Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"WRÓĆ DO MNIE" - rozdział 10 ostatni

07 czerwiec 2015

 
 
 
 
 
 
ROZDZIAŁ 10
ostatni

 Dzień posiedzenia zarządu zbliżał się wielkimi krokami. Ula i Marek przygotowywali się do niego niezwykle skrupulatnie. Wszystkie faktury a także ta nieszczęsna umowa, którą Alex zawarł z samym sobą, zostały skopiowane. Oryginały spoczywały w teczce na komendzie.
Poniedziałek miał się okazać przełomowy nie tylko dla firmy, ale też i dla rodzeństwa Febo. Przed godziną dziewiątą pojawili się oboje. Byli w świetnych nastrojach i tryskali humorem. Nikt nie pamiętał ich takich. Wylewnie przywitali się z seniorami i nawet nie zauważyli, że ci starają się zachować dystans. Z niejakim zaskoczeniem przyjęli informację, że na posiedzeniu będzie też obecny wiceprezes.
- Mamy wiceprezesa? – spytała Paulina. – A od kiedy?
- Od mniej więcej sześciu tygodni.
- Znamy go?
- Ją. Z całą pewnością znacie.
- A więc to kobieta? – Krzysztof skinął głową.
- Bardzo piękna, bardzo uzdolniona, niezwykle kompetentna – potwierdził. – Zresztą za chwilę wam ją przedstawię. Usiądźcie. Marek powinien zaraz przyjść.
Drzwi od sali konferencyjnej otworzyły się, weszła przez nie śliczna kobieta i przywitała się ze wszystkimi ogólnym „dzień dobry”. Paulina zmarszczyła brwi. Bez wątpienie skądś ją znała. Była pewna, że już kiedyś spotkała tę dziewczynę. Za Ulą wszedł Marek i skinąwszy tylko głową zajął miejsce przy szklanym stole. Krzysztof stanął u jego szczytu.
- Zanim zaczniemy przedstawię wam – tu zwrócił się do rodzeństwa – naszego wiceprezesa Urszulę Cieplak.
Przełykająca właśnie łyk kawy Paulina zakrztusiła się nim i część płynu spłynęła po jej brodzie i eleganckiej, jedwabnej bluzce.
- Cieplak?! To jest Cieplak?! Ja się nie zgadzam. Ta kobieta zniszczyła mi życie, a wy zrobiliście z niej wiceprezesa?
- Paulinko uspokój się – Krzysztof przemówił do niej łagodnie jak do dziecka. – Kto komu zniszczył życie, zaraz się okaże.
- Co masz na myśli? – zapytała i spojrzała na seniora podejrzliwie.
- Spokojnie. Wszystko w swoim czasie. Czekamy jeszcze na Adama. O, już jest. Zaczynajmy zatem, żeby nie tracić czasu. Oddaję ci głos Adam.
Turek odczytał kwartalny raport finansowy, który najwyraźniej poprawił obojgu Febo nastrój, bo wyniki były bardzo dobre. Zanosiło się na niezłe profity z posiadanego przez nich pakietu udziałów. Wszyscy jednogłośnie zaakceptowali to sprawozdanie przez podniesienie rąk. Krzysztof podziękował Adamowi i kiedy ten wyszedł, zagaił.
- Formalną część mamy już za sobą. Teraz przejdziemy do mniej przyjemnych rzeczy. Chciałem was zapytać, co wiecie na temat firmy ALPA Moda?
Alex poruszył się niespokojnie i zerknął na siostrę.
- A dlaczego nas o to pytasz? Ja pierwszy raz słyszę tę nazwę.
- A to bardzo ciekawe, bo właśnie trzymam w ręku kopię umowy podpisaną przez ciebie i niejakiego Andreę Fabioli dotyczącą współpracy w zakresie dostarczania materiałów i dodatków do naszych kolekcji. Mało tego. Jesteśmy w posiadaniu umowy, jaką podpisałeś z firmą tajlandzką na dostawy tkanin na adres domu świętej pamięci waszych rodziców. Oni przekręcają się chyba w grobie. Dodam, że to najgorszy chłam jaki widziałem w życiu. Firma ALPA Moda istnieje tylko na papierze. Posiada trzech wspólników na równorzędnych prawach, a tak naprawdę to jest ich tylko dwóch. Ty i Andrea Fabioli, to jedna osoba, a twoja siostra, to druga. Wymyśliłeś genialny plan wydojenia z firmy ogromnych pieniędzy. Dzięki Uli, która tak ofiarnie poświęciła się w wykryciu tego przekrętu wiemy, że w ciągu pięciu lat wasza fikcyjna firma wystawiła siedemset faktur na zawrotną sumę stu trzydziestu milionów złotych. Obłowiliście się jak rasowi, profesjonalni złodzieje. Kupowaliście najtańszą tandetę, opatrywaliście bele materiału sfałszowanymi banderolami i przysyłaliście tutaj jako towar najwyższej jakości. Dodatki, to zwykły, pozłacany, nic nie wart plastik. Ty Paulinko bardzo sprytnie fabrykowałaś specyfikacje i podmieniałaś je zabierając te sporządzone przez Pshemko. Działaliście bezkarnie przez pięć długich lat, ale to już koniec. Oddacie co do grosza ukradzione firmie pieniądze. Na pierwszy ogień idą wasze udziały wycenione na dzień dzisiejszy na pięćdziesiąt milionów złotych. Jeszcze dzisiaj podpiszecie stosowny akt notarialny i przekażecie je nam. To jednak tylko pięćdziesiąt milionów. Nie mam jeszcze informacji ile zawierają wasze konta, ale wkrótce się dowiem. Dzisiaj rano, tuż po waszym przylocie do Polski włoska policja skonfiskowała towar zalegający w waszym domu i zabezpieczyła go. Dom będzie wystawiony na licytację, a całość uzyskanych z niej pieniędzy wróci do firmy. Zupełnie nie obchodzi mnie, czy będziecie mieli za co żyć po wyjściu z więzienia i gdzie mieszkać. Tu są sporządzone notarialnie akty przejęcia waszych udziałów przeze mnie. Proszę o podpisy. – Podsunął im dokumenty. Podpisywali drżącymi rękami.
- Byliśmy dla was rodziną. Traktowaliśmy was lepiej niż rodzonego syna. Dopilnowaliśmy waszego wykształcenia. Pomnażaliśmy wasz majątek, byście mieli solidny, życiowy start. Za to wszystko odwdzięczyliście się nam z wielką nawiązką. Nie będziemy gorsi. Marku? - Skinął głową w stronę syna. Marek podniósł się z krzesła i otworzył drzwi do konferencyjnej. Do środka wszedł inspektor i czterech policjantów. Skuli zszokowanych Febo kajdankami.
- Jesteście aresztowani za popełnienie przestępstw gospodarczych, za naruszenie praw wynikających z ochrony znaków towarowych, za malwersacje, za wyprowadzenie z firmy Febo&Dobrzański ogromnych środków pieniężnych. Ponieważ uczyniliście sobie oboje z tej przestępczej działalności stałe źródło dochodów, kara pozbawienia wolności przewidziana za ten czyn wynosi od sześciu miesięcy do pięciu lat. Na waszym miejscu nie liczyłbym na łagodny wyrok. Wyprowadzić.
Krzysztof podszedł do inspektora i uścisnął mu dłoń. To samo zrobił Marek.
- Dziękujemy panu. Przybył pan w samą porę.
- Nie ma za co. Reszta, to już tylko formalność. Proces i sprawiedliwy wyrok. Do widzenia panom – ukłonił się i wyszedł z sali.
Marek uśmiechnął się do ojca.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi dzisiaj zaimponowałeś. Załatwiłeś ich bez mydła i z wielką klasą. Szkoda, że nie wpadłem na pomysł sfotografowania ich głupich min. To było bezcenne. Ja mam jeszcze coś do załatwienia, ale muszę zadzwonić do Adama, żeby tu przyszedł. Zaczekajcie chwilkę.
Kiedy Adam po raz drugi pojawił się w sali konferencyjnej Marek podszedł do niego i uścisnął mu dłoń.
- W imieniu mojej rodziny chciałem ci bardzo podziękować Adam za twoją lojalność wobec nas i firmy. Wszyscy bardzo doceniamy twój wkład w wyjaśnienie tej nieprzyjemnej historii, a oto dowód tej wdzięczności. Twoja nominacja na stanowisko dyrektora finansowego. Jeszcze dzisiaj zamów nowe pieczątki. Od teraz już nie jesteś pełniącym obowiązki dyrektora, ale dyrektorem.
Turek był bardzo wzruszony. Dziesięć razy dziękował im za ten awans, o którym marzył i który wielokrotnie obiecywał mu Alex.
Seniorzy podnieśli się ze swoich miejsc.
- Idziemy po Antosia. Nie wiemy czy Pshemko daje sobie z nim radę. Przyjedziecie na obiad?
- Przyjedziemy mamo.

Wieczorem, kiedy uśpiła synka usiedli jeszcze w salonie rozpamiętując wydarzenia dzisiejszego dnia.
- Pozbyliśmy się kochanie ropiejących wrzodów z firmy. Teraz są nikim. Dostali to, na co sobie zasłużyli. W związku z tym, że wszystko wróciło na właściwe tory ja już nie chcę dłużej czekać. – Zsunął się z kanapy klękając na kolana i całując jej dłonie. – Kocham cię nad życie. Kocham naszego syna. Najwyższy czas zalegalizować nasz związek. Bądź mi żoną i przyjacielem do końca moich dni.
Wsunęła swoje szczupłe palce w jego gęstą, czarną czuprynę i uśmiechnęła się najpiękniej.
- Kocham cię – wyszeptała. – Najbardziej na świecie.
Usiadł obok i przytulił ją.
- Teraz, kiedy oczyściliśmy tę stajnie Augiasza, zaczniemy załatwiać ślub. Obrączki już kupiłem i mam nadzieję, że ci się spodobają. Spójrz. – Podał jej podłużne, aksamitne pudełko.
- Bardzo ładne. Tu jest coś wygrawerowane. „Powroty są cudowne”? Dlaczego akurat te słowa?
- Bo twój powrót do mnie był moim największym marzeniem, które się spełniło. Ślub załatwimy najszybciej jak się da. Jutro pojadę się zorientować w terminach. Już dosyć się naczekałem. To za długo trwało, a ja byłem nieszczęśliwy. O wszystko zadbam, wszystko pozałatwiam, byle by ten ślub odbył się jak najszybciej.
- Jesteś w gorącej wodzie kąpany.
- Dziwisz się? Zawsze się śmiałem z tekstów w stylu, że ktoś umiera z miłości. Teraz wcale mi nie do śmiechu, bo ja bez ciebie umierałem każdego dnia. Na szczęście ten etap mam już za sobą i jestem szczęśliwym człowiekiem, że was mam.

Pobrali się dwa miesiące później. Szczęśliwy Antoś dumnie kroczył środkiem kościoła niosąc na poduszce dwie złote obrączki. Po ślubie nie odstępował ich na krok wciąż upewniając się, że tata będzie już z nimi na zawsze. Wzruszył ich tymi pytaniami.
W podróż poślubną wybrali się we trójkę do słonecznej Grecji. Wrócili wypoczęci i opaleni.
Pod koniec sierpnia odbyła się rozprawa Febo. Byli na niej obecni wszyscy Dobrzańscy. Marek jako prezes firmy najdłużej składał zeznania podpierając się bezspornymi dowodami winy rodzeństwa. Bardzo pomógł zaprzyjaźniony z rodziną prawnik. Sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących i skazał oboje na najwyższy w tym przypadku wymiar kary, czyli pięć lat. Do tego doszło jeszcze orzeczenie o zwrocie zagrabionych pieniędzy a także o należnym odszkodowaniu, co dało sumę stu pięćdziesięciu milionów.
Z czasem okazało się, że wartość udziałów Febo, pieniądze uzyskane ze zlicytowanego domu i kwoty, które posiadali na kontach nie pokryją w całości zasądzonej sumy. Brakowało prawie czterdzieści milionów. Dobrzańscy zdawali sobie sprawę, że one już nigdy do nich nie wrócą, bo nawet jeśli po wyjściu z więzienia Alex i Paulina podjęliby jakąś pracę, to i tak do końca życia nie spłaciliby tych pieniędzy.
- Nie ma już o co kruszyć kopii – mówił Krzysztof. – Cieszmy się z tego, co udało się odzyskać. To i tak sporo, a oni są już na straconej pozycji i nie sądzę, żeby kiedykolwiek podźwignęli się z kolan. Nie przypuszczałem, że są aż tak zmanierowani, chciwi i zepsuci do szpiku kości. Szczęście, że ich rodzice nie dożyli tej hańby.

Po tej całej aferze firma zaczęła wreszcie prężnie działać. Marek osobiście pilnował, żeby gatunek zamawianych we Francji i Niemczech tkanin był jak najlepszy. To bardzo przełożyło się na jakość szycia, a Pshemko dysponując taką różnorodnością materii projektował jak szalony. Krzysztof po każdym pokazie puchł z dumy. Jego syn i synowa nie szczędzili sił, by wyprowadzić firmę na szczyt. Z czasem zapomnieli o tym co spotkało ich ze strony rodzeństwa Febo.
Szedł właśnie do Adama, żeby ustalić z nim koszty budżetu na zbliżający się pokaz wiosenno-letniej kolekcji, gdy ujrzał wychodzącą z windy Ulę. Trochę się zdziwił.
- Wychodziłaś? Nawet nie zauważyłem, kiedy.
- Byłam u lekarza – odpowiedziała lakonicznie.
- Jak to u lekarza? Dlaczego nie powiedziałaś, że coś ci dolega?
Uśmiechnęła się widząc jego zdenerwowanie, które wynikało z jego troski i opiekuńczości.
- Nie denerwuj się kochanie, bo nic mi nie jest.
- To w takim razie po co ten lekarz?
- Zaraz ci powiem, ale chodźmy do mnie, bo nie chcę rozmawiać na korytarzu. Muszę trochę odsapnąć. - Usiadła na kanapie obok męża i podała mu wydruk z USG. – Jestem w szóstym tygodniu ciąży. To jest właśnie nasze dziecko – wskazała palcem czarną plamkę. Pogładził zdjęcie kciukiem.
- O mój Boże…, o mój Boże… Ula nawet nie wiesz jak o tym marzyłem. O małym, słodkim bobasie. To cud, to prawdziwy cud. Znowu będę ojcem. Ależ rodzice się ucieszą jak się dowiedzą. Musimy koniecznie to uczcić.
- Ale może nie dzisiaj, dobrze? Jestem zmęczona. Trochę się wyczekałam w kolejce. Przełóżmy to na sobotę.
- Co tylko zechcesz kochanie. Niech będzie sobota. – Z miłością ucałował jej usta i ruszył do Adama. Jego serce przepełniała ogromna radość. Cztery lata rozpaczliwie za nią tęsknił. Nie wiedział o istnieniu swojego syna. Ominęła go ciąża Uli i poród. Teraz już nic go nie powstrzyma, by trwał przy niej i był dla niej wsparciem. Nadchodził dla niego czas próby, ale wiedział, że da radę. Kochał ją przecież nad życie.

K O N I E C
B (gość) 2015.06.07 00:22
udało się , jestem pierwsza, wszystko skończyło się szczęśliwie,rodzinka Dobrzańskich się powiększa, Febo maja zagwarantowane darmowe "wczasy",a swoją drogą to bardzo ich nie lubisz, cieszę się z tak częstych publikacji w przyszłym tygodniu i życzę dużo zdrowia, będę trzymać kciuki i szybkiego powrotu do nas. pozdrawiam B.
Monisia (gość) 2015.06.07 00:30
przepiękne zakończenie :* ahh...
MalgorzataSz1 2015.06.07 09:12
B

Wcześnie wstajesz kochana. U mnie upał więc i spać też się nie da. Wstałam już o szóstej.
Faktycznie nie znosiłam obojga serialowych Febo. Maja Hirsch i Zaniewski odegrali swoje postaci idealnie. O ile jestem w stanie usprawiedliwić Alexa (czasami oczywiście), tak z wielkim trudem przychodzi mi ukazywanie Pauliny w pozytywnym świetle, chociaż w paru moich opowiadaniach jest pozytywna.
Częste publikacje wynikają z częstych wizyt u lekarzy, bo na niedzielę mam planowany zabieg. Są jednak pewne przeciwwskazania, więc nie wiadomo, czy się odbędzie.
Zauważyłaś nowy tytuł? Jestem właśnie w trakcie pisania. Jesienią będzie co czytać.
Dzięki, że udało Ci się wytrwać do końca opowiadania i wdzięczna jestem za każdy komentarz.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)


Monisia

Bardzo dziękuję. Pozdrowienia. :)
B (gość) 2015.06.07 09:17
raczej późno się kładę, rozdział przeczytałam 10 minut po północy, faktycznie jest nowa zapowiedź , baaardzo się cieszę, nie wyobrażam sobie abyś przestała publikować, B
justynka29 (gość) 2015.06.07 09:31
Witaj
Jak zawsze piękne zakończenie
I tak jak przeczytałam oboje Febo trafią za kratki. Dokonali oszustwa gospodarczego i mieli kilka innych potknięć. Widzę, że dodałaś nowe tytuły opowiadań. Bardzo mnie to cieszy. Fajnie będzie poczytać coś dobrego o ulubionych bohaterach. Pozdrawiam i czekam na kolejne opowiadania.
justynka29 (gość) 2015.06.07 09:33
*przeczuwałam.
Gaja (gość) 2015.06.07 10:11
Witaj Małgosiu,
bardzo często jest tak, że złodzieje, krętacze, kłamcy, oszuści itp. po pewnym czasie tracą czujność albo jak ktoś woli są bardzo, ale to bardzo pewni siebie i swoich umiejętności wyprowadzania wszystkich w pole. Nie przyjdzie im do głowy, że zarówno ludzie jak i okoliczności ulegają zmianie. Najczęściej zachłanność i brak ostrożności ich gubi - no i dobrze im tak!!! Stokrotnie dziękuję za hipopotama w wykonaniu Palinki:) Mam nadzieję, że ucierpiała tylko jej "klasa" i bluzeczka i nikt więcej nie miał styczności z kawową fontanną:) Marek ma rację, miny państwa Fe musiały być bezcenne:) Podziwiam zwłaszcza Krzysztofa za opanowanie i rozsądne poprowadzenie zebrania. Wziął ich przez zaskoczenie i dzięki jego rozsądkowi i opanowaniu przynajmniej udziały wróciły do rodziny od razu. Na resztę musieli poczekać. Pozostała kwota do spłaty robi ogromne wrażenie - z pewnością już nie są w stanie odzyskać tych pieniędzy. Dobrze, że trafiło to na ludzi potrafiących ciężko pracować i mających wokół siebie wiernych przyjaciół i dzięki temu szybko firma staje na nogi:) Alex i Paulinka rzeczywiście mają przed sobą bezpłatne pięcioletnie "wczasy" za nasze pieniądze. Tak naprawdę myślę, że zamknięcie w zakładzie musi być traumatycznym przeżyciem zwłaszcza dla osób niemających nic wspólnego z tzw. "światkiem przestępczym". Nieźle mogą dostać w kość, no ale cóż kara musi być. Z manowców wracam do najważniejszego - naszej ulubionej pary. Myślę, że najlepszym podsumowaniem tego opowiadania byłyby słowa L. Staffa "Kochać i tracić, pragnąć i żałować, Padać boleśnie i znów się podnosić, Krzyczeć tęsknocie "precz" i błagać "prowadź" Oto jest życie: nic, a jakże dosyć ...". Żywię nadzieję, że oboje wiedzą już kto i co w ich życiu jest najważniejsze, że zrozumieli, iż wzajemna szczerość jest bardzo ważna, że w związku nie sprawdza się zasada, iż lepsze kłamstwo, które leczy, niż prawda, która rani, bo kłamstwo ma krótkie nogi:) Fantastycznie, że oboje sobie wybaczyli i tworzą wspaniałą rodzinę. Wspaniale pokazałaś, że jak się czegoś naprawdę bardzo pragnie/chce, to wszystko można osiągnąć:) Antoś będzie miał nie tylko na stałe ukochanego tatusia ale również rodzeństwo:) Marek natomiast będzie miał możliwość wykazania się jako niezawodny partner i jako cudowny tatuś:) Jak zwykle cudne zakończenie opowiadania za które bardzo dziękuję. Nieustająco trzymam kciuki za Twoje zdrowie, już to kiedyś pisałam, ale co mi tam, niech moc będzie z Tobą:) Wracaj do nas z nowymi siłami! Serdecznie pozdrawiam,
Gaja
MalgorzataSz1 2015.06.07 10:53
Justyna

Sprawiedliwości musiało stać się zadość. Mnie osobiście sprawia dziką przyjemność pastwienie się nad Febo, chociaż tak normalnie to nie jestem mściwa i nikomu źle nie życzę. Ta dwójka wyjątkowo budzi we mnie moje najgorsze instynkty.

Gaju

Zgadzam się, że z czasem przestępcy zatracają instynkt samozachowawczy. Jest to wynikiem właśnie zbytniej pewności siebie, ignorancji i wiary, jak w przypadku Febo, we własną doskonałość. Dostali to, na co zasłużyli.
U Marka i Uli pełnia szczęścia. Marek od początku żałował, że nie był przy Uli w czasie pierwszej ciąży i nie towarzyszył jej przy porodzie. Teraz ma szansę wszystko nadrobić.

Dzięki za trzymanie kciuków. Mam nadzieję, że jednak ten zabieg dojdzie do skutku.

Dziękuję Wam dziewczyny za wszystkie zostawiane przez Was komentarze pod rozdziałami. Twoje Gaju biją rekordy długości, co bardzo, jak wiesz, doceniam.
Pozdrawiam obie najserdeczniej. :)
RanczUla 2015.06.07 16:58
Będzie się UiM cieszyła, bo jest dzidziuś na końcu, to znaczy ma być. to dla niej tak specjalnie? Jeśli tak , to ja poproszę o opowiadanie, gdzie?
Główni bohaterowie ,to Wiola i Sebastian, a Ula i Marek jakiś dodatek. Albo poproszę o ślub Józefa i Alicji. ;) To drugie to chyba łatwiejsze.
A wracając do opowiadania, to wszystko jest na swoim miejscu. Dla jednych Ślub, a dla innych więzienie. Inaczej być nie mogło. I smutne nie było.
Widzę,ze do końca roku jest co czytać. Super.
Pozdrawiam i życzę cierpliwości w przeprawie z służbą zdrowia. Na prawdę czasami prędzej coś być nie może.
jute (gość) 2015.06.07 17:51
Witaj Małgosiu.Przepraszam,że nie komentowałam,ale miałam mały wypadek w czasie prac polowych.Usiłowałam podnieść 50l. worek z ziemią.Nie wiem do końca czy go podniosłam,ale on mnie na pewno przyciągnął do siebie.(chyba empirycznie udowodniłam,że przyciąganie ziemskie istnieje)..Uszkodziłam sobie prawy nerw barkowy i nabiłam na głowie bardzo porządnego guza,bo dodatkowo przywaliłam moim pustym łbem w bramę garażu.Niby od tego się nie umiera ,ale kurde jak to bolało!.Teraz jest o dwa nieba lepiej,łokieć już mam mobilny,ramię też już usiłuje wracać "do siebie".To tyle względem usprawiedliwienia nieobecności.Wracając do opowiadania,zakończyło się tak jak powinno i tak jak lubię,czyli każdemu wg zasług.Wiesz jedna ,że ja i marudzenie ( a ostatnio chyba też głupota) to jedno.Więc bardzo grzecznie i z wielką nieśmiałością zapytytowuję szanowną autorkę A MOMENTY TO GDZIE?!!!!.I proszę mnie się tu nie ślizgać ani nie odsyłać do innych blogów.Dobra. Widzę dziewczyno,że idziesz jak burza,sporo nowych zapowiedzi się pojawiło. Super,będzie co czytać.Idziesz na zabieg?..Czyli będziesz miała nowe spojrzenie na świat?.Powodzenia.Pozdrawiam.
MalgorzataSz1 2015.06.07 20:54
RanczUla

Ten bobas to nie na specjalne życzenie UiM, ale akurat jej życzenie zbiegło się z tym co napisałam.
Ślub Alicji i Józefa myślę mało atrakcyjny i nie wiem, czy ktoś więcej chciałby o tym czytać, a Seba i Viola, to raczej wątek poboczny, który świetnie się wpisuje w opowiadanie o Uli i Marku, ale jako samoistny twór, to nie bardzo. Chyba nie potrafiłabym napisać porządnej historii o ich miłości. Jakoś mało emocjonująca jak dla mnie.
Kolejny happy end za Wami a przed Wami następna historia, która być może Wam się spodoba.

Jute

Zachodziłam w głowę, co też się stało, ale czegoś takiego naprawdę się nie spodziewałam lekkomyślna kobieto. Z Twoim kręgosłupem dźwigasz takie ciężary? Zastanów się co Ty robisz. Dobrze, że tylko na tym się skończyło, bo równie dobrze mogłabyś wylądować w szpitalu.
Moja operacja pod dużym znakiem zapytania. Wciąż kaszlę, a nie będę się przecież narażać na utratę zdrowia. Bardzo prawdopodobne, że mi ją przełożą. Nie będzie tragedii, bo wzrok nie pogorszył mi się jakoś tragicznie od ostatniej wizyty.
A jeśli chodzi o momenty, to jakoś nie mam ochoty ich opisywać. Ile można pisać o tym samym?

Dzięki wielkie dziewczyny za komentarze. Pozdrawiam obie serdecznie :)
Ula i Marek Dobrzańscy (gość) 2015.06.07 22:42
Hej,
Czytając końcówkę tego rozdziału, nie mogłam przestać się uśmiechać :) RanczUla ma racje - I'm so happy :P. Dziecko to najlepsze co może się przytrafić. Owoc i ukoronowanie miłości. Dobra, wystarczy tych górnolotnych określeń :) Muszę przyznać, że masz wielką wyobraźnię :D Sto lat bym siedziała i nie wpadłabym na taki pomysł z przekrętem. Dobrze, że Andrea i Paula siedzą. Należało się im :) Marek nie próżnował, w dwa miesiące udało mu się zorganizować ślub i spłodzić dziecko :) No, no, ma chłopak tempo :P Czy ja już Ci kiedyś 'mówiłam', że tytuły twoich opowiadań przyprawiają mnie o palpitacje? Czytając je, układają mi się czarne scenariusze. Najczarniejsze! fenomenalny zarząd....

Sorry, że tak chaotycznie, ale jestem podekscytowana.

Pozdrawiam, UiM
MalgorzataSz1 2015.06.08 16:19
UiM

Kiedy zapytałaś, czy będzie "Baby" to ja się uśmiechnęłam, bo przecież opowiadanie napisałam już dawno i właśnie z takim zakończeniem. cieszę się, że mogłam zadowolić Twój gust.
A co do intrygi wymyślonej przeze mnie, to już pisałam kiedyś,że w młodości naczytałam się kryminałów, które wtedy uwielbiałam i coś mi pozostało w podświadomości.
Nie wiem natomiast dlaczego odnosisz takie makabryczne wrażenie czytając tytuły opowiadań, bo ja nie widzę w nich nic strasznego. Tytuły są adekwatne do treści historii, które
nie są przecież ani straszne, ani tak bardzo dramatyczne, a poza tym zawsze kończą się szczęśliwie. A końcóweczka, jakby powiedziała Lectrice, jest najważniejsza.
Serdeczne podziękowania za komentarz. Pozdrawiam. :)
MSophie (gość) 2015.06.09 07:13
Małgosiu,
zakończenie najlepsze z możliwych. Jest dużo sprawiedliwości i jeszcze więcej miłości. I to chyba o to chodzi. Marek ma rację. Powroty są cudowne.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
MalgorzataSz1 2015.06.09 08:19
MSophie

Dziękuję za słowa pochwały. Dla mnie samej to największa przyjemność pisać zakończenia właśnie takie. Doceniam, że śledziłaś każdy rozdział i zostawiałaś komentarze. Po cichu liczę, że dalej tak będzie.
Jeszcze raz bardzo dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz