Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 października 2015

"PÓŹNE DOJRZEWANIE" - rozdział 1

 

26 lipiec 2015
Kochani

Miała być przerwa wakacyjna aż do 6-go września, ale jej nie będzie.
W związku z tym publikuję kolejne opowiadanie napisane na podstawie pomysłu Gai. Życzę miłej lektury.



PÓŹNE DOJRZEWANIE

ROZDZIAŁ 1

Wysiadła z autobusu i powlekła się noga za nogą w stronę domu. Już nawet nie pamiętała, który raz była na rozmowie o pracę. Zbywano ją słowami, że wkrótce ktoś się do niej odezwie. Nigdy nic takiego nie miało miejsca. Ta sytuacja z każdym dniem stawała się nie do zniesienia i zdawała się ją przerastać. Gdyby tylko chodziło o nią, to już dawno wyjechałaby z tego kraju szczególnie, że jej najlepszy przyjaciel Maciek potrafił roztoczyć przed nią wspaniałe perspektywy takiego wyjazdu. Niestety, chory na serce ojciec i dwójka młodszego rodzeństwa skutecznie wybijali jej takie pomysły z głowy. Nie mogła ich zostawić, bo to głównie na niej spoczywał ciężar zarządzania bardzo skromnymi pieniędzmi pochodzącymi z renty taty. Często brakowało do kolejnej, a ona starała się łatać te braki jakąś dorywczą pracą i nieważne, czy była to jakaś rzadko zdarzająca się fucha w banku, czy zwyczajne sprzątanie.
Od jakiegoś czasu nadeszły poważniejsze kłopoty. Ojciec od wielu lat chorujący na serce wylądował któryś już raz w szpitalu. To wtedy powiedziano jej, że bez by-passów długo nie pociągnie, bo serce jest coraz bardziej niewydolne. Ona bardzo zmartwiła się tymi wieściami, a jej ojciec wypisał się z prawdziwą beztroską na własne życzenie z tego szpitala. Opadły jej ręce, kiedy zobaczyła go na progu domu. Była na niego zła a nawet wściekła, że tak bagatelizuje sobie diagnozę i zalecenia lekarzy. On twierdził, że bez niego ona i jej rodzeństwo nie poradzą sobie i tyle.
- Jesteś nieodpowiedzialny - krzyczała. - A pomyślałeś jak poradzimy sobie, kiedy ciebie już nie będzie? Na razie robisz wszystko i dążysz usilnie do tego, żeby tak właśnie było. Miałeś szansę na zabieg, który być może uratowałby ci życie. Zmarnowałeś ją – rozpłakała się rozpaczliwie. – Ja nie mam już siły walczyć i nie mam pojęcia co dalej robić. Ty nie będziesz się czuł coraz lepiej i jestem pewna, że wkrótce znowu poczujesz się słabo. Który szpital cię przyjmie skoro z każdego wypisujesz się na własną odpowiedzialność? Jesteś dorosły a zachowujesz się jak dziecko. Mamy patrzeć na twoją powolną śmierć? O to ci chodzi?
- Przepraszam córcia, ja nie zdawałem sobie sprawy… Myślałem że…
- Nic już nie mów dobrze? Wypadłeś z listy na przeszczep by-passów, więc zacznij się szanować i dbać o siebie, bo nie stać nas, żeby zapłacić za zabieg prywatnie. Może to w końcu do ciebie dotrze.
Była tak bardzo rozżalona po tej rozmowie, że zamknięta u siebie w pokoju płakała do wieczora. Ojciec może i chciał dobrze, ale przez takie decyzje skutecznie wiązał jej ręce i podcinał skrzydła.


Poderwała głowę, bo usłyszała, że ktoś woła jej imię. Odwróciła się i zobaczyła zdążającego w jej stronę Maćka. Zasapany zrównał się z nią.
- Ula! Wołam cię odkąd zobaczyłem jak wysiadasz z autobusu. Idziesz taka zamyślona, że nic nie zauważasz – rzucił z pretensją.
- Przepraszam cię Maciuś. Ciągle myślę jak wybrnąć z tego naszego dramatu. Znowu dzisiaj odesłano mnie z kwitkiem. Nie wiem, co musiałabym zrobić, żeby zechcieli mi dać jakąkolwiek robotę. Zatańczyć na rurze? Jest już naprawdę niewiele miejsc, do których mogłabym pójść i zanieść CV. Byłam już niemal wszędzie. W dodatku tata czuje się gorzej. Więcej leży jak chodzi. Gdybym była brutalna powiedziałabym mu, że ma to na swoje własne życzenie, ale takim stwierdzeniem dobiłabym go jeszcze bardziej.
- Nie zazdroszczę ci. Gdybyśmy tylko mieli jakąś gotówkę, to wiesz, że nie zostawilibyśmy cię bez pomocy. Sam jestem zły na twojego ojca, bo zamknął sobie drogę do specjalistów a cały ciężar odpowiedzialności zrzucił na ciebie. Nie sądziłem, że tak beztrosko się zachowa. Myślałem, że jest poważnym człowiekiem. On teraz może tylko leżeć i czekać, aż ktoś mu pomoże lub zabierze go śmierć. Już dawno byłby po zabiegu. Szkoda, naprawdę szkoda…
- Jutro chcę pojechać do kliniki. Może uproszę profesora, żeby wciągnął go z powrotem na listę.
- Jak chcesz, to mogę cię jutro zawieźć. Mam wolne.
- To byłoby wspaniale Maciuś. Dziękuję. Jesteś dobrym przyjacielem.

Oboje siedzieli przy ogromnym biurku profesora Nowaka i słuchali jego słów z prawdziwą przykrością. To nie były dobre informacje szczególnie dla ojca Uli.
- Pani Urszulo, proszę mnie zrozumieć. Pani ojciec dobrowolnie wycofał się z grona oczekujących na przeszczep. Tutaj jest lista – podsunął jej sporej grubości brulion. - Proszę spojrzeć jak długa. Jeśli ma pani sumienie wykreślić kogoś z niej to proszę to zrobić, bo ja nie jestem w stanie. Ci wszyscy ludzie podobnie jak pani ojciec wymagają zabiegu, ale w przeciwieństwie do niego nie postępują lekkomyślnie i cierpliwie czekają na swoją kolej. Jedyne, co mógłbym poradzić, to przeprowadzenie zabiegu w prywatnej klinice. Jeśli mają państwo środki, to będzie najlepsze wyjście.
- A ile kosztuje taki zabieg?
- To koszt rzędu dziesięciu tysięcy.
Po usłyszeniu wysokości kwoty pokiwała tylko smętnie głową. Wiedziała, że nie podoła. Na oczy nigdy nie widziała takich pieniędzy. Wyszła z kliniki zrozpaczona i w milczeniu wsiadła do samochodu. Podczas drogi Maciek pocieszał ją jeszcze.
- Może nie wszystko stracone Ula. Słyszałem o fundacjach, które pomagają takim ludziom jak tata i finansują zabiegi. Powinnaś tam spróbować. Może akurat będziesz miała szczęście?
- Pomyślałam o Providencie. Tam dają takie szybkie pożyczki.
- Wybij to sobie z głowy! A wiesz jaki mają lichwiarski procent!? W życiu im się nie wypłacisz, bo to istna karuzela finansowa. Zapomnij i spróbuj w fundacjach. Dobrze ci radzę.

Przez kolejne kilka tygodni kursowała do Warszawy w tę i z powrotem. Wynotowawszy sobie wcześniej adresy fundacji systematycznie odwiedzała je rozmawiając z ich przedstawicielami. Im bardziej kurczyła się ich lista tym bardziej ona traciła nadzieję, że ktoś zechce pomóc jej w tej beznadziejnej sytuacji. Ojciec gasł w oczach. Nawet żeby przejść do toalety potrzebował silnego ramienia syna. Ona ledwie ogarniała dramatyzm całej sytuacji. Na jej prośby odpowiedź była jedna, że ojciec jest już w podeszłym wieku i nie rokuje powrotu do zdrowia. Na jej pytanie, czy to nie właśnie takim ludziom fundacja powinna dawać nadzieję, rozkładano ręce mówiąc, że owszem, ale głównie pomoc zostaje udzielana ludziom młodszym.

To była już ostatnia fundacja z jej listy. Wyszła z budynku całkowicie przybita i załamana, bo dla jej ojca nie było już ratunku. Przez ostatnie dni widziała jak powoli ucieka z niego życie. Nie skarżył się i ewidentnie żałował swoich wcześniejszych decyzji.
Nacisnęła na czoło beret i zamyślona ruszyła w stronę przystanku. Nagle poczuła wstrząs i ból przeszywający jej ciało. Upadła i przez chwilę nie mogła się ruszyć. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w jaskrawe światła dwóch reflektorów przed sobą. Nagle zmaterializował się przed nią starszy mężczyzna. Był trochę spanikowany. Zobaczył, że jest przytomna i przykucnął przy niej.
- Jest pani cała? Może pani ruszać nogami i rękami? Boli panią coś? Wtargnęła mi pani wprost pod koła.
Poruszyła się wolno i uśmiechnęła blado.
- Chyba wszystko w porządku. Jestem tylko trochę poobijana.
- Ja zawiozę panią na pogotowie. Lepiej sprawdzić, czy rzeczywiście nic pani nie połamała.
- Nie, nie, to naprawdę nie jest potrzebne. Zaraz się pozbieram.
Mężczyzna pomógł jej wstać. Zauważyła porządne wgniecenie na nadkolu samochodowym. Rozpłakała się.
- Ja bardzo pana przepraszam. Naprawdę nie wiem jakim cudem weszłam na jezdnię. Nie mam pojęcia też jak zapłacę panu za tę szkodę – wskazała nadkole. – Wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie i jeszcze to do kompletu.
Płakała tak rozpaczliwie, że starszemu człowiekowi zrobiło się jej żal. Próbował ją uspokoić. W końcu zaproponował kawę w pobliskiej knajpce. Zgodziła się. Tam przy stoliku wreszcie przedstawił się jej.
- Nazywam się Krzysztof Dobrzański, a pani?
- Ula. Ula Cieplak – chlipnęła.
- Całe szczęście, że nie jechałem szybko, bo mogło się to skończyć znacznie gorzej. Musi pani bardziej uważać pani Urszulo.
- Zwykle jestem uważna, ale wydarzenia ostatnich dni nie pozwalają mi myśleć racjonalnie. Już naprawdę nie wiem, co mam robić – kolejny raz z jej oczu toczyły się potoki łez.
- Może ja będę mógł pani pomóc. Proszę mi opowiedzieć o swoim kłopocie.
Spokojny głos Dobrzańskiego, jego poczciwe i dobrotliwe spojrzenie wzbudziły w niej sympatię do tego człowieka i chęć wygadania się. Opowiedziała mu o swoich zmartwieniach, o tym, jak każdego dnia drży o tatę, jak bezskutecznie szukała pomocy i jak skończyło się to fiaskiem.
Krzysztof wysłuchał ją do końca i pogładził jej dłoń.
- Myślę, że będę mógł pani pomóc. Ja sam choruję bardzo poważnie na serce i stąd znam wielu specjalistów. Daję pani słowo, że jeśli poda mi pani numer telefonu odezwę się w ciągu najbliższych dwóch dni z informacją, co zdziałałem w sprawie pani ojca. Kosztami proszę się na razie nie przejmować. Najważniejsze, żeby ojciec otrzymał jak najszybciej fachową pomoc. A teraz proszę otrzeć łzy. Odwiozę panią do domu to porozmawiamy jeszcze po drodze. Głowa do góry.
Przed bramą pożegnała się z tym miłym starszym panem. Nie wiązała zbytnich nadziei z obietnicą, którą jej złożył. Uważała, że on usiłował ją w ten sposób pocieszyć i przede wszystkim uspokoić. Mimo to doceniała to co dla niej zrobił. Inny wezwałby policję i zażądał zapłaty odszkodowania, bo to ewidentnie była jej wina.
Pod prysznicem zauważyła kilka siniaków, głównie na biodrze i udzie. Nie przejęła się. Wiedziała, że szybko się znikną.

Dwa dni po wypadku, późnym popołudniem żegnała się z lekarką, którą wezwała na wizytę domową do taty. Ta zmodyfikowała nieco dawkowanie leków i podłączyła kroplówkę na wzmocnienie.
- Nie zaszkodzi, a być może sprawi, że tata poczuje się silniejszy.
Ledwie zamknęła za kobietą drzwi rozdzwoniła się jej komórka. Odebrała natychmiast widząc na wyświetlaczu nazwisko „Dobrzański”.
- Dzień dobry panie Krzysztofie…
- Dzień dobry pani Urszulo. Dzwonię zgodnie z obietnicą. Koniecznie muszę się z panią spotkać. Załatwiłem ojcu pobyt w prywatnej klinice na Płowieckiej, ale wcześniej trzeba im dowieźć dokumentację medyczną i umówić karetkę, która przewiezie tatę na tutejszy oddział diagnostyczny. Może pani podjechać jutro rano na ulicę Lwowską?
- Tak… Oczywiście…
- Jest tam budynek należący do firmy odzieżowej Febo&Dobrzański. Umówilibyśmy się przed wejściem. Wcześniej proszę mi dać sygnał na komórkę, że już pani jest. Jutro o dziesiątej nie będzie za wcześnie?
- Nie, na pewno zdążę i bardzo, bardzo panu dziękuję. Nie spodziewałam się… Jest pan bardzo słownym człowiekiem.
- Lubię dotrzymywać obietnic. Do zobaczenia w takim razie.
Z dobrymi wiadomościami powędrowała do pokoju ojca. Opowiedziała mu o Dobrzańskim i okolicznościach w jakich go poznała.
- Jutro zawiozę wszystkie twoje wyniki badań i załatwię karetkę. Najdalej pojutrze dokładnie cię zdiagnozują i zadecydują o zabiegu. Jeszcze nie wiem jak za niego zapłacę, ale coś wymyślę.
Po policzkach Cieplaka toczyły się ogromne łzy. Starła mu je delikatnie z twarzy.
- Nie płacz tatusiu. Jeszcze zatańczysz na moim weselu. Zobaczysz.

Budynek firmy znalazła bez trudu. Wysławszy sygnał na komórkę stanęła skromnie nieopodal szklanych drzwi czekając na Krzysztofa. Wcześniej jednak wyszło przez nie dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich wydał jej się nawet podobny do Dobrzańskiego, ale pomyślała, że to pewnie tylko zbieg okoliczności. Obaj mężczyźni nie zwracając na nią uwagi śmiali się hałaśliwie ustalając szczegóły jakiejś popołudniowej imprezy.
- Ja załatwiam panienki – deklarował pucołowaty blondyn.
- OK. Ja w takim razie zamówię catering i kupię alkohol. To będzie świetna impreza bracie. Już się na nią cieszę – przystojny brunet zatarł dłonie. – Jedziemy twoim czy moim? – Blondyn roześmiał się.
- Mam sentyment do twojego Lexusa. Uwielbiam to autko. Jedźmy już.
Obaj oddalili się w stronę parkingu, a Ula z uśmiechem powitała Krzysztofa. On zauważył tych dwóch i zmarszczył brwi. Byli już za daleko, by ich zatrzymywać. Podszedł do samochodu i otworzył drzwi od strony pasażera.
- Proszę pani Urszulo. Podjedziemy, bo to kawałek drogi. - Kiedy włączył się już do ruchu i obrał właściwy kierunek powiedział. – To jedna z najlepszych klinik w Warszawie. Ja sam też jestem ich pacjentem. Można nawet powiedzieć, że jestem zaprzyjaźniony z połową lekarskiego personelu. Umówiłem nas ze świetnym kardiochirurgiem. Pokażemy mu dokumentację i zobaczymy, co powie. I jeszcze jedna rzecz. Jeśli zadecyduje o operacji ja pokryję jej koszty. Bardzo chcę pomóc, bo wiem jak choroby serca potrafią zniszczyć człowieka. Ojciec wymaga natychmiastowej pomocy, więc proszę nie mieć wyrzutów sumienia jeśli chodzi o koszty zabiegu. Jakoś się dogadamy, ale to później. Mam nadzieję, że powiadomi mnie pani o wyniku operacji? Tu jest moja wizytówka z adresem domowym i numerami telefonów – podał jej niewielki kartonik. – Liczę na to, że odwiedzi nas pani. Opowiadałem o pani żonie, która prowadzi fundację dla dzieci obarczonych chorobami onkologicznymi. Być może tam udałoby się panią zatrudnić jak już z tatą będzie lepiej.
Była oszołomiona tą ilością informacji, a najbardziej tym, że Krzysztof chce zapłacić za zabieg. Nie rozumiała, bo przecież była dla niego zupełnie obcą osobą. Wzruszona do łez pytała
- Dlaczego pan to robi panie Krzysztofie. W ogóle nas pan nie zna. Ja ze swojej strony przysięgam panu, że zwrócę te pieniądze co do grosza, choć pewnie nie od razu.
- Sądzę pani Urszulo, że jest pani wspaniałą osobą, dobrym człowiekiem, a przede wszystkim kochającą córką. Sam mam syna i dwójkę przybranych dzieci, ale myślę, że źle je wychowaliśmy. One nigdy nie poświęciłyby się dla nas tak jak pani poświęca się dla swojej rodziny. Są zbyt zmanierowane, zbyt roszczeniowe i wciąż uważają, że im wszystko się należy bez żadnego wysiłku z ich strony. Pani desperacja, żeby uratować ojca za wszelką cenę naprawdę mi zaimponowała. To właśnie takim ludziom należy pomagać ze wszystkich sił, bo zasługują na to. O, właśnie dojeżdżamy – Krzysztof wskazał palcem budynek. – To tutaj.


Andziok (gość) 2015.07.26 00:11
Mam jedno pytanie. Czy Ula jest brzydka, czy ładna? :) musze wszystko sobie dokladnie wyobrazić jak na wzrokowca przystało xd
Pozdrawiam Andziok
B (gość) 2015.07.26 00:38
Małgosiu na początek bardzo się cieszę , że nie przerywasz publikacji, co ja miałabym robić przez cały miesiąc bez twoich opowiadań to jest w ogóle niemożliwe, a co do opowiadania to na razie dopiero wstęp i na rozwój akcji trzeba poczekać, ale pewne schematy już widać Marek i Sebulek wieczni chłopcy tylko panienki i imprezy im w głowie , a Krzysztof anioł nie człowiek , w sumie wyszło na dobre to że wpadła pod jego samochód, czekam na cd i pozdrawiam B.
MalgorzataSz1 2015.07.26 00:39
Andziok

Za piękna to ona nie jest. Skromnie żyją, więc nie ma kasy na zadbanie o siebie.
Pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2015.07.26 00:41
B

Od pewnych schematów nie jestem w stanie uciec. Na podstawie pierwszej części trudno wyrobić sobie zdanie. W czwartek zapraszam na kolejną.

Dzięki, że mimo późnej pory zajrzałaś. Pozdrawiam. :)
 
(gość) 2015.07.26 06:49
Witaj Małgosiu,fajnie ,ze przerwy jednak nie będzie.Z jednej strony cieszę się a z drugiej jest mi smutno,bo nieuchronnie zbliżamy się do końca Twoich opowiadań.Nie uważasz Małgosiu,że trzydzieści dziewięć,to taka jakaś dziwna liczba?. Lepszą liczbą jest czterdzieści.Małłłłgosiu, ?????..Czterdzieści, brzmi dużo lepiej niż trzydzieści dziewięć.Resztę wieczorkiem, bo mam małe oblężenie.Do potem.Pozdrawiam.
jute (gość) 2015.07.26 06:50
Małgosiu ten gość to ja czyli upierdliwa jute.

Gaja (gość) 2015.07.26 08:59
Witaj Małgosiu,
zgadzam się z Jute - z jednej strony cieszę się, że nie będzie przerwy, ale z drugiej ogromnie żałuję. Obiecałam, że nie będę już więcej wierciła Ci dziury w brzuchu, ale to jest jednak silniejsze ode mnie, bardzo proszę zastanów się jeszcze, co to za niedziele i czwartki bez Ciebie?! Z ogromną radością goszczę Cię w domu:) Dość marudzenia, teraz do opowiadania. Mówi się, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, ale dobrymi wysiłkami wybrukowane jest niebo?! Zazwyczaj to dzieci są beztroskie i robią różne rzeczy bez większego zastanowienia, a tutaj mamy dorosłego człowieka, ojca trójki dzieci, który nie potrafi przewidzieć skutków swoich decyzji?! Już w serialu wściekałam się na jego bezmyślność. Przecież wiedział doskonale jakie ma rokowania, a wypisał się ze szpitala na własne życzenia, a później pozostała już tylko modlitwa albo liczenie, że zaradna córka coś poradzi. Ulka ma pod górkę nie tylko z pracą ale do tego dochodzi opieka nie tylko nad rodzeństwem, ale również nad lekkomyślnym ojcem, o którego życie przyszło jej teraz walczyć. Szkoda tak młodej dziewczyny na takie zmartwienia. Całe szczęście, że w życiu można naprawdę liczyć na bezinteresowną pomoc innych ludzi, nawet obcych. Desperacja Uli przekonała Krzysztofa do udzielenia pomocy. Co prawda ich spotkanie nie było zbyt przyjemne, dla obu stron, ale może coś dobrego z tego wyniknie? Dziękuję za dziś i czekam na czwartek. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłej niedzieli:)
Gaja
urszulaB (gość) 2015.07.26 09:08
Początek jakby znajomy. Wypadek w którym na szczęście nikt nie ucierpiał i znajomość Uli i Dobrzańskiego.Zobaczymy jak się to dalej rozwinie, ale myślę, że pracę dostanie.
Juta ma rację 39 to ni w pięć ni w dziewięć. Pięćdziesiąt to jest liczba.
Pozdrawiam i miłej niedzieli.
PS czy Provident za anty reklame nie będzie mieć pretensji.

RanczUla 2015.07.26 09:56
Kiedyś wspominałaś, że jedno z opowiadań będzie rozpoczynało się podobnie co pomysł Urszuli B , czyli od relacji Uli i Krzysztofa i faktycznie tak jest. I przypuszczam, że pracę również jej da a później będzie ciągle dawał Ulę za przykład swojemu synowi jako prawdziwie oddana córka a Markowi podobać sie to nie będzie. Zobaczymy co przyniesie czwartek.
Pozdrawiam serdecznie.
UiM (gość) 2015.07.26 10:14
gdy przeczytałam tytuł, myślałam, że fundujesz nam powtórkę z rozrywki. że Marek znów zabawi się Ulą, co może jeszcze się wydarzyć... Jak na razie, tytuł dotyczy ojca Uli, w pewnym sensie Marka chyba też, bo wciąż ma panienki w głowie. Bardzo jestem ciekawa w jakich okolicznościach się poznają... Mam nadzieję, że tym razem nie będziesz fundowała nam Marka, którego ciężko będzie polubić....
Pozdrawiam, UiM

B (gość) 2015.07.26 10:32
Małgosiu nie chciałam naciskać , ale skoro dziewczyny zaczęły.... one mają rację 39 to tak ni przypiął ni przyłatał, 50 brzmi dumnie to taka magiczna liczba, nie możesz nas tak zostawić co my poczniemy bez ciebie porzucone sierotki , tym bardziej że wszystkie znienawidzone przez nas panie M. odeszły w niebyt,B

magdam (gość) 2015.07.26 10:34
JAk dobrze Małgosiu, ze nie bedzie tak długiej przerwy ...nie wiem jak bym to wytrzymała, choc oczywiscie tobie nalezy sie odpoczynek :) ciekawy start opowiadania :) Krzysztof bardzo życzliwy :) pan Józef rzeczywiscie jak dziecko i tytuł opowiadania i jego sie troche tyczy, choc zapewne podejrzewam, ze i z MArekim bedzie mial cos wspolnego? Bardzo sie ciesze, ze ma kto pomoc Uli w tej cieżkiej sytuacji :) Pozdrawiam :)

MalgorzataSz1 2015.07.26 12:18
Dziewczyny

Tytuł opowiadania dotyczy nie tylko Józefa Cieplaka, który podejmuje bezmyślne decyzje. Tytuł odniesie się również i do reszty bohaterów. Mam tu na myśli Marka i oboje Febo.
Poczekajcie cierpliwie na rozwój wypadków.

Liczba 40 to stanowczo za dużo o jeden, a liczba 50 to już w ogóle nie wchodzi w rachubę. Przepraszam Was, ale ja już nie wykrzeszę z siebie nic więcej.

Pozdrawiam wszystkie najserdeczniej i dziękuję za komentarze. :)
B (gość) 2015.07.26 14:35
Małgosiu no cóż rozumiem nastąpiło niewielkie zmęczenie materiału, ale mam nadzieję że twoja wena odrodzi się jak sfinks z popiołu (jakby to powiedziała Violka) i jeszcze nas zaskoczysz B.
MalgorzataSz1 2015.07.26 14:54
B

Chciałabym mieć Twój optymizm. Póki co, faktycznie muszę oderwać się od pisania.
Gaja (gość) 2015.07.26 15:10
Małgosiu,
najważniejsze w tym wszystkim jest to, że już tak kategorycznie nie twierdzisz, że już nigdy, przenigdy:( To duży postęp i niesie nadzieję, że po odpoczynku dłuższym lub krótszym zatęsknisz za pisaniem i za nami:) Podobno wiara potrafi góry przenosić, więc ja bardzo mocno wierzę w Twoją wenę:) Przecież pewnikiem już nie raz Cię samą zaskakiwała. Od razu inaczej będzie się czytało, nie z taką obawą, żeby się naczytać na zapas. Trochę to pokrętne, ale chodzi mi o to, że jak wiesz, że długo nie będziesz mogła jeść czegoś ulubionego (z różnych względów), to starasz się najeść na zapas i jak już w końcu się człowiek dorwie, to nie wie kiedy przestać, aż wreszcie go brzuch rozboli. Chyba jeszcze bardziej namieszałam, ale może zrozumiesz o co mi chodzi? Fajna ta niedziela, nawet się tego nie spodziewałam:) Pozdrowienia:)
Gaja

Nelczik (gość) 2015.07.27 14:06
Witaj Gosiu,
Bardzo się cieszę, że nas nie zostawiłaś i nadal piszesz.
Opowiadanko zapowiada się na ciekawe, ale póki co nic konkretnego nie wiem.
Pozdrawiam cieplutko Nelczik
http://nelczik.blogspot.com/ zapraszam

MalgorzataSz1 2015.07.27 14:38
Nelczik

Ja idę tylko zgodnie z harmonogramem i publikuję opowiadania, których zapowiedzi tkwią już od dawna na blogu. Więcej nie będzie, ale do czytania jest jeszcze trochę.
Dzięki, że zajrzałaś. Pozdrawiam. :)

Nelczik (gość) 2015.07.27 18:19
Chwila chwila. Jak to więcej nie będzie? Co prawda dawno nie przeglądałam komentarzy i nie jestem za dobrze poinformowana, ale żeby tak koniec? Tak na prawdę? Definitywnie? :O
MalgorzataSz1 2015.07.27 18:27
Nelczik

Coś się zaczyna i coś się kończy, bo następuje zmęczenie materiału. Szkoda, że nie zaglądałaś wcześniej. Naczytałabyś się hejterskich komentarzy, które już usunęłam. To nie było miłe, ale też zawierało sporo prawdy na temat mojej pisaniny. To i jeszcze parę innych rzeczy zdecydowało, że odpuszczam i kończę swoją przygodę z pisaniem.

B (gość) 2015.07.27 19:16
Małgosiu nie mów tak,przecież definitywnie nie powiedziałaś że kończysz tylko że chcesz odpocząć i może po przerwie coś się znowu zacznie, ja w każdym razie tak do tego podchodzę i wierzę że po krótkiej przerwie do nas wrócisz i tej wersji będę się uparcie trzymać, B.

MalgorzataSz1 2015.07.27 19:51
B

Za chwilę, już na jesieni pojawi się nowy serial pt. "Singielka", w którym znowu zobaczymy znany nam dobrze duet: Kamińską i Bobka. Scenarzystą jest Piotr Jasek, a to jest niejako gwarancją udanej produkcji. może powtórzy się sukces Brzyduli i zaczniemy pisać historie na temat "Singielki"? Kto wie?
Ja na pewno definitywnie kończę z Brzydulą.
B (gość) 2015.07.27 19:58
Może być i Singielka jeśli ona cię natchnie, ale pisz!!!!!!!!!!!!!!! B

Nelczik (gość) 2015.07.27 20:14
Żałuję, ale nie miałam zbytnio czasu ani możliwości. Tylko wpadałam by przeczytać rozdział i już mnie nie było. Ehh.
Hejterskie komentarze? No tak XXI wiek - wiekiem zazdrości wyrażanej pogardą i obrazą.
Jeśli lubisz to co robisz to nie rezygnuj z tego tylko ze względu na obraźliwe komentarze ludzi, którzy nie potrafią zająć się własnym życiem tylko ingerują w cudzy sukces. PISZ KOBIETO PISZ!!

magdam (gość) 2015.07.29 12:43
Małgosiu!
Ślędzę twojego bloga od roku i jestem pod jego dużym wrażeniem. Nie wyobrazam sobie niedziel i czwartków bez nowych rozdziałow. Bardzo cie prosze, abys jeszcze raz przemyslala swoja decyjzę na temat pisania. Nie pozwól zeby jacys zli i zawistni ludzie zniszczyli twoj ogromny talent. Te opowaidania sprawiały radosc i nam czytelnikom i na pewno tobie. Wiem, wierze, ze w twojej glowei jest jeszcze mnóstwo pomyslow, a nowe tez na pewno beda sie rodzic. Twoje opowiadania zawsze wmnosiły cos nowego, poruszały jakis problem. Blog w pewnym sensie stał się częścią ciebie. Roumiem,ze ta nagonka, ktora sie pojawila zarowno u ciebie jak i amicusa dotkneła cię, ale niestety tak to juz jest z ludzmi....sa zwyczajnie zazdrosni... Pamietaj, ze sa inni i jest ich znacznbie wiecej, dla których twoje opowiadania sa świetną odskocznia i rozrywka :) Proszę odpocznij i wroc do nas :)
Magda M.
justynka29 (gość) 2015.07.29 13:00
Fajnie ,że jednak nie zrobiłaś przerwy i dodałaś pierwszą część nowego opowiadania. Na razie wiadomo nie wiele. Ula jest brzydka i poznaje ojca młodego Dobrzańskiego. Ciekawa jestem okoliczności w jakich ona i Marek się poznają. I pewnie on chodzi do klubu i na początku nie wróci na nią uwagi. Poznają się w firmie? Dobrze myślę? I ,że Krzysztof będzie ją podawał jako przykład sumiennej i uczciwej osoby? Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. I zapraszam na ,, Trudne Powroty''.
justynka29 (gość) 2015.07.29 13:21
Czytając powyższe komentarze zrobiło mi się smutno. Rozumiem ,że wszystko się kiedyś kończy i z weną bywa różnie ale nie sadziłam ,że już teraz. Myślałam ,że masz jeszcze jakiś pomysł. Czytam twoje opowiadania od dawna. Hejterskie komentarze też czytałam. One nie potrafią pisać i zazdroszczą innym. Robią wszystko aby ktoś się poddał i przestał robić to co naprawdę lubi. Jednak mam nadzieję ,że twoja wena wróci. Nie warto się nimi przejmować. Piszesz świetne opowiadania. Do wielu z nich wracałam ponownie. Mam też swoje ulubione. Chociaż to dość trudny wybór. 39 jakoś nie podoba mi się ta liczba. Pozdrawiam Serdecznie. Trochę się rozpisałam ale musiałam coś dodać od siebie. Pocieszający jej fakt ,że jeszcze trochę zostało do czytania.
MalgorzataSz1 2015.07.29 14:12
MagdaM, Justyna

Tu już nie chodzi o hejterów, bo to jest tylko jeden z powodów i tak naprawdę ma niewielkie znaczenie. Ja już po prostu nie mam o czym pisać, a jak wiecie pisanie o byle czym bywa mało ciekawe. Chcę Wam tego oszczędzić i przestać pleść trzy po trzy, bo faktycznie zrobiło się w pewnym momencie nudnawo i gdyby nie pomysły kilku z Was, ten blog i tak umarłby śmiercią naturalną. Ja już nie mam serca prowadzić go dalej, a moje serce jako mięsień wymaga ostatnio solidnej terapii. Ona dla mnie teraz jest najważniejsza.

Pozdrawiam obie najserdeczniej i dziękuję za komentarze.

jute (gość) 2015.07.29 21:46
Witaj Małgosiu.Nareszcie moja maszynka jest na swoim miejscu,więc mogę wreszcie skomentować ( i to nie tylko Twoje opowiadanie)..Wydaje mi się,że tytuł dotyczy jednak Marka i spółki (Seba itp.) W przypadku ojca Uli, na dojrzewanie jest chyba jednak ciut póżno,,pan Józef wydaje się raczej być skołowany,zmęczony chorobą,zdarza się,że tacy ludzie podejmują złe decyzje.Dziwne jest raczej,że nikt w szpitalu nie próbował mu wytłumaczyć,czym ryzykuje, lub zawiadomić Ulę,że jej ojciec chce popełnić sepuku czy inne harakiri.Ze scenki w której "występuje " junior ,też nie wynika ,że facet jest dojrzały inaczej,( w końcu każdemu wolno czasem zaszaleć) ,ale w świetle wypowiedzi seniora Dobrzańskiego już wiadomo ,że imprezowanie będzie pewnie głównym zajęciem Marka.Pozdrawiam i czekam na cd.
MalgorzataSz1 2015.07.29 21:53
Jute

W przypadku Józefa to jest to raczej nieodpowiedzialność. Założyłam, że rozumie się samo przez się, że został pouczony, co może nastąpić, gdy wypisze się ze szpitala i zrezygnuje z kolejki.
Masz rację, że późne dojrzewanie będzie dotyczyć nieco młodszych od Cieplaka bohaterów.
Dzięki za wpis. Pozdrawiam. :)
magdam (gość) 2015.07.30 16:27
Dla mnie twoje opowiadania byly i sa zawsze ciekawe :) i to nie kwestia jakiegos podlizywania sie, czy czegos w tym stylu...zawsze z przyjemnością czekałam na czwartek i niedziele. Oczywiscie najwazniejsza w tym jestes ty i to tobie ma sie chciec i sprawiac to przyjemnosc. Rozumiem zmeczenie materiału, choc nie ukrywam, ze jest mi ogromnie zal, bo mysle, ze pomysłow i nowych wariacji historii mogłoby byc jeszcze wiele. Mam nadzieje,ze moze kiedys jeszcze zatesknisz i wrocisz do nas. Ja sprawdzac i zagladac bede na pewno. Pozdrawiam serdecznie :)
MalgorzataSz1 2015.07.30 16:47
Magdam

Bardzo Ci dziękuję za wiarę we mnie. Może rzeczywiście jeszcze kiedyś...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz