Łączna liczba wyświetleń

środa, 7 października 2015

"BEZWARUNKOWA MIŁOŚĆ" - rozdział 8

 

16 marzec 2014
ROZDZIAŁ 8


Pojawienie się Uli w firmie wywołało prawdziwą sensację. Dawno tu nie była i z przyjemnością witała się ze swoimi przyjaciółkami. Nawet Violetta przywitała ją serdecznie i żywiołowo. Przystanęli jeszcze przy recepcji. Ula poprosiła Anię, żeby na godzinę dziewiątą zwołała zebranie załogi w sali konferencyjnej.
- Mamy wam do przekazania ważne informacje i było by dobrze, gdyby wszyscy byli obecni z Pshemko włącznie.
Z windy wysiadł Marek z Sebastianem i zauważywszy ich, podszedł.
- Część. To od czego zaczynamy? Ja za chwilę zwolnię ci gabinet Ula i przeniosę się na twoje dawne miejsce.
- Nie pakuj wszystkich rzeczy. Opróżnij mi tylko biurko. Ja nie zamierzam tam pozostać dłużej niż to konieczne. Na dziewiątą zwołałam zebranie załogi. Po nim zaczniemy wydzwaniać do szwalni. Chcę ściągnąć tu dyrektorów na czwartek rano. Koniecznie trzeba z nimi porozmawiać i sprowadzić ich do pionu. Kiedy to załatwimy, zajmę się stroną internetową. Poza tym musisz mi dać umowy dotyczące tych kontrahentów, którzy je zerwali. Spróbujemy odkręcić całą sytuację. Może się uda. To na razie tyle. Ja idę teraz do Alexa. Daj mi znać, kiedy przeniesiesz się z rzeczami.

Sala konferencyjna pękała w szwach. Przy szklanym stole siedział mistrz Pshemko z główną krawcową Izą i asystentami. Wokół tłoczyli się pozostali pracownicy. Ula wraz z Pauliną, Markiem i Alexem weszła ostatnia i stanęła u szczytu stołu.
Omiotła spojrzeniem ten tłum i uśmiechnęła się szeroko.
- Witajcie kochani. Dawno mnie tu nie było i zdążyłam porządnie stęsknić się za wami. Na początek trochę nowinek. Jak zapewne wiecie, Marek nie jest już od dawna moim mężem. Teraz nazywam się Dobrzańska-Febo i jestem żoną Alexa. Mówię wam o tym dlatego, bo lubię klarowne sytuacje bez niepotrzebnych plotek i niezdrowych sensacji. Decyzją Krzysztofa Dobrzańskiego na kilka miesięcy obejmuję stanowisko prezesa. Marek Dobrzański zostaje moim asystentem. Reszta bez zmian. - Po sali przeszedł szmer zdziwienia. Nie spodziewali się czegoś takiego, chociaż w tym momencie niejeden zrozumiał to pełne euforii zachowanie dyrektora finansowego jeszcze kilka tygodni temu. Jednak nie mieli za wiele czasu, by zastanawiać się nad tym, bo Ula kontynuowała swój wywód. – Wracam jednak do meritum. Zebraliśmy was tutaj po to, aby powiadomić, że sytuacja finansowa firmy bardzo się pogorszyła. Spadły drastycznie wyniki sprzedaży i odnotowujemy tylko znikome zyski. Zazwyczaj pierwszą decyzją jaką podejmują pracodawcy będący w takiej sytuacji jest zredukowanie etatów. My bardzo chcemy tego uniknąć. Nie chcemy zwalniać żadnego z naszych pracowników, ale żeby wyciągnąć firmę z tego kryzysu każdy z nas musi coś poświęcić. Zdecydowaliśmy, że przez trzy kolejne miesiące obniżamy zarobki o dwadzieścia pięć procent. Nie będzie też niestety świątecznych premii. W zamian za to każdy z was zachowa swoją posadę. Mamy plan ratunkowy i od dzisiaj zaczynamy go wcielać w życie. Jeśli zgodzicie się na moją propozycję obiecuję, że postaram się ze wszystkich sił, by w jak najkrótszym czasie wysokość zarobków wróciła do poprzedniego poziomu. Co o tym myślicie?
- Ja jestem za – odezwała się Alicja Milewska, asystentka Olszańskiego i przyjaciółka Uli – i myślę, że większość osób w podobnym wieku do mojego również się zgodzi. Nie chcemy tracić pracy, a trzy miesiące zaciskania pasa to nie tak wiele. – Milewską poparły i inne osoby.
- Czy ktoś jest innego zdania? – Spytała Ula. Nikt jednak nie podniósł ręki. – Rozumiem, że wszyscy się zgadzają i bardzo wam za to dziękuję. To wszystko. Zabieramy się do pracy.
Kiedy zostali sami Ula obrzuciła ich spojrzeniem.
- Uśmiechnijcie się. Pierwszą batalię wygraliśmy. Trochę optymizmu moi drodzy. Z dyrektorami też sobie poradzimy. Ani się obejrzycie, a sytuacja wróci do normy.
- Wróci, ale tylko dzięki tobie. Od kiedy odeszłaś nie umiałem sobie już poradzić z niczym.
Marek siedział ze spuszczoną głową i zaciskał splecione palce. Zdenerwowało ją to stwierdzenie.
- Przestań. Co ty usiłujesz mi powiedzieć, że to z mojej winy firma stoi tak kiepsko? Nie uda ci się wzbudzić we mnie poczucia winny, bo to nie ja zawiniłam i dobrze o tym wiesz. Gdybyś zmienił swoje priorytety i bardziej skupił się na pracy, nie doszłoby do takiej sytuacji.
- Nie obwiniam cię Ula i dobrze wiem, że to ja zawiniłem. Chcę też podziękować tobie Alex, że nie wdawałeś się w żadne szczegóły mówiąc o tym ojcu. Myślę, że gdyby je znał, nie zniósłby tak dobrze wszystkiego.
- No dobra, – Alex podniósł się z miejsca – nie ma co dywagować. Trzeba zacząć działać.
Ula wraz z Markiem poszła do jego gabinetu. Biurko było już uprzątnięte, a Marek zainstalowany naprzeciwko Violetty.
- Przygotuj mi te umowy, o które prosiłam i przyjdź z nimi do mnie.
- One są u ciebie.
- To chodź i znajdź je.
Czytała ich tekst i z niedowierzaniem kręciła głową.
– Naprawdę nie rozumiem jak mogłeś w ogóle zawrzeć takie umowy. Przecież one są zredagowane na niekorzyść firmy. Jak można było się zgodzić, żeby w pierwszym rzędzie zyski szły do nich, a nie do nas? Nigdy nie posądzałabym cię o taką lekkomyślność. Masz w firmie prawników, czy oni to czytali? Nie sądzę. To ty sam podpisałeś i zadecydowałeś. Naprawdę nie wiem czy uda się to odkręcić. Mocno w to wątpię. Jedyna nadzieja w tym, że znajdziemy innych, nowych kontrahentów. Odkładam tę sprawę. Najpierw muszę porozmawiać z dyrektorami szwalni. Nie będę wciskać nikomu wadliwego towaru, bo już straciliśmy wiarygodność i trzeba to szybko odbudować.
Jadąc z Alexem do Dobrzańskich mówiła.
- Naprawdę mogłabym go podejrzewać o wszystko, ale nie o tak skrajną nieodpowiedzialność i takie złe decyzje. Te umowy są fatalne. Czy wiesz, że nawet nie dał ich do przeczytania prawnikom? Za co my im płacimy i po co ich wynajmujemy, skoro pan prezes wszystko wie lepiej?
Alex pogładził ją uspokajająco po dłoni.
- Nie denerwuj się kochanie. Przecież wiemy jaki on jest. Teraz zrobimy wszystko po swojemu i z głową. Będzie dobrze. Dzwoniłaś do szwalni?
- Nie, mam przecież asystenta. Dzwonił całe popołudnie. Niech i on się wykaże. Nie mam zamiaru odwalać za niego roboty. Ten okres już mam za sobą.
U Dobrzańskich zjedli późny obiad. Postanowili, że jednak nie będą zabierać małej do domu, a przyjeżdżać tu codziennie i spędzać z nią czas do wieczora. Iga nie mogła się od nich oderwać. Szalała z Alexem na dywanie w salonie doprowadzając wszystkich do śmiechu. Zmęczona zabawą tuliła się do Uli, która szeptała jej do ucha.
- Jutro też przyjedziemy i będziemy się z tobą bawić, a w sobotę zabierzemy cię do dziadka Cieplaka. On też bardzo się za tobą stęsknił. Ciocia Beatka i wujek Jasiek podobnie. Bardzo cię kocham skarbie.
Wieczorem wykąpała Igę i uśpiła ją. Do domu wrócili dość późno, ale nie odmówili sobie pieszczot. Alex był namiętnym kochankiem i za każdym razem doprowadzał jej zmysły do szaleństwa. Pod tym względem dopasowali się idealnie. Pod każdym innym również. Kiedy poznała Marka i zakochała się w nim sądziła, że już nigdy nie będzie potrafiła pokochać równie mocno żadnego mężczyzny. Myliła się. Wcale nie tak trudno było jej pokochać Alexa i zapomnieć o Marku. Nadal nosiła w sobie żal do niego za Igę i nadal nie pojmowała, że skoro tak bardzo kochał ją jak mógł nie kochać własnego dziecka. Ale to już przeszłość. W najbliższych dniach wystąpią z wnioskiem o adopcję. Wierzyła, że procedury nie będą skomplikowane i sprawa zakończy się szybko tym bardziej, że Marek wyraził na nią zgodę.

Czwartkowy poranek zgromadził w sali konferencyjnej jedenastu dyrektorów szwalni należących do Febo&Dobrzański. Zapobiegliwa Ania zrobiła im wszystkim gorącej, mocnej kawy. Popijając ją czekali na prezesa. Wkrótce do pomieszczenia weszła Ula z resztą zarządu. Przywitali się ogólnym „dzień dobry” i usiedli. Jedynie Ula stanęła przy stole i rzekła.
- Większość z panów zapewne mnie pamięta, ale niektórzy nie znają mnie w ogóle. Nazywam się Urszula Dobrzańska-Febo i od kilku dni piastuję stanowisko prezesa tej firmy. Po wnikliwej analizie dokumentacji zawierającej między innymi raporty z waszych szwalni muszę stwierdzić, że wyniki są przerażające. Chyba poczuliście się panowie zbyt pewnie na swoich stanowiskach. Na tyle pewnie, że odpuściliście sobie wszelkie kontrole. Jakość szycia jest poniżej wszelkiej krytyki. Nie ma dnia, by z butików nie przysyłano nam reklamacji i zwrotów. Za swoją pracę jesteście sowicie wynagradzani, ale to oznacza, że oczekujemy od was największej dyscypliny i szczegółowej kontroli odzieży jaką szyjecie. Przez ostatnie miesiące nic takiego nie miało miejsca. Braliście panowie pieniądze za nic. Tak być dłużej nie może. Obniżamy wam pensję o trzydzieści procent. Jeśli w najbliższych tygodniach nie poprawicie jakości, zostaniecie zwolnieni. Zapewniam, że na wasze miejsce znajdzie się sporo chętnych bardziej zaangażowanych niż wy. Te szwalnie, które w przeciągu kolejnego miesiąca wypadną najlepiej, będą premiowane, jednak stawki dla wszystkich pozostaną na poziomie o trzydzieści procent niższym. Ten procent dotyczy tylko kadry kierowniczej i inspektorów kontroli. Pracownicy fizyczni, czyli kierowcy i szwaczki dostaną o dwadzieścia pięć procent mniej. Dzięki temu wszyscy zachowają swoje posady. Czy to jest jasne? Czy ktoś ma jakieś pytania? Nikt? W takim razie kończymy. Oczekuję szybkiej poprawy wyników. Nie przyjmuję żadnego odwalania pańszczyzny i bylejakości. Przez wasze niedbalstwo firma straciła wiodącą pozycję w kraju i stała się mało wiarygodna. Mam nadzieję, że zrobicie wszystko, by zasłużyć na pieniądze jakie wam się płaci. Dziękuję panom za przybycie. Do widzenia.
Na korytarzu odetchnęła głęboko. Alex przytulił ją mocno i uśmiechnięty powiedział.
- Nadal drzemie w tobie duch wojowniczki. Potrafisz pokazać pazurki, a to dzisiejsze wystąpienie było genialne. Sam nie zrobiłbym tego lepiej.
- Mam nadzieję, że odniesie to spodziewany skutek. Za dwa tygodnie planuję objazd po szwalniach, ale to nie my pojedziemy. Pojedzie Marek z Olszańskim. Ten drugi obibok też powinien się wykazać, bo i on bierze pieniądze za nic, a całą robotę odwala za niego Ala. Nie dam im wytchnąć. Nie będzie czasu na pijaństwo i panienki na tym wyjeździe, bo przecież chodzi o czas, a ja nie odpuszczę.
Idąc za ciosem poprosiła do siebie Marka i zadzwoniła po Olszańskiego. Kiedy rozsiedli się już na kanapie powiedziała.
- Od dzisiaj za dwa tygodnie pojedziecie obaj na objazd szwalni. Macie na to trzy dni. Po powrocie oczekuję od was rzetelnych raportów o stanie każdej z nich. Kontrola ma być dokładna, a nie po łebkach. Ma uwzględniać ilość zużytych materiałów, nici i dodatków. Do każdego raportu mają być załączone kserokopie wszystkich rozliczeń. Nie daruję im ani jednej sprzeniewierzonej złotówki, a wy tego dopilnujecie. Gdybyście natknęli się na jakiekolwiek nadużycia, czy wręcz kradzieże, dyrektor takiej szwalni zapłaci niedobór z własnej kieszeni. Wszystko zrozumieliście?
- Zrozumieliśmy, – odezwał się Olszański – ale sama musisz przyznać, że trzy dni to trochę mało czasu.
- Czasu macie wystarczająco. Ja jeździłam do szwalni i wiem, że to tylko kwestia dobrej logistyki. Wystarczy się trochę postarać, a uporacie się z tym raz, dwa. Jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie, wracajcie do pracy.
Wyszli z gabinetu i zatrzymali się na korytarzu. Olszański był w szoku.
- Stary! Z niej zrobiła się prawdziwa suka. Jest gorsza od Febo. Pewnie mści się teraz za te zdrady i kluby.
- Nieprawda – zaprzeczył Marek. – Gdybym bardziej skupił się na robocie, a nie na hulankach z tobą, ona nie musiałaby teraz ratować nam skóry. Ula jest tylko konsekwentna i nie dziw się, że wymagająca. Pamiętaj, że i swój tyłek ratujesz przed utratą pracy. Nie narzekaj i rób wszystko, żeby nie dawać jej powodu do czepiania się.

Harowali jak woły. Urabiali się po łokcie. Ciągle gdzieś biegali, ciągle wydzwaniali. Nawet nie było chwili, żeby przysiąść i zaprojektować stronę internetową. Siedzieli przy tym po nocach. Ula cierpiała dodatkowo, że nie mogła poświęcić więcej czasu swojej córeczce. Marzyła, żeby znowu być przy niej i cały dzień być tylko dla niej. Zabierali ją od Dobrzańskich już w piątek i cieszyli się nią aż do niedzieli. W poniedziałek rano odwozili ją z powrotem do dziadków i ruszali do pracy. W międzyczasie wnieśli do sądu wniosek o adopcję, ale nie było szans, żeby miał być załatwiony do końca roku. Musieli uzbroić się w cierpliwość.
W końcu udało im się stworzyć projekt strony internetowej. Ula uruchomiła magazynierów, którzy wybierali odzież do sprzedaży, a kierowcy od razu zawozili ją do pralni. Musiała zostać odświeżona. Potem potencjalni klienci odbierali ją już z F&D. Żeby nagłośnić sprawę wydrukowali na ploterze duże plakaty promujące stare kolekcje po obniżonych cenach. Porozwieszano je w całym mieście. To rzeczywiście przełożyło się na zintensyfikowanie sprzedaży.
Marek wraz z Sebastianem pojechali do szwalni i w każdej z nich zrobili kontrolny nalot. Było sporo nadużyć i wręcz kradzieży całych bel drogich materii. Co najmniej czterech dyrektorów zostało obciążonych płatnościami. Buntowali się, ale Marek zagroził im, że jeśli nie zapłacą firma będzie dochodzić swoich praw w sądzie. Ula musiała przyznać, że naprawdę się spisali. Nie mieli czasu nawet na małe piwo. Powoli ta czystka zaczęła przynosić rezultaty, ale i tak nie mogli sobie pozwolić na oddech. Jeszcze nie.

Zbliżały się też święta. Postanowili zrobić je po raz pierwszy u siebie. Zaprosili wszystkich Dobrzańskich, Cieplaków i Paulinę. Każdy coś przyniósł, by nie obarczać wyłącznie Uli nadmiarem pracy. W tym roku wyjątkowo wesoło przebiegła ta wigilia. Wprawdzie nie mieli jeszcze powodów do świętowania sukcesów w firmie, ale pojawiły się już pierwsze ich zwiastuny. Marek przebrany za Mikołaja rozdawał wszystkim prezenty. Posadził sobie córkę na kolana, ale była wystraszona. Pociągnęła go za sztuczną brodę i zerwała ją. Kiedy zobaczyła jego twarz rozpłakała się na dobre.
- Mamaaa…! - wrzasnęła wyciągając ręce do Uli i zsuwając mu się z kolan.
- Nie bój się, to tylko Marek. Chciał ci dać prezent. Nie chcesz prezentu? Zobacz jaką wielką paczkę trzyma. Pójdziesz odebrać? Ja będę tuż obok.
Trzymając matkę za rękę zbliżyła się do Marka, a on podał jej prezent.
- Proszę Iguniu, to dla ciebie.
- Co się mówi? – Szepnęła jej Ula do ucha.
- Dziękuję.
- Proszę bardzo – odpowiedział. – To za to, że jesteś taka grzeczna.
bewunia68 (gość) 2014.03.16 07:52
Ula strasznie ostra w pracy. Marek z podkulonym ogonem robi za asystenta. Czegoś się przynajmniej nauczy. I najgorsze. Iga boi się własnego ojca. Ciekawa jestem co dalej.
klara (gość) 2014.03.16 08:02
jestem fanką twoich opowiadań, ale niestety to jak dla mnie jest najgorsze jakie do tej pory napisałas. Przepraszam, ale nie podoba mi się, fabuła, i nie chodzi tu o fakt że Ula z Aleksem, po prostu w mój gust nie trafiłaś.... Ie bęzie jeszcze rozdziałów? pozdrawiam cię i czekam na kolejne opowiadanko bo widze w zapowiedziach że coś szykujesz
lectrice (gość) 2014.03.16 09:32
"Zazwyczaj pracodawcy będący w takiej sytuacji pierwszą decyzję jaką podejmują jest zredukowanie etatów."
Nie pasuje mi cos w tym zdaniu, Chyba sie podmioty pomieszaly. Najpierw "pracodawcy" sa podmiotem, nastepnie "pierwsza decyzja".
A nie lepiej :
Zazwyczaj DLA pracodawcOW będącyCH w takiej sytuacji pierwszą decyzjA (z ogonkiem) jaką podejmują jest zredukowanie etatów.
Zazwyczaj pracodawcy będący w takiej sytuacji redukuja etaty, jest to ich pierwsza podjeta decyzja.
Zazwyczaj pracodawcy będący w takiej sytuacji podejmują pierwszą decyzję i jest nia redukcja etatów.
Osobiscie uwazam, ze wersja z "dla" jest najlepsza.
Jeszcze inaczej :
Zazwyczaj pierwszą decyzjA (ogon) jaką podejmują pracodawcy będący w takiej sytuacji jest zredukowanie etatów.
W tym ostatnim zmienilam tylko szyk zdania i e z ogonkiem na a z ogonkiem.

"Chyba poczuliście się panowie zbyt pewnie na swoich stanowiskach, że odpuściliście sobie wszelkie kontrole."
Przeszkadza mi "ze" w tym zdaniu.
Ja bym dala tak :
Chyba poczuliście się panowie zbyt pewnie na swoich stanowiskach, TAK że odpuściliście sobie wszelkie kontrole.
Chyba poczuliście się panowie zbyt pewnie na swoich stanowiskach I NIESTETY odpuściliście sobie wszelkie kontrole.
Chyba poczuliście się panowie TAK pewnie na swoich stanowiskach, że odpuściliście sobie wszelkie kontrole.

Bardzo pracujacy rozdzial.
Ula zdecydowan, wreszcie nie musi obawiac sie o opinie innych i moze byc soba.
Fragment z Mikolajem bardzo dobry, Markiem chyba trzepnie na dobre.
lectrice (gość) 2014.03.16 09:43
A wracajac do Piotra to znow mi sie chce smiac bo ja zupelnie inaczej odebralam sceny z klucami i pomylkami. To nie jego osrodek wiec mial prawo sie pomylic i byl raczej szczery w tych pomylkach...

Super, ze wstawilas te czesc tak wczesnie bo ja wlasnie rano mam najwiecej czasu na byczkowe safari.
miki (gość) 2014.03.16 10:22
Marek w końcu poczuje co to solidna praca,ja bym ją zostawiła na stanowisku prezesa na dłużej,nie tylko jako koło ratunkowe.Marek aby móc wrócić na stanowisko powinien się na prawdę postarać,jak na razie to Ula ma uratować firmę a potem oddać Markowi,trochę to nie wychowawcze.Podoba mi się pozytywny Alex w tym opowiadaniu.
MalgorzataSz1 2014.03.16 10:36
Bewuniu

Ula nie ma wyjścia. Firma potrzebuje mocnej ręki, żeby mogła się podźwignąć. Jest wymagająca wobec siebie i musi być taka wobec pracowników. Marek wykonuje posłusznie jej polecenia, bo dobrze wie, że przyszła tu tylko po to, żeby uratować to co zawalił.
Iga nigdy nie miała z nim bliższych kontaktów, bo unikał ich jak ognia i nic dziwnego, że tak właśnie reaguje.

Klaro

Nigdy nie jest tak, że można zadowolić wszystkich i ja pisząc swoje opowiadania taką kategorią nie kieruję się w ogóle. Nie piszę pod publiczkę, ale opisuje coś, co akurat przychodzi mi do głowy. Jednym się podoba innym nie. Również nie biorę pod uwagę tego, czy opowiadanie będzie najlepszym, czy najgorszym, bo taka ocena jest bardzo subiektywna i tylko w gestii czytelnika. Na szczęście nie pozostało już wiele do końca, bo zaledwie dwa rozdziały, więc jeśli nadal będziesz to czytać, to nie pomęczysz się już zbyt długo.
W kolejce do publikacji są jeszcze trzy opowiadania, ale czy Ci się spodobają, to naprawdę nie wiem.

Dziękuję dziewczyny za wizytę na blogu. Serdecznie pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.03.16 10:42
Miki

Dokładnie. Marek wreszcie doświadczy ciężkiej pracy i nie mam zamiaru się tu nad nim litować. Ula zresztą też nie. I nie chodzi tu o to, że ona chce się w ten sposób na nim zemścić. Ona chce jak najszybciej podźwignąć firmę i wrócić do Igi. To dlatego nie chce być na stałe prezesem. Potem na zmianę będą rządzić Marek z Alexem. Cieszę się, że odpowiada Ci taki Alex. Musze powiedzieć, że i mnie opisywało się tę postać z dużą przyjemnością niż w innych opowiadaniach, gdzie Alex był taki jak ten serialowy.

Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że tak wiernie śledzisz moje opowiadania. Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
MalgorzataSz1 2014.03.16 10:59
Lectrice

To pierwsze zdanie też mi nie grało, ale nic nie przyszło mi do głowy, żeby ono zabrzmiało rzeczywiście po polsku. Natomiast z drugiego zrobiłam dwa zdania i tak już chyba zostawię. Czasami mam prawdziwe kłopoty z zachowaniem dobrego szyku w zdaniu.

A o szczerym Sosnowskim już mi nie pisz, bo ja uważam go za wielkiego obłudnika. Scena na boisku do kosza. Prowokował i Marek i Sosnowski, w końcu dali sobie po gębie. Marek miał tylko podbite oko, Sosnowski dodatkowo rozciętą wargę. Obaj tłumaczyli się Uli, że ich napadnięto, ale już w drodze do Rysiowa Piotr powiedział jej jak było, a szczególnie wylewny był, gdy opatrywała mu rany pouczając ją, że nie powinna się zadawać z takimi płytkimi ludźmi, którym tylko chodzi o poderwanie panienki. Nie uważasz to za ingerencję w jej następne decyzje odnośnie prezesa? A Piotr co niby robił na tych Mazurach? Nie podrywał Uli? Nie solidaryzował się z nią w potępianiu Marka, gdy usłyszał od niej całą historię? Jasne. Mareczek jest be, za to Sosnowski to anioł w ludzkiej skórze.
W scenie przed szpitalem ona przeprasza go za to, że go nie kocha, a on jeszcze usiłuje na niej wymusić, żeby jednak stawiła się w ambasadzie. Na co liczy, hę?

Dzięki kochana za wyłapanie czterokopytnych. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.03.16 11:13
Ja juz obiecuje, ze nic o Sosnowskim nie napisze (po czesci masz racje) bo wirtualnie po tylku dostane...

A z tymi facetami co rozwijaja sie do szostego roku zycia to czysty dramat bo moja historia ze zbuczkami zaczyna sie jak mieli szesc i osiem lat !!!! Juz wiem dlaczego mi nic nie wychodzi !
MalgorzataSz1 2014.03.16 11:36
Lectrice

Nie biczuj się tak, bo faceci już tak mają, chociaż ja też nie miałam pojęcia, że ich rozwój intelektualny kończy się na szóstym roku życia. Teraz, jak się nad tym głębiej zastanawiam, to muszę się z tym zgodzić, choć oczywiście nie należy uogólniać, ale przypadków rozbrajającej, męskiej głupoty znam mnóstwo.
Tu pomoże tylko anielska cierpliwość i łopatologia stosowana, polegająca na tym, żeby tłumaczyć jak krowie na granicy do momentu, aż wreszcie coś załapią.
lectrice (gość) 2014.03.16 11:51
Ale jeden sukces mam, sa duzi, szczupli i ladni, wykarmieni na moim garnuszku. i do tego jeszcze rosna wiec caly czas mam pole do popisu...
MalgorzataSz1 2014.03.16 11:57
Jestem pewna, że jak pomyślisz, to znajdziesz o wiele więcej pozytywów, z których możesz być dumna. Ich cielęcy wiek zaraz przeminie i zaczną myśleć kategoriami człowieka dorosłego. Wtedy będzie Ci łatwiej.
lectrice (gość) 2014.03.16 12:45
Nadzieja matka glupich... ale innego wyjscia nia ma..
Jute (gość) 2014.03.16 14:53
lectrice Nadzieja może jest matką głupich ale jak każda matka kocha swoje dzieci. Małgosiu Zamiast hihać na mój wpis u Amicus bierz się za tworzenie.Za oknem szaro-buro i bardzo wietrznie.Równica wygląda jakby ktoś ułożył parę bloków granitu na sztorc.Zero na termometrze i zero ciepłej barwy.Tak więc dziewczyny cała nadzieja w Was.Małgosiu opowiadanie jest napisane mistrzowsko.Jednak wolę dobrego Dobrzańskiego w duecie z cieplutką Cieplak.mam nadzieje ,że następne opowiadania będą takie wiesz " ku pokrzepieniu serc "jak Ty to potrafisz.Pozdrawiam.(czy ktoś może kuma dlaczego gdy chcę się podpisać u Amicus to ustrojstwo mnie kasuje?)
MalgorzataSz1 2014.03.16 15:06
Jute

Więc to Ty napisałaś te mądre słowa u Amicus. No, no... chylę czoła, bo to dowodzi, że człowiek może być już ryczącą sześćdziesiątką (no...prawie...) i nie mieć o takich rzeczach pojęcia. Hahaha.
Jute, jesteś bardzo wymagająca. Czyżbyś nie zauważyła, że są zapowiedzi trzech nowych opowiadań u mnie? Ja wiem, że powinnam trzymać rękę na pulsie tym bardziej, że mnie w przeciwieństwie do Amicus pomysły nie wystrzeliwują z głowy jak fajerwerki, ale póki co nie przychodzi do łepetyny ani jeden.
W tych opowiadaniach Dobrzański generalnie będzie dobry, momentami nawet bardzo, więc nie ma się czego obawiać.

Nie wiem czemu cię kasuje na blogu Amicus. Ja piszę komentarz, a potem rozwijam pod nim listę z prawej strony i wybieram nazwa/adres URL, potem wpisuję swój nick i daję "dodaj" z lewej strony. No i się dodaje. Może spróbuj tak zrobić i przekonasz się, czy się uda.
Pozdrawiam Cię Jute najserdeczniej. :)
MalgorzataSz1 2014.03.16 15:10
Jute

A co Ty robisz na Równicy? Spacer po górach w taką pogodę, to chyba niezbyt dobry pomysł?
ADRIANCREVAN (gość) 2014.03.16 15:38
ja się nie dziwię,.że mała tak sie wystraszyła Marka - Mikołaja ..
ech sam sobie tego piwa naważył !
ale widzę , coś mu świta w tej jego główce he he ..
rozdział nadal nie wiele mówi o tym jaki będzie finał tej untrygującej i niepodobenj do innych historii :-)
ale wciaga i każe czekać na to co bedzie dalej ..
miłej niedzieli kochana
Jute (gość) 2014.03.16 16:12
Równicę widzę z okien.Widzę Szyndzienie obie. z innej strony widzę mniejsze górki Tuł , Jasinową .Tak mam dużo okien..Zwłaszcza do mycia.
MalgorzataSz1 2014.03.16 16:34
Aniu

Wszystko powoli się wyjaśnia i następny rozdział bardziej wam przybliży finał tej historii. Wniosek z niej może być taki, że należy być odpowiedzialnym za to, co się stworzyło, a w przypadku Marka nie ma to miejsca w ogóle. Zresztą sam wkrótce dojdzie do podobnych wniosków.
Dzięki, że wpadłaś Aniu. Miłego tygodnia. :)

Jute

Jak ja Ci zazdroszczę! Mieszkasz w naprawdę pięknym miejscu. Ja przez całe lata jeździłam do Ustronia - Zawodzia i nigdy mi się nie znudził, zresztą jak cała ta okolica. Teraz zdrowie już nie to, a chętnie wybrałabym się latem choćby na jeden z weekendów. Wprawdzie po górach już nie pochodzę, ale wyciągiem mogę wjechać na Czantorię i popodziwiać widoki. Zresztą o ile się nie mylę na równicę chyba można dojechać samochodem, prawda?
Jute (gość) 2014.03.16 17:01
Do Ustronia na Manchatan mam 8 km. drogą.. W linii prostej mniej. A jak się mieszka ? zależy, Mieszkam na takiej małej górce. W zimie jak wejdę (chodzę z psem) troszkę wyżej i spojrzę na zadymione centrum, to się zastanawiam czym ci ludzie tam oddychają. Jak muszę zejść na dół do sklepu czy biblioteki np. to też nie jest najgorzej. Ale potem włazić z powrotem z tym plecaczkiem no to już nie jest ta fajnie. Dodaj do tego jeszcze taką pogodę jak teraz.Trapery i ciepłą kurtkę chowa z końcem maja ,jak dobrze" idzie"Muszę iść zrobić psu papu, bo zaraz zacznie włazić pod klawiaturę. NarazieJUH
lectrice (gość) 2014.03.16 17:47
Jute
Ja wiem, ze matka nadzieja wszystkie swe dzieci kocha, nie w tym problem - problem to te glupie dzieci...

A co do wchodzenia pod gorke, to ja mam caly czas pod gorke... Ty przynajmniej najpierw sobie zejdziesz , a dopiero potem wejdziesz, z gorki i pod gorke.... ja tam nie musze scodzic zeby wchodzic... :-))

Zazdroszcze ci tych gor bo dla mieszczuchow to czyste marzenie !
lectrice (gość) 2014.03.16 17:50
Jute
Boze ! Manhat(t)an ! To jakim ty sktotem chodzisz ! :-DDD
Jute (gość) 2014.03.16 19:51
Manchatan to nazwa osiedla.Kto raz widział to zapamięta - paskudne wieżowce szpecące krajobraz.. Ale tam raczej trzeba jechać nie iść.Lectrice nie psiocz,każdy z nas ma jakiś bagaż.Pamiętaj ,że z górki można też spaść , a im wyższa tym bardziej potem boli dupa.
Jute (gość) 2014.03.16 20:20
Lectrice; Mam nadzieję,że Cię nie obraziłam.Zapomniałam,że piszę do naszej blogowej ogonkowo- biernikowej purystki. Ale może usprawiedliwi mnie fakt,że o ile pamiętam to u Wańkowicza ten wyraz "robił " za rym do biskupa.
MalgorzataSz1 2014.03.16 20:31
Jute

Tu na pewno nikt się nie obrazi. Widzę jednak, że dołącza do nas kolejna kobieta z niesamowitym poczuciem humoru. Odzywaj się jak najczęściej Jute i to nie tylko w komentarzach na temat rozdziału. Ja serdecznie zapraszam.

A wracając do miejsca, w którym mieszkasz, to mimo tych szpecących krajobraz koszmarków i tak jest tam pięknie. Ja samochodem jadę tam trochę ponad godzinę. Jak są słoneczne dni, to zawsze korzystamy. Zawsze też zaliczmy targ we Wiśle, choćby tylko po oscypki. Generalnie to jedno z naszych ulubionych miejsc tzw. "po drodze". Bardzo lubimy posiedzieć nad Wisłą, chociaż w sezonie to jest tam tłum jak na Marszałkowskiej, ale dla nas i tak jest miło. Ważne, że oddychamy innym powietrzem niż w Katowicach.
Jute (gość) 2014.03.16 20:56
Małgosiu, ja mieszkam tutaj dopiero parę lat. Przedtem mieszkałam koło Katowic. Powiem Ci, ze okolica tam była bardzo fajna. Wokół parki, pole golfowe.Mnie się bardzo podobało. Najlepsze jest to ,że zawsze chciałam mieszkać nad morzem.Kocham wodę,żagle,szanty.a wylądowałam w górach.
lectrice (gość) 2014.03.16 21:45
Dziewczyny, a co wy tak wszystkie z okolic Katowic, zmowilyscie sie czy co? Ja moge tylko dodac, ze raz bylam przejazdem w Bedzinie i tyle znam ze Slaska ale ale mieszkam na polnocy zabiego kraju, a jest to pogorniczy region. O, czyli czarny wegiel nas laczy, wiec Malgosiu nastepna czcionka powinna byc czarna, chyba, ze sie na Wieliczke napatrzysz, tez kopalnia tylko, ze na bialej czcionce daleko nie poczytamy sobie !
Tylko co ta Marit na Pomorzu porabia ?

Jute
Jak ja bym sie mogla obrazic za pospolite pupsko skoro ty masz 8 minut na Manhatan i Wankowicza nam tu niemal cytujesz ! Takie okazy powinny byc pod ochrona, juz cie Malgosia pod parasol bloga wezmie...
Ja ochrzaniam glownie za biernikowego ogonka, Malgosia juz sie z nim oswoila, Ania od shinigami tez go daje spontanicznie, zostala mi jeszcze Amicus - nie trace nadziei...
A jak ci sie wymsknie brak ogonka biernikowego to nie recze - chyba ochrzanie...
A poza tym Dupa to bardzo znany autor komiksow (Dupa to skrot jego nazwiska), Belgowie powinni sie jezykow pouczyc zanim takie nazwiska wstawia na okladke... Zarowki Osram tez sa zabawne (i biale swiatlo daja mimo brazowej nazwy...).

Ja zawsze chcialam mieszkac w duzym miescie bo w duzym sie wychowalam i wyladowalam w niewielkiej dziurze.
Albo trafilysmy na wadliwa zyciowa katapulte albo cos zle trase i ladowanie obliczylysmy...

Malgosiu
W Katowicach tez sie mowi "ruch jak na Marszalkowskiej" ? Smiesznie, domkiem powialo...

MalgorzataSz1 2014.03.16 22:16
Jute

Pole golfowe? To może Ty mieszkałaś w Siemianowicach Śląskich tak jak ja? My tu też mamy pole golfowe z prawdziwego zdarzenia.
Lectrice, świat wyraźnie się skurczył, a tu na Śląsku kopalń jak na lekarstwo. Większość zrównano z ziemią, bo ponoć były nieopłacalne. Za to powietrze mamy czystsze.
lectrice (gość) 2014.03.16 22:33
Cos mi sie wydaje, ze ten swiat maly...
Jak sie jeszcze okaze, ze Jute byla twoja sasiadka przez sciane ....

A co do kopalni to u nas sa tylko szyby (na pamiatke) i takie sztuczne pagorki zrobione z odpadow, teraz juz porosniete trawka.
Do tych szybow to mnie co roku z klasa pedza na zwiedzanie... do czarnej dziury ! W prgramie mojej klasy jest tez zwiardanie oczyszczalni sciekow (nwoczesna i owszem ale jeszcze nikt nie wymyslil co zrobic z zapachem smierdzacego g..na !). No i co ja mam za zycie na tej obczyznie !


lectrice (gość) 2014.03.16 22:37
Malgosiu
Jak to kopalnie "zrownano z ziemia" przeciez kopalnia to pod ziemia !
Jute (gość) 2014.03.16 22:44
Lectrice mieszkasz na północy czyżby Normandia ?,Byłam tam kiedyś 100 lat temu. Ale generalnie wolę zamki nad Loarą ni i Paryż..Nawet z tym okropnym centrum Pompidou. Kiedyś dawno temu przez parę lat z rzędu spędzałam tam urlopy. Siedem do dziesięciu dni w Paryżu a potem wzdłuż Loary na południe. Idę spać,może przyśni mi się Paryż ?Dobranoc
lectrice (gość) 2014.03.16 23:19
Juke
Zupelnie dobrze sie trzymasz na tak zaawansowany wiek !

Niestety nie mieszkam w Normandii, to piekny region i gdybym tam mieszkala to bym tak nie zrzedzila...
Ja mieszkam na polnocy, nawet nasz departament nazywa sie "Polnoc", mieszkam na samej gorze mapy (i pewnie dlatego mam ciagle pod gorke !).
Ja tez wole zamki od opuszczonych szybow gorniczych...
O Paryzu nie wspomne bo uwielbiam, moja corka tam wybyla w juz w wieku 18 lat (boze, jakie ja mam madre dziecko!).
I tak na dobra sprawe to wszyscy stad zwiali, wszyscy mlodzi z rodziny mojego meza !
Tylko ja zostalam na strazy tej wiochy i jeszcze moje zbuczki ale oni tez odgrazaja sie ze rozwina skrzydelka...

A cetrum Pompidou jest super !

Mam nadzieje, ze Ci sie Paryz przysni ! Ja to bym chciala, zeby mi sie budzik przysnii o szostej trzydziesci bo ostatnio nie moge sie z nim dogadac i rano mruczy cos do mnie pod nosem, takie jakies pokojowe ma usposobienie i drzec japy mu sie nie chce ...
MalgorzataSz1 2014.03.16 23:24
Lectrice
Nie łap mnie za słowa. Zrównano z ziemią wszystkie budynki i urządzenia, a to co pod ziemią zasypano piachem i drewnem tworząc tzw zaciśnięte wyrobiska. Z czasem teren osiadł, ale i tak nic się na nim nie buduje, chyba, że są to lekkie pawilonowe budynki o płytkich fundamentach np. Lidl, Kaufland, Real, lub inne tego typu.
lectrice (gość) 2014.03.16 23:25
Jute
Przepraszam za literowke w twoim imieniu, problem w tym, ze ja mam glupi francuski komputer i on mi wszystko na czerwono podkresla bo uwaza mnie za analfabetke... i czasami juz sama tych bykow nie dostrzegam, tzn moich wlasnych nie widze za to u Malgosi to i owszem (choc czasami zlosliwie pisze super poprawnie...).
lectrice (gość) 2014.03.16 23:29
Malgosiu,
Zawsze mozesz powiedziec "odczep sie rzepie !"... a odpowiedz to chyba znasz !
MalgorzataSz1 2014.03.16 23:45
No tak nie powiem, bo wiem jak wielką masz skłonność do dosłowności. Dobrej nocy Lectrice. :)
marit (gość) 2014.03.16 23:50
Rozanieliła się,rozszalała ta trójca we wspomnieniach pięknie.,Ja tu biedny żuczek ciężko zatrężala łopatą w piękną wiosenną pogodę na swojej kochanej działeczce. Kochana Lectrice, tak bardzo się za mną stęskniłaś,dziękuje Ci skarbie, chociaż trochę mniej bólu dzięki tobie odczuwam na tych pieroński bąbelkach. Wiosna,wiosna kochane,posiało się troszkę,posadziło cebulkę na szczypiorek itd,itd. Tak się uśmiałam jak czytałam Wasze komentarze,dziewczyny do lata nie tak daleko,a spotkanie Waszej trójcy może być zrealizowane w wakacje, pięknych górach. Gosiu,gdybym miała z Tobą ,wózek pchać pod samą chałupę Juty to zrobię to.A wiesz dlaczego,bo odniosłam wrażenie,/może się mylę/, że kochasz góry,jak jak ja i z wielką chęcią zaszyłabym się na starość. Czy spełni się moje marzenie? Pożyję i wygram 30 ml w totka i tam się zakrecę w dziurze,nie słuchając co się dzieje na świecie i u sąsiadów. No i jak widzi Wam się mój scenariusz na stare lata? Bekę mają ze mnie gamonie. Szlaban mają na kompa,ale o tym jutro. Miłych snów trójco.
MalgorzataSz1 2014.03.17 00:01
Marit
Miałaś pracowity weekend, ale bardzo pożyteczny. Co do gór, masz rację. Kocham je. Kiedyś uwielbiałam piesze wędrówki i w Tatrach, Pieninach, Beskidzie Niskim i Górach Stołowych. Ostatni mój wyczyn był właśnie w tych ostatnich, bo będąc już dość mocno niepełnosprawna wylazłam na Szczeliniec. Teraz już muszę o tym zapomnieć, ale czasami zabieram się z rodzinką do Ustronia właśnie i tam miło spędzamy sobotę lub niedzielę. Góry są piękne i zazdroszczę każdemu, kto ma możliwość mieszkać w ich pobliżu.
Dobranoc Marit. :) Dobranoc chłopaki. :)
lectrice (gość) 2014.03.17 00:20
Marit i Malgosiu
Kooocham gory tez !
Moj tata mial hopla na punkcie gor, morza nie uznawal. Zlazil cale polskie gory, spal we wszystkich schroniskach (doslownie we wszystkich). A po Bieszczadach chodzil kiedy schronisk jeszcze nie bylo i myszy go podgryzaly bo spal w stodolach. A wszystkie szlaki i trasy calych polskich gor to znal na pamiec.
Sila rzeczy nas zarazil (mame, mnie i siostre). Wszystkie wakacje (z bardzo malymi wyjatkami) spedzalam w gorach, na kolonie tez jezdzilam w gory !
Jak moja corka byla zupelnie mala to w lato siedzialam 2 tygodnie na Chocholowskiej (bo tam byla ciepla woda... i schabowe). Zabieralam oczywiscie moich rodzicow i rozne psiapsioly z tez malymi dziecmi.. no i trwalo to z 10 lat.
Ja z moim tata jezdzilam w gory juz jako stara dziewiatka (studentka) wtedy juz nikt z rodzicami nie jezdzil ... a dla nas to bylo naturalne.
Teraz robie to samo z corka, staramy sie wygospodarowac choc tydzien na gory (wylacznie polskie).
To jak te chalupe skolujecie to pomyslcie o mnie, ja moge nawet w wannie spac...
Ja z reguly malo spie to dlugo jej zajmowac nie bede...
ADRIANCREVAN 2014.03.17 09:07
wrzuciała co nie co :-) choć z czasem u mnie kiepsko , a Gaba wisiała wczoraj na laptopie cały dzień ..
ech, samo życie
miłego poniedziałku, Małgosiu :-)
MalgorzataSz1 2014.03.17 14:33
Aniu

Skomentuję jutro wieczorem, bo dzisiaj nie ma mnie w domu i jutro też nie. Teraz korzystam tylko z uprzejmości znajomej, żeby napisac tę informację. Pozdrawiam. :)
ADRIANCREVAN (gość) 2014.03.17 18:11
dobrze , kochana , dziękuję i pozdrawiam :-)
Justynka29 (gość) 2014.03.18 03:17
Ula konsekwentna i wymagająca. Lecz to dobrze bo firma ma spore problemy a to wszystko wina Dobrzańskiego i nie dziwię się jej ,że zagoniła go do pracy. Niech chociaż w pracy się wykaże jak okazał się chujowym mężem i ojcem. A ciężka praca mu nie zaszkodzi i Sebastianowi również. Reakcja Igi w czasie gdy Marek chciał dać jej prezent jest naturalna. Jest dla niej obcym panem i nic dziwnego ,że tak raguję.Mimo ,że Marek jest jej Ojcem nigdy nie miał z nią bliższego kontaktu więc go nie zna. Alex jako pozytywna postać jak najbardziej mi się podoba. Jednak powiem ,że to opowiadanie nie wzbudziło we mnie zbyt pozytywnych emocji. Marek od początku mnie wkurzał i miało mu się ochotę przywalić czymś ciężkim. Seba w tym opowiadaniu też średnio mi się podoba. Rodzice Dobrzańskiego jak najbardziej. Postać Alexa pozytywne zaskoczenie. Ula czasem denerwująca ale w większości ciekawa postać jako matka ,rozwódka i żona Alexa czy pracownica. Gdy udało jej się wrócić do wymarzonej wagi odzyskała pewność siebie i dobrze wiedziała czego chce. Była też wyrozumiała w stosunku do byłego męża ,że jej córka nosi jego nazwisko . Jak i również to ,że on może odwiedzać swoją córkę ale nie wykorzystał ten szansy. Jego błąd,jego strata. Oby jak najdłużej trwało szczęśliwe małżeństwo Alexa i Uli. A ja czekam na kolejne dwa rozdziały i zapowiedzi nowych opowiadań. Bardzo chcę wiedzieć co kryję się pod tytułem ,,Trójkąt " oraz dwóch pozostałych. Ale muszę uzbroić się w cierpliwość. Czekam też na finał tego opowiadania.
MalgorzataSz1 2014.03.18 11:24
Dzięki Justyna za długi komentarz. Powiem tylko jedno, że to opowiadanie nie miało wzbudzać pozytywnych emocji. Miało drażnić i złościć, a także wzbudzać inne emocje.
Mam jeszcze prośbę, żebyś jednak powstrzymała się przed dosadnym słownictwem. tu nie zaglądają wyłącznie dorośli i mam nadzieję, że to zrozumiesz.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
marit (gość) 2014.03.18 15:38
Ula jak zwykle w swoim ambitnym żywiole ratowania tyłka Markowi i firmy. Fakt, jej też zależy na tym bo jej mąż pracuje,no i szkoda dziadków Igi. Bo to dla nich to robi. Wyrozumiałość załogi i szacunek dla niej pozostanie zawsze,bo dzięki niej mają pracę. Zaskoczyło mnie zachowanie Marka i szczerość wobec Uli i Aleksa. Postawi swojego kolesia do pionu i do roboty. Fajnie. Ze swoim kumplem cały czas powinni tak zaginać z podwiniętym rękawami,a nie doprowadzać wspólnie,firmę do upadłości. Jednak trochę zastanawia mnie teraz Aleksa, nic o nim nie piszesz, bo jak do tej pory nie ma wzmianki,jak bardzo się udziela i jest pomocny Uli,czy spoczął na laurach,bo lekkoduch z kumplem pijaczkiem to zrobią za niego? Sądzę,że po części czuje się bardzo ważny na chwilę obecną i dumny,prawie jak prezes i czy przypadkiem jemu się nie zamarzy stołek prezesa i wywalenie z firmy Marka. Przecież i tak mu na niczym nie zależy? Nie zdziwiłabym się,gdyby do tego nie doprowadził. Marek zbliży się do Igi, na pewno,gdyż będzie wizytował u seniorów. Nie sądzę,że wtedy będzie mu obojętną. Zapewne zgodzi się na adopcję,no cóż ta jego obojętność na wszystko,a szkoda.Widocznie ludzie się zmieniają,nawet i na złe. W przyszłości będzie widział w niej swoją twarz i odbicie w swojej córce,ale czy coś zmieni w jego zachowaniu do niej? Nie wiem,ale niektórzy tak mają,obojętność. Zapewne Ula stanie na wysokości zadania i wróci na łono domowego ogniska z Igą.Będzie wieść szczęśliwe małżeństwo . Aleks zostanie prezesem,bo senior nie pozwoli na powtórkę upadku.Dziadkowie po opiece nad Igą odpoczną na wczasach. Marek może i zostanie w firmie,bo z czego będzie żyć z dnia na dzień ? Za pewne komfort i luksus ,w którym opływał ,nie powtórzy się. Pozostanie mu sielankowe życie i tak do starości pozostanie ze swoją obojętnością. Ciekawi mnie Twoja końcówka bardzo. Chciałam Ci podziękować na Natalkę,fakt zaskoczyła chłopaków nie cenzurowalność słownictwa,ale ponoć niektórzy tak mają.Ja,jak na razie w domu tego nie słyszę,bo tego sama nie używam. Chłopcy mają mały szlaban,nie piszę za co,ale stwierdzili,że mam rację,bo sami go na siebie nałożyli i nie wtrącam się.Taki mój urok. Poza tym,dostali zaproszenie na Święta do Kingi i chcą pokazać Filipowi i Marcelowi gdzie będą się uczyć. Pozostało 3 miesiące,a potem będzie dla mnie las,działka,jeziora 4,opalanie się itd itp. Wyłączają nam 2x dziennie po 4 godz. światło bo naprawiają instalację na bloku i nie będę mogła z Wami pisać. Tak więc cierpliwości dziewczyny,huragany mijają będzie ciepło i ja się odezwę. Pozdrawiam wszystkich, Anulcia jak oglądalność,chyba awarię masz jak ja. Poczekamy aż naprawią Brzydulkę.
MalgorzataSz1 2014.03.18 16:54
Marit

Marek już nie ma wyjścia. Zawalił na całej linii i musi współpracować z Ulą i Alexem czy tego chce, czy nie.
Alex nie ma żadnych ukrytych zamiarów względem firmy. Jeśli myślisz, że koniecznie chce być prezesem, to nic z tych rzeczy, bo jak napisałam w rozdziale, decyzją Krzysztofa będą się zmieniać rokrocznie na tym stanowisku z Markiem.
Nie piszę, w jaki sposób Alex się wykazuje w podźwignięciu firmy, bo uznałam, że to zbędne. On ściśle współpracuje z Ulą szczególnie w kwestii finansów. One stoją na niskim poziomie i oboje muszą sprawić, żeby zaczęły się dźwigać. Febo jest finansistą, Ula ekonomistą. To dziedziny, które uzupełniają się wzajemnie. Poza tym Alex nikim się nie wyręcza, ani Markiem, ani Olszańskim. On musi trzymać rękę na pulsie i ufa tylko sobie i Uli. Jego ciągoty do prezesowskiego stołka już nie istnieją i z całą pewnością nie wywali Marka z firmy.

Marek zbliży się do córki. W końcu to opowiadanie nie ma na celu pozbawienie go kompletnie kontaktów z nią. Szkoda tylko, że przez cały czas to Ula dążyła do tego, żeby je miał, a nie on sam.


Nie wiem skąd wytrzasnęłaś Natalkę, bo niecenzuralnie napisała Justyna. Generalnie nie lubię wulgaryzmów, ale życie jest nimi wręcz naszpikowane. Mimo to uważam, że milej jest kiedy ich się nie używa przynajmniej tutaj.

Dobrze, że chłopcy będą mieli okazję zobaczyć miejsce, w którym przyjdzie im żyć. Na pewno poczują się przez to pewniej. Las, opalanie, jezioro i działka, wszystko to bardzo piękne, a jednak ja wiem, że będziesz za nimi boleśnie tęsknić i żadna z tych atrakcji nie wytłumi tej tęsknoty tak szybko.

Dzięki Marit za komentarz. Uściskaj grandę serdecznie. Dla Ciebie również uściski. Nie daj się huraganom. :)
jute (gość) 2014.03.18 21:00
Małgosiu mieszkałam na tym osiedlu,które granicz z polem golfowym.Na to samo osiedle przeprowadziły się w ubiegłym tygodniu moje dzieci.Teraz próbują sprzedać mieszkanie w Piekarach.Oczywiście moim zdaniem powinni to zrobić wszystko w odwrotnej kolejności,no ale w końcu ich życie.Lectrice gdzie mieszkałaś przed wyjazdem do Francji?Wiesz określenie Śląsk i Będzin to tak jakby powiedzieć Czechowi,że jest Słowakiem albo Walonowi,że jest Flamandem. Mnie akurat to dzyndza(taki neologizmek dla Ciebie) bo sama popełniłam liceum w Sosnowcu. Ale chyba masz szczęście,że trafiłaś na takie liberalne hanyski.Dla mnie to jest humbug, ale wiem,że różnie to bywa.
MalgorzataSz1 2014.03.18 21:24
Jute

Więc jednak Siemianowice? Dobrze skojarzyłam to pole golfowe? Aż się wierzyć nie chce. Mnie też marzył się zawsze domek w górach na stare lata i niestety pozostanie on tylko w sferze marzeń. Może latem jeszcze raz się wybiorę o ile choroba pozwoli mi jeszcze chodzić. To już jest trudne, ale przynajmniej posiedzieć na ławce nad Wisłą i popatrzeć na góry już będzie dla mnie przyjemnością.
Pozdrawiam Cię a Ty pozdrów ode mnie góry. :)
MalgorzataSz1 2014.03.18 21:27
Jute

Zapomniałam Ci napisać, że ja mieszkam na "Tuwimie" w jednym z tych dziesięciopiętrowych bloków. :)
Jute (gość) 2014.03.18 21:49
Małgosiu,co ty pleciesz.jak to nie poruszasz się o własnych siłach? U mnie jest coś podobnego jak u Ciebie tzn. ucisk na rdzeń kręgowy w odcinku szyjnym i lędziowym,cukrzyca,cieśnia w obydwu rękach, a ostatnia tomografia pokazała jeszcze walniętą tarczycę.Jasne ,są lepsze i gorsze dni,ale ja właśnie bardzo dużo chodzę, bo jak przestanę się ruszać to dopiero będzie kaplica,
MalgorzataSz1 2014.03.18 22:11
Jute

Ja mam spastyczność mięśni i przy tym schorzeniu bardzo trudno jest się poruszać. Ja chodzę o kulach, bo już nie potrafię bez podpórki.
Justynka29 (gość) 2014.03.18 22:14
Tak wiem ,że w różnym wieku czytają tego bloga. Postaram się nieoceniań Marka tak ostro. Z reszto już go oceniłam i na tym koniec. Czekam na zakończenie. Ale na moim blogu nie obędzie się bez ostrych słów . Także już teraz uprzedzam. Jeśli tego nie lubisz pewnie nie będziesz czytać moich opowiadań ale to dopiero jak pojawi się nowa postać. Dzięki ,że odpisałaś na komentarz. Pozdrawiam. Nie będę już używać na twoim blogu tak dosadnych słów. Przepraszam.
MalgorzataSz1 2014.03.18 22:24
Justyna

Oczywiście, że będę czytać Twojego bloga. Przecież jest Twój i we własnym opowiadaniu możesz pisać, co tylko zechcesz. Ja jestem człowiekiem starej daty, wychowanym bez tych dosadności. Teraz każdy mówi jak chce i to też jego prawo. Możesz wyrażać w taki sposób swoją opinię, ale przynajmniej wykropkuj część wyrazu.
Pozdrawiam. :)
jute (gość) 2014.03.18 22:48
Sorki ,to jest inna bajka. Myślałam że to kościec.Nie mam pojęcia co Ci napisać. Trzymaj się dziewczyno i tyle.
Amicus (gość) 2014.03.18 23:02
Święta z córką? I na dodatek Marek w roli Mikołaja? No proszę, kto by się spodziewał.
Dobrze, że jest Ula, która po raz kolejny utaruje tyłki i pieniądze zarówno Dobrzańskich, jak i Febo. Sebastian jest naprawdę głupi. Dobrze, że do Marka zaczyna docierać, że zawalił, a Ula się nie mści, a po prostu wymaga od nich uczciwej pracy na miarę kryzysu, który sami wywołali.
Czyżby Mareczek chciał nawiązać wreszcie więź ze swoim dzieckiem?
Pozdrawiam serdecznie! :)
lectrice (gość) 2014.03.18 23:08
Jute
Mieszkalam w Warszawie, tam sie urodzilam i tam wracam. Po Polsce wiele nie podrozowalam bo jak pisalam moj tata byl trzepniety (pozytywnie) na punkcie gor wiec ja wlasciwie jezdzilam tylko w gory, za to baaaardzo czesto (z niewielkimi wyjatkami).
Niestety pewnie cie zmartwie ale dla mnie Slask to Slask i zupelnie nie uznaje problemow terytorialno etniczno podzialowych. Wedlug encyklopedii Bedzin i Katowice sa na Slasku i mi to chyba chwilowo wystarcza. Moja najlepsza psiapsiola jest z Krakowa i rozumiemy sie swietnie ! (A podobno Warszawa i Krakow nie palaja specjalna miloscia do siebie).
Problemem ludzi nie sa odleglosci i miejsce zamieszkania ale glupota, ta niestety jest ponadczasowa i ponadterytorilna, mam nadzieje, ze jej poziom u mnie jest raczej niski, chociaz, kto wie ?

Bardzo sie ciesze, ze ci to dzyndza bo ja mam zupelnie porabana rodzine, totalnie miedzynarodowa, miedzykontynentalna wrecz i mi to zupelnie nie przeszkadza, i nigdy nie przeszkadzalo.... wiec jesli nie widze roznicy miedzykontynentalnej to mialabym sobie glowe zawracac roznica miedzyslaskowa ?

A co do liberalnych hanysek to w pelni doceniam i jestem pewna, ze gdybym tego liberalizmu przez ekran nie czula to bym dzioba nie otworzyla bo po co !!
MalgorzataSz1 2014.03.19 11:45
Amicus

Święta to bardzo rodzinny czas i tak do tego podchodzi Ula. Wciąż liczy, że Marek się przełamie a jego córka zacznie oswajać się z jego obecnością. Mimo adopcji nie zamyka mu do niej drzwi. Również Alex nie ma nic przeciwko ich kontaktom, choć dobrze wie, że to nie Igę, ale Marka trzeba do nich zachęcić.
Dzięki, że wpadłaś. Pozdrawiam serdecznie.

PS.
Miałam Ci jeszcze napisać, że z "Kochaniem na kredyt" będą w Otrębusach (to chyba niedaleko Ciebie), ale nie wiem, czy to nie jest za spóźniona informacja, bo spektakl odbędzie się 4 kwietnia.
Natalia (gość) 2014.03.19 17:44
Witaj Małgosiu.
Na początku chciałabym przeprosić Cię za tak długą nieobecność. Jest ona spowodowana moją sytuacją poniekąd rodzinną. Wszystko już się po woli stabilizuje i wraca do równowagi. (więcej informacji znajdziesz na blogu i photoblogu).
Marek zobaczył w Uli znów "dobrą dupę" i zaczął żałować tego co zrobił. No cóż. Dobrze się stało, że kopnęła go w poważanie. Tego Marka mi nie szkoda. Szkoda było mi go gdy Paulina go biła, gdy się zagubił, ale nie teraz. Nie gdy zdradza żonę, bo nie wróciła w 5 sekund do formy po ciąży. O nie!
MalgorzataSz1 2014.03.19 18:53
Natalio

Nie przepraszaj, bo nie ma za co. Każdy z nas ma jakieś problemy, którym musi stawić czoła i to jest priorytet. Blog nigdzie nie ucieka i zawsze można nadrobić.

A jeśli chodzi o rozdział, to masz rację. Marek nie kocha sercem tylko oczami. Ujrzał znowu swoją dawną Ulę i zapragnął jej, choć to już przecież niemożliwe, by miała do niego wrócić. On stracił już swoją szansę, a Ula nie wejdzie drugi raz do tej samej rzeki.
Dzięki, że mimo kłopotów znalazłaś czas, żeby tutaj wpaść. Pozdrawiam Cię serdecznie. :)
Natalia (gość) 2014.03.19 19:03
Mądra Ula. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa, zaprzyjaźni się z Pauliną i dokopie Markowi jak najbardziej tylko się da. Dobrze kombinuje zadając Dobrzańskiemu i Olszańskiemu najcięższą pracę. Zazdroszczę jej determinacji.
Nigdy nie odejdę od blogowania. Zaczęłam dzięki pewnej osobie, której już nie ma przy mnie, ale obiecałam jej, że będę spełniała swoje marzenia. Blog to było jedno z nich i mam zamiar to zrealizować. Kiedyś też to wszystko dokładnie opisze, ale teraz nie potrafię. Nie wiem tylko czy będę pisała dalej opowiadania. Póki co zaczęłam pisać list i mam jedną mini odnośnie innego serialu. Co dalej? Zobaczymy.
MalgorzataSz1 2014.03.19 19:07
A ja mam nadzieję Natalio, że to okres przejściowy, że potrzebujesz czasu na pogodzenie się z czymś, czego ostatnio doświadczyłaś. Nie piszesz wprost, co to było i rozumiem, że sprawa jest delikatna i nie do opisania na blogu. Jeśli wywołała w Tobie tak duże przygnębienie, to trzeba zaczekać i nie pisać nic na siłę. My też poczekamy, bo nigdzie nam się nie śpieszy, a Ty dochodź do siebie. Pozdrawiam. :)
lectrice (gość) 2014.03.19 20:55
Juz jutro !
MalgorzataSz1 2014.03.19 21:48
Lectrice

Działasz jak przypominajka. Pamiętam, że jutro, ale cieszę się, że zawsze jesteś, żeby przypomnieć.
lectrice (gość) 2014.03.19 22:53
To nie przypomnienie to wyrazy radosci, ze jutro to jutro !
Bo ja z reguly jestem zapominajka, ale do rzeczy ciekawych staram sie byc jak niezapominajka. Nie smialabym przypominac bo wyszlabym na upierdliwajke i przede wszystkim posadzilabym Szanowna utorke, ze robi za szachrajke, a ona przeciez zupelnie nie wyglada na autorke olewajke i wiem, ze wstawi ten rozdzial by ucieszyc cala czytelnicza zgrajke.
No, w Czestochowie powinni byc ze mnie dumni...
MalgorzataSz1 2014.03.19 23:05
Na pewno są Lectrice. Rymy częstochowskie wychodzą Ci mistrzowsko. Jak dotrwam do północy, to wstawię jeszcze w nocy. :D
Hahaha. Nawet się człowiek nie spostrzeże jak mu się na rym zbierze.
Dobrej nocy Lectrice. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz