,
oczywiście mogę odpowiedzieć tylko za siebie, a więc robię to. Jak się okazuje po raz kolejny, to ja nie potrafię porządnie przekazać tego o czym myślę. Tak naprawdę chodziło mi właśnie o to, że fajnie to napisałaś, że nie poszłaś na skróty i dlatego Ula nie zapomniała od razu o swoim mężu zakochując się bez pamięci w urokliwym Marku albo Marek nie robił wszystkiego aby ona całkowicie zapomniała o Piotrze. Wręcz odwrotnie. Marek nie urodą ją przekonał do siebie, ale wspaniałym charakterem, swoim cudownym zachowaniem, troskliwością, cierpliwością, empatią itd. Właśnie takie cechy charakteru miał też jej mąż i tyle. Nie odczułam w żaden sposób aby panowie mieli rywalizować między sobą o uczucia Uli i aby ona pod tym względem ich porównywała, nigdzie nie napisałaś, że Ula porównuje który z nich jest lepszy. Chociaż muszę przyznać, że się tego trochę obawiałam jak Ula była w takim dołku. Ula nie udawała przed Markiem i prosto z mostu mówiła, że dlatego się w nim zakochała, bo ma cudowny charakter, taki sam miał jej mąż. Dla mnie oznacza to tylko tyle, że Ula doskonale wie czego chce, czego pragnie, wie na kim może polegać, wie jaki powinien być jej wybranek serca aby była szczęśliwa, a to niezwykła umiejętność. Najczęściej miłość spada na nas jak grom z jasnego nieba i później dość często zastanawiamy się co widziałyśmy w tym człowieku, dlaczego właśnie go obdarzyłyśmy miłością? Ula nie musi się nad tym zastanawiać, bo doskonale wie kogo mogłaby pokochać. Natomiast tak po ludzku podziwiam Marka. Słysząc jaki był Piotr można popaść w kompleksy i bezwiednie samemu można zacząć się porównywać do poprzednika. I tutaj Marek wykazał się niezwykłą mądrością. Nie dąsa się na wspomnienie Piotra, a wręcz jest mu wdzięczny i to jest ekstra, bo jak napisałam wcześniej to nie zawsze jest proste. Marek zna swoją wartość i jest pewny, że Ula właśnie JEGO kocha. Może w tym tkwi klucz sukcesu? Chyba znowu pokrętnie coś tłumaczę?! Wybacz, bezwstydnie zrzucę to na gorączkę przedświąteczną:) Uściski, Gaja
MalgorzataSz1 2015.03.29 19:01
Gaja

Przeczytałam jednym tchem, bo wspaniale opisałaś to co sama chciałam przekazać. Nie zawsze potrafię ubrać myśl w odpowiednie słowa, a Twoje podsumowanie trafia w samo sedno.
A tak już abstrahując od opowiadania, to w przeciwieństwie do Ciebie nie ulegam świątecznej gorączce i podchodzę do wszystkiego ze stoickim spokojem. Nic nie piekę, nic nie szykuję, nie spodziewam się gości, jednym słowem luz blues. Dla mnie to zwyczajny weekend i tyle. Bez szaleństw kuchenno- towarzyskich. Tak właśnie lubię.
Wielkie dzięki za dwa długaśne komentarze. Buziole.
K. (gość) 2015.03.29 19:27
Witaj Małgosiu,
Po pierwsze, wielka szkoda, że to już koniec - chociaż ze smutnym początkiem potem było tylko lepiej. Fajnie udało Ci się pokazać walkę Ulki z depresją i walkę Marka o Ulę. Pokazałaś, że nie ma rzeczy niemożliwych, że gdy się ma obok przyjaciół i wsparcie, można sobie poradzić nawet z największą tragedią. Trzeba mieć tylko dla kogo walczyć.
Po drugie, mimo że początek był smutny, koniec uroczy. Oboje walczyli o szczęście i wreszcie los się do nich uśmiechnął. Mają siebie, mają miłość, mają przyjaciół - a będą mieli dziecko. Nowe życie. Ich największy sukces i szczęście. Chichot losu gdyby nie śmierć Piotra ich życie byłoby inne - czy gorsze nie wiemy, ale inne. Karta się odwróciła teraz Uli będą towarzyszyć tylko łzy szczęścia. Koniec ze smutkiem.
Po trzecie, od początku skupiliśmy się na rodzącym się uczuciu, na walce i wytrwałości Marka, na "ślepocie" Uli a oprócz tego pokazałaś jeszcze jeden ważny wątek. Jak sama go nazwałaś patologii - postępowanie młodych ludzi, gówniarzy, którzy przez swoją nieodpowiedzialność zniszczyli życie innych ludzi, ale przede wszystkim sobie. Którzy dla wybryku zabili człowieka, a którzy spędzą w więzieniu na koszt innych uczciwych ludzi najlepsze lata swojego życia. I tu można by rozpocząć dyskusję nad karą śmierci ale to nie czas i miejsce.
Podsumowując mimo smutku na początku końcówka pełna optymizmu. Bardzo fajnie się czytało. Kilka dialogów na długo zapadnie w pamięci. Czekam na nowość do czwartku, chociaż tytuł nie jest zbyt optymistyczny ale może to tylko złudzenie. Pozdrawiam serdecznie.
MalgorzataSz1 2015.03.29 20:36
K.

Polałaś miód na moje serce, bo tak naprawdę nie sądziłam, że to opowiadanie niektórych aż tak poruszy. Strata najbliższej sercu osoby jest niesamowitą traumą, ale czas nie zatrzymuje się w momencie śmierci tego kogoś, a biegnie dalej i choć trudny dla tych co zostają, to przecież i on niesie ze sobą w miarę upływu spokój, wyciszenie, refleksję i wreszcie motywację, by dalej układać sobie w miarę szczęśliwe życie. Jeśli ma się wokół siebie prawdziwych przyjaciół, wszystko okazuje się prostsze. Tu w zasadzie pokazałam sytuację idealną, bo w zaledwie kilka miesięcy Ula pozbierała się i pogodziła z nieobecnością Piotra. W dodatku spotkała człowieka tak bardzo podobnego do niego mentalnie. To pewnie przeważyło szalę i skłoniło do spojrzenia na Marka zupełnie innymi oczami. W tym nieszczęściu ona miała jednak wielkie szczęście, że miała Maćka, Marka i profesjonalnego psychologa, miała wielkie wsparcie. Nie każda wdowa takie ma i często sama musi się uporać ze swoją stratą. Ale cóż...., życie...
Jestem Ci wdzięczna za każdy komentarz, który tu zostawiłaś i mam nadzieję na niejeden jeszcze wpis.
Dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam. :)
jute (gość) 2015.03.29 21:34
Witaj Małgosiu,to znowu ja,wrzosowiskowa jędza.Baaardzo lubię takie klimaty z tego i nie z tego świata.A ostatnia scena,ta na cmentarzu ,normalnie mnie rozwaliła.Muszę przyznać,że oceniam ten fragment wyżej, niż zawsze moje ulubione" wrzosowisko".Fajne, pogodne opowiadanie, mimo tragicznego początku.Tytuł Twojego następnego opowiadania też daje do myślenia.Wspomniałaś jednak kiedyś,że "to" nie będzie sytuacja miedzy Ula i Markiem ?
Małgosiu jak Ty się potrafisz wymiksować z rodzinnych spędów Kurde naucz mnie tego.
MalgorzataSz1 2015.03.29 22:18
Jute

Moja rodzina jest bardzo świadoma mojego stanu zdrowia i wie, że u mnie jak w kalejdoskopie wszystko może się zmieniać z godziny na godzinę. Już dawno zapowiedziałam, że nigdzie w święta się nie ruszam, a mam tu na myśli szczególnie te wielkanocne. Dla mnie to normalne wolne od pracy i tyle.

Już nie będę się rozpisywać na temat tego opowiadania, a jeśli chodzi o następne,to faktycznie ta niewierność tylko pośrednio będzie dotyczyć naszych ulubionych bohaterów. Pierwszy rozdział pozwoli nieco naświetlić całą sytuację. Zatem do czwartku kochana i nie daj się terroryzować rodzinie.
Uściski. :)
RanczUla 2015.03.30 16:54
Wczoraj byłam z pielgrzymka na wyjeździe , więc dopiero dzisiaj nadrabiam zaległości. Nie wiem , czy pisanie ,że Ula jest szczęściara i jej zazdrościć jest na miejscu, ale w swoim życiu spotkała dwóch wspaniałych facetów, którzy kochali ją prawdziwą miłością. A Ula ma tak duże serce ,że ma miejsce dla nich obu i żadnego z nich nie wyróżnia. Piękne , prawda i pozdrawiam.
andziok (gość) 2015.03.30 19:03
witaj :) czytam twój blog od ....nie pamietam kiedy, ale przeczytałam wszystkie twoje opowiadania, są świetnie, dziwię się skad masz takie pomysły :) Podoba mi się twój styl pisania ;) mam pytanie: pisałaś takie opowiadanie, w którym Ula i Marek byli już razem, ale Ula nie dbała o siebie i Marek ją zosatwił, potem Ula była z Aleksem. I mam takie pytanie jakie to było opowiadanie, bo teraz szukam i nie mogę znaleźć
MalgorzataSz1 2015.03.30 19:10
RanczUla

Nigdy nie jest tak, że bez przerwy jest źle. Po chudych latach zawsze przychodzą tłuste, a po deszczu wychodzi słońce. Człowiek jest silną istotą i posiada niezwykłą umiejętność dźwigania się po przejściach. Co nas nie zabije tylko nas wzmocni i tego trzeba się trzymać.
Dziękuję Ci za komentarz i najserdeczniej pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2015.03.30 19:13
Andziok

Opowiadanie, o które pytasz nosi tytuł "Bezwarunkowa miłość" i jest na 22 pozycji w spisie po prawej stronie bloga. Można je też znaleźć na stronie www.serialbrzydula.streemo.pl
Pozdrawiam. :)
amicus (gość) 2015.04.01 10:45
Witaj Gosiu,

przeczytałam już w niedzielę, ale nie bardzo miałam cierpliwość, żeby wstawić komentarz przez smartfona.
Ula wreszcie w pełni otworzyła się na tę miłość i nowy związek. Przeprowadzka, ślub, dziecko wskazują na to, że nie zapominając o przeszłości potrafi patrzeć w przyszłość. Cierpliwość Marka została wynagrodzona. Dobrzański jest prawdziwym ideałem. Nie wymaga, by Ula zapomniała o dawnym życiu, wyrzuciła Piotra z serca i skupiała się wyłącznie na nim. Nie czuje się zazdrosny o jej wspomnienia. Akceptuje to, że Sosnowski zawsze będzie dla Uli ważny, a co więcej jest Piotrowi za Ulę wdzięczny. Ta początkowo bardzo smutna i tragiczna historia skończyła się bardzo pięknie. Kolejne bardzo dobre opowiadanie na Twoim koncie. Czekam na nową historię. Pozdrawiam :)
MalgorzataSz1 2015.04.01 12:24
Amicus

Czytałam o Twoich kłopotach z internetem i wielkie szczęście, że już się skończyły, bo ja również czekam na jakąś świeżynkę na Twoim blogu.
Dzięki za słowa pochwały, ja sama nie uważam tego opowiadania za jakieś wyjątkowe, mimo to cieszę się, że niektórzy czytając je potrafili się wzruszyć. Za to kolejne nie będzie już tak bardzo łzawe, ale szczypta romantyzmu się znajdzie.
Dziękuję Ci za komentarz i zapraszam na jutro. Pozdrawiam. :)
Wiktoria (gość) 2015.04.01 22:14
Witaj Małgosiu,
Rozdział przeczytałam już w niedzielę ale niestety studia i codzienne obowiązki nie pozwoliły mi na zostawienie komentarza dlatego czynię to teraz :). Cud, miód i orzeszki. Historia Uli skończyła się dobrze nawet wspaniale. Podniosła się po śmierci Piotra i rozpoczęła nowy etap życia.Piotr był tylko pewnym przystankiem w jej życiu to na Marka czekała całe życie. Ciesz się, że tak zakończyłaś tą historię. Zaręczyny, ślub i dziecko. Pozdrawia i czekam na kolejne opowiadanie :)
MalgorzataSz1 2015.04.01 22:20
Wiktorio

A ja dziękuję, że czytałaś i komentowałaś. To dla mnie ważne. Za chwilę całkiem inna historia i być może Ci się spodoba, na co bardzo liczę, bo została napisana nie tylko przeze mnie, ale i przez drugą osobę. Każda z nas dodała coś od siebie, a jak to wyszło, ocenicie sami.
Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Wiktoria (gość) 2015.04.01 22:56
Moze moja prosba jest za zbyt smiala ale moze udaloby ci sie wstwic rozdzial poznym wieczorem? Hmm. Nie musielibysmy czekac caly dzien z utensknieniem na nowy rozdzial.:)
Pozdrawiam
MalgorzataSz1 2015.04.02 10:51
Wiktorio

W czwartki dodaję późnym popołudniem, bo jestem czynna zawodowo i wracam do domu o szesnastej. Wcześniej, w środę padam na twarz i nie mam siły już na nic. Te kilka godzin Was nie zbawi a mnie pozwoli odetchnąć i zebrać myśli.
Pozdrawiam. :)
ofka (gość) 2015.05.03 17:45
Witaj, o jakim opowiadaniu WRZOSOWISKO była tu mowa w komentarzach?
MalgorzataSz1 2015.05.03 18:30
Ofka

Według niektórych a właściwie raczej według jednej czytelniczki, wrzosowisko oznacza sceny intymne między Ulą i Markiem. Ona tak je po prostu określa. Ja nie napisałam opowiadania o takim tytule.
Pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz