Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 października 2015

"ZE SMUTKU NOCY W RADOŚĆ DNIA" - rozdział 32 ostatni

29 styczeń 2013
Rozdział XXXII
ostatni




Wsunęli się cicho do sali, w której umieszczono Ulę. Marek podszedł do łóżka i przysiadł na nim. Z czułością wpatrzył się w twarz swojej żony. Pogładził ją po policzku. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego.
- Jesteś…
- Jestem skarbie. Są też rodzice i dzieciaki. Nie będziemy długo. Oni bardzo chcieli zobaczyć nasze maleństwo i zobaczyć ciebie.
- Ulcia? – Betti ostrożnie przytuliła się do niej. – Ona jest taka malutka, ja się boję ją brać na ręce. Wygląda jak laleczka.
- Nie martw się Betti. Ona szybko urośnie i będziesz mogła się nią zajmować razem ze mną. Jak ty się urodziłaś też byłaś taka maleńka i delikatna.
Marek zrobił miejsce rodzicom.
- Porozmawiajcie chwilę a ja zrobię małej kilka zdjęć. Muszę przecież pochwalić się w pracy.
Helena i Krzysztof stanęli obok łóżka.
- Dziękujemy Uleńko. Mamy śliczną wnuczkę. Wiecie już jak dacie jej na imię? Za parę miesięcy trzeba będzie ją ochrzcić.
- Tak, rozmawialiśmy o tym z Markiem. Podoba nam się imię Michasia, Michalina. Michalina Dobrzańska.
- Śliczne imię, prawda Krzysiu? My kochanie już pójdziemy. Ty musisz odpocząć. Za kilka dni na pewno będziesz już z nami. Do tego czasu przygotujemy wraz z Markiem pokój dla dziecka i kupimy najpotrzebniejsze rzeczy. Dobrze, że nie kupowałaś nic przed porodem, bo to ponoć przynosi pecha. Odsypiaj teraz i nabieraj sił. My postaramy się przyjechać jutro.
- Nie przyjeżdżajcie. Wystarczy jak Marek tu będzie. Przecież nie będą mnie tu trzymać wiecznie. Dziecko jest zdrowe i ja też. I tak macie sporo na głowie. Zajmujecie się Beatką. To dość. Niedługo będę w domu.
- No dobrze. W takim razie do zobaczenia.
Pożegnała się też Betti i Jasiek. Został jeszcze na chwilę Marek.
- I ja będę się już zbierał. Pośpij trochę skarbie, bo wymęczył cię ten poród. Przyjadę jutro do południa. Wezmę kilka dni wolnego. Maciek na pewno nie odmówi zastępstwa. Prosto stąd pojadę do Rysiowa. Pokażę Szymczykom zdjęcia małej i przy okazji pogadam z Maćkiem. Do zobaczenia moje szczęście. – Przylgnął do jej ust i pocałował czule. Potem podszedł jeszcze do wózeczka, w którym leżała jego pierworodna i ucałował jej czółko. Z żalem je opuszczał, ale już cieszył się na myśl, że niedługo będzie je miał obie w domu. Zanim ruszył spod szpitala wykonał telefon do Maćka i powiedział mu, że za pół godziny będzie u nich i wszystko im opowie.
Przywitali go jak zwykle serdecznie i usadzili przy stole przy parującej, aromatycznej kawie.
- Bardzo mi się chciało kawy. Od rana jestem na nogach. Byłem przy porodzie i przecinałem pępowinę. Zobaczcie to nasze cudo – Wyjął komórkę z kieszeni i pokazał im zdjęcia. Szymczykowie wzruszyli się.
- Jaka ona śliczna – mówiła Marysia ze łzami w oczach. – Ma dużo włosków. Chyba ciemne, takie jak twoje Marek.
- Tak włosy ma moje i dołeczki w policzkach, ale najbardziej się cieszę, że odziedziczyła po Uli oczy i ich oprawę. Ma długie rzęsy a oczy prawie granatowe. Ula zawsze traktowała was jak swoją rodzinę, dlatego mogę powiedzieć, że zostaliście dziadkami tej kruszynki i na pewno tak będzie się do was zwracać jak podrośnie. Ja jeszcze chciałbym cię prosić wujku Maćku, żebyś zastąpił mnie w firmie przez kilka dni. Chciałbym być z Ulą aż do jej powrotu do domu. Myślę, że za dwa, trzy dni jak będzie wszystko w porządku, to ją wypiszą. Zgodzisz się?
- No pewnie. Nawet nie musisz pytać. Sebastian i reszta już wie, że Ula urodziła?
- Jeszcze nie. Zadzwonię do wszystkich jak wrócę do domu. Jutro rano pojadę do szpitala a potem z mamą na zakupy. Trzeba urządzić pokoik naszej Michasi. Będę się zbierał kochani. Jak Ula wróci do domu zaprosimy was wszystkich. Zrobimy przyjęcie na cześć małej Dobrzańskiej. Do zobaczenia.
Następnego dnia przed dziesiątą zjawił się na oddziale położniczym. Nacisnął klamkę od pokoju Uli i wszedł cichutko. Zastał scenę, która wzruszyła go do łez. Ula karmiła małą. Na jego widok uśmiechnęła się promiennie.
- Chodź, zobacz jak ładnie ssie. Mały głodomorek.
Wycisnął na ustach żony słodkiego buziaka i pocałował córkę.
- Ciągle nie mogę uwierzyć, że ją mamy. Jak się czujesz kochanie? Wyspałaś się przynajmniej?
- Wyspałam się i odpoczęłam. Czuję się dobrze. Mała też. Jest dość grzeczna i spokojna. Mam nadzieję, że dalej tak będzie i pozwoli nam się wysypiać. Jest słodka, prawda?
- To najsłodsze stworzenie na ziemi i jest nasze. Popatrz. Uśmiecha się. Rzeczywiście teraz widać wyraźnie te dołki. Najpiękniejsze ma jednak oczy. Są takie jak twoje. Najpiękniejsze oczy na świecie. Bardzo was kocham. Nie będę tu długo skarbie, bo umówiłem się z mamą na zakupy. Kupię nosidełko dla małej, łóżeczko i wózek. Mama mówiła też o kosmetykach dla niemowląt i pampersach.
- Tak, to ważne. Kup najmniejsze jakie będą. Już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy w domu.

Podczas zakupów zdał się całkowicie na matkę. Ona w końcu była kobietą i najlepiej wiedziała, co potrzebne jest takiemu maleństwu. Jego przecież też wychowała. Kupili mnóstwo rzeczy. Nawet przewijak. Samochód pękał w szwach, ale jakoś zdołał to wszystko w nim poukładać. Przy pomocy Jaśka złożył łóżeczko, a Helena ułożyła w nim pościel. Na całą furę pampersów przeznaczyli specjalną półkę podobnie jak na niemowlęce kosmetyki. Pokój był gotowy i czekał już tylko na swoją małą lokatorkę.
Trzy dni później przywiózł je obie. Z dumą wniósł nosidełko wraz z córką do domu. W ich salonie już czekali rodzice i Jasiek z Betti. Wyściskali Ulę, a Helena przyjrzała jej się z podziwem.
- Wiesz Uleńko, wyglądasz jakbyś nigdy nie rodziła. Jesteś tak samo szczupła jak przed zajściem w ciążę. Masz dobre geny dziecko. Tusza ci nie grozi.
- Dziękuję mamo. Rzeczywiście chyba nie mam tendencji do tycia. Trzeba położyć Michasię. Jestem bardzo ciekawa jej pokoju.
Rozejrzała się z zachwytem. Łóżeczko było takie słodkie. Miało blado różowy baldachim pod którym wisiały na plastikowej karuzeli różne zabawki. Kołderka i poduszka pokryte były białą pościelą w różowe hipopotamy. Uśmiechnęła się.
- Założę się, że to ty Betti wybierałaś pościel. Uwielbiasz hipopotamy.
- Podoba ci się Ulcia, prawda? Ja tylko powiedziałam Mareczkowi, że taka byłaby najlepsza i on ją kupił.
- Świetnie się wszyscy spisaliście. Pokój jest śliczny i Michasi na pewno będzie tu bardzo wygodnie.
- Kupiłem też takie urządzenie, zobacz. Dzięki niemu będziemy słyszeć płacz małej. Świetna rzecz.
- Dziękuję kochanie. Pomyślałeś o wszystkim.
W sobotę zaprosili przyjaciół. Helena wraz z Zosią przygotowała wszystko odciążając tym samym Ulę. Maciek przywiózł rodziców. Ze wzruszeniem ściskali Ulę i gratulowali dziecka.
- Szkoda tylko, że moi rodzice nie dożyli tej chwili. – Powiedziała ledwie hamując płacz. – Mam tylko nadzieję, że są gdzieś tam na górze i cieszą się z naszego szczęścia.
- Na pewno Ula. Śliczne macie to maleństwo a my, jeśli się zgodzisz, zastąpimy mu dziadków.
- Oczywiście, że się zgadzam. Nie ma innej możliwości.
Paulina i Violetta były zachwycone dzieckiem. Pochylały się nad kołyską i komentowały cicho.
- Śliczna, prawda? Zobacz Viola, jak się uśmiecha to ma w policzkach identyczne dołeczki jak Marek. Pozbierała od nich wszystko co najlepsze. Kiedyś wyrośnie na prawdziwą piękność i będzie łamać mężczyznom serca. Zazdroszczę wam obu. Ula spełnia się teraz jako matka. Ty za chwilę nią zostaniesz. Tylko ja na szarym końcu.
To ostatnie zdanie usłyszała podchodząca do nich Ula.
- Nie mów tak Paulina. Tylko patrzeć jak Sławek runie na kolana i oświadczy ci się. Przecież on świata poza tobą nie widzi i kocha cię nieprzytomnie. I ty się doczekasz. Zobaczysz.

Dni płynęły. Jasiek wrócił już do Szczecina, a Betti zaczęła czwartą klasę. Przez wakacje sporo urosła i sięgała Uli do ramienia. Powoli zaczęła też tracić dziecięce rysy twarzy. Subtelniała. Przez te niemożliwie duże i błękitne oczy bardzo przypominała Ulę. Kolor włosów też miała podobny. Były długie. Sięgały do pasa. Nie pozwoliła ich obcinać. Ula czasami tylko szła z nią do fryzjera, by wyrównał je trochę. Zaczęła wyrastać na prawdziwą piękność. Bardzo angażowała się w pomoc przy Michasi. Mała lgnęła do niej i choć niewiele jeszcze rozumiała, to przy Betti zawsze śmiała się głośno. Okazała się być spokojnym dzieckiem i nie sprawiała też kłopotów. Najwyraźniej odziedziczyła ten spokój i łagodność po Uli. Chowała się zdrowo. W święta zorganizowali chrzciny. Ojcem chrzestnym został Maciek a matką chrzestną Paulina.
Marek miał bzika na punkcie córki. Zawsze stęskniony wracał do domu i poświęcał jej mnóstwo czasu. Wieczory i noce należały tylko do Uli. Jego miłość do niej nie osłabła ani trochę. Wręcz przeciwnie. Wydawało się, że kocha ją jeszcze mocniej niż dawniej, choć jemu samemu wydawało się to niemożliwe. Macierzyństwo najwyraźniej jej służyło. Rozkwitła i jeszcze bardziej wypiękniała. Gdy przebywali gdzieś w towarzystwie, Marek z dumą łowił zachwycone spojrzenia mężczyzn taksujących jego żonę. Schlebiała mu myśl, że ta wyjątkowa, piękna kobieta jest tylko jego i cieszył się, że ona nie zwraca na żadnego z nich uwagi. Bez wątpienia byli tymi samymi połówkami jednego jabłka.
Dostali zaproszenia do Hiszpanii i Szwecji od swoich kontrahentów. Póki co nie mogli z nich skorzystać. Ula nadal karmiła piersią. Jednak obiecali sobie, że jak Michasia trochę podrośnie i zacznie być karmiona z butelki, zrobią sobie krótkie wakacje.
W maju Violetta powiła chłopca. Niezły ubaw mieli z niej na porodówce. Wrzeszczała jak opętana na personel domagając się znieczulenia. Najwięcej dostało się Sebastianowi, który nie był w stanie wytrzymać do końca porodu i po prostu zwiał z sali porodowej. Te wrzaski nie były bezpodstawne. Okazało się, że chłopak jest duży i trzeba było wykonać cesarskie cięcie, bo Violetta nie byłaby w stanie urodzić go siłami natury. Dziecko miało cztery kilo osiemset gram i prawie ją rozerwało. Na szczęście lekarze zareagowali w porę. Tomaszek, bo tak dali mu na imię, jako żywo przypominał swojego tatusia. Tak jak on, miał pucołowate policzki i ciągle domagał się jedzenia. Marek śmiał się, że to dziecko już od powijaków stało się koneserem dobrego żarełka. Olszańscy poprosili ich, by zostali chrzestnymi malca, na co ochoczo przystali.
Paulina też doczekała się swojego szczęścia. To szczęście objawiło się w sylwestrową noc, którą spędzała wraz ze Sławkiem w eleganckim hotelu. Przed dwunastą wymknęli się z sali balowej do pokoju, który wynajął na tę noc. Tam w jego zaciszu uklęknąwszy przed nią wyznał jej jak bardzo ją kocha i nie może bez niej żyć. Wyjął pudełeczko zawierające pierścionek ze sporym brylantem i poprosił ją o rękę. Była bardzo wzruszona i nie potrafiła zapanować nad głosem.
- Bardzo cię kocham Sławku i zostanę twoją żoną. Od dawna o tym marzyłam.
Nie wrócili już na bal. Woleli zostać w pokoju i cieszyć się swoim małym, wielkim szczęściem. Rozmawiali o ślubie starając się uściślić jego datę.
- Pobierzmy się we wrześniu. Wtedy będzie już Alex. Wyjdzie na początku lipca. Bardzo chcę by był na naszym ślubie. To mój jedyny brat, jedyna rodzina. Wiesz jak bardzo go kocham. Moje szczęście nie byłoby pełne, gdyby go nie było przy mnie w tym najważniejszym dla nas dniu.
- Wiesz, że zrobię wszystko, co tylko zechcesz. Niech będzie wrzesień.
Potem była już tylko upojna noc. Kochali się do bladego świtu. On z czułością całował jej plecy i tę bliznę świadczącą o tym, jak wiele przeszła. Znał już tą historię. Opowiedziała mu wszystko nie zatajając niczego. Podziwiał ją i jej wspaniałomyślność podyktowaną wielką miłością do brata. Potrafiła mu wybaczyć mimo krzywdy jakiej się dopuścił wobec niej. W jego oczach była najwspanialszą istotą na ziemi. Bardzo ją kochał.

Szczęk odsuwanej zasuwy wyrwał go z odrętwienia. Już od trzech godzin tak siedział w jednej pozycji z oczami utkwionymi w niebo za zakratowanym oknem. Bał się dzisiejszego dnia. Bał się tego, co go spotka, gdy opuści wreszcie te więzienne mury. Z jednej strony cieszył się, że to już koniec jego kary, że wreszcie wyjdzie na świat. Z drugiej strony wpadał w panikę na myśl, co ten świat ma mu do zaoferowania. Wiedział już, że prosto stąd pojedzie do Dobrzańskich. Prosili Paulinę, by przywiozła go do nich. Czy to oznacza pojednanie i wybaczenie? Czy oznacza, że oni mają względem niego jakieś plany? Sam gubił się w tej gonitwie myśli. Miał świadomość, że ta wizyta musi się odbyć. Był im to winien. Nie zasłużyli sobie na to wszystko, co spotkało ich z jego strony. Nikt sobie nie zasłużył, a Paulina najmniej.
- Wstawaj Febo. Wychodzisz. – Usłyszał donośny głos strażnika. – Dzisiaj nie będę cię skuwał.
Podniósł się ociężale z łóżka i wolnym krokiem podążył za nim. Dotarli do szatni, gdzie wydano mu jego rzeczy. Wszystkie, prócz broni.
- Broń została zarekwirowana. Lepiej nie kupuj kolejnej. Znowu mogła by cię podkusić. Lepiej nie prowokować losu. - Nie odpowiedział. Nie zależało mu na tym przedmiocie. Obiecał sobie, że już nigdy nie weźmie broni do ręki. Z reklamówką pełną rzeczy wyszedł przez więzienną bramę.
- Bądź grzeczny Febo. – Usłyszał jeszcze. – Nie chcemy cię tu oglądać powtórnie.
Jaskrawe słońce poraziło mu oczy. Zmrużył je i przyłożył dłoń do czoła. Była tu. Czekała na niego. Szeroki uśmiech przyozdobił jej twarz. Ruszyła w jego kierunku z rozpostartymi ramionami. Przytuliła go mocno.
- Nareszcie braciszku. Nareszcie. Koniec naszej męki. Jesteś wolny. Taka jestem szczęśliwa. Chodźmy. Już nigdy nie chcę oglądać tego okropnego miejsca. Sławek zawiezie nas do Dobrzańskich.
On sam wyskoczył z samochodu i uścisnął Alexowi dłoń.
- Bardzo się cieszę Alex, że to już koniec. Wiesz, że pobieramy się we wrześniu i bardzo byśmy chcieli, byś został naszym świadkiem. Zgodzisz się?
- Zgodzę. Oczywiście, że zgodzę. Teraz jednak jedźmy. Trudno mi znieść widok tych więziennych murów.
Dość szybko przejechali tę trasę. Sławek zaparkował na podjeździe Dobrzańskich i pomógł Paulinie wysiąść. Alex również wysiadł z auta i zobaczył stojących na schodach seniorów. Niepewnie do nich podszedł.
- Witajcie – powiedział cicho. – Dobrze was widzieć.
- I my cieszymy się, że już z nami jesteś. Witaj w domu synku. – Rozpłakał się słysząc te słowa wypowiadane przez Krzysztofa. Tylko jeden Bóg wie, że nie zasłużył sobie na nie. To był niecodzienny widok. Płaczący Febo. Twardy, bezwzględny, pozbawiony skrupułów facet. Krzysztof objął go mocno.
- Już dobrze Alex. To więzienie cię zmieniło, ale zdecydowanie na lepsze a ja bardzo się z tego cieszę. Wejdźmy do środka.
W salonie zastali Ulę i Marka. Na podłodze raczkowało dziecko. Młodzi podnieśli się z kanapy na widok wchodzących. Alex otarł rękawem mokrą od łez twarz.
- Dzień dobry Ula, dzień dobry Marek.
- Witaj Alex. Czekaliśmy na ciebie.
Podeszli do niego i przywitali się z nim uściskiem dłoni. Ciągle patrzył na dziecko. Jego widok tutaj zaintrygował go. Wprawdzie Paulina wspominała, że powiększyła im się rodzina, ale nie sądził, że to dziecko jest już takie duże. Myślał, że zastanie leżące w wózku niemowlę. Wskazał na nie mówiąc.
- To mała Dobrzańska, prawda?
Marek schylił się i wziął córkę na ręce.
- Przedstawiam ci Alex Michalinę Dobrzańską. Naszą córkę.
- Nie wyparlibyście się jej. Jest podobna do was obojga. Witaj maleńka – połaskotał ją po brzuszku. Dziewczynka roześmiała się radośnie i wyciągnęła do niego rączki. Spojrzał na nich z obawą.
- Mogę?
- Oczywiście, że możesz. To cygańskie dziecko. Idzie do każdego. – Marek podał małą Alexowi. Dziwnie się poczuł trzymając ten dobrzański skarb na rękach. Jakaś czułość, jakaś radość i wielkie szczęście, gdy mała przytuliła się do niego.
- To twój wujek Michasia – powiedziała łagodnie Ula. – Uściskaj go.
Mała objęła rączkami jego szyję i przytuliła policzek do jego twarzy. Zaszkliły mu się oczy. Poczuł żal, że on nie ma takiej wspaniałej kobiety u boku i kochającego dziecka.
- Zazdroszczę wam. Stworzyliście naprawdę kochającą się rodzinę. Mała jest wspaniała a ty Ula wyglądasz pięknie.
- Nie zazdrość Alex. Każdemu pisane jest szczęście. I ty się doczekasz.
- Kochani nie stójmy tak. Siadajmy do stołu. Zosia zaraz poda obiad. – Helena zapraszała wszystkich.
Do salonu weszła Beatka. Nieco zawstydzona podeszła do Uli i przywitała się ze wszystkimi ogólnym „dzień dobry”.
- To Alex moja młodsza siostra, Beatka. Mam jeszcze brata, ale on mieszka i studiuje w Szczecinie. Zwykle o tej porze jest w Warszawie, ale szykuje się do obrony pracy i nie mógł przyjechać.
Alex uścisnął Betti dłoń.
- Cieszę się, że mogę cię poznać. Jesteś bardzo podobna do siostry. Za parę lat będziesz równie piękna jak ona.
- Dziękuję. Mnie też jest miło pana poznać. – wybąkała zarumieniona.
- Chodź Betti, pomożemy Zosi. Dużo nas dzisiaj. – Ula już kierowała swoje kroki do kuchni ciągnąc za sobą siostrę.
Kiedy wszystko stało już na stole zajęli się jedzeniem. Krzysztof zerkał co chwilę na swojego przybranego syna w końcu spytał.
- Zdradzisz nam swoje plany Alex? Co zamierzasz teraz robić?
- Plany? Właściwie nie mam żadnych. Nie zastanawiałem się, co będę robił po wyjściu na wolność, bo cały czas myślałem tylko o was. Jak mnie przyjmiecie, jak zareagujecie. Bałem się tego momentu. Bardzo. Powinienem chyba pojechać do Mediolanu i pokazać się babci. Staruszka bardzo przeżyła to wszystko. Jednak nie będę tam dłużej niż tydzień. Potem wrócę. Zatrzymam się u Pauliny. Tak ustaliliśmy. Później poszukam chyba jakiejś pracy. Muszę przecież z czegoś żyć. Wprawdzie zostało sporo pieniędzy na koncie ze sprzedaży domu, ale nie mogę korzystać z nich wiecznie.
- A ja mam dla ciebie propozycję. Właściwie to mamy, bo uzgodniliśmy to wspólnie z Markiem, Ulą i Pauliną. Chcemy zaproponować ci stanowisko wice prezesa F&D i odkupienie dwudziestu pięciu procent udziałów.
Alex wyglądał jakby był w ciężkim szoku. Jego wielkie, czarne oczy omiatały wszystkich siedzących przy stole. – Czy to możliwe? Po tym wszystkim czego ode mnie doświadczyli, składają mi taką propozycję?
- To bardzo piękny gest z waszej strony, jednak nie wiem, czy to dobry pomysł. Do tej pory tylko szkodziłem firmie. – Powiedział z wyraźną przykrością spuszczając głowę.
- Składamy ci tą propozycję, bo wiemy, że bardzo się zmieniłeś i liczymy na to, że te lata już nie wrócą. Powinieneś kontynuować dzieło swoich rodziców. Firma przez okres, w którym cię nie było, bardzo się rozwinęła. Pozyskaliśmy zagranicznych kontrahentów. Jest mnóstwo pracy. Marek, Ula, Paulina i ich przyjaciele urabiają się po łokcie. Każda para rąk się przyda. Ty masz wieloletnie doświadczenie. Czas synu byś użył go z uczciwych pobudek. Powinieneś teraz wszystkie swoje siły poświęcić firmie po to, by po latach spojrzeć w odbitą w lustrze swoją twarz i powiedzieć: „Tak, byłem zły, ale stałem się porządnym człowiekiem”.
- Chyba nie mam tyle gotówki, by wykupić wszystkie udziały. – Powiedział niepewnie.
- Tym się nie martw. Zapłacisz ile możesz. Resztę będziesz spłacał w dogodnych ratach. Spiszemy umowę i będziesz się trzymał jej założeń.
- Naprawdę nie spodziewałem się… Nie po tym czego się dopuściłem, że wy… - Nie mógł mówić dalej. Szloch wstrząsnął całym jego ciałem. Ukrył w dłoniach twarz. Marek podszedł do niego i poklepał go uspokajająco po plecach.
- Zapomnij o tym co było. Czas wziąć się w garść. Ta firma cię potrzebuje i my też.
- Dziękuję wam za wszystko i jeszcze raz szczerze przepraszam za wszystko. To już nigdy się nie powtórzy. Nigdy. Przysięgam.
Późno skończyło się to spotkanie. Betti zabrała Michasię, położyła ją do łóżeczka i opowiadając jej bajki sprawiła, że dziewczynka szybko usnęła. Młodzi Dobrzańscy pożegnali wszystkich i też udali się na spoczynek. Leżąc już w łóżku komentowali wydarzenia dzisiejszego dnia.
- Popatrz kochanie jak wszystko uległo zmianie. Alex jest zupełnie innym człowiekiem. Wszystko powoli się układa. Każde z nas poskładało życie do kupy. Paulina za chwilę będzie szczęśliwą żoną. W grudniu Maciek pobiera się z Anią a Olszańscy są tak samo szczęśliwi jak my. Mamy dobre życie Ula. Nie zamieniłbym go na nic innego. Mam nadzieję, że jego reszta będzie równie szczęśliwa. Jednak do pełni szczęścia czegoś mi brakuje.
Wsparła się na łokciu i zdumiona spojrzała na niego nie wiedząc o co mu chodzi.
- Czego?
- Drugiego dziecka. Brakuje mi syna. Małego Kacperka. Dlatego już teraz popracuję nad tym, by pojawił się wkrótce wśród nas.
Przylgnął do niej obsypując jej twarz pocałunkami. Dłonie już ściągały jej koszulkę. Zachichotała, gdy jego usta przeniosły się na pępek.
- Jesteś niemożliwy Dobrzański, ale za to cię kocham. Bardzo kocham.



K O N I E C



Yabi (gość) 2013.01.29 17:56
Jak koniec, to koniec, mówi się trudno, ale pocieszam się tym, że już kolejne opowiadania czekają na publikacje.
Dzięki za to opowiadanie i zastanawia mnie tylko, dlaczego Ty jesteś tak sceptycznie do niego nastawiona, hyhyhy, przecież jest fajne. Naprawdę!
Dzięki jeszcze raz, życzę weny i czekam z niecierpliwością na następne!!!
MalgorzataSz1 2013.01.29 18:08
Yabi.

Lejesz miód na moje serce. Mój sceptycyzm wynika stąd, że to opowiadanie rodziło się naprawdę w ciężkich bólach i wierz mi, że odetchnęłam z ulgą, gdy skończyłam je pisać. Teraz po Twoim komentarzu czuję ulgę również, bo jesteś kolejną osobą, która mówi, że ta historia nie była tak całkiem do kitu. Bardzo Ci za to dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)
biedronka2012 (gość) 2013.01.29 18:29
Szkoda, ze to już koniec
Bardzo lubie to opowiadanie....Chyba zacznę czytać od początku.
Dzisiaj nadrobiłam dwa ostatnie rozdziały.... To nic,ze powinnam sie uczyć
Wracając do opowiadanie pieknie opisałaś przebieg ciąży Uli.... To chyba faktycznie najlepszy okres w życiu kobiety...
Poród to ta mniej przyjemna część ciaży.... Ale Ula miała wsparcie w Marku, to chyba wazne.... duzo sie teraz o tym mówi.... A przyjście na świat dziecka to najcudowniejsza chwila w życiu....
A na koniec zafundowałas nam prawdziwą sielankę.... Szkoda ,że w prawdziwym zyciu nie jest tak idealnie...

PS No a teraz czekamna publikacje kolejnego opowiadania

pozdrawiam

MalgorzataSz1 2013.01.29 20:18
Biedronko.

Bardzo dziękuję za miłe słowa. Ty wiesz już dobrze, że u mnie końcówka opowiadań to zawsze sielanka. W tym następnym też tak będzie. Za kilka dni powinno już ukazać się na moim blogu i mam nadzieję, że czytelnicy będą ze wzruszeniem je czytać.
A ja jestem Ci wdzięczna, że wytrwale śledziłaś losy bohaterów tego, które właśnie się skończyło i serdecznie Cię pozdrawiam.:)
Marcia (gość) 2013.01.29 21:17
Gosiu
Od kilku dni nadrabiałam wszystkie rozdziały hurtem. Dzisiaj przeczytałam ostatnie trzy. I powiem Ci, że jestem pod wrażeniem. Pod wielkim wrażeniem i to pozytywnym oczywiście. Bardzo zaciekawił i zaskoczył wątek Aleksa. Nie sądziłam, że aż tyle dramatycznych rzeczy będzie musiał przejść, żeby dokonać tej przemiany. Tak samo Paulina. Zdziwiła mnie ona, ale jednak chyba ją rozumiem. Ciężko byłoby komuś wybaczyć to, do czego posunął się Aleks. On jednak jest jej jedyną rodziną i bardzo go kocha. Gdy czytałam rozdziały o tym, jak Aleks przygotowuje się do zbrodni bałam się, że faktycznie trafi Marka - ale gdy przeczytałam, że dostała Paulina, bardzo mnie to zaskoczyło.
A jeśli chodzi o wątek Uli i Marka - sielanka, czyli to co uwielbiam :) Bardzo lubię imię, które dostała mała Dobrzańska, chociaż sama nigdy w żadnym ze swoich opowiadań go nie użyłam. Jestem raczej za Amelką ;)
Zaśmiałam się czytając opis porodu Violetty. Takie zachowanie zdecydowanie pasowałoby do tej zwariowanej blondynki.
Wszyscy bardzo dobrze przyjęli Aleksa mimo uczynku, którego się dopuścił. Wybaczyli mu. On widać się tego nie spodziewał. Szczerze mówiąc to nie było mi aż tak trudno wyobrazić sobie płaczącego Aleksa - czyli coś, co mogłoby się wydawać niemożliwe. Cieszę się, że wszystko zakończyło się tak dobrze, ale jak inaczej mogłoby się to skończyć w Twoim opowiadaniu? :)
Końcówka wywołała u mnie uśmiech. Marek widzę jest chętny do powiększania rodzinki ;)
Szkoda, że to koniec już tego opowiadania, ale fajnie, że zakończyło się szczęśliwie. Naprawdę bardzo mi się ono podobało i czytałam to wszystko z zapartym tchem, jak dobrą książkę ;)
Czekam z niecierpliwością na następne opowiadanie - a widzę, że w ich spisie pojawiły się już dwa nowe :)
Ja nie wiem kiedy u mnie pojawi się nowy rozdział, ale postaram się jak najszybciej. Nie planuję jednak znikać już na tak długi czas. Zatęskniłam już za czytaniem i pisaniem o Brzyduli, ale potrzebowałam takiej dłuższej przerwy.
Pozdrawiam
Marcia
MalgorzataSz1 2013.01.29 22:16
Marcia.

Wreszcie dałaś znak życia. Martwiłam się i muszę przyznać, że ten długi komentarz naprawdę mnie uspokoił. Myślałam, że zarzuciłaś bloga. Dobrze, że tak nie jest. Ciągle na niego zaglądam z nadzieją, że pojawi się dalszy ciąg opowiadania. Liczę, że to będzie już niedługo.
Cieszę się, że to opowiadanie jednak Ci się spodobało mimo, iż ja miałam wiele wątpliwości w stosunku do niego. Ciągle mi się wydawało, że wymyślam takie nieprawdopodobne sytuacje, że w końcu czytelnicy posądzą mnie o brak piątej klepki. Na szczęście to ostatni rozdział i wracam do normalności.
Bardzo dziękuję za ten wpis i tyle miłych słów. Serdecznie Cię pozdrawiam i już zapraszam na pierwszy rozdział opowiadania "Pokochaj mnie tato". które będzie publikowane tylko na blogu w pierwszych dniach lutego.
Marcysia (gość) 2013.01.29 22:58
Małgosiu, jak obiecałas, tak było - sieankowo ;) Naprawdę cudownie czytało mi się tą część (ze trzy razy ją przeczytałam). Jak ja lubie takie słodziaki, o jejku :)
Scena na porodówce z Violą w roli głównej rozwaliła mnie na łopatki - aż mi się Sebastiana szkoda zrobiło. Co on z tą dziewczyną ma?
Dobrze, że losy wszystkich zostały jakoś rozprostowane i każdy znalazł swoje - większe lub mniejsze - szczęście. Marek nawet zaczął pracować nad następnym :D
Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na pierwszą częsć "Pokochaj mnie tato" :)
zaczarowana355 2013.01.29 23:23
Wspaniała notka, cudowne zakończenie pięknej historii. Uwielbiam happy endy. Najbardziej rozczuliła mnie scena w której Aleks bierze na ręce Michalinkę. :))
Pozdrawiam, Daria
Ps. Czekam z niecierpliwością na pierwszą część nowego opowiadania. :)
MalgorzataSz1 2013.01.30 11:27
Marcysia, Daria.

Bardzo Wam dziewczyny dziękuję, za to, że śledziłyście każdy rozdział i zostawiałyście tu swój ślad. Miło się robi na sercu przeczytawszy, że komuś się spodobało to co napisałam. Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie nie rozczaruje Was, choć będzie w nim poruszony niezwykle poważny, dający do myślenia temat.
Pozdrawiam obie bardzo cieplutko.
Abstrakt (gość) 2013.01.30 18:11
Malgosiu,
Kolejny raz dziękuję Ci za cudną historię. Wiem, że narzekalaś na to opowiadanie, pamiętam o jakości, o trudach pisania.... :-)
Z pewnością powtórzę się znowu ale stworzylaś dlugie, ciekawe w przebieg, sporo tragicznych wątków opowiadanie. Bardzo podobal mi sie watek Alexa, przewrotny plan, który go pogrążyl. Bardzo ciekawy podtekst emocjonalny. Bardzo trudny temat, i fajnie go tutaj wplotlaś. No i oczywiście początek, Ula i Marek w przykrych okolicznościach. Zawsze czuję się cudownie, bo Twoje opowiadania mają piękny final, wiem, że wszystko będzie pięknie i tak jak trzeba.
Przeczytalam już nowe tytuly opowiadań, przyznam szczerze, że jestem ich bardzo ciekawa i znowu z niecierpliwością będę szukać ich na blogu :-)
Kiedy pierwszy rozdzial?
Strasznie się cieszę Malgosiu i mocno Ci kibicuję :-)
Pozdrawiam gorąco :-)
MalgorzataSz1 2013.01.30 18:20
Abstrakt.

Dawno Cię tu nie było, tym bardziej cenię sobie Twój komentarz. Na temat opowiadania, które się właśnie zakończyło już nie będę się rozwlekać. Bez wątpienia poczułam wielką ulgę, gdy wkleiłam ostatni rozdział, bo wcześniej jakoś psychicznie mnie wykańczało. Dwa kolejne opowiadania już nie będą tak długie, za to to, które zacznę publikować wkrótce tu na blogu jest bardzo emocjonalne i mam nadzieję, że nieraz się wzruszycie podczas jego czytania. Szczerze powiedziawszy to nawet na to liczę. Opowiadanie ma tylko 9 rozdziałów, ale przecież nie liczy się ilość ale jakość, prawda?
Bardzo dziękuję, że wytrwałaś do końca przy tej historii. Serdecznie Cię pozdrawiam ufając, że nadal będziesz tu zaglądać. :)
truskaweczka (gość) 2013.01.30 19:12
Cieszę się, że wszystkie sprawy tak im się w życiu wyprostowały. Alex bardzo mi zaimponował zmianą swojej osobowości, bo nie było to łatwe. Dobrze, że Paula znalazła wreszcie swoje szczęście ze Sławkiem. Beti i Jasiek też bardzo dzielnie sobie dali radę. O młodych Dobrzańskich nawet nie wspomnę:)
Szkoda, że już ostatnia część:( Czekam z niecierpliwością na kolejne opowiadanie, które zrodzi się w twojej kreatywnej główce:)
Pozdrawiam:***
MalgorzataSz1 2013.01.30 19:24
Truskaweczko.

Chyba po raz pierwszy wypowiadasz się na moim blogu. To prawdziwa niespodzianka dla mnie i ze wstydem muszę przyznać, że ja ciągle obiecuję sobie poznać Twoją twórczość i ciągle nie mogę dotrzeć na Twój blog. Mam nadzieję szybko to zmienić, bo akurat tak się składa, że siedzę w domu powalona chorobą i nadrabiam zaległości tu i ówdzie. Jak tylko naprawię to godne pożałowania niedopatrzenie, z pewnością skomentuję. Słowo skauta. :):):)
Jeśli chodzi o to opowiadanie, to zapewniam Cię, że moja głowa okazała się wcale nie taka kreatywna i przez to ono rodziło się w ciężkich bólach. Wasze pochlebne komentarze, to nagroda dla mnie za częstą niemoc twórczą podczas jego pisania i kompletną pustkę w głowie.
Bardzo dziękuję Ci za ten wpis i serdecznie cię pozdrawiam.
Shabii (gość) 2013.01.31 19:35
Małgosiu.

CUDEŃKO!
Pięknie zakończyłaś, tę piękną historię. Bardzo się cieszę, że wszyscy są szczęśliwi. Ula z Markiem mają kochaną córeczkę Michasię. Kochają się nadal tak samo mocno, jak i przed jej pojawieniem się na świecie. Już planują drugie dziecko - super! Violetta i Sebastian podobnie jak i Dobrzańscy też rozkwitają i mają na pewno równie cudownego synka. Ania z Maćkiem planują ślub. Paulina i jej wybranek również. Aleks opuścił więzienne mury i zmienił się nie do poznania. Beatka rośnie jak na drożdżach, Jasiek pilnie się uczy, by jak najlepiej zdać wszystkie egzaminy. Seniorzy Dobrzańscy pękają z dumy, podobnie jak i Szymczykowie. Czego chcieć więcej? Opowiadanie zapowiadało się bardzo smutno, a tak pięknie i radośnie się zakończyło. Żałuję, żałuję, że to już koniec. Zgodzę się z Biedronką. Szkoda, że w prawdziwym życiu, nie jest tak cukierkowo i idealnie. Nie byłabym sobą gdybym nie pochwaliła Dobrzańskich. Piękny gest z ich strony, że pozwolili Aleksowi na powrót do firmy. Każdy zasługuje na drugą szansę a tym bardziej osoba, która przeprasza, żałuje i która obiecuje, że już nigdy nie zrobi niczego złego. Cóż ja więcej mogę powiedzieć? PIĘKNA TA TWOJA BAJKA. Nie mogę się już doczekać kolejnej. Liczę, że niebawem znów się zatopię w tym, co wyszło z pod Twoich paluszków. Znów będę się wzruszać i radować. Pewnie Ci to już mówiłam, ale Twoje opowiadania nastrajają mnie optymistycznie. Są nie tylko urocze, pełne miłości i szczęścia ale i bardzo ciekawe.

REWELACJA!!

Pozdrawiam! :) :)
MalgorzataSz1 2013.01.31 21:15
Shabii.

Jesteś szalona. Wiesz o tym? A przy tym wszystkim masz szczególny dar. Potrafisz zmotywować do działania, zdopingować do wysiłku. Serce pęka mi z nadmiaru tych wszystkich pochwał i muszę szczerze powiedzieć, że oddycham z ulgą, bo jak wiesz miałam zupełnie odmienne zdanie na temat tego opowiadania. Okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam, bo jednak wszystkim tu komentującym spodobało się, a mnie ulżyło.
Już w najbliższych dniach pojawi się tutaj pierwszy rozdział nowej historii. Mam nadzieję, że ta wzruszy Was do łez. Sama pisząc ją miałam przy sobie zapas chusteczek. Co jednak najważniejsze, jest to opowieść bardzo realistyczna, w której powołuję się na autentyczne opinie i nawet fakty. Bajkowy akcent będzie również, jednak ten jak zwykle u mnie będzie dotyczył przemiany. Kogo? Wkrótce się dowiesz.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Naprawdę na niego czekałam, bo byłam ciekawa Twojej reakcji na ostatni rozdział.
Serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Shabii (gość) 2013.01.31 21:40
Małgosiu.

Szalona to ja byłam, teraz się trochę uspokoiłam (ha, ale mi się zrymowało).
Pewnie, że niepotrzebnie się martwiłaś. Ja Ci ciągle powtarzałam, że opowiadanie jest cudowne.
Ej, zaintrygowałaś mnie. Nie mogę się doczekać. Wrzucaj prędko!

Nie masz za co dziękować. Cała przyjemność po mojej stronie.

Buziaki! ;**
truskaweczka (gość) 2013.01.31 22:20
Małgosiu
Po pierwsze bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś. W żadnym też wypadku nie zamierzam się o nic obrażać:) Nie martw się:) Wiem dobrze, że często zjadam końcówki szybko pisząc, czasem też nie wiem dlaczego, ale kiedy kopiuję notkę z Worda, żeby tu wkleić wkradają się błędy samoistne na które nie mam wpływu, jak np częsty problem scalony tekst. Muszę ci powiedzieć, że jakiś czas temu też wróciłam do początku opowiadania, żeby całość przeczytać i stwierdziłam, że tego się po prostu nie da czytać. Te pierwsze notki były słabe, bardzo słabe i wcale nie jestem z nich dumna. Mnie też to opowiadanie zaczyna się podobać dużo bardziej teraz. Ale te początki jakie by nie były, miały bardzo istotną rolę. Wiesz to był mój początek. Nigdy wcześniej właściwie nie pisałam nie podobnego. Byłam też kompletnie zielona tutaj. Ledwie ogarniałam:) Zresztą nie miałam nawet czternastu lat. Ale tak tak czytałam to dostrzegłam postęp i to dla mnie też taki swego rodzaju sukces. Od tamtego czasu bardzo wiele się zmieniło. Jestem już zupełnie innym człowiekiem i to widać podczas czytania. Cieszę się, że Ty też to zauważyłaś:)
Co do formy zapisu treści.
Nie wiem właściwie dlaczego tak z tymi inicjałami wyszło. Po prostu jak zaczynałam to było mi łatwiej. Tak wiesz odnaleźć się kto co mówi, zresztą sama zauważyłaś, że pisałam wtedy głównie same dialogi. No i tak już jakoś zostało. Nie obiecuję, że teraz przestanę tak pisać, ale wezmę sobie twoją radę do serca i pomyślę nad tym. Co się tyczy nawiasów to dokładnie ta sama sprawa. Co do skrótów to chyba taki nawyk. Dużo piszę na gadu i jakoś tak się już utarło. Ale wiem, że muszę nad tym popracować. Bardzo ci dziękuję za opinie. To dla mnie naprawdę bardzo ważne.
Z systematycznością w dodawaniu notek rzeczywiście ostatnio bardzo krucho, ale cały czas nad tym pracuję. Jeśli tylko coś nowego się pojawi oczywiście cię powiadomię. Ty tez proszę informuj mnie o swoich nowych postach jeśli będziesz mogła:)
Ściskam mocno:***
MalgorzataSz1 2013.01.31 22:34
Truskaweczko.

Cieszę się, że tak szybko zareagowałaś i cieszę się, że nie masz mi za złe tego, co napisałam. Ja też piszę w wordzie, ale nie zdarzyło mi się, żeby po wklejeniu tekst był scalony. Pod tym względem mam chyba szczęście. Ale jest na to rada. Jeśli zauważysz coś takiego, po prostu już po wklejeniu tekstu na blog wejdź w zarządzanie notkami i daj edytuj. Wtedy wstaw niezbędne spacje. Powinno być lepiej.
A postęp jest ogromny. Zaczął się już chyba w 23 rozdziale. Różnica między tym, co było a tym, co jest teraz - kolosalna. Tak trzymaj, bo opowiadanie dzięki temu nabrało rumieńców i stało się intrygujące. Początki zawsze są trudne. U mnie było podobnie. Wprawdzie raczej nie robię błędów ortograficznych ale za to mam natręctwo przecinków i ciężko to wykorzenić. Zawsze sprawdzam dokładnie tekst przed wklejeniem i robię korektę ewentualnych błędów. To już taki nawyk. Po pierwszym opowiadaniu nie sądziłam, że napiszę jeszcze cokolwiek, a jednak napisałam ich do tej pory jeszcze jedenaście. Jak to mówią, pierwsze koty za płoty. Wierzę, że u Ciebie z każdym rozdziałem będzie lepiej i lepiej. O nowych notkach będę oczywiście informować.
Pozdrawiam.
magdam91 (gość) 2014.07.29 21:05
świetne opowiadanie :) bardzo fajnie opisałaś ciąze Uli, jestem tez pod ogromnym wrazeniem przemiany Alexa :) szkoda,ze na koncu nie pojawila sie jeszcze Julia, ale moze bylyby zbyt kolorowo. Swietne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz