Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 20 grudnia 2015

"OGRÓD SZCZĘŚCIA" Autor: emisia12345 - rozdział 1



Moi drodzy

To opowiadanie nie jest mojego autorstwa. Autorem jest niejaka emisia12345. Znalazłam je bardzo dawno temu w internecie i bardzo mi się spodobało. Po raz pierwszy publikowałam je na streemo BrzydUli, ale z uwagi na niedostępność strony postanowiłam dodać je tutaj. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu. Miłego czytania.

OGRÓD SZCZĘŚCIA


Autor: emisia12345

ROZDZIAŁ 1


Zbliżał się koniec września, lecz słońce jasno świeciło na bezchmurnym błękicie i mocno przygrzewało. Tylko dojrzałe jeżyny świadczyły o tym, że lato się kończy. Ula Sosnowska otarła pot z czoła, powachlowała się zniszczonym słomkowym kapeluszem i zawróciła wzdłuż żywopłotu, wypatrując jeżyn które przeoczyła. Na szczycie obrośniętego muru, gałęzie były oblepione owocami, lecz nie dosięgałaby ich, nawet gdyby podskoczyła.
 - Wracamy Gosiu. Tyle musi wystarczyć - powiedziała zrezygnowana.
Dziewczynka zajrzała do koszyka.
 - Naprawdę wystarczy?
 - Zerwałam wszystko co się dało. W tym roku tradycyjne pierogi jeżynowo-jabłkowe będą bardziej jabłkowe niż jeżynowe.
Gosia wskazała palcem najwyższe gałęzie.
 - Tam jest pełno.
 - Ale ich nie dosięgnę.
 - A z drugiej strony muru? Czemu nie wejdziemy do ogrodu? Przecież nikt tutaj nie mieszka. Wisi tabliczka, że dom jest na sprzedaż.
Wszystko jest proste, gdy się ma sześć lat! Gosia nigdy nie widziała nikogo po drugiej stronie muru, choć często patrzyła przez okno swojego pokoju na pusty dom i zarośnięty ogród. Na środku stała altana, której dach powoli się zapadał pod ciężarem rozrośniętego bluszczu. W ogrodzie rosło dużo zdziczałych róż oraz drzewa, których owoce spadały na ziemię i gniły. Był to ogród jak z bajki, otoczony wysokim murem, ukryty przed ludzkim wzrokiem. Czy jest uśpiony i od lat czeka na właściciela, który zbudzi go do życia, przywróci mu dawne piękno? Ula uważała, że ogród to nie królewna i nie wystarczy pocałunek królewicza.
 - Nie będą dobre - powiedziała Gosia z uporem.
 - Co takiego?
 - Pierogi - dziewczynka głośno westchnęła. - A każdy ma dać coś najlepszego.
 - Wiem.
Wszystkie gospodynie z Rysiowa przygotowywały jedzenie na dożynkową biesiadę, w której brała udział cała wioska. Ula wahała się, chociaż wiedziała że ma niepotrzebne skrupuły. Jeżyny niedługo zwiędną, a to wielkie marnotrawstwo.
- Potem podziękujemy - powiedziała Gosia.
- W jaki sposób? Mam napisać list? - Ula uśmiechnęła się mimo woli. - A do kogo zaadresować?
- Do tych co tam będą mieszkać. Narysuję kilka pierogów. Będą zadowoleni że jeżyny się przydały - dziewczynka niecierpliwie przyciągnęła matkę w stronę furtki z odpadającą farbą i zardzewiałym zamkiem.
- Sprawdzimy czy jest zamknięta na klucz - powiedziała Ula.
Tłumaczyła sobie, że postępuje racjonalnie, lecz gdy ujęła klamkę, serce zaczęło bić jej niespokojnie. Czuła się jak złodziej. Zardzewiały zamek nieprzyjemnie zazgrzytał. Nie mogła otworzyć furtki, wiec zamierzała się wycofać. Westchnęła z uczuciem ulgi, ale i rozczarowania, jednak w tym momencie furtka ustąpiła. Ula zamarła. Wydawało jej się że słyszy gniewny głos domagający się od niej wyjaśnienia, co robi w cudzym ogrodzie. Cóż, odezwało się wrażliwe sumienie. Urszula uciszyła je i rozejrzała się z ciekawością. W wielu miejscach rosły byliny i marcinki. Te mocne i uparte rośliny nie wpuszczały na swój teren chwastów, które wzięły ogród w posiadanie. Uli zrobiło się przykro, gdy zobaczyła, do jakiego stopnia prace człowieka zniweczyły siły przyrody. Zdecydowanym ruchem popchnęła furtkę i weszła, aby z bliska ocenić wielkość zniszczeń.

Marek Dobrzański odwrócił się plecami do mebli, które w pokrowcach wyglądały okropnie i spojrzał przez okno. Tego momentu bał się najbardziej. Od sześciu lat unikał widoku ukochanego ogrodu żony. Uciekał coraz dalej, lecz demony wszędzie go doganiały, i wreszcie zrozumiał, że nawet w najodludniejszym zakątku świata nie ukryje się przed bólem, a najgłębszy cień nie stanowi bariery zabezpieczającej przed wspomnieniami.
Ostatni raz widział ogród późną wiosną. W pamięci zachował bzy z nabrzmiałymi pękami, drzewa owocowe obsypane kwiatami, trawę usiana żółtymi płatkami tulipanów. I rozkwitającą Paulinę, szczęśliwą, że jest w ciąży. Tę radosną, ale zazdrośnie strzeżoną tajemnicę nie podzielili się nawet z rodzicami Marka i bratem Pauliny - Aleksem. Czekali, aby bezpiecznie minęły pierwsze miesiące.Po śmierci Pauli było za późno na dzielenie się radością. Marek swą podwójną tragedię zachował w tajemnicy. Nie chciał pogłębiać cierpienia szwagra, nie chciał większego współczucia dla siebie. Podwójna pustka została tylko w nim, wyłącznie w jego pamięci.Paula posadziła w ogrodzie herbaciane róże. Patrząc na krzewy, Marek pomyślał że nie tylko one zdziczały. Pozbawiona troski i ludzkiej pracy przyroda, prędko upomniała się o swoje prawa. Nieprzycinane krzewy wybujały i zagłuszyły byliny, które ostatkiem sił walczyły o odrobinę słońca i powietrza. Wzdłuż muru królowały jeżyny wyższe od młodych drzew owocowych.
Marek oparł czoło o szybę i zamknął oczy, aby nie wiedzieć zaniedbanego ogrodu, świadczącego o zmarnowanym życiu. Kupił dom w Rysiowie ponieważ Paula zachwyciła się ogrodem otoczonym murem z różowej cegły. Orzekła, że w tym ślicznym i bezpiecznym miejscu dzieci będą mogły spokojnie się bawić. Niezwłocznie zajęła się urządzaniem staroświeckiego ogrodu pełnego roślin wabiących motyle i ptaki. Marek oczyma wyobraźni widział żonę w słomkowym kapeluszu jak przycinała róże, podwiązywała słabe gałęzie młodej brzoskwini, i z dumą chodziła pośród drzew w założonym przez siebie sadzie.
Nie było ucieczki przed bólem, wiec otworzył oczy. I oto na jawie ujrzał ogrodniczkę ciągnącą obcięte gałęzie jeżyn. Czyżby robiła mu wyrzuty, że zaniedbał ogród?
 - Paula! - poruszył ustami, ale ze ściśniętego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Serce biło jak szalone. Marek szarpnął klamkę, chciał wybiec do ogrodu, lecz drzwi ani drgnęły. Po kilku sekundach uświadomił sobie, że są zamknięte na klucz, a klucze zostawił na kuchennym stole. Nie miał odwagi ruszyć się, odejść choćby na moment. Ze strachu, że żona zniknie. Pragnął, aby na niego spojrzała. Jeśli go zobaczy, wszystko będzie jak dawniej. Uderzył pięścią w szybę.
 - Paulina!
 - Co Ci jest? Źle się czujesz? - automatycznie odwrócił głowę, a gdy ponownie spojrzał, ogród był pusty. Dlaczego? Przecież tam stała!
Początkowo zdarzało mu się to bardzo często. Wszędzie widział Paulinę. Wśród tłumu na ulicach migały jej kruczo czarne włosy, w restauracjach rozległ się jej radosny śmiech. Jej ulubiony kolor, widziany u innej kobiety, powodował ostry skurcz serca. Teraz znowu się to zdarzyło. Już dawno wrażenie nie było tak silne, wyraźne...
- Marek! Pytałem jak się czujesz.
- Dobrze - spojrzał na zatroskanego przyjaciela. Dobrze znał ten wyraz twarzy. Był to jeden z powodów, dla których po śmierci żony prędko wyjechał. Wolał przenosić się z miejsca na miejsce i żyć wśród ludzi, którzy go nie znali, nie wiedzieli co go spotkało. Dzięki temu unikał niezręcznych sytuacji, gdy spotkani znajomi gorączkowo szukali słów nie wiedząc, co powiedzieć. Wielu okazywało mu serdeczność, ale zmrożeni jego chłodem, odsuwali się urażeni.
 - Niepotrzebnie się dręczysz - Sebastian odstawił pudło, które przyniósł z samochodu. - Sam nie musisz nic robić. Powiedz tylko, co chcesz zatrzymać, a każę spakować i odłożyć do czasu, gdy będziesz potrzebował. Dom sprzedasz bez problemu. To była dobra inwestycja.
 - Nie chodziło o inwestycję. Kupiłem bo...
 - Wiem - przerwał mu Seba - Przepraszam.
Marek wiedział, że przyjaciel celowo go zagaduje. Każdy temat jest dobry byle przerwać milczenie.
 - Naprawdę lepiej żebyś przeniósł się do nas.
- Nie - rzucił Marek ostro, ale zreflektował się, że przyjaciel zasługuje na uprzejmość. - Przepraszam Cię. I dziękuję za troskę, ale są sprawy, które sam muszę załatwić. Już dawno powinienem to zrobić - znowu spojrzał przez okno. Łudził się że Paula wróciła, ale ogród był pusty.
 - Jak sobie życzysz. Przydałaby ci się pomoc przy przeglądaniu rzeczy. Może zapytać w agencji, czy mogą kogoś polecić? Będzie ci łatwiej z kimś, kto nie jest..., no wiesz…
Marek wiedział, lecz nie potrzebował pomocy. Wolał być sam. Marzył o tym, by Seba przestał na niego patrzeć ze współczuciem, żeby odjechał. Sebastian Olszański był dyrektorem kadr w firmie F&D należącej do Marka i Aleksa i przyjacielem, który stał przy nim, gdy przysięgał Paulinie wierność do śmierci. W dniu ślubu Marek uważał, że słowa przysięgi są pozbawione sensu. Przecież byli młodzi, zakochani, mieli przed sobą całe długie życie. Zrobiło mu się żal przyjaciela, który chciał pomóc, ale nie wiedział jak.
 - Bardzo Ci dziękuję. Będę informować cię na bieżąco jak sprawy się mają.
 - Jesteś pewny że sobie poradzisz? - Seba rozejrzał się. - Gdybyś uprzedził mnie wcześniej, poszukałbym dobrej sprzątaczki. Ci twoi ludzie poszli na łatwiznę.
 - Bo za tyle im płaciłem. Tu jest prąd, woda, telefon. Niczego więcej nie potrzebuję.
 - Czym będziesz jeździł?
 - Nigdzie się nie wybieram.
 - Aha - Sebastian uważał, że nie powinien zostawiać przyjaciela, ale rzekł - wobec tego się pożegnam. Będziesz gotować, bo tu nie ma prawie nic do jedzenia?
 - Nie martw się. Przez sześć lat jakoś utrzymałem się przy życiu, więc i tu nie zginę z głodu.
Sebastian otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale się rozmyślił.
 - Nie musisz nic mówić. Widziałem twoje zaskoczenie, gdy zobaczyłeś mnie na lotnisku.
Marek spojrzał na ogród i serce podskoczyło mu do gardła. Ona znowu tam była! Szkoda że kapelusz zasłaniał twarz. Rozglądała się jakby czegoś szukała. Była w spodniach i czerwonej bluzce. Czerwony to był jej ulubiony kolor!
 - Zadzwonię jutro rano - powiedział Seba podchodząc do drzwi. - Pomówimy o pomocy domowej.
 - Nie ma pośpiechu - obojętnie mruknął Marek nadal gapiąc się przez okno. Pragnął, żeby ogrodniczka spojrzała w stronę domu. Stała odwrócona, a tak bardzo chciał zobaczyć jej twarz. Przybiegła dziewczynka z kwiatami. Ogrodniczka ucałowała ją i wróciła do przerwanego zajęcia. Gdy obcinała grubą gałąź jeżyn, zauważył że nie ma rękawic. Kiedyś kupił żonie rękawice, lecz nie chciała ich nosić. Irytowała się, że przeszkadzają jej w pracy.Nagle gałąź spada na gołą rękę.
 - Nie!
Kobieta ostrożnie zsunęła gałąź i possała kciuk. Historia powtarzała się, jak koszmarny sen.
 -Paula! - imię uwięzło w gardle. Marco, bo tak nazywała go żona, zawiesił głowę i zamknął oczy.


Maciek zajrzał do miski z jeżynami.
 - Imponujący plon. Moje uznanie. Myślałem, że trochę dołożę, ale mamy wyjątkowo mało owoców. Nasze kozy wszystko zjadają.
 - Te żarłoki z tego słyną - Ula opłukała owoce i wrzuciła do drugiej miski. - Dziękuję za dobre chęci. Niestety musiałam postąpić karygodnie, żeby tradycyjne pierogi nie były z samymi jabłkami.
 - Ty karygodnie? Niemożliwe - Maciek roześmiał się. - Czyżbyś się zmieniła?
 - To nie żarty. Mówię poważnie. Byłam w tajemniczym ogrodzie za murem. Namówiła mnie twoja chrześnica, a moja rodzona córka.
 - Ulka, przestań, nie widzę w tym nic złego. Marnowanie boskich darów to grzech, przecież to było na ekonomii, na tych zajęciach akurat byłem. Dobrze, że posłuchałaś rady swojej bystrej córki. W tym roku jeżyny są wyjątkowo dorodne.
 - Wystraszyłam kosa, który wcale nie był zachwycony moja wizytą.
 - On też miał niepohamowany apetyt na jeżyny? A może jest strażnikiem?
 - Nie wiadomo. W dodatku za mocno pchnęłam furtkę i zniszczyłam zamek.
 - Kradzież i wandalizm jednocześnie - powiedział Maciek ze śmiechem. - Przestępstwo na wielką skalę. Trzeba będzie powiadomić odpowiednie organa ścigania. Ale przecież ty jesteś naszym organem ścigania, przewodniczącą lokalnej straży obywatelskiej.
 - Wolne żarty Szymczyk, naprawdę bardzo śmieszne - Ula nie wytrzymała i też się uśmiechnęła. - Napijesz się kawy?
 - Bardzo chętnie. Wiesz co, to ja zaraz pójdę i naprawię ten zamek.
 - Nie dzięki, sama to zrobię. Metal przerdzewiał i kawałek odpadł. W szopie znajdę coś w zamian.
 - A tak szczerze Ulka, to jak tam jest?
Ula oczywiście wiedziała, co przyjaciela interesuje, lecz nie miała ochoty o tym mówić.
 - Czemu pytasz? Chcesz przeprowadzić kontrolę? Należało uprzedzić, żebym zdążyła posprzątać.
 - Chodzi mi o ten ogród. Wiem tylko, że za obrośniętym murem jest bardzo tajemniczo.
 - Zwyczajny, zarośnięty ogród, żadna mi tajemnica. Obcinałam gałęzie jeżyn, a Małgosia zrywała kwiaty. Na chwilę zniknęła mi z oczu i myślałam o najgorszym. Sparaliżował mnie strach, gdy przez kilkanaście sekund Gosia nie odpowiadała na wołanie. Patrzyłam na otwartą furtkę i wyobrażałam sobie przerażające rzeczy.
 - Czemu obcinałaś gałęzie?
 - Bo oplotły brzoskwinię, która już ledwo zipała. Ej no nie śmiej się.
 - Nawet nie śmiem.
 - Wiem, że jestem dziwna, ale serce mi się kraje, gdy widzę jak coś ginie. - Nie musiała się tłumaczyć, bo Maciek zawsze wszystko rozumiał. - Jutro pójdę naprawić zamek i zostawię kartkę z wyjaśnieniem, co zrobiłam.
- Napiszesz, że przycinałaś gałęzie, żeby ocalić brzoskwinie?
 - Nie. Przyznam się, w jakim celu ukradłam jeżyny.
 - Ulka, tam nie ma nikogo żywego, a duchy nie żądają wyjaśnień.
Ula spojrzała na niego zaskoczona.
 - Duchy? O czym ty mówisz?
 - Nic nie czułaś? Ja ilekroć tamtędy przechodzę, mam wrażenie że przebywają tam duchy.
 - Według mnie tam po prostu jest bardzo smutno.
 - Może to jedno i to samo?
Maciek był znany z niezwykłej wrażliwości. Oglądając tajemniczy ogród Ula czuła jedynie smutek, a mimo to dostała teraz gęsiej skórki na myśl, że musi teraz naprawiać zamek.
 - Czy wiesz, że dom jest na sprzedaż? - zapytała aby zmienić temat
 - Słyszałem jakieś plotki, szkoda.
 - Maciek znałeś ludzi, którzy tam mieszkali?
 - Słabo. W sumie dzięki nim poznałem Anię, ponieważ pracowała u nich w firmie jako recepcjonistka i czasami przyjeżdżała do nich w odwiedziny. Spotykaliśmy się przy różnych okazjach, zwłaszcza wtedy, gdy zbierano na coś pieniądze. Poza tym rozkręcałem interes. Dobrzańscy byli nieco starsi od nas, krótko po ślubie, bardziej interesowali się sobą niż sąsiadami. Przyszli jednak na dożynkową biesiadę. Pamiętam, bo Paulina była zachwycona, że cała wieś bierze w niej udział. Ona chętnie dałaby ci te jeżyny. Jej przedwczesna śmierć była tragedią.
 - Słyszałam o tężcu. Czy to prawda?
 - Tak…, wystąpiły jakieś komplikacje. Tężec w naszych czasach! Jej brat podobno nie wierzył w szczepienia profilaktyczne, a ona kochała ogrodnictwo zaraziła ją tym teściowa, która była zapaloną ogrodniczką, lecz Paulina nie uznawała rękawic - Maciek umilkł na chwilę. - Po śmierci żony Marek wyjechał w dalekie strony. Słyszałem, że angażował się w różne akcje charytatywne w najbiedniejszych krajach.
 - Smutne, a jej rodzice jak to znieśli?
 - Ponoć jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy Paulina i jej brat byli mali, wtedy zaopiekowali się nimi rodzice Marka, którzy byli ich przyjaciółmi i wspólnikami.
- Dziwne, że ani nie sprzedał domu, ani go nie wynajął. Nowego właściciela czeka sporo pracy w ogrodzie.
 - Możliwe, że nie miał serca od razu pozbyć się domu, a z czasem powrót był coraz trudniejszy. Po sześciu latach biedak nadal jest w potrzasku.
Ulę przeszył zimny dreszcz.
 - A jednak zdobył się na to, aby wystawić dom na sprzedaż. To już krok naprzód.
 - Oby.
 - Jutro naprawię zamek i sprzątnę obcięte gałęzie. Może przejdę się do agencji i zapytam czy uporządkować ogród? Podczas wakacji Gosi zaniedbałam interesy.
Maciek otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zawahał się. Ula patrzyła na niego wyczekująco.
 - Hmm… - Maciek chrząknął - pamiętając o tym, co przytrafiło się Pauli, lepiej weź rękawice. Zdezynfekowałaś zadrapania?
 - Zaraz po powrocie do domu. Zresztą szczepionka jeszcze działa.
Wbiegła Małgosia i Maciek wziął ją na kolana.
- Ciekawe, czy mamusia da ci jutro wolne.
- Jutro? - powtórzyła dziewczynka.
- Tak. Wybieramy się na Mazury i Zuza bardzo chce, żebyś też pojechała.
 - Ale wujku, obiecałam przecież mamusi, że pomogę przy pierogach.
 - Chyba jakoś sobie poradzę - Ula starała się ukryć irytację, że przyjaciel postawił ją w sytuacji bez wyjścia. - Tylko pytanie, czy wujek sobie poradzi z taka gromadką łobuziaków.
 - Troje dzieci bawi się lepiej niż dwoje. Dla Szymona wymyśliłem przygody w nieznane, a Ania zajmie się naszymi królewnami.
W podtekście była uwaga, że należy czasem spuścić Gosię z oka, bo nadmierna nadopiekuńczość źle wpływa, bywa wręcz niezdrowa dla matki i dziecka.
 - W takim razie nie mogę się sprzeciwiać. Mam nadzieję że wycieczka się uda.
 - Widziałeś wujku ile jeżyn przyniosłyśmy? - spytała Małgosia - A mój purpurowy wianek?
- Purpurowy? Żartujesz.
-Wcale nie, zaraz ci pokażę.
Dziewczynka wzięła Maćka za rękę.
- Przepraszam zaraz wrócę.
 - Czekam z kawą. Aha i nie daj się namówić na czytanie bajek, bo wiesz jak to się kończy z twoją interpretacją - Ula uśmiechnęła się.
 - Dobra, dobra, jakoś damy radę. Za chwilę jestem z powrotem.

Marek zmusił się, żeby zjeść ciepłą zupę i kromkę chleba. Nie czuł smaku, ale to było normalne i trwało już sześć lat. Po posiłku obszedł dom. W sypialni kolejno brał do ręki przedmioty leżące na toaletce, a potem otworzył szafę i wyjął suknię, w której najbardziej lubił żonę. Poczuł znajomy zapach. Pomyślał że jest beznadziejnym głupcem. Paula nadal tu jest. Czekała na niego przez te wszystkie lata, gdy uciekał coraz dalej.
Wyszedł na taras, na którym siadali wieczorami. W powietrzu unosił się zapach jesiennych róż. Marek siedział spięty, wpatrzony w gąszcz krzewów. Bał się iść w głąb ogrodu, by nie przeoczyć obecności Pauli. Chwilami ulegał złudzeniu, że ukochana zaraz wyłoni się z mroku. Pragnął jeszcze raz ujrzeć żonę , zanim zrobi się za ciemno. Długo czekał z zapartym tchem, ale wreszcie wstał zrezygnowany, bo zapadały ciemności, w których już nic nie widział.


8 komentarzy:

  1. Witaj Małgosiu,
    jak się cieszę, że dodałaś to opowiadanie. Już je kiedyś czytałam na Streemo, ale z wielką chęcią jeszcze raz przeczytam, bo jest piękne:) Autorka uroczo opisała zdziczały ogród. Bohaterzy opowieści znani ale ich charaktery, sposób postępowania odbiegający od serialu. No może poza wszystko wiedzącym najlepiej Maćkiem:) Strasznie żal mi Marka. Nic nie dała ucieczka z domu, cierpienie po stracie ukochanej żony do tego ciężarnej jest ogromna. Nawet czas nie osłabił bólu. Wcale się nie dziwię, że Sebastian się martwi i nie chce go zostawiać samego. Sześć lat, to ogromny szmat czasu a Marek w dalszym ciągu nieprzytomny z cierpienia. Jak to jest, że jedni są w stanie szybko zapomnieć a inni tego nie potrafią? Bardzo mi się podoba córka Uli, która jest fajna i niesamowicie rezolutna:)
    Droga Małgosiu jednakże najbardziej jestem uradowana z Twojej nowej zapowiedzi. Od kiedy wiem, że rzecz będzie dotyczyła zupełnie nieznanych bohaterów, aż mnie skręca w środku z ciekawości o czym to będzie?! A podobno miałam być cierpliwa? Tytuł też niczego nie ułatwia:) Mam tylko nadzieję, że nie zmieniłaś podejścia do pewnych spraw i możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie?! Serdecznie pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uścisków:) Miłego dnia! Wracam do niekończącej się pracy:)
    p.s. 1 odezwę się jeszcze przed świętami w e-mailu:)
    p. s. 2 jakie to miłe uczucie jest znów coś do Ciebie napisać:)
    Gaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju kochana.

      Mnie to opowiadanie też urzekło, bo rzeczywiście jest inne niż większość tych, które czytałam i które sama napisałam. Myślę, że dziewczyny pomyślą podobnie.
      Zapowiedź się ukazała, choć do publikacji droga daleka. Ono nie jest skończone, a właściwie to jest go zaledwie połowa. Jakoś nie mogę się ostatnio zebrać do pisania, bo odczuwam silny ból a to zniechęca. Mogę powiedzieć jedynie, że czerpałam w nim z własnych doświadczeń i nie chodzi tu o losy bohaterek, ale o miejsce, w którym rozgrywa się sytuacja. Oczywiście nie zmieniam nawyków i zakończenie będzie szczęśliwe.
      Bardzo się cieszę, że się odezwałaś, bo to świadczy, że wciąż jednak tu zaglądasz.
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej i przesyłam miliony uścisków. :)

      Usuń
  2. Hurra!!!Cieszę się ,że jest zapowiedź. Bardzo ciekawa jestem kim będą bohaterowie i o czym to będzie. Ale z pewnością znając twoją romantyczną naturę pojawią się wątki miłosne.

    Opowiadanie ,, Ogród szczęścia'' bardzo mi się podoba jest taki inny. I ten opis krzewów,roślin . Marek bardzo cierpi po śmierci żony. Jakoś nigdy jego i Pauliny nie widziałam w szczęśliwym związku czy małżeństwie ale tutaj naprawdę bardzo kochał Paulinę. Mimo upływu czasu on nadal to przeżywa. Nie funkcjonuje już jak normalny człowiek. Pojawia się Ula ,która wzbudza go do życia. Nie zraża się jego opryskliwością. Niektórzy boją się przyznać ,że potrzebują pomocy. Ula pokazuje mu ,że na nowo można żyć ,kochać i być szczęśliwym. Gosia bardzo rezolutna i mądra dziewczynka. Miłość zapukała do ich drzwi i stali się jej niewolnikiem. Nie tylko ogród zbudził się do życia ale i oni bo otworzyli na nowo serca.

    Ps. Cieszę się ,że nie zakończyłaś pisania i pojawi się twoja kolejna opowieść. Nie ważne ,że inna . Ważne ,że twoja. Dużo zdrowia życzę. Pogodnych ,radosnych świąt i spełnienia marzeń. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyś

      Jak pisałam Gai, zapowiedź jest, ale do publikacji jeszcze daleko, bo nie jest skończone. Wątek miłosny też planuję, żeby nie było za nudno.
      Ja też życzę Tobie najpiękniejszych świąt.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. cześć .również czytałem opowiadanie i istotnie fabuła jest interesująca,przedewszystkim nie ma dziewczyn które hołdują zasadzie bawimy się jak damy,a jak nie damy to się nie bawimy.sorry za język ,ale takie są moje odczucia.najważniejsza sprawa to multum zdrówka i wiary w siebie ,bo kto nam będzie serwował przepraszam za określenie umilacze czasu,ina koniec smacznego jajka. zgredek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgredek

      Z tym jajkiem to pojechałeś. Hahaha.
      Zdrowie jak na razie dość kiepskie, przez co ciężko mi pisać, bo nadal posługuję się lewą ręką, ale prawą staram się ćwiczyć, żeby trochę ją rozruszać.
      Wciąż myślę nad tematami tych umilaczy czasu i gdyby nie ten cholerny bark, popełniłabym ich już do tej pory kilka. Mówi się trudno. Ja muszę dojść ze sobą do ładu, a Wy cierpliwie zaczekać.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  4. Małgoś jak cudownie przeczytać coś na twoim blogu i znowu komentować. Opowiadanie czytałam , ale czy to ma jakieś znaczenie , ważne jest to że znowu publikujesz cokolwiek. pozdrawiam B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B

      Wielkie dzięki za miłe słowa i za to, że nadal tu zaglądasz. Odpisałam na maila. Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń