15 wrzesień 2012 |
Rozdział XX +18
Przed
szpitalem pożegnali się z Pauliną i Michałem. Oni wracali do hotelu a
Ula z Markiem odwiedzić Jabala i zabrać z garażu „Fashion look”
Bentley’a.
Podjechali autobusem. Jabal trwał przy swoim wózku niezwykle wiernie i wyglądał tak, jak stały element krajobrazu. Kolejny raz zaskoczyli go. Przywitał się z nimi serdecznie ściskając oboje. - Znowu zrobiliście mi niespodziankę! Ale się cieszę! Na długo przyjechaliście? - Tylko na kilka dni Jabal. Pojutrze wylatujemy. Nie moglibyśmy jednak wyjechać nie widząc się z tobą. Tu masz kilka drobiazgów, które mam nadzieję, będą przydatne. Liczę też na chrupiącego hot-doga z piklami. Masz? - Mam Ursula. Od kiedy powiedziałaś mi, że ci tak smakują, mam je w ciągłej sprzedaży. Klienci też je bardzo lubią i często o nie proszą. – Mówiąc to zręcznie szykował bułki dla nich. – A co u was? Wszystko dobrze? - Jak najlepiej Jabal. Wiesz, że oświadczyłem się Uli, bo ostatnio mówiliśmy ci o tym. Planujemy ślub na dwunastego stycznia. Kupiliśmy też dom i urządziliśmy go. - Gratulacje dla was obojga. Stanowicie piękną parę. Ja nie widziałem swojej żony i dzieciaków od pięciu lat. Tylko listy dostaję i to nie za często. – Powiedział ze smutkiem. - O tym właśnie pomyśleliśmy Jabal. – Powiedziała Ula przełykając ostatni kęs bułki. – Postanowiliśmy z Markiem, że sfinansujemy ich przylot tutaj, żebyś już więcej nie musiał tęsknić. Jabal słysząc to stanął jak wmurowany i wytrzeszczył na nich oczy. - Sfinansujemy? Jak to sfinansujemy? Przecież to są ogromne pieniądze! W życiu nie widziałem takich pieniędzy, a wy chcecie sfinansować? Ula uściskała go mocno. - Jabal, zawsze byłeś dla mnie dobry. Nigdy nie skrytykowałeś i zawsze miałeś dla mnie miłe słowo. Byłeś i nadal jesteś moim przyjacielem. Nie odmawiaj nam. Ja dobrze wiem, jak boli ta tęsknota i nie chcę byś nadal cierpiał. Sprowadź żonę i dzieci. One potrzebują ojca, a twoja żona męża. Bądź wreszcie szczęśliwy przyjacielu. Proszę. Tu jest koperta a w niej potrzebne na ten cel fundusze. Jak przyjadę tu następnym razem, chcę usłyszeć dobre wiadomości o ich przyjeździe tutaj. Jabalowi toczyły się po twarzy ogromne łzy. Przetarł dłońmi nerwowo policzki. - Dziękuję wam. Nigdy nie spodziewałbym się tak pięknego i szlachetnego gestu. Będę się modlił za was i za wasze szczęście. Jesteście najlepszymi ludźmi na świecie. Żegnał się z nimi wylewnie i ze łzami w oczach. Zapewniał o dozgonnej przyjaźni. Długo machał im jeszcze patrząc jak oddalają się w kierunku budynku firmy. - Wiedziałam, że się wzruszy. Ma dobre serce i wiem, że tęskni za rodziną bardzo, tak jak ja i Maciek tęskniliśmy za swoimi. Spełniliśmy dobry uczynek Marek. A ofiarowane dobro zawsze do nas wraca. Spojrzał na jej jaśniejącą szczęściem twarz i przytulił do swego boku czule całując jej skroń. - Jesteś aniołem skarbie. – Roześmiała się. - Ty też. Niezła z nas para aniołków, nie? Bez przeszkód odebrali samochód. Następnego dnia rano pojechali do Emmy i Jonathana. Uprzedzeni o ich wizycie czekali na nich niecierpliwie. Jak zawsze gościnna Emma uraczyła ich pysznym obiadem, podczas którego wręczyli im zaproszenia na ślub. - Nie wyobrażam sobie, że miałoby was na nim nie być. Zapraszamy was też na tydzień do naszego nowego domu, już po weselu. Będzie okazja pogadać. Potem i my wyjeżdżamy w podróż poślubną. - Kupiliście dom? Jaki jest? - Nie jest tak ładny jak wasz. Nie ma takiego dekoracyjnego dachu. U nas takich nie kładą. Jednak nam się podoba, bo jest przytulny, położony poza miastem, otoczony zielenią. Ma swój urok. Zmierzchało, gdy żegnali gościnnych Smile’ów. Dzieci, jak zwykle nie mogły się od nich oderwać. Jednak trzeba było wracać, bo jutro, wcześnie rano wylatywali do Polski. Marek zapakował do bagażnika walizki i zamknął go z trzaskiem. Spojrzał na swoje szczęście i uśmiechnął się. - Masz jeszcze siłę, by jechać do moich rodziców? Chciałbym ich poinformować o stanie Alexa. Celowo nie dzwoniłem, bo jeszcze byliby gotowi polecieć do Londynu, a wiesz, że ostatnio z ojcem nienajlepiej. - Pojedziemy, ale w sobotę chcę jechać do taty i dzieciaków. Trzeba zrobić im gruntowne porządki i trochę ich oprać. Zostalibyśmy do niedzieli, co? - Dobrze skarbie. Ja nie mam nic przeciwko temu. Wiesz dobrze jak lubię tam jeździć. Zadzwonię teraz do mamy i uprzedzę ją, że będziemy za pół godziny. Rzeczywiście, nie minęło wiele więcej jak parkował na podjeździe rezydencji Dobrzańskich. Przywitali się z seniorami i przysiedli na kanapie w salonie. Zosia już po chwili stawiała przed nimi dzbanek z parującą kawą i talerz z ciastem. - Jak synu, opowiadaj. Dobrze poszło? Udał się pokaz? - Udał się tato. Nadzwyczajnie. Pshemko ma tam już swoje wielbicielki, które nie szczędzą grosza na jego kreacje. Dawid też był bardzo zadowolony. Musimy wam jednak o czymś powiedzieć. W nocy po bankiecie zadzwonił do mnie i powiedział mi, że znalazła się zdrowa nerka dla Alexa. – Helena wytrzeszczyła na niego oczy. - Znalazł się dawca, a ty o niczym nas nie poinformowałeś? - Nie poinformowałem, bo wiedziałem jaka będzie wasza reakcja. Pewnie zaraz chcielibyście przylecieć Nie było sensu dzwonić, bo sami nie wiedzieliśmy wtedy jak się to skończy. Żeby was uspokoić powiem, że on jest już po przeszczepie. Czuje się dobrze, ale będzie musiał spędzić w tamtejszej klinice dłuższy czas. Paulina i Michał postanowili zostać i dotrzymać mu towarzystwa. Wczoraj mieli go już stawiać na nogi i monitorować pracę nerki, czy dobrze funkcjonuje. Teraz będzie tylko lepiej. Sam profesor był bardzo zadowolony, bo już na stole operacyjnym nerka podjęła czynności i pokazały się pierwsze krople moczu. Zapewniał też, że jest dobrze ukrwiona. Nie ma się więc czym martwić. Najdalej za miesiąc wróci do kraju i wtedy będziecie mogli się nim zająć. Wcześniej możecie przecież zadzwonić. On jest już na chodzie i choć jeszcze obolały, to rozmawia normalnie. - Dzięki Bogu. Martwiliśmy się o niego. Widzieliśmy jak bardzo się męczy nie móc zjeść tego, co my wszyscy. Musiał oszczędzać tę nerkę. - I dobrze zrobił, choć profesor mówił, że ona była też już w złym stanie i na pewno nie przeżyłby z nią tych prognozowanych dwóch lat. To była wersja bardzo optymistyczna. Miał szczęście, że znalazł się dawca. Ja muszę jeszcze zadzwonić do tutejszej kliniki i powiedzieć, żeby skreślili go z listy. Nie ma sensu by dłużej na niej tkwił. Na jego miejsce wskoczy ktoś, kto również pilnie potrzebuje przeszczepu. - Dobrze, że tak to się skończyło. A jak poradzicie sobie bez Michała? Wolałbym nie zatrudniać na taki krótki okres czasu nikogo z zewnątrz. - Nie martw się tato. Uruchomimy Adama Turka. Może nie jest aż tak świetny jak Michał, ale będzie musiał sobie poradzić. Paulina na razie nie będzie potrzebna. Powiedz lepiej jak ty się czujesz i co mówił lekarz. - No za wesoło to nie jest. Słabą mam tą pompkę. Zaordynował nowe leki, ale jednak sam czuję, że szybko się meczę i nie mam już tyle siły co kiedyś. Jak Alex wyzdrowieje będę musiał pomyśleć nad zrzeczeniem się prezesury na korzyść któregoś z was. Nie mam już tyle energii, by ciągnąć to dalej. Jesteście młodzi i bardziej operatywni ode mnie. Poza tym jest Ula, Maciek i Sebastian. Jest też Michał. Poradzicie sobie beze mnie. - Naprawdę chcesz zrezygnować? - Naprawdę Marek. Jestem już zmęczony i chory. Czas zadbać o siebie. Pojedziemy gdzieś z mamą do uzdrowiska. Może tam nabiorę trochę krzepy? Może do Szwajcarii? - Uleńko, zostaniecie na obiedzie? – Spytała Helena. - Bardzo chętnie, ale czy to nie kłopot? - Oczywiście, że nie. Zaraz powiem Zosi. Może zostaniecie do wieczora? - Zostalibyśmy, ale w domu mamy pustki w lodówce i chcemy jeszcze uzupełnić zaopatrzenie. Nie chciałabym robić zakupów tuż przed zamknięciem sklepu, bo pewnie połowy zapomniałabym. - No dobrze. Rozumiem. W takim razie idę zarządzić obiad. Wieczorem wreszcie dotarli do domu. Wypakowali walizki i zakupy. Marzyli o prysznicu, więc nie zwlekając tam skierowali swoje kroki. Po nim Ula zrobiła lekką kolację. Rozsiedli się w salonie. Marek podał Uli lampkę czerwonego wina a sobie przygotował dżin z tonikiem. Uśmiechnął się i z czułością popatrzył w jej dwa chabry. - Zmęczył mnie ten dzień. Ciebie jak widzę, też. W sumie nic nie robiliśmy, ale czasami takie wizyty bywają meczące. A swoją drogą nie spodziewałem się, że ojciec będzie chciał zrezygnować z prezesury. - Mnie też zaskoczył. Jednak on wie co robi. Chyba ciągle odczuwa dyskomfort w związku z tym słabym sercem. Nie chce ryzykować. Już choćby z tego powodu postępuje rozsądnie. - Jestem ciekawy jak zareaguje na tą wiadomość Alex. Zawsze pragnął tego stanowiska. Lubi rządzić i stawiać ludzi do pionu. Pasowałoby mu zostanie prezesem. Tylko, że ja nie mogę do tego dopuścić. Przy nim ucierpieliby pracownicy, bo jest bardzo apodyktyczny i władczy. Mielibyśmy w firmie reżim pod jego rządami. - Na razie nie ma się czym martwić. Będziemy się martwić jak przyjdzie na to czas. Idę do łóżka. Mam dość na dzisiaj. Popatrzył na nią pożądliwie. - Sama idziesz? Beze mnie? A ja myślałem, że mnie przytulisz, ugłaskasz, popieścisz. – Jego oczy przybrały wyraz oczu biednego szczenięcia. Parsknęła śmiechem. - No dobrze. W takim razie chodź. Ugłaskam, popieszczę i przytulę, jak kociaka. Podała mu dłoń, którą skwapliwie przyjął i pociągnęła go z kanapy. Dotarli do sypialni. Stanęła naprzeciw niego i wlepiwszy wzrok w jego płonące pożądaniem oczy wolno jeden za drugim zaczęła rozpinać guziki piżamy. Podrażniała przy tej czynności opuszkami palców jego skórę na torsie. Zadrżał, bo robiła to niezwykle delikatnie i zmysłowo. Próbował i on ściągnąć jej koszulkę, ale zaprotestowała. - Nic nie rób. Tylko stój. Ja sama. – Słysząc jej stłumiony głos wiedział już, że jest pobudzona i pragnie go tak jak on jej. Opuścił ręce i stał, biernie przyglądając się temu, co robi. Odpięła ostatni guzik i zrzuciła górę od piżamy z jego ramion odsłaniając tors i plecy. Pogładziła dłońmi ramiona przesuwając się do tyłu. Objęła go w pasie i ustami przylgnęła do jego karku całując go i pieszcząc. Jej dłonie krążyły po jego brzuchu masując go i gładząc. Schodziła pocałunkami coraz niżej obdarowując nimi plecy i lędźwie. Wsunęła obie dłonie za gumkę spodni i jednym ruchem opuściła je odsłaniając jego intymność. Westchnął, gdy dłonie dotarły na podbrzusze. Znowu stała przed nim całując sutki i pieszcząc pobudzoną już męskość. - Ulaaa… - Wyrwało się z jego ust. - Ciii… - Jednym ruchem zrzuciła cienką jak mgiełka koszulkę i stanęła przed nim naga. Przytuliła się do niego całym ciałem chłonąc zapach skóry. Przymknęła oczy przywierając do jego ust. Drażniła je i kąsała, omiatała oddechem coraz mocniej, coraz żarliwiej. Uwielbiał, gdy była taka namiętna, drapieżna, zachłanna i cała jego. Przycisnął ją mocniej do siebie. Oplotła jego biodra swoimi smukłymi nogami, jak bluszczem. Połączył się z nią. Odchyliła głowę do tyłu przygryzając wargi. Przeniósł dłonie pod jej pośladki i zainicjował ruch. Odwrócił się opierając ją o ścianę. Pląsała na nim w rytmie niezbyt skoordynowanych ruchów wypinając biodra do przodu i jęcząc. Opadała i wznosiła się, jakby miała skrzydła u ramion. Wtulił twarz w jej podrygujące przy każdym ruchu piersi całując je i gryząc. Przeniósł usta na jej rozchylone wargi wpijając się w nie z żarem, a ona oparła ręce na jego ramionach wplatając dłonie w jego włosy. To było szaleństwo. Nie utrzymał jej i ukląkł wraz z nią nie przestając się poruszać. Przywarła do niego ściśle jak magnes dając się ponieść fali spełnienia. Zesztywniała mu w dłoniach i znieruchomiała. On również zastygł. Po chwili błogie drgania targnęły ich ciałami. Trwali w takiej pozycji do momentu, aż nie ustały. Wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi. Powoli wracała z niebytu. Otworzyła oczy uśmiechając się do niego łagodnie. - Kocham cię – wyszeptała. - Ja ciebie bardziej. Podniósł się z klęczek i trzymając ją nadal i nie wychodząc z niej, przeniósł się na łóżko. Tej nocy kochał ją jeszcze dwukrotnie, bo ciągle nie był jej syty. Wreszcie nadszedł sen i otulił ich zmęczone ciała. Ponownie wpadli w prędko obracające się tryby firmowej maszyny. Trzeba było rozkręcić sprzedaż kolekcji i ogarnąć wszystkie związane z tym sprawy. Pshemko wyjechał, by odpocząć w jednej ze swoich samotni. Mógł sobie teraz na to pozwolić, bo termin następnej kolekcji był odległy, a on musiał nabrać sił i energii, by móc tworzyć nadal te wiekopomne dzieła, jak je nazywał. Marek starał się mieć oko na wszystko, tym bardziej, że coraz częściej musiał zastępować ojca, który ciągle przechodził jakieś badania w klinikach. Mimo jednak tak wielu obowiązków nie zaniedbywał też swojego przyjaciela Sebastiana. Nie chciał ponownie dać mu odczuć, że kompletnie go nie obchodzi. Wszystko było kwestią logistyki, a tej ostatnio nauczył się dość dobrze. Zdarzały się więc dni, kiedy chodzili wspólnie na siłownię, lub na squasha. Nierzadko towarzyszyły im ich dziewczyny. One wprawdzie nie brały udziału w tych rozgrywkach, ale siedząc przy stoliku i popijając kawę lub sok ostro kibicowały swoim chłopakom. W tak zwanym międzyczasie Marek wraz z Ulą załatwiali też sprawy związane ze ślubem. Helena, mimo, że mocno zaabsorbowana Krzysztofem, była dla nich wielkim wsparciem. To dzięki niej udało się zarezerwować piękną salę i hotel dla przyjezdnych gości. Dom weselny ku ich uciesze znajdował się niedaleko ich posiadłości w Międzylesiu. Nawet nie wiedzieli, że mają go niemal na wyciągnięcie ręki. Kościół również był już załatwiony, teraz pozostało tylko czekać na ten ważny dla nich dzień. Z Londynu dochodziły coraz pomyślniejsze wieści. Alex już chodził i to całkiem sprawnie. Nowa nerka nie zrobiła żadnych niemiłych niespodzianek. Rekonwalescent nawet nieco przytył i jego twarz nie wydawała się już tak bardzo wychudzona i zapadnięta w sobie. Paulina była szczęśliwa. Po pierwsze dlatego, że zdrowie jej jedynego brata rokowało coraz lepiej, a po drugie, że Michał był zawsze obok. Pocieszał i wspierał w chwilach zwątpienia. Był nieoceniony. Któregoś dnia, po wizycie w szpitalu poszli na spacer do Hyde Parku i tam w jesiennej scenerii, pośród dywanu rdzawo żółtych liści klęknął przed nią i wyznawszy, że kocha ją nad życie, poprosił o rękę. Bardzo ją zaskoczył. Wszystkiego by się spodziewała, ale nie tego. Wpatrywał się z przejęciem w jej ciemne oczy, które wolno napełniały się łzami. - Naprawdę tego chcesz? – Wyszeptała. – Naprawdę jesteś pewny, że mnie kochasz? - Jestem tego pewny, jak niczego na świecie i byłbym szczęśliwy, gdybyś powiedziała „tak”. – Odparł żarliwie. - Ja też Cię bardzo kocham i dlatego zostanę twoją żoną. Następnego dnia powiedzieli o tym Alexowi. Pogratulował im. Polubił Soszyńskiego. Widział, jak traktuje Paulinę i jak ona darzy go uczuciem. Ona odnalazła swoją miłość. A on? Która go zechce? Takiego wybrakowanego, bez nerki? Gryzł się tym sam, bo nie chciał psuć szczęścia Paulinie. Zresztą nie leżało w jego naturze zwierzanie się przed kimkolwiek z tak osobistych spraw, nawet siostrze. Na razie musi dojść do zdrowia. Potem będzie się tym martwił. Była połowa października. Jesień tego roku wyjątkowo łaskawie nie obdarowywała świata szarugami i słotą. Nadal pozwalała cieszyć się ciepłymi dniami, choć poranki bywały już chłodne. Marek siedział pochylony nad laptopem i wklepywał najświeższe dane z raportów. Tę pełną skupienia ciszę przerwało ciche pukanie.. Oderwał wzrok od monitora i wbił oczy w drzwi. - Proszę – powiedział cicho. Drzwi uchyliły się i wsunęła się przez nie głowa roześmianego Alexa. Marka zamurowało. Po chwili jednak odzyskał głos i podnosząc się zza biurka krzyknął. - Słodki Jezu! Alex! Prędzej spodziewałbym się zobaczyć ducha mojej świętej pamięci babki niż ciebie! Jesteś już zdrowy? – Za Alexem wsunęła się Paulina a za nią Michał. - Kiedy przylecieliście i dlaczego nie daliście znać? Przyjechalibyśmy na lotnisko. – Uściskał kolejno Paulinę i Michała. – Tak się cieszę, że już jesteście. Zawołam Ulę. Chcę, by i ona usłyszała dobre wieści. Bo są dobre, prawda? – Spojrzał na Alexa. - Są bardzo dobre i zaraz ci o nich opowiemy. Wołaj Ulę. Wystrzelił jak z procy z pokoju i wpadłszy do Uli niemal siłą wyciągnął ją zza biurka. - Chodź kochanie. Nie uwierzysz, kto przyjechał. Kiedy weszła do gabinetu Marka jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. - Wróciliście. Ale się cieszę. – Podchodziła do każdego z nich i witała. Stanęła przed Alexem i wspinając się na palce, odważnie ucałowała jego policzki. – Najbardziej cieszy mnie jednak twój widok. Wyglądasz fantastycznie i tak zdrowo. Jak się czujesz? - Trudno w to uwierzyć, ale czuję się znakomicie, jakbym nigdy nie przechodził tych dwóch ciężkich operacji. Nerka działa świetnie. Wyniki zadziwiły nawet samego profesora. Powiedział, że to dlatego, że jestem jeszcze dość młody i organizm szybko się regeneruje. Dmucham jednak na zimne, bo w końcu mam tylko jedną nerkę i muszę na nią uważać. Wiele nie zmieniłem ze swojej diety, więc jeśli będziesz miała jakąś wolną chwilę, to proszę o sporą ilość tych pysznych kiełbasek bez soli. – Ula roześmiała się serdecznie. - Obiecałam ci kiedyś, że zrobię i słowa dotrzymam. Bierzesz jeszcze dializy, lub leki? - Dializ już nie. Ostatnią miałem tydzień temu. Z leków biorę tylko te zapobiegające odrzutowi przeszczepu, ale one będą mi towarzyszyć przez resztę życia. No, dość już o mnie, bo mamy jeszcze jedną szczęśliwą wiadomość, ale o tym już powie Paulina. - Tak, to bardzo dobra wiadomość. Tam w Londynie Michał oświadczył mi się, a ja zgodziłam się zostać jego żoną. Nie ustaliliśmy jeszcze daty ślubu, ale z pewnością weźmiemy go w niedługi czas po waszym. Marek wstał i pogratulował im obojgu, podobnie Ula. - Bardzo się cieszę kochani, szczególnie ze względu na ciebie Paula. Byłem pewien, że wreszcie odnajdziesz swoją prawdziwą miłość. Michał, to wspaniały człowiek i z pewnością będziecie ze sobą szczęśliwi. - A co tutaj? – Spytał Alex, gdy ponownie zasiedli na swoich miejscach. - Szykują się duże zmiany i dobrze, że dzisiaj jesteście tu w komplecie. Po twojej operacji, gdy wróciliśmy z Londynu, pojechaliśmy do rodziców. Tam dowiedzieliśmy się, że z ojcem nie jest najlepiej. Serce coraz bardziej mu dokucza i jest zbyt słaby, by dalej pracować. Powiedział nam wtedy, że jak tylko dojdziesz do zdrowia, pomyśli o oddaniu prezesury jednemu z nas. Jego i tak częściej nie ma w firmie niż jest. Dużo badań przechodzi ostatnio i poważnie myśli o wyjeździe do szwajcarskiej kliniki. Tam są świetni specjaliści i ma nadzieję, że postawią go na nogi. Czekał tylko na twój powrót. Ucieszy się, że z tobą już wszystko dobrze, bo chce wyjechać jak najszybciej. Alex zamyślił się. - Hmm…, to takie buty. Nie sądziłem, że z nim jest aż tak źle. Jednak od razu chcę ci powiedzieć, że ja nie aspiruję do fotela prezesa. – Marek spojrzał na niego zaskoczony. - Jak to, nie aspirujesz? Przecież zawsze chciałeś nim być. To był twój cel. Alex uśmiechnął się pod nosem. - Masz rację. Zawsze mnie kręciło to stanowisko. Był nawet moment, że pragnąłem władzy, jak mało czego na świecie, ale to już przeszłość. Zbyt wiele wydarzyło się w moim życiu i wierz mi lub nie, ale przewartościowałem je. Stanowisko nie jest już dla mnie najważniejsze, bo są ważniejsze rzeczy, na przykład zdrowie, zaufani przyjaciele i być może jakaś kobieta u boku. - Nie poznaję cię Alex. Po tej chorobie jesteś zupełnie odmieniony i cieszę się, że na lepsze. - Ja również. W związku z tym, co powiedziałeś mam pewną propozycję. Nie będziemy się licytowali przed Krzysztofem, który z nas ma zostać prezesem. Chcę, byś to ty nim był. Radzisz sobie świetnie i masz do pomocy Ulę i Maćka. Ja mogę się zgodzić na wice prezesa. Nie chciałbym rugować Michała ze stanowiska, tym bardziej, że jest naprawdę dobry w tym, co robi. Co ty na to? Ja byłbym zadowolony z takiego podziału stanowisk. – Zaskoczenie Marka sięgnęło zenitu. - Słucham tego, co mówisz i nie mogę uwierzyć. Ula uszczypnij mnie, bo to chyba sen. – Febo roześmiał się. - To nie sen Marek, a ja chcę wreszcie trochę pożyć. Poskładać życie do kupy i zmienić je. - No cóż… W takim razie zgoda. Michał wróci na swoje miejsce, podobnie Paulina. Tak właśnie powiemy ojcu. Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko temu. Zaraz do niego zadzwonię i umówię nas na spotkanie. To spotkanie odbyło się następnego dnia. Krzysztof nie chciał tracić cennego czasu. Zaprosił też na nie Maćka i Sebastiana. Miał być i Pshemko, ale on nadal przebywał gdzieś w mazurskiej głuszy. Kiedy zasiedli już przy ogromnym stole w salonie, Krzysztof omiótł ich wzrokiem. - Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszy mnie widok zdrowego Alexa. Bardzo martwiliśmy się o ciebie synu. To prawdziwa radość móc cię znów widzieć w świetnej formie. Jak już zapewne wiecie od Marka, moja jest daleka od doskonałości. Z tego powodu nie chcę i nie mogę już więcej poświęcać się dla firmy. Chciałem, by to stanowisko po mnie objął jeden z moich dwóch synów. Nawet pomyślałem, że może będą losować, ale dowiedziałem się, że macie inne plany. - To prawda Krzysztof. – Odezwał się Alex. – Rozmawialiśmy wczoraj z Markiem i powiedziałem mu, że ja nie chcę być prezesem. Wprawdzie do tej pory nie było u nas stanowiska wiceprezesa, ale można to przecież zmienić. Ja chętnie zadowoliłbym się właśnie takim. Marek jest najlepszym kandydatem do prezesury i niech tak zostanie. Michał również sprawdził się znakomicie, jako dyrektor finansowy i na tym stanowisku nie trzeba nic zmieniać. Myślę, że nie będzie żadnej rewolucji Krzysztof. Jest dobrze tak, jak jest. Maciek jest znakomitym szefem produkcji. Najlepszym, jakiego miała ta firma. Ula, to rewelacyjny koordynator, a i Sebastian mocno się podciągnął i pomaga jak tylko potrafi. Na Pshemko też nie możemy narzekać, bo wznosi się na wyżyny swojego talentu. Załatwiaj tę klinikę w Szwajcarii i jedź jak najszybciej. My poradzimy sobie, a relacje będziemy ci zdawać sukcesywnie. Krzysztof uśmiechnął się do nich serdecznie. - To rzeczywiście świetne rozwiązanie i chyba nie wpadłbym na nic lepszego. W takim razie od jutra obejmujesz Marek fotel prezesa. Przeniesiesz się do mojego gabinetu. Ty Alex weźmiesz jego pokój, a Michał zostanie tam, gdzie urzędował do tej pory. Trzeba to uczcić moi kochani. Zaraz Zosia poda nam kolację i szampana. Dziękuję, że okazaliście się tacy rozsądni i wyrozumiali. |
Shabii (gość) 2012.09.15 17:38 |
Sielankowo i magicznie. Piękna część Małgosiu. Bardzo się cieszę, że wszystko tak cudownie się układa. Londyńscy przyjaciele już zaproszeni na ślub. Piękny gest ze strony Uli i Marka, że pomogli Jabolowi w tym by mógł wreszcie zobaczyć swoją rodzinę. Cieszę się, że z Aleksem już wszystko dobrze. Czułam, że on nie będzie już chciał być prezesem. Zmienił się i ta zmiana bije od niego na kilometr. Nie jest już złym, zaborczym i podłym Aleksem. Dobrze, że doszli do porozumienia. Krzysztof nie ma już siły pracować i teraz czas by zadbał o zdrowie. Firma bez niego nie zginie bo posiada ludzi którzy będą wynosić ją jeszcze wyżej i wyżej. Część +18 znakomita. Gosiu, brak mi słów. Opisujesz te sceny zawsze tak romantycznie i zmysłowo, że aż chce się czytać. Co więcej mogę powiedzieć. Opowiadanie BOMBA. Czekam na kolejne wpisy i ślę buziaki :*:*:) |
MalgorzataSz1 2012.09.15 18:12 |
Shabii. A Ty nawet nie wiesz jak miło przeczytać jest takie słowa. Kolejny raz chwalisz mnie za scenę +18 a mnie tak strasznie trudno jest je opisywać. W końcu któraś z Was zarzuci mi, że "wszystko to już było" i zażąda bym wreszcie wymyśliła coś innego, bo to już Wam się przejadło. Tego obawiam się najbardziej. Serdecznie Ci dziękuję za komentarz. Szkoda, że tak rzadko jesteś teraz na streemo. Brakuje tam Ciebie jak diabli. Pozdrawiam Cię cieplutko. :) |
orchid94 (gość) 2012.09.15 23:40 |
Gosiu Przepraszam, ale szkoła pochłonęła mnie na dobre niestety. Zaczęło się „Matura już nie długo i nie ma taryfy ulgowej!”. No nie ważne, ja nie o tym mam zamiar pisać oczywiście. Obie notki przecudowne. Naprawdę piękne i tak optymistyczne. Wszystko układa się tak dobrze, że aż nieprawdopodobne, bo przecież „Dobrze, jak nie za dobrze”, ale w tym przypadku oby zawsze jak najlepiej. Ula i Marek mają już swoje miejsce na ziemi i wspaniałych przyjaciół, którzy im pomogli. Ta parapetówka była przemiła. Udała się bardzo dobrze i wszyscy bawili się wspaniale. Nie spodziewałam się, że Aleks będzie, ale dobrze, że się pojawił, a oni o nim pomyśleli i Ula przygotowała specjalnie dla niego jedzenie pod dietę, którą musi trzymać z powodu choroby. Biedny Aleks, żal mi go w sumie, bo jaki był, taki był (wredny i okropny), ale mimo wszystko nikomu nie życzę takiego cierpienia, a to, co go dotknęło, to żadna przyjemność, ale ma na szczęście ludzi, którzy są mu życzliwi i go wspierają. No i podziękował Uli za wszystko. Naprawdę się zmienia i takiego Aleksa lubię o wiele bardziej. A następny dzień też był udany, bo Ula i Marek spędzili go przemiło z rodziną. Widzę, że rodziny Uli i Marka świetnie się dogadują i naprawdę lubią, choć można powiedzieć, że pochodzą z dwóch różnych światów, ale to jak widać nie jest przeszkodą, ani barierą w dobrych relacjach i bardzo się z tego cieszę. Ja wiedziałam, że i ten kolejny pokaz, to będzie sukces. Nie mogło być inaczej. Bardzo się cieszę, że znaleźli nerkę dla Aleks, to świetna wiadomość. Cudownie, że przeszedł operację i wszystko w porządku. Wszyscy się bardzo cieszą, że z Aleksem jest dobrze. Dobrze, że Paulina zostanie na czas rekonwalescencji Aleksa razem z nim w Londynie, i że Michał też zostaje. Aleks i Marek normalnie rozmawiają, to bardzo mnie cieszy. Aleks nawet przyznał, że widok Marka go nie drażni. Febo się otwiera i nawet lekko żartuje w rozmowie. Febo po raz kolejny w Twoim opowiadaniu dziękuje, do ‘starego Aleksa to niepodobne, ale dla ‘tego’ Aleksa pomoc przyjaciół (może trochę przesadziłam, ale myślę, że można już tak powiedzieć) wiele znaczy. No i uścisnęli sobie z Markiem ręce. To dobry znak i myślę, że nowy początek. Przeszłość odcięta grubą kreską i kolejne otwarcie już bez tych wszystkich ukrytych i jawnych pretensji. O jej, jaką piękną niespodziankę zrobili Jabalowi. Ja sobie wyobrażam, jak on się ucieszył. Ula rozumiała jego tęsknotę, bo sama była w takiej sytuacji, dlatego mu pomogła, jej i Maćkowi pomógł Marek, który ściągnął ich z powrotem do Polski i załatwił ich powrót. Smile’owie też bardzo się ucieszyli z ich wizyty. No i po powrocie jeszcze wizyta u Dobrzańskich. Dobrze, że wcześniej nie wiedzieli o tym, że znalazła się nerka i Aleks miał operację, bo jak słusznie zauważył Marek na pewno chcieliby przyjechać jak najszybciej, a to nie było wcale konieczne, ani potrzebne. Zmartwił mnie kiepski stan Krzysztofa. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. W końcu nad jego sercem czuwają specjaliści, ale zwolnienie w pracy i mniej stresu na pewno pomoże Dobrzańskiemu. Fragment +18 piękny :) Opisany cudownie, idealny. Michał oświadczył się Paulinie, super, jej też należy się szczęście. No i Febo wraz z Michałem wrócili z Londynu, a Aleks ma się dobrze. Naprawdę się cieszę. Wow…ja nie wierzę po prostu. Aleks sam chce, by to Marek został prezesem i rezygnuje. I wspomina o jakiejś kobiecie. Aleks naprawdę bardzo się zmienił. Świetnie wymyślił z tym stanowiskiem wiceprezesa. No i dzięki temu nie stresuje się Krzysztof, że będą się kłócić i konkurować. Wszystko spokojnie i wszyscy są zadowoleni. No i Marek jest prezesem FD :) A Ula w takim razie prezesową w takim razie właściwie :) Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Cudownie, Gosiu notki piękne. Czekam na kolejne. Bardzo serdecznie pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2012.09.16 09:35 |
Iza. Szkoła pochłania Cię bez reszty, jednak zdobyłaś się na taki imponujący komentarz, że mnie po prostu zatkało. Ja dzisiaj za to wyjątkowo krótko chcę Ci bardzo podziękować, że mimo tego nawału zajęć dajesz jeszcze radę czytać te moje bazgroły i je komentować. Opowiadanie zbliża się do końca. To jeszcze tylko trzy rozdziały i szczęśliwy finał, jak to zwykle u mnie. Szczęśliwy dla wszystkich. Nawet Krzysztof wróci znacznie silniejszy i zdrowszy. Alex uwierzy wreszcie, że mimo swoich niedoskonałości ktoś będzie w stanie go pokochać. Roztrzepana Viola dostanie zaskakującą propozycję od Sebastiana. Sytuacja Pauliny i Michała jest już jasna, a i Maciek poważnie dojrzewa do decyzji, by zdeklarować się Ani. Wszystko wychodzi z zakrętasów na prostą. Jestem w trakcie pisania kolejnego opowiadania, którego tytuł wstawiłam już na blogu. Zastanawiam się jednak nad jego wklejaniem. Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że nie ma zbyt wielu chętnych na czytanie tych opowiadań i coraz częściej dochodzę do przekonania, że chyba bardziej nudzę czytelnika, niż zaciekawiam. :-( To nie jest zbyt pozytywne dla mnie i być może nadszedł czas, żeby zakończyć działalność na niwie pisarskiej i przestać już męczyć czytelników przesłodzonymi historiami. Muszę to jeszcze przemyśleć, choć wnioski dla mnie już są bardzo oczywiste. Jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za długi wpis i serdecznie pozdrawiam. |
orchid94 (gość) 2012.09.16 10:33 |
Gosiu To prawda, że obowiązków mam masę, a poza tym trzeba też żyć, bo nie da się żyć jedynie szkołą. Wielką przyjemność sprawia mi czytanie Twoich 'bazgrołów' jak to nazwałaś, choć ja nazwałabym to raczej pięknymi, cudownymi opowiadaniami, które pozwalają oderwać się od rzeczywistości, dlatego proszę nie nazywaj tego więcej 'bazgrołami'. A komentarz wydaje mi się być naturalną konsekwencją i cieszę się, że te moje przemyślenia, które przelewam po przeczytaniu sprawiają Ci przyjemność, bo szczerze mówiąc czasem zastanawiam się, czy nie przesadzam Cieszę się, że finał będzie szczęśliwy i to dla wszystkich. Im wszystkim należy się szczęście. Gosiu bardzo, bardzo Cię proszę wklejaj to nowe opowiadanie mimo wątpliwości, bo ja jestem uzależniona i będzie mi brakowało Twojej Twórczości. A jak nie to założę tu jakąś petycję, a wiesz, że mamy z dziewczynami siłę perswazji :D Absolutnie nie nudzisz i nie męczysz, a wręcz przeciwnie, jak możesz tak w ogóle myśleć. Ja bardzo chcę czytać Twoje opowiadania i jestem pewna, że sporo osób poza mną też. Nie ma za co, naprawdę. To ja dziękuję za kolejne piękne części Serdecznie pozdrawiam :) |
MalgorzataSz1 2012.09.16 10:59 |
Iza. Mnie bardzo cieszy Twoja wiara we mnie. To bardzo budujące. Jednak, jak pewnie zauważyłaś, od jakiegoś czasu niewiele osób komentuje zarówno na blogu, jak i tutaj. Ja po prostu nie wiem, na czym stoję i coraz bardziej się obawiam, że piszę tylko do szuflady. Sama piszesz więc wiesz, jakie to dołujące. Poza tym pojawiło się sporo nowych talentów tu na streemo, a mnie urzeka świeżość ich pomysłów i sposób rozwinięcia akcji. Ja powoli się wypalam. Moje pomysły są kiepskie, mało oryginalne, po prostu do kitu. Po co męczyć nimi innych? Wszystko, co miałam w tym temacie do powiedzenia, już chyba powiedziałam. To opowiadanie, które się właśnie kończy, jest moim dziewiątym. To dość sporo, wziąwszy pod uwagę, że pierwsze z nich wkleiłam mniej więcej w połowie sierpnia zeszłego roku. Naprawdę poważnie się zastanawiam, czy kontynuować to dalej. Chyba, że nagle olśni mnie i przyjdzie mi do głowy coś na tyle dobrego, że będę chciała to rozwinąć. Póki co, nic takiego nie ma miejsca. :( |
danka69 (gość) 2012.09.17 12:21 |
Gosiu, zacznę od końca. Przeraziłaś mnie swoim
komentarzem do komentarza Izy o rychłym zakończeniu swojej twórczości.
Czuję się współwinna tej sytuacji, bo zaniedbuję Cię nie wstawiając na
bieżąco komentarzy do poszczególnych notek. Jak wiesz czytam je na
bieżąco i nie wyobrażam sobie póżnych wieczorów bez Twoich opowiadań. Do
niektórych opowiadań wracałam już wielokrotnie. Gosiu, owszem są dziewczyny, które zamieszczają bardzo ciekawe opowiadania , ale Ty nie możesz dyskredytować swojej twórczości. Nie pozwalam Ci! Każdy autor inaczej traktuje temat i dobrze. Twoje opowiadania o czym Ci już pisałam są bardzo dojrzałe, przemyślane bo pisane przez osobę, która dzięki swojemu doświadczeniu świetnie rozwiązuje problemy bohaterów. Nie chcę czytać traumatycznych opowiadań bez szczęśliwego zakończenia. Przemiany bohaterów które ukazujesz są również częścią realnego życia. Gosiu, niech Cię więc żadne negatywne emocje nie targają, nikogo nie nudzisz swoimi opowiadaniami, niczego nie powielasz. Jesteś sobą i każdy , kto zapragnie zaczerpnąć pozytywnej energii sięgnie po Twoje opowiadania. Na pewno moja opinia nie jest odosobniona. Mam wrażenie ,że ten temat mamy zamknięty. Wracam do opowiadania. Aleks uległ takiej metamorfozie, że właściwie zastanawiam się czy przy okazji nie wszczepiono mu też serca osoby wrażliwej , rosądnej i niemściwej. Oczywiście , pomoc ze strony jeszcze niedawnych wrogów dała mu wiele do myślenia i jego zachowanie jest jakby naturalną konsekwencją zachowań Uli i Marka. Odpuszczenie stołka prezesa też pewnie wymagało zmiany myślenia u Aleksa. Ciężka choroba miała znaczący wpływ na jego przemianę. Ula z Markiem pielęgnują i umacniają swoje uczucie, aż miło na nich patrzeć. Roboty jak zawsze mają huk, ale wspólne harmonijne działania sprawiają ,że znajdują też czas dla siebie. Gosiu fajnie się to wszystko czyta. Czekam na ostatnie rozdziały pełne milości i scen 18+ .... . Ha, ha, ha! Dziekuję i mocno sciskam. |
MalgorzataSz1 2012.09.17 15:07 |
Danusiu. Jestem w szoku. Czyżbyś cierpiała na nadmiar czasu? Ha, ha. Wiem, wiem... To tylko żart. Dobrze wiem, że nie masz go prawie w ogóle. Tym bardziej więc doceniam długość tego komentarza. Ja zacznę od początku. Trochę mnie już znasz i znasz moją miłość do pisania opowiadań. Uwielbiam to i to wcale nie jest tak, że nie chcę już robić tego dłużej. Żeby jednak móc pisać, trzeba mieć o czym. Ja chyba wyczerpałam już wszystkie swoje pomysły. Zaczęłam nowe opowiadanie i już od kilku tygodni siedzę jak wmurowana przed monitorem i z niczym nie mogę ruszyć Cały zamysł tego opowiadania wydaje mi się nijaki. Dużo prozy życia i sporo kulinarnych wątków powoduje, że powinnam je nazwać opowiadaniem obyczajowo-gastronomicznym. Nie sądzę, by to kogokolwiek mogło zainteresować. Powtarzam się, choć wcale nie chcę, by tak się działo. To jakoś samo wychodzi spod moich palców i na pewno nie jest dobre. Może to właśnie znak, by zawiesić klawiaturę na haku i dać sobie spokój? Nie chodzi też tak do końca o ilość komentarzy, bo osoby, które znają mnie jeszcze z socjum, czytają to, co napiszę i wkleją wpis. Tu bardziej chodzi o mnie samą i rozkład szarych komórek w mojej głowie, których od jakiegoś czasu nie mogę zmobilizować do pracy. Kiedy skończyłam pisać moje pierwsze opowiadanie, w życiu nie posądzałabym siebie, że napiszę kolejne i jeszcze następne. W sumie powstało ich dziewięć od połowy sierpnia zeszłego roku. To dość sporo. Gdyby udało mi się skończyć to nowe, było by ono takim moim małym jubileuszem. Pytanie tylko, czy dam radę. Póki co mam totalny zastój i pustkę w głowie. "Żyję po to, by cię kochać" dobiega końca. Jeszcze zostały trzy rozdziały. Obiecałam sobie, że jeśli przez dwa tygodnie od wklejenia ostatniego rozdziału nie dodam pierwszego z nowego opowiadania, to dam sobie spokój. Trochę chaotycznie to napisałam, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. Nie musisz się obwiniać, bo tu nie ma żadnej Twojej winy. Przecież ja to doskonale rozumiem, że jak człowiek pochłonięty jest tak ważnymi sprawami jak Twoje, to nie ma możliwości wykroić czas na poboczne sprawy, a jeśli nawet, to niezmiernie rzadko. Ja staram się ze wszystkich sił, by zmienić tą sytuację. Bardzo bym nie chciała, by ten blog umarł śmiercią naturalną tylko z powodu tego, że nie potrafię już sklecić sensownego zdania. Dzięki za budujące słowa i wsparcie. Mam nadzieję, że posiadasz wielką moc sprawczą i za chwilę wszystko odmieni się na lepsze. Życzę sobie tego bardzo, bo ostatnią rzeczą jakiej bym pragnęła to zawieść tych, którzy mnie czytają. Bardzo Ci Danusiu dziękuję i serdecznie pozdrawiam. G. |
monika_2601 (gość) 2012.09.17 23:54 |
o wow! Wciąż jestem w szoku po tej scenie intymnej. Bardzo pikantna:D Fajnie;) Jakoś nie dziwi mnie, że Alek nie chce stanowiska prezesa. Od razu gdy Krzysztof mówił o tym, że będzie musiał się zrzec, pomyślałam, że Febo pewnie nie będzie wcale teraz walczył o to miejsce. I to się wydaje być rozsądne. W końcu jest po ciężkiej chorobie. Zresztą zdaje się, że w końcu coś zrozumiał i już wie, że są na świecie ważniejsze rzeczy niż władza. Nawet wspomina coś o kobiecie u swego boku. Dziwią mnie za to błyskawiczne zaręczyny Pauliny i Michała. Jest to jednak bardzo pozytywne zaskoczenie. Cieszę się, że i im się układa. Zbliża się ślub Uli i Marka. Zakładam, że to tam własnie, podczas uroczystości dojdzie do, że się tak wyrażę, zacieśnienia stosunków między Aleksem i Hannah. Czy znowu się mylę? Nawet by mnie nie zdziwiło gdybym źle zgadywała, bo w przypadku tego opowiadania jakoś mi nie idzie:p Nie czytałam komentarzy moich przedmówczyń, ale rzuciło mi się w oczy, że chcesz zakończyć swoja działalność twórczą. Małgosiu, ja stanowczo protestuję! Powiem więcej, ja kategorycznie zabraniam! Nawet mnie nie strasz. Ja sobie już nie wyobrażam wieczorów bez Twoich opowiadań. Powiedz, że to tylko taka przedwczesna zbiorowa panika. Pozdrawiam M |
MalgorzataSz1 2012.09.18 09:59 |
Monika. Naprawdę ta scena była taka szokująca? Może przesadziłam? Jeśli tak, to koniecznie mi napisz. No tak, Alex teraz pragnie już innych rzeczy bardziej niż stanowiska prezesa. Zmieniły się jego priorytety. Zdał sobie sprawę z kruchości życia i z tego, co naprawdę w nim ważne. Jeśli chodzi o Paulinę i Michała, to rzeczywiście pośpieszyłam z akcją, ale opowiadanie dobiega końca, więc i dla nich chciałam, by był happy end. Zacieśnienie stosunków między Alexem i Hannah na pewno nie będzie miało miejsca na ślubie Uli i Marka. Stanie się to wcześniej. Ślub jest przewidziany na finał tej historii a on będzie miał miejsce w ostatnim rozdziale. Tak jak pisałam Ci wcześniej Alex zwróci uwagę na Hannah już w następnym. Nie zgadłaś. Całkiem serio biorę pod uwagę zakończenie mojej działalności na niwie pisarskiej. Bardzo nie chcę tego robić, ale sama dobrze wiesz, że lepiej nie pisać wcale, niż pisać o niczym. Opowiadanie, które zaczęło powstawać nie jest dobre. Ja nie jestem z niego zadowolona i poważnie obawiam się, by czytający je nie zaczęli ziewać. Jeszcze trochę mam czasu, by ostatecznie zadecydować. Bardzo Ci dziękuję za komentarz i serdecznie pozdrawiam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz